Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
ciekawy

Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.

Rekomendowane odpowiedzi

Tomasz N   

Oj Batto.

Wszyscy Cię odsyłają do czytania, ja też to zrobię. Wprawdzie te 30 stron przeraża, ale tam sporo spraw przez Ciebie poruszanych, było już omawianych.

Są tam też materiały źródłowe.

Pomogą Ci one wyjaśnić pewne kwestie egzekucji kpt.Cholewy. Tzn. czy doszło do niej wieczorem 8 września, jak wynika z jednej relacji Zuby, czy rano 9 września, jak wynika z jego drugiej relacji. A może doszło do niej na punkcie opatrunkowym 154 pp, gdzie według Jankowskiego doszło do dobijania rannych ?

Jak zauważyłeś w "Sprawozdaniu OBZH", sprawa kpt. Cholewy się w nim nie pojawia, a Zuba nie jest wymieniony wśród świadków dobijania rannych. Czyżby Sędzia Jankowski podzielał moje wątpliwości ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

Cyt ""po czym zauważyliśmy na brzegu lasu, obok szosy, nadjeżdżające samochody z wyższymi oficerami niemieckimi. Wówczas stanęli wszyscy i hitlerowskim pozdrowieniem uczcili swych poległych, tam leżących." Można przypuszczać gdzie to miało miejsce. Otóż z relacj mieszkańców Anusina wynika, że zabici niemieccy zołnierze leżeli na brzegu lasu od strony południowej. Czyli od strony Anusina ( patrz mapa WIG , droga polna z Anusina do lasu Dabrowa). Wychodzi że swoich przenosili na tyły działań. Jezeli tak to polacy sie poddali w południowej okolicy, grupa która prowadzili przez Anusin, która widział J.Zuba. Ta grupa nie została roztrzelana, znalazła się w Lipsku. Czyli J. Zuba się mylił twierdząc że grupe jeńców która widział prowadzona przez Anusin zaprowadzono do lasu i rostrzelano. Chyba poprawnie rozumuję ? Wychodzi na to że rostrzelani żołnierze to ci którzy sami sie poddali na początku. I to by było realne, rostrzelani i brak świadków.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Atrix napisał:

Otóż z relacj mieszkańców Anusina wynika, że zabici niemieccy zołnierze leżeli na brzegu lasu od strony południowej.

To w jaki sposób stojącego obok Ciesielskiego z kolegami wieziono 5 ciężarówkami ok 2 km do tegoż Anusina, gdzie zgodnie z relacją Bardzika, była główna grupa jeńców. Ja wierzę żołnierzom, nie cywilom.

Ale wracając do relacji Zuby.

Próbuję to sobie wyobrazić.

Las z trzech stron obstawiony ckm-ami,z czwartej idzie tyraliera Niemców, głośnym krzykiem dodających sobie odwagi czy też wypłaszających polskich żołnierzy. Robiących to na tyle głośno, że słyszy to Ciesielski po drugiej stronie lasu. Za nimi na wzgórzu stoi Zuba i wzywa polskich żołnierzy do poddania. I wychodzi 80-ciu. Ciekawe, czy przez tą ścianę ckm-ów, czy przez tyralierę. A może wersja druga, czyli chodzi po lesie przed tą tyralierą i nawołuje ich do poddania.

Czy to jest to ziarno prawdy, o którym pisałeś wcześniej Atrixie ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   
To w jaki sposób stojącego obok Ciesielskiego z kolegami wieziono 5 ciężarówkami ok 2 km do tegoż Anusina, gdzie zgodnie z relacją Bardzika, była główna grupa jeńców. Ja wierzę żołnierzom, nie cywilom.
Ani Ciesielski ani Bardzik nie podaja okolicy przy lesie gdzie ich trzymano. Są też rozbieżności w ich relacjach.Bardzik podaje że ich prowadzono do Lipska, ale nic nie wspomina że ich przewożono samochodami. Ciesielski podaje że częściowo byli przewożeni w kierunku Lipska około 2km. Czytajac obie relacje dochodzimy do wniosku że obydwaj znajdowali się w tej samej grupie. Obaj byli swiadkami ostrzelania kolumny przez samochód z broni maszynowej. Ciesielski podaje że oficerowie szli na przodzie kolumny, ostrzelano zaś tył kolumny. Jak się okazało zgineło kilku oficerów między innymi dr. Cesarz i chorąży. To jak to raz oficerowie byli w czołówce kolumny, a zgineli na jej końcu. Mam powody by sądzić że relacja Ciesielskiego jest , nie dokładna. Bardziej konkretnie relacjonuje Bardzik. Jeżeli atakowano od strony Lipska i od strony zachodniej ( od szosy ), to tym bardziej niemcy którzy polegli nie mogli się znajdować z północnej strony. Zawsze zabitych i rannych przenosi się na tyły swoich wojsk. Relacje mieszkańców Anusina maja sens. Ustalenie które to dokładnie miało miejsce jest do zrealizowania.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Atrix napisał:

Ani Ciesielski ani Bardzik nie podaja okolicy przy lesie gdzie ich trzymano.

Ciesielski nie podaje, lecz Bardzik jak najbardziej. Jak cytowałem już na forum podaje jednoznacznie:

„Najbliższa wioska, odległa może o kilkaset metrów od miejsca oporu nazywała się, o ile dobrze pamiętam, Anusin. Stamtąd prowadzono nas szosą, do miasteczka Lipsko, odległego o około 9 km od Anusina.”

Jedyna nieścisłość to odległość do Lipska, w rzeczywistości ok. 6 – 7 km. Lecz mało kto ma licznik w nogach, zwłaszcza lekarz, najczęściej wożony.

Atrix napisał:

Są też rozbieżności w ich relacjach.Bardzik podaje że ich prowadzono do Lipska, ale nic nie wspomina że ich przewożono samochodami. Ciesielski podaje że częściowo byli przewożeni w kierunku Lipska około 2km.

Nie ma rozbieżności. Jak sam piszesz byli przewożeni częściowo, bo po połączeniu obu grup jeńców dalej szli, jak u Bardzika, na nogach.

Atrix napisał:

Ciesielski podaje że oficerowie szli na przodzie kolumny, ostrzelano zaś tył kolumny. Jak się okazało zgineło kilku oficerów między innymi dr. Cesarz i chorąży.

Rozbieżność między relacją Ciesielskiego i Bardzika jest obustronna. Bardzik twierdzi, że oficerowie szli z tyłu, a Ciesielski, że z przodu. Jednakże biorąc pod uwagę, że grupa przywieziona ciężarówkami była co najmniej równoliczna z tą która czekała w Anusinie, to może oficerowie jednej grupy szli z przodu, z drugiej z tyłu.

Wtedy trudno wymagać od Bardzika, by rozpoznał oficerów wśród żołnierzy z przodu, bez kurtek, w samych koszulach, a od Ciesielskiego, by się oglądał na tyły długiej na 100- 200 m kolumny.

Atrix napisał:

Zawsze zabitych i rannych przenosi się na tyły swoich wojsk

Jeńców też się tam odprowadza, więc gdzie oni, tam tyły.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   
Jeńców też się tam odprowadza, więc gdzie oni, tam tyły.
czyli tyły to strona połódniowa ( od Anusina)
Wtedy trudno wymagać od Bardzika, by rozpoznał oficerów wśród żołnierzy z przodu, bez kurtek, w samych koszulach, a od Ciesielskiego, by się oglądał na tyły długiej na 100- 200 m kolumny.
czyli obaj nie byli by w stanie rozpoznać. Ale to proste mogli rozpoznać po "gebach"
Nie ma rozbieżności. Jak sam piszesz byli przewożeni częściowo, bo po połączeniu obu grup jeńców dalej szli, jak u Bardzika, na nogach.
ale nie ma tu nic na temat że były to dwie osobne grupy. Mogła to być jedna grupa. Dla mnie punkt zaczepienia to jest relacja świadków że zabici niemcy byli od strony Anusina, relacja Zuby że widział grupę która prowadzono przez Anusin. Dokąd poprowadzono grupę jeńców Zuba mógł niewiedzieć. Wtedy kiedy grzebał zabitych, mógł przypuszczac że to ta właśnie grupa leży zabita , która widział.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Atrix napisał:

Dla mnie punkt zaczepienia to jest relacja świadków że zabici niemcy byli od strony Anusina, relacja Zuby że widział grupę która prowadzono przez Anusin. Dokąd poprowadzono grupę jeńców Zuba mógł niewiedzieć. Wtedy kiedy grzebał zabitych, mógł przypuszczac że to ta właśnie grupa leży zabita , która widział.

Dla mnie to dość zabawna konstrukcja, bo podważasz wiarygodność tego, co dla mnie jest wiarygodne, czymś, co jest dla mnie absolutnie niewiarygodne. Czyli relacje żołnierskie Zubą.

Więc może dla uporządkowania ustalimy taką wiarygodną bazę ?

Zatem co uważasz za prawdziwe w relacji Zuby. Jakie jest to ziarno prawdy ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   
Dla mnie to dość zabawna konstrukcja, bo podważasz wiarygodność tego, co dla mnie jest wiarygodne, czymś, co jest dla mnie absolutnie niewiarygodne. Czyli relacje żołnierskie Zubą.
Zacznijmy może od jednej rzeczy. Główne siły niemieckie atakuja grupe polskich żołnierzy od strony Lipska, czyli swoich zabitych i rannych przenoszą w strone południową na swoje tyły( czyli okolice wsi Anusin ). To jakim cudem przenosili by ich na północ, nie realne. O tym że zabici byli w okolicy lasu od strony Anusina wiem od mieszkańców tej wsi. Relacja że J.Zuba widział kolumne jeńców polskich, maszerującą w stronę szosy Lipsko-Ciepielów, jest jak najbardziej prawdopodobna. Dlaczego by jej miał nie widzieć, zreszta nie tylko on ich widział. Stwierdzenie J. Zuby że te kolumne rostrzelano w lesie, było proste. Widząc 08.09 jeńców prowadzonych do szosy, a widząc w lesie w rowie zabitych żołnierzy doszedł do wniosku że to ci sami co szli przez Anusin. Najoprawdopodobnie zabitych w rowie widział na drugi dzień.
Zatem co uważasz za prawdziwe w relacji Zuby. Jakie jest to ziarno prawdy
trzeba się tutaj dobrze zastanowić, dlaczego niemcy przywożą J.Zube by wywoływał żołnierzy z lasu. W tej kwesti jest coś czego nie wiemy. Najprawdopodobnie by uniknać dalszych strat po stronie niemieckiej. Moim zdaniem Zube przywieziono przed decydujacym atakiem. Możliwe że widok poddajacych sie tylko 80 żołnierzy, dowódce niemieckiego wkurzył. Może rostrzelania były efektem, wiekszych strat po stronie niemieckiej. Relacje świadków , zazwyczaj układaja całą układankę. Ja bym relacji Zuby nie lekceważył do końca.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Atrixie. Jak z tego wnoszę, dla Ciebie Zuba mówi prawdę, a Ciesielski jest konfabulatorem.

Ale.

Napisałeś:

Zacznijmy może od jednej rzeczy. Główne siły niemieckie atakuja grupe polskich żołnierzy od strony Lipska, czyli swoich zabitych i rannych przenoszą w strone południową na swoje tyły( czyli okolice wsi Anusin ). To jakim cudem przenosili by ich na północ, nie realne.

Jeżeli Niemcy okrążyli las, to tyły były dookoła, na całym jego obwodzie.

Zatem przy północnym końcu szosy również. Jeżeli zgodnie z relacjami na szosie w głębi lasu były zawały z dębów, to ich usunięcie chwilę trwało i realne są dwa punkty zborne w lesie przy szosie, na obu jej końcach. Po usunięciu zawał, co zajęło około 1,5 h, kolumny jenieckie połączono. Ze względu na pośpiech (nadchodzący zmierzch), przewożąc tę dalszą (od Lipska) grupę ciężarówkami.

Zatem relacja Ciesielskiego jest sensowna i realna.

Zatem co Ty uważasz u Zuby za prawdziwe, co możemy uznać za bazę wyjściową do dalszej dyskusji. Tak bez drygów, kawa na ławę. Punktem wyjścia może być:

trzeba się tutaj dobrze zastanowić, dlaczego niemcy przywożą J.Zube by wywoływał żołnierzy z lasu. W tej kwesti jest coś czego nie wiemy.

Tylko spróbuj to rozpisać w czasie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
batta   
Oj Batto.

Wszyscy Cię odsyłają do czytania, ja też to zrobię. Wprawdzie te 30 stron przeraża, ale tam sporo spraw przez Ciebie poruszanych, było już omawianych.

Są tam też materiały źródłowe.

Pomogą Ci one wyjaśnić pewne kwestie egzekucji kpt.Cholewy. Tzn. czy doszło do niej wieczorem 8 września, jak wynika z jednej relacji Zuby, czy rano 9 września, jak wynika z jego drugiej relacji. A może doszło do niej na punkcie opatrunkowym 154 pp, gdzie według Jankowskiego doszło do dobijania rannych ?

Jak zauważyłeś w "Sprawozdaniu OBZH", sprawa kpt. Cholewy się w nim nie pojawia, a Zuba nie jest wymieniony wśród świadków dobijania rannych. Czyżby Sędzia Jankowski podzielał moje wątpliwości ?

Daty śmierci kapitana, pan Zuba po tylu latach nie musiał dokładnie pamiętać . Zapamiętał fakt śmierci kpt. Cholewy. A w tym rejonie ani 154 pp rez. ani tym bardziej jego punku opatrunkowego nie było. Był kapitan i pewnie jakaś grupa odpryśniętych rozbitków tego pułku Czy grób kpt. Cholewy jest zidentyfikowany ?

A całą dyskusję przeczytałem bardzo uważnie i z niektórymi ustaleniami nie mogę się zgodzić.

Zatem relacja Ciesielskiego jest sensowna i realna.

Zatem co Ty uważasz u Zuby za prawdziwe, co możemy uznać za bazę wyjściową do dalszej dyskusji. Tak bez drygów, kawa na ławę. Punktem wyjścia może być:

Powiem więcej wszystkie trzy relacje są sensowne i wzajemnie się uzupełniają a i pozostałe mniej lub więcej pasują. I razem wzięte wraz ze zdjęciami pokazują przebieg wydarzeń. Mam wrażenie że całe zamieszanie z relacjami w szczególności Zuby wynika z mylnego obrazu przebiegu walk w tym rejonie jaki panowie sobie wcześniej wyobrazili. Zgrupowanie mjr Pelca było tylko bezbronną i przypadkową ofiarą walk jakie prowadziły podjazdy WBPM z podchodzącymi czołówkami niemieckimi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Zamiast pisać o pierdołach, postanowiłem wprowadzić do sieci całe prawie trzy strony relacji Tadeusza Ciesielskiego, (na stronach 52-55), tyczące boju pod Ciepielowem od rana 8 września, aż do dotarcia kolumny jeńców do Lipska wieczorem lub w nocy:

Po całonocnym marszu, we wczesnych godzinach rannych 8 września znaleźliśmy się w lasach koło Ciepielowa, na wschód od Iłży. Okazało się, że nie można ukryć tajemnicy naszego postoju ze względu na nieprzyjacielskie samoloty wywiadowcze. Gdy większa część naszego oddziału zajęła pozycje obronne, inna część organizowała jedzenie dla wyczerpanych głodnych żołnierzy. W związku z tym trzeba było palić w kuchniach polowych, a po wodę jeździć o pobliskich wiosek. I to nas zdradzało.

Już w godzinach przedpołudniowych pierwsze patrole wroga, w skład których wchodziły samochody pancerne i motocykle, próbowały się przebić drogą wiodącą Lipska do Ciepielowa. I tu w lesie nasze oddziały zadały przeciwnikowi pierwsze straty. Kilka wozów pancernych zniszczono wraz z załogami. Zadawało się, że skończy się na tym i uda się przeczekać do wieczora, aby móc przejść przez most w Solcu, bowiem o pontonach nie można było już marzyć.

Niestety po godzinie, półtorej następne niemieckie oddziały zmotoryzowane, już w większych grupach, próbowały zaatakować nasze posterunki od strony Lipska. Wywiązała się walka wręcz. Nasi z pozycji w lesie, zaatakowali nieprzyjaciela głównie granatami ręcznymi. W walce zginęło kilku kolegów, a kilkunastu zostało zranionych. Niektórzy od własnej broni. Było to nieuniknione przy tak dużym zgrupowaniu na tak małym odcinku. Wróg znów zostawił kilka samochodów pancernych i dwie tankietki. Jedna ich załoga zginęła, inne się wycofały.

Po powrocie do lasu nie było już tajemnicą dla większości kolegów, że amunicji do karabinów maszynowych jest jak na lekarstwo, a granatów ręcznych nie ma w ogóle. Zginął jeden z dowodzących oficerów, wszyscy mówią, że dowódca batalionu – Pelc. Około godziny 15.00 nastąpił decydujący atak wroga na bezbronne już nasze oddziały. Po huraganowym ostrzelaniu lasu, z okropnym krzykiem ruszyli Niemcy tyralierą z dwóch stron, od Lipska i drogi głównej. Ze wszystkich stron linię lasu zamknęli ogniem karabinów maszynowych. Nikt żywy nie mógł się przedostać na drugą stronę drogi głównej w kierunku Wisły, ani też w stronę Ciepielowa.

W głębi lasu, gdzie było dowództwo, zgromadziło się około 100 naszych żołnierzy, aby wysłuchać dalszych rozkazów. I w tym momencie pod ciągłym ostrzałem wroga jeden nasz oficer powiedział: „Chłopcy , już dalej nie mamy żadnych możliwości atakować i bronić się, jesteśmy bez amunicji. Przeważające siły nieprzyjaciela otoczyły nas ze wszystkich stron. Ja do niewoli nie pójdę.” Odszedł kilkanaście metrów od nas i odebrał sobie życie strzałem z pistoletu.

W ostatnich chwilach każdy z nas zdany był swemu losowi, każdy myślał gorączkowo jak przetrwać do wieczora. Szanse były minimalne. Niektórzy z kolegów znaleźli schronisko w gęstych wysokich świerkach, zauważeni tam przez wroga zostali zestrzeleni. Nawet w pełnym galopie na koniu kawaleryjskim nie udało się próbującym kolegom przeskoczyć drogi przecinającej w tym miejscu las. Były to straszne chwile w obliczu beznadziejności. Koń kawaleryjski, którego przytrzymywałem i na którym miałem zamiar również wydostać się z lasu, wystraszony hukiem granatów wyrwał mi się z ręki i popędził w nieznane.

W tym momencie zauważyłem ppor. rez. Stanisława Pilińskiego z Piotrkowa, z naszego pułku. Zaproponowałem mu trzymanie się razem, nawet wówczas gdybyśmy mieli zginąć. Mieliśmy tylko jeden ręczny granat zaczepny. Postanowiliśmy wejść w bardzo gęste, kolące krzaki i tam poczekać do wieczora, aby następnie przez Wisłę oddaloną o kilkanaście kilometrów przepłynąć na drugą stronę. Wokół było słychać jakieś serie z broni automatycznej i krzyki rozpaczy polskich żołnierzy.

Po upływie pół godziny około godz. 16.00, wbrew naszym nadziejom, przyszło do nas, przez te same gęste, kolczaste krzaki, trzech młodych oficerów niemieckich z dwoma żołnierzami. Najpierw nas zrewidowano, później oficer pytał po niemiecku i pokazywał na mapę. Nie rozumieliśmy i wtedy użył kilku wyrazów czeskich, z czego domyśliliśmy się, że mógł on być Niemcem sudeckim. Może dzięki temu uniknęliśmy zastrzelenia w pierwszej chwili ?

Zaprowadzono nas do środka lasu gdzie było już kilkudziesięciu kolegów i rannych. Wszystkim kazali zdjąć mundury, niektórzy hitlerowcy obchodzili się z nami brutalnie. Nikt z nas nie domyślał się jeszcze, po co kazano nam zdjąć mundury w lesie. Grupami wyprowadzano nas z rękami do góry, z różnych punktów lasu, na pole, a właściwie rżysko, około 100 m od drogi głównej Lipsko – Ciepielów. Tu ustawiono nas w szeregu z rękami do góry, w koszulach, a stojące przed nami 4 ckm-y w rowie, skierowano na nas. Obok nas leżeli ranni koledzy, niektórzy umierający.

Wtedy domyśliliśmy się, że zostaniemy rozstrzelani. Potwierdziło te nasze domysły pytanie, z jakim zwrócił się do nas podoficer hitlerowski: -„ czy może ktoś między wami czuje się Niemcem lub rozmawia po niemiecku, czy też jest Niemcem zamieszkującym w Polsce ?” Wtedy wystąpił jeden żołnierz, w wieku około 27 lat, powiedział kilka słów po niemiecku. Kazali mu wybrać najlepsze buty. Przeszedł wzdłuż całego szeregu i wybrał sobie buty wysokie kawaleryjskie, które zdjął jeden z kolegów i oddał mu, sam stojąc później boso. Ja stałem ze Stanisławem Pilińskim. O metr od nas leżał ciężko ranny kolega z rozerwanymi plecami.

To oczekiwanie trwało ok. 1,5 godziny po czym zauważyliśmy na brzegu lasu, obok szosy, nadjeżdżające samochody z wyższymi oficerami niemieckimi. Wówczas stanęli wszyscy i hitlerowskim pozdrowieniem uczcili swych poległych, tam leżących. Potem kazano nam ręce opuścić. Podjechało 5 ciężarówek, kazano nam wejść i znowu ponieść ręce do góry i tak nas przewieziono około 2 km w stronę Lipska do innej grupy polskich jeńców. Zdziwili się bardzo, że jesteśmy w koszulach. Tu był już tłumacz, podoficer niemiecki, który umiał po polsku. Robił dobre wrażenie, ale nic nam nie mógł pomóc. Było nas mniej niż 1/3 całego oddziału. Co stało się z pozostałymi ? Zaczęły krążyć przerażające wieści o rozstrzelaniu połowy naszego oddziału, dużymi grupami, w lesie i na skraju lasu, wzdłuż szosy.

Zbliżał się wieczór ustawiono nas po 10-ciu w rzędzie, pod rękę, jeden trzymał drugiego. Wokół nas rozstawiono w 10 metrów żołnierzy z bagnetami na karabinach. Zapowiedziano nam przez tłumacza, że cała kolumna pomaszeruje do Lipska, a gdyby ktoś próbował uciekać, to rozstrzelają wszystkich. Oficerowie szli pierwsi. Było ich 6-ciu w tym dwóch lekarzy z czerwonymi otokami, major i porucznik Również był z nami Stanisław Piliński, cały czas w koszuli .Tak sformowana kolumna maszerowała spójnie, a konwojenci ciągle pokrzykiwali, bez żadnego powodu.

Na poboczu wzdłuż drogi do Lipska stała zmotoryzowana jednostka wroga, jej żołnierze przyglądali się nam, żołnierzom rozbitej armii. Jeden z Niemców krzyknął: - polnische Hunde” . widziałem i słyszałem wszystko albowiem znajdowałem się po lewej stronie kolumny, tam gdzie stali Niemcy. W pewnym momencie bez żadnego powodu ze znajdującego się na samochodzie karabinu maszynowego Niemcy zaczynają strzelać w tył kolumny. Około 6 kolegów zginęło na miejscu. Inni byli ciężko ranni. Nie wolno ich było opatrywać, ani zatrzymywać się.”

Warto było, no nie ? Dlaczego czegoś tak wspaniałego nie ma na tablicy, zamiast tego z.T.

[ Dodano: 2008-09-19, 21:10 ]

A teraz to samo, tylko skróciłem, wyróżniając istotne elementy dla chronologii wydarzeń i walk.

Po całonocnym marszu, we wczesnych godzinach rannych 8 września znaleźliśmy się w lasach koło Ciepielowa, na wschód od Iłży.

Okazało się, że nie można ukryć tajemnicy naszego postoju ze względu na nieprzyjacielskie samoloty wywiadowcze.

Gdy większa część naszego oddziału zajęła pozycje obronne

Już w godzinach przedpołudniowych pierwsze patrole wroga, w skład których wchodziły samochody pancerne i motocykle, próbowały się przebić drogą wiodącą Lipska do Ciepielowa. I tu w lesie nasze oddziały zadały przeciwnikowi pierwsze straty. Kilka wozów pancernych zniszczono wraz z załogami.

Niestety po godzinie, półtorej następne niemieckie oddziały zmotoryzowane, już w większych grupach, próbowały zaatakować nasze posterunki od strony Lipska. Wywiązała się walka wręcz. Nasi z pozycji w lesie, zaatakowali nieprzyjaciela głównie granatami ręcznymi.

Po powrocie do lasu nie było już tajemnicą dla większości kolegów, że amunicji do karabinów maszynowych jest jak na lekarstwo, a granatów ręcznych nie ma w ogóle. Zginął jeden z dowodzących oficerów, wszyscy mówią, że dowódca batalionu – Pelc.

Około godziny 15.00 nastąpił decydujący atak wroga na bezbronne już nasze oddziały. Po huraganowym ostrzelaniu lasu, z okropnym krzykiem ruszyli Niemcy tyralierą z dwóch stron, od Lipska i drogi głównej. Ze wszystkich stron linię lasu zamknęli ogniem karabinów maszynowych.

W głębi lasu, gdzie było dowództwo, zgromadziło się około 100 naszych żołnierzy, aby wysłuchać dalszych rozkazów.

Niektórzy z kolegów znaleźli schronisko w gęstych wysokich świerkach, zauważeni tam przez wroga zostali zestrzeleni. Nawet w pełnym galopie na koniu kawaleryjskim nie udało się próbującym kolegom przeskoczyć drogi przecinającej w tym miejscu las. Były to straszne chwile w obliczu beznadziejności. Koń kawaleryjski, którego przytrzymywałem i na którym miałem zamiar również wydostać się z lasu, wystraszony hukiem granatów [artyleria? TN] wyrwał mi się z ręki i popędził w nieznane.

Po upływie pół godziny około godz. 16.00, wbrew naszym nadziejom, przyszło do nas, przez te same gęste, kolczaste krzaki, trzech młodych oficerów niemieckich z dwoma żołnierzami.

Zaprowadzono nas do środka lasu gdzie było już kilkudziesięciu kolegów i rannych. Wszystkim kazali zdjąć mundury

Grupami wyprowadzano nas z rękami do góry, z różnych punktów lasu, na pole, a właściwie rżysko, około 100 m od drogi głównej Lipsko – Ciepielów. Tu ustawiono nas w szeregu z rękami do góry, w koszulach, a stojące przed nami 4 ckm-y w rowie, skierowano na nas. Obok nas leżeli ranni koledzy, niektórzy umierający.

To oczekiwanie trwało ok. 1,5 godziny po czym zauważyliśmy na brzegu lasu, obok szosy, nadjeżdżające samochody z wyższymi oficerami niemieckimi. Wówczas stanęli wszyscy i hitlerowskim pozdrowieniem uczcili swych poległych, tam leżących. Potem kazano nam ręce opuścić. Podjechało 5 ciężarówek, kazano nam wejść i znowu ponieść ręce do góry i tak nas przewieziono około 2 km w stronę Lipska do innej grupy polskich jeńców.

Zbliżał się wieczór ustawiono nas po 10-ciu w rzędzie, pod rękę, jeden trzymał drugiego. Wokół nas rozstawiono w 10 metrów żołnierzy z bagnetami na karabinach. Zapowiedziano nam przez tłumacza, że cała kolumna pomaszeruje do Lipska, a gdyby ktoś próbował uciekać, to rozstrzelają wszystkich.

Na poboczu wzdłuż drogi do Lipska stała zmotoryzowana jednostka wroga

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ak_2107   

Za zeskanowana tutaj strona z ksiazki „29 Division“ .

Ksiazka wydana w roku 1960

Tlumaczenie (kolanowe.....sorry....:P(()Niemieckiej relacji

"Dzialania bojowe w szczegolnych warunkach

Atak III batalionu 15 pulku piechoty w lesie,

na poludnie od Ciepielowa

Dzien i noc hucza silniki pojazdow ich monotonna arie. O snie nie ma mowy. Kurz i pyl

pokrywaja ludzi i pojazdy, podczas gdy slonce niemilosiernie prazy . Chmury pylu i piasku

spowijaja grupy marszowe. Nieustanie przemy do przodu. Czolowka na motocyklach depcze

nieprzyjacielowi nieustannie po pietach.

8 wrzesna osiagnieto Lipsko. Stamtad, po krotkiej przerwie dalej w kierunku Ciepielowa.

W lesie okolo 3 km szerokim i 2 kilometry dlugim, lezacym po obu stronych drogi, okolo 4 kilometow na poludniowy wschod od Ciepielowa, czolowka pancerna i motocyklisci dostali

sie pod ogien przed (znajdujaca sie tam - przyp. ak) zapora drogowa, prowadzony z gestwiny jak rowniez przez strzelcow z drzew.

Postepujacy z tylu wzmocniony (Jäger) battalion 111 zatrzymuje sie.

Dowodca batalionu daje rozkaz do ataku. 11 kompania ma nacierac z prawej strony szosy,

10 kompania po lewej stronie. 9 kompania pozostaje poczatkowo w rezerwie, plutony z 12 – tej przydzielono do pozostalych kompanii. Jest okolo 13 – tej. Atak przeprowadzany

zgodnie z rozkazem napotyka na silny ogien nieprzyjaciela. Dowodca, adjutant i ….

(Ordonanzoffizier ???*) sa wsrod pierwszych zabitych. Wszyscy oficerowie maja karabiny.

Poruszanie sie w ciezko dostepnym terenie lesnym z mlodnikami bukowymi i swierkowami

spawia trudnosci. Druzyny traca czesciowo kontakt ze soba. Z roznych miejsc rozbrzmiewa

„Görra „ i „ Görra Germanski“ ( autor ma na mysli polskie“hurra“) kontratakujacych Polakow. Atak srzelcow (Jäger) w gestwinach komplikuje sie coraz bardziej, dowodca

Batalionu decyduje sie na ponowne przegrupowanie. Pozostajaca w rezerwie 9 kompania

zostaje przesunieta do przodu w celu flankujacego ataku z lewej. Ordonanzoffizier * (?)

batalionu idzie od druzyny do druzyny i informuje o dalszym postepowaniu w czasie ataku,

wedlug umowionych znakow. Szczegolna uwage przyklada sie na zachowanie kontaktu

ze sasiadami i rownolegle poruszanie sie naprzod. Haslem bojowym i srodekiem do utrzymania kontaktu jest okrzyk “Horrido”. Tymczasem nie ustaje ogien pojedynczy i karabinow maszynowych . Na gwizdek dowodcy rusza atak na bagnety i reczne granaty.

Las jest oczyszczany jak podczas polowania z naganka. Rozegajace sie wokolo

okrzyki “Horrido”tworza atmosfere tego polowania.

Pod wrazeniem tak zoorganizowanego ataku przeciwnik powoli, prawie wszedzie, zaprzestaje ognia. Polacy calymi grupami opuszczaja gestwiny z podniesionymi rekami i sa odprowadzani na tyly, czesto po 20 przez jednego naszego zolnierza.

Walka jest wlasciwie zakonczona wraz z osiagnieciem polnocnej krawedzi lasu.

Prawie jednoczesnie osiagnela te pozycje flankujaca z lewej 9 kompania, tak iz

praktycznie caly obszar lesny jest pod kontrola batalionu. Ostatni, uciekajacy przez pole

Polacy sa zlikwidowani ogniem pojedynczym. Jedna bateria skutecznie oklada ogniem

wies Dabrowa, skad jeszcze jestesmy ostrzeliwani.

Tlumaczenie dokumentu monachijskiego pochodzacego prawdopodobnie

z roku 1950

Nasze pierwsze starcie w Polsce.

fragment:

A teraz w lesie ciepielowskim, niedaleko przed Zwoleniem, w czołówce znajdowała się 11. kompania naszego batalionu. Posuwaliśmy się za nią. Słyszę ogień karabinów maszynowych. Czołówka jest ostrzeliwana. Wysiadać! Jakoś ogarnia mnie strach. Nie chcę nawet - to niedobrze być odważnym, jeśli nie wiadomo w jakim celu. Zdenerwowanie, rozkazy, tyraliera, 10. kompania na lewo od szosy. Robię to, co wszyscy. Wyczuwam niebezpieczeństwo, teraz mogę być zakatrupiony za karę, za moją niekonsekwentną postawę i to usuwa wszelkie uczucie strachu. Skradam się razem ze wszystkimi, lecz nie widzę żadnego Polaka. Strzelec, oparłszy na ramieniu karabin maszynowy, strzela jak wściekły. Brzęczą rykoszety. Teraz orientuję się, że Polacy także strzelają. Gwizdnęło mi krótko przy samym prawym uchu. Wtem upadł kapitan Lewinskiy - pierwszy. Postrzał głowy z góry. A zatem strzelcy na drzewach. Podziwiam odwagę tych strzelców z drzew. Jeden zostaje wykryty. Sanitariusz zestrzeliwuje go z pistoletu. Nagle urywa się łączność. Każdy jak szalony pędzi przez las. W godzinę później zbierają się wszyscy przy szosie. Kompania ma 14 zabitych, łącznie z kapitanem Lewinskiym. Dowódca pułku, pułkownik Wessel [z Kassel], szaleje z monoklem w oku.

"Co za bezczelność, chcieć nas zatrzymać, a mojego Lewinskiyego mi zastrzelili". Nie liczy się z tym, że to są żołnierze. Twierdzi, że ma do czynienia z partyzantami, jakkolwiek każdy z 300 polskich jeńców ma na sobie mundur. Zmuszają ich do zdjęcia kurtek. No, teraz już prędzej wyglądają na partyzantów. Teraz zostają im jeszcze ucięte szelki, widocznie po to, by nie mogli uciec.

Następnie jeńcy muszą iść brzegiem szosy, rzędem jeden za drugim. Powstało pytanie, dokąd się ich prowadzi?

W powrotnym kierunku do taborów, skąd ich wkrótce przeniosą do jenieckiego punktu zbornego? W 5 minut później usłyszałem terkot tuzina niemieckich automatów. Pośpieszyłem w tym kierunku i o 100 metrów z powrotem ujrzałem rozstrzelanych 300 polskich jeńców, leżących w przydrożnym rowie.

Zaryzykowałem zrobienie dwóch zdjęć, a wtedy stanął dumnie przed obiektywem jeden z tych zmotoryzowanych strzelców, którzy na polecenie pułkownika Wessela dokonali tego dzieła".

Powstanie obu relacje dzieli prawdopodobnie ok. 10 lat. Relacja z Monachium jest

starsza - przynajmniej wg. danych z tego forum. W stosunku do danych z "Lexikon der Wehrmacht" odnosnie ilosci poleglych pod Ciepielowem zolnierzy niemieckich , szarzy,badz ich przynaleznosci do poszczegolnych pododzialow obie relacje roznia

sie w szczegolach.

* w jednym wypadku wypadaloby to tlumaczyc jako "szef kompanii" w drugim

"oficer lacznikowy batalionu".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   
Może dzięki temu uniknęliśmy zastrzelenia w pierwszej chwili ?
co miał na myśli Ciesielski, czyżby strzelano do poddajacych się?
Podjechało 5 ciężarówek, kazano nam wejść i znowu ponieść ręce do góry i tak nas przewieziono około 2 km w stronę Lipska do innej grupy polskich jeńców
Tu by się zgadzało z relacja pana Wrzochala, czyli dowieżli ich do Gołębiowa. To bedzie od Anusina około 2km. Czyli jeńców trzymano od południowej strony, w okolicy Anusina. Czyli tak jak wynika z relacji Zuby.
Było nas mniej niż 1/3 całego oddziału.
orientacyjnie około 200 ludzi
Na poboczu wzdłuż drogi do Lipska stała zmotoryzowana jednostka wroga, jej żołnierze przyglądali się nam, żołnierzom rozbitej armii. Jeden z Niemców krzyknął: - polnische Hunde” . widziałem i słyszałem wszystko albowiem znajdowałem się po lewej stronie kolumny, tam gdzie stali Niemcy. W pewnym momencie bez żadnego powodu ze znajdującego się na samochodzie karabinu maszynowego Niemcy zaczynają strzelać w tył kolumny. Około 6 kolegów zginęło na miejscu.
Trzeba zlokalizować miejsce gdzie to było. Możliwe że "wasielówka". Miał wtedy zginąć dr Cesarz. Kto go przywiózł do lasu Dąbrowskiego?
Punktem wyjścia może być:

trzeba się tutaj dobrze zastanowić, dlaczego niemcy przywożą J.Zube by wywoływał żołnierzy z lasu. W tej kwesti jest coś czego nie wiemy.

mim zdaniem miało to miejsce przed decydujacym atakiem. Cel był jeden, wziąść polskich zołnierzy do niewoli i uniknąć dalszych strat po stronie werhnachtu. ostateczna tyraliera niemców musiała iść od połódnia ( od Lipska ) . Blokada szosy uniemozliwiała ucieczkę w kierunku wschodnim, podobnie uczyniono od zachodniej strony. jeżeli by uderzyli z wszystkich stron to by się na wzajem powybijali. To było zaledwie około 4ha. Północ była zablokowana bo w Ciepielowie byli już niemcy ( pierwszy atak). Czyli tak jak napisał kol. Batta wszystkie relacje powoli sie pokrywaja. czyli J.Zuba mówił prawdę. Mógł wyolbrzymić swoje zaangarzowanie w niesieniu pomocy rannym polskim żołnierzom.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Franciszek Bardzik poza tym listem do „Służby Zdrowia” pozostawił po sobie kilka wersji relacji różniących się uszczegółowieniem spisanych przez Pelca Piastowskiego. Pozwalam sobie podać je w pełnym zakresie tyczącym 8 września. (była jeszcze jedna z 1965, taka hagiograficzna wobec mjr. Pelca, lecz nic nie wnosząca do opisu walki).

Krótka z 1958 r.:

„Dnia 8.09.1939 podeszły rozbitki 7 dywizji pod miasto powiatowe Iłża. W odległości około … km [nie wpisał TN] od Iłży na wschód zebrał mjr Pelc rozbitków, by stawić opór Niemcom, którzy otaczali tę grupę rozbitków. Opór był prymitywny, bo było mało broni i amunicji, nie mniej trwał około 3 godzin. O godz. 14.00 Niemcy otoczyli grupę i wzięli niedobitki do niewoli. Mjr. Pelca widziałem ostatni raz około godz. 12.00, potem byłem zajęty opatrywaniem rannych żołnierzy. Po wzięciu rozbitków do niewoli okazało się, że nie ma wśród nich mjr. Pelca, prawdopodobnie gdzieś tam padł. Najbliższa wioska, odległa może o kilkaset metrów od miejsca oporu nazywała się, o ile dobrze pamiętam, - Anusin. Stamtąd prowadzono nas szosą, do miasteczka Lipsko, odległego o około 9 km od Anusina.”

Dłuższa z maja 1963 r.:

„Rano dnia 8.09.1939 r. od mjr. Pelca dowiedziałem się, że rozporządza około 600-800 ludźmi, a nie byli to wyłącznie żołnierze jego baonu, lecz niedobitki pozostałych baonów74.pp. W tym siła ognia wynosiła około 400-600 i jedna tankietka. Mój baonowy punkt sanitarno-opatrunkowy rozporządzał pełnym wyposażeniem (wyekwipowaniem) baonu na dwóch wozach sanitarnych.

Mjr Pelc podjął decyzję stworzenia przeszkody Niemcom w ich działaniu ofensywnym, z myślą o uporządkowanym wycofaniu się swego ugrupowania poza Wisłę pod Solcem. QW tym celu rozkazał saperom ścinanie drzew przydrożnych na szosę, aby utrudnić poruszanie się niemieckich pojazdów zmotoryzowanych. Mimo tego Niemcy zdołali innymi drogami przedostać się i rozpoczęła się bitwa, która trwała ponad 2 godziny.

Ilu było rannych i zabitych trudno mi określić. Ja sam udzieliłem pomocy lekarskiej około dwudziestu żołnierzom ciężej i lżej rannym i wreszcie otoczony przez Niemców dostałem się do niewoli. Kolumna czwórkowa w której nas prowadzono do niewoli liczyła na oko nieco ponad 200 ludzi, w tym było nas trzech oficerów: mjr dr Józef Cesarz lekarz pułkowy 74.pp, jakiś ppor. z 27 pp., oraz ja”

[ Dodano: 2008-09-20, 11:01 ]

To może w ramach częściowego podsumowania spiszemy czym dysponujemy.

Mamy relacje żołnierzy oddziału polskiego, opisy i relacje niemieckie i relacje cywili.

Czyli sporo:

Żołnierzy polskich

1a. F. Bardzika 1958 r.

1b. F. Bardzika 1963 r.

1c. F. Bardzika. „Służba Zdrowia”

2. T. Ciesielskiego

Żołnierzy niemieckich

3. Opis walk ze strony niemieckiej z 29. Div

4. Unsere Gefecht czyli „dokument monachijski”

Relacje świadków cywilnych:

5a. Jana Zuby wersja z 1967 r.

5b. Jana Zuby wersja z 1969 r.

6. Bronisława Czapki

7a. Andrzeja Kowalskiego - pośrednia z drugiej ręki w wersji córki Haliny (Tomasz N wpisał ją w sieć z jej książki)

7b. Andrzeja Kowalskiego - pośrednia z drugiej ręki w wersji córki Czesławy (Atrix może wpisze w sieć to co usłyszał)

Istnieją oryginały relacji innych mieszkańców w aktach OBZH. Ze sprawozdania można wnioskować, że nie wnoszą one nic do walk, tyczą rozstrzeliwań lub dobijania rannych. Do odnalezienia i wprowadzenia do sieci

Ponieważ na więcej liczyć na razie nie można, należałoby przystąpić do jakiejś syntezy w postaci zestawienia czasowego zdarzeń z 8 września opisanych w tych relacjach, co pozwoli po zestawieniu wszelkich faktów następnie ocenić ich wiarygodność (ewentualne niespójności).

KTO ZACZNIE ? Może ja.

STRUKTURA ZESTAWIENIA

typowana godzina - wydarzenie - [źródło]

(na tym etapie nie podajemy oceny wiarygodności !!!! żadnych kłótni, tylko suche fakty z relacji, spory będą później)

4.00 - Wczesnym rankiem oddział mjr Pelca przybywa do lasu. - [2. Ciesielski]

[ Dodano: 2008-09-20, 15:25 ]

U mnie leje, więc z nudów zrobiłem z grubsza 4 źródła.

To że takie czy inne godziny i minuty wstawiłem nie oznacza, ze uważam je za święte. Dla przykładu późne popołudnie mało mi się podoba. Ale najpierw trzeba wstawić zdarzenia z innych relacji. Np. Monokeloffizier przyjeżdża do Zuby, Zuba idzie wołać, 80 wychodzi z lasu itd. i najważniejsze: kiedy zrobiono im zdjęcia. Proponuję na razie ich nie poprawiać, a zdarzenia wstawiać zgodnie z proponowanym następstwem zdarzeń, dając czasy pośrednie do istniejących.

W klamrach podałem godziny występujące w relacjach i czasy „astronomiczne”.

CZASÓWKA

Noc 7/8 - w nocy z siódmego na ósmego prawie nikt we wsi nie spał. Ludzie wynosili ze stodół i spichrzów zboże i ukrywali w kopcach z daleka od zabudowań. - [Kutera]

07.09. 23.00 - Ktoś powiedział, że jeszcze przed północą pojawił się w lesie jakiś mały oddział wojska. – [Kutera]

[2.50] – brzask

[4.15] - świt

4.00 - Wczesnym rankiem oddział mjr Pelca przybywa do lasu. - [2. Ciesielski] Nad ranem patrzyliśmy z przerażeniem i współczuciem na ciągnące z zachodu, głownie od Kałkowa, wojsko polskie. Zakurzeni i bardzo zmęczeni żołnierze szli ociężale, ranni i chorzy jechali na załadowanych sprzętem wojskowym wozach i chłopskich powodach. Konie też były u kresu wytrzymałości. Grupami zatrzymywali się w lesie, zapewnie by odpocząć. [Kutera]

[5.00] - wzeszło słońce

5.00 -7.00 - większa część oddziału Pelca zajmuje pozycje obronne. Reszta jeździ po wodę i pali pod kuchniami - [2. Ciesielski]

7.00 -10.00 - W tym celu [Pelc] rozkazał saperom ścinanie drzew przydrożnych na szosę - [1b. Bardzik]

11.00 - pierwsze patrole III/15 w godzinach przedpołudniowych, w skład których wchodziły samochody pancerne i motocykle, próbowały się przebić drogą wiodącą Lipska do Ciepielowa. Kilka wozów pancernych zniszczono wraz z załogami. - [2. Ciesielski] czołówka pancerna i motocykliści dostali się pod ogień przed zapora drogowa, prowadzony z gęstwiny jak również przez strzelców z drzew. - [3. 29. Div]

[12.00] - Mjr. Pelca widziałem ostatni raz około godz. 12.00, potem byłem zajęty opatrywaniem rannych żołnierzy. - [1a. Bardzik]

[13.00] – Pierwszy atak III/15 Jest około 13 – tej. Atak przeprowadzany zgodnie z rozkazem napotyka na silny ogień nieprzyjaciela. - [3. 29. Div] następne niemieckie oddziały zmotoryzowane po godzinie, półtorej, już w większych grupach, próbowały zaatakować nasze posterunki od strony Lipska. Wywiązała się walka wręcz. - [2. Ciesielski]

13.30 - Polskie przeciwnatarcie z lasu na pola w kierunku Anusina „Nasi z pozycji w lesie, zaatakowali nieprzyjaciela głównie granatami ręcznymi”. - [2. Ciesielski]

[14.00] - O godz. 14.00 Niemcy otoczyli grupę i wzięli niedobitki do niewoli - [1a. Bardzik]

14.00 - Po powrocie do lasu nie było już tajemnicą dla większości kolegów, że amunicji do karabinów maszynowych jest jak na lekarstwo, a granatów ręcznych nie ma w ogóle. Zginął jeden z dowodzących oficerów, wszyscy mówią, że dowódca batalionu – Pelc. - [2. Ciesielski]

[15.00] – Drugi atak III/15 . Około godziny 15.00 nastąpił decydujący atak wroga na bezbronne już nasze oddziały. Po huraganowym ostrzelaniu lasu, z okropnym krzykiem ruszyli Niemcy tyralierą z dwóch stron, od Lipska i drogi głównej. Ze wszystkich stron linię lasu zamknęli ogniem karabinów maszynowych. - [2. Ciesielski] Na gwizdek dowódcy rusza atak na bagnety i ręczne granaty. Las jest oczyszczany jak podczas polowania z nagonką. Rozlegające się wokoło okrzyki “Horrido” tworzą atmosferę tego polowania. – [3. 29.Div]

15.15 - W głębi lasu, gdzie było dowództwo, zgromadziło się około 100 naszych żołnierzy, aby wysłuchać dalszych rozkazów. - [2. Ciesielski]

15.30 - Niektórzy z kolegów znaleźli schronisko w gęstych wysokich świerkach, zauważeni tam przez wroga zostali zestrzeleni. Nawet w pełnym galopie na koniu kawaleryjskim nie udało się próbującym kolegom przeskoczyć drogi przecinającej w tym miejscu las. Były to straszne chwile w obliczu beznadziejności. Koń kawaleryjski, którego przytrzymywałem i na którym miałem zamiar również wydostać się z lasu, wystraszony hukiem granatów wyrwał mi się z ręki i popędził w nieznane. - [2. Ciesielski]

[16.00] - Po upływie pół godziny około godz. 16.00, wbrew naszym nadziejom, przyszło do nas, przez te same gęste, kolczaste krzaki, trzech młodych oficerów niemieckich z dwoma żołnierzami. - [2. Ciesielski]

16.15 - Zaprowadzono nas do środka lasu gdzie było już kilkudziesięciu kolegów i rannych. Wszystkim kazali zdjąć mundury- [2. Ciesielski]

16.30 - Grupami wyprowadzano nas z rękami do góry, z różnych punktów lasu, na pole, a właściwie rżysko, około 100 m od drogi głównej Lipsko – Ciepielów. Tu ustawiono nas w szeregu z rękami do góry, w koszulach- [2. Ciesielski]

16.30-17.30 - Jedna bateria skutecznie okłada ogniem wieś Dąbrowa, skąd jeszcze jesteśmy ostrzeliwani. – [3. 29. Div]

18.00 - To oczekiwanie trwało ok. 1,5 godziny po czym zauważyliśmy na brzegu lasu, obok szosy, nadjeżdżające samochody z wyższymi oficerami niemieckimi. Wówczas stanęli wszyscy i hitlerowskim pozdrowieniem uczcili swych poległych, tam leżących. - [2. Ciesielski]

[18.10] - zachód słońca

18.30 - Podjechało 5 ciężarówek, kazano nam wejść i znowu ponieść ręce do góry i tak nas przewieziono około 2 km w stronę Lipska do innej grupy polskich jeńców. - [2. Ciesielski]

[18.55] - zmierzch

19.00 - Zbliżał się wieczór ustawiono nas po 10-ciu w rzędzie, pod rękę, jeden trzymał drugiego. Wokół nas rozstawiono w 10 metrów żołnierzy z bagnetami na karabinach. - [2. Ciesielski]

19.15 – kolumna jeńców wyrusza do Lipska - [1c. Bardzik] [2. Ciesielski]

19.45 – ostrzelanie kolumny przez sam pancerny - [1c. Bardzik] [2. Ciesielski]

[20.15] - pełna noc

20.30 – kolumna jeńców dociera do Lipska - [1c. Bardzik] [2. Ciesielski]

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

[7/8 09 noc] batalion mjr J. Pelca przybywa do lasu Dabrowa . Do lasu dociera około 600 żołnierzy, uzbrojenie karabiny (W.Zalewski WBPM-meld.Horodyjskiego. J.Gorczyca)

[6,00-7,00] J.Gorczyca i Szwaja(imie nie ustalone)zanoszą żołnierzom prawdopodobnie jedzenie ( J.Gorczyca)

[8,00-9,00] pierszy atak niemców od strony Lipska, zaskoczenie żołnierzy polskich, prawdopodobnie wtedy ginie mjr.J.Pelc( J.Gorczyca,S.Wrzochal)

[11,00-12,00] rtm Leon Podrez i ppor.Laskowski oraz 4 oficerów z motocyklistami dociera do lasu Dabrowa, prawdopodobnie uzbrojony w rkm i karabiny (W.Zalewski WBPM- meld.Horodyjskiego)

[12,00-13,00] niemcy wjeżdzaja do wsi Dabrowa ( to prawdopodobnie patrol), następuje ostrzał wsi. Pierwsze pożary, Kowalscy uciekaja w strone Anusina. Polnymi rowami uciekaja żołnierze(Cz.Kowalska , mieszkańcy Dąbrowy)

[13,00] atak III/15 odparty przez polaków. Wychodzi na to że przy pomocy L.Podreza i szwadronu motocyklistów. Giną wszyscy w czasie odwrotu w kierunku Lipska.

[13,00] na drodze Ciepielów -Lipsko podjazd TKS pod dowództwem T.Hudzickiego i kpt. Czechowicza natknął się na III batalion 15 PP i po zacietej walce wycofał się ze stratami. Miedzy innymi rozbito na skrzyzowaniu w Anusinie TKS ( W.Zalewski WBPM-meld.Horodyjskiego)

[17,00-19,00] w okolicy CPN - LPG w Gołębiowie S.Wrzochal zanosi wodę do picia grupie jeńców polskich.Wszyscy są w koszulach. Jest około 100 osób ( S.Wrzochal)

[19,00-19,30] polskich jeńców zabierają ciężarówkami do Lipska. czas kiedy ich zabrano,S. Wrzochal określił jako pod wieczór. (S.Wrzochal)

[19,00-23,00] na polu J.Gorczycy odnajduja zwłoki wielu żołnierzy, jest kilku oficerów. Wsród tych oficerów jest prawdopodobnie mjr.J.Pelc (J.Gorczyca)

[godż. nie ustalona dn 09.09] A.Kowalski w okolicy pomnika (rów przy szosie) odnajduje zwłoki 38 żołnierzy.Zwracając uwagę na ułożenie zwłok dochodzi do wniosku że ta grupa została rostrzelana. Zostaja pochowani w okolicy pomnika (mogiła zbiorowa z drewnianym krzyżem). ( Cz.Kowalska )

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.