Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Bruno Wątpliwy

Polska bez "Solidarności"

Rekomendowane odpowiedzi

Temat brzmi Polska bez Solidarności. Czyli nie ma wydarzeń 1980 r.

Odkrycie Ameryki?

W ten sposób każdy będzie mógł sobie sam wyrobić zdanie na temat ewentualnego rozwoju gospodarczego Polski po VIII Zjeździe.

A teraz to jaki manewr ekwilibrystyczny szykujesz Tomaszu, aby zapewnić nam rozrywkę i radość kolejnej polemiki z Tobą? Znowu jakaś sztuka dla sztuki? Mamy przebijać się przez kolumny cyfr i ustalać co było realne, co nie? Będziemy wnioskować z faktu, że w pierwszym półroczu 1980 r. Polska osiągnęła nadwyżkę w handlu zagranicznym w wysokości 0,5 miliarda dolarów, a w grudniu (ciekawe dlaczego?) zamiast planowanej miliardowej nadwyżki było prawie miliard deficytu (przy ok. 10 mld dol. obrotu)? Będziemy cieszyć się, że eksport dolarowy na Zachód przez dziesięciolecie Gierka wzrósł o ok. 450%, a w pięciolatce 1980-1985 miał znacznie wzrosnąć, aż do 15 mld dolarów rocznie, aby wyrównać niewykonanie planów z lat 1975-1980? A potem siądziemy i kompetentnie ocenimy "manewr gospodarczy" i szanse na kolejną pięciolatkę? Będziemy dyskutować, czy realne było w dalszej perspektywie oddawanie pół miliona mieszkań rocznie? Ucieszymy się, że ok. 1980 r. przestaliśmy importować stal, bo zaczęła dymić Huta Katowice? Pochylimy się nad cytowanym we wspomnieniach przez Jaroszewicza "Jurnal of Commerce", który podawał dane optymistyczne dla Polski z ostatnich chwil Gierka?

Teza nie jest taka, że gdyby nie "Solidarność" i wielorakie konsekwencje jej "karnawału", to PRL dognałaby i przegoniła Zachód, czy stała się mlekiem i miodem płynącym, tylko, żeby wyglądała gospodarczo lepiej, niż rzeczywiście wyglądała w roku 1989 r. Dla mnie jest to sprawa oczywista. Nie zgadzasz się z tym, to po prostu to napisz. Najlepiej z jakimś krótkim uzasadnieniem, które nas oświeci. Będzie szybciej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Aż tak głęboko nie chcę wnikać.

Po postu zamiast zadowalać się padającymi tu ogólnikami typu "kupi się jedną czy dwie licencje" może lepiej spróbować się dowiedzieć jak to sobie wyobrażała i jak się w tym zakresie oceniała sama rodzima Kompartia.

Więc gdybyś mógł np dać na forum skan tych części przemówień I sekretarzy tyczących spraw gospodarczych, płac itd. z obu zjazdów, by poznać jakie trendy i zamiary mieli w tym zakresie i jak oceniali działalność dotychczasową ? Wprawdzie oni długo gadali, ale te fragmenty nie powinny być za długie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Po co pytasz, jak wiesz? Powtórzę swoje wcześniejsze pytanie: "tylko po co, skoro obydwoje mniej więcej wiemy, co tam jest?" To po to mam leźć w sylwestra do biblioteki naukowej, włączać skaner (którego za bardzo nie umiem obsługiwać), abyś mógł sobie poczytać ogólniki propagandowe, że na VIII zjeździe Gierek miał dobry, długofalowy plan, a IX zjazd go zjechał za całokształt. A jeszcze dodam, abyś był usatysfakcjonowany do końca - potem nawet szykowano Trybunał Stanu dla Jaroszewicza, Pyki, Wrzaszczyka i Szydlaka (coś kojarzę Logę-Sowińskiego jako aktywnego w tej materii). Ostatecznie nic z tego nie wyszło, bo zorientowano się, że to głupota.

Co to wnosi do dyskusji, poza konstatacją, że:

1) Kania i jego ekipa (a Jaruzelski potem) popełnili błąd (i świństwo zarazem) próbując sui temporis wykorzystać propagandowo niechęć do Gierka, z internowaniem włącznie. Co zresztą się kompletnie nie udało. Że zacytuję siebie raz jeszcze (ale z innej forumowej dyskusji): "choć Jaruzelskiego będę konsekwentnie bronił przed dzisiejszymi ultra-rewolucjonistami, to obrona ta nie dotyczy jego postępowania wobec Gierka";

2) Gierek nie był przywódcą idealnym, a ocena jego rządów może być zróżnicowana. Wówczas - w 1981 r. była skrajna, jak to zwykle bywa, gdy nie mamy dystansu do sprawy. Moim zdaniem, nadal ta ocena jest nader często uproszczona i przesadnie negatywna. Znowu, zapraszam do innej dyskusji -(link), gdzie może pokusimy się o obiektywną ocenę polityki gospodarczej Gierka. Chyba, iż tak jesteś przywiązany do ustaleń IX zjazdu PZPR, że nie widzisz potrzeby.

Ale chyba zrozumiałem, co w swój tradycyjnie zagmatwany sposób chcesz udowodnić. Że straszny Gierek doprowadziłby gospodarkę do większej ruiny, niż wszelakie konsekwencje istnienia "Solidarności". Na co dowodem ma być krytyczna ocena Gierka przez IX Zjazd. No to wypada wielbić Kanię i Jaruzelskiego, że deformacje socjalistycznego rozwoju właściwie ocenili. Tertium non datur.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

abyś mógł sobie poczytać ogólniki propagandowe, że na VIII zjeździe Gierek miał dobry, długofalowy plan, a IX zjazd go zjechał za całokształt.

Mogę w końcu mieć jakieś małe przyjemności w tej dyskusji. Ale to byłoby zbyt piękne, by było prawdziwe.

Co to wnosi do dyskusji, poza konstatacją, że:

Właśnie że dużo. Wnosi to co piszesz, że nawet w ocenie samej partii kontynuacja polityki gospodarczej przez "technokratów" Gierka prowadziła do katastrofy i bez Solidarności. I to chyba dobrze, że się wreszcie w czymś zgadzam z generałem.

Ale po kolei. Po Gierku przelatywała się wtedy nawet "Rzeczywistość" np. za zawaloną sprawę mikrokomputerów.

Bo cóż z tego że odpaliła huta Katowice, skoro w planach nie tak miało być. Jak pamiętam tylko połowa kwoty kredytu, chyba 4,5 mld dolarów, miała iść na nią, jako zakładu produkującego stal surową na potrzeby reszty hutnictwa, a drugie tyle w drugim etapie miało iść na modernizację reszty hutnictwa by wytwarzało z niej produkty wysokoprzetworzone, rury, cienką blachę, cienkie pręty, stale stopowe itd. Tymczasem całą kwotę utopiono w hucie Katowice i co z tego, że dymiła, wskaźniki produkcji stali pięły się w górę, jak cena stali surowej na rynkach światowych nie zwracała kosztów produkcji, a co dopiero kredytu.

Podobnie było z górnictwem. Miało wydobywać 200 mln ton, co próbowano osiągnąć (doszli chyba do 180 mln) głównie zwiększając udział w wydobyciu skały płonnej. A po jej odrzuceniu i tak 2/3 węgla pochłaniało samo samo górnictwo. Na na rynek i eksport szła tylko 1/3.

Karierę zawodową rozpocząłem w Głównym Instytucie Górnictwa. Krążyła po nim taka anegdota o jednym doktorancie, który w gąszczu wskaźników postanowił wreszcie oszacować opłacalność wydobycia poszczególnych kopalń. Zabrał się do tego dość perfidnie (nikt się nie domyślił co zamierza), jeżdżąc po kopalniach i zbierając wszelkie informacje o ilości wydobytego węgla, o ciężarze obudów, ilości stempli, zapotrzebowaniu na prąd wodę itd., skąd i czym wożono pracowników. Wszyscy, zachwyceni że ktoś ich pyta o rozmach własnych przedsięwzięć, chętnie mu te dane podawali.

A potem przeliczył wszystko na energię pierwotną. Czyli wyprodukowanie tony stali na obudowy wymaga tyle a tyle węgla, kilowatogodziny tyle, przywóz pracowników to tyle a tyle ropy czy benzyny porównywalnej z taką ilością węgla. Drewniane stemple jako paliwo to zamiennik takiej ilości węgla. Potem to wymnożył i zestawił.

Wnioski z pracy były na tyle nieprawomyślne, że nie dano mu zakończyć przewodu.

Wyszło mu bowiem że: Jedynym sposobem zwiększenia wydobycia węgla w Polsce jest zmniejszenie wydobycia węgla w Polsce. 1/3 kopalń miała ujemny bilans energetyczny czyli pochłaniała więcej energii niż wydobywała. Robiła na nią druga 1/3 kopalń. Na zewnątrz wychodził węgiel z 1/3 czyli ok 60 mln. Po zamknięciu tej ujemnej 1/3 na rynku byłoby więcej węgla, przy spadku kosztów resortu o 1/3.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Tomasz N: zalecam lekturę dwóch opracowań:

1. Rządowy raport o stanie gospodarki. Nakł. TL, Wa-wa lipiec '81

2. Raport o warunkach startu życiowego i zawodowego młodzieży. Tym razem: marzec '81, Warszawa.

Do tego:

3. Listy od Wiceministra M.F.R. - tutaj wszystkie 3 części [z okresu '80, potem '82 i w końcu '83]

To jest lektura podstawowa.

Z pierwszego opracowania można się dowiedzieć o kilku ważnych ekonomicznie rzeczach: o tym, że produkcja [podaż] nie nadążała na wzorstem ilości pieniądza w obrocie. Czyli za płacami. Stwierdzenia, że szczególnie ostro było to widać po wejściu w życie porozumień sierpniowych [w swej zasadniczej części wchodzily w życie właśnie w okresie grudzień '80 - styczeń '81. Cytat z opracowania: Dotacje do wytwarzania artykułów żywnościowych wynosiły: w '71 r. 19 mld zł, w '80 r 166 mld zł, zaś w '81 r. planowano wzrost do kwotyok 310 mld zl. Wzrost około 17 krotny [!]. By zrównoważyć wzrost dotacji wpływy do budżetu w ciągu jednego tylko roku musiałyby się zwiększyć niemal 2 razy [166 do 145 mld]. To właśnie jest jeden z zaledwie wielu efektów "S" jej strajków, porozumień [bardzo proszę - zaglądnij do wiki, są tam spisane co się komu jak "psu buda i miska" należy. Ba nawet w jakiej kwocie. W normalnej [mniej lub bardziej gospodarce] przy tak olbrzymim wzroście ilości pieniądza na rynku cena butelki mleka wzrosla by powiedzmy o okolo 80%, a produkcja o okolo 20 % i byłoby "po zawodach". Niestety ceny jak pisałem na artykuły owe byly urzędowe. Każda zaś podwyżka [lub próba podwyżki] cen artykułów żywnościowych - broń Boże o 100%, a o ledwie 40%, konczyła się strajkami wypadkami czy zamieszaniem i protestami. Obrazowo przy takim wzorście dotacji cena 1 butelki mleka wynosząca w '71 r 1,9 zł powinna wynosić w '80 w granicach 12, do tego wzrost produkcji o mniej więcej 1,5 raza...Podobnych "kwiatków" można wyczytać więcej. Dalej - w znakomitej większości działów gospodarki mimo niezłych perspektyw eksportowych, mimoż możliwości, nie był właściwie wykorzystywany posiadany park maszynowy, ludzie nie byli właściwie motywowani [bo jak ich motywować kiedy w razie czego zastrajkują, a koledzy w ramach porozumień i tak im wywalczą przywrócenie do pracy...]

Do tego można poczytwać pozostałe pozycje. Listy są o tyle ciekawe, że piszą je ludzie z dołu, a M.F.R. opublikował także te, gdzie w zasadzie można by postawić same przecinki, bo tyle jest w nich inwektyw.

Dopiero po takiej lekturze można spróbować mówić i próbować oceniać czy "S" była konieczna czy nie... i w jakim zakresie

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Czy efekt w postaci deficytowania towarów jest efektem Panny "S"?

Czy nieracjonalnej gospodarki nakazowo-rozdzielczej?

Czy FSO twierdzi, że gdyby nie S. to Polska by się podźwignęła gospodarczo, a miód i mleko by popłynęło...?

Śmiem wątpić.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Gwaldrik   

Ja takie tezy, ze "Solidarnosc" pelnila szkodliwa dla gospodarki Polski role nazywam absurdalnymi. Bo to nie "Solidarnosc" ksztaltowala peerelowska polityke gospodarcza, nie ona ustanowila gospodarke centralnie planowana, nie ona w naszym kraju drukowala pieniadze i okreslala blednie strategiczne kierunki rozwoju. Przypisywanie "Solidarnosci" jakiejkolwiek roli w tych kwestiach to juz zwykle przegiecie na maksa w probie uzasadniania swoich najbardziej kosmicznych tez.

Ustroj gospodarczy obowiazujacy w Polszcze ludowej byl poroniony od poczatku do konca i zakonczyl sie prawdziwym poronieniem w 1989 roku. Nosilismy go w sobie 45 lat, o 45 lat za dlugo. Doprowadzil do ruiny nasze panstwo w sposob totalny. Moze moglismy uniknac takiego losu, moze moglismy utrzymac poziom Czechoslowacji czy Wegier, ale z drugiej strony te kraje mialy i maja zupelnie inna strukture. Cieszmy sie, ze nie podzielilismy losow Bulgarii i Rumunii.

Medrkujacy Rakowski i jego tezy, teorie, urojenia i wspominki malo mnie obchodza, bo ten czlowiek, choc poczynil pewne kroki by ten system zdemontowac, to nigdy nie mial odwagi ani umiejetnosci, by uczynic to konsekwentnie. Gdy nasza gospodarka byla juz na dnie - mimo proby reform przez rzady Messnera i Rakowskiego, ktore to proby byly szalenie nieudolne na miare nieudolnosci owczesnych premierow - za polska gospodarke i jej system od podstaw wzial sie niejaki Balcerowicz. Oczywiscie funkcjonowal w innych warunkach politycznych, ale osiagnal cos konkretnego i za konkrety go oceniam, a nie za teorie co by bylo gdyby. W tym kontekscie wynurzenia Rakowskiego, ktory mial swoja szanse, nie maja dla mnie wiekszej wartosci. Jednoczesnie zaznaczam, ze doceniam fakt stworzenia kilku ustaw, ktore udalo mu sie przeforsowac, niemniej wiadomo nie od dzis, ze ten gosc nigdy nie mial jaj, by cala polska gospodarke planowana wziac za morde i trzasnac nia o podloge. On stosowal polityke malych krokow, ktora to polityka prowadzona w tamtym dramatycznym momencie stanowi zarazem ocene jego skutecznosci.

Dodam do tego, ze Balcerowicz byl ministrem w rzadzie Mazowieckiego i zostal mianowany na to stanowisko z nadania zwycieskiej po wyborach 4 czerwca "Solidarnosci". To kolejny "sukces" tego polityczno-spolecznego ruchu, ktory juz w 1990 roku przestal istniec, ale zdazyl pozostawic po sobie kompetentnych ludzi, o wiele bardziej kompetentnych niz niejaki Mieczyslaw Rakowski czy slynny medialny minister Mieczyslaw Wilczek i ktory to ruch wytyczyl dla Polski nowe cele, o wiele ambitniejsze niz Plan Szescioletni.

Tych celow nie wytyczyl Rakowski, ustroju nie zmienil, demokratyzacji nie wprowadzil, gospodarki rynkowej nie przywrocil. Takie sa fakty, a na forum historycznym operujmy prosze faktami, a nie cytatami z pamietnikow ludzi przegranych.

Edytowane przez Gwaldrik

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: jak lubię dyskutować, tak proszę bez "miodu i mleka". "S" i jej żądania oraz porozumienia [tekst na wiki - choćby] sprawiły, że Polska jakkolwiek zagrożona gospodarczo - upadla jeszcze niżej. Gospodarka nakazowo - rozdzielcza - może istnieć przez kilka lat stale zagrożona, tak samo w ciągu jednego dnia poprzez podwyżkę cen może zniwelować owe różnice. Proszę porównać - pod względem ekonomicznym stan gospodarki i to co włądze chcuialy zrobić n.p. w '76, czy później albo wcześniej. Liczbami "rzuciłem" dla zobrazowania czym owe żądania groziły. To tak [patrząc na nasze obecne warunki] jakby dziura budżetowa z 25 mld zł. "skoczyła" na 100, tylko z tego powodu, że podpisano 4 [słownie: cztery!] porozumienia i tylko tyle wydatków oznaczały one w jednym [!] dużym dziale gospodarki.

Gwaldrik: bez złośliwości. M.F.R. wprowadzil ustawy będące podstawą gospodarki obecnej, sprawił to że nagle zniknął handel walutą, że ludzie mogli robić wszystko, że... Mówię oczywiście o ustawie i innych działaniach tandemu Rakowski - Wilczek. Przy okazji - "Dzienniki" - są naprawdę cennym źródłem informacji o tym co się działo w Polsce w tamtym czasie, o tym co myśleli oficjalnie i nieoficjalnie różni ludzie na świeczniku i nie tylko. Z tego co wiem, żaden premier [czy wicepremier] nie wydał w formie książkowej listów jakie ludzie pisali doń [lub do jego kancelarii] po wąznych wydarzeniach. Ba, żaden z nich nawet nie czytał, lub nie starł się czytać, większości - albo i całości z nich. Każdy kto pisze o Rakowskim wspomina, że zawsze [czy to jako dziennikarz, czy polityk] czytal, lub starał się to robić, listy przychodzące doń czy to od czytelników czy społeczeństwa. Są różne - i takie gdzie są inwektywy i takie też chlodne spokojne opinie, ludzkie historie, które mało kto obecnie zauważa przez pryzmat wielkiej "S" lub "wielkich działań" z drugiej, partyjnej strony.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Ja takie tezy, ze "Solidarnosc" pelnila szkodliwa dla gospodarki Polski role nazywam absurdalnymi. Bo to nie "Solidarnosc" ksztaltowala peerelowska polityke gospodarcza, nie ona ustanowila gospodarke centralnie planowana, nie ona w naszym kraju drukowala pieniadze i okreslala blednie strategiczne kierunki rozwoju. Przypisywanie "Solidarnosci" jakiejkolwiek roli w tych kwestiach to juz zwykle przegiecie na maksa w probie uzasadniania swoich najbardziej kosmicznych tez.

Gwaldrik, jeżeli kierujesz samochodem za szybko, to Ty za to odpowiadasz. Natomiast, jeżeli ktoś Ci wówczas zajedzie drogę, pojawia się współodpowiedzialność. Jest oczywiste, że "S" nie odpowiada za wszystkie wady PRL, ale jest współodpowiedzialna - i to w dużym stopniu - za niedostatki dekady lat 80. Twoje prawo uważać za absurd co tylko chcesz. Ja natomiast pytanie, czy ta dekada wyglądała by lepiej w wymiarze gospodarczym, gdyby nie powstanie "Solidarności" i jego konsekwencje, nadal uważam za uzasadnione. Przekonujących i spójnych argumentów przeciwnych za bardzo na razie nie widzę. A teza kosmiczna jest o tyle, o ile kosmiczna jest dokładnie każda historia alternatywna.

moze moglismy utrzymac poziom Czechoslowacji czy Wegier, ale z drugiej strony te kraje mialy i maja zupelnie inna strukture.

Poziomu Węgier czy Czechosłowacji nie mogliśmy utrzymać, jedynie te kraje gonić. Dobrze, że wskazałeś ten przykład, bo pokazuje, jak obiektywnie możemy ocenić udolność lub nie władców powojennej Polski. Po prostu określić dystans pomiędzy Polską i Czechosłowacją w roku 1939, a najlepiej 1945. Dystans gospodarczy, cywilizacyjny, zniszczeń wojennych (np. w Protektoracie Czech i Moraw produkcja przemysłowa w czasie wojny wzrosła). I porównać stan rzeczy w Polsce i Czechosłowacji w roku 1980, a nawet po "karnawałowej" dekadzie lat 80.

Medrkujacy Rakowski i jego tezy, teorie, urojenia i wspominki malo mnie obchodza, bo ten czlowiek, choc poczynil pewne kroki by ten system zdemontowac, to nigdy nie mial odwagi ani umiejetnosci, by uczynic to konsekwentnie.

To - jeżeli dobrze kojarzę - nie zgadzasz się z superliberałem Korwinem-Mikke. To on zdaje się za ojca polskiej zmiany i niedoścignionego liberała uważa Rakowskiego, a jego ustawę o swobodzie działalności gospodarczej za wzór.

ruch wytyczyl dla Polski nowe cele, o wiele ambitniejsze niz Plan Szescioletni.

Nie popadajmy w przesadę. Reformy gospodarczej po 1990 r. nie można porównać do powojennej odbudowy, uprzemysłowienia kraju, przeflancowania ludności ze wsi do miast i ze wschodu na zachód. Skala jednak inna, stan kraju inny, poziom trudności inny, społeczeństwo inne (bardziej wyedukowane), co wypada obiektywnie zauważyć, mimo oczywistych zarzutów w stosunku do powojennej polityki gospodarczej.

Ustroj gospodarczy obowiazujacy w Polszcze ludowej byl poroniony od poczatku do konca i zakonczyl sie prawdziwym poronieniem w 1989 roku. Nosilismy go w sobie 45 lat, o 45 lat za dlugo. Doprowadzil do ruiny nasze panstwo w sposob totalny.

Bez przesady. Gdyby ruina była totalna, to nie zarabialibyśmy przez lata na sprzedaży majątku trwałego z okresu Polski Ludowej. Diagnoza, że system realnego socjalizmu okazał się mniej efektywny od zachodnioeuropejskiego kapitalizmu jest słuszna, ale coś mi się wydaje, że w 1944 r. (i później takoż) nie było szans na przygodę z zachodnim kapitalizmem w Polsce. Zatem, należy oceniać gospodarkę Polski Ludowej nie abstrahując od układu odniesienia.

od podstaw wzial sie niejaki Balcerowicz.

"Cięcie" Balcerowicza było moim zdaniem per saldo pożyteczne. Można się kłócić, czy operacja była Sachsa, czy jego, czy można było zrobić lepiej itp., ale oczywistego zysku z terapii siekierą nie neguję. Może dlatego, że mnie osobiście ta siekiera za bardzo nie uderzyła... Pamiętajmy jednak, że Balcerowicz, nikomu nieznany naukowiec, wziął się dosyć przypadkowo za gospodarkę dlatego, że nikt inny w "Solidarności" nie miał o tym pojęcia. I żadnego planu. Jeżeli były jakieś pomysły gospodarcze w czasie "pierwszej Solidarności", to realizacji jakieś absurdalnej wizji w stylu titowskiej Jugosławii. A dodajmy, że gdyby Jaruzelski, Messner, Rakowski przeprowadzili operację na narodzie w stylu Balcerowicza, to "Solidarność" pierwsza wezwałaby do powstania pod hasłem obrony interesów ludzi pracy. To także wypada uwzględniać przy ocenie.

Czy FSO twierdzi, że gdyby nie S. to Polska by się podźwignęła gospodarczo, a miód i mleko by popłynęło...?

Secesjonisto - czy by się podźwignęła, rzecz do dyskusji. Nadwyżki w obrocie z Zachodem w pierwszej połowie 1980 r. w tej dyskusji pominąć nie możemy. Nie możemy pominąć także gigantycznego parcia na płace, spadku wydajności pracy, spadku notowań Polski w ocenie kredytodawców i generalnie kół gospodarczych Zachodu po Sierpniu. Nie możemy pominąć także sankcji, odcięcia od gospodarki światowej, ograniczenia możliwości eksportu, lichwiarskich procentów po stanie wojennym. I oddechu na plecach władzy podziemnej "Solidarności", tak przecież przejmującej się losem ludzi pracy. A przecież - abstrahuję teraz od dyskusji, czy stan wojenny był konieczny - gdyby nie było "Solidarności", nie byłoby także stanu wojennego.

Miód i mleko by nie popłynęły, zresztą nikt tego nie twierdzi, ale stan gospodarki byłby lepszy. Jeżeli nawet przyjmiemy, że Jaroszewicz nie miał racji, i początek 1980 r. nie był przełomowy, to wypada zauważyć, że nawet w trudnych warunkach lat 80. mozolnie odrabiano straty. Owe odrabianie strat byłoby zapewne łatwiejsze, gdyby nie złożone konsekwencje istnienia "S" (inna sprawa, że strat do odrobienia też byłoby mniej).

Mogę w końcu mieć jakieś małe przyjemności w tej dyskusji. Ale to byłoby zbyt piękne, by było prawdziwe.

Tomaszu, też się cieszę, że wnioskami IX zjazdu PZPR sprawiłem Ci tyle radości. Mam nadzieję, że teraz przeanalizujemy wcześniejsze zjazdy, np. oceniające sukces ekonomiczny w odniesieniu do II RP, świata zachodniego i tak w ogóle. Myślę, że jesteśmy w stanie dziś ocenić bardziej obiektywnie Gierka niż IX zjazd i robotnicy '80, ale jeżeli tak jesteś przywiązany do ustaleń IX zjazdu, to będzie nam trochę ciężko dojść do wspólnych wniosków.

Wnosi to co piszesz, że nawet w ocenie samej partii kontynuacja polityki gospodarczej przez "technokratów" Gierka prowadziła do katastrofy i bez Solidarności.

Nawet, jeżeli przez chwilę założyć, że masz rację, to dzięki wielorakim konsekwencjom istnienia "Solidarności" katastrofa była jeszcze piękniejsza.

Bo cóż z tego że odpaliła huta Katowice, skoro w planach nie tak miało być. Jak pamiętam tylko połowa kwoty kredytu, chyba 4,5 mld dolarów, miała iść na nią, jako zakładu produkującego stal surową na potrzeby reszty hutnictwa, a drugie tyle w drugim etapie miało iść na modernizację reszty hutnictwa by wytwarzało z niej produkty wysokoprzetworzone, rury, cienką blachę, cienkie pręty, stale stopowe itd. Tymczasem całą kwotę utopiono w hucie Katowice i co z tego, że dymiła, wskaźniki produkcji stali pięły się w górę, jak cena stali surowej na rynkach światowych nie zwracała kosztów produkcji, a co dopiero kredytu.

A tą Twoją wypowiedź sobie wybrałem na chybił trafił do skomentowania. Posłuchajmy zatem wersji drugiej strony:

"Jako przykład rzekomego kretynizmu inwestycyjnego przywoływana jest chętnie huta "Katowice". Pytałem o to wielokrotnie byłego szefa PZPR. Jego zdaniem budowa huty miała podwójne uzasadnienie. Po pierwsze, rosnący i budujący się kraj potrzebował mnóstwa stali [w "Przerwanej dekadzie", Warszawa 1990, s. 116, Gierek podaje, że zainwestowanie stali w infrastrukturę było we Francji 6 razy większe niż u nas, w RFN 8 razy, w krajach Beneluksu ok. 10 razy, przyp. Bruno W.], po drugie Śląsk wymagał reurbanizacji i stare huty, znajdujące się w centrach takich miast jak Chorzów i Bytom wymagały likwidacji. Ich produkcję miał przejąć gigant wznoszony koło Dąbrowy Górniczej. Alternatywą dla huty "Katowice" byłaby (...) huta wzniesiona koło Woroneża. Bilans stalowy krajów RWPG był wówczas (...) tak napięty, że Rosjanie prawdopodobnie wymusiliby na Polsce [np. ograniczając dostawy ropy - przyp. Bruno W.] partycypację w budowie radzieckiej huty. Zdaniem Gierka (...) jeśli mieliśmy łożyć na hutę, to lepiej, żeby była w kraju, a nie za granicą. (...) (Stal) można (...) kupić za granicą - tłumaczył Gierek - wzbogacając inne kraje i dając w ten sposób pracę dziesiątkom tysięcy ludzi, a można ją wytwarzać nad Wisłą i Odrą. Gierek zwrócił uwagę, że już pod koniec jego dekady huta zapisała się korzystnie w bilansie krajowym. O ile bowiem na potrzeby gospodarki sprowadzono (...) jeszcze w 1978 roku trzy miliony ton stali, to w 1979 roku Polska (...) obyła się bez tego importu (...) Ponadto (...) nie można zapominać, że po upadku Gierka (...) jej budowa została zatrzymana. Natomiast dopiero trzeci etap tej inwestycji miał dać Polsce wielką produkcję najnowocześniejszych gatunków stali [wg. Gierka, "Przerwana dekada", s. 118, supernowoczesna zimna walcownia blach, zamówiona w Japonii została zainstalowana w Chinach - przyp. Bruno W.]". Powyższy cytat z: J. Rolicki, Gierek, Warszawa 2002, s. 211-212.

A tak na marginesie Tomaszu. Jesteś zdaje się bliżej, to będziesz wiedział lepiej. Huta Katowice stoi jeszcze, czy ją zaorano jako niepotrzebną? Czy aby jeszcze cokolwiek produkuje? A może ją nawet komuś sprzedano? Jakiemuś szalonemu, nastawionemu charytatywnie kolekcjonerowi "komunistycznego" złomu industrialnego?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Gwaldrik   

Bruno, slusznie zlapales mnie za slowa i zbytnie uogolnienia. Faktycznie stan gospodarki Czechoslowackiej przed wojna jak i tuz po niej byl znacznie lepszy niz stan gospodarki polskiej i jedyne co moglismy wowczas robic, to Czechoslowacje gonic, a nie - jak wczesniej napisalem - utrzymywac ten sam poziom. Zgodze sie tez, ze przesadzilem z uzyciem slowa "totalny".

Jasne, ze nie my decydowalismy o naszym politycznym polozeniu po IIWS. Trafilismy w radziecka strefe wplywow, musielismy dzwigac sie z ogromnych zniszczen wojennych, w dodatku naszemu panstwu bardzo istotnie zmieniono granice. Narzucono nam socjalistyczna wizje ustroju gospodarczego opartego na centralnym planowaniu, w dluzszej perspektywie zabojczym, a w najlepszym razie spowalniajacym rozwoj kraju. Jeszcze w 1960 roku PKB Polski w przeliczeniu na jednego mieszkanca byl podobny do hiszpanskiego i greckiego. Nie minelo jednak 20 lat a zostalismy za tymi panstwami daleko w tyle. Koniec przyspieszyl Edward Gierek i jego rozmaite pomysly jakby to rzec inwestycyjno-kredytowe, ale ten koniec i tak by nastapil, to byla kwestia czasu. Zadna gospodarka socjalistyczna nie byla w stanie konkurowac z wolnorynkowymi gospodarkami owczesnej Europy.

To co mogla zrobic, bawiac sie w historie alternatywna, partia nasza ukochana, to pojsc droga obecnych Chin, ale to chyba przekraczalo intelektualne mozliwosci nie tylko naszych decydentow. Tymczasem przepasc pomiedzy blokiem wschodnim a wolnym swiatem Zachodu rosla, az trafil nam sie szczesliwie rok 1989.

To co twierdzi Korwin-Mikke jeszcze mniej mnie interesuje niz to co twierdzil Rakowski.

Edytowane przez Gwaldrik

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Zadna gospodarka socjalistyczna nie byla w stanie konkurowac z wolnorynkowymi gospodarkami owczesnej Europy.

I to jest oczywiste. System w dotychczasowym kształcie utracił szanse dognania Zachodu gdzieś w okresie lat 60-70. Wcześniej bywało różnie. Z ciekawostek - kto pamięta, że np. do lat 60. gospodarka rosła szybciej na Północy, niż na Południu Korei (sic !) - T. Goban-Klas, Korea. Historia i współczesność, Toruń 2006, s. 168. Czy koniec by musiał nastąpić - to rzeczywiście materia na kolejną dyskusję alternatywną, pt. czy realny socjalizm środkowo-europejski mógł ewoluować w kierunku chińskim, czy - nie daj Bóg - północnokoreańskim? Ale, co cały czas przypominam, choć dyskusja jest o historii alternatywnej, nie możemy pomijać oczywistych uwarunkowań. Wejście Polski na drogę analogiczną do Europy Zachodniej, Południowej, czy Korei Płd. możliwe nie było. Zatem oceniajmy np. Gierka uwzględniając realny układ odniesienia. I wówczas to tak strasznie źle nie wychodzi.

I tak samo z rolą "Solidarności". Jej wpływem na gospodarkę. Oceniajmy, nie zapominając o wszystkich elementach układanki. Rok 1989 trafił się nam rzeczywiście szczęśliwie. Plan Balcerowicza, choć skrajnie społecznie okrutny był zapewne najlepszym wyjściem. I dobrze, że "wielka koalicja", która wówczas powstała (bo tak naprawdę w tym zakresie możemy mówić o koalicji "Solidarność", PZPR, ZSL, SD) zapewniła mu ochronę, no przynajmniej na "chwilę". Dobrze, że Balcerowicz wybrał rozwiązanie najprymitywniejsze z możliwych, ale najlepsze, bo każde inne byłoby rwaniem zęba na raty. I dobrze, że wybrano Balcerowicza, bo przy solidarnościowym pojęciu o ekonomii i solidarnościowym programie w tej materii (a raczej jego braku), równie dobrze wybór mógł paść na prof. X, który reformy rozpoczął by od druku bonów z wizerunkiem Myszki Miki ;) .

Ale postrzeganie "Solidarności", jako siły prącej do planu Balcerowicza od roku 1980 jest ahistoryczne. Było na odwrót, każda zmiana w gospodarce, chociaż trochę przypominająca "balcerowiczowskie okrucieństwo" była przez "S" kontestowana. W obronie ludzi pracy. "Antykomunizm" w warstwie ideologiczno-niepodległościowej, nie wiązał się automatycznie z "antykomunizmem" gospodarczym. Oczywiście, można powiedzieć - "S" była w latach 80. dosyć słaba, itp. Fakt, dosyć słaba, ale nadal z dużą potencjalną energią negatywną, o której władze musiały pamiętać. Na marginesie, mamy na forum temat "Jaruzelski i gospodarka", do dyskusji tam Ciebie zachęcam. Moim zdaniem, można winić Jaruzelskiego, że zmarnował jakieś dwa lata. Że utrzymywał Messnera, że ok. roku 1986-1987 nie wprowadził ustawy w stylu Rakowskiego (a wcześniej proponowanej bodajże przez Szeligę w "Polityce"). Ale będę powtarzał jak mantrę - gdyby Jaruzelski wprowadził coś na kształt "planu Blacerowicza", to następnego dnia "Solidarność" wezwała by do powstania w obronie interesów gnębionych ludzi pracy. I - mimo słabości "S" - to wezwanie mogłoby zostać wysłuchane. Bo jakoś na tym świecie się tak złożyło, że bunt społeczny rzadziej wywołuje brak pełnej wolności, a częściej brak pieniędzy, czy podwyżki cen (co na jedno wychodzi).

Zresztą co tam dużo szukać. Przypomnijmy "zapomniane" referendum. Zaledwie dwa lata przed planem Balcerowicza - z 29 listopada 1987. Jego pierwsze pytanie było de facto, pytaniem o docelową akceptację czegoś radykalnego, "okrutnego społecznie", że posłużę się swoim terminem. Wnioskiem o konsensus w tej materii. "Czy jesteś za pełną realizacją przedstawionego Sejmowi programu radykalnego uzdrowienia gospodarki, zmierzającego do wyraźnego poprawienia warunków życia, wiedząc, że wymaga to przejścia przez trudny dwu-trzyletni okres szybkich zmian?" Jaka była reakcja "Solidarności"?

To, że pod osłoną także "Solidarności" przeprowadzono balcerowiczowskie zmiany, nie oznacza, że w całej dekadzie lat 80. "S" była siłą polityczną gotową popierać konieczne, a kosztowne społecznie zmiany. Walcząc o władzę, unikała konsekwentnie współodpowiedzialności, uderzała w PRL-owską władzę, ale także w gospodarkę. Nie tą wymarzoną, ale takiej - na razie - być nie mogło. Realną, bardzo niedoskonałą, ale która także mogła wyglądać lepiej lub gorzej. I o tym elemencie układanki także musimy pamiętać, jeżeli gdybiemy sobie o polskich zyskach i stratach związanych z powstaniem "Solidarności" w 1980 r.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

Tomaszu, też się cieszę, że wnioskami IX zjazdu PZPR sprawiłem Ci tyle radości. Mam nadzieję, że teraz przeanalizujemy wcześniejsze zjazdy, np. oceniające sukces ekonomiczny w odniesieniu do II RP, świata zachodniego i tak w ogóle. Myślę, że jesteśmy w stanie dziś ocenić bardziej obiektywnie Gierka niż IX zjazd i robotnicy '80, ale jeżeli tak jesteś przywiązany do ustaleń IX zjazdu, to będzie nam trochę ciężko dojść do wspólnych wniosków.

Chyba masz rację co do tych wspólnych wniosków.

Bo ja lubię Gierka. Ale widzisz z komunizmem, gospodarką planową, jest tak jak z tą radziecką kobietą, co pracowała w fabryce zabawek i ukradkiem wynosiła je w częściach dla dzieci. Dziwnym trafem zawsze wychodził jej kałach.

Z komunizmem jest podobnie. Nieważne jak porządny czy nowoczesny był ten na górze, efekt był zawsze tak samo żałosny.

W tym momencie po co analizować plany kolejnych zjazdów ?

=================================

Wróćmy do Huty Katowice.

"Jako przykład rzekomego kretynizmu inwestycyjnego przywoływana jest chętnie huta "Katowice". Pytałem o to wielokrotnie byłego szefa PZPR. Jego zdaniem budowa huty miała podwójne uzasadnienie. Po pierwsze, rosnący i budujący się kraj potrzebował mnóstwa stali [w "Przerwanej dekadzie", Warszawa 1990, s. 116, Gierek podaje, że zainwestowanie stali w infrastrukturę było we Francji 6 razy większe niż u nas, w RFN 8 razy, w krajach Beneluksu ok. 10 razy, przyp. Bruno W.], po drugie Śląsk wymagał reurbanizacji i stare huty, znajdujące się w centrach takich miast jak Chorzów i Bytom wymagały likwidacji. Ich produkcję miał przejąć gigant wznoszony koło Dąbrowy Górniczej. Alternatywą dla huty "Katowice" byłaby (...) huta wzniesiona koło Woroneża. Bilans stalowy krajów RWPG był wówczas (...) tak napięty, że Rosjanie prawdopodobnie wymusiliby na Polsce [np. ograniczając dostawy ropy - przyp. Bruno W.] partycypację w budowie radzieckiej huty. Zdaniem Gierka (...) jeśli mieliśmy łożyć na hutę, to lepiej, żeby była w kraju, a nie za granicą. (...) (Stal) można (...) kupić za granicą - tłumaczył Gierek - wzbogacając inne kraje i dając w ten sposób pracę dziesiątkom tysięcy ludzi, a można ją wytwarzać nad Wisłą i Odrą. Gierek zwrócił uwagę, że już pod koniec jego dekady huta zapisała się korzystnie w bilansie krajowym. O ile bowiem na potrzeby gospodarki sprowadzono (...) jeszcze w 1978 roku trzy miliony ton stali, to w 1979 roku Polska (...) obyła się bez tego importu (...) Ponadto (...) nie można zapominać, że po upadku Gierka (...) jej budowa została zatrzymana. Natomiast dopiero trzeci etap tej inwestycji miał dać Polsce wielką produkcję najnowocześniejszych gatunków stali

Popatrz to samo co ja napisałem, a jak optymistycznie.

Nikt nie podważa słuszności czy zasadności budowy huty Katowice w ramach modernizacji polskiego hutnictwa (może nie do końca). Ten zamiar zresztą wpisany był nawet w jej nazwę - Katowice - dla huty położonej w skrajnym zadupiu Zagłębia.

Ale ostatni fragment jego wypowiedzi jest nieprawdą. Dekada Gierka składała się z dwóch pięciolatek.

Plany wobec hutnictwa w tej pierwszej były sensowne. Ale inne niż Gierek podaje. Wpierw I etap budowy HK, potem ta reurbanizacja czyli modernizacja śląskiego hutnictwa. Na koniec (chyba już w latach 80 tych) II etap budowy HK. Plany musiały być sensowne skoro biznesplan pod nie uzyskał akceptację banków dających kredyty.

Natomiast tak jak pisze miało być w planie na drugą pięciolatkę jego dekady. Wtedy ktoś zmienił kolejność, wywalił reurbanizację Śląska na koniec i wstawił w zamian do niej II etap budowy HK.

Niby efekt miał być ten sam, ale biznesplan szlag trafił. Nie było bowiem droższych wyrobów szlachetnych, a było dużo taniej stali niskoprzetworzonej.

Acha dlaczego „nie do końca”. Stąd, że kraje postkolonialne zaczęły równocześnie z Gierkiem wdrażać własne plany industrializacji na modłę sowiecką, czyli przez przemysł ciężki. I stal surowa oraz niskoprzetworzona była tak tania, że taniej było ją kupować, przetwarzać na wysokoprzetworzoną, eksportować i za to kupować itd. I tak robiły kraje zachodnie.

Co ciekawe już o tym gdzieś tu pisałem. Rakowski w „Polityce” dał wtedy artykuł z przemówienia prezydenta Francji, który powiedział na jakimś spotkaniu światowym, że dotychczasowe wskaźniki uprzemysłowienia powinny iść do lamusa, bo poziom industrializacji należy mierzyć w produktach wysokoprzeworzonych. Ale widać towarzysze „Polityki” nie czytali.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Z komunizmem jest podobnie. Nieważne jak porządny czy nowoczesny był ten na górze, efekt był zawsze tak samo żałosny.

O tym już pisaliśmy nieco wcześniej (post, dwa wyżej). Rywalizację w Europie wygrał kapitalizm w stylu zachodnioeuropejskim. I takowy (bo nie haitański, czy kolumbijski) jest w tej chwili rozwiązaniem tu i teraz najskuteczniejszym, najefektywniejszym, najbardziej zmuszającym ludzi do roboty i zamykającym buzie skłonne do pyskowania itp. itd., co oczywiście nie znaczy, że idealnym, i że wszystko co odziedziczyliśmy z poprzedniego systemu możemy kwitować prostym "badziew i ruina".

Efekt mógł być żałosny mniej lub bardziej, jeżeli już pozostajemy w tej poetyce. Polska Ludowa była - mimo wszystko - okresem olbrzymiego rozwoju. W wymiarze edukacyjnym, gospodarczym, ogólnospołecznym itp. Nadrabianiem kilkusetletniego zapóźnienia cywilizacyjnego. Widać to najlepiej w stosunku do ww. Czechosłowacji. W stosunku do krajów Zachodu, nie ma możliwości prostego porównania. Bo można oczywiście propagandowo porównać zarobki liczone w dolarach, jak to się dziś często robi, ale to bez sensu. Ale pamiętajmy, że w okresie przedwojennym dochód narodowy w Wielkiej Brytanii liczony na jednego mieszkańca był pięcio, czy sześciokrotnie wyższy niż w Polsce, a w zakresie motoryzacji mogliśmy równać się z niektórymi koloniami, bo nawet Rumunia była lepsza. A potem była "mała wojenka" i jej skutki.

Zatem, powinniśmy patrzeć nie na to, jakby było wspaniale z gospodarką, gdyby w 1944 r. wylądowali u nas Szwedzi, czy inni Hamerykanie i wzięli nas pod opiekę, ale czy w obiektywnie istniejących okolicznościach efekt działań władców PRL był "żałosny", "mniej żałosny", "bardziej żałosny", "prawie tak samo żałosny jak w...". A "prawie" robi wielką różnicę.

W tym momencie po co analizować plany kolejnych zjazdów ?

A to już wcześniej sugerowałem, Tyś się przyczepił do IX zjazdu. I bodajże do VIII także.

dotychczasowe wskaźniki uprzemysłowienia powinny iść do lamusa, bo poziom industrializacji należy mierzyć w produktach wysokoprzeworzonych

Idea oczywista, przywiązanie kierownictwa PRL do tradycyjnych wskaźników także jakby znane, wszakże... Awans cywilizacyjno-gospodarczy (np. Korei) nie polegał na tym, że z fazy "kamienia łupanego" przeskoczono od razu do fazy "jesteśmy mocarstwem intelektualnym, w którym roboty produkują wysoko-przetworzone gadżety, które świat kupuje z pocałowaniem ręki". Była faza licencji, prymitywnych wyrobów opartych na wykorzystaniu taniej siły roboczej, hut i stoczni. Oczywiście Gierek mógł teoretycznie sprzedawać wysoko-przetworzone gadżety i kupować tanią stal. Problem był w tym, że faza "wysoko-przetworzonych gadżetów" musiała być - siłą rzeczy - kolejną. Zatem, trzeba było zarabiać na tym, co było realne. Oszczędzać także. Zresztą, zwracam uwagę, że i dziś - po 20. latach III RP, nie doszliśmy jeszcze do fazy "wysoko-przetworzonych gadżetów" made in Poland (made - w rozumieniu wymyślonych), bo nadal z innowacyjnością u nas krucho, a "nowe" to raczej licencje, czy produkty wymyślone przez kogo innego i produkowane w fabrykach będących filiami ogólnoświatowych koncernów.

W powyższym kontekście, i biorąc po uwagę ww. przeze mnie wskaźniki, mówiące o tym, że Polska nadal odstawała znacząco zużyciem stali od Europy Zachodniej, budowa huty była całkiem uzasadniona, w ramach pierwszego etapu "doganiania cywilizacyjnego". A dla mnie koronnym argumentem za Hutą Katowice, jest fakt jej funkcjonowania w dzisiejszych warunkach.

Plany wobec hutnictwa w tej pierwszej były sensowne. Ale inne niż Gierek podaje. Wpierw I etap budowy HK, potem ta reurbanizacja czyli modernizacja śląskiego hutnictwa. Na koniec (chyba już w latach 80 tych) II etap budowy HK. Plany musiały być sensowne skoro biznesplan pod nie uzyskał akceptację banków dających kredyty. Natomiast tak jak pisze miało być w planie na drugą pięciolatkę jego dekady. Wtedy ktoś zmienił kolejność, wywalił reurbanizację Śląska na koniec i wstawił w zamian do niej II etap budowy HK.

Niby efekt miał być ten sam, ale biznesplan szlag trafił. Nie było bowiem droższych wyrobów szlachetnych, a było dużo taniej stali niskoprzetworzonej.

Nie chcę tu robić za eksperta od hutnictwa, czy planowania przestrzennego, ale reurbanizacja to coś innego niż modernizacja starych hut. Notabene - Gierek pisał, że miały być one likwidowane. Jeżeli nawet było tak, jak piszesz, to przyspieszenie II etapu budowy, kosztem reurbanizacji Śląska, przybliżało perspektywę wytwarzania "droższych wyrobów szlachetnych", a nie oddalało.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

ale reurbanizacja to coś innego niż modernizacja starych hut.

Cytuję Gierka. Lecz w zwartej zabudowie Śląska było to to samo.

Notabene - Gierek pisał, że miały być one likwidowane.

Jak najbardziej. Już zmiana nazwy z Centrum na Katowice na to wskazuje. Oznaczała bowiem, że huta Kościuszko (która z kolei przejęła skrót od Koenigshutte - Chorzów) była do likwidacji.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W nawiązaniu do poprzedniej fazy naszej dyskusji (i zanim pomaszerujemy na Sylwestra ;) ), cytat odnośnie do programu gospodarczego "Solidarności" w przeddzień przejęcia władzy (listopad 1988 r., wizyta p. Thatcher w Gdańsku). Autor W. Górnicki, (poniższy cytat z: Teraz już można, Wrocław 1994, s. 143-144) stał co prawda po drugiej stronie barykady, ale nie ma chyba większych powodów, aby kwestionować jego barwną relację:

"Ksiądz Jankowski, proboszcz parafii Św. Brygidy, który oprócz ciężkiej biżuterii ze złota i najnowszych modeli mercedesa zawsze lubił spotkania na odpowiednim poziomie towarzyskim, urządził dla pani premier skromny, domowy obiad: pardwy, kuropatwy, łososie, wyszukane wędliny ze zwłok sarn i jeleni, udźce niewinnych zwierząt... Nie pamiętam, czy były niedźwiedzie łapy i chrapy łosia, ale gdyby ich nie podano, to tylko wskutek niedopatrzenia siostrzyczek obsługujących kuchnię.

Skąd ja znam to menu, skoro nie byłem zaproszony na tę ubogą wieczerzę? Cóż ... z różnych źródeł. Poza tym w posiłku uczestniczyli wybrani dziennikarze brytyjscy, którzy to opisali. Dzięki nim sprawdziłem w słowniku jak się nazywa pardwa po angielsku. Nie wiem, czy takie wyjaśnienie wystarcza, ale gdyby nie wystarczało, to proszę nie liczyć na dalsze wyjaśnienia. Skłamałbym bowiem twierdząc, że nasze służby niczym się wtedy nie interesowały i niewinne były jako ten udziec łani. Ależ skąd!

Pani Thatcher surowo przepytała Lecha Wałęsę oraz czołowych jego doradców o program ekonomiczny "Solidarności" po wejściu w skład rządu, na co się już wtedy zanosiło. Mam podstawy do przypuszczania, że egzamin wypadł gorzej niż źle. [wytłuszczenie - Bruno W.] Panią premier obficie obdarzono informacjami o martyrologii Polaków, ostro przygadano Churchillowi za Jałtę, przedstawiono ohydę komunizmu, jednakże czołowe umysły opozycji miały równie mało do powiedzenie jak dziś o problematyce gospodarczej. Zachwycano się thatcheryzmem, ale jednocześnie zapowiadano wzmocnienie roli samorządów pracowniczych. Wyrażano podziw dla błyskawicznej prywatyzacji, ale wskazywano na konieczność zwiększania wydatków budżetowych na ochronę zdrowia, oświatę, naukę, a nawet kulturę, co stanowiło akurat odwrotność thatcheryzmu.

Pani Thatcher twierdzi w swych (...) pamiętnikach, że jej ówczesna wizyta w Gdańsku zrobiła na niej bardzo dobre wrażenie. Moje informacje są całkiem inne. Lękam się, że znacznie dokładniejsze. Maggie była tak zdegustowana rozmową w Gdańsku - a wiem to z najlepszych, technicznie niepodważalnych źródeł - że potem we własnym gronie nie taiła ostrych uwag krytycznych.

"Żelazna dama" jest osobą niezwykle konsekwentną. O ile w środę, 2 listopada, tuż przy przylocie do Polski, rozmawiała z gen. Jaruzelskim uprzejmie, lecz chłodno, o tyle już w piątek 4 listopada, odnalazła w sobie godne uwagi pokłady sympatii dla naszego zdychającego reżimu [Co potem znalazło kontynuację podczas wizyty Jaruzelskiego w Wielkiej Brytanii - przyp. Bruno W.]".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.