Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

Speedy   

Takie rakiety z głowicami chemicznymi to można by i rozpirzyć na zakładanym pułapie 500 metrów.

No właśnie nie wiem czy 500; a jeśli mniej? Nie potrafię tego oszacować, a nie mam skąd podpatrzeć. Duże unitarne głowice chemiczne to raczej rzadkość, po wojnie najczęściej stosowano kasetowe. Unitarną miała rosyjska rakieta R-14 (SCUD), ale nie udało mi się znaleźć wysokości jej zadziałania (nawet ściągnąłem rosyjską instrukcję do SCUD-a, ale o głowicy chem. nie ma w niej informacji). Dla małych rakiet ta wysokość była w każdym razie niewielka. Amerykańska 4,5-calowa rakieta artyleryjska w wersji chemicznej wybuchała na wysokości 20 m. Dla dużej głowicy w rodzaju tego o czym mówimy, ta wysokość pewnie była większa, ale jaka...?

No nima siły żeby to nie "pierdyknęło" na Londynem.

Nie w tym rzecz że nie nad Londynem wystrzeli. Tylko jak wybuchnie za wysoko, to środek toksyczny za bardzo się rozproszy i stężenie nad ziemią może być niedostateczne do wykazania jakiegokolwiek działania.

Dla mnie większym problemem by było zabezpieczenie tego zapalnika barometrycznego przed fałszywym wskazaniem ciśnienia podczas fazy opadania A-4.

To akurat nic takiego. Nie znam dokładnie mechanizmu, ale stosuje się przecież wysokościomierz barometryczny nawet w naddźwiękowych samolotach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   
Nie w tym rzecz że nie nad Londynem wystrzeli. Tylko jak wybuchnie za wysoko, to środek toksyczny za bardzo się rozproszy i stężenie nad ziemią może być niedostateczne do wykazania jakiegokolwiek działania.
O to się nie martw.

Przecież rozchodzi się o środki chemiczne, będące dużo większą trucizną niż pospolity fosgen, czy coś w tym rodzaju.

W materii syntezy chemicznej Niemcy poszli dużo dalej niż ich przeciwnicy.

A zapoczątkował to Fritz Haber - Centralny Aryjczyk. ;)

Edytowane przez poldas

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Przecież rozchodzi się o środki chemiczne, będące dużo większą trucizną niż pospolity fosgen, czy coś w tym rodzaju.

Owszem, ale to nie znaczy że jak się już ma do dyspozycji prawdziwą truciznę, to można sobie pozwolić na absolutnie wszystko bez wyjątku.

W czasach nam bliższych (lata 90. ub. wieku), w ramach eksperymentów z amerykańską obroną przeciwrakietową przeprowadzono próbne strzelania pociskiem ERINT (przodek Patriota PAC-3) do celu imitującego taktyczną rakietę balistyczną z głowicą chemiczną. Cel zrobiony był z rakiety Lance. W teście z 30.11.1993 zawierał "ładunek kasetowy" - 38 pojemników z ciekłą substancją obojętną, imitującą środek toksyczny. W teście z 15.02.1994 miał głowicę unitarną, także z ciekłą zawartością. W obu testach uzyskano bezpośrednie trafienie na wysokości ok. 10 km. W obu testach nie tylko, że nie zanotowano żadnego "skażenia" na ziemi, ale wręcz trudno było w ogóle tę substancję imitującą wykryć.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Tylko że to było 10 kilometrów nad ziemią, a nie 500 metrów, jak postulowałem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W innym wątku Don Pedrosso napisał:

Coś mi kołacze w głowie, że Polacy współpracowali (choć nie wiem, czy można to nazwać współpracą) z Japończykami w sprawie broni bakteriologicznej. Podobno mieliśmy jakieś labolatorium w Brześciu. Mógłby ktoś zweryfikować?

Główne prace badawcze prowadzone były w Wojskowym Instytucie Przeciwgazowym w Warszawie (dawniejszy Instytut Naukowo-Badawczy Ligi Obrony Przeciwgazowej), który miał również pracownię w Zegrzu oraz Wojskowej Wytwórni Rakiet w Skarżysku.

W Brześciu nad Bugiem prowadzono zaś strzelania doświadczalne.

Z literatury:

K. Orski "Tajne arsenały"

A. Wysocki "Zarys produkcji bojowych środków chemicznych w Polsce w latach 1918-1939", "Biuletyn Wojskowej Służby Archiwalnej", nr 24, 2001

P. Maszkowski "Produkcja i użycie broni chemicznej w II Rzeczpospolitej Polskiej", "Biuletyn Chemik", nr 2, 2007

Z. Makles "Broń chemiczna w Polsce", "Biuletyn Informacyjny Wojskowego Instytutu Chemii i Radiometrii", nr 1 (28), 1998.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

Nastawy zapalników można korygować codziennie.

(...)

No i tak się chyba robi. W każdym razie oficer artylerii, przynajmniej przeciwlotniczej, przed strzelaniem wypełnia jakieś kwestionariusze w których uwzględnione są warunki atmosferyczne: siła wiatru, temperatura powietrza na poszczególnych wysokościach, wilgotność itp.Na podstawie tych wyliczeń ustala się odpowiednią poprawkę. Pewnie oficer dowodzący odpalaniem V-1 czy V-2 też się tym zajmował. Poza tym istnieje jeszcze coś takiego jak wstrzeliwanie się. W przypadku V-1 i V-2 to też chyba było możliwe. Przecież możliwe było wysłanie samolotu obserwacyjnego a Niemcy taką techniką dysponowali, że wspomnę Arado.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Ad. Euklides;

No i tak się chyba robi. W każdym razie oficer artylerii, przynajmniej przeciwlotniczej, przed strzelaniem wypełnia jakieś kwestionariusze w których uwzględnione są warunki atmosferyczne: siła wiatru, temperatura powietrza na poszczególnych wysokościach, wilgotność itp.
Zdąży je wypełnić przed nalotem? Wtedy nie bawiono się w takie "duperele", tylko ustalano kierunek lotu, pułap i (jak się dało) prędkość wrażych samolotów.

W artylerii przeciwlotniczej nie stosowano zapalników barometrycznych, tylko czasowe, których nastawy korygowano na podstawie informacji o pułapie lotu samolotów przeciwnika.

W A-4 naprowadzanie wyglądało tak, że rakieta miała w systemie sterowania przechyłomierze, czujnik prędkości i jeszcze jakieś inne czujniki, z których dane otrzymywał analogowy przelicznik balistyczny. Ten zaś przekazywał komendy wykonawcze do układu sterowania silnika rakietowego.

Sterowanie odbywało się za pomocą zespołu odchylaczy ciągu, wykonanych z grafitowych klocków.

Później Niemcy dodali jeszcze sterowanie radiową wiązką naprowadzającą, na podstawie której przelicznik balistyczny, różnicując sygnały dwóch odległych nadajników, był w stanie korygować kurs rakiety.

Wszystko to odbywało się w fazie wzlotu, bo w fazie opadania jakiekolwiek sterowanie odpadało.

Wstrzeliwanie?

Na początku to sami Niemcy nie byli pewni czy ich pociski trafiają w zaprogramowany cel.

Chcąc się co do tego upewnić - Wystrzelili partię Fi-103, które miały nadajniki radiowe z długimi antenami i na zasadzie perymetrii badano dokładność ich przelotu.

Możliwości korekty były jednak ograniczone. Bazowano na ustawieniu współrzędnych geograficznych, ustalano kierunek, czas lotu i... właściwie tyle wówczas dało się zrobić.

Spotkałem się nawet z taką informacją, że do kilku Fi-103 załadowano listy od jeńców brytyjskich.

Te miały się wysypać w danym rejonie Londynu. Potem na podstawie stempli pocztowych danego urzędu, mieli się Niemcy orientować, gdzie dokładnie Fi-103 uderzył.

Czy ten trick Niemcom wyszedł, to nie wiem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Temat miał się tyczyć w zasadzie samego "września", atoli widzę, że nieco się rozwinął.

Mam go przenieść - zdaniem dyskutantów do działu o II wojnie światowej?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Tutaj - https://forum.historia.org.pl/forum/59-wojsko-technika-i-uzbrojenie-ogolnie/

Tak będzie najbezpieczniej.

Choć jakbym napisał genezę niemieckiego programu rakietowego, to musiałbym cofnąć się do gen. Hansa von Seeckta i Republiki Weimarskiej.

Ale nie ma idealnych rozwiązań.

Edytowane przez poldas

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hejka

Jeszcze moje 3 gr tytułem uzupełnienia

W A-4 naprowadzanie wyglądało tak, że rakieta miała w systemie sterowania przechyłomierze, czujnik prędkości i jeszcze jakieś inne czujniki, z których dane otrzymywał analogowy przelicznik balistyczny. Ten zaś przekazywał komendy wykonawcze do układu sterowania silnika rakietowego.

Sterowanie odbywało się za pomocą zespołu odchylaczy ciągu, wykonanych z grafitowych klocków.

Dokładniej, na to co opisałeś składały się:

- zegar

- lotniczy autopilot (jakiś typowy model) pilnujący kursu;

- przechyłomierz (to chyba część autopilota), pilnujący tego by rakieta wznosiła się pod odpowiednim kątem: na początku pionowo (do wysokości 10-13 km) by jak najszybciej opuścić gęste warstwy atmosfery, potem stopniowo pochylał oś rakiety w kierunku celu, tak że w momencie zakończenia pracy silnika (wys. 37-45 km) kąt wynosił 45 st. (spotkałem też gdzieś liczbę 49 st. ale nie wiem z czego miałaby wynikać - po co byłoby tak kombinować).

- przyspieszeniomierz, pilnujący odpowiedniej prędkości końcowej (decydowała ona o donośności rakiety). Mierząc przyspieszenie osiowe i całkując je po czasie ustalał on sobie prędkość rakiety, a po uzyskaniu prędkości odpowiedniej do tego by rakieta osiągnęła cel, przekazywał komendę do wyłączenia silnika.

Stery gazowe w postaci grafitowych płytek w dyszy wylotowej wychylały się wraz z normalnymi powierzchniami sterującymi na statecznikach. W fazie startu, gdy rakieta poruszała się powoli, siły na statecznikach były jeszcze za małe, główną rolę odgrywały stery gazowe. W miarę jak rakieta się rozpędzała, siły na statecznikach rosły, a jednocześnie stopniowo zużywały się stery gazowe, wypalające się w silnym strumieniu gorących gazów; stopniowo coraz większą rolę pełniły wówczas stery aerodynamiczne.

Później Niemcy dodali jeszcze sterowanie radiową wiązką naprowadzającą, na podstawie której przelicznik balistyczny, różnicując sygnały dwóch odległych nadajników, był w stanie korygować kurs rakiety.

Jeśli się nie mylę, rakiety mające to pomocnicze kierowanie, miewały też zdalną kontrolę prędkości: była ona mierzona przez specjalny radar, a po uzyskaniu odpowiedniej wartości była podawana przez radio komenda do wyłączenia silnika.

Chcąc się co do tego upewnić - Wystrzelili partię Fi-103, które miały nadajniki radiowe z długimi antenami i na zasadzie perymetrii badano dokładność ich przelotu.

Możliwości korekty były jednak ograniczone. Bazowano na ustawieniu współrzędnych geograficznych, ustalano kierunek, czas lotu i... właściwie tyle wówczas dało się zrobić.

To się pelengacja chyba nazywa - masz na myśli namiary jednego nadajnika z kilku odbiorników mające ustalić jego położenie?

V-1 prowadzony był przez lotniczego autopilota, pilnującego kursu, pochylenia, przechylenia i odchylenia oraz wysokości (za to ostatnie odpowiadał czujnik barometryczny). Korekta kursu wprowadzana była dodatkowo w oparciu o kompas magnetyczny. Jako że sam Fi 103 był w dużej mierze stalowy (czyli też się magnesował z naturalnych przyczyn), wiązało się to z dosyć zabawną procedurą kalibracyjną. Na początku pocisk podwieszano za środek masy w specjalnym okrągłym bunkrze z naniesioną na ścianach podziałką w stopniach. Pod wpływem ziemskiego pola magnetycznego cały V-1 niczym igła kompasu obracał się, wskazując północ swoim własnym biegunem magnetycznym (niekoniecznie musiał być on w osi kadłuba pocisku). Ze skali odczytywano kąt między osią podłużną pocisku, a tą jego, jak to nazwać, "osią magnetyczną" i stosownie do tego programowano ów układ odczytujący pokładowy kompas. Następnie jednak, ponieważ było to wszystko żmudne, długotrwałe i mało dokładne, zastosowano istotne uproszczenie procedury: w czasie przygotować do startu pocisku specjalna ekipa obijała go drewnianymi młotami :) w ten sposób powodując rozmagnesowanie konstrukcji. W locie zaś, pod wpływem potężnych drgań powodowanych przez silnik pulsacyjny, pocisk niejako "sam się obijał" i rozmagnesowywał na bieżąco.

Podstawowym zaś źródłem błędów był prymitywny układ pomiaru przebytej odległości. Opierał się on o tzw. log powietrzny - wiatraczek umieszczony z przodu pocisku obracał się pod naporem powietrza, stosownie do prędkości i wysokości lotu pocisku no i osiowej składowej wiatru. Liczba obrotów była proporcjonalna do przebytej drogi. Mierzono ją w bardzo prosty sposób: za pośrednictwem mechanizmu zębatkowo-ślimakowego obroty wiatraczka powodowały powolne przesuwanie się pręta stanowiącego stycznik elektryczny i zamykającego po drodze kolejne obwody (powodował m. in. uzbrojenie się zapalnika po przebyciu kilkudziesięciu km). Po wykręceniu się liczby obrotów odpowiadającej odległości do celu zamykał się ostatni obwód uruchamiający sekwencję ataku: odcięcie autopilota i wychylenie sterów w pozycję odpowiadającą stromemu nurkowaniu pod kątem ok. 70 st.

Tak jak napisałeś, co jakiś czas wystrzeliwano kilka pocisków z nadajnikami i namierzając ich sygnał, sprawdzano sobie poprawność tych kalkulacji dotyczących ustawienia dystansu, poprawki na wiatr, na prędkość, na ów kompas magnetyczny itd. i wprowadzając do kolejnych pocisków odpowiednie zmiany ustawienia tych parametrów.

Żeby nie było całkiem offtopowo, to dodam, że w przypadku pocisku z tą chemiczną głowicą kasetową sekwencja ataku byłaby znacznie prostsza: wystarczyłoby podać impuls do zapalnika rozcalającego głowicę. V-1 rozpadłby się w locie poziomym uwalniając podpociski. To że punkty upadku ułożyłyby się liniowo, moim zdaniem nie przeszkadza. Zważywszy że najistotniejszy był błąd w ocenie przebytej odległości, liniowy rozkład w pewnym stopniu by to korygował.

Spotkałem się nawet z taką informacją, że do kilku Fi-103 załadowano listy od jeńców brytyjskich.

Te miały się wysypać w danym rejonie Londynu. Potem na podstawie stempli pocztowych danego urzędu, mieli się Niemcy orientować, gdzie dokładnie Fi-103 uderzył.

Czy ten trick Niemcom wyszedł, to nie wiem.

Nie słyszałem o tym, no ale kto wie. Bardzo to do Niemców podobne :). Słyszałem natomiast (nie wiem na ile to prawda), że była taka nieco podobna sytuacja z nekrologami w gazetach. Podawano podobno w nich wówczas adres zmarłego. Czytając nekrologi w brytyjskich gazetach (można je było oczywiście kupić w krajach neutralnych) Niemcy mogli ocenić ułożenie punktów trafień pocisków V-1 i V-2 i stosownie do tego skorygować ustawienia systemów kierowania. Wobec tego brytyjski wywiad zaczął fałszować nekrologi, sztucznie zawyżając liczbę ofiar w północnej części Londynu, z myślą o tym, żeby Niemcy skrócili ustawienia systemów kierowania, to wtedy pociski zaczną spadać w płd. Anglii, nie docierając do stolicy. Nie wiem szczerze mówiąc czy to coś dawało i czy w ogóle miało jakieś znaczenie wobec rozrzutu pocisków V liczonego w kilometrach czy dziesiątkach km.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Odnośnie perymetrii;

masz na myśli namiary jednego nadajnika z kilku odbiorników mające ustalić jego położenie?
Tak.

Dzięki za sprecyzowanie co do szczegółów technicznych.

Spotkałem się z takimi opiniami iż gaz bojowy (trujący) nie może być przenoszony przez rakietę balistyczną, gdyż ze względu na wysokie temperatury w fazie opadania, traci on swoje właściwości.

Nie wiem ile w tym prawdy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Nie znam ani jednego przypadku wysłania niemal w kosmos rakiety z głowicą chemiczną.

Jak sobie Niemcy te rakiety wystrzeliwali z poligonu na wyspie Uznam, to określali miejsca ich uderzenia na podstawie znaczników pałętających się na Bałtyku.

To był błąd z ich strony.

Na razie wszystko jest w temacie - Spoko.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.