Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

Film, który ostatnio widziałem to...

Rekomendowane odpowiedzi

Byłem wczoraj w kinie na 'Sherlocku Holmesie'. Polecam nie tylko miłośnikom Guya Ritchiego :lol: Bardzo dobra obsada - Downey Jr. jest idealnym Sherlockiem, Jude Law zaskakujący dobry jako Watson, Mark Strong wspaniały jako demoniczny lord Blackwood. Film sprawnie zrobiony, kilka smaczków które na pewno docenią miłośnicy prozy sir Arthura Conan Doyle'a, no i jeszcze otwarta droga dla kolejnych części.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Bardzo ciekawa informacja Michale!

Muszę się zatem na ten film wybrać, gdy trafi do Polskich kin. Swoją drogą nie odchodząc od stwierdzenia zawartego w tytule tematu, to ostatnimi czasy widziałem produkcję: W imię Róży :lol:

Podobnie jak książka, film jest równie świetny! Polecam.

Pozdr.

B.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Ja właśnie wróciłem z ''Avatara''... no cóż, nie powiem, efekty ładne, ale fabuła sztampowa i wytarta aż do bólu: człowiek, który się nawrócił i ratuje świat przed zniszczeniem. Wrogiem jak zwykle jest armia amerykańska i na czele znowu zły pułkownik. Nie mogłem po prostu w kinie opanować śmiechu i teraz, by jakoś się odprężyć, oglądam ''Brothers War'', gdzie-i co daje smaczku-przejawia się wątek polski. No i spojrzenie na wojnę od strony żołnierzy Wehrmachtu wiosną 1945r... mniam!

Pomińmy milczeniem grę i fabułę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Gwaldrik   

Andreas, ale w "Avatarze", tak gwoli scislosci, nie wystepuje "armia amerykanska". Owi marines, ktorych masz na mysli sa tutaj najemnikami, pracownikami korporacji wydobywajacej na planecie jakis cenny mineral/surowiec.

Zgodze sie, ze "Avatar" jest widowiskowa bajeczka, niczym wiecej, ciezko ten film nazwac wielkim. Z calym szacunkiem, ale juz "Wladca Pierscieni", rowniez zrobiony z rozmachem, mial wiecej "artystycznego zacięcia" i jakiejs psychologicznej glebi.

Edytowane przez Gwaldrik

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Dobrze, są najemnikami. Ale znowu, tak czy owak, złem jest armia.

A mi to nie pasuje, bo złem są marines.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bo złem są marines.

Nie. Jeden marine jest bardzo bee i fuj, drugi jest za to super słitaśny. O innych marines nie było mowy.

Edytowane przez mostostal

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
marines było dużo, jak wysiadali z ''samolotu''.

Najwidoczniej już zacząłem zapominać treść filmu ;D Choć pamiętam, że gł. bohater i generał są z Force Recon.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Planowałem na ten tydzień Avatara. Kilka recenzji jednak zniechęciło mnie. Ale dorwałem coś innego. Najpierw Zombieland, z genialnym Woodym Harrelsonem, w roli samotnego kowboja w klimatach USA opanowanych przez zombie (wiem, zaskoczenie), piękną Emmą Stone jako utalentowaną naciągaczką, dla której nie straszny ani duet pogromców zombie, ani pracownik stacji paliw, i uroczym Billem Murrayem w roli... Billa Murraya (zagrał ledwie kilka minut, ale to wystarczyło). Jassie Eisenberg i Abigail Breslin wypadli ciut gorzej od wspomnianej trójki, ale i tak nieźle. Historia absurdalna, jak to w filmach o zombie. Zaraza rozprzestrzenia się w tempie błyskawicznym. W krótkim czasie całe Stany Zjednoczone zostają opanowane przez zombie. Uratowało się ledwie kilka osób. Rzecz jasna ich drogi bardzo sprawnie łączą się. Co w filmie jest wyjątkowego? Właśnie Woody Harrelson, kodeks postępowania z zombie, kilka scen (prezentacja zasad, ubicie tygodnia, zabawa w Pacific Playland, odgrywanie roli pogromców duchów, pierwszy kontakt głównego bohatera z dziewczyną czy też symbol filmy: poszukiwanie batoników Twinky...), które muszą zapaść w pamięć plus Emma Stone. Czego chcieć więcej? Jak na komedię, w sam raz.

Dalej. Mając w pamięci ciągle genialną grę Max Payne spodziewałem się, że film będzie niemniej udany. Zawiodłem się, choć źle nie było. Mark Wahlberg w roli Maxa wypadł jeszcze całkiem całkiem, ale danie roli Jima Bravury Ludacrisowi... kto grał, ten wie o co chodzi. Do tego odnoszę wrażenie, że reżyser trochę za daleko poszedł w klimat... no właśnie. Noir, fantasy? Bo czysta sensacja, to to nie była. Może i dobrze, ale proporcje jak na moje oko nie te. Choć same postacie demonów/aniołów bardzo klimatyczne. Za to motyw ran na ciele Payna został skopany. W trakcie filmu tak z dwa razy zostaje dobrze obity, dostaje postrzał... ale śladów, brak. Film dobry do obejrzenia na raz, potem spokojnie można zapomnieć.

I w końcu Galerianki. Z jednej strony jest w filmie parę scen, przy których ciężko utrzymać powagę, z drugiej jak już się obejrzy całość, nagle człowieka nachodzi myśl, że jeśli to faktycznie tak jest... koszmar. Warto poświęcić trochę czasu.

A w środę przedpremierowy pokaz Parnassusa. Heath Ledger, Jude Law, Colin Farrel, Christopher Plummer, Tom Waits i Johnny Depp razem... zapowiada się genialne widowisko.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Narya   

A mnie Avatar bardzo zachwycil. Jeden z najlepszych filmow science-fiction od czasow filmowej trylogii "Dzieci Diuny". Muzyka, rezyseria i efekty specjalne sa niesamowite. Scenariusz i fabula sa oczywiscie bardzo stereotypowe i schematyczne, ale mozna je przebolec. Jak dla mnie film roku 2009, ktory zdobedzie kilka Oscarow!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Rzadko wychodzę z kina z przeświadczeniem, że film wciągnął mnie absolutnie. Po wczorajszym seansie Parnassusa Terry'ego Gilliama, nie miałem wątpliwości, że zostałem wciągnięty do świata wyobraźni w sposób nie dający się wyjaśnić. Momentami wyobraźnia ta była przepiękna, bajkowa, dawała nadzieję na coś lepszego... Po chwili stawała się cyniczna, skora do ryzyka, igrająca z losem. Na końcu robiła się przerażająca, tak jak przerażający robi się człowiek, który zatraciwszy się w marzeniach, traci kontakt z rzeczywistością, zaczyna żyć dla siebie i swoich pragnień. Niepodważalny jak dla mnie atut tego obrazu, to jego niejednoznaczność. Każdy może odnaleźć w nim coś, co jemu najbardziej będzie pasowało. W świetny sposób umożliwiają to cztery przemiany Tony'ego, z absolutnie genialnymi kreacjami Ledgera (lekko zagubiony w świcie rzeczywistym), Deppa (potrafiący poruszać się po świecie wyobraźni, mający swój cel, do którego dąży, chyba najbardziej pozytywny z całej czwórki... a ta mimika twarzy, coś genialnego), Law (jak na moje oko, najbardziej przypomina Tony'ego w wykonaniu Ledgera, z tym że on jest zagubiony w świecie marzeń) i w końcu Farrell (bezwzględny, nie liczący się z innymi i obok Ledgera najbardziej tajemniczy). Który Tony jest z bajki widza? Każdy musi rozsądzić sam. Tom Waits jako Pan Nick? Cyniczny, lubiący zabawę, elegancki do przesady... nie da się go nie lubić. Tytułowy doktor Parnassus. Stary, zagubiony w świecie człowiek, który podjął walkę z Diabłem. Czy wygrał? Znowu, każdy osądzić musi wedle własnych wartości. Z drugiej strony, widzimy tutaj zarówno rywalizację między Diabłem a Parnassusem, jak i wzajemną sympatię, może nawet i przyjaźń. Obaj sprawiają wrażenie, jakby brak drugiego spowodował wielką wyrwę w ich życiu. Uzupełniają się. Nie można zapominać o Verne Troyerze jako Percym (ktoś na kształt sumienia Parnassusa), Lily Cole jako Valentinie (urocza, mająca swoje... marzenia, ale nie podporządkowująca wszystkiego do nich) i Andrew Garfield jako Anton (dowód na to, że dla spełnienia marzeń nie trzeba wielkich wypraw, niejednokrotnie ich realizacja czeka na nas tuż pod bokiem). Efekty specjalne mogą się podobać. Wszystko bardzo plastyczne, raz urocze, raz przerażające. Nie można jednak powiedzieć, że jest to film bez wad. Choć nie wiem, czy "wady" to dobre słowo, ale teraz lepszego nie znajduję. Momentami jest trochę chaosu, niektóre sceny są chyba ciut przeciągnięte. Film na pewno łatwy nie jest. Oczywiście, można potraktować go jako bajkę, przy której nie trzeba się wysilić, ale w mojej ocenie, będzie to błąd, którymi odbierze cały smak tego dzieła. Niejedną rzecz trzeba tutaj przemyśleć. Ja na pewno jeszcze raz wybiorę się na to do kina. Choćby po to, aby dać się porwać wyobraźni i marzeniom... Panie Gilliam, z mojej strony chapeau bas!

A dla równowagi i odmóżdżenia Hitman Xaviera Gensa z Timothym Olyphantem i Olgą Kurylenko. Scenariusz momentami sprawiał wrażenie... hmm, mocno nielogicznego. Teksty? Momentami kompletnie idiotyczne. Gra aktorska? Bywało gorzej. Główny bohater raz sprawia wrażenie istnej maszynki do zabijania, innym znowu razem zachowuje się jak kompletny amator. Samego obejrzenia nie żałuję, ale wracać do tego nie mam zamiaru, choćby nie wiem co.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kumpel był wczoraj w IMAXIE i wrócił wyjątkowo wkurzony... Fabuła ponoć przebanalna, a efekty gdzieś po godzinie przestają robić wrażenie... Ale to opinia kumpla, nie moja;) Ja się nie wypowiadam;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
1234   

Potwierdzam. Cukierkowe i mdłe jak diabli. Pomijam takie bezsensy, jak brak rakiet kierowanych /wyrzucanie ładunków na świecące drzewo prosto z samolotu/, a atak Naviańskiej "konnicy" to mi przypomniał scenę z Bolesława Chrobrego Gołubiewa, jak woje Mieszka po 1000 roku śmieją się z głupich Germanów, którzy chcieli konnicą atakować umocniony punkt w lesie. Z LotR porównania tez nie ma, bitwa o Helmowy Jar czy atak entów na Isengard wciskały w fotel, a tu bitwa była dość prymitywnie zrobiona.

Znacznie bardziej podobał mi się Dystrykt 9, choćby dlatego, że postaci dobrych jest tam niewiele, a klimat filmu to brud, smród i ubóstwo, a ja wolę takie filmy. No i ten ze szramami z avatara się do Kubusia nie umywa.

Edytowane przez 1234

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Również ten sam kumpel Dystryktem także się zachwycał:) I jest to kolejny film, którego ja niestety nie widziałem... Trochę zaległości mi się porobiło:(

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   

Jedyna rzecz, jaka ciągle mnie w życiu intryguje, to to, że wszystkie katastrofy, kataklizmy, inwazje kosmitów, zombie, wojny domowe, horrory etc. zaczynają się w USA. Nowy Jork już został zniszczony kilkaset razy. A mówią, że Ameryka to raj na Ziemi...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.