Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jancet

Lustracja nauczycieli akademickich za rządów PiS (relacja Janceta)

Rekomendowane odpowiedzi

Pierwsze słyszę by nazywanie rzeczy po imieniu stało w sprzeczności z kulturą osobistą.

Widać zatem, że mam nieco inne pojęcie o kulturze osobistej, dobrych obyczajach, w tym dobrych obyczajach akademickich. Mnie uczono i jestem co do tego przekonany, że myśleć o kimś jak najbardziej mogę, że pisze brednie, czy ociera się o błazeństwo, ale w dyskusji na jakimś poziomie takich słów używać nie wypada. Są inne terminy, które inteligentny, kulturalny człowiek znajdzie bez problemu, aby dać wyraz swoim emocjom. Tym bardziej moderator, starającego się trzymać jakiś fason forum. I na tej konstatacji ten wątek ze swojej strony zamykam.

Wypełnienie oświadczenia lustracyjnego nie jest karą.

Formalnie, oczywiście nie. Faktycznie - to kara. Publiczna. I orzekana według niezbyt jasnych przesłanek "współpracy". W stosunku do dowolnie wybranych grup społecznych (myślę tu np. o pomyśle z pracownikami akademickimi akurat od starszego wykładowcy wzwyż). Właściwie tylko służąca zaspokojeniu ludzkiej ciekawości, chęci do zobaczenia kłopotów bliźniego swego i gierkom politycznym. Bo dla państwa ze sprawnie działającymi służbami i sądami wielkiego znaczenia nie ma.

A dodajmy, że za nieprawidłowość w wypełnieniu deklaracji, czy jej niezłożenie była już przewidziana sankcja.

Powiedz prosze

Inaczej niż w Niemczech. W których zresztą też różnie bywało, chociażby z lustrowaniem i zatrudnianiem ludzi ze Stasi.

No widzisz a lustracja nie służy karaniu i tu jest twoje niezrozumienie.

Skaczesz z tematu na temat Furiuszu. Pisałeś: "A co z weryfikacją służb po PRL przecież w myśl tego co piszesz i tamto to wielki błąd - należało wziąć cały inwentarz i w ogóle się nie pytać czy ktoś kogoś zabił czy nie, albo czy popełnił inne przestępstwo a dopiero gdyby pojawiły się podejrzenia...". Mieszałeś weryfikację, lustrację z przestępstwami. I także - z następstwem prawnym III RP w stosunku do PRL. A ja akurat do Twoich uwag o przestępstwach w tym wątku się odnosiłem. Czym innym jest przestępstwo, czym innym współpraca ze służbami realnie wówczas istniejącego państwa. Ta druga, jak pisałem przestępstwem nie jest, to pierwsze - trzeba udowodnić. Jeżeli współpraca nie jest przestępstwem, to tym bardziej powinny obowiązywać w stosunku do niej święte zasady cywilizowanego prawa np. "in dubio pro reo", czy "neminem...", które obowiązują w procesie karnym. To cywilizowane Państwo powinno udowodnić, że ktoś współpracował oraz, iż wynikają z tego faktu jakieś istotne konsekwencje. Inna kolejność - obywatel deklaruje, że jest zły/dobry - a Państwo - jeżeli się pomyli - daje mu po głowie, jest dla mnie odwróceniem prawidłowego porządku rzeczy. Wolnościowego, Tomaszu. Podobną opinię mam o deklaracjach majątkowych, ale to już inna historia.

Odnośnie do weryfikacji. Każde państwo ma prawo zatrudniać w służbach, kogo chce. I dokonywać przeglądów kadrowych. Oczywiście dosyć logiczne jest, że skoro II RP przejmowała część kadr po zaborcach, to i III RP kierując się zasadą sprawności aparatu państwowego nie powinna kierować się opcją "O", tym bardziej, że PRL był jednak państwem polskim. I tym bardziej, że III RP nie podważa legalności PRL (mimo gromkich deklaracji różnych nieświadomych konsekwencji takiego kroku). Weryfikacja SB-ków była oczywiście dopuszczalna i w sumie konieczna, aczkolwiek absurdalna (z punktu widzenia mojej wizji normalnego państwa) w tym znaczeniu, że przebiegała praktycznie według całkowitej uznaniowości dokonujących weryfikacji.

Oczywiście. Morderstwo jest złem. zawsze - bo pozbawia się życia człowieka, ale są sytuacje gdy jest dopuszczalne np w samoobronie.

Nie będziemy wnikać w szczegóły. Nieco czym innym jest morderstwo (zabójstwo), czym innym nieumyślne spowodowanie śmierci, a jeszcze innym obrona konieczna. Inny wymiar ma pozbawienie życia wroga przez żołnierza na wojnie, inny zabójstwo z premedytacją.

Ale co do istoty - zgoda, pozbawienie życia jest z zasady złe. I tu się zaczyna różnica między nami. Współpraca ze służbami PRL mogła być złem, ale nie musiała. Mogła być moralnie dosyć obojętna (informowanie SB o rzeczach powszechnie znanych, czy o ogólnej sytuacji w obcym państwie), czy nawet moralnie słuszna (np. w kwestii zwalczania terroryzmu), moralnie wątpliwa, ale obiektywnie całkowicie korzystna dla Polski (np. w kwestiach związanych z polskimi granicami zachodnimi) itd.

Ocenić wypada okoliczności, przesłanki i skutki współpracy. Ja nie wykluczam, że ktoś mógł współpracować z SB z pobudek patriotycznych, ponieważ uważał, że alternatywy dla PRL nie ma i jej istnienie jest jakąś wartością, której należy bronić. I nie wykluczam - że mógł współpracować tylko dlatego, by "umoczyć" kolegę. To są dla mnie jednak zasadniczo inne motywacje.

I oczywiście - skutki mogły być rozmaite.

I tylko w powyższym zakresie "współpraca" jest podobna do zabójstwa, bo i w jego przypadku musimy zbadać okoliczności sprawy, zebrać dowody itp., aby rzecz w miarę obiektywnie ocenić.

Upublicznione deklaracje lustracyjne żadnego pola do wyjaśnień nie dają. To propagandowe działanie Państwa "na odwal". Bylejakość prawna, zamiast wnikliwego działania aparatu państwowego, właściwego do spraw karania itp.

Czytaj ze zrozumieniem.
Porządnym zachowywaniem się jest olewanie prawa - dobry trop Bruno

A jak rozumiesz frazę "dobry trop Bruno"? O ile coś Ci się tam nie pomyliło z psami myśliwskimi, to ewidentna sugestia, że Bruno idzie w kierunku uznania, że porządnym zachowaniem jest "olewanie prawa". Jeszcze raz powtarzam, że akurat nie - prawo mogę oceniać jako beznadziejnie głupie, ale od tego do deklaracji o sprzeciwie obywatelskim, czy reklamowaniu działania contra lub praeter legem jest dosyć daleko.

Dopisek:

Widzisz tu nie chodzi o to jak to wygląda w papierach, a o osobistą ocenę własnego postępowania na podstawie tego co się zapamiętało.

Nie, nie o osobistą ocenę Tomaszu. Bo sąd ocenia nie prawidłowość Twoich uczuć i odczuć, ani jakość Twojej pamięci, tylko prawidłowość wypisanej deklaracji.

Czy do tego potrzeba do pomocy prawnika i archiwisty ?

Tak. Aby w miarę bezpiecznie wypełnić deklarację.

Pęcherzy na rękach dostanie ? Tak ale tylko w pierwszym tygodniu.(...)A za tę krótką chwilę ich strachu, ich zes....nia się, co widać chociażby w pierwszym poście Janceta, jestem Kaczorom wdzięczny.

To tak trochę CSRS po 1968 r. trąci. Zresztą nie za bardzo wierzę Tomku w Twój potencjalny entuzjazm do łopatologii. A o reszcie już pisałem. Chodziło głównie o polityczne gierki, zdrową ciekawość i radość ujrzenia bliźniego swego w kłopotach (czyli przez Ciebie wzmiankowanego "zes....nia ze strachu"). Czy tylko aby chrześcijańską radość?

Ja tam wolę prosty układ. Jak winny - to niech siedzi, czy wylatuje z pracy. Winę trzeba udowodnić. Jak niewinny - to bez potrzeby nie ruszać. Przesadnej radochy z cudzych kłopotów z zasady nie odczuwam, nawet jak kogoś nie lubię. Wolnościowy jestem, nie?

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   
A jak rozumiesz frazę "dobry trop Bruno"? O ile coś ci się tam nie pomyliło z psami myśliwskimi, to ewidentna sugestia, że Bruno idzie w kierunku uznania, że porządnym zachowaniem jest "olewanie prawa".

A jednak można. Logiczną kontynuacją Twojego wywodu - jest stwierdzenie, ze olanie wykonania obowiązującego prawa jest zachowaniem porządnym tu i teraz. Nauczyciele akademiccy w tamtej sytuacji olali obowiązujące prawa, przez jeden dzień bo przez jeden ale obowiązujące. Ty nie widzisz w tym nic złego, ba bronisz ich i twierdzisz, że liczy się tu i teraz.

I tu się zaczyna różnica między nami. Współpraca ze służbami PRL mogła być złem, ale nie musiała.

Współpraca ze służbami PRL była złem ale zgadzam się oceniać należy okoliczności, przesłanki i skutki. Dlatego też nie jest współpraca ze służbami PRLu karalna. Skutki owszem mogły być różne, nie zmienia to jednego, działalność służb była działalnością wymierzoną w Polaków, w naród, w obywateli i jako taka była działalnością z gruntu złą. To, ze niektórzy potrafili przy tym zachować godność i czyste sumienie - to jedno. Skoro potrafił je utrzymać wtedy - to czego jest się wstydzić dziś? Jeszcze raz posłużę się przykładem byłego burmistrza Warki - jego współpraca była w zasadzie żadna, do tego, że współpracował przyznał się dawno temu. Nikt go nie ukarał. Oczywiście można też w drugą stronę.

Bylejakość prawna, zamiast wnikliwego działania aparatu państwowego, właściwego do spraw karania itp.

Widzisz i to jest coś czego nie mogę pojąć - jak człowiek inteligentny może zaprzeczać własnej inteligencji i wmawiać sobie samemu, że coś jest karalne, skoro nie jest? Co tu robi ów właściwy aparat do spraw karania - w odniesieniu do spraw nie będących sprawami karnymi?

Mieszałeś weryfikację, lustrację z przestępstwami

Ja? Przepraszam bardzo kto cały czas uparcie twierdzi, że lustracja to kara, kto cały czas pisze jakby współpraca ze służbami PRLu była karalna jak nie Ty? Ja jedynie wskazuje Tobie logiczne konsekwencje Twojego rozumowania.

Jeżeli współpraca nie jest przestępstwem, to tym bardziej powinny obowiązywać w stosunku do niej święte zasady cywilizowanego prawa np in dubio pro reo

Mój drogi, przepraszam bardzo ale nie rozumiem jak można aż tak rozmijać się z rzeczywistością i logiką? A gdzie tu jest naruszona zasada domniemania niewinności? Wypełniasz oświadczenie. Oświadczenie. Może tak - czy gdy wypełniasz oświadczenie podatkowe państwo narusza zasadę in dubio pro reo? Naprawdę tak uważasz?

Inna kolejność - obywatel deklaruje, że jest zły/dobry - a Państwo - jeżeli się pomyli - daje mu po głowie, jest dla mnie odwróceniem prawidłowego porządku rzeczy

Tak jak wyżej

Inaczej niż w Niemczech. W których zresztą też różnie bywało, chociażby z lustrowaniem i zatrudnianiem ludzi ze Stasi.

No to powiedz mi jak to w Niemczech było z zatrudnianiem ludzi ze Stasi, a jak to jest u nas?

Formalnie, oczywiście nie. Faktycznie - to kara.

No cóż coś albo jest karą albo nią nie jest - albo coś jest żółwiem albo nim nie jest. Lustracja kara nie ejst - co jak widzę dostrzegasz.

Widać zatem, że mam nieco inne pojęcie o kulturze osobistej, dobrych obyczajach, w tym dobrych obyczajach akademickich. Mnie uczono i jestem co do tego przekonany, że myśleć o kimś jak najbardziej mogę, że pisze brednie, czy ociera się o błazeństwo, ale w dyskusji na jakimś poziomie takich słów używać nie wypada. Są inne terminy, które inteligentny, kulturalny człowiek znajdzie bez problemu, aby dać wyraz swoim emocjom. Tym bardziej moderator, starającego się trzymać jakiś fason forum. I na tej konstatacji ten wątek ze swojej strony zamykam.

Widzisz a mnie się zawsze wydawało, ze pewnej granicy dobrego smaku zwroty typu błazeństwo tudzież brednie nie przekraczają a zbytnie wygładzanie - no cóż jak mawiają nie pomoże puder, róż kiedy panna stara już. Można powiedzieć, ze ktoś próbuje zrobić z wieloletnich meretrices dziewice - tylko po co skoro można stwierdzić, że ktoś kłamie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Zresztą nie za bardzo wierzę Tomku w Twój potencjalny entuzjazm do łopatologii.

A to zdziwiłbyś się. Akurat mam taki epizod w życiu iż z wprost z pracownika naukowego szacownego instytutu wskoczyłem w gumofilce.

A o reszcie już pisałem. Chodziło głównie o polityczne gierki, zdrową ciekawość i radość ujrzenia bliźniego swego w kłopotach (zes....nia ze strachu). Czy tylko aby chrześcijańską radość?

No cóż chrześcijańskie wybaczenie wymaga chociażby poczucia winy, a tej tu na lekarstwo. Przerabialiśmy to już Bruno przy okazji generała. Więc mogą być dla mnie niczym jako celnik.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Furiuszu - różnić się nie sztuka, różnić w sposób bardziej kulturalny wcale nie zaszkodzi.

Atoli Bruno:

"Widać zatem, że mam nieco inne pojęcie o kulturze osobistej, dobrych obyczajach, w tym dobrych obyczajach akademickich".

Ja tam nie przynależę do populacji mogącej mówić, że reprezentuje "obyczaje akademickie", czy to dobre, czy to złe.

Jednakże Bruno powiedz wprost: czy w ramach dobrych obyczajów akademickich, etosu pracowników naukowych uczelni, praktyki medialnej, czyli tego jak wytykają często innym (głównie politykom) niedotrzymywanie standardom etycznym...

widzi fakt oświadczeń typu: ja nie podpiszę, ja nie wypełnię, ja nie będę wymagał od swych pracowników, ja nie będę egzekwował od swych pracowników itd.

Dobrym obyczajem akademickim jest, że na uczelni pracuje T.W. - taki co się przyznał i wyraził pewną skruchę jak i ten co takowej skruchy nie wyraził, za to ten zweryfikowany w latach 80. wciąż nie ma szans na powrót na swą uczelnię?

Prawne skomplikowania przedstawiane przez Bruno i janceta - w zakresie interpretacji "któż zacz" nijak mnie nie przekonują, ustawę przeczytałem i nie miałbym problemu z odpowiedzią. Zatem wciąż nie rozumiem skąd myśl, że pracownicy uniwersytetów mają z tym szczególny problem.

Nawet gdyby formularz pierwotny zakładał obszerną część gdzie można opisać rodzaj swych kontaktów - nic by nie zmienił. Przecież jancet po obszernym opisie swych kontaktów musiałby jednak dać jednoznaczną (jego zdaniem) odpowiedź. No chyba, że będzie to formularz z zapytaniem:

"czy według Pana mniemania udzielał Pan informacji służbom, które...", tu: wielka interpretacja inkryminowanego.

Cała ta wrzawa środowiska akademickiego świadczy o jednym - wiele mają na sumieniu.

Ja np. żyję poniekąd na granicy dwóch światów: znajomi z młodości co zostali przestępcami, z drugiej: znajomi poprzez powiązania rodzinne tworzący związek z funkcjonariuszami CBŚ.

Jakoś nikt nie wymagał ode mnie z żadnego z tych dwóch środowisk - donoszenia na innych.

Albowiem każdy wie (w mym mikro-środowisku), że tego się nie robi względem osób, które jasno odkreślają swe stanowisko.

Jakie jest stanowisko ciał kolegialnych różnych szkół wyższych?

Kto jest "be" a kto: "nie"?

Bo wychodzi, że być donosicielem, to nie jest jednak kwestia którą można się pochwalić w biogramie...

ale piastować stanowisko - to i owszem - nie przeszkadza.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Jak rozumiem dotarcie do takiej informacji, Twoim szanownym zdaniem, przekracza możliwości intelektualne zdecydowanej większości wykładowców uczelni wyższych? jak tak to chyba nie powinni jednak w takim miejscu pracować, nie sądzisz?

Chodzi o dotarcie do informacji o zawartości zasobów IPN na temat konkretnej osoby.

Tu, żeś Furiuszu, pojechał już na maxa, pisząc coś zupełnie niezgodnego ze stanem faktycznym lub prawnym .

Dostęp do tych informacji nie ma najmniejszego związku z możliwościami intelektualnymi kogokolwiek. Aby mieć dostęp do tych informacji, trzeba najpierw uzyskać status pokrzywdzonego. Decyzję o przyznaniu tego statusu podejmuje IPN, na podstawie... swego "widzi mi się". Najmniejszy cień podejrzenia o "współpracę" powoduje odmowę. Można się od tej decyzji odwoływać do sądów powszechnych, tylko że w tym przypadku powód ma udowodnić, że nie współpracował. W świetle filozofii poznania udowodnienie, że czegoś nie było, jest zasadniczo niemożliwe.

Jedyną - znaną mi - osobą, która, choć była podejrzana o współpracę, dostała pełny dostęp do swej teczki, był ówczesny premier (a może tylko prezes partii rządzącej), Jarosław Kaczyński. Dostał swą teczkę do ręki, wyciągnął z niej inkryminowany dokument, czyli zobowiązanie do współpracy, i wymachując nim podczas konferencji prasowej, oświadczył, że jego podpis jest sfałszowany.

Podkreślam - OŚWIADCZYŁ. Nie przypominam sobie, by był powołany jakiś biegły grafolog.

Zaznaczam, że nie wierzę, by Jarosław Kaczyński był aktywnym współpracownikiem SB.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

Kto tu wypada poza bandę?

Najmniejszy cień podejrzenia o "współpracę" powoduje odmowę

Nieprawda - wystarczy wspomnieć przypadek Lecha Wałęsy nie raz oskarżanego o bycie TW Bolkiem który status pokrzywdzonego otrzymał. Oczywiście zdaje sobie sprawę, ze to przypadek ekstremalny. Status pokrzywdzonego nie jest wytworem widzimisię i można spokojnie znaleźć informacje komu i dlaczego jest przyznawany.

Tak na marginesie Jancetcie ja wiem, że nigdy nikogo nie zabiłem - by to oświadczyć nie potrzebuje wglądu w policyjne archiwa. Wiem, że nigdy nie współpracowałem z obcymi służbami i do oświadczenia tego też nie potrzebuje wglądu w tychże służb archiwa. Ty, drogi Jancetcie, jak zrozumiałem z Twojej wypowiedzi też wiesz, że współpracy z ówczesnymi służbami nie podjąłeś.

Jedyną - znaną mi - osobą, która, choć była podejrzana o współpracę, dostała pełny dostęp do swej teczki, był ówczesny premier (a może tylko prezes partii rządzącej), Jarosław Kaczyński.

Wtedy jeszcze prezes, połowa 2006 roku to moment gdy oświadczył, że opublikuje informacje ze swojej teczki w IPNie.

Premierem został parę chwil później na początku lipca 2006, więc pewnie już wiedział, że tak będzie.

Podkreślam - OŚWIADCZYŁ. Nie przypominam sobie, by był powołany jakiś biegły grafolog.

Nieprawda. Informacje o podpisaniu przez J. Kaczyńskiego deklaracji lojalności opublikowano w 1993 roku w NIE Urbana. Po czym ruszył proces zakończony wyrokiem sądowym sądu rejonowego dla Warszawy Mokotów, w 1998 roku. W 2008 roku prokuratura umorzyła śledztwo, co oświadczyła ustami pan K. Szeskiej, że sprawę sfałszowania owej lojalki mimo, że w toku śledztwa wykazano bezspornie, że w całości została sfałszowana umarza sie a to ze względu na przedawnienie czynu.

Tu, żeś Furiuszu, pojechał już na maxa, pisząc coś zupełnie niezgodnego ze stanem faktycznym lub prawnym .

Łaskaw byłbyś przeczytać do którego fragmentu wypowiedzi szanownego Bruno odnosiły się moje słowa i zastanowić się jeszcze raz czy rzeczywiście zdobycie tego typu informacji o treści ustawy i orzecznictwie jest aż tak trudne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Ad. Furiusz;

Wiem, że nigdy nie współpracowałem z obcymi służbami i do oświadczenia tego też nie potrzebuje wglądu w tychże służb archiwa.
Tu mnie zaciekawiłeś.

Ja osobiście nie jestem pewny czy mnie nie zaksięgowano w jakimś BND, albo MI-5/6, czy też SWZ (Służba Wywiadu Zagranicznego) Rosji.

Ciężko by nam to było sprawdzić.

A gdybyśmy nawet w tym kierunku zaczęli kombinować, to IPN ma to gdzieś, ale obudzimy demona w postaci SKW i ABW.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   
Tu mnie zaciekawiłeś.

Czytaj ze zrozumieniem.

Już spieszę z wyjaśnieniem Poldasie. Ustawa z czerwca 1997 czyli KK, część szczegółowa artykuł 130

paragraf 1 - nie biorę udziału

paragraf 2 - nie przekazuję

paragraf 3 - nie gromadzę w takim celu

paragraf 4 - nie organizuję ani nie prowadzę

Na bazie tego spokojnie mogę stwierdzić i oświadczyć, że nie współpracowałem ze służbami specjalnymi obcego państwa. To czy zostałem gdzieś odnotowany w ichnich archiwach nie ma tu nic do rzeczy, bo liczy się stan faktyczny.

Czy jestem zrozumiały?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Dostęp do tych informacji nie ma najmniejszego związku z możliwościami intelektualnymi kogokolwiek. Aby mieć dostęp do tych informacji, trzeba najpierw uzyskać status pokrzywdzonego.

(...)

Zupełna nieprawda jeśli idzie o okres od maja 2010 roku.

Jak najbardziej również byli funkcjonariusze dawnych służb mają dostęp do zasobów IPN, różnica jest tylko w kwestiach dostępu do oryginałów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   
Zupełna nieprawda jeśli idzie o okres od maja 2010 roku.

Hmm Secesjonisto o ile zrozumiałem wypowiedź Janceta - to odnosi się on do sytuacji na 2006 rok

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W 2006 r. wcale nie było takich problemów z uzyskaniem statusu pokrzywdzonego, cokolwiek by jancet sądził o filozofii poznania.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Jednakże Bruno powiedz wprost: czy w ramach dobrych obyczajów akademickich, etosu pracowników naukowych uczelni, praktyki medialnej, czyli tego jak wytykają często innym (głównie politykom) niedotrzymywanie standardom etycznym...

widzi fakt oświadczeń typu: ja nie podpiszę, ja nie wypełnię, ja nie będę wymagał od swych pracowników, ja nie będę egzekwował od swych pracowników itd.

Secesjonisto, za innych i ich wybory odpowiadać nie muszę i nie będę. Nie wykluczam wszakże, że sprzeciw obywatelski może być moralnie słuszny. Jak np. pewnej Murzynki z USA, która usiadła na miejscu dla Białego w autobusie. W oczach niektórych pracowników akademickich, pewnie ten - zarysowujący się wówczas - sprzeciw obywatelski był słuszny. Biorąc pod uwagę uzasadnienie orzeczenia TK, to być może oni mieli prawną i moralną rację. A nie ja, który będąc naiwnie praworządnym poznaniakiem z natury i przekonania swoje oświadczenie lustracyjne ładnie zapakowałem i wysłałem.

Rechocząc co prawda ze śmiechu - bo instytucję powszechnej lustracji wybranej grupy zawodowej miałem już wówczas za bezsensowną, byłem w wygodnej sytuacji (zagrożony byłbym tylko wówczas, gdybym nagle okazał się Józefem K. z "Procesu"), było ponadto śmiesznie gdyż załapałem się wiekowo "rzutem na taśmę". A ponadto - właśnie ja byłem w takiej sytuacji, że pracując wówczas w dwóch uczelniach, robiąc na nich właściwie dokładnie to samo i będąc chyba tą samą osobą, zgodnie z prawem na jednej musiałbym składać oświadczenie lustracyjne, w drugiej nie. Bo komuś z autorów ustawy się nieco "pozajączkowały" różne funkcje i stopnie akademickie. Powód do rechotu z Państwa, które tworzy takie prawo zatem miałem.

Dobrym obyczajem akademickim jest, że na uczelni pracuje T.W. - taki co się przyznał i wyraził pewną skruchę jak i ten co takowej skruchy nie wyraził, za to ten zweryfikowany w latach 80. wciąż nie ma szans na powrót na swą uczelnię?

A to już bardzo konkretna sytuacja. Przez sprawnie działające państwo do oceny i prawidłowego załatwienia bez powszechnej lustracji.

Mam już swoje lata, na wiele rzeczy się napatrzyłem i co nieco przeżyłem. Aby osiągnąć standardy etyczne, o których marzysz, wiele by należało zrobić z ich egzekwowaniem, ale raczej tu i teraz. Inna sprawa, że jak już pisałem, cynicznie i pragmatycznie jest dla mnie istotne, aby pracownik naukowy dobrze pisał (z czym bywa różnie), dobrze wykładał (z czym bywa bardzo różnie) i dobrze się teraz zachowywał wobec innych pracowników i studentów (z czym też bywa różnie). Pojęcie autorytetu moralnego dla mnie właściwie nie istnieje, bo nie ma na tym świecie człowieka, którego słucham bezkrytycznie, dlatego, że jest Kimś. Podejrzewam, że dla większości studentów też jest ważniejsze, żeby ktoś dobrze i zrozumiale wykładał etykę, a nie żeby był etycznie bez skazy wszelakiej. Sądzę także, że wartości moralne (lub ich brak) raczej studenci wynoszą z rodzinnego domu, niż od profesora. Ewentualne skłonności do kombinowania - również.

Co oczywiście nie oznacza, że popieram zatrudnianie bandytów, oszustów, donosicieli itp1.. Ale od tego, jak powtarzam wielokrotnie - istnieją sądy w Rzeczypospolitej.

Również z etosem mam problemy, w tym "solidarnościowym", czy "akademickim", bo w mojej ocenie często jest terminem stricte propagandowym. Staram się być w porządku, żyć porządnie i kulturalnie odnosić się do innych. I mam gdzieś, czy to etos, czy etyka, czy moralność. I jaka. Niech inni się z tym biedzą. Dobre obyczaje akademickie, nie różnią się dla mnie niczym specjalnym od zwykłego dobrego wychowania.

Jeżeli tak się troszczysz o etykę, to prosta droga do tego, abyś uznał za stosowne, by każda osoba w tym kraju wykonująca zawód, który jakoś tam da się zakwalifikować do dającego autorytet, czy "zaufania publicznego" wypełniała tysiące deklaracji2.. Bo dzięki temu będzie bardziej etycznie. A to deklarację o niewykorzystywaniu związków rodzinnych, a to o niewykorzystywaniu związków towarzyskich, a to o nienagannym prowadzeniu się, a to o nieużywaniu narkotyków, a to oświadczenie o stanie majątkowym (jakby majątku nie można było rozdysponować). Trochę przypomina to bezsensowne pytania na amerykańskich wnioskach wizowych.

Z moich wojaży po świecie nauczyłem się przynajmniej jednego. Im głupsze państwo, im gorsza administracja państwowa, tym więcej rodzajów policji i papierków do wypełnienia. Z których nic nie wynika i a ich pozytywny skutek jest dyskusyjny. Oprócz tego, że mogą być potencjalnie źródłem jakiś problemów.

Z zainteresowania historią nauczyłem się przynajmniej jednego, że ocena tzw. Polski Ludowej i ludzkich zachowań wówczas jest rzeczą niezwykle złożoną. Bardzo trudno oddać zróżnicowany i zmieniający się z czasem charakter tego państwa oraz zróżnicowaną relację obywateli do niego i jego instytucji. Ale raczej nie była to relacja do obcego państwa, okupanta, tylko własnego, choć niedoskonałego. Mogącego trwać wiecznie, bo przecież broń atomowa "gwarantowała" stabilność układu sił na świecie. I to także nie pozwala mi pochwalać igrzysk w postaci publicznego ujawniania TW. Bo nie jestem w stanie, ani nie jestem powołany do tego, aby zbiorowo, obiektywnie ocenić ich dawnego wyboru. A także ja dowiem się ich nazwisk. Moralnie (jeżeli już tym słowem się posługujemy) czuję się źle z tym, że ktoś rzuca mi te dane personalne na żer. Nie interesuje mnie taka zbiorowa kara publicznego napiętnowania dla nich, interesuje mnie odpowiedzialność konkretnych winnych.

Częsty prymitywizm, nachalna propaganda i nieograniczony subiektywizm w zakresie oceny powojennej Polski utrudnia tak naprawdę wskazanie tego co było wówczas złe i jednocześnie może wywołać niepokojącą reakcję przekorną. Idealizowania PRL. No bo praca była, wczasy były, kradli mniej i dbano o zwykłego człowieka w PGR. A, że nie było wolnych wyborów? A jaki pożytek z nich teraz? Dla dobrej połowy obywateli już dziś nie stanowią żadnej wartości...

Z samej publicznej lustracji ludzkiej aktywności i wyborów sprzed lat tak naprawdę nic nie wynika. Oprócz złośliwej satysfakcji innych, że ktoś jest jakoś "umoczony" i czuje strach. Vide - wypowiedź Tomasza. Nie wynika kompletnie, czy było zło i w jakiej skali. Czy trwa nadal lub jest tylko wspomnieniem sprzed 50 lat. Zatem - po co? Równie dobrze można rozesłać ankietę, czy w PRL (i III RP) było się dobrym człowiekiem.

Nie oznacza to, że jestem zasadniczo przeciwny odpowiedzialności karnej, czy dyscyplinarno-pracowniczej za sprawki z przeszłości3.. Ale dla mnie powinno mieć to jakąś kolejność, szanującą zasady cywilizowanego prawa i prawa człowieka, którym jest także były TW. Zatem, wpierw podejrzenie (że np. kogoś wyrzucono z uczelni z powodów tylko politycznych, lub ktoś zdobył tytuł za zasługi polityczne), potem cywilizowane postępowanie i orzeczenie (może być z podaniem do publicznej wiadomości nazwiska TW, jeżeli jest w sprawę zaplątany). I tyle. Inne operacje państwa w tym zakresie, w rodzaju upubliczniania nazwisk TW bez jakiejkolwiek selekcji, świadczą o jego nieudolności co do meritum oceny, jedynie udolności propagandowej. A, że igrzyska się podobają? Zawsze się podobały.

1. Choć cynicznie można uznać, że złodziej z zatartym wyrokiem, może i mógłby wykładać prawo karne niekiedy lepiej od stetryczałego profesora. Ale to żart.

2. Inna sprawa, że pracownika naukowego trudno jednoznacznie zakwalifikować jako osobę zaufania publicznego, czy "autorytet", bo autorytet często w świecie pieniądza posiada niewielki, a ponadto raczej przekazuje wiedzę, niż wnika w cudze sprawy osobiste, chyba że ma dodatkowo drugi zawód - np. adwokata. A i do tego różnica poglądów w tym światku jest normą, zatem "autorytety" i tak są bardzo zróżnicowane z natury. Bardziej "lustracyjnym" potencjalnie zawodem w moim odczuciu jest lekarz, czy pielęgniarka, czy nawet nauczyciel szkoły podstawowej, bo ten ma bardziej ścisłą relację z uczniami, niż np. wykładowca z 200 studentami.

3. Choć nie ukrywam, że zastanawiam się czasem, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby spalenie wszystkich akt i gruba kreska (ale taka w rozumieniu potocznym, nie Mazowieckiego).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

A to już bardzo konkretna sytuacja. Przez sprawnie działające państwo do oceny i prawidłowego załatwienia bez powszechnej lustracji.

(...)

Ano - nie Bruno, co ma państwo do autonomicznego ciała akademickiego?

Sami się oceniają, sami się sądzą, innym do ich oceny - wara, a efekt jest taki jak napisałem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ma, gdyż od decyzji w sprawach dyscyplinarnych, czy od decyzji administracyjnej rektora lub dziekana, czy nawet od uchwał władz kolegialnych autonomicznej uczelni normalne państwo daje możliwość odwołania do niezawisłego sądu (np. administracyjnego, czy pracy). Prawo do sądu to podstawowe prawo człowieka. Pozostaje tylko kwestia napisania, skonkretyzowania, czy poprawy przepisów. Jeżeli jest to konieczne. Lustracja nie ma tu nic właściwie do rzeczy.

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A takie odwołanie (prócz sytuacji niewysłania oświadczenia lustracyjnego) było w świetle inkryminowanej ustawy zamknięte?

Czy nie jest ciekawym, że jancet milczy co do opinii jego kolegów względem:

"... fakt oświadczeń typu: ja nie podpiszę, ja nie wypełnię, ja nie będę wymagał od swych pracowników, ja nie będę egzekwował od swych pracowników itd".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.