Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
ciekawy

Mord pod Ciepielowem - zbrodnia wojenna Wehrmachtu w 1939r.

Rekomendowane odpowiedzi

Domen   

W tej chwili nie powiem na kogo się powoływał, bo nie mam już tej książki w domu - w każdym razie relacje zarówno polskie jak i niemieckie.

W bitwie pod Ciepielowem Niemcy stracili wg. różnych realcji niemieckich, z tego co pamiętam, od 13 do 26 poległych żołnierzy - mało prawdopodobne jest, żeby przy takich stratach niemieckich nasi stracili ponad 300 poległych.

Spośród tych, którzy zginęli - w walce poległo ok. 40 - 50 polskich żołnierzy - reszta została zamordowana.

Był to rewanż - a raczej zemsta - za walki w rejonie Krasna - Luta - Samsonów - gdzie Niemcy stracili 103 poległych i kilkanaście pojazdów, przy stratach polskich o wiele mniejszych.

2. Skąd się wziął samochód pancerny rozstrzeliwujący część jeńców ?

Nadjechał na tyły kolumny jeńców prowadzonej już pod eskortą - i zaczął ćwiczenia w strzelaniu.

Proszę wybaczyć ale to jakaś durnota. Mając powiedzmy ze setkę zwłok na polu bitwy łatwiej i wiarygodniej rozwalić resztę w pełni ubraną jako niby poległą w starciu, zamiast ich przygotowania i rozbierania jak w opisie, co jednoznacznie wskazuje na rozstrzelanie bezbronnych.

W tamtym czasie mordowanie nieumundurowanych ludzi, którzy stawiali opór zbrojny i zostali wzięci do niewoli - nie było wg. ustaleń konwencji genewskiej zbrodnią.

Pochwyconych partyzantów czy agresywnych cywilów można było rozstrzelać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

TAK ALE ONI BYLI UMUNDUROWANI INO BEZ BLUZ

[ Dodano: 2008-04-15, 14:01 ]

czyli niekompletnie umundurowani, czy Konwencja Haska wymagała pełnego umundurowania ?

[ Dodano: 2008-04-22, 07:59 ]

Sprawdziłem. Zarzycki wcale nie powołuje się na liczne relacje polskie i niemieckie tylko na trzy publikacje (dwie nowe). Poza tym ilości i przebieg inne niż w innych opracowaniach.

W sumie coraz ciekawiej.

[ Dodano: 2008-04-28, 14:33 ]

Według Zarzyckiego około godz. 13 III/15 ppzmot natknął się za Anusinem na barykadę ze ściętych drzew i doszło do ok. 3 godzinnej walki. W walce poległo ok. 40 żołnierzy polskich. Niemcy wzięli do niewoli ok. 300 żołnierzy, których podzielili na dwie równoliczne grupy. Jedną grupę poprowadzili (szosą ?) ok. 3 km do lasu na południe od Anusina i rozstrzelali nad rowem na rozkaz płk Wessela. Druga kolumna (prowadzona po tej samej osi ?) w kierunku Lipska została ostrzelana z tyłu przez samochód pancerny, rannych Niemcy dobili. W sumie miało zginąć ok. 300 żołnierzy polskich, z czego 40-50 w walce.

Ponieważ główna mogiła znajduje się w lesie pod miejscowością Dąbrowa na północ od Anusina, to z tego wynika, że tych 150 rozstrzelanych w rowie przewieziono 3 km z powrotem, przewożąc ich przez Anusin, by pochować w lesie Dąbrowa.

Niewiarygodne i nierealne. Może ktoś to wyjaśnić albo potwierdzić, że tak było ?

Co do źródeł, P. Zarzycki powołuje się na:

H. Głowacki „Działania wojenne na Lubelszczyźnie w roku 1939” Lublin 1986

A. Jankowski „Zbrodnie Wehrmachtu w Kieleckiem” Rocznik świętokrzyski t. XVIII Kielce 1991

H. Żelewski „Ostatnie strzały” WTK 1972 nr 39-40

W. Steblik „Jeszcze o boju pod Ciepielowem” 8.09.1939 r. WTK 1965 nr 13

A. Bednarczyk „Iłża przed wielką bitwą” Budujemy samochody” 1969 nr 34.

Co to jest to WTK (byle nie Soplica)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
Co to jest to WTK (byle nie Soplica)

Bo ja wiem ? Może Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne ?

Przeglądając monografię 24 pułku ułanów natrafiłem na taki kwiatek:

"D-ca 2 - go szwadronu, por. Rakowski Władysław doprowadził szwadron do m. Dobrosin, tu rozłożył szwadron wzdłuż rzeki, wysyłając do przodu patrol motocyklowy dla rozpoznania na kierunek Rawa Ruska:

- kierowca: st. ułan Franciszek Bassa;

- załoga: kpr. Franciszek Siczek (obaj z plutonu motocyklistów 24 pu), i kpr. Władysław Gano z 2 - go szwadronu, który był trębaczem tegoż szwadronu. Rozpoznanie to już do nas nie wróciło w tym samym składzie - wrócił do nas jedynie kierowca z przestrzeloną nogą. W/g jego zeznania gdzieś mniej więcej w połowie drogi do Rawy Ruskiej obaj kaprale podczas rozpoznawania mostu zostali zabici przez ubezpieczenie niemieckie, które już tam dotarło przed naszym rozpoznaniem, i obsadziło most. Szczęściem dla niego, on siedział na motocyklu z silnikiem na ruchu, i kiedy zobaczył Niemców wychodzących spod mostu, zawrócił na szosie, i na pełnym gazie dojechał do nas, otrzymując postrzał w nogę.

Incydent zabicia kaprali widział także jeden z wieśniaków, który w tym czasie był w polu koło rzeki. W/g niego Niemcy zaskoczyli kaprali pod mostem, pojmali ich do niewoli bez stawiania im oporu, rozbroili i zamordowali, strzelając do nich z ich własnych (polskich) karabinów. Gdy kierowca zdołał uciec, Niemcy odjechali motocyklem, który był ukryty w rowie. Wieśniak ów wsiadł na swojego konia, i pojechał do Dobrosina, gdzie nam złożył relację. Zeznania kierowcy pokryły sie z opowiadaniem wieśniaka. Momentu zastrzelenia kierowca nie mógł widzieć, bo stało się to pod mostem, jednak domyślił się, że tak było, gdyż usłyszał dwa strzały spod mostu mniej więcej dwielub trzy minuty po tym, jak kaprale zeszli pod most."

Jest to relacja wspomnień plut. Leona Porczyńskiego, żołnierza 24 pu. Z pozoru niespójna, zaczyna sie układac w logiczną całość - dokonano bezkarnego mordu sądząc, iż nikt go nie widzi. Nowinką było zabicie jeńców z ich własnej broni - czyżby kara za walkę z Niemcami ? Co sądzinie o tym całkowicie nieznanym incydencie ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Jest to właściwy kurs, Jednakże jest to wydarzenie absolutnie niezależne od "Ciepielowa" i w żaden sposób nie jest w stanie uczynić dowody w tej sprawie bardziej wiarygodnymi.

Widzę tu jakąś obawę, iż bez "Ciepielowa" Wehrmacht może być mniej zbrodniczy. Nawet gdyby "Ciepielów" byłby zmyśleniem komunistycznej propagandy, to jak sam pokazujesz, coś jeszcze zostanie.

Jest to właściwy kurs, gdyż lepiej wyciągać takie fakty i stworzyć listę niepodważalnych zbrodni, zamiast kruszyć kopie o te pełne wątpliwości (choć niewątpliwie bardziej medialne).

Poza tym ja nie chyba rozumiem pewnych spraw. Gdyby jakiś autor, nawet autorytet, napisał na początku książki, iż Napoleon był wysoki i pochodził z Alzacji, to większość z Was czytałaby dalsze tezy autora z uśmiechem i powątpiewaniem (a już na pewno podchodziłaby do nich z ostrożnością).

A czym się różni od niej książka o zbrodniach Wehrmachtu, zaczynająca !!! się od absolutnie fikcyjnej zbrodni na żołnierzach 12 pp pod Rybnikiem ?

Czy nie oznacza to, że wszystkie pozostałe wymienione w niej należy dokładnie sprawdzić, (co ja właśnie próbuję na tym forum zrobić z "Ciepielowem") ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
Czy nie oznacza to, że wszystkie pozostałe wymienione w niej należy dokładnie sprawdzić, (co ja właśnie próbuję na tym forum zrobić z "Ciepielowem") ?

Tak - i dlatego w tym wypadku nie wyciągam "daleko idących wniosków".

Widzę tu jakąś obawę, iż bez "Ciepielowa" Wehrmacht może być mniej zbrodniczy. Nawet gdyby "Ciepielów" byłby zmyśleniem komunistycznej propagandy, to jak sam pokazujesz, coś jeszcze zostanie.

Tak - bo jest tego naprawdę mało. O ile zbrodnie na ludności cywilnej są znane, w jakiś sposób (mniejszy lub większy) udokumentowane, to temat zbrodni na jeńcach wojennych traktowany jest niejako "po macoszemu". A szkoda - bo chciałbym tez poczytac o relacjach drugiej strony (tj. odnajdywanych gdzies po rowach, polach, czy lasach zabitych jeńcach niemieckich). Pamiętajmy też, iż żołnierze niemieccy byl istraszeni przez swych dowódców, że Polacy nie biorą jeńców ...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

O ewentualnych zamordowanych żołnierzy Wehrmachtu Niemcy sami zadbali i zadbają, bo to solidne państwo, któremu robi różnicę, czy w grobie leży 200 czy 600 żołnierzy.

Ja wolę się zająć kwestią polskich świadków zbrodni, cywilów i wojskowych.

Pozwolę sobie na odrobinę dedukcji, by wyjaśnić powody mych wątpliwości.

W istnienie świadków cywilnych wśród okolicznej ludności w ogóle nie wierzę. Na wojnie cywile albo uciekli, albo siedzą w piwnicy i nic nie widzą.

Inna możliwość, czyli jacyś cywile – uciekinierzy, będący akurat na miejscu, też nie mieli prawa przeżyć. Jeśli ktoś zdecydował się na coś takiego, to zadbał by nie było żywych świadków i wśród cywili.

Świadkowie spośród żołnierzy. Teoretycznie powinni istnieć, bo niemożliwym jest dokonanie zbrodni na taka skalę w warunkach „polowych”, by ktoś nie przeżył. Ale:

„Wyjaśnienie tej zbrodni nadeszło z najmniej oczekiwanej strony. W sierpniu 1950 r. Polska Misja Wojskowa d/s Badania Zbrodni Wojennych z siedzibą w Berlinie, otrzymała za pośrednictwem istniejącego jeszcze w owym czasie Konsulatu Polskiego w Monachium, anonimową przesyłkę, zawierającą 5 fotografii oraz dwustronicowy maszynopis w języku niemieckim, bez daty i podpisu.”

Jeżeli pierwszy sygnał o zbrodni pojawił się dopiero w 1950 r., to oznacza to, że nie było żadnych świadków również wśród żołnierzy, bo wtedy wiadomo byłoby o niej, jeżeli nie od razu, to na pewno minimum w 1946 r..

(Oczywiście po opublikowaniu informacji w gazetach świadkowie, drogą indukcji, się znajdą, bo taka jest natura ludzka, ale to już inna historia.)

Wniosek: Jedynym dokumentem na temat „Ciepielowa” są papiery monachijskie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
Pozwolę sobie na odrobinę dedukcji, by wyjaśnić powody mych wątpliwości.

W istnienie świadków cywilnych wśród okolicznej ludności w ogóle nie wierzę. Na wojnie cywile albo uciekli, albo siedzą w piwnicy i nic nie widzą.

Wiesz - mnie tez zastanowił chłop, pracujący sobie spokojnie w polu, a tu wokół toczą sie działania wojenne ... Spytałem się znajomego rolnika na targu, co można robić w połowie września w polu ? Otrzymałem odpowiedź, iż można np. kopać ziemniaki :roll:

Czy jednak chęć wykopania owych płodów może być silniejsza od troski o własne życie, i życie swych bliskich ? Żeby potwierdzic owe zeznaia, trzeba by latami siedzieć, i grzebać w archiwach ...

Wniosek: Jedynym dokumentem na temat „Ciepielowa” są papiery monachijskie.

I nic nigdzie nie ma ? Może w Bad Arolsen ? Uratowane resztki z Poczdamu ? A może coś jest u Vormmana, lub von Plata ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Wracając do „Zbrodni Wehrmachtu” Datnera, to jest dziwnym, iż historyk, autorytet tej klasy, rozpoczął swą książkę od zmyślenia, a potem popełniał takie błędy co do niemieckich jednostek (co pokazuje Leuthen wcześniej). Bo w innej książce o zbrodniach na ludności cywilnej wymienia starannie OdB Wehrmachtu aż do szefów sztabu dywizji włącznie.

Stąd me podejrzenie że ta pierwsza lista, tycząca Polski, nie jest jego autorstwa tylko została wprowadzona przez jakiegoś redaktora. Bo według mnie ta książka może w założeniach miała być opracowaniem naukowym, lecz ingerencją kogoś z MON-u, stała się paranaukowym poradnikiem politruka III wojny światowej. Miała budzić właściwe emocje u żołnierzy i jak widać nadal budzi.

Dlatego powoływać się na nią to tak jak powoływać się na sowieckie materiały z tego okresu tyczące Katynia, będące tej samej proweniencji.

[ Dodano: 2008-05-07, 18:07 ]

Właśnie rozpocząłem lekturę „Faszyzm i okupacje 1938 – 1945” t. I (ponad 750 str.) Poznań 1983 prof. Czesława Madajczyka.

Już po wstępnym przeglądnięciu tekstu widzę, że jest to pozycja odbiegająca od kanonu. Ciekawe co takiego się zdarzyło między rokiem 1961 a 1983 i dlaczego nikt na nią się nie powołuje ?

[ Dodano: 2008-05-12, 05:53 ]

Datner w “Zbrodniach Wehrmachtu ...” w sprawie Wadzimia powołuje się na „The German New Order in Poland” Published for the Polish Ministry of Information London 1941 s. 115.

Czyli to są propagandowe materiały polskiego rządu z czasów II wojny. I on się na to powołuje 15 lat po wojnie, kiedy można było to ze sto razy sprawdzić !!!! Na to źródło powołuje się również w przypadku zbrodni 6 września w pobliżu Longinówki (Moryca).

W przypadku innych powołuje się na opracowanie: Zbrodnie Wehrmachtu w 1939 r. t VI 178/z Inw. nr 173 AGK i Akta śledztwa przeciw Rundstedtowi (i innym)

W przypadku Ciepielowa powołuje się na skrót AGK ( Archiwum Głównej Komisji BZHwP) bez sygnatury i artykuł Gumkowskiego. Jest to chyba jedyny przypadek by przy skrócie AGK nie było sygnatury !!

[ Dodano: 2008-05-13, 17:18 ]

Znalazłem na historykach.org wyjaśnienie skrótu WTK. to Wrocławski Tygodnik K.

[ Dodano: 2008-05-13, 19:27 ]

No to uporządkowałem dotychczasową bibliografię:

1. J. Przemsza Zieliński "Księga Wrześniowej Chwały Pułków Śląskich" t II str. 217 - 220

który powołuje się na źródła wtórne:

2. J. Pelc-Piastowski "Wrześniowy szlak 74 pułku" Panorama Katowice nr 15 z 12.04.1987 str. 12-14.

3. S. Datner "Zbrodnie Wehrmachtu na jeńcach wojennych w II wojnie światowej" Warszawa 1961 str. 50 -51, który powołuje się na:

4. J. Gumkowski "Hitlerowska "rycerskość" wobec jeńców" Za Wolność i Lud 1956 nr 3/56

5., 6. relacje Jana Skoczylasa z Dąbrowy i Władysława Sajnóga (co do ilości poległych -400)

7. W. Steblik "Armia Kraków 1939" str. 335, który powołuje się na:

8. "29. Division..." Bad Nauheim 1960 (nie potwierdza)

9. F Bardzik "Polegli w latach okupacji" Służba Zdrowia nr 47 z 24.11.1963

10. Ludwik Głowacki "Działania bojowe na Lubelszczyźnie w 1939r.", str. 43 - 46 ("Bój pod Ciepielowem"); powołuje się na publikacje:

11. "PSZ" cz.2 str. 660,

12. A. Jankowski "Sokoły z Kassel" WTK 1970, nr 41,

13. "Bój pod Ciepielowem" - "Stolica" 1964 nr 40 (z 10. X).

14. P. Zarzycki - "Południowe Zgrupowanie Armii Prusy" powołuje się na: [10]

15. A. Jankowski „Zbrodnie Wehrmachtu w Kieleckiem” Rocznik świętokrzyski t. XVIII Kielce 1991

16. H. Żelewski „Ostatnie strzały” WTK 1972 nr 39-40

17. W. Steblik „Jeszcze o boju pod Ciepielowem” 8.09.1939 r. WTK 1965 nr 13

18. A. Bednarczyk „Iłża przed wielką bitwą” Budujemy samochody” 1969 nr 34.

19. Kryska Karski „MHWP” str.12, 13.

20. H. Kulesza „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce - Wrzesień 1939” powołuje się na:

21. „Materiały z konferencji naukowej poświęconej zbrodniom WH popełnionym na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej 1939-1949” Warszawa 1967

22. Jochen Böhler "Auftakt zum Vernichtungskrieg. Die Wehrmacht in Polen 1939)

[ Dodano: 2008-05-14, 21:14 ]

Znalazłewm przy zdjęciu w tekście prof. Kuleszy sygnaturę

23. " Archiwum IPN sygn. 3505 fot. niem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Domen   
Ponieważ główna mogiła znajduje się w lesie pod miejscowością Dąbrowa na północ od Anusina, to z tego wynika, że tych 150 rozstrzelanych w rowie przewieziono 3 km z powrotem, przewożąc ich przez Anusin, by pochować w lesie Dąbrowa.

Niewiarygodne i nierealne. Może ktoś to wyjaśnić albo potwierdzić, że tak było?

Dlaczego nierealne i niewiarygodne?

Masz informacje na temat tego, kiedy pochowano tam tych żołnierzy? Czy ich ciał po wojnie nie ekshumowano i nie przeniesiono tam z innego miejsca? Kto ich pochował?

Powiem ci tyle - na pewno nie zrobili tego Niemcy.

Druga kolumna (prowadzona po tej samej osi ?) w kierunku Lipska została ostrzelana z tyłu przez samochód pancerny, rannych Niemcy dobili.

Na jakiej podstawie wnioskujesz, że po tej samej osi? Lipsk jest w jakim kierunku od Anusina?

Btw - Zarzycki cytował relacje świadków, jeńców którzy przeżyli - tam masz jeszcze dodatkowe informacje odnośnie miejsca i szczegółów zbrodni.

O ewentualnych zamordowanych żołnierzy Wehrmachtu Niemcy sami zadbali i zadbają, bo to solidne państwo, któremu robi różnicę, czy w grobie leży 200 czy 600 żołnierzy.

A jakieś dowody i przykłady na potwierdzenie tej wielce kontrowersyjnej i dziwacznej tezy?

Od kiedy to znana jest dokładna liczba zamordowanych w II WW żołnierzy niemieckich?

Tomasz N napisałeś:

Jeżeli pierwszy sygnał o zbrodni pojawił się dopiero w 1950 r., to oznacza to, że nie było żadnych świadków również wśród żołnierzy, bo wtedy wiadomo byłoby o niej, jeżeli nie od razu, to na pewno minimum w 1946 r..

Relacje świadków są cytowane w książce Zarzyckiego - jeżeli ją zdobyłeś przed napisaniem tego posta i masz aktualnie pod ręką, powineneś wiedzieć - jeżeli nie wiesz, to poszukaj i możesz tutaj zacytować także te relacje.

A potem zarzuć im z czystym sumieniem, że wszyscy bezczelnie łgali i cała sprawa jest zmyślona.

Ciekawe czy któryś z nich jeszcze żyje.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Dotarłem, przeczytaj mój post z samej góry, jak też i ostatni. Jeżeli przeoczyłem jakieś relacje, nie widzę przeszkód żebyś mnie poprawił. Lista źródeł jest do uzupełniania.

Co do trasy, to wynika to z mapy i jest tam tylko jedna droga.

[ Dodano: 2008-05-17, 21:18 ]

No to na prośbę Domena próba uporządkowania danych

Ilość poległych:

Dokumenty „norymberskie” - 300 rozstrzelanych leżących w rowie

Zarzycki - 300 - (40 -50 w walce, 150 rozstrzelanych przy drodze+ ok. 100 w lesie)

Niemcy - 250 - w walce

Jankowski (wg Zarzyckiego) - rozstrzelanych 300 żołnierzy

Przemsza Zieliński - 430 – 500 - (250 rozstrzelanych przy drodze + 180 – 250 w walce i zastrzelonych w lesie)

Sajnóg i Skoczylas ( u Datnera) – 400

Steblik ok 300 rozstrzelanych

Petrus (F. Odkrywcy) - 374 + mniejsze mogiły

Ekshumacja:

Według Gumkowskiego w 1956 r. nie było

Datner w 1960 r. nie wspomina.

Według Petrus (F. Odkrywca) w roku 1947 ekshumowano (374) na cmentarz w Solcu

Według akciej (F. Odkrywca) ekshumowano(niewiadomo kiedy i nieudolnie) na cmentarz w Ciepielowie

Nowe źródła

24.Rossino AB. “Hitler strikes Poland. Blitzkrieg, ideology and atrocity”. Lawrence: University Press of Kansas, 2003. (Odkrywca)

25.Helena Kowalska-Kutera Jerzy Pelc-Piastowski "Piechurzy Apokalipsy" Oficyna Wydawnicza Radostowa ze Starachowic w 1998r.

Uwaga: Według Przemszy Zielinskiego F. Bardzik „Polegli w latach okupacji” był lekarzem I/74 i który ocalał z tej masakry

[ Dodano: 2008-05-19, 12:30 ]

Znalazłem coś ciekawego:

Nasz Dziennik

Sobota-Niedziela, 5-6 sierpnia 2006, Nr 182 (2592)

Dział: Polska

Polska oddała dokumenty na temat Powstania Warszawskiego i akta Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy w wieczyste użytkowanie niemieckim archiwom

Archiwa jak towar eksportowy

Ujawniona niedawno afera w IPN związana z wysyłaniem do Ludwigsburga oryginalnych dowodów niemieckich zbrodni w Polsce to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Okazuje się, że z archiwum byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu przekazano do Niemiec... wystawę "Powstanie Warszawskie '44" z autentycznymi zdjęciami oraz akta Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy. Ten "eksport akt" przeprowadzony został wbrew ustawie o narodowym zasobie archiwalnym. Szefem Komisji był wówczas dr Ryszard Walczak, obecnie wicedyrektor Biura Postępowania Sądowego Prokuratury Krajowej.

Sprawa, którą opisujemy, wyszła na jaw w 1998 r. dzięki pracom komisji powołanej przez nowego szefa byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu prof. Witolda Kuleszę, który zastąpił na tym stanowisku poprzedniego dyrektora Komisji, dr. Ryszarda Walczaka. Decyzja prof. Kuleszy o powołaniu komisji ds. wizytacji Archiwum GKBZpNP spowodowana była wysuwanymi dość powszechnie podejrzeniami, że w zasobach archiwalnych Głównej Komisji istnieją braki. Komisja nie podzieliła się jednak wiedzą na ten temat z opinią publiczną.

Co odkryli wizytatorzy? Jak wynika ze sprawozdania przedstawionego w kwietniu 1998 r., kierownictwo GKBZpNP, wbrew ustawie o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, przekazało do Niemiec materiały na temat Powstania Warszawskiego. Rzecz miała miejsce w 1997 roku. Jak do tego doszło?

Z okazji 50. rocznicy Powstania Warszawskiego ówczesna GKBZpNP przygotowała wystawę, na której zaprezentowano oryginalne materiały archiwalne z czasów powstańczego zrywu, przede wszystkim zdjęcia pochodzące z archiwów polskich i niemieckich. Po rocznej prezentacji w kraju w 1995 r. ekspozycja trafiła do Niemiec, a że cieszyła się ogromnym zainteresowaniem, przedłużono ją do 1996 roku. Niestety, po tym okresie archiwalne zdjęcia nie wróciły do Polski, lecz... zostały przekazane w wieczyste użytkowanie Archiwum Federalnemu RFN (!). Kto podjął tę decyzję? Funkcję szefa Komisji pełnił wówczas dr Ryszard Walczak, były pracownik kadrowy Akademii Nauk Społecznych KC PZPR (obecnie wicedyrektor Biura Postępowania Sądowego Prokuratury Krajowej w Ministerstwie Sprawiedliwości), a naczelnika Archiwum Komisji - historyk, dr Stanisław Biernacki, były sekretarz egzekutywy POP PZPR ds. ideologicznych w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Nie był to jedyny przypadek "eksportu akt" w wykonaniu kierownictwa Komisji.

W podobny sposób, przy braku podstawy prawnej, przekazano do Archiwum Federalnego RFN akta Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (tzw. akta RSHA). W czerwcu 1997 r. cała Polska mogła oglądać uroczystość przekazania tych dokumentów stronie niemieckiej. Ceremonia odbyła się w świetle jupiterów, w obecności szefostwa Komisji i dyrekcji Archiwów Państwowych. Według naszych informacji, z inicjatywą przekazania wystąpił szef Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, dr Ryszard Walczak, za zgodą doc. dr hab. Darii Nałęcz, naczelnej dyrektor Archiwów Państwowych (żony byłego wicemarszałka Sejmu z Unii Pracy). Akta te, powstałe na terenie Niemiec, zabezpieczyła po wojnie i dostarczyła do kraju (do Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego) Polska Misja Wojskowa w Berlinie. Część z nich MBP przekazało władzom NRD, reszta trafiła w latach 80. do archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (GKBZpNP). Już w 1994 r. 11 teczek akt Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy przekazano do Niemiec, w 1997 r. - całą resztę. Pod porozumieniem ze stroną niemiecką widnieją podpisy Walczaka i Biernackiego.

Dziś akta te spoczywają w archiwum w Koblencji. W zamian strona Polska otrzymała materiały rządu Generalnej Guberni - jak twierdzą historycy, bez większej wartości. Co więcej - GKBZpNP nie otrzymała od strony niemieckiej obiecanych mikrofilmów, na których miała się znaleźć całość przekazanych akt RSHA.

- Tak swobodne dysponowanie archiwami jest sprzeczne z polskim prawem - twierdzi nasz informator, pracownik archiwum IPN - mianowicie łamie art. 14 ust. 3 ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach (DzU 1983 nr 38, poz. 173).

Wspomniana Komisja ds. archiwów ustaliła, że według stanu z kwietnia 1998 r. w Archiwum Głównej Komisji brakowało 3316 jednostek archiwalnych i jednocześnie... istniała nadwyżka 5688 jednostek archiwalnych. Ten zaskakujący wynik spowodowany był tym, że w zasobach panował ogólny bałagan, mieszano akta przy wysyłce do Niemiec, kopiom zaś nadawano nowe sygnatury. Chociaż ustalenia komisji powinny zaalarmować kierownictwo i zmobilizować je do wyjaśnienia sprawy, nic takiego nie nastąpiło. W 1999 r. o ubytkach w aktach została powiadomiona minister sprawiedliwości Hanna Suchocka. W odpowiedzi zasugerowała, aby sprawę skierować do prokuratury. Nic takiego nie nastąpiło. Powołanie IPN również nie stało się przełomem - pierwszy prezes IPN prof. Leon Kieres wykazał całkowitą bierność. Jak dotąd żadne gremium IPN nie podjęło się doprowadzenia sprawy do końca, tj. zbadania podstaw prawnych wydania za granicę wystawy o Powstaniu Warszawskim oraz akt Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy.

Z pytaniami o okoliczności i powody przekazania tak istotnych materiałów dokumentujących niemieckie zbrodnie zwróciliśmy się do byłego szefa komisji Ryszarda Walczaka. Na odpowiedź czekamy.

Małgorzata Goss

www.naszdziennik.pl

Czyżby ta cała moja akcja poszukiwania oryginalnych dowodów była psu na budę ?

Co o tym sądzicie ?

[ Dodano: 2008-05-19, 12:36 ]

No i jeszcze to:

IPN podejmie próbę odzyskania z niemieckich archiwów akt spraw dotyczących zbrodni popełnionych w Polsce przez III Rzeszę

Sprawa utraty przesłanych do Ludwigsburga akt śledztw dotyczących zbrodni niemieckich popełnionych w okupowanej Polsce jest już w prokuraturze. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożył prezes Instytutu Pamięci Narodowej prof. Janusz Kurtyka. W gronie osób odpowiedzialnych za nieprawidłowości wskazani zostali kolejni szefowie byłej Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu i jej poprzedniczki - Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, w tym prof. Witold Kulesza, obecny szef pionu śledczego IPN.

Bezprecedensowa sprawa utraty z archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu akt dotyczących zbrodni niemieckich w Polsce znalazła swój finał w prokuraturze. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłych szefów Głównej Komisji złożył prezes IPN prof. Janusz Kurtyka. Zobowiązała go do tego uchwała Kolegium Instytutu, które uznało, że wyczerpały się możliwości wyjaśnienia tej kwestii na drodze postępowania wewnętrznego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła już postępowanie przygotowawcze ad rem. Chodzi o sprawę przekazywania przez Główną Komisję do archiwum w Ludwigsburgu oryginalnych materiałów z prowadzonych w Polsce śledztw dotyczących zbrodni niemieckich, popełnionych w naszym kraju.

Jest sprawa, nie ma akt

W toku wewnętrznego postępowania ustalono, że akta wysyłano za granicę bez jakiejkolwiek podstawy prawnej i bez zastosowania specjalnej procedury przewidzianej w kodeksie postępowania karnego. Przekazywano Niemcom oryginały dokumentów, nie pozostawiając na miejscu uwierzytelnionych kopii. Na skutek tego dzisiaj pion śledczy IPN nie jest w stanie z braku dowodów zakończyć ok. 10 tys. wszczętych śledztw. Gdy w 2005 r. Instytut miał udzielić odpowiedzi na interpelację w sprawie zbrodni w Palmirach i w Lesie Kabackim, mógł podać tylko tyle, że akta aż siedem razy przekazywano do Ludwigsburga.

Proceder wysyłki narodowych archiwów trwał od wczesnych lat 60. aż do końca lat 90., a zachodzi podejrzenie, że jeszcze w 2001 r., już po powstaniu IPN, przesłano do Ludwigsburga kolejną partię dokumentów. Wiadomo, że były przygotowywane do wysyłki, znane są sygnatury i nie można ich odnaleźć.

Jest to o tyle zaskakujące, że w 2001 r. wiadomo już było, iż archiwum w Ludwigsburgu lada chwila zakończy działalność i stanie się ekspozyturą Archiwum Federalnego RFN. O ile dotychczas jej zadaniem było gromadzenie akt i przekazywanie ich do niemieckich prokuratur celem wytoczenia procesów niemieckim zbrodniarzom, to obecnie stanie się tylko placówką archiwalną. Co ciekawe - wiadomość o tym - zamiast zatrzymać wyciek akt - jeszcze go przyspieszyła. Być może chcąc ratować zanikającą instytucję, ostatni szef Głównej Komisji, prof. Witold Kulesza, nakazał - za pośrednictwem Antoniego Galińskiego, swego zastępcy, przyspieszyć wysyłkę dokumentów do centrali w Ludwigsburgu. Prokurator IPN, który otrzymał to polecenie, odmówił, wskazując, że wysyłka akt bez zachowania procedury kodeksowej to przestępstwo. W ostatnim dniu urzędowania na tym stanowisku prof. Kulesza nakazał prokuratorom wysyłkę wybranych dokumentów; łącznie 256 tomów, w tym akta egzekucji ulicznych z lat 1943-1944 na terenie getta, akta zbrodni w Pruszkowie, w Palmirach, na Ochocie, w Piasecznie, akta dotyczące zabójstw Polaków za pomoc Żydom.

- Do dzisiaj tych akt szukamy - twierdzi pracownik IPN. Według naszych informacji, prof. Kulesza "zdążył" wysłać do Niemiec także kopie akt sprawy Jedwabnego. Nasuwa się jednak pytanie: po co? Przecież Niemcy nie pozwolili nawet na przesłuchanie w tej sprawie 90-letniego obywatela Niemiec, który miał wiedzę na ten temat. Czy można było się więc spodziewać, że będą poszukiwać sprawców?

Niemcy bez pośpiechu

Zresztą i wcześniej archiwum w Ludwigsburgu nieszczególnie wywiązywało się ze swoich zadań. Tylko niewielki procent spraw przekazanych z Polski znalazło swój finał w postaci aktu oskarżenia sporządzonego przez niemiecką prokuraturę i postawienia sprawcy przed sądem. Przykład? W 2002 r. prof. Kulesza zabiegał w Ludwigsburgu u Kurta Schramma o informacje, co stało się ze sprawą zbrodni w powiecie piotrkowskim we wrześniu 1939 r., bo akta przekazane zostały do Ludwigsburga w... 1983 r. (41 protokołów przesłuchań świadków, 31 odpisów aktów zgonu, mapy i inne dokumenty). Sprawa opisana została w piśmie IPN do senator Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, w odpowiedzi na jej oświadczenie w sprawie wysyłki akt. Nie udało nam się uzyskać komentarza prof. Kuleszy, który przebywa na urlopie, wiadomo jednak, że w publicznych wypowiedziach broni procederu wysyłki akt, twierdząc, że umożliwiało to ściganie sprawców.

- W zasadzie RFN zakończyła karanie zbrodniarzy hitlerowskich w 1971 r., wprowadzając nowy kodeks karny. Większość zbrodni objęło przedawnienie ścigania, tylko nieliczne, kwalifikowane formy zabójstw mogły być ścigane do 1979 roku. Liczba skazanych była znikoma w porównaniu ze skalą zbrodni. W tej sytuacji kontynuowanie przez Główną Komisję przekazywania dokumentów po 1971 r. było co najmniej pozbawione sensu. A jeśli nie pozostawiano w Polsce nawet kopii dokumentów - co mogłoby uchodzić za głupotę - to staje się to zbrodnią na pamięci narodowej - uważa nasz rozmówca z IPN.

Archiwa do kontroli

W wyniki wewnętrznego postępowania w IPN ustalono, że kolejni szefowie Głównej Komisji - prof. Ryszard Walczak, prof. Witold Kulesza, zdawali sobie sprawę z braków w aktach i nie reagowali. Nie mógł także o niczym nie wiedzieć prof. Leon Kieres, były prezes IPN. Sprawa od co najmniej siedmiu lat była znana i kwalifikowała się do prokuratury. Dzisiaj niektóre czyny mogą być objęte przedawnieniem.

Nowe kierownictwo IPN, oprócz skierowania zawiadomienia o przestępstwie, przymierza się do zrobienia generalnych porządków w archiwach. Sprawa została uzgodniona między Główną Komisją Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu a Biurem Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN. Zostanie sporządzony bilans spuścizny po dawnych komisjach terenowych i centrali, tzw. skontrum, czyli porównanie tego, co jest na półkach, z ewidencją. W pracach będą uczestniczyć oprócz archiwistów także prokuratorzy, bo materiały mają charakter śledczy.

- Do końca roku powinniśmy zdążyć - zapewnia prokurator Antoni Kura, naczelnik wydziału nadzoru nad śledztwami w pionie śledczym IPN.

Gdy już będzie wiadomo, czego brakuje, IPN musi rozpocząć starania o zawarcie polsko-niemieckiego porozumienia międzyrządowego w sprawie zwrotu przez stronę niemiecką akt. Obecnie, gdy prokurator prowadzący śledztwo natrafia na braki w aktach, musi w danej sprawie zwracać się indywidualnie do Ludwigsburga. A i tak nie wiadomo, czy otrzyma dokumenty. Jak dotąd, nie było takiego precedensu.

Małgorzata Goss

Śledztwo nie może utonąć w papierach

Dowiadujemy się, że bezcenne, oryginalne dokumenty na temat zbrodni niemieckich popełnionych w Polsce przez ponad 40 lat płynęły sobie za granicę, i to za sprawą tych, którzy ich mieli strzec. Słysząc o tym, człowiek przeciera oczy ze zdumienia. Nie dość, że zostaliśmy ograbieni w sensie materialnym, to ciągle jesteśmy okradani z pamięci, z historycznego dziedzictwa.

Stoimy w obliczu nasilających się roszczeń niemieckich i żydowskich. Tylko patrzeć, jak za chwilę zrobią z nas kata. Co przedstawimy w trybunałach, gdy dowodów niemieckich zbrodni na polskich obywatelach - Polakach i Żydach - sami się pozbyliśmy.

To śledztwo nie może utonąć w papierach, ciągnąć się latami. Powinno otrzymać wszelkie siły i środki, by potoczyło się wartko. Będzie ono szczególnym sprawdzianem dla rządzącej koalicji, zwłaszcza że w sprawę uwikłani są wysocy urzędnicy, nadal piastujący funkcje w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Małgorzata Goss

"Nasz Dziennik" 2006-08-07

[ Dodano: 2008-06-13, 19:59 ]

Ciekawy. Zidentyfikowałem już wszystkie pięć zdjęć. Te dwa zamieszczone na tym forum przez Ciebie są dodatkowe. Czy jesteś w stanie podać pochodzenie tego pierwszego, z albumu ?

[ Dodano: 2008-06-20, 19:07 ]

Natrafiłem na obszerne fragmenty zeznania Jana Zuby z 1969 r. Ciekawy i mocny tekst. Ma ktoś może całość ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

Przeglądając fora internetowe znowu natrafiłem na ten nieszczęsny Ciepielów, ale tym razem chodzi o lotnika:

"7 września st. szer. Marian Futro ze 121 eskadry myśliwskiej został zestrzelony w rejonie Puław przez Bf 109 i przymusowo lądował na swojej P.11c w rejonie Ciepielowa. Następnego dnia, w drodze powrotnej na polowe lotnisko swojej jednostki, został zastrzelony przez niemiecki patrol zmotoryzowany. Brak szczegółowych informacji na temat tego zdarzenia, przypuszczać jednak należy, że Futro nie walczył z bronią w ręku. Być może poddał się i wzięty do niewoli został zamordowany."

Ze str. : http://www.polishairforce.pl/zbrodnie.html

Szukałem pod datą 7 września u Emmerlinga, i ni chu - chu nic nie mogłem znaleźć w Jagdflieger. Jest wzmianka, iż tego dnia zostało zestrzelonych 5 szt. P.24 (jeden okolice Gródka, 4 okolice Dęblina).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Jeżeli dobrze rozumiem to zastrzelili, choć nie zestrzelili ?

Chyba, że to jest uwaga do rzetelności Emmerlinga.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
Jeżeli dobrze rozumiem to zastrzelili, choć nie zestrzelili ?

Niestety - To nie jest takie proste, jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać ...

"Następnego dnia w drodze powrotnej na lotnisko polowe swojej jednostki został zastrzelony przez niemiecki patrol zmotoryzowany"

I znowu - czyżby to byli osławieni strzelcy zmot. z III baonu 15pp (29.DZmot) ?

Wracając do faktu zestrzelenia - rzecz jasna - dla Emmerlinga Ciepielów i Dęblin to jeden rejon. Pomijając juz fakt, iż nasze poczciwe "jedenstki" były niejako "nobilitowane" przez niemieckich pilotów (którzy powszechnie sądzili, iz walczą z P.24), to w tym rejonie operował:

I./JG 21 - nad Dęblinem (lub w jego okolicach) 7 września zgłoszono 4 zestrzelenia:

- 1.Staffel Lt. Hartwig-B. Domeir, godz. 12.14 - 14.34;

- 1.Staffel Fw. Fritz Giehl, godz. 12.14 - 14.34;

Dwóch nieznanych (?) z imienia i nazwiska pilotów z 1.Staffel (po jednym naszym myśliwcu, także w godzinach 12.14 - 14.34, w rejonie Dęblina).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Czyli uznajemy, że zestrzelony i zastrzelony.

No cóż zauważyłem, że „cyfra” mi walnęła. Stąd, by to uczcić, postanowiłem się podzielić cząstkowymi wynikami mej pracy.

JAK POWSTAJE HISTORIA

Jan Zub - zeznanie

„Jakiś czas po rozpoczęciu się strzelaniny przyjechał (...) pod mój dom jakiś oficer niemiecki z monoklem w oku. Kazał mi wsiąść do samochodu i zawiózł mnie na skraj lasu, tam zatrzymał się na wzniesieniu i kazał mi krzyczeć w las, żeby nasi żołnierze poddawali się i wychodzili z lasu.

Wykonałem polecenie i po moich nawoływaniach wyszło z lasu około 80 polskich żołnierzy z rękami podniesionymi do góry i bez broni. Używając mnie jako tłumacza niemiecki oficer kazał tym żołnierzom ustawić się na drodze. Było to koło Dąbrowskiej Poręby, przy narożniku lasu. Niemieccy żołnierze popędzali tych jeńców do szosy prowadzącej na Lipsko. W lesie nadal rozlegały się strzały.”

A. Jankowski w: „Sokoły z Kassel” (powołuje się na Jana Zuba)

„Ppłk Wessel szaleje, jest godzina 16.00 stracił drogocenne trzy godziny. (...) Wessel jedzie samochodem przez Anusin do południowo - zachodniego cypla lasu. Tam najprawdopodobniej znajduje się największa grupa polskich żołnierzy. Wessel każe tłumaczowi krzyczeć w stronę lasu – wzywać polskich żołnierzy do poddania się. Na wezwanie wyszło około 150 polskich żołnierzy bez broni z podniesionymi rękami, uwierzyli wrogowi...”

P. Zarzycki w: „Południowym zgrupowaniu Armii Prusy” (powołuje się na A. Jankowskiego)

„Ostatecznie Niemcy wzięli do niewoli ok. 300 żołnierzy polskich. Połowa z nich została popędzona przez Anusin do lasu znajdującego się ok. kilometra za tą miejscowością. Tam dowódca III/15 ppzmot ppłk Wessel rozkazał żołnierzom zdjąć bluzy. (...) Zamordowano wówczas ok. 150 polskich żołnierzy. Część jeńców w liczbie ok 150 została uformowana w kolumnę, która została skierowana w stronę Lipska.”

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Domen   
Szukałem pod datą 7 września u Emmerlinga, i ni chu - chu nic nie mogłem znaleźć w Jagdflieger. Jest wzmianka, iż tego dnia zostało zestrzelonych 5 szt. P.24 (jeden okolice Gródka, 4 okolice Dęblina).

Możesz go zapytać, czy coś o tym wie:

http://www.mysliwcy.pl/forum/watki.php?id=...;ustaw=&s=7

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.