Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Rozuel

Majowie, Inkowie, Aztekowie- kres cywilizacji: dlaczego?

Rekomendowane odpowiedzi

Rozuel   

Ostatni oglądałem film dokumnetalny o tym dlaczego wygineli Inkowie, Majowie, Astekowie.

A wy co o tym myślicie?

Dlaczego oni przestali istnieć??

Przecierz zaszli tak daleko i byli tak świetnie rozwinięcie że powinni panować nad całą

Ameryką Południową.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
Ostatni oglądałem film dokumnetalny o tym dlaczego wygineli Inkowie, Majowie, Astekowie.

A wy co o tym myślicie?

Dlaczego oni przestali istnieć??

Tym pierwszym do upadku przyczynił się niejaki F. Pizzaro, podbijając ich Państwo. A tych ostatnich nawiedził w Meksyku niejaki H. Cortes, z podobnym skutkiem. A rzeczownik "Aztekowie" pisze się przez "z", nie przez "s".

pzdr.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
nazaa   
A rzeczownik "Aztekowie" pisze się przez "z", nie przez "s".

... zaś spójnik "przecież" pisze się przez "ż", a nie "rz", a nazwisko Francisco Pizarro przez dwa "r", a nie dwa "z".

Dlaczego wyginęli Inkowie, Majowie, Aztekowie? Powodów jest mnóstwo, pozwolę sobie kilka z nich wymienić:

- Ich religia była krwawa, wymagająca składania ofiar z ludzi. Ciągłe wojny, składanie ofiar z ludzi oraz kanibalizm w pewnym stopniu wpływały na liczbę populacji.

- Europejczycy przywlekli ze sobą do Ameryki choroby, które wcześniej tam nie

występowały i na które w związku z tym tubylcy nie byli uodpornieni, a które dziesiątkowały ich poprzez epidemie

- Europejczycy obchodzili się z tubylcami bardzo okrutnie, wykorzystywali ich do najcięższych prac, co miało wpływ na ich wysoką śmiertelność

- Indianie padli ofiarą własnej religii, ponieważ wierzyli, że Europejczycy są wysłannikami bogów, a sam Cortez to wcielenie boga Quetzalcoatla, który wg legendy miał przybyć do nich zza morza, co ułatwiło tylko białych konkwistę

- Indianie nie znali koni, armat i muszkietów wykorzystywanych przez Europejczyków w konkwiście, przez co w walkach często ponosili klęski

- Europejczycy potrafili wykorzystać zatargi pomiędzy poszczególnymi plemionami, często wstępowali w koalicje z białymi przeciwko swoim wrogom

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wiele chorob przywiezionych z Europy, składanie licznych ofiar z ludzi, brak odpowiednich technologii przy obronie przed Europejczykami. Po prostu nie mieli zadnego wyjscia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Domen   

Witam, niestety ale same bzdury piszecie ;) :

Dlaczego wyginęli Inkowie, Majowie, Aztekowie? Powodów jest mnóstwo, pozwolę sobie kilka z nich wymienić:

- Ich religia była krwawa, wymagająca składania ofiar z ludzi. Ciągłe wojny, składanie ofiar z ludzi oraz kanibalizm :shock: w pewnym stopniu wpływały na liczbę populacji.

- Europejczycy przywlekli ze sobą do Ameryki choroby, które wcześniej tam nie

występowały i na które w związku z tym tubylcy nie byli uodpornieni, a które dziesiątkowały ich poprzez epidemie

- Europejczycy obchodzili się z tubylcami bardzo okrutnie, wykorzystywali ich do najcięższych prac, co miało wpływ na ich wysoką śmiertelność

- Indianie padli ofiarą własnej religii, ponieważ wierzyli, że Europejczycy są wysłannikami bogów, a sam Cortez to wcielenie boga Quetzalcoatla, który wg legendy miał przybyć do nich zza morza, co ułatwiło tylko białych konkwistę

- Indianie nie znali koni, armat i muszkietów wykorzystywanych przez Europejczyków w konkwiście, przez co w walkach często ponosili klęski

- Europejczycy potrafili wykorzystać zatargi pomiędzy poszczególnymi plemionami, często wstępowali w koalicje z białymi przeciwko swoim wrogom

Dla osób zainteresowanych tą tematyką, polecam bardzo książkę Ryszarda Tomickiego pt. "Tenochtitlan 1521", wydawnictwo MON, 1984, z serii "Historyczne Bitwy" - można ją znaleźć w prawie każdej bibliotece publicznej - super książka - dowiedzieć się z niej można ogromu ciekawych informacji, w przeciwieństwie do miernie napisanych i nudnych i podtrzymujących wszystkie głupie stereotypy podręcznikach czy innych publikacjach...

Zacznijmy od tego, że ani jedni ani drudzy ani trzeci nigdy nie wyginęli :).

Idąc dalej - ofiary z ludzi były elementem propagandy czy też zimnej kalkulacji politycznej, mającej ułatwić kontrolę nad lennymi i zależnymi miastami-państwami i budzić respekt oraz strach wśród ich władców.

Co do ciężkich prac i masowych mordów europejskich - na Haiti i Kubie tak może i było, ale nie na terenach współczesnego Meksyku.

Co do religii Indian i wiary w boskość Corteza - to oczywiście też jest mit nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością.

Co do broni, koni, armat i muszkietów - armia Corteza w bitwie z wysłaną z Hispanioli ekspedycją karną wykorzystała długie indiańskie włócznie (acatl), których biali żołnierze użyli z powodzeniem do odparcia ataku konnicy ich białych braci - Cortez dostrzegł zalety tej broni, która już wcześniej powstrzymała szarże jego konnicy w bitwach z Indianami.

Kontynuując i obalając mity:

Cortez żadnej kultury z powierzchni ziemi nie wymazał - to po pierwsze (napiszę o tym później).

Co więcej - taki naród jak Aztekowie nie istnieje i nigdy nie istniał - to sztuczna nazwa zbiorcza wielu narodów mówiąc językiem nahuatl (ale nie wszystkich mówiących tym językiem) wymyślona w XVIII-wiecznej Europie.

Co do ofiar z ludzi - na małą skalę stosowano je w większości państw Ameryki Środkowej - podobnie jak w większości narodów i plemion europejskich - ofiary z ludzi składały w Europie i Afryce, często na dosyć dużą skalę (np. Kartagińczycy, Etruskowie), ludy zarówno cywilizowane jak i te które cywilizacji wysoko rozwiniętych nie wytworzyły (Germanie, Słowianie).

Druga rzecz - imperium Azteków - takie coś właściwie nigdy nie zaistniało - ten twór był raczej luźną konfederacją, nierzadko zachodziły w niej konflikty wewnętrzne, każde z trzech miast-państw Trójprzymierza miało z kolei podporządkowane sobie całe masy (kilkadziesiąt lub więcej) miast-państw lennych, w których jednak nie wprowadzano bezpośredniej władzy Meksykan, lecz funkcjonowały one na zasadzie państw lennych, które zobowiązane były płacić trybut co pewien czas, wystawiać garnizony i oddziały wojskowe na potrzeby swoich zwierzchników, itd. - natomiast utrzymywały własną administrację i strukturę władzy, oraz w zasadzie niezależność, choć ograniczoną.

Dopiero Motecuhzoma (bo tak brzmiało jego faktyczne imię) usiłował zmienić stary porządek rzeczy (ogólnie akceptowany), mając ambicje zostania władcą imperialnym - i do tego właśnie dążył, coraz bardziej ograniczając niezależność lennych państw, między innymi poprzez wysyłanie tam garnizonów wojskowych, urzędników, a także coraz bardziej wygórowane żądania dotyczące dostarczania ofiar dla świątyn w Tenochtitlan.

Wywołało to szereg konfliktów i podział stronnictw (nawet w samym Tenochtitlan pośród arystokracji i uczonych meksykańskich Motecuhzoma narobił sobie wielu wrogów - którzy potem działali na jego szkodę widząc w Cortezie szansę na pozbawienie go władzy). W Tetzcoco podział był bardzo wyraźny - co doprowadziło w kilka lat przed przybyciem Corteza do krwawej wojny domowej (stronnictwo anty-Tenochtitlańskie znalazło sobie w niej silnego sprzymierzeńca w Konfederacji Tlaxcallan, złożonej z 4 bardzo silnych miast-państw, całkowicie niezależnych, lecz będących enklawą otoczoną zewsząd przez państwa i państewka zależne od Motecuhzomy).

Natomiast jeżeli chodzi o Amerykę Środkową, to na dużą skalę ofiary z ludzi stosowali dopiero Meksykanie (bo tak należałoby ich nazywać), a konkretnie obywatele miasta, a właściwie aglomeracji, Tenochtitlan i Tlatelolco oraz Teotihuacan (na powrót skolonizowanego przez Meksykanów). Rzadziej dwa pozostałe elementy trójprzymierza - Tetzcoco i Tlacopan.

Ofiary z ludzi zaczęło Tenochtitlan stosować na tak wielką skalę dopiero kiedy uzyskało swoją imperialną pozycję - był to element polityki, ukazywanie swojej władzy, element zastraszania poddanych - nic nie działo się przypadkowo, nie ofiary nie były składane z powodu chorej wiary, lecz jako wyrahowany element gry politycznej mającej na celu pokazanie swojego prestiżu, potęgi i umocnienie władzy nad lennikami.

Wracając do "Tenochtitlan 1521":

Tomicki między innymi w swojej książce obala mit o rzekomym strachu Meksykanów przed Hiszpanami i rzekomych wierzeniach, że Cortez to powracający bóg.

Jeżeli ktokolwiek naprawdę wierzył w ten mit w Tenochtitlan i w lojalnych mu miastach, to tylko Motecuhzoma (i ewentualnie część prostego chłopstwa) - a i on nie wierzył weń od początku, lecz starając się dociec, kim jest Cortez i po co przybywa, zapytywał o to swoich doradców i magów - ci zaś w większości knuli przeciwko niemu spisek, należąc do stronnictw wrogich władcy i jego polityce (polityka Motecuhzomy była odmienna od polityki poprzednich władców, za jego czasów pogłębił się rozłam w Trójprzymierzu - przecież wielu dostojników Tetzcoco najpierw cicho, a potem aktywnie, popierało Corteza! - zresztą niedługo przed jego przybyciem była tam wojna domowa, z uczestniczącom po stronie Tetzcoco Tlaxcallan, zakończona zawieszeniem broni po zakończonej masakrą wyprawie Tenochtitlan na Tlaxcallan i nieudanym oblężeniem Tenochtitlan przez Tlaxcallan + jedno ze stronnictw z Tetzcoco - prawowity władca Tetzcoco utracił wtedy nad nim władzę, ale nadal zachował duże wpływy w państwie) - niejednokrotnie ci magowie współpracowali z wrogami Motecuhzomy, wpędzając władcę w zakłopotanie, wymyślając różne dziwne przepowiednie i odwołując się do starych mitów (niejednokrotnie celowo wyszukiwali wszelkie związki z Cortezem - tak samo jak współcześnie miłośnicy UFO odnajdują związki kosmitów z piramidami i z Wyspą Wielkanocną i związki piramid z Wyspą Wielkanocną... - tyle że ci magowie robili to z premedytacją, a sami oczywiście w te rzeczy nie wierzyli, byli ludźmi światłymi, naukowcami z wiedzą w wielu dziedzinach bardzo dużą).

Motecuhzoma zresztą, jeżeli już, to bardziej dopatrywał się Quetzalcoatla w osobie Karola V, ówczesnego władcy Hiszpanii, niż w Cortezie.

Co do wojny z Aztekami - było tam pełno bitew - zarówno przed pierwszym wkroczeniem do Tenochtitlan (np. pod Otumba), jak i potem.

Wojna z Aztekami była nie tyle podbojem Meksyku, co wojną wyzwoleńczą dla wielu narodów i państw tam żyjących - okres rozkwitu wielu z nich rozpoczął się dopiero po 1521 roku - wcześniej przyćmione były blaskiem potęgi Tenochtitlan (tak np. było z Tetzcoco, którego pozycja w Trójprzymierzu stale malała na rzecz Tenochtitlan - co nie podobało się wielu dostojnikom - np. Ixtlilxochitlowi, wielkiemu zwycięzcy i drugiemu obok Corteza zdobywcy Tenochtitlan).

Hiszpanów i ich sprzymierzeńców początkowo wygnano z obszaru całego kraju Azteków i przegoniono aż do Tlaxcalla - przy czym "Noche Triste" była tylko jedną z baaaardzo wielu ich porażek, a w Bitwie pod Otompan ledwo uniknęli całkowitego zniszczenia. Bunty podnosili nie tylko Meksykanie, ale i ich sprzymierzeńcy - w rezultacie klęska i odwrót były całkowite... Ale Cortez powrócił po wielu miesiącach - z nowymi licznymi posiłkami Hiszpanów i mając ok. 150 tysięcy indiańskich sprzymierzeńców (tylu ich miał w kulminacyjnym momencie oblężenia Tenochtitlan).

Ale wróćmy do klęski Corteza w roku 1520 i jego odwrotu:

Wg. Jauana Cano (późniejszego męża córki Motecuhzomy), straty wojsk stronnictwa Corteza wyniosły od włącznia do armii wojsk Narvaeza aż do 8 lipca 1520 roku (do momentu ucieczki resztek wojsk do kraju Tlaxcallan) 9170 poległych (w tym 8 tysięcy Tlaxcalteków i 1170 Hiszpanów), oraz 80 zabitych koni - z tych 1170 Hiszpanów 270 miało zginąć w Tenochtitlan (do tego co najmniej 2 tysiące Tlaxcalteków) a 72 w Tochtepec na wybrzeżu, wielu poległo też w bitwie pod Otompan. Stracono także całą artylerię, prawie wszystkie arkebuzy i kusze, cały zapas prochu, całą kancelarię, cały osobisty dobytek ogromnej większości żołnierzy (innym pozostały resztki), znakomitą większość łupów.

Przed tą serią porażek Cortez prowadził na odsiecz Tenochtitlan ponad 1300 Hiszpanów (wg. Diaza del Castillo), do tego należy doliczyć oblężoną załogę Tenochtitlan pod komendą Pedro de Narvaeza, załogę Vera Cruz, oraz garnizony w innych miastach.

Po klęsce wszystkie oddziały zostały wszędzie wyparte, a Cortezowi pozostało łącznie maksymalnie 425 Hiszpanów, w czym 20 jeźdźców, 12 kuszników i 7 arkebuzerów (wg. Vazqueza de Tapia)

Nawet spośród tych ocalałych żołnierzy hiszpańskich, większość była ranna lub ciężko chora (sam Cortez odniósł kilka ran).

Podczas zwycięskiej dla Azteków bitwy pod Otompan (Hiszpanie też uważają ją za swoje zwycięstwo - a właściwie była ona nierozstrzygnięta, z tym że i tak większą korzyść odnieśli Aztekowie) Hiszpanie cudem zdołali przetrwać, tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności (w krytycznym momencie bitwy zabito wodza meksykańskiego, dzięki czemu oddziały zaczęły rozchodzić się z pola bitwy do rodzimych miast, zabierając zdobyte na Hiszpanach łupy, ale zostawiając własnych poległych).

Jak pisze Tomicki (str. 121 - 122):

"Poczytywane za łaskę niebios wymknięcie z opresji nie rozwiewało do końca obaw, trudno było bowiem przewidzieć, jak w nowej sytuacji zachowają Tlaxcaltecy. Na wszelki wypadek po wejściu na ziemie sojusznika zaostrzono dyscyplinę, aby uniknąć jakichkolwiek spięć z ludnością. Obawy okazały się płonne o tyle, że wkrótce po minięciu granice na powitanie wyszli Citlalpopocatzin - władca miasta Quiahuitzlan, Maxixcatzin - władca Ocotelolco, stary, prawie niewidomy Xicotencatl - władca Tizatlan, a więc trzej spośród czterech członków rady rządzącej państwem, a ponadto tlatoani Huexotzinco i wielu dostojników z innych miast. W mieście Tlaxcallan, Hiszpanów umieszczono w najlepszych pałacach i otoczono troskliwą opieką. Nie szczędzono im słów otuchy i pocieszenia, oraz zapewnień o przyjaźni. Mimo to atmosfera nie była aż tak przyjazna, jak starali się zasugerować lojalni dostojnicy tlaxcalteccy. Żołnierze bardzo szybko zetknęli się z niechętną, czasem nawet wrogą postawą prostej ludności. Co gorsza, Juan Perez, pozostawiony w Tlaxcallan podczas czerwcowego marszu do Tenochtitlan, powiadomił Corteza, że młody Xicotencatl manifestacyjnie okazuje swą wrogość do Hiszpanów. Wojownik ten, głównodowodzący armii tlaxcalteckiej we wrześniu 1519 roku osobiście kierował walką z tajemniczymi wówczas cudzoziemcami. Teraz opowiadał się za zerwaniem z nimi sojuszu i rozbiciem tych, którzy umknęli Meksykanom, nie tyle może ze względu na rozmiary strat poniesionych przez Tlaxcalteków, co było głównym powodem rozgoryczenia ludności, ile w związku ze zmianą, jaka nastąpiła w polityce Tenochtitlan".

Czy podbój Tenochtitlan zakończył egzystencję miast-państw indiańskich na terenie Meksyku?

Oczywiście że nie!

Zakończyła supremację Meksykanów, a raczej ludzi z miasta Tenochtitlan i zagożałych jego sojuszników - natomiast miasto Tetzcoco po zwycięstwie w "wielkiej wojnie wyzwoleńczej" w roku 1521 dopiero rozpoczęło swój okres największego rozkwitu!!

Cortez pozostawił nie tylko administrację indiańską, ale i władców. Miast wcale nie zburzono - natomiast rozpoczęło się zjawisko ich przebudowy - to znaczy stopniowego rozbierania świątyń i pałaców i budowania na ich miejscu (z tych samych kamieni) świątyń i pałaców chrześcijańskich - jak to określił Tomicki - "w stylu europejskim, ale z rozmachem i na miarę meksykańskich władców".

Wszystko to odbywało się za aprobatą lojalnych Cortezowi władców indiańskich, których miasta nie rzadko teraz rozkwitały (za wyjątkiem tych w których zaczynały się rozprzestzeniać europejskie epidemie - choć one dotykały prosty lud, a rzadziej arystokrację, zafascynowaną hiszpańskim sposobem życia i opływającą w dostatki, panując w swoich miastach pod zwierzchnictwem króla Hiszpanii, ale tysiące kilometrów od jego berła).

Olbrzymie zniszczenia, co oczywiste, poniosło Tenochtitlan - zburzono je podczas oblężenia, gdyż wojska koalicji antymeksykańskiej przyjęły w jego trakcie taką właśnie taktykę - burzenie wszystkiego na drodze natarcia (Cortez i dowódcy indiańscy nie mogli sobie poradzić z Aztekami zażarcie atakującymi zza ścian domostw, z dachów i z okien - trzeba było walczyć o każdy dom i każdy kamień - a niejednokrotnie Aztekowie przypuszczali kontratak, odbijając domy, w walce o które potem znowu musieli ginąć tubylcy i Hiszpanie).

Jednak, jak pisze Tomicki (str. 220):

"Po zakończeniu oblężenia los miasta wydawał się przesądzony. Ocalała ludność opuściła je i nie miała prawa wracać, a zwycięzcy, rozważając konieczność założenia stolicy Nowej Hiszpanii, wahali się między Coyohuacan, Tlacopan i Tetzcoco. Jednakże w końcu listopada albo na początku grudnia Cuahtemoc otrzymał od Corteza polecenie odbudowania akweduktu z Chapultepec, a następnie terenem prac budowlanych stały się centralne dzielnice miasta. Powołano radę miejską nowego Tenochtitlan (albo Temixtitlan czy Tenustitlan - jak mówili Hiszpanie) z alcalde Pedro de Alvarado na czele. Z obszaru dawnego miasta wydzielono dzielnicę hiszpańską, usytuowaną w centrum, gdzie obowiązywał zakaz osiedlania się Indian."

"W połowie października 1524 roku Tenochtitlan był ponownie miastem żywym. W części indiańskiej, głównie dawnym Tlatelolco, przemianowanym na Santiago ku chwale świętego, którego imię nie schodziło konkwistadorom z ust podczas wojny, mieszkało około 30 tysięcy ludzi. Funkcjonował handel na dwóch placach targowych - jednym w Tenochtitlan, drugim w Tlatelolco. Działały wartsztaty rzemieślnicze, rolnicy zaczęli uprawiać zboża sprowadzone z Hiszpanii. Od dawna płynęła też akweduktem z Chapultepec słodka woda. Sukcesywnie rosła liczba białej ludności miasta. W 1525 roku istniało tam ok. 150 domów hiszpańskich."

Na stronie 222 mamy taki fragment:

"Cortez postępował niczym meksykański hueytlatoani - otaczał się Indianami, od kochanek, karłów i trefnisiów począwszy, na dostojnikach kończąc; obdzielał indiańską szlachtę ziemią i poddanymi, obsypywał ją prezentami i obietnicami."

"Cortezowi marzył się powrót do stanu z pierwszej połowy 1520 roku - sprawnie funkcjonujące państwo, wtedy z uzależnionym Motecuhzomą, a teraz z nim samym jako władcą, podległe królowi Hiszpanii, lecz nie rozdrapane przez tysiące kolonistów".

Nawet dostojników, którzy walczyli w czasie wojny po stronie Cuahtemoca, obrońcy Tenochtitlan, Cortez pozostawił przy władzy (tylko kilku zginęło - częściowo z rozkazu Corteza, częściowo jego indiańskich sojuszników) - ale władza ta została ograniczona na rzecz albo indiańskich lenników Hiszpanii, albo hiszpańskich urzędników.

Ba - sam Cuahtemoc pozostał gubernatorem Tenochtitlan - do czasu gdy uciekł do państwa Majów-Chontal zwanym Acalan, skąd w lutym 1525 przygotowywał spisek przeciwko Hiszpanom i namawiał Majów do współpracy i wojny przeciwko Nowej Hiszpanii.

Hiszpanie wykryli spisek i unieszkodliwili Cuahtemoca i wszystkich którzy nie ukorzyli się przed Cortezem i pozostali po stronie Cuahtemoca.

Jeszcze raz gorąco polecam i zachęcam do przeczytania - "Tenochtitlan 1521" - 230 stron bardzo ciekawej lektury, rewelacja! :wink:

Tomicki wspomina też w Epilogu dziś uważanego za największego i cieszącego się największym prestiżem XVII-wiecznego kronikarza, historyka i pisarza Nowej Hiszpanii, który pisał wiele o sprawach zarówno historii Indian oraz ich sytuacji w XVII-wiecznej Nowej Hiszpanii.

Kronikarzem tym był urodzony w roku 1568 w Tetzcoco a zmarły w Ciudad del Mexico Tenochtitlan w roku 1648, don Fernando de Alva - to jego chrześcijańskie imię, natomiast prawdziwe brzmiało Ixtlilxóchitl.

Ixtlilxóchitl był w pierwszej linii praprawnukiem Ixtlixochitla, mówiącego językiem nahuatl obywatela i dostojnika miasta Tetzcoco, dowódcy wojsk Konfederacji Acolhuakańskiej, wielkiego wodza i zwycięzcy spod Tenochtitlan, który począwszy od 1521 roku pełnił także funkcję tlatoaniego, czyli władcy, potężnego miasta dawnego Trójprzymierza - Tetzcoco.

Ojcem Ixtlilxóchitla był Ixtlilxóchitl II, kolejny władca Tetzoco, a jego matką była Beatriz (prawdziwe imię - Panatzin), córka Cuitlahuaca, przedostatniego władcy Tenochtitlan.

Innym pisarzem tamtego okresu, który był potomkiem zwycięzców spod Tenochtitlan, ale dostrzegał stopniowo pogarszającą się sytuację w XVII-wiecznej Nowej Hiszpanii, był doskonale wykształcony katolik, lojalny poddany króla Hiszpanii, ale jednocześnie nie zapominający o swoich korzeniach, ochrzczony don Domingo Francisco de San Anton Munon - czyli faktycznie - Chimalpahin Cuauhtlehuanitzin.

Chimalpahin Cuauhtlehuanitzin był potomkiem rodu panującego w Amaquemecan - jednym z miast-państw Konfederacji Chalco, która po 13 sierpnia 1521 roku odzyskała zagarnięte przez Meksykanów ziemie i zaliczała się do państw zywcięskich.

Mimo że sam nie pamiętał okresu przed wojną domową, wojną wyzwoleńczą, czy jak kto woli - konkwistą - i mimo, że był potomkiem zwycięzców, to jednak - jak pisze Tomicki:

"Potrafił dostrzec fatalne i stale pogłębiające się skutki stopniowej likwidacji dawnych indiańskich porządków we wszystkich dziedzinach życia. I nawet jeżeli tkwiły w nim jeszcze ślady odległych politycznych animozji lub - co pewniejsze - nie mógłby zaakceptować wielu elementów dawnej rzeczywistości, to jednak potrafił przyznać, że symbolem minionej indiańskiej świetności pozostał Tenochtitlan".

Chimalpahin Cuauhtlehuanitzin, mimo że był potomkiem zdobywców Tenochtitlan i z pewnością z opowiadań ojca i dziadków znał rządy twardej ręki sprawowane w dawnych czasach przez Tenochtitlan, jak i wszelkie niedogodności poddaństwa wobec Meksykanów, jakie w czasach rządów Motecuhzomy musiały ciążyć nad ludnością lennego wobec stolicy Imperium, miasta Amaquemecan; to jednak sam, całkiem szczerze, napisał:

"In quexquichcauh maniz cemanahuatl ayc pollihuiz yn itenyo yn itauhca in Mexico Tenochtitlan"

A znaczy to:

"Jak długo trwać będzie świat, nie zaniknie sława i chwała Meksyku-Tenochtitlan".

Znamienne, że napisał to potomek zażartych wrogów dawnego Tenochtitlan, członek jednego z narodów, który pokonał i zmiażdżył "Imperium Azteków".

Chimalpahin Cuauhtlehuanitzin jest autorem m.in. trzy-tomowego "Codex Chimalpahin", napisanego w całości w języku nahuatl, pierwsze dwa są autorstwa właśnie niego (w jednym z nich opisana jest historia sławnych rodów i ludów indiańskich aż do roku 1631) - a trzeci autorstwa Sahaguna, innego historyka indiańskiego, katolika szerzącego wiarę katolicką, męża stanu Tezcoco.

Sahagun opisuje, w języku nahuatl, między innymi zmiany zachodzące w zwycięskim Tetzcoco po roku 1521, a także epizody słynnego władcy Tetzoco panującego pod koniec XV wieku - Nezalhualcoyotla (Nienasyconego Kojota ), który zmarł 4 czerwca 1472 roku.

O Nezalhualcoyotlu pisze też jego wnuk - także sławny pisarz Nowej Hiszpanii - z chrztu Juan Bautista de Pomar.

Juan Bautista de Pomar przetłumaczył na hiszpański dzieła sławnego dziadka - a Nezalhualcoyotl był wybitnym poetą - jego wnuk zresztą też.

de Pomar przetłumaczył XV-wieczne wiersze i poematy dziadka Nienasyconego Kojota, między innymi:

"To ty?", "Lot" (czyli "In chololiztli"), "Ma zan moquetzacan" ("Wstań"), "Nitlacoya" ("Jestem smutny"), "Xopan cuicatl" ("Piosenka o wiośnie"), "Ye nonocuiltonohua" ("Jestem bogaty"), "Zan yehuan" ("On samotny"), "Xon Ahuiyacan" ("Bądź radosny")

"Nienasycony Kojot" był tak nazywany, gdyż miał pełno konkubin i spłodził ok. 110 potomków :shock:

de Pomar oprócz tłumaczenia wierszów dziadka, pisał też swoje, napisał też kronikę historii "Azteków" i Tlatelolców (przy czym termin "Aztekowie" zaczął funkcjonować dopiero w XVIII wieku i narodził się gdzieś w Europie).

Swoją kronikę historii... de Pomar ukończył i wydał w roku 1582, zmarł w roku 1590 - był metysem, łączył w swoim życiu tradycje hiszpańskie z tlatelolckimi, o których mu powiedziała i których nauczyła go matka.

Ochrzczony był już w wieku kilku tygodni, rodzice nauczyli go mówić po hiszpańsku i w języku nahuatl - tak też pisał swoje dzieła - część po hiszpańsku, część w języku nahuatl.

de Pomar prowadził też liczne wywiady z sędziwymi indianami pamiętającymi dawne lata i czasy wojny "domowej".

Książkę autor kończy słowami:

"Po wielu latach, już w stolicy niepodległego państwa meksykańskiego, wzniesiony zostanie pomnik ku czci nieugiętego obrońcy miasta na wyspie" - Cuahtemoca.

Dalej Ryszard Tomicki pisze, że Cortez nigdy nie doczekał się takiego zaszczytu :P

Pozdrawiam!

[ Dodano: 2008-01-02, 18:43 ]

Jeszcze taka drobna dygresja - "La Ciudad del Mexico Tenochtitlan" to oczywiście właściwa i pełna, do dziś funkcjonująca w kraju zwanym Meksyk, nazwa największego miasta świata (ok. 20 milionów mieszkańców liczy sobie cała aglomeracja) szerzej dziś znane w Polsce jako "Mexico City" czy też po prostu "Meksyk" :).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Narya   

O Inkach istnieją aneksy dokumentalne do odcinków serialu animowanego "Tajemnicze złote miasta", które poszerzają informację na ich temat. Znajdują się na youtube i na innym forum (niestety podać linku i nazwy nie mogę z racji regulaminu na tamtejszym forum).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Witam, niestety ale same bzdury piszecie ;) :

(...)

Co więcej - taki naród jak Aztekowie nie istnieje i nigdy nie istniał - to sztuczna nazwa zbiorcza wielu narodów mówiąc językiem nahuatl (ale nie wszystkich mówiących tym językiem) wymyślona w XVIII-wiecznej Europie.

(...)

Wymyślona... tyle, że nie w XVIII wieku, a w XIX wieku, jako że takie właśnie miano zaproponować miał von Humboldt w 1810 r., a popularności przydał mu William H. Prescott w swej książce "The History of the Conquest of Mexico".

(...)

Co do ciężkich prac i masowych mordów europejskich - na Haiti i Kubie tak może i było, ale nie na terenach współczesnego Meksyku.

(...)

Jak mamy rozumieć stracenie przeszło 3000 osób w jakieś dwie godziny nie zasługuje na miano mordu?

Jak mamy rozumieć ówczesny Meksyk był jedynym miejscem na Ziemi gdzie każda praca była lekką, a jeśli już była ciężka to wykonywali ją jedynie Europejczycy? A z jakiegoż to powodu wybuchły protesty w Meksyku po ustanowieniu tam audiencii mającej sprawdzać przestrzeganie postanowień z Burgos z 1512 roku?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Nie, no z tą eksterminacją i zniszczeniem nie było tak źle. To tylko taka czarna legenda a nawet „La Leyenda Negra” (przynajmniej według Juliana Juderiasa Loyota). Owszem w Ameryce Północnej to się nawet udało ale nie na Południu. Owa Czarna Legenda miała zostać rozdmuchana przez nienawidzących katolicyzmu protestantów którzy z wielką ochotą drukowali „Brevissima relacion de la destruction de las Indias” Bartolome Las Casasa.

No ale zostawmy legendy i uprzedzenia.

Wic polegał na tym, że o ile na Północ płynęły całe rodziny to pośród hiszpańskich konkwistadorów kobitek nie było. Co prawda podobno na statkach Diega de Almagro (to „de” to takie małe nadużycie Diega) było pięć kobitek ale pewnie były brzydkie (ładne nie były by aż tak zdesperowane aby pakować się na małe łajby wraz z czterema setkami facetów).

W każdym razie gdy monarchowie na swych dworach i Papież w Rzymie zastanawiali się czy Indianie pochodzą od Adama i Ewy (czyli czy są ludźmi) konkwistadorzy jakoś nie odczuwali strachu, że oddają się zoofilii i nie stronili od miejscowych kobiet. I to nie byle jakich kobiet. Brali za żony miejscowe arystokratki. Sam Francisco Pizarro poślubił księżniczkę Quispe Sisa (po ośmiogodzinnej intensywnej katechezie ochrzczono ją imieniem Inez). Z resztą później ją odprawił z ważkich powodów (miała być kłótliwa, zazdrosna i „nieskora do łoża”) ale wcześniej urodziła mu ona dwoje dzieci.

I tu dochodzimy do sedna rzeczy. Inkowie czy Aztekowie (używam tego terminu bo się przyjął) nie zostali wytępieni, czy zniszczeni. Oni wchłonęli przybyszów (przynajmniej klasa panująca) i z tego powstała kreolska arystokracja. Farmerzy nadal prowadzą podobny tryb życia (z pewnymi modyfikacjami oczywiście ale przyznacie, że kapelusiki pasują z keczua).

Konkludując, organizmy polityczne zostały przenicowane ale o zniszczeniu narodów nie ma mowy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Choć Casa de Contraction wydawała zezwolenia na osiedlenie się w Ameryce, to nie było tak, że zabraniano wyjazdu kobietom. W jednym z dokumentów z 1604 r. zawiadamia się o przybyciu 600 kobiet... choć zezwolenie opiewało na 50 kobiet.

Kiedy Cortez zgodził się przyjąć 2000 imigrantów kastylijskich - warunkiem było by w ciągu osiemnastu miesięcy przybędą ich małżonki.

Co do tej nowej arystokracji...

problem jest o tyle skomplikowany, że do Ameryki przeniesiono instytucję konkubinatu tolerowanego w Hiszpanii jeszcze przed Izabelą i Ferdynandem. Mieliśmy zatem do czynienia z barranganerią. Kiedy liczba mieszanych potomków stała tak duża, że poczęło to być pewnym problemem, wtedy wręcz zakazano niezamężnym kobietom wsiadać na statki, a niezamężnym mężczyznom odpływać bez żon. Od XVII wieku np. 60% Andaluzyjczyków, którzy zdecydowali się na wyjazd do Ameryki, okrętowało się wraz z rodzinami.

Początkowo małżeństwa międzyrasowe niebyły tak częste, acz związki Hiszpanów z Indiankami - to i owszem. W tym kontekście wciąż pamiętano o limpia sangre. Jeśli chodzi o kreolską arystokrację to trzeba pamiętać, że wówczas za Kreola uznawano osobę czystej krwi, stąd może lepszym terminem dla tych początkowych czasów byłoby mówienie o ladinos.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Oczywiście oficjalnie próbowano utrzymywać w koloniach te same zasady co w Metropolii, ale zaślubiny z tubylczymi kobietami były całkiem częste. W żyłach ludzi którzy przez następne wieki tworzyli lokalna elitę w dużym stopniu płynęła indiańska (a bywało, że i murzyńska) krew.

Dwa – trzy wieki później wśród ludzi którzy mieli wpływ na historię Ameryki Południowej (i Środkowej) trudno znaleźć Białych.

Są za to: Miranda, Bolivar, Ribas, Santa Cruz, Juarez (a na dokładkę i Pancho Villa oraz Zapata), oraz wielu których teraz nie potrafię sobie przypomnieć, a wszyscy z solidnie pomieszanymi genami.

A wracając do kultury i tradycji prekolumbijskiej to nie da się zaprzeczyć, że jej elementy przetrwały. Szczególnie w tradycji ludowej. Zlały się z tym co przywieźli zdobywcy i stworzyły nową jakość. Oczywiście to co istniało przed przybyciem Europejczyków nie przetrwało w czystej postaci (bo i przetrwać nie mogło) . Nie przetrwała też prekolumbijska organizacja polityczna. I w tym sensie rzeczywiście uległo to zagładzie, no ale i konkwistadorom nie udało się w Nowym Świecie sklonować tego co pozostawili za sobą w Metropolii (chyba nawet nie mieli takiego zamiaru).

Powstał ciekawy amalgamat. A wiejskie społeczności chyba też i genetycznie nie są zbyt daleko od swych przodków z przed pięciu wieków.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Gdy koczowałem na lotnisku podczas powrotu do domciu wpadł mi przed oczy taki obrazek:

AEROMEXICO.jpg

Czyste odniesienie do czasów prekolumbijskich. Te tradycje wciąż tam żyją.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Te tradycje wciąż tam żyją.

Żyją i mają się całkiem dobrze. Nie tylko lotnisko, wystarczy spojrzeć na jeden z najważniejszych symboli Meksyku - godło:

http://pu.i.wp.pl/bloog/76548658/49708083/463955_godo_meksyku_big.jpg

http://www.magazyn-stomatologiczny.pl/files/image/Lipski-Meksyk-I_Strona_06_Obraz_0001.jpg

Pochodzi to bezpośrednio od Azteków:

http://archeos.pl/forum/?action=dlattach;attach=7077;topic=5694;image

http://www.worldbook.pl/foto/1995.jpg

Meksykanie nie wstydzą sie swych indiańskich przodków, możemy nawet śmiało powiedzieć, że są z nich dumni, można tam znaleźć pomniki poświęcone władcom azteckim i to tym walczącym z hiszpańskimi najeźdźcami:

http://www.emporis.com/images/show/328415-Large.jpg

http://www.zanzig.com/travel/m005/image80aa.jpg

Albo też bardziej ogólne:

http://1.bp.blogspot.com/_KcMZj_whzrY/TDpVUhi6rpI/AAAAAAAAAyo/QgggJwuMdxY/s1600/monuments%2B097.jpg

http://www.guadalupe.opoka.org.pl/zdjecia/pielgrz/19790.jpg

Że nie wspomnę o różnych festynach:

http://1.bp.blogspot.com/-IsCEFi1Hk9s/UAtef_QywgI/AAAAAAAAAWU/liLMmZ74Zgs/s1600/tancza+aztekowie.JPG

Nawet poświęconych rocznicy urodzin Cuauhtemocka:

http://i.wp.pl/a/f/jpeg/19422/TRMvd559614.jpeg

http://i.wp.pl/a/f/jpeg/19422/TRMvd559609.jpeg

A nawet demonstrują dosyć oryginalne obrzędy religijne:

http://www.kompozycja.com/meksyk_2011/slides/IMG_7399.JPG

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 28.10.2013 o 6:39 PM, gregski napisał:

Oczywiście oficjalnie próbowano utrzymywać w koloniach te same zasady co w Metropolii, ale zaślubiny z tubylczymi kobietami były całkiem częste. W żyłach ludzi którzy przez następne wieki tworzyli lokalna elitę w dużym stopniu płynęła indiańska (a bywało, że i murzyńska) krew

 

Może nawet było na to (przez pewien okres) przyzwolenie oficjalne:

"Ciekawa jest kwestia, jak postrzegano związki łączące Hiszpanów z Indiankami. W początkach kolonizacji Korona Hiszpańska popierała takie małżeństwa. Kobieta była chrzczona, następnie odbywały się uroczyste zaślubiny w obrządku katolickim. Z upływem czasu Hiszpanie coraz mniej chętnie zawierali małżeństwa z Indiankami. Chcąc wykorzystać taki związek do swoich celów, często pojmowali żony w obrządku indiańskim, który dla nich nie miał mocy prawnej".

/K. Grzegorzewska "Rola kobiet w hiszpańskich wyprawach zdobywczych w Ameryce Środkowej i Południowej w XVI w.", "Acta Universitatis Lodziensis", Folia Historica 95, 2015, s.11, przyp. 12/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.