Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

Fajne, a tak do spraw konkretnych:

Poszukałeś?

Kilkanaście postów temu zadałeś pytanie, czy za rozwieszanie ulotek byli karani tylko komuniści. Fragment z podlinkowanego wcześniej tekstu:

W celu zdemaskowania polityki represyjnej rządu w stosunku do wydawnictw ZPMiW Centralny Komitet Wyborczy uciekł się do następującego kroku. Oddał mianowicie do druku pewien ustęp z legalnie rozpowszechnianej platformy wyborczej PPS, zaopatrując go podpisem Związku Proletariatu Miast i Wsi. Ulotka oczywiście została natychmiast przez komisarza rządu na m. Warszawę skonfiskowana jako druk antypaństwowy.

Tak więc problem nie tkwił w treściach, a w tym kto je głosił. Jeśli koncesjonowana PPS (lub inna legalna partia) to nic w związku z tym nie robiono. Wystarczyło zaś, że ulotka o tych samych treściach była kolportowana przez komunistów, i już nadchodziły represje.

***

Wspomnienie Izabeli Różańskiej z książki KPP. Wspomnienia z pola walki, Warszawa 1951. Co prawda nie zgadzam się z nazywaniem sanacji faszystowską, jak jest to w tekście określone, ale mimo to jest to ciekawy materiał do tematu o represjonowaniu rewolucyjnego ruchu robotniczego przed wojną:

Najmłodszy więzień sanacyjnej Polski...

W celi więziennej na parterze pruskiego izolatora w Poznaniu, bez lekarza, bez akuszerki, w całkowitym osamotnieniu rodzi tow. Helena Wieczorek. Pozostałe towarzyszki rozsiane w pojedynkach wszystkich pięter, z uchem przy wizyterce, czuwają od szeregu godzin w najwyższym napięciu.

Wiemy, ze Helena jest dzielna, wiemy, że obcy jest jej strach. Ale pamiętamy o miesiącach przymusowego bezruchu, kiedy to faszystowska administracja za jakąś kolejną "karę" pozbawiła ją spaceru przez kilka miesięcy. Pamiętamy, że jeszcze miesiąc temu Helena brała udział w trzydniowej głodówce, którą komuna więzienna prowadziła w obronie praw więźniów politycznych. Wzmaga to nasz niepokój i potęguje napięcie. Poczucie bezsiły w takim momencie - za zamkniętymi drzwiami - doprowadza człowieka do pasji. Nagle do "judasza" wpada gorączkowy szept "kalefaktorki" (więźniarki kryminalnej na usługach administracji więziennej): "wasza towarzyszka umiera, te dranie ją zabiją!"

Natychmiast poszły w ruch stołki i miski - raban. Walimy do drzwi czym się da. Komuna żąda: przenieść towarzyszkę Wieczorek do szpitala albo sprowadzić lekarza do więzienia. W kwadrans przyjeżdża pogotowie i wtedy zawisa nad naszym blokiem napięta, ciągnąca się w nieskończoność cisza, którą przerywa wreszcie nieludzki okrzyk bólu. I po chwili wyprowadzają mnie jako delegatkę więźniów politycznych do ponurej pojedynki, widzę Helę obłożoną duszami od żelazek ("najnowsza metoda w ginekologii...") i uśmiech matki rozpromieniający jej umęczoną twarz. Słabym ruchem ręki przywołała mnie do łóżka i ściskając mi dłoń, urywanym gwałtownym szeptem wtłaczała mi w ucho: - Niech się nazywa WŁODZIMIERZ...

W to imię włożyła całą swoją nienawiść do barbarzyńskich metod faszyzmu, pogardę dla stupajkowskiej administracji więziennej, swą żarliwą wiarę w słuszność sprawy, za którą byłyśmy uwięzione. I imię to zabrzmiało w moich uszach w grubych murach więziennych jak gorące, natarczywe, bojowe wezwanie do walki. Tak oto 20 listopada 1933 roku urodził się Włodzimierz Wieczorek, syn dobrze znanego na terenie Śląska działacza komunistycznego, Józefa Wieczorka*.

Komuna nasza rozpoczęła walkę przeciwko izolacji - tzw. celom "pojedynkom". Trzymano nas w całkowitym odosobnieniu po dwa lata po zasądzeniu i uprawomocnieniu się wyroku. Była to jedna z najbardziej wyrafinowanych i łajdackich metod faszyzmu, chciano nas moralnie złamać przez izolację i pozbawienie książek. Przede wszystkim chodziło nam o przewiezienie do więzienia w Fordonie tow. Wieczorkowej z dzieckiem. Przypuszczałyśmy bowiem, że tam w większym kolektywie więźniów politycznych będzie miała znośniejsze warunki. Dopięłyśmy swego, a w miesiąc po Włodku, wyrwałam się i ja również - po osiemnastu i pół miesiącach pojedynki - z piekła poznańskiego więzienia.

I znów w Fordonie spotkałam się z Włodziem w maleńkiej celce, gdzie wolnej przestrzeni pozostawało półtora kroku wzdłuż i niepełna krok - wszerz. Niejednego guza nabił sobie Włodek w tej celce. Włodzio służył nam jako łącznik. Przez niego szła poczta do towarzyszek. W pieluszkach jego zawsze były "grypsy". Gdy Włodzio podrósł, musiałyśmy go "zdjąć ze stanowiska łącznika", gdyż dziesięciomiesięczne maleństwo swym krzątaniem się mogło "zasypać" naszą pocztę.

Pierwszym słowem, które Włodzio wypowiedział nie było "mama", ale "pszysta" (faszysta). "Pszysta" - wołał na klucznika, gdy ten odpędzał go brutalnie od okna, dokąd wystawiałyśmy go niekiedy, aby odetchnął świeżym powietrzem. "Pszysta" - skarżył się cicho, gdy wpychano nas do cel po spacerze i zatrzaskiwano drzwi. Niezatarte wrażenie pozostawiły majaczenia senne tego niespełna rocznego więźnia faszyzmu.

Pewnego razu wyciągnęłam Włodka do góry, by nałykał się świeżego powietrza, a sama skryłam się, mocno przytrzymując malca. Siedziałyśmy na pierwszym piętrze i z okna naszego widoczny był kawałek rynku fordońskiego, po którym właśnie przejeżdżała furmanka. Dziecko po raz pierwszy zobaczyło konia. Rozradowany wyciągnął paluszek, domagając się wyjaśnienia. Powiedziałam, że to koń. Włodek zaczął wykrzykiwać z zachwytem na cały głos: "Kań! Kan!! Kań!!!" Zauważył go klucznik i ryknął: "Cela nr 12, zabrać mi tamtego szczeniaka!" Włodzio długo płakał i wyciągał rączyny ku zakratowanemu okienku pod sufitem. Kilka nocy następnych Włodzio spał niespokojnie, rzucał się, płakał i wołał, skarżąc się we śnie: "Kań! Pszysta! Kań!!"

Gdy Włodzio skończył rok, powiedział nam ktoś poufnie, że administracja więzienna postanowiła oddać go na wychowanie do klasztoru. Wysłaliśmy "gryps" do Międzynarodowej Organizacji Pomocy Rewolucjonistom, prosząc o poczynienie wszelkich starań, by zapobiec temu łajdackiemu zamiarowi. Towarzysze na wolności gorąco zajęli się tą sprawą. Powierzono odebranie i wychowanie Włodka tow. Rydalskiej, która wraz z mężem robotnikiem i dwojgiem dzieci zamieszkiwała w jednej izdebce. Dzięki pomocy Stefanii Sempołowskiej udało się tow. Rydalskiej wyrwać Włodka z łap faszystowskiej administracji więziennej.

Gdy piszę o Włodku, z nieodpartą siłą narzuca się wspomnienie o siwej Heli - "Siwce" (tow. Helena Aronowicz). Miała ona pasmo srebrno-siwych włosów pomimo swoich dwudziestu kilku lat i stąd nazwa "Siwka". Tow. Hela była okręgowcem młodzieżowym, dopiero w końcu 1932 roku wyszła z więzienia poznańskiego i ku swemu przerażeniu ujrzałam ją w 1934 r. znowu w więzieniu, tym razem na Fordonie: wpadła w okręgu lubelskim, gdzie była sekretarzem okręgowego komitetu KZM. Hela była nauczycielką z zawodu i malarką z zamiłowania. Ukończyła szkołę malarską w Warszawie i pedagogikę na Uniwersytecie Warszawskim. Jako politycznie podejrzaną sanacja pozbawiła ją prawa nauczania w szkołach.

Szczególnie czule w czasie spacerów na podwórzu więzienia fordońskiego opiekowała się Włodziem. Często swym cichym sugestywnym głosem roztaczała przed nami wspaniałe obrazy organizacji szkolnictwa w n a s z e j P o l s c e.

"W pięknych, słonecznych klasach - mówiła Hela - będę naszym dzieciom opowiadała o Włodku. Zobaczycie. Włodek będzie tematem niejednej mojej lekcji." Hela nie dożyła... Zginęła w 1941 roku.

Od tow. Rydalskiej, która w Polsce Ludowej pracowała w Komitecie Centralnym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, dowiedziałam się o dalszych losach Włodka tuż po wyjściu z więzienia w 1936 roku. Otóż Włodka nie chciano zameldować, gdyż nie miał metryki chrztu. Trzeba było uciec się do pomocy adwokata Teodora Duracza, ażeby wreszcie został zameldowany na podstawie swego jedynego dokumentu: karty zwolnienia z więzienia. Ale tu niezmordowana w tropieniu komunistów policja sanacyjna zaczęła go poszukiwać. W końcu 1935 roku w izdebce tow. Rydalskiej przy ulicy Wielkiej 29 w Warszawie, zjawiła się policja, szukając działacza komunistycznego... Włodzimierza Wieczorka. Włodek liczył już wtedy całe... dwa lata.

* Józef Wieczorek (1893-1944)

Działacz polskiego ruchu robotniczego. Brał udział w III Powstaniu Śląskim. Był założycielem Komunistycznej Partii Górnego Śląska. W październiku 1923 roku, po aresztowaniu, został uwolniony przez robotników. W roku 1930 został posłem do Sejmu Śląskiego. Niedługo potem aresztowany i osadzony w więzieniu przez władze sanacyjne. W trakcie okupacji czynnie uczestniczył w ruchu oporu. Został członkiem Grupy Inicjatywnej PPR. Aresztowany przez Niemców w lipcu 1943 roku zginął w obozie koncentracyjnym KL Auschwitz.

Wspomnienie Aleksandra Hawryluka, poety, działacza Sel-Robu Jedności i KPZU, z Berezy Kartuskiej:

Pada komenda:

-Rozejść się po kątach. Biegiem. Pyskami do ścian.

Już i ustać nie sposób. Zmaltretowane nogi nie utrzymują ciężaru ciała. Wcisnąć by się w kąt, oprzeć się plecami o ściany, żeby nie upaść, żeby utrzymać własny ciężar.

-Zbiórka w szeregu.

-Ty! - nagle krzyczy policjant do jednego z więźniów. -Coś ty za jeden? Zawód?

-Elektromonter - odpowiada więzień.

-Aha. Elek-tro-mon-ter. Ta-ak. Montowałeś jaczejki komunistyczne? Znamy się na tym. Skłon. Taki synu. O tak.

Policjant zamierzył się. Szerokim łukiem mignęła pałka - straszny świst uderzeń: raz, dwa.

-Następny. Kto? Aha, doktor? Recydywista. Skłon. Ośle. Co, nie chcesz? Pomóżcie, przyjaciele...

-Teraz, poeto, twoja kolej.

Młokos policjant podchodzi. Pałką dotyka twarzy.

-Ty jesteś literat? Zbuntowany chamie. Zobaczysz, ile warte są twoje książki. Zaraz ci to wypiszemy na tyłku. Skłon. Skłon, draniu jeden. Za kark go, za kark, niżej mu łeb schylcie. O-o tak...

(Cyt. za: Henryk Rechowicz, Konsekwentna lewica. Komunistyczna Partia Polski, Warszawa 1972, str. 131-132)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie bardzo rozumiem, twoim zdaniem ów Włodzimierz Wieczorek był:

a) prześladowanym komunistą

b) najmłodszym więźniem politycznym sanacji

c) jednym i drugim

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
(Cyt. za: Henryk Rechowicz, Konsekwentna lewica. Komunistyczna Partia Polski, Warszawa 1972, str. 131-132)

Och , łezki w oczach , paznokci nie wyrywali , na nodze od stołka nie sadzali , po szyje w piwnicy w zimnej wodzie nie trzymali , pejczem nie chłostali , genitaliów szufladami nie przytrzaskiwali ? Ot zbrodniczo łagodna sanacyjna służba więzienna , za dwadzieścia parę lat UB-cja pokazała jak się więźniów traktuje .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kilkanaście postów temu zadałeś pytanie, czy za rozwieszanie ulotek byli karani tylko komuniści. Fragment z podlinkowanego wcześniej tekstu:

W celu zdemaskowania polityki represyjnej rządu w stosunku do wydawnictw ZPMiW Centralny Komitet Wyborczy uciekł się do następującego kroku. Oddał mianowicie do druku pewien ustęp z legalnie rozpowszechnianej platformy wyborczej PPS, zaopatrując go podpisem Związku Proletariatu Miast i Wsi. Ulotka oczywiście została natychmiast przez komisarza rządu na m. Warszawę skonfiskowana jako druk antypaństwowy.

Tak więc problem nie tkwił w treściach, a w tym kto je głosił. Jeśli koncesjonowana PPS (lub inna legalna partia) to nic w związku z tym nie robiono. Wystarczyło zaś, że ulotka o tych samych treściach była kolportowana przez komunistów, i już nadchodziły represje.

(...)

Oczywiście cenzura prewencyjna jest formą represji, ale podany przez ciebie przykład nijak się ma do opisanej przez ciebie sytuacji we wcześniejszych postach.

Jeśli cenzura wstrzymywała druki już tylko za to, że były wytworzone przez komunistów, zatem nie powinno mieć miejsca ich rozwieszanie i kolportowanie - nieprawdaż?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

czytając wypowiedzi niektórych, chciałoby się stwierdzić, że przecież to było istne sanatorium. Troszkę tak jak w starym dowcipie o Stalinie, kończącym się słowami "a mógł rozstrzelać". Przecież tam tylko w tyłku grzebali, bili po łbie.. i w ogóle. O szkoleniu ideolo nie wspominam - bo to nic takiego, a poglądy jakby bliższe wielu niż komunizm. A za co siedzieli? Ano za przekonania - za to co dziś nazywa się więźniami sumienia, za to za co tak czci się tzw "podziemnych" za czasów stalinizmu, tylko że tamci mieli poglądy we właściwą stronę, a ci nie. Bo pałka trzymana przez sanacyjnego klawisza - to w zasadzie narzędzie miłości, a ta sama palka trzymana przez klawisza ad '52 r. to wredny komunistyczny zbir przesiąknięty do cna nienawiścią i tak dalej...

pozdr

PS. Kolejne posty w stylu "lecz się na nogi bo na głowę za późno" poskutkują dwoma rzeczami: warnem i usunięciem postu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Działalność antypaństwowa nie zawsze tożsama jest z byciem więźniem sumienia.

Moje pytanie za to kolega pozostawił bez odpowiedzi, brak własnej opinii?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Władysława Bytomska(1904-1938)

Łódzka robotnica, działaczka PPS-Lewicy, KZMP, KPP. Dwukrotnie skazana za działalność rewolucyjną. 3 listopada 1938 roku związana przez sanacyjną policję i podpalona (jest to wersja najbardziej prawdopodobna według mnie, lecz pojawiają się również wątpliwości, o których mowa w podlinkowanym niżej tekście).

220px-PL_Lodz_Doly_Cemetery_W%C5%82adys%C5%82awa_Bytomska_T.jpg

http://niniwa2.cba.pl/kpp_bytomska_potrzebowali_bohaterki.htm

"Potworna zbrodnia czy wyrafinowane samobójstwo?" - pytał 59 lat temu "Kurier Łódzki". Gazeta zastanawiała się: "Znaleziony na ulicy Smutnej obok miejsca wypadku kawałek drutu (przewodnik elektryczny) wskazuje na to, że Władysława Bytomska, zanim została podpaloną, musiała mieć związane ręce. Czy mogła sobie sama je związać?".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To podaj tropy wskazujące na udział ówczesnych władz - wtedy będzie to prześladowanie.

Konkrety...

Była komunistką, byłą członkinią KPP - ówcześnie brzmiało to jak wyrok. Można stwierdzić "nie ona jedyna", jednak fakt że odbyło się to przed wyborami może wskazywać, że władze sanacyjne chciały zastraszyć komunistów i innych, a Bytomską wybrali sobie jako kozła ofiarnego.

Była komunistyczną "recydywistką".

Miała związane ręce, więc samobójstwo odpada, choć niewykluczone że to nie policja zrobiła.

Przesłuchiwana przez pracowników Komitetu Łódzkiego PZPR Helena Mielczarek zapewniała, że w prosektorium widziała zmasakrowane zwłoki Bytomskiej: "Była już ubrana. Ale przy dotknięciu skonstatowałam, że prawa ręka jej w dwóch miejscach była złamana, gdyż kości chrupiały. Dwa zęby miała wybite, podobno miała i żebra złamane, ale tego już stwierdzić nie mogę. Głowa była okopcona, włosy spalone, zwęglone".(http://niniwa2.cba.pl/kpp_bytomska_potrzebowali_bohaterki.htm)

Edytowane przez Samuel Łaszcz

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe... skąd informacja, że miała związane ręce?

I możesz mi objaśnić jak kawałek znalezionego w pobliżu przewodu elektrycznego wskazuje na podpalenie - bo nie pojmuję.

Podpalono ją podłączając do prądu?

Była komunistką, byłą członkinią KPP - ówcześnie brzmiało to jak wyrok.

Czysta demagogia.

Zatem podaj ile liczył ówczesny ruch komunistyczny członków i ilu z nich otrzymało ów "wyrok".

Liczby nie kłamią... nieprawdaż.

Patrz a towarzysze mieli wątpliwości do sanacyjnego udziału, a ty nie masz?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe... skąd informacja, że miała związane ręce?

I możesz mi objaśnić jak kawałek znalezionego w pobliżu przewodu elektrycznego wskazuje na podpalenie - bo nie pojmuję.

Podpalono ją podłączając do prądu?

Obecność drutu wskazuje na to, że była związana, więc nie mogła podpalić się sama.

Czysta demagogia.

Zatem podaj ile liczył ówczesny ruch komunistyczny członków i ilu z nich otrzymało ów "wyrok".

Liczby nie kłamią... nieprawdaż.

W końcu lat dwudziestych: KPP-3500, KPZU-1300, KPZB-1200, ZMK-45001W styczniu 1936 roku KPP liczyła 17 302 członków (wg Henryka Cimka)2.

W 1927 roku zatrzymano 5143 podejrzanych o działalność komunistyczną, w 1932 roku aż 15 639. W 1927 roku aresztowano 2355, w 1932 roku 69823. W roku 1930 do więzień trafiło 3775 komunistów, w roku następnym 5307.4

Ogółem w latach 1927-1932 zatrzymano 52 022 podejrzanych, aresztowano 23 933 osoby5. W latach 1935-1936 zatrzymano 26 216 podejrzanych, do sądów przekazano 13 6996.

Patrz a towarzysze mieli wątpliwości do sanacyjnego udziału, a ty nie masz?

Wątpliwości są, ale trzeba rozważać każdą wersję, a ta wydaje mi się dość prawdopodobna.

_____________________________________________________________________________________________________________________________

1Antoni Czubiński, Komunistyczna Partia Polski (1918-1938). Zarys historii, Warszawa 1985, str. 189.

2Tą informację podaję za: Ryszard Nazarewicz, Armii Ludowej dylematy i dramaty, Warszawa 2000, str. 13.

3Henryk Rechowicz, Konsekwentna lewica. Komunistyczna Partia Polski, Warszawa 1972, str. 133.

4Czesław Kozłowski, Zarys dziejów polskiego ruchu robotniczego do 1948 roku, Warszawa 1980, str. 324.

5Henryk Rechowicz, Konsekwentna lewica. Komunistyczna Partia Polski, Warszawa 1972, str. 133.

6Tamże, str. 134.

Edytowane przez Samuel Łaszcz

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

Władysław Kniewski (1902–1925), Henryk Rutkowski (1903–1925)

Działacze komunistyczni, członkowie Związku Młodzieży Komunistycznej w Polsce, członkowie specjalnej bojówki terrorystycznej dowodzonej przez Władysława Hibnera.

Kniewski urodził się w roku 1902. Rutkowski – rok później – w 1903. Jako nastolatkowie obaj walczyli na frontach walk o niepodległość. Kniewski - w wojnie 1920 roku; Rutkowski – w obronie Lwowa w 1919 r.

Po zakończeniu działań wojennych obaj zaczęli pracować jako robotnicy, stopniowo zaczęli też angażować się w działalność przeciwko odrodzonemu Państwu Polskiemu, wiążąc się ze środowiskami komunistycznymi. W 1922 r. wstąpili do Związku Młodzieży Komunistycznej w Polsce, młodzieżowej przybudówki Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (od 1925 r. – Komunistycznej Partii Polski). Kniewski wszedł w skład Komitetu Centralnego tej organizacji.

W 1923 r. obaj zostali aresztowani i skazani na dwa lata domu poprawczego za działalność wywrotową. Na wolność wyszli wiosną 1925 roku.

W tym czasie komuniści prowadzili nie tylko propagandową, lecz także czynną działalność wymierzoną w struktury Rzeczypospolitej, a przede wszystkim Wojska Polskiego. Na bazie środowisk komunistycznych stworzyli sprawnie działającą siatkę wywiadowczo-dywersyjną, działającą na rzecz ZSRR, koordynowaną przez urzędników sowieckiego poselstwa w Warszawie. Poprzez realizowaną przez Wydział Wojskowy KPRP działalność dywersyjną i agitacyjną wśród żołnierzy i robotników (ze szczególnym naciskiem na pracowników zakładów zbrojeniowych), a także nasilenie zamachów i akcji terrorystycznych, strajków, demonstracji i zamieszek ulicznych, zamierzano pogłębić destabilizację państwa polskiego, przeżywającego trudności ekonomiczne i społeczne.

Obok licznych działań terrorystycznych podjęto przygotowania do zamachu na Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, tak aby upozorować, że sprawcami byli członkowie studenckiej bojówki endeckiej. Celem było sprowokowanie rozruchów albo nawet wojny domowej w Polsce. Planu zabójstwa byłego Naczelnika Państwa nie zrealizowano, ale głośna stała się inna akcja – 13 października 1923 r. podłożono pochodzące z sowieckiego poselstwa ładunki wybuchowe pod składem amunicji w warszawskiej Cytadeli. Eksplozja, oprócz wielu rannych, pochłonęła kilkanaście ofiar śmiertelnych, w tym żołnierzy ćwiczących w pobliżu musztrę.Na dużą skalę prowadzono akcje dywersyjne na ziemiach wschodnich RP, koordynowane przez specjalnie powołaną komórkę Kominternu. Z ZSRR poprzez granicę przerzucano systematycznie broń i zaopatrzenie dla tworzonych przez komunistów bojówek i oddziałów dywersyjnych, które miały podsycać antagonizmy narodowościowe oraz organizować i wspomagać bunty białoruskie i ukraińskie w Polsce. Urządzano napady na urzędy państwowe i majątki ziemskie. Dokonywano zabójstw polskich funkcjonariuszy i urzędników, oficerów Wojska Polskiego i Korpusu Ochrony Pogranicza, policjantów, ziemian. Głośnym echem odbił się m.in. napad na powiatowe miasteczko kresowe Stołpce latem 1924 roku. W maju 1924 roku w Łodzi komunista Samuel Engel zamordował policjanta, w lipcu udaremniono próbę wysadzenia składu amunicji we Lwowie. Specjalnie wydzielone komórki komunistyczne realizowały wyroki śmierci.

W takich okolicznościach w połowie lat 20. utworzono „centralną bojówkę”, na której czele stanął dodatkowo przeszkolony w ZSRR Władysław Hibner. Kniewski i Rutkowski po wyjściu na wolność znaleźli się wśród jej członków, wyznaczonych do realizacji zadań specjalnych – zabójstw i akcji terrorystycznych.

Obaj – Kniewski i Rutkowski – wzięli udział w próbie zamachu, dokonanej 17 lipca 1925 r. Stanowili ochronę Władysława Hibnera, który zamierzał zamordować Józefa Cechnowskiego, byłego członka warszawskich władz partii komunistycznej. Zamach był nieudany, gdyż oczekujący na Cechnowskiego zamachowcy zostali wylegitymowani przez policję. Kniewski i Rutkowski rozpoczęli bezładną strzelaninę na ulicach Warszawy, zabijając i raniąc przechodniów. Podczas pościgu zginął także jeden z policjantów.

Ostatecznie dzięki sprawnej akcji policji zarówno Kniewski i Rutkowski, jak i Hibner zostali schwytani i obezwładnieni.

Za popełnione zbrodnie Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Hibnera, Kniewskiego i Rutkowskiego na karę śmierci. Prezydent RP Stanisław Wojciechowski nie skorzystał z prawa łaski. Wszyscy trzej zostali rozstrzelani 21 sierpnia 1925 r.

W latach powojennych kreowano ich na ofiary „walki o wyzwolenie społeczne”, zupełnie przemilczając zarówno charakter wymierzonej w niepodległość Polski działalności terrorystycznej, ścisłą łączność z komórkami wywiadu zagranicznego ZSRR, jak i rzeczywiste cele podejmowanych akcji.

http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/398/6706/Wladyslaw_Kniewski_19021925__Henryk_Rutkowski_19031925.html

I ty Samuelu bronisz takich wywrotowców ??? Dziwisz się, że młode Państwo Polskie z nimi walczyło ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Na IPN-owskiej propagandzie daleko nie zajedziesz... W cytowanym powyżej tekście zarzuca się grupie Hibnera, Kniewskiego i Rutkowskiego powiązania agenturalne z ZSRR, tyle że nie przytacza się żadnych dowodów, a i ja o żadnych nie słyszałem.

Akcje terrorystyczne organizowano w większości przed rokiem 1926, potem ich zaprzestano. O ile niektóre z nich mogą znaleźć usprawiedliwienie (likwidacje prowokatorów w ruchu rewolucyjnym), to większość należy potępić, co też czyniła Partia. Warto przypomnieć, że Włodzimierz Lenin potępiał terroryzm indywidualny, który niewątpliwie izolował partię od mas.

Jeśli chodzi o akcje dywersyjne na Zachodniej Ukrainie i Zachodniej Białorusi, to w nie angażowali się głównie komuniści ukraińscy i białoruscy, którzy walczyli przede wszystkim o wolność swoich narodów i zjednoczenie swych ziem etnicznych w ramach jednego państwa.

Zastanawia mnie obłuda dzisiejszej burżuazyjnej historiografii. Kiedyś na TVP Historia leciał odcinek cyklu "Miejsca przeklęte". Tym razem bohaterem odcinka okazała się Cytadela warszawska. Jak wiemy, na stokach Cytadeli zostali straceni bojownik PPS Stefan Okrzeja, zaś już za "wolnej" Polski Władysław Hibner, Władysław Kniewski i Henryk Rutkowski z KPP. Okrzeja został stracony za zamach na carskiego oberpolicmajstra Nolkena, Hibner, Kniewski i Rutkowski za bardzo podobny czyn - za zamach na policyjnego prowokatora, Józefa Cechnowskiego. Jednak Okrzeja został w owym programie nazwany bohaterem, zaś trójka z KPP "terrorystami" i "szpiegami". Czyż to nie hipokryzja?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
bavarsky   

Na IPN-owskiej propagandzie daleko nie zajedziesz... W cytowanym powyżej tekście zarzuca się grupie Hibnera, Kniewskiego i Rutkowskiego powiązania agenturalne z ZSRR, tyle że nie przytacza się żadnych dowodów, a i ja o żadnych nie słyszałem.

Akurat IPN jest placówką badawczą. Realizującą konkretne projekty naukowe. To że nie podali pod tą notatką przypisu, nie znaczy że go nie ma. Możesz zawsze wysłać maila z zapytaniem w nurtującej ciebie kwestii.

Co więcej widać wyraźnie iż autorzy strony stosują podobną metodologię w stosunku do innych tam zamieszczanych osób, zdarzeń, mając na względzie popularnonaukowy charakter tak podawanej wiedzy.

Samuelu, czy zatem zapoznałeś się z wszystkimi publikacjami [opracowania, źródła, artykuły] wydane pod szyldem IPN, które tyczą nurtujących ciebie kwestii, czy jako dojrzały gimnazjalista o radykalnych poglądach, przechodzisz jeszcze bunt dojrzewania i lubisz się sprzeciwiać stosując eufemizm słowny "propaganda", zarzucając autorom publikacji brak rzetelności badawczej? Jeżeli tak to wykaż to.

Edytowane przez bavarsky

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.