Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

II WŚ, a nowa broń

Rekomendowane odpowiedzi

Speedy   

Hej

Nic nie będę poprawiał, niezależnie jakie były zamysły konstruktorów to wyszło mniej więcej na to co napisałeś :P

Natomiast wydaje mi się że tym "przełomem" za jaki uważa się T-34 był w rzeczywistości inny rosyjski czołg tego okresu - KW.

- odporność na pociski dział ppanc. 37 mm i polowych 75 mm - niby miał ją i T-34 ale nie w takim stopniu jednak; miał 45 mm pancerz, co prawda mocno pochylony ale za to osłabiony wielkim włazem kierowcy w przedniej płycie. KW miał pancerz 75 mm i nie miał tego wielkiego włazu, jedynie taką klapkę-wizjer o relatywnie małych rozmiarach;

- lekki silnik Diesla o dużej mocy - KW miał ten sam silnik, lekko podkręcony. Moc jednostkowa była o wiele mniejsza niż w T-34 z uwagi na większą masę wozu (12,6 vs.19 KM/t) niemniej nadal była to wartość przyzwoita; np. późniejsze IS-y miały jeszcze mniejszą a nikt specjalnie nie narzeka na ich małą moc.

- mały nacisk jednostkowy - jak wyżej, większy niż w T-34 (0,77 vs. 0,65 kg/cm2)

- uzbrojenie w armatę 76 mm o sensownej balistyce - oba miały taką samą armatę; cięższy i większy KW stwarzał lepsze perspektywy zastosowania w przyszłości mocniejszego uzbrojenia.

No i najważniejszy plus KW, 3-osobowa wieża, niezbyt jeszcze dobrze poukładana, z jednym niewielkim włazem i bez wieżyczki obserwacyjnej dowódcy; jednak w kolejnych wersjach uzupełniono te mankamenty.

Oczywiście każdy może powiedzieć że i w T-34 zmieniono w końcu armatę na 85-kę i zrobiono 3-osobową wieżę. Jednakże wszystkich problemów to przecież nie usunęło, bo kadłub dalej pozostał stosunkowo cienki i z tym wielkim włazem z przodu.

A propos okrętów podwodnych, Japończycy mieli okręty I-400 chyba tak się nazywały będące czymś w rodzaju podwodnego lotniskowca... na jeden samolot (IRCC).

Dokładniej na 3 samoloty - bombowce torpedowe typu Seiran o udźwigu 800 kg. Niemniej faktycznie można tu moim zdaniem mówić o przełomie. Były już wcześniej OP wyposażone w samolot rozpoznawczy, który miał wspomóc je w wykrywaniu celów. Ale w tym przypadku po raz pierwszy zbudowano OP którego przeznaczeniem od początku miało być atakowanie celów na dalekim zapleczu przeciwnika za pomocą pokładowych samolotów bombowych. W tym sensie był on przodkiem współczesnych okrętów podwodnych uzbrojonych w pociski manewrujące - też samoloty tyle że mniejsze i bezzałogowe.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Speedy - racz zauważyć że T-34 to czołg nieco innego typu niż KW-1, poza tym oba w swoim czasie stanowily pewne novum i w obu "ćwiczono" pewne rozwiązania. W T-34 pancerz byl pochyly, silnik mocny, dieslowski. Oba to projekt i testy okresu bodajże roku '40 i końcówki '39. Oba mialy rozwiązania gdzie indziej nie spotykane [T-34: duża prędkość, zasięg, silnik, stosunkowo duża armata; KW-1 duża wieża, duży kaliber armaty, przy tym dość dobrze inne parametryt]. Wojna sprawila że oba w r. 1944 byly przestarzałe, oba należalo zmodernizować [T-34/85] albo dać im następcę [iS].

Podobnie rzecz się ma z niemieckimi Panterami [Tigry - zwykły i "królewski" to konstrukcja inna i średnio udana, właściwie jak wszystkie ciężkie czolgi właściwie ruchomy punkt ogniowy o zasięgu bojowym ok stukilkudziesięciu km. Pantera to czołg o pochyłym pancerzu, potężnym silniku [szkoda, że benzynowym], z armatą stawiającą go w rzędzie najlepszych. Był pierwszą konstrukcją w której w pełni wykorzytstano chyba doświadczenia wojenne, i pierwszą ktora miala za zadanie być uniwersalną, zdolną do realizacji znakomitej większości zadań jakie armia postawi. Ciekawe jak potoczyląby się jego historia gdyby Niemcy skonstruwali jego bezpośredniego nastęcę.

Wszelkie modyfikacje radzieckich tanków z okresu w zasadzie przedwojenneno-ojczyźnianego były robione metodą "aby do wiosny". Za wiosnę należy uznać T-44 [krótkometrażowy jak na radzieckie warunki", oraz T-55

Druga wś. służyla za konflikt w którym raczkujące nieledwie tanki miały za zadanie pokazac co z nich będzie : dojrzały w czasie bardzo krótkim, choć wolniej niż samoloty [10 lat od dwupłata do odrzutowca], oraz nowe bronie typu "samosterowane pociski" czyli bro ń "V" [V1, V 2 i in.]

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Grzesio   

Tylko kilka uwag formalnych... ;)

Na U-Bootach nie stosowano helikopterów, tylko wiatrakowce Fa-330

Gwoli ścisłości - takie cuś nazywa się wiroszybowiec. Wiatrakowiec ma własny napęd do lotu postępowego, czasem także do wstępnego rozkręcania wirnika nośnego.

Niemcy utworzyli swój helikopter, mianowicie Flettner Fl-282 ''Kolibri'', o podobnej konstrukcji.

Bez przesady z onym podobieństwem. Fl 282 był śmigłowcem w, jak to się ładnie mówi, układzie dwuwirnikowym z krzyżującymi się wirnikami. Ja tu podobieństwa do Fa 330 nie widzę... :)

Pzdr

Grzesiu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
1234   
A propos okrętów podwodnych, Japończycy mieli okręty I-400 chyba tak się nazywały będące czymś w rodzaju podwodnego lotniskowca... na jeden samolot (IRCC).

Ale to żaden unikat nie był, vide Surcouf. Zdaje się, że nawet rozmyślano nad hydroplanem na naszym Orle.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

miałem się włączyć do dyskusji o wiatrakowcach i innych takich, a tu okazało się, że na początku lat 40 tych N. mieli samoloty conajmniej dalekiego zasięgu : 4000 kg bomb na odległość 10 tys km...czyli Blohm und VossBV 238 V1 i inne jego wersje rozwojowe [Land], oraz myśliwiec przechwytujący [o V ok 900 km/h na wysokości 0m] i bombowca odrzutowego o udźwigu ok. 2000 kg

Konstrukcją z końcowego okresu wojny był odrzutowy Messerschmit P 1110 [1945 r], którego osiągi balansowały na granicy 1 macha

Ciekawymi maszynami były śmifgłowce Focke Angelis 223 i 284 [noszące odpowiednio oznaczenia Fa 223 i Fa 284]. W zasadzie z wyglądu byly to normalne "kadłuby" lekich samolotów, na których na "wysięgnikach" po obu stronach zamontowanowirniki.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Ale to żaden unikat nie był, vide Surcouf. Zdaje się, że nawet rozmyślano nad hydroplanem na naszym Orle.

Owszem był!!

Napiszę jeszcze raz to samo co w moim wcześniejszym poscie powyżej: oczywiście sam fakt jako taki zainstalowania samolotu na OP to nic niezwykłego, pierwsze takie próby robili Amerykanie i Japończycy już na początku lat 20.; i potem też kilka takich było. Ale wszystko to były lekkie samoloty rozpoznawcze! Miały one za zadanie jedynie rozszerzyć strefę obserwacji OP i ułatwić mu wykrywanie celów. Nie zmieniało to natomiast nic w funkcji samego okrętu podwodnego. Natomiast Sen-Toku to coś całkiem nowego: specjalnie zaprojektowany podwodny okręt lotniczy, uzbrojony w 3 samoloty pokładowe - bombowce torpedowe z prawdziwego zdarzenia - od początku przeznaczony do przeprowadzania ataków powietrznych na odległe cele na dalekim zapleczu wroga. W tym sensie można go uznać za przodka współczesnych okrętów podwodnych - nosicieli broni strategicznej (pocisków manewrujących czy rakiet balistycznych).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Dołożyłbym ASDIC.

Pomysł bodajże przedwojenny, ale w czasie II WŚ dopracowano go do takiego stopnia, ze stał sie niezbędnym instrumentem na eskortowcach.

No i nowe typy okrętów np. LCT.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
A mógłbyś napisać więcej o tym lotniskowcu z lodu?

To był taki projekt, aby pomiędzy cienkie ścianki wstawić mieszankę lodu z chyba trocinami. Burta miała mieć grubość trzech metrów. Sam lotniskowiec miał mieć milion ton wyporności. Ale projektanci się zreflektowali, bo gdyby nawaliły sprężarki do lodu, to okręt by się rozpłynął (dosłownie) ;) Projekt był brytyjski.

No ale największymi osiągnięciami to były pociski V1 i V2

Raczej rakietaV2. V-1 to tylko pocisk latający.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   
To był taki projekt, aby pomiędzy cienkie ścianki wstawić mieszankę lodu z chyba trocinami. Burta miała mieć grubość trzech metrów. Sam lotniskowiec miał mieć milion ton wyporności. Ale projektanci się zreflektowali, bo gdyby nawaliły sprężarki do lodu, to okręt by się rozpłynął (dosłownie) laugh.gif Projekt był brytyjski

Tak, z trocinami. To był pykret, wymysł inżyniera Pyke'a.

O lotniskowcu:

http://pl.wikipedia.org/wiki/HMS_Habbakuk

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Dołożyłbym torpedy akustyczne. Zwłaszcza Mark 24 "Fido". Jej wprowadzenie sprawiło, że Niemcy zostali postawieni w bardzo trudnej sytuacji taktycznej. no i przy pomocy której zniszczono wiele U-bootów.

Poza tym : pławy akustyczne i zapalniki magnetyczne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Co prawda trudno penicylinę uznać za broń.

Było to jednak coś przełomowego, co uratowało życie wielu żołnierzom Aliantów Zachodnich.

Niemcy czegoś takiego nie produkowali i do końca wojny bazowali na sulfonamidach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Co prawda trudno penicylinę uznać za broń.

No właśnie, nie rozszerzajmy tu za bardzo jednak tej definicji.

Z mniej oczywistych rzeczy dodałbym miny narzutowe, stawiane w wielkiej liczbie za pomocą lotniczej amunicji kasetowej. Niemiecka bomba SD 2 miała opcjonalnie taki minowy zapalnik. Początkowo używano jej do blokowania lotnisk i takiego ogólnego utrudniania akcji ratunkowej po nalotach na rozmaite obiekty, ale potem od kampanii w Afryce również w sposób bliższy naszemu doświadczeniu, do minowania dróg komunikacyjnych na przykład. Analogiczne lotnicze miny wprowadzili też Brytyjczycy (F. 8 lb Mk.I), Włosi (AR-4 "Thermos Bomb"), a Amerykanie nawet skopiowali sobie SD 2 i wprowadzili na uzbrojenie pod nazwą M83.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Speedy;

ale potem od kampanii w Afryce również w sposób bliższy naszemu doświadczeniu, do minowania dróg komunikacyjnych na przykład.
Tu mnie zaciekawiłeś.

O co chodzi?

Bo to, że takie motylki można było zrzucić nad drogą, to rozumiem.

Ahaa - Motylkami zwano tak spreparowane gwoździe, że jakbyś je nie rzucił na drogę, to i tak wystawały do góry ostrym końcem.

Dobrze kombinuję?

Edytowane przez poldas

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Speedy;

Tu mnie zaciekawiłeś.

O co chodzi?

Bo to, że takie motylki można było zrzucić nad drogą, to rozumiem.

No więc właśnie - ty teraz rozumiesz, ale w czasach II wojny to nie było takie oczywiste. SD 2 była względnie skomplikowana i droga jak na tamte czasy. I z początku Luftwaffe tak nimi nie szafowała; zrzucano je (nawet dość masowo) na brytyjskie miasta wraz z normalnym bombardowaniem, żeby utrudnić prace przy usuwaniu skutków nalotu, albo np. w 1941 na rosyjskie lotniska w tym samym celu. Ale żeby ich tak normalnie używać na wojnie jak dzisiaj, to właśnie trzeba było dopiero wpaść. Wtedy miny stawiano ręcznie i starannie je maskowano i sam pomysł, że się je ot tak rzuci na wierzchu mógł się wydawać dziwny: no jak to, to przecież wszyscy takie miny zobaczą i będą omijać i usuwać i po co nam to? Ano właśnie; tutaj właśnie po marksistowsku ilość przechodzi w jakość. Bo jak się nagle zrzuci kilka tysięcy min powiedzmy na węzeł drogowy, to co z tego że one są na wierzchu? I tak przecież nie można po nich jeździć. Trzeba je pousuwać, a to będzie trwało. I w dodatku co i raz któraś wybucha (bo i czasowy zapalniki SD 2 miewały) i nie wiadomo co właściwie robić.

Ahaa - Motylkami zwano tak spreparowane gwoździe, że jakbyś je nie rzucił na drogę, to i tak wystawały do góry ostrym końcem.

Dobrze kombinuję?

Po angielsku to się chyba calthrop nazywa. Owszem chyba Niemcy mieli bombę "kolcową", któryś z tych dużych zasobników kasetowych chyba AB 500 zawierający 2200 takich kolców. Ale w żadnym razie nie nazwałbym ich "nową bronią II wojny", takie kolce znane były chyba jeszcze w starożytności.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Speedy;

Mnie bardziej zaciekawiło to, co wytłuściłem.

Nie mam na myśli oczywiście Ciebie.

Odnośnie kolców/motylków;

W starożytności nie jeżdżono na kołach pneumatycznych.

Edytowane przez poldas

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.