Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jancet

Lustracja nauczycieli akademickich za rządów PiS (relacja Janceta)

Rekomendowane odpowiedzi

O instytucjonalnej lustracji mam od dawna ustalone poglądy. Mam ja gdzieś. Tym bardziej lustrację nauczycieli akademickich. O takim człowieku świadczą publikacje, wykłady, to, czy molestuje studentki/studentów itp. itd. Do oceny - wystarczy. Tym bardziej, jeżeli zajmuje się np. inżynierią sanitarną.

I większość społeczeństwa już chyba również ma sprawę w głębokim poważaniu, nie sądzę, aby udało się znowu rozbudzić takie emocje, jak za czasów nieświętej pamięci Listy Wildsteina.

Lustracja jest mi całkowicie obojętna z osobistego punktu widzenia. Bo nie współpracowałem. Ale także nie wiem, jakbym się zachował, jakby bardzo, bardzo chcieli, żebym współpracował. Ale w sumie, co mi zależy - byłbym na pewno bardzo, bardzo bohaterski. ;)

Lustracja jest mi całkowicie obojętna z "państwowotwórczego" punktu widzenia:

Cynicznego - wolę, aby mną rządził sprawny współpracownik organów PRL niż safanduła kombatant. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Chyba, że ktoś współpracuje teraz (z obcym wywiadem). Ale od tego mamy służby, nie papierki do podpisania.

Patriotycznego - dopuszczam do swojej świadomości fakt, że ktoś, współpracując czynił to z patriotyzmu. Do jedynej Polski, jaka realnie istniała. Jednoznaczna we wszelkich aspektach ocena państwowości Polski Ludowej nie jest możliwa, zatem dotyczy to także współpracy z nią.

Pragmatycznego - skoro III RP jest prawnym sukcesorem PRL (i inaczej być nie mogło) i dziedziczy całe dobrodziejstwo inwentarza, to nie powinna zachowywać się przesadnie wybiórczo (wobec inwentarza).

Etycznego - rodzaje współpracy były tak rozmaite z etycznego, czy - jak kto woli - moralnego punktu widzenia, że bez napisania książki o danej osobie, rzeczy nie ocenisz. A czasami nawet po jednej takiej książce trudno, bo przydałaby się druga - napisana z innego punktu widzenia. Czym innym jest zgłoszenie się samemu, w celu donoszenia na własnych kolegów i odniesienia osobistych korzyści, czym innym - "wiecie, jak już wrócicie ze stażu w Kongo, to was zaprosimy na rozmowę o ogólnie interesujących nas tematach".

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś nie rozumie zakresu tematu - to lepiej się nie wypowiadać,

jak ktoś nie rozumie moich napomnień, cóż - jego wpisy będą "ciachane".

Co do lustracji tego środowiska, to podstawowe pytanie:

1. Czy lustrować.

2. Jeśli nie - to dlaczego?

3. Jeśli tak - to również - dlaczego?

4. Jeśli tak - to czy wszystkich, czy może od pewnego stanowiska?

W sumie nie jestem jakimś żarliwym orędownikiem takiej lustracji, atoli i nie widzę powodów do wykonywania rejtanowskich scen przeciw takim działaniom. Tłumaczenia janceta, że cokolwiek by nie wpisał będzie źle - zupełnie mnie nie przekonują i są dla mnie próbą dyskredytowania sensu lustracji poprzez takie rozszczepianie włosa na czworo by wyszedł z tego absurd. Z mojego punktu widzenia wypełnienie typowego druku lustracyjnego nie powinno nastręczać takich dylematów.

Co zrobić z osobami pełniącymi na uczelniach stanowiska pochodzące z wyboru?

Poprzednia ustawa oczywiście posiadała szereg wad, które zostały przez TK wytknięte.

Co nie zmienia sensu pytania, czy ustawa pozbawiona tych wad, również spotkałaby się z podobną reakcją środowiska akademickiego, w postaci jawnego deklarowania: "a ja złamię prawo".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Cynicznego - wolę, aby mną rządził sprawny współpracownik organów PRL niż safanduła kombatant.

Bruno, pełna zgoda! Pod warunkiem wszakże wszyscy dookoła znamy jego przeszłość. Bo jeśli nie to ja nie wiem czy to on rządzi czy jego oficer prowadzący, który praktycznie ma go w ręku.

I w tym zdaniu zawiera się odpowiedź na pytania Secesjonisty numer 3 i 4.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

O instytucjonalnej lustracji mam od dawna ustalone poglądy. Mam ja gdzieś. Tym bardziej lustrację nauczycieli akademickich. O takim człowieku świadczą publikacje, wykłady, to, czy molestuje studentki/studentów itp. itd. Do oceny - wystarczy. Tym bardziej, jeżeli zajmuje się np. inżynierią sanitarną.

/.../

Wymagania wobec pracowników naukowych jeszcze są niezmienione. Nieposzlakowani muszą być czy nie?

Rozmawiamy tu o konfidentach pogrążających kolegów aby zwolniły się stołki, wykorzystujących donos do prywatnych rozgrywek i dopuszczających się wszelakiego innego występku.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wymagania wobec pracowników naukowych jeszcze są niezmienione. Nieposzlakowani muszą być czy nie?

(...)

Formalnie to chyba takiego wymogu nie ma, zapis o "nieskazitelności charakteru" znajduje się ponoć w zapisach ustawy o adwokaturze czy radcach prawnych, zatem o jakich wymaganiach (gdzie zapisanych?) konkretnie Smok Eustachy napisał?

/informacja o "nieskazitelności" za: R. Tupin "Lustracja nauczycieli akademickich - niewypałem", na: http://wyborcza.pl/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Nieposzlakowani muszą być czy nie?

Jeżeli nauczyciel (polityk itd.) będzie miał na czole plakietkę "nieposzlakowany autorytet moralny", to co - dajemy mu od razu 5 pkt więcej za wypowiedź publiczną? A jak "współpracownik" to minus 5?

Dla mnie jest to istotne, czy ktoś mówi (działa) z sensem (w mojej osobistej ocenie, oczywiście), czy nie. Guzik mnie obchodzi, czy współpracował i co generalnie robił w czasach PRL. Nie odmawiam patriotyzmu bohaterowi historycznemu, który podpisał lojalkę i wziął kasę od cara (Kościuszko), służył we wrogiej armii i tłumił zryw wolnościowy (Traugutt), coś tam współpracował z wywiadami (Piłsudski), o mało go nie wyprawili na tamten świat podchorążacy (Sowiński), służył w Polnische Wehrmacht (Grot-Rowecki) itp. A raczej mam ich za patriotycznych ponad średnią. Dlaczego mam a priori uważać za podłych i niepatriotycznych współpracujących z PRL i jego służbami? Tym bardziej, że współpraca, współpracy nierówna, a deklaracja lustracyjna, jak zauważył Jancet wielkiego wyboru i miejsca na wyjaśnienia nie dawała.

Kwestie lustracyjne i generalnie współpracy z PRL-em traktuję zatem trochę, jak zagadnienie - kto z kim śpi? Najwyżej ciekawostkę. I źródło śmiesznostek, gdy rozliczający z PRL-u ma za sobą członkostwo w PZPR, a ultrakatolik - młodą babkę na boku.

"Współpraca" jest dla mnie istotna tylko wówczas, gdy:

1) pojawia się problem pokrzywdzenia innej osoby w przeszłości (w tym przestępstwa),

2) pojawia się problem kontynuacji współpracy agenturalnej (np. z innym państwem).

A od tych spraw są sądy. Działają, jak działają, ale mimo wszystko lepsze to od politycznej operacji mega-lustracji. Jak kogoś boli czyjaś przeszłość - to do sądu.

Jest jeszcze problem tzw. postaci historycznych. Ale do kiedy nie będą co do zasady naprawdę historycznymi, a historycy naprawdę historykami, dobrego wyjścia tu nie widzę. Bo zawsze będzie problem z jednej strony politycznego dokopania za wszelką cenę, z drugiej - obrony za wszelką cenę.

Mnie się zdawało, że większość średnio inteligentnych ludzi z łatwością potrafi stwierdzić: "czy współpracowała". Mnie się zdawało, że na uczelniach pracują głównie ludzie o trochę wyższej inteligencji niźli ta średnia

Co do drugiego - różnie bywa. Dawno już zauważyłem, że mądrość, inteligencja, wykształcenie i tytuły, to nieco inne zagadnienia. Choć może, co do zasady - masz rację.

Co do pierwszego... Chyba się trochę Secesjonisto zagalopowałeś. Termin "współpraca" znaczył co innego w języku potocznym (skądinąd zróżnicowanym), co innego (zapewne) w intencjach ówczesnego prawodawcy, jeszcze inaczej interpretują go sądy. Można bez problemu znaleźć 10.000 potencjalnych przykładów, w których wypełniający deklarację, nawet w dobrej wierze (i do tego - rzecz jasna - inteligentny powyżej średniej pracownik naukowy) mógł mieć z tym pojęciem problem. A osobiste konsekwencje i samego zadeklarowania, i "kłamstwa lustracyjnego" mogły nie być banalne. I pewnie o to chodziło. Jeżeli już komuś lustracja była do szczęścia potrzebna, to "opisówka" byłaby tu zdecydowanie lepszym rozwiązaniem.

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

O takim człowieku świadczą publikacje, wykłady, to, czy molestuje studentki/studentów itp. itd. Do oceny - wystarczy.

Niekoniecznie. Bo ciekawym jest też jak względy niemerytoryczne (czyli służby) pomagały mu w karierze naukowej.

Mam to szczęście, że wyszła książka IPN pt: "Naukowcy władzy władza naukowcom" Warszawa 2010, poświęcona temu zagadnieniu, a w niej jest sporo o mojej Alma Mater czyli Politechnice Śląskiej, co pozwala osiągnąć w tym poście tak pożądany przez Secesjonistę wątek osobisty.

I tak problem nakreślony przez Janceta uważam za przerysowany, o czym świadczą liczby. Na 2200 pracowników naukowo dydaktycznych uczelni było ... 13 TW. Na innych uczelniach było podobnie. Dla przykładu wszystkie uczelnie w Krakowie to 183 TW. SB zależało na jakości, nie ilości. Jeżeli Jancecie dostałeś propozycję, byłeś wybrańcem.

Wracając do pierwszej kwestii czyli pomocy w karierze. Akurat u TW ma moim wydziale taką pomoc odnotowano, ponieważ zwerbowano go za pomoc przy przeterminowanym doktoracie. Podobnież jest i przy innych.

Za Rzeszy Adolfowej tak zlustrowano niemieckich fizyków, tudzież innych naukowców, że dawali dyla za Atlantyk.

Wartało?

Jeżeli Twa propozycja oznacza ich ucieczkę do ojczyzny wszystkich komunistów, rzecz warta rozpatrzenia.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

Bruno:

Termin "współpraca" znaczył co innego w języku potocznym (skądinąd zróżnicowanym), co innego (zapewne) w intencjach ówczesnego prawodawcy, jeszcze inaczej interpretują go sądy.

Wystarczy mały i prosty dopisek - w rozumieniu ustawy z dnia...

Można bez problemu znaleźć 10.000 potencjalnych przykładów, w których wypełniający deklarację, nawet w dobrej wierze (i do tego - rzecz jasna - inteligentny powyżej średniej pracownik naukowy) mógł mieć z tym pojęciem problem.

To ja poproszę o owe przykłady - bo generalnie wole przykłady niż dyrdymały, że można.

wolę, aby mną rządził sprawny współpracownik organów PRL niż safanduła kombatant.

Bo generalnie to owi o poszlakowanej opinii osobnicy są lepszymi i skuteczniejszymi. Bo jeśli ktoś jest uczciwy to nie może być ani skuteczny ani inteligentny ani nic - jest nieudacznikiem, to wszak oczywiste.

Zrównywanie kwestii współpracy ze służbami PRLu z tajemnicą alkowy jest błazeństwem ocierającym się o trywializację. Tak zaczynając od postu 31-

O takim człowieku świadczą publikacje, wykłady, to, czy molestuje studentki/studentów itp. itd. Do oceny - wystarczy. Tym bardziej, jeżeli zajmuje się np. inżynierią sanitarną.

Brawo - decydują publikację - pełna zgoda ale co robi tu molestowanie studentów? Ono nie powinno mieć nic do rzeczy przy ocenie naukowca. Tak jak i kradzieże prof. Sz. z UJ. Dla oceny naukowca moim zdaniem równie istotne co to czy molestuje studentki/tów jest to czy swoją karierę zbudował na donosach na kolegów (bo bez tego np nie dałby rady awansować), niszczeniu im karier przez owe donosy, blokowaniu ich awansów etc etc. Co jeśli SB pomogła mu ukryć fakt molestowania studentów? Wtedy to nadal nie wpływa na ocenę tegoż - bo liczą się tylko publikacje, wykłady i molestowanie studentki/tów. No ewentualnie jeszcze kradzież ale w żadnym przypadku współpraca z SB.

Lustracja jest mi całkowicie obojętna z "państwowotwórczego" punktu widzenia:

Lustracja jest mi całkowicie nieobojętna z "państwowotówrczego" punktu widzenia:

Cynicznie - wole wiedzieć czy dany naukowiec w podejmowanych przez siebie działaniach jest zupełnie niezależny czy też na smyczy swoich byłych mocodawców, którzy zawsze mogą go wtedy szantażować. Może to być ciekawe gdy np grupka krakowskich badaczy pisze list do Putina w sprawie przeprosin za Polskę i Polaków. A wróć źle Rosja to nasz przyjaciel znają tam przecież i lubią Rodowicz, oglądali filmy z Olbrychskim - oni mogą mieć jedynie szlachetne intencje, a takie mundury można kupić w każdym sklepie surwiwalowym....

Patriotycznie - współpraca nieujawniona w porę zawsze może być powodem do szantażu albo wykorzystywania danego człowieka przez nawet nie tyle naszych byłych SBeków co ich moskiewskich mocodawców, albo wywiad RFN (albo jakikolwiek inny) który pozyskał odpowiednie materiały i może teraz odpowiednich ludzi szantażować. Tylko lustracja może pozwolić na oczyszczenie sytuacji - jak ktos był i się przyzna to ciężko go tym szantażować, prawda?

Pragmatycznie - pytanie ile osób może (choć nie musi) działać w interesie nie Polski a obcym, jest pytaniem chyba ważnym pragmatycznie.

Etycznie - bo mierzi mnie, że osoby które przyczyniły się do cudzej krzywdy swoimi donosami mają lepiej niż osoby które zostały pokrzywdzone. Bo mierzi mnie, że teraz, po latach nie potrafią się przyznać, często nawet przed samym sobą, ze współpracowały i przyczyniły się do krzywdy innych. Bo proste stwierdzenie współpracowałem lub nie nie skreśla człowieka - przykład mnie znany całkiem nieźle (ale to inna kwestia) to Warka i niegdysiejszy burmistrz tego miasta (przegrał 4 lata temu, teraz nawet nie wiem jeszcze ale chyba też) - który jakoś nigdy nie ukrywał, że współpracował z SB i wybory potrafił wygrywać.

Jeżeli nauczyciel (polityk itd.) będzie miał na czole plakietkę "nieposzlakowany autorytet moralny", to co - dajemy mu od razu 5 pkt więcej za wypowiedź publiczną? A jak "współpracownik" to minus 5?

prosta sprawa Bruno - mamy oto wywiad do TV albo gazety. Jeden etyk, jeden historyk - obaj mówią jednym głosem, że oto lustracja to zło, że bez sensu bo Ci co współpracowali to mądrzejsi są etc. Zdanie jak zdanie - każdy może takie mieć, tylko, że mnie by na ten przykład interesowało czy rzeczeni panowie z SB współpracowali czy nie, bo jak to mawiają nemo iudex in causa sua. Inny przykład siedzi sobie dwóch politologów w studio, perorują o naszej polityce wschodniej mówiąc, nie wiem, że najlepiej byłoby nie tykać sprawy Białorusi bo to nie nasza strefa wpływów i możemy sobie palce przytrzasnąć. Chciałbym mieć pewność, że panowie perorują tak bo tak uważają a nie dlatego, ze jakiś tavarisz zadzwonił dwa dni przed wystąpieniem w TV i powiedział słuchajcie, macie mówić tak czy siak bo jak nie to kapitan Juruś może znaleźć u siebie w szafie odpowiednie dokumenty i je opublikować w jakimś dzienniku, paniatna?

A od tych spraw są sądy.

No chyba, że sprawa uległa przedawnieniu albo sąd winnych nie skaże bo to przecież ludzie z PRLu, inne czasy pojmujesz. No i pomińmy milczeniem działalność niektórych sądów co to uznają, że oto w 1983 roku można było pobić śmiertelnie człowieka za brak dowodu osobistego.

Ale do kiedy nie będą co do zasady naprawdę historycznymi, a historycy naprawdę historykami, dobrego wyjścia tu nie widzę. Bo zawsze będzie problem z jednej strony politycznego dokopania za wszelką cenę, z drugiej - obrony za wszelką cenę.

Brednia. Ten problem będzie istniał zawsze. Zawsze, bo zawsze lubimy powoływać się na przykłady z przeszłości. Kiedy jest ta magiczna granica - sto lat temu, dwieście? A w zeszłym roku i dwa lata temu można było w GW przeczytać o tym, ze nasze podziały polityczne moga być ugruntowywane przez podział na chłopów i szlachtę. A sławetna złota wolność szlachecka co ma być i często jest przywoływana jako nasza narodowa egzemplifikacja pragnienia wolności ponad wszelką cenę? To co mówisz to prosta droga do zakazu badań nad przeszłością, bo trzeba zaczekać aż stanie się to naprawdę historią.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Może opis tych PiS-owskich pogromów na UJ z artykułu Piotra Franaszka pt: "Agentura SB na UJ w latach osiemdziesiątych" w wspomnianej książce.

tw1-1.jpg

tw1-2.jpg

tw2-1.jpg

tw2-2.jpg

tw3-1.jpg

Osobiście polecam końcową konkluzję:

Spośród sześciu emerytowanych pracowników tylko dwóch wyraziło żal z powodu swego zaangażowania we współpracę z SB.

Jak też opis tych niesamowitych PiSowskich represji.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

W sumie wywołałem dość zażartą dyskusję, co chyba dobrze.

Nie chcę odnosić się do dość obszernego wstępu, który popełniłem w swym założycielskim poście. Miał na celu jedynie przypomnieć starszym, a pokazać młodszym atmosferę tego czasu. Zaznaczyłem, że celowo ograniczam się do swej pamięci. Więc jeśli pamięć mnie zawiodła - trudno. W takim razie sprostowania są nader cenne, ale nie dotyczą sedna mej wypowiedzi. Odnośnie listy Wildsztajna istotnie należało użyć czasu zaprzeszłego, ale to dość mało popularna konstrukcja. Co do sondaży, pewne były siakie i owakie, mi w pamięci utkwiły owakie. Wskazać ich nie jestem w stanie.

Spróbuję dokonać takiej "reasumpcji" tego, co wg mnie było w tym istotne w postaci pytań:

1. Dlaczego lustracją objęto de facto wszystkich nauczycieli akademickich, od starszego wykładowcy i adiunkta wzwyż (starszy wykładowca nie musiał mieć stopnia doktora), skoro w innych środowiskach ograniczono lustrację do osób chcących awansować na naprawdę wysokie stanowiska?

Abstrahuję tu od problemu określenia, które są to te "naprawdę wysokie stanowiska", bo - jak Secesjonista słusznie zauważył - czym innym jest kandydowanie na rektora UJ, a czym innym na rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nysie (nota bene był nim poseł PO), o uczelniach niepaństwowych nie wspominając.

2. Dlaczego dokument, który należało podpisać, obejmował tak duży zakres służb, nie precyzował, że chodzi o tylko TW (nie chodziło, to przedstawiciele władz jasno deklarowali, że chodzi o różne formy współpracy, także jawne) oraz nie uwzględniał możliwości opisu form współpracy, nie było w nim choćby rubryki "inne"?

Gdybym w tym dokumencie mógł opisać zdarzenia, które mogły spowodować, że w IPN jest moja teczka, choć faktycznej współpracy nigdy nie podjąłem, nie przejmował bym się tym wcale.

Bardzo proszę o zaniechanie wypowiedzi, że średnio inteligentny człowiek powinien wiedzieć, o co chodzi, a ci nauczyciele akademiccy, którzy mieli w tym problem (w tym ja) widać musieli być poniżej tej średniej, skoro tego nie pojmowali. Raczej wręcz przeciwnie. To ci z inteligencją poniżej średniej podpisują ważny dokument, nie czytając go, tylko polegając na tym, co usłyszeli o nim w telewizji. A dokument brzmiał, jak brzmiał. Nawet jeśli zawierał odwołanie do ustawy, to cóż szkodziło zacytować jej fragment explicite?

Osoby odpowiadające sobie na pytania, zaznaczone wytłuszczonym drukiem, mają chyba dwie opcje:

1. No cóż, niestety, ówcześni funkcjonariusze PiS nie radzili sobie z formułowaniem aktów prawnych, choć wielkim w tym zakresie zapałem się wykazywali, i stworzyli zwykły bubel prawny. Czyli PiS to zwykłe głupki były.

2. Te zapisy zostały do ustawy wprowadzone celowo i z rozmysłem i Partii bardzo zależało na tym, żeby weszły w życie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Odnośnie listy Wildsztajna istotnie należało użyć czasu zaprzeszłego, ale to dość mało popularna konstrukcja.

Czy ja wiem? Jak się nasłucham "Rycerzy Trzech" Waligórskiego to ta forma sama mi się na usta ciśnie.

Dlaczego lustracją objęto de facto wszystkich nauczycieli akademickich, od starszego wykładowcy i adiunkta wzwyż (starszy wykładowca nie musiał mieć stopnia doktora), skoro w innych środowiskach ograniczono lustrację do osób chcących awansować na naprawdę wysokie stanowiska?

Może dlatego, że środowisko akademickie cieszyło się u ustawodawcy wyjątkowo wysoka estymą?

Nawet jeśli zawierał odwołanie do ustawy, to cóż szkodziło zacytować jej fragment explicite?

Skierowane było do inteligentnych więc wygooglować sobie ustawę mogli.

Czyli PiS to zwykłe głupki były.

A bo to oni jedni? Są jeszcze inne ustawy...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

Biorąc pod uwagę ilość bubli prawnych wciąż tworzonych w Polsce, to odpowiedź wydaje się oczywista. Wystarczy wejść na stronę TK albo na bazę wyroków:

Baza wyroków TK

Strona TK

np w 2012 roku trybunał uznał za niezgodne z konstytucją m.in. zapis ustawy o kołach łowieckich, czy zapisy ustawy o ochronie praw lokatorów. Nie wyciągałbym jednak z tego wniosków, ze ktoś chce zniszczyć lokatorów albo koła łowieckie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Bruno:

Wystarczy mały i prosty dopisek - w rozumieniu ustawy z dnia...

Jeszcze należało by dodać, czyją interpretację tej ustawy bierzemy pod uwagę...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Formalnie to chyba takiego wymogu nie ma, zapis o "nieskazitelności charakteru" znajduje się ponoć w zapisach ustawy o adwokaturze czy radcach prawnych, zatem o jakich wymaganiach (gdzie zapisanych?) konkretnie Smok Eustachy napisał?

A we wspomnianym w załączonym przeze mnie artykule Akademickim Kodeksie Wartości coś jest ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jancet napisał:

"1. Dlaczego lustracją objęto de facto wszystkich nauczycieli akademickich, od starszego wykładowcy i adiunkta wzwyż (starszy wykładowca nie musiał mieć stopnia doktora), skoro w innych środowiskach ograniczono lustrację do osób chcących awansować na naprawdę wysokie stanowiska?"

Bo w sumie dlaczego nie?

Wszyscy oni nie tylko przekazują wiedzę ale i kształtują pewne postawy - jak mniemam.

Student politechniki secesjonista przedkłada swą pracę pracownikowi naukowemu, a ten powiada panie secesjonista przecież ja to wiem, i pan to wie, że to nie pańska samodzielna praca, a i tak jest w niej błąd wskutek którego po kilku godzinach pracy ta maszyna rozleciałaby się w kawałki. Ja nie mogę pana przepuścić dalej.

Bezczelny secesjonista odpowiada:

- no wie Pan, ale przecież akurat Pan mnie zrozumie, w przeszłości też miał Pan problemy z uznaniem swej pracy a wtedy funkcjonariusze Panu pomogli przeskoczyć ten problem (pański oponent stracił pracę/został przeniesiony na inne stanowisko itp.) i znaleźć się szczebelek wyżej. A dziś Pan przecież z powodzeniem wykłada.

Cóż, Bruno - mnie się zdaje, że jednak grzeszki polegające na zdradzie partnerki/partnera to znacząco coś innego niż donoszenie na kolegę z pracy. Jednego i drugiego nie pochwalam, ale ciężar gatunkowy jest dla mnie inny - pewnie to "kwestia smaku", a ten widać mamy inny.

Oczywiście dlaczego ktoś współpracował trudno oceniać bez dogłębnego sprawdzenia pojedynczego przypadku, podobnie jest w zakresie co tak naprawdę przekazywano.

Tylko jakoś dziś jest tak, że praktycznie wszyscy donosili jedynie o tym, o czym służby wiedziały (skądinąd ciekawe skąd wiedzieli, że służby już to wiedziały?), opowiadali funkcjonariuszom kto z kim chodzi na kawę i kto kogo nie lubi itp. ciężaru gatunkowego informacje. Aż dziw, że Służby miały czas i chęć by zajmować się tego typu doniesieniami. A jak już coś konkretnego przekazywali to była to praca konsultanta, eksperta.

Jak już mi zarzucono że jestem "szczególarzem", atoli naprawdę nie wiem jaki to raport ekspercki może przygotować dla służb (a tak się tłumaczył jeden z delikwentów) specjalista od ruchu pielgrzymkowego w Średniowieczu.

"Zagrożenia wynikające z dzisiejszego ruchu pielgrzymkowego dla stabilności państwa w ujęciu historycznym"?!?

Bruno powiada, że to kwestia sądów... ale jakich? Mnie się zdawało, że na uczelniach istnieją jakieś ciała zajmujące się postawami członków swego środowiska. Moje kontakty z ćwiczeniami i wykładami z etyki nie były długie, stąd gdzie mnie się tam równać z pracownikami naukowymi wyższych uczelni. Zapewne z racji tej mojej ignorancji tkwię sobie w takim oto przekonaniu, że donoszenie o poglądach, grzeszkach, działaniach kolegów z pracy, znajomych, rodziny nie jest czymś co zasługiwałoby na miano: postawy etycznej. Dzięki prześledzeniu efektów pracy różnych uczelnianych komisji, zachowaniu się wielu przedstawicieli tego środowiska - jestem już bardziej wyedukowany.

Stąd już wiem - to jak najbardziej etyczne działania i w zasadzie nie ma o co robić hałasu.

Środowisko pracowników naukowych naszych uczelni nie przeżyło w związku ze zmianami ustrojowymi jakichś trzęsień ziemi w postaci weryfikacji. Zatem zapewne wciąż różne stanowiska i funkcje piastują ci co przeprowadzali w latach 80. weryfikacje. Jak rozumiem stosowne gremia od postaw etycznych naszych "akademików" nie uznały by była to kwestia warta ich uwagi. A ciekawym by było zapytać członków owych komisji skąd czerpały wiedzę względem np. "negatywnego wpływu...". Czy czasami niektóre materiały nie miały swego źródła w zasobach funkcjonariuszy odpowiednich służb, a te część swej wiedzy nie opierały na donosach przedstawicieli świata uniwersyteckiego?

Tomasz N napisał:

"Osobiście polecam końcową konkluzję..."

A i ja polecam wczytanie się w sens tych konkluzji. komisja uznała, że X nie powinien pracować jako nauczyciel akademicki. No ale jak widać z relacji on miał inne zdanie w tej kwestii. Znaczy się: rektor tłumaczył mu i namawiał go, ale ten się z nim nie zgodził - no i sprawa zakończona. Z kierowniczymi funkcjami administracyjnymi poszło im jakoś łatwiej.

Ta nieskuteczność (brak narzędzi?) jest zadziwiająca.

Jancet niestety nie odpowiedział na me pytanie, jak ocenia wypowiedzi wielu przedstawicieli nauczycielstwa akademickiego, co to już przed wyrokiem TK wiedzieli, że ustawa łamie prawo a oni nie będą się do jej zapisów stosować. Czy taki secesjonista też może sobie wybrać niektóre ustawy, które wedle niego są złe (łamiące prawo) zatem nie będzie się doń stosował i czy taka postawa znalazłaby poparcie w środowisku akademickim?

A co owe gremia powiedziałyby gdyby politycy się zbiesili i ogłosili: nie będziemy wypełniać oświadczeń lustracyjnych - nie jesteśmy ludźmi drugiej kategorii, a wreszcie jak ktoś ma obiekcje to od tego są sądy.

Tomaszu N - co do Kodeksów to każda uczelnia przyjmuje własny - jak sądzę.

Co ciekawe, odpowiednie wymogi stawia się tym co naukę pobierają:

"3.1. Pracownik nauki angażuje i grupuje wokół siebie adeptów nauki jedynie na podstawie

bezstronnej oceny ich kwalifikacji intelektualnych, etycznych i charakterologicznych

(...)

3.8. Pracownik nauki nie popiera i nie ułatwia drogi do świata nauki osobom nie mającym

odpowiednich kwalifikacji naukowych i moralnych".

/za: "Dobre obyczaje w nauce", wyd. III, opracowane przez Komitet Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk; na: www.nfaetyka.wordpress.com/

"Taka będzie Rzeczpospolita jakie jej młodzieży chowanie"

... a mamy świadomość kto tym wychowaniem się zajmuje?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.