Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
mer

Zwierzaki

Rekomendowane odpowiedzi

Fodele cos specjalnie dla Ciebie.

Popularna hiszpanska piosenka dla dzieci o chorym osiolku.Najbardziej podoba mi sie medyk co to pacjentowi przepisuje dzban...piwa :rolleyes:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Dzban piwa każdemu choremu się przyda. "Jest to napój orzeźwiający, pożywny, zawiera wiele witamin, szczególnie z kompleksu witamin B, rozluźnia masy kałowe i dlatego powinien się stać powszechnym napojem klasy robotniczej". Cytat z pamięci ze wstępu do książki pt. Browarnictwo, wydanej w latach 50-ych. Było też motto z J. W. Stalina.

Natomiast ja tu chciałbym o kotach. A konkretnie o tzw. adopcji kociaków.

W ramach owej "adopcji" dostaje się takiego kilkutygodniowego lub paromiesięcznego kociaka, zebranego gdzieś na ulicy czy w piwnicy i nieco odratowanego, co ponoć wymaga nadludzkich niemal wysiłków. Dostaje się go pod dwoma warunkami:

1) że kociak będzie do końca życia przebywać w zamkniętym pomieszczeniu, jeśli wyjdzie na zewnątrz, to tylko na smyczy;

2) że się kociaka wykastruje.

Wszystko to odbywa się pod hasłem "kochajmy zwierzęta".

Ja mam do tego nieco krytyczny stosunek.

Wyobrażam sobie siebie samego, jako cca 15-latka (co odpowiada paromiesięcznemu kociakowi), który zrządzeniem losu znalazł się na ulicy bez środków do życia, żywi się datkami, rzeczami ze śmietników i sypia byle gdzie. I nagle pojawia się dostojna paniusia, która mi mówi, że już będę miał gdzie spać i co jeść, ale odetnie mi się jaja, a poza tym to będzie - może i komfortowe - ale jednak więzienie. Dożywotnie, i żadne wcześniejsze zwolnienie nie wchodzi w grę.

Myślę, że naplułbym tej paniusi w twarz i schował się w stercie najbardziej śmierdzących śmieci.

Jeszcze jako tako rozumiem argument sterylizacji (choć w przypadku kocurów nikt się nie bawi w sterylizację, kastruje się je po prostu), ale dlaczego więzienie?

Argumentuje się to tym, że skoro tak wiele wysiłku poświęcono odratowaniu i adopcji tego kociaka, to nie po to, żeby zaraz zginął pod kołami samochodu.

Przez pierwsze 30 lat mego życia koty zawsze były obecne w domu - i w tamtym domu są nadal. Chodziły swobodnie, kocury często znikały na kilka dni, potem wracały. Dom, choć z ogródkiem, był położony przy bardzo ruchliwej ulicy. Fakt, że wiele z tych kotów nie dożywało starości, ale niemal żaden nie zginął pod kołami. Niemal, bo jeden niby tak, ale potem zmartwychwstał.

Kot nie jest zwierzęciem stadnym i ludzie nie zastąpią mu jego świata. Światem kota jest przestrzeń. Ona niesie zagrożenia - fakt. Ale przynosi też radość odkrywania nowych możliwości, interakcje z innymi osobnikami kociego gatunku, fizycznego i intelektualnego rozwoju, możliwości poznawania świata, opanowania własnego terytorium.

Może czegoś nie rozumiem, może kogoś krzywdzę - ale ratowanie kociego życia za cenę pozbawienia go prawa do szczęścia i wolności wydaje mi się o wiele bardziej okrutne, niż utopienie kocięcia, którego nikt nie chce, w kuble.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fodele   

Mariuszu, bardzo dziękuję za pioseneczkę :) Muzyka skoczna i wpadająca w ucho, osiołek zadowolony (bo jakżeby nie, skoro piwo dostał!). Tylko czy aby edukacyjna ;) Rozumiem, że w Hiszpanii używanie tematów alkoholowych w piosenkach dla dzieci jest dozwolone :lol:

jancet, jestem podobnego zdania, dlatego moje koty w pełni korzystają z wolności :rolleyes: Mandarynka w zasadzie jest gościem w domu: przychodzi, kiedy ma ochotę na chrupki, albo kiedy na zewnątrz leje. W okresie zimowym sypia na kanapie, albo pakuje się do łóżka. Poza tym w domu jej nie uświadczysz :)

Z kolei Bazylka (ta odratowana bidulka z jednym oczkiem) to zupełnie odwrotna sytuacja. Mimo że mogłaby wyjść na ogród przez otwarte okno, drzwi balkonowe czy w jakikolwiek inny sposób - nie robi tego... Pewnie życie na dworze niespecjalnie dobrze jej się kojarzy. Spodziewam się, że jest to okres przejściowy i że wiosną (a może jeszcze wcześniej) też zacznie poznawać okolicę. Póki co uwielbia się wtulać w koce i wszystko co puchate, siedzieć na kolanach i mieć pełną michę.

Mandarynka jako kotka "wychodząca" jest wysterylizowana. Raz miała maluchy i wystarczy. Na szczęście znalazły tzw. dobre domy, gdzie ich wolność też nie jest ograniczana, a gdzie są kochane i hołubione. Ze znalezieniem schronienia dla kolejnych miałabym jednak spory kłopot, stąd decyzja o sterylizacji.

Jeżeli zdarzy się tak, że Bazylka nigdy nie zdecyduje się opuszczać domu, nie będziemy jej sterylizować, bo i po co. Jeśli natomiast w pewnym momencie będzie czuła potrzebę by "wąchać kwiatki - stokrotki i bławatki" (mój ulubiony wierszyk z dzieciństwa ;)) - zostanie wysterylizowana z tego prostego powodu, że jej słabiutki organizm mógłby nie wytrzymać wydania na świat potomstwa.

Edytowane przez fodele

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ja mysle.ze jest w pioseneczce glebszy podtekst.Osiolek chyba mial kaca,bo boli go glowa,a na kaca najlepsze wiadomo piwo.Zreszta czerwony nos medyka i rumiane oblicze wskazuja,az nadto, ze mamy do czynienia ze starym praktykiem :)/>/>

Co do kociego dylematu, co go kolega Jacet przytoczyl,to pozwole sobie najpierw nad tym pomyslec.Tak z punktu widzenia osoby u ktorej 4 dachowce sie stoluja.

--------

Przemyslalem,na szybko,bo strasznie mam malo czasu,ale przeczytalem trzy razy i przemyslalem.

Masz Jacecie racje.Zreszta to jakas absurdalna biurokracja,bo czy ktos bedzie mi pozniej skladal wizyty i kontrolowal czy kociak chodzi sobie po ogrodzie?

Smiechu warte,zreszta kto te kontrol na moj teren wogole wpusci?Jednym slowem wydumane banialuki.

Natomiast jeden z moich ulicznych stolownikow w tym tygodniu wpadl pod samochod.Znalazlem go rano przejechanego na ulicy.Pod oknem od kuchni,a wiec z punktu widzenia nadwrazliwcow i pomyslodawcow kociej "adopcji" ,pewnie ponosze wine za ten tragiczny wypadek.

Niestety jakichs szczegolnych wyrzutow sumienia absolutnie nie odczowam,choc Gluptasa mi troszke zal.

Edytowane przez Mariusz 70

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

O oslach ciag dalszy,ale swiatecznie,bo pora wlasciwa. :)

Nie zapominajmy o wkladzie osiolkow w kolonizacje obu Ameryk.Sa tez wyrazne slady inspiracji kulturowej autochtonow.Np.jedna z najpopularniejszych latynoamerykanskich koled traktuje wlasnie o wedrowce do Betlejem w towarzystwie osiolka.Tutaj trzy z naprawde wielu,wielu wersji.Dwie tradycyjne,a jedna z rapujacymi modernizacjami,co chyba najlepiej o nieslabnacej popularnosci tej piosenki swiadczy.

http://www.youtube.com/watch?v=M8fcMQaVI90

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

\]

Kot nie jest zwierzęciem stadnym i ludzie nie zastąpią mu jego świata. Światem kota jest przestrzeń. Ona niesie zagrożenia - fakt. Ale przynosi też radość odkrywania nowych możliwości, interakcje z innymi osobnikami kociego gatunku, fizycznego i intelektualnego rozwoju, możliwości poznawania świata, opanowania własnego terytorium.

Może czegoś nie rozumiem, może kogoś krzywdzę - ale ratowanie kociego życia za cenę pozbawienia go prawa do szczęścia i wolności wydaje mi się o wiele bardziej okrutne, niż utopienie kocięcia, którego nikt nie chce, w kuble.

Ale gdy ktoś mieszka w bloku, jak ja? Wszystkie moje zwierzaki żyją w niewoli.

Chociaż dwie starsze zaliczyły "glebę" z pierwszego piętra i nie wyglądały na szczególnie szczęśliwe z wolności.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Ale gdy ktoś mieszka w bloku, jak ja? Wszystkie moje zwierzaki żyją w niewoli.

W najmniejszym razie nie chciałbym czegokolwiek osądzać, po prostu opisuję swoje wątpliwości.

Jak mieszkałem w bloku, nawet na myśl mi nie przyszło, żeby trzymać tam kota. Pies to jednak co innego. Pies jest zwierzęciem stadnym i współmieszkańców traktuje jako swoje stado. No a poza tym psa (mieliśmy psa marki jamnik) się wyprowadza na spacery. W weekendy wyjeżdżaliśmy na działkę, gdzie jamnik hasał po całej okolicy, albo chodziliśmy na długie spacery na Pola Mokotowskie, gdzie też mógł się wybiegać.

Z drugiej strony trzymamy zwierzęta w klatkach, akwariach, terrariach - kanarki, papużki, chomiki, traszki, rybki, myszki, szczury - i nie zadajemy sobie pytania, czy są w tych warunkach szczęśliwe.

Niewola kota w bloku jest o wiele łagodniejsza i w najmniejszym stopniu nie chodzi mi o to, by zabronić posiadania kota osobom, mieszkającym w bloku, bez względu na piętro.

Natomiast, żeby "adoptować" kota z rąk kocich aktywistów, MUSZĘ podpisać zobowiązanie, że go wykastruję i będę trzymać w zamknięciu. Nawet jeśli posiadałbym dom w środku dwuhektarowego ogrodu w zacisznej okolicy. Faktycznie mieszkam w segmencie z mini-ogródkiem o powierzchni trochę ponad 100 m kw., niedaleko od ruchliwej ulicy. Sąsiedzi mają koty, wypuszczają je - także rasowe - od lat, żadnej ofiary przejechania nie zauważyłem.

Po co ten wymóg?

Chociaż dwie starsze zaliczyły "glebę" z pierwszego piętra i nie wyglądały na szczególnie szczęśliwe z wolności.

To mi przypomniało pewną historię z młodości, lata 70-e XX wieku. Mieszkaliśmy w Warszawie, ale na parterze, i nasz kot buszował swobodnie po okolicy. Taki rudy, cherlawy dachowiec. Melon żeśmy go zwali, bo taki zółty był. Pewnego lata mieliśmy się na ponad dwa miesiące przenieść do domu na wsi. To był taki murowany dom, niby dworek, z początku XX wieku, piętrowy - znaczy z mansardą. No to kot musiał wyjechać z nami. Ponieważ panowało przekonanie, że koty przywiązują się do miejsc, nie do ludzi (całkiem bzdurne w świetle mych późniejszych obserwacji), więc postanowiliśmy kota na razie nie wypuszczać, a mieszkaliśmy na piętrze.

Zamknęliśmy więc kocura na piętrze, a sami zeszliśmy na dół. Po pewnym czasie słyszymy kocie wrzaski - kot jakoś się wydostał, teraz łazi po gzymsie i rynnie na poziomie pierwszego piętra i wrzeszczy.

Szukamy jakiejś drabiny, ale gdzie tam, żadna gzymsu nie sięga! Usiłujemy jakoś go zwabić do okna - mansarda, nic z tego nie wychodzi. Już straż pożarną chcemy wzywać, aż tu nagle kot zebrał się na odwagę i skoczył. Wylądował na glebie jakby trochę zaskoczony, otrząsnął się i poszedł w swoją drogę.

Potem systematycznie skakał z pierwszego piętra na dół, w ogóle przestaliśmy się temu dziwić. Nocami polował na szczury. Jak pisałem, nie był zbyt masywny, ale zadziorny. Znikał na całą noc, potem wracał, niekiedy koło południa, zwykle dość mocno poraniony, ale ze swoim trofeum - szczurzym łbem w pysku. Nie tylko zabijał szczura w twardej walce, ale potem odgryzał mu głowę, żeby się przed nami pochwalić swym zwycięstwem.

Jak już się pochwalił, brał się do rozgryzania czaszki, żeby wyżreć mózg. Usiłowaliśmy mu to zabrać, (panowało przekonanie, że mózg szczura jest trujący) zachęcając jakimś mięskiem - raz się dał nabrać, potem już nie. Wracał do domu po pożarciu mózgu pokonanego przeciwnika i padał. Naprawdę był cherlawy, słaby, chudy, po takiej walce był pobity, podrapany, poraniony i szedł spać. Czasem żeśmy mu dezynfekowali jakieś większe rany, podtykali pod nos jedzonko - jadł, spał i regenerował siły. Usiłowaliśmy go zamykać - nic z tego, latem nie da się trzymać okien otwartych, więc jak już chciał wyjść na kolejną walkę, to jakoś nas przechytrzył, dostawał się do okna i skakał z pierwszego piętra. I szedł walczyć z kolejnym szczurem.

Nigdy nie przynosił nam myszy, co często kotom się zdarza. Nie polował na ptaki. Walczył tylko z godnymi przeciwnikami - szczurami. To był prawdziwy facet, z prawdziwymi jajami.

Piszę o tym nie tylko dlatego, że to w sumie fajna historia, ale także z tego powodu, że trafił do nas dlatego, że jakaś znajoma jakiejś znajomej znalazła u siebie na strychu czy w ogródku ślepe kocięta i zamiast utopić je w kuble, zaczęła dzwonić po znajomych, znajomych znajomych i znajomych znajomych znajomych, kto chce mieć rudego kotka. No i tak do nas dotarła.

Wg dzisiejszej terminologii przeprowadziliśmy adopcję kocięta. Dziś bylibyśmy zobowiązani, żeby mu te jaja obciąć oraz nigdy nie wypuszczać na dwór.

A on ryzykował życie dwa razy w tygodniu po prostu dla sportu. Jestem przekonany, że gdyby mógł wybierać - nędza na wolności i dostatek w niewoli, wybrałby to pierwsze. W sumie miał dostatek na wolności, i tak być powinno.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Fodele ta Twoja bida za kilka miesięcy będzie wspaniałą panną o którą będą się zabijać panowie. Takich bid przewinęło się przez mój dom dziesiątki, wszystkie chciały być mamami i mimo mego pilnowania udawało im się. Mała jest najsłabsza w stadzie, czuje się niepewnie, ma złe wspomnienia więc stara się być w Twoim towarzystwie. To Ty jesteś jej opoką, dajesz poczucie bezpieczeństwa. Charakter kotów zmienia się, ta jest zdominowana, być może kiedyś w przyszłości jej pewność siebie wzrośnie. Możesz jej podnieść miejsce w hierarchii stada, taktuj ją jako najważniejszą. Jak inne koty nie dadzą jej za to wycisku to mała poczuje się lepiej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

No to jeśli chodzi o zwierzątka...

Mała solarka, którą lubi Pikuś vel Koksik vel Czarny vel Miałczek:

dscf0125qg.jpg

Zastanawiając się nad kupnem dużego drapaka dla kotów odkryliśmy, że tego nie potrzebują... wystarczy karton:

dscf0096h.jpg

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

No i Cię mam gregski.

To ostatnie zdjęcie cię zdradziło. :ph34r:

A teraz, jeśli nie zamieścisz pisemnego oświadczenia

Figozgagi że pozwala zamieszczać swoje nagie zdjęcia w internecie ( zwłaszcza w trakcie wykonywania czynności fizjologicznych) to natychmiast piszę pozew do S :clap: trasburga

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Psica Grega piękna jest , aż mi głupio ze się jej niepewnym pochodzeniem sugerowałem , i rożne dziwne imiona proponowałem .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Ależ Widiowy ona się po prostu tak czai!

To wyjaśniliśmy.

Gdzie pisemna zgoda?

Pamiętaj o Strasburgu :angry:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.