Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

podasz trochę szczegółów na temat tego "nieco inaczej"

Tomaszu - w największym uproszczeniu adwersarze Sucharskiego podnoszą fakt jego załamania i ataku, który doznał 2 września po bombardowaniu, a potem bierności, pasywności, a niekiedy "siania defetyzmu" poprzez namawianie podoficerów do kapitulacji. W tym czasie faktycznym dowódcą miał być Dąbrowski, zachowujący jednak pozory władzy Sucharskiego wobec załogi. Natomiast związanie Sucharskiego pasami na całe kilka dni i wypuszczanie na odprawy, to już tylko Twoja licentia poetica.

Istnieje prawdopodobieństwo, że Sucharski miał napad malarii. Dawno załapana i źle leczona, mogła ujawnić się w stresie.

Widiowy, czytałem nawet gdzieś teorię, że Niemcy przekazali, podszywając się za polskie dowództwo, rozkaz Sucharskiemu o kapitulacji, dlatego jego reakcja miała być tak gwałtowna wobec niesubordynacji chcącego walczyć dalej Dąbrowskiego. Przypuszczeń i domniemań jest zatem sporo.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Tomaszu - w największym uproszczeniu adwersarze Sucharskiego podnoszą fakt jego załamania i ataku, który doznał 2 września po bombardowaniu, a potem bierności, pasywności, a niekiedy "siania defetyzmu" poprzez namawianie podoficerów do kapitulacji. W tym czasie faktycznym dowódcą miał być Dąbrowski, zachowujący jednak pozory władzy Sucharskiego wobec załogi. Natomiast związanie Sucharskiego pasami na całe kilka dni i wypuszczanie na odprawy, to już tylko Twoja licentia poetica.

Raczej nie licentia, tylko obraz jaki można wysnuć z mediów. Czyli musiałbym się douczyć. Więc:

1. A dokładnie jacy adwersarze ? Grodecki i Kręgielski ?

2. Na jakie jeszcze relacje B. się powołuje.

3. Jak długo był w pasach ?

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Co do istoty sprawy się nie wypowiadam, bo uważam, że z wielu powodów dokładny przebieg niektórych, istotnych wydarzeń na Westerplatte 2 września i później może pozostać na zawsze (przynajmniej w szczegółach) tajemnicą.

Na kogo powołuje się Borowiak można przeczytać natomiast na wzmiankowanych przeze mnie wyżej stronach jego książki.

Chodzi mi o to, że Twoja wersja, iż skrępowanego przez kilka dni pasami Sucharskiego co jakiś czas pokazywano publicznie, a potem wiązano, jest nieprawdopodobna, a wręcz absurdalna. Ośmieszająca zwolenników teorii o załamaniu majora. Natomiast, wersja losów majora Sucharskiego w czasie obrony Westerplatte, którą proponuje m.in. Borowiak jest prawdopodobna. Z wyżej wymienionych powodów nie powiem, że pewna, ale przynajmniej prawdopodobna.

I podobnie, jak Ty pozwolę sobie zadeklarować, że nie mam najmniejszego zamiaru krytykować Sucharskiego, Dąbrowskiego, czy kogokolwiek z Załogi. Występuje u mnie permanentna świadomość braku najmniejszych uprawnień do krytyki tych żołnierzy, ot co. Mimo, że krytykować z zasady lubię...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Chodzi mi o to, że Twoja wersja, iż skrępowanego przez kilka dni pasami Sucharskiego co jakiś czas pokazywano publicznie, a potem wiązano, jest nieprawdopodobna, a wręcz absurdalna.

Co do absurdalności już się zgodziłem.

Ośmieszająca zwolenników teorii o załamaniu majora.

Ale my tu nie dyskutujemy o "załamaniu" tylko o "dowodzeniu" (choć i do "załamania" wrócę). Nie wiem czy B. był w wojsku, ale dowodzenie w wojsku to poważna sprawa, bo to nie tylko wydawanie rozkazów, ale i odpowiedzialność za nie. Jednoosobowa. Stąd odbywa się to dość formalnie. Ktoś mówi: "Przejmuję dowodzenie" i od tej chwili odpowiada. Z tego co mi wiadomo, kpt. Dąbrowski nigdy takich słów nie wypowiedział. Zatem dowódcą cały czas był Sucharski.

Bruno Ty byłeś w wojsku, więc prawda to czy fałsz ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, w wymiarze formalnym masz rację. Żaden dowódca majora Sucharskiego nie odwołał ze stanowiska, ani jego zastępca formalnie nie przejął dowodzenia. Zresztą zwolennicy tezy o załamaniu majora przytaczają racjonalną argumentację za takim działaniem Dąbrowskiego (i zresztą odpowiednią wypowiedź samego Dąbrowskiego, przytoczoną przez Kręgielskiego - M. Borowiak, dz. cyt., s. 78) - rozejście się wiadomości o odsunięciu majora, podjętej przezeń decyzji o kapitulacji itp. miałoby fatalny wpływ na morale załogi. Stąd miało wynikać także konsekwentne utrzymywanie pozorów.

Dlatego istotne jest tu określenie faktycznego dowodzenia, które miał przejąć realnie 2 września Dąbrowski w dramatycznych okolicznościach (atak i związanie majora, zerwanie białej flagi, być może śmierć kaprala Gębury). No cóż, niezbyt by to było regulaminowe, ale w końcu to chyba nie pierwszy taki przypadek w historii, gdy realne dowodzenie i inicjatywę obejmuje ktoś niżej usytuowany w hierarchii służbowej.

Sytuacja była zresztą być może bardziej złożona, bo stan Sucharskiego miał się poprawiać, od ataku, poprzez apatię i bierność, tak, że w ostatnich dniach obrony można mówić chyba o czymś na kształt współdowodzenia (zob. relację doktora Słabego, M. Borowiak, Tajemnica..., dz. cyt., s. 109), a może i ponownego przejęcia dowodzenia w pełni - decyzja o kapitulacji została podjęta samodzielnie przez Sucharskiego. Inna sprawa, że wobec wracającego do aktywności Sucharskiego pojawiają się oskarżenia np. o agitację wśród podoficerów za kapitulacją.

Nie jestem psychologiem, czy psychiatrą, ale mogę sobie doskonale wyobrazić sytuację, w której po dramacie 2 września Sucharski "wycofuje się" i pozostaje bierny, na zasadzie "róbcie, co chcecie, nie jestem w stanie wam przeszkodzić, ale nie chcę mieć z tym nic wspólnego", a później powoli wraca do aktywności. I jednocześnie - dowodzący faktycznie - Dąbrowski stopniowo "ustępuje pola", uznając w głębi duszy, że czas obronę już kończyć. Oczywiście tym razem, to moja licentia poetica.

Jak pisałem, sam wstrzymuję się od jednoznacznej opinii. Z kilku powodów. Szacunku dla wszystkich uczestników obrony Westerplatte, niemożności wysłuchania drugiej strony (czyli Sucharskiego, który właściwie pozostawił po sobie jedynie relację złożoną Wańkowiczowi we Włoszech - zresztą, co ciekawe, sam Wańkowicz wspomina, że major zachowywał się nader skromnie, nie aspirując do roli Bohatera Września - "ja tam nic ciekawego..." M. Wańkowicz, Wrzesień żagwiący, Warszawa 1990, s. 630), a także - moim zdaniem - nieco zbyt nachalnego oskarżania majora przez niektórych nam współczesnych.

Istotny jest także stan wiedzy uczestników dramatu - na wolę walki ma z pewnością wpływ świadomość, czy odsiecz jest możliwa, czy nie? Z tego co się orientuję wiedzą, że są kompletnie sami dysponował jedynie Sucharski i z nikim się nią nie podzielił (co zresztą było racjonalne w sytuacji, gdy zamierzał wykonać rozkaz o co najmniej 12 godzinnej obronie, co i tak było wydłużeniem wcześniejszych 6 godzin i maksimum tego, czego oczekiwał Naczelny Wódz).

I wreszcie - rzeczywiście zastanawia to, że odsunięty od dowodzenia major podejmuje samodzielnie decyzję o kapitulacji ("...nie zamierzał już z nikim konsultować swojej decyzji. Nie słuchał argumentów Dąbrowskiego", M. Borowiak, dz. cyt., s. 99). Jawi się oczywiste pytanie - jakże to tak? Tu - apatyczny figurant, a tam autokratyczny dowódca, nie słuchający argumentów podwładnych?

Natomiast, jest faktem niewątpliwym, że zwolennicy tezy o załamaniu majora i faktycznym przejęciu dowodzenia przez Dąbrowskiego w dniu 2 września zebrali sporo dowodów na rzecz swojej wersji wydarzeń. I to nie tylko, jak piszesz wypowiedzi Kręgielskiego i Dąbrowskiego (notabene - Dąbrowski w tej materii również zachowywał się nader skromnie i powściągliwie). Chociażby u wspomnianego tu M. Borowiaka, są wzmianki o relacjach Słabego, Grodeckiego, Gawlickiego, Bartoszaka, Gryczmana, Treli, coś od Niemców o białej fladze 2 września itp. itd. Oczywiście nie wszystkie relacje są stuprocentowo jednoznaczne, czy udokumentowane odpowiednio (np. relacja Treli o tym, że 2 września nie dopuszczono go do majora bo ten odpoczywał i złożył meldunek Dąbrowskiemu, może być rozmaicie interpretowana, Borowiak, dz. cyt., s. 83; relacja o zachowaniu Bartoszaka, który jako przewodnik w latach 1974-1992 po Wartowni nr 1 miał przestrzegać przed gloryfikacją Sucharskiego, jest nader ogólna i udokumentowana jedynie tym, że jest "w zbiorach autora", M. Borowiak, dz. cyt., s. 76, przypis 152).

Ale tak, czy inaczej "trochę tego jest" i chyba nie można zbywać argumentacji "przeciwników" majora Twoją tezą o wiązaniu pasami na kilka dni.

A tak na marginesie, obraz walk na Westerplatte także jako konfliktu pomiędzy prącym do boju Dąbrowskim i ostrożnym Sucharskim nie jest wcale taki nowy. Z lat dzieciństwa pamiętam chociażby wypowiedzi, nic nie ujmujące Sucharskiemu, ale zwracające uwagę, iż "duszą obrony" był Dąbrowski. Przypomnij sobie także znany film S. Różewicza "Westerplatte". Oglądałem go po raz pierwszy gdzieś tam na początku podstawówki. I dla dziecka wychowanego w przekonaniu, że polski żołnierz bije się zawsze do końca i ginie ze stosownym okrzykiem na ustach, postać Sucharskiego wydała mi się taka jakoś ... mało bohaterska. Jak na dziecinne standardy, oczywiście.

Tyle, że od mniej więcej 20. lat w publicznym obiegu informacji mocno akcentuje się dalsze i bardziej kontrowersyjne tło konfliktu osobowości dowódców obrony Westerplatte - poprzez nagłośnienie domniemanego załamania Sucharskiego i "siania przezeń defetyzmu".

Bruno Ty byłeś w wojsku, więc prawda to czy fałsz ?

Rozmawiasz z dyplomowanym absolwentem studium wojskowego w stopniu szeregowego podchorążego. Z dalszym skierowaniem do Szkoły Oficerskiej Wojsk Samochodowych w Pile (SPR, znaczy się). Zanim tam definitywnie dojechałem, armia dała już sobie spokój z takimi wojakami jak ja i z całej gromady studenckiej tylko jeden mój kolega odsłużył swoje w całości, bodajże w artyleryjskiej SPR w Toruniu. Bo zgłosił się wcześniej, aby mieć służbę już za sobą... Także Tomaszu typowym Twoim kolegą z szeregów raczej nie jestem, choć Kałasznikowa i SKOT-a na oczy widziałem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Czy on (B.) podaje jakieś relacje przeciwne i odnosi się do nich ?

I czy podaje czasy sporządzenia relacji ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Czy on (B.) podaje jakieś relacje przeciwne i odnosi się do nich ?

Relacji w rodzaju "widziałem Sucharskiego wieczorem 2 września, po nalocie, jak zagrzewał do dalszej walki" w tej książce nie przypominam sobie. Szczerze mówiąc, nie pamiętam, czy takowe. lub podobne istnieją i np. zostały opublikowane gdzie indziej.

Natomiast np. "przewija się" przez książkę stanowisko por. Pająka (np. na s. 151), wspomniano artykuły M. Azembskiego oparte na przede wszystkim na relacji L. Piotrowskiego (s. 117 i n.). A generalnie polemika ze "zwolennikami" Sucharskiego zajmuje istotną część tego opracowania.

Wedle mojej prywatnej opinii książka ta - przy całej swej kontrowersyjności - nie jest napisana według metody "to co nie pasuje do tezy, to do kosza", aczkolwiek widać, że autor jest do swoich poglądów przywiązany. I niektórych pytań brakuje - np. o zarządzenie przez "odstawionego" Sucharskiego kapitulacji, czy odprawy w dniu 5 września.

Charakterystyczna jest wypowiedź ze s. 89, omawianej tu książki M. Borowiaka: "Wydaje się, że Sucharski nie brał aktywnej roli w obronie. Nie potrafił zapanować nad obroną składnicy, która znalazła się w oblężeniu. Mimo że kapitan Dąbrowski negował niektóre decyzje przełożonego, nie okazywał żołnierzom swej niesubordynacji. Stwarzał pozory, które pozwalały uwierzyć zmęczonym ludziom, że major pragnie kontynuować dalszą obronę". I oczywiste pytania: nie dowodził, czy "tylko" nie panował nad obroną? "Wydaje się", czy na pewno? "Negował niektóre decyzje przełożonego", czy dowodził sam? "Nie brał aktywnej roli", czy w ogóle nie odgrywał żadnej roli?

I jak to pogodzić z bardziej jednoznacznymi wypowiedziami Borowiaka ze s. 14: "Należy pogodzić się z prawdą, nie ujmując odwagi ostatniemu komendantowi, że to Dąbrowski w czasie tych tragicznych wydarzeń wojennych wziął na siebie odpowiedzialność za obronę garnizonu" i np. cytowanego przezeń na s. 206 P. Wieczorkiewicza: "(...) faktyczne dowództwo przejął zwolennik kontynuowania walki kpt. Franciszek Dąbrowski"?

M.in. dlatego pozostaję w przekonaniu, że niektóre szczegóły obrony Westerplatte być może pozostaną tajemnicą na zawsze.

I czy podaje czasy sporządzenia relacji ?

Tak, przy cytowanych listach, relacjach, publikacjach są z zasady daty.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Właśnie Pająk. On był trzecim w hierarchii na W. i zdecydowanie oświadczał, że dowodził Sucharski.

Stąd podważanie dowodzenia Sucharskiego (przez Kręgielskiego) tak naprawdę zaczęło się dopiero po jego śmierci.

Natomiast Borowiak pisząc "M. flotę bez mitów" opierał się wyłącznie na Kręgielskim i samym Dąbrowskim (spisanym przez Reszkę).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Właśnie Pająk. On był trzecim w hierarchii na W. i zdecydowanie oświadczał, że dowodził Sucharski.

Jest tu jednak oczywisty problem - por. Pająk został ciężko ranny około godz. 11 rano pierwszego dnia obrony i od tego czasu pozostawał co prawda w koszarach, ale albo całkowicie nieprzytomny, albo w malignie. W przypadku wszystkich pozostałych oficerów istnieją relacje bezpośrednie lub relata refero w jakiś sposób potwierdzające wersję Kręgielskiego.

po jego śmierci.

Chodzi o śmierć Pająka? Różna korespondencja w "sprawie Sucharskiego" jest dużo, dużo wcześniejsza. Sięga lat 50. Pewne enuncjacje prasowe, książkowe także były wcześniejsze (w tym stonowane sugestie we "Wspomnieniach z obrony..." Dąbrowskiego). Fakt, że publikacja Roszki w "Polityce" ukazała się jakieś trzy lata po śmierci Pająka, moim zdaniem nie ma charakteru istotnego. Prędzej dam wiarę temu, że Roszko czuł się związany słowem wobec Dąbrowskiego, że ujawni relację o załamaniu Sucharskiego dopiero po 25 latach; zrozumiałemu "dojrzewaniu" Roszki do ujawnienia szargającej świętość bomby, w której posiadaniu był; czy wreszcie faktowi, że już od pewnego czasu zaczęły się pojawiać inne enuncjacje w tej sprawie (np. wypowiedź Kręgielskiego dla Mazana, bodajże z 1981 r.).

Natomiast "z drugiej strony medalu" poruszyłbym jeszcze raz sprawę odprawy z 5 września wieczorem. Którą zarządził Sucharski, a która miała ostatecznie charakter swoistych konsultacji w sprawie poddania, które proponował (?) Sucharski. Przeciwny ze zgromadzonych oficerów i podoficerów był wyraźnie jedynie Grodecki, a Dąbrowski (podobno nie wezwany na odprawę) pojawił się na niej i w formie protestu wyszedł. Do żadnych konkluzji jednak nie doszło.

I oczywiste pytania:

1. Skoro faktycznym dowódcą był Dąbrowski, a Sucharski w stanie swoistego otępienia i pod kontrolą (bodajże to Kręgielski twierdził, że Dąbrowski zabronił mu się spotykać z żołnierzami), to dlaczego na wezwanie majora wszyscy stawiają się karnie, a Dąbrowski tylko pojawia się na odprawie, nie zapobiega jej?

2. Skoro Sucharski był takim defetystą, to dlaczego na odprawie nie wydał po prostu rozkazu: "W dniu dzisiejszym o godzinie 18.00 zaprzestajemy walki. Wykonać!". Zgromadzeni, mimo postawy Dąbrowskiego, rozkaz ten by zapewne wykonali, tym bardziej, że głosów przeciwnych poddaniu wiele nie było, a istotna część z nich musiała pozostawać w ciągłym przekonaniu (podtrzymywanym przecież przez Dąbrowskiego), że Sucharski jest niekwestionowanym dowódcą?

I tak pytania można mnożyć...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Jest tu jednak oczywisty problem - por. Pająk został ciężko ranny około godz. 11 rano pierwszego dnia obrony i od tego czasu pozostawał co prawda w koszarach, ale albo całkowicie nieprzytomny, albo w malignie.

A to ciekawe, w malignie, tak to rozwiązano. Według Pająka zarządzona przez Sucharskiego odprawa chyba nie była jedna bo kolejna następnego dnia odbyła się w piwnicy koszar i to wcale nie pokątnie za plecami Dąbrowskiego:

"6 dnia Sucharski zebrał w piwnicy koszar, gdzie leżałem, wszystkich oficerów i kilku starszych podoficerów, chciał rozmawiać o kapitulacji. Wówczas Dąbrowski powiedział, że nie może być o tym mowy, że jak będzie trzeba, to będziemy polskimi Termopilami. Na tym wszystko się skończyło. Następnego dnia, gdy amunicji już nie było, a ostatni umocniony punkt, czyli wartownia nr 2 była na wykończeniu, dowódca zdecydował się na poddanie się."

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A to ciekawe, w malignie, tak to rozwiązano.

Nic tu nie "rozwiązywano". To akurat termin użyty przez samego Pająka, który wspominał, że przez cały okres walk był albo nieprzytomny, albo w malignie. Zresztą w jakim stanie miał pozostawać z obrażeniami, które odniósł i przy takim, a nie innym wyposażeniu zaplecza medycznego na Westerplatte?

Nie podważam wiarygodności Pająka, tak jak żadnego Westerplatczyka, ale moim zdaniem trudno ocenić, co człowiek w takim ciężkim stanie rzeczywiście widział, co słyszał, a co wydawało mu się, że widzi, czy słyszy; co uznał, że powinien widzieć, czy słyszeć; co uznał za swoje wspomnienia na podstawie relacji innych, np. po spotkaniu z Sucharskim we Włoszech; i wreszcie, obronę jakiej wersji uznał po latach za swój obowiązek jako patrioty, Westerplatczyka i osoby szanującej majora itp. itd.

Tak, czy inaczej oceniając wspomnienia obrońców, jest logiczne, że musimy mieć na uwadze bardzo ciężki stan rannego już 1 września Pająka.

Oczywiście, tak samo musimy uwzględniać fakt, że autor najbardziej wyczerpujących relacji o stanie i zachowaniu Sucharskiego - Kręgielski nie przebywał stale w budynku koszar, tylko na swojej placówce.

następnego dnia

Rzeczywiście, następna odprawa zarządzona przez Sucharskiego miała miejsce wieczorem 6 września. Ponieważ przebiegała w mniejszym gronie i później, niż ta z 5 września, większe wątpliwości budzi u mnie jednak odprawa dnia poprzedniego, gdy "rozbity psychicznie, odsunięty nawet od kontaktu z żołnierzami i defetystyczny" major zwołuje liczne grono, które stawia się posłusznie na jego rozkaz i nie wydaje rozkazu o kapitulacji.

Ale, chwila - znalazłem jeden niuans, o tej drugiej odprawie nie wspomniał Kręgielski, mimo że w tej akurat uczestniczył (M. Borowiak, dz. cyt., s. 96).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Nie wiem czy słyszał, czy zmyśla, ale jego relacja ładnie się wpisuje w w rozwój wypadków. 5-go mjr jeszcze nie jest pewien nastrojów, stąd nieobecność bojowego kapitana na odprawie, następnego dnia już go zaprasza na odprawę, a kpt jedynie pohukuje w kącie o Termopilach. Kolejny dzień to kapitulacja bez oporów.

A tak poza tym skąd pewność co do "niedyspozycji" majora ? Jeżeli 2-go doszło do niesubordynacji ze strony zastępcy i młodszych oficerów, to w ich interesie było zgodnie to stwierdzać, a nawet jakoś uprawdopodobnić.

Poza tym wstrząs to pewien szymel, pojawiający się w relacjach i innych dowodzących za przełożonych "prawdziwych dowódców".

PS. czy taki opis jest mniej absurdalny ?

Aresztują go, przypinają pasami do łóżka i dowodzą sami. Po jakimś czasie odpinają i wypuszczają zabraniając pokazywać się szwejkom. Ale on się im pokazuje i knuje, jawnie zwołując odprawy, które tak prowadzi, że nikt nie wie, że tak naprawdę sam nie dowodzi, bo to mogłoby zmniejszyć waleczność żołnierza. I nikt się nie zorientował, że nie dowodzi, poza aresztującymi. A teraz aresztujący chcą żeby uznać, że oni dowodzili, bo są na to dowody.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A tak poza tym skąd pewność co do "niedyspozycji" majora ?

Jak już pisałem, w pewnych kwestiach pewności nie będziemy mieli pewnie nigdy. Pozostaje oczywiście pytanie, jaki np. interes miałby lekarz Słaby, nie lubiący Dąbrowskiego, pomagając w obezwładnieniu zdrowego majora, a potem potwierdzając w nieoficjalnych powojennych wypowiedziach - w czasie krótkiej służby w WOP - wersję o załamaniu dowódcy?

Także, Twojemu obrazowi spraw (jak dobre odcyfrowałem z fragmentarycznych wypowiedzi: major zarządza 2-giego kapitulację; następuje bunt; buntownicy zdrowego majora obezwładniają; potem może chwilę dowodzą; ale major przejmuje inicjatywę i dowodzi znowu; po wielu latach, gdy świadkowie częściowo odeszli buntownicy przypisują sobie zasługi; bo o zasługi głównie od początku chodziło), przeczy mocno powojenne zachowanie np. Dąbrowskiego, ale także Sucharskiego.

Dąbrowski - cóż prostszego, aby w latach 40., kiedy Westerplatte było oficjalnie czczone także przez nową władzę, a Rola-Żymierski odwiedzał pole gdańskiej bitwy, oficer ludowej PMW Dąbrowski, wraz z innymi weteranami Westerplatte (np. aktualnym oficerem WP Kręgielskim) ogłosił był, że ich dawny dowódca, sanacyjny oficer, może dwójkarz, zbiegły po wojnie do Andersa, a ongiś strzelający do Armii Czerwonej, sabotował obronę Westerplatte, ale oni, młodzi, też sanacyjni, ale już czujący ludowo - zdrajcę powstrzymali? Gdyby Dąbrowskiemu tak zależało na laurach, tak by dokładnie uczynił. A władzy ludowej wersja ta by pewnie pasowała i chętnie pasowałaby komandora Dąbrowskiego z aktualnej, odrodzonej, a przy tym ludowej PMW na jedynego dowódcę. Było inaczej. Dąbrowski nie zabiega o laury, zachowuje się rzeczywiście tak, jakby był związany przysięgą milczenia w sprawie zachowania majora. Jeżeli coś pisze, wypowiada się oficjalnie - to bardzo oględnie. Temat właściwie pojawia się głównie w prywatnej korespondencji. Aż do swojej śmierci Dąbrowski zachowuje swoistą lojalność, uznając, że nie czas na ogłoszenie jego wersji w pełni.

Sucharski - ma chyba jednak wątpliwości, czy zrobił dobrze kapitulując. Na przykład we włoskiej rozmowie z Pająkiem. Natomiast we włoskiej rozmowie z Wańkowiczem nie wiesza psów na żadnym ze swoich oficerów, jest skromny. Nie stara się deprecjonować Dąbrowskiego, dorabiać mu "gęby" warchoła.

Tak, jakby obydwaj - Sucharski i Dąbrowski mieli jakąś świadomość, może "podskórną", że w tym dramatycznym momencie żaden z nich nie miał stu procent racji i stu procent zasług.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

Ciekawa dyskusja.

Może było tak. Dowodzącemu po prostu " odbiło". Człowiek ułomny jest, więc wszystko możliwe. Kto zatem obejmuje dowództwo - zastępca dowodzącego.Ale jest problem z dowódcą, a mianowicie co by się działo gdyby wieść się rozeszła wśród podwładnych. Można zrobić wtedy inaczej- izolować tego co mu " odbiło ", stwarzać pozory normalności.Dowodzi nieoficjalnie zastępca, dowódca jest w ciut dziwnym stanie ale jest. I najważniejsza rzecz czy ktoś komuś w ten sposób nie uratował honoru. Bo moim zdaniem tak by to wyglądało. Gdy podjęto decyzje kapitulacji, składał ją dowódca. Wilk syty i owca cała. Możliwe że wydarzenia miały być tajemnicą , ale jakoś uciekły z pod kontroli. Czy jest tu coś niezrozumiałego.

Link do podobnej dyskusji - http://odkrywca.pl/pokaz_watek.php?id=67736

H. Sucharski zmarł w 1946 roku. czyli dośc młodo. Oficjalnie chorował na wrzody, i taka jest podana przyczyna śmierci. może jeszcze na coś chorował?

Edytowane przez atrix

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To ja dodam do dyskusji jeden drobiazg.

Kiedy na poczatku lat 90-tych rozpoczynalem sluzbe w Grupie Jednostek Plywajacych SG na Westerplatte z pewnym zdumieniem stwierdzilem,ze nosi ona imie...kpt.Dabrowskiego.Nawet kazdy okret mial jego zdjecie i biograficzna metryczke w specjalnej gablotce w zejsciowce.Jeszcze pierwszego dnia na "wkupnym" powitaniu w kantynie nowi koledzy wtajemniczyli mnie, niby jakiegos adepta sekretow masonskich,ze PMW zawsze wiedziala, wbrew oficjalnej wersji,ze mjr.Sucharski "dal d..." i faktycznie dowodzil kpt.Dabrowski.Byl to dla mnie wtenczas szok niemaly,ale przywyklem i pozniej juz zawsze zdrowie kpt.Dabrowskiego 1-go wrzesnia pilismy.

Calkiem przyzwoita rewizje historyczna w sprawie Westerplatte przeprowadzil Mariusz Wojtowicz-Podhorski w ksiazce "Westerplatte 1939-prawdziwa historia".Dobry przyklad na to,ze mozna obalac pewne mity w sposob taktowny i zolnierzom w niczym nie uwlaczajacy.Wrecz przeciwnie,ksiazka jak chyba zadna dotad bohaterstwo tej placowki ukazuje.

Tylko pewne aluzje autora do pederastii mjr.Sucharskiego sa moim zdaniem zbyt slabo udokumentowane i maja zrodlo w zwyklych zolnierskich plotkach i przypuszczeniach.A to stanowczo zbyt malo,aby zamieszczac je w ksiazce pretendujacej do pracy historycznej,bo i sam zarzut jest bardzo powazny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.