Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
dzionga

Stosunki międzyludzkie w obozach

Rekomendowane odpowiedzi

dzionga   

Czy ludzie pomagali sobie nawzajem czy te ciężkie chwile raczej wyzwalały w nich najgorsze emocje i instynkt przetrwania był tak silny, że liczyło się wyłącznie własne "dobro"?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Achilles   
Czy ludzie pomagali sobie nawzajem

Można powiedzieć, że i tak, i nie. Ja będę oceniał to wszystko z punktu widzenia Borowskiej i jego wspomnień.

Każdy traktował innego obozowca jak wroga - "to niech on następny idzie do komory, niech on zostanie następnym muzułmanem, nie ja! tylko nie ja!". Można by rzec, że dzisiaj ludzie z obozów są heroizowani, może i dobrze, ale dla niektórych tylko przypadków. Chodzi mi np. o niewinne dzieci, które za nic były uśmiercane. Żydzi nawet przez Polaków uważani byli za klasę gorszą, mniej wartościową. Ponadto brakowało trochę bezinteresowności, widząc muzułmana, nawet nie próbowano go w jakiejkolwiek tajemnicy pocieszyć, dodać otuchy. Ale też zapisano w historii, że i podczas wybiórki (podczas apelu) można doszukać się aktów pomocy i ofiarowania swojego życia za inne - przykładowo jakiś człowiek kładł się na ziemię symulując padaczkę czy coś w tym stylu (oczywiście nie zawsze to była symulacja).

Lecz z drugiej strony nie ma się co dziwić, działania te są bardzo ludzkie. Każdy chciał chociaż myśleć, że przetrwa to piekło, dlatego sekundy nawet były ważne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Bryśka   

W jednej strony tak oczywiście smutna prawda jest taka ,że bez pomocy współwięźniów i własnego sprytu przeżycie w obozie było niemożliwe... na szczęście byli ludzie ,którzy pomagali przetrwać pierwsze "najgorsze" miesiące w obozie.

Z drugiej strony człowiek pod wpływem ogromu otaczającej tragedii wybywał się wszystkich uczuć.Liczyło się tylko przetrwanie na porządku dziennym były kradzieże żywności lub po prostu miski czy koca( o ile więzień ) takowy posiadał.

Co ciekawe ludzie często zabijali nie wiedząc bo ile było sytuacji kiedy to podczas snu więzień ,który spał na górze pryczy dusił depcząc sąsiada ,który znajdował się na samym dole.

Jednak prawda jest taka ,że tylko ludzie ,którzy mieli oparcie,pomoc u innych więźniów przeżywali obóz.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

nie będę, nie chcę oceniać moralności ludzi, którzy starali się przeżyć. Jedni przeżyli dlatego że byli kapo. Tymi którzy bezlitośnie nieraz pędzili wspólwięźniów do pracy, starając się pracować tak by z kolei ich nadzorcy byli z nich zadowoleni i nie znaleźli powodu do "kuli w leb".

Mam gdzieś i czytalem "pięć lat kacetu" Grzesiuka. W dowcipny i śmieszno - straszny, sposób tego jak przeżyl. Kombinowanie, wyrabianie kontaktów z innymi mającymi gdzieś dojścia. Nowi musieli "postarać" się o wejście do "naszych", a wtedy można bylo już robić wiele rzeczy.

Nasunęla mi się tutaj wypowiedź z jednej książki Sapkowskiego. Jeden z krasnoludów spytany dlaczego zajmuje się tylko swoją grupą w czasie wojny innych bezlitośnie wykorzystując stwierdzil coś w stylu [cytat z pamięci]:

"Moja pomoc jest lyżeczka slodkiej wody. W slonym morzu wszystkich potrzebujących zniknie. A nam wystarczy w zupelności..."

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Marcin92 napisał takie zdanie, którego ja - nieuk - nie rozumiem

zagrozony przez szpicli z kręgu czarno-zielonych jako tzw.czerwony kapo

Czerwone rozumiem, ale co do tego mają górnicy i ich barwy ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Czerwone rozumiem, ale co do tego mają górnicy i ich barwy ?

Jak przypuszczam chodzi o kolory "trójkątów" - czerwony - polityczny, czarny - aspołeczny, zielony - kryminalny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A "różowi" to nie byli przypadkiem tylko homoseksualiści? Tak kiedyś słyszałem, ale nie wiem czy to prawda...

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Ze wspomnień Grzesiuka i takiej książki "Anus mundi" Autora nie pomnę, wynika, że w obozie nie było szans na przeżycie samemu. Zawsze to musiała być grupka (choćby dwuosobowa ), pomagająca sobie nawzajem.

Zauważmy, że najważniejsze w obozie było jedzenie.

W zasadzie jego brak.

Aby je zdobyć, potrzebna była zdeterminowana grupka.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Ze wspomnień Grzesiuka i takiej książki "Anus mundi" Autora nie pomnę, wynika, że w obozie nie było szans na przeżycie samemu. Zawsze to musiała być grupka (choćby dwuosobowa ), pomagająca sobie nawzajem.

Zauważmy, że najważniejsze w obozie było jedzenie.

W zasadzie jego brak.

Aby je zdobyć, potrzebna była zdeterminowana grupka.

Liczyły się umiejętności i cechy charakteru jednostki. Poczytaj uważnie Grzesiuka. To, że z kimś organizował jedzenie nie znaczyło, że był z nim w jednym komandzie czyli pracy. Jego najlepszy przyjaciel został w Mauthausen, a w Gusen Grzesiuk był już sam. Kolega mógł pomóc, ale to przeżycie zależało od cech charakteru (jakolwiek by to nie brzmiało) jednostki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A, tego czarnego nie znałem. Byli jeszcze fioletowi (Jehowi) i różowi (przestępcy seksualni)

O świadkach Jehowy mówi "Najodważniejsi byli zawsze świadkowie Jehowy" Hansa Hesse. W jednym z artykułów ( "Kategorie więźniów w obozach koncentracyjnych") tam umieszczonych czytamy o tym, że świadkowie mogli podpisać dokument, w którym zrzekli by się tożsamości religijnej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Świadkowie Jehowi robili sobie prezenty z okazji urodzin,jakowyś rocznic. Robili to, aby życie w obozach było "przyjemniejsze". Jurgen Harder, Hans Hesse "Świadkowie Jehowi w kobiecym obozie koncentracyjnym Moringen. Sprzeciw kobiet wobec nazizmu"

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Cóż, robili to również katolicy, protestanci i inni - niczym się w tym zakresie Badacze nie wyróżniali.

Co prawda jedno w tym co napisał adamhistoryk jest dziwne - Badacze nie obchodzą urodzin, uznając

je za rodzaj bałwochwalstwa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.