Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

widiowy7   

I to jest ciężkie pytanie.

Po wojnie, jakiś czas jeszcze był system gimnazjalny.

Niestety nie wiem, kiedy nastąpiła zmiana na ósmoklasistke ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Woj   

Temat na ksiażkę raczej, niż na wypowiedź na forum. Tu rzeczywiscie można wrzucać głównie różne wspominki. Co więcej - trudno oczekiwać, by dać one mogły jakiś spójny obraz. Pamięc jest zawodna (i wybiórcza) - a szkół było wiele, i różnych.

Skoro jednak o jakieś wspominki matuzalema chodzi...

Po pierwsze - nauka gdzieś do połowy lat 70-tych odbywała się nie pięć, ale sześć dni w tygodniu. Soboty nie były wolne.

Po drugie - dziennie lekcji (między innymi w związku z powyższym) było mniej. To "mniej" trwało zresztą do ostatnich niemal czasów - dopiero system trzyklasowy (gimnazum-liceum) dowalił uczniom takie ilości godzin, że się pozbierać nie mogą.

Po trzecie - dyscyplina była jednak nieco większa. Przy czym to niezupełnie tak, że młodzież była inna. Była różna - jak i teraz. Inne były chyba jednak wzorce, większa rola rodziny, większy więc miedzy innymi nadzór - także ze strony rodziny własnie. Mundurki ("chałaty" - to jednak niezupełnie mundurek w dzisiejszym rozumieniu) były tej dyscypliny zewnętrzną oznaką. No i nauczyciela bardziej szanowano - choc oczywiście jak i dziś uczniowie mieli sympatie i antypatie, a przed nauczycielem nikt na twarz nie padał.

Po czwarte - szkoła była zideologizowana. Przy czym wówczas się tego tak bardzo nie dostrzegało - tak po prostu było i już. Ale np. święto ( a świętem była np. kolejna rocznica rewolucji uparcie zwanej październikową) oznaczało apel czy akademię. I piosenki - i wierszyki. Zresztą o ile wiem w II RP podobnie bywało - tylko święta rzecz jasna były inne. ;) Dzisiaj też jakieś akdaemie się zdarzają - ale chyba już bez takiego zadęcia, i nie tak sztampowe? Nie mnie oceniać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

No cóż z tymi mundurkami było jak obecnie. Nikt nie chciał w nich chodzić. Jedynym sposobem wyróżniania się dziewczyn były koronkowe, krochmalone kołnierzyki, jakże pięknie nawiązujące do tradycji.

No i te tarcze. Specjalnie tak je się przyszywało, żeby można było przekręcić, więc zawsze jakaś nadgorliwa nauczycielka sprawdzała przed ósmą w drzwiach szatni jak przyszyta i czy aby nie - o zgrozo! - na zatrzaskach. No a na akademiach dziewczyny obowiązkowo ciemna spódnica i biała bluzka, chłopaki podobnież ze spodniami i koszulą. A pod szyją u chłopaków obowiązkowo aksamitna szlajfka. Czarna, ale królował granat.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
amon   

Nie wolno było pisać długopisem , a stalówka zawsze robiła kleksy . Mundurki to pikuś , ale przyszyta tarcza z numerem szkoły to był problem . No bo , jak po szkole coś się zmalował, to zaraz donieśli jaki numer był na tarczy . Przypinanie tarcz agrafką było tępione .

Apele też były ciekawym zjawiskiem . Wiersze , piosenki , plansze czy plakaty , każda klasa kolejno przygotowywała przedstawienie tematyczne . Wszyscy się migali , prócz kujonów , tak że trzeba było wyznaczać ofiary do kolejnych punktów widowiska . Ciekawostką było to że , każdy apel zaczynał się hymnem tematycznym , inny był dla pacholąt , inny dla żaków. Odpowiednie grupy nosiły jakieś naszywki ( chyba ???) Pamięć już nie ta :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
No cóż z tymi mundurkami było jak obecnie. Nikt nie chciał w nich chodzić

Piękny eufemizm :)

Te ohydne stylonowe fartuszki z odpinanymi, lub przyszywanymi białymi kołnierzykami.

Ale zanikły (te fartuszki) tak mniej więcej w połowie lat 70-tych. No przynajmniej w mojej podstawówce.

Nie było "fali", na gnoi po prostu się nie zwracało uwagi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

U mnie na Wybrzeżu radzono sobie z mundurkami. Było sporo tzw. bananowej młodzieży (min. ja), której ojcowie będący marynarzami przywozili rożnego rodzaju odzienia przypominające mundurek szkolny z zagranicy. Jeszcze w podstawówce zaczęliśmy nosić sweatshirt'y. Przypinało się do tego tarczę szkolną i cześć.

Ideologizacja była powszechna. Obowiązkowe akademie, festiwale piosenki radzieckiej, pochody 1-majowe, itd. O Katyń na lekcji nawet nie można było się spytać, chyba, że nauczyciel był w porządku. Ale było za to spokojniej, mniej chuligaństwa i bandytyzmu.

Młodzież przede wszystkim miała inny stosunek do rzeczywistości, mniej było konsumpcjonizmu, a więcej uduchowienia, ideowości...

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Lu Tzy   

Widiowy7, jam z pozniejszej serii produkcyjnej, a plastykowe mundurki doskonale pamietam. czyli bywaly i w polowie lat `80. Pamietam jak przez mgle swoje i innych proby szukania dziur w systemie :P . Skoro ma byc granatowo, to niech to bedzie teksas, he he. No i zwykle sie udawalo.

Tak naprawde to przerazajace byly tylko mundurki dziewczece. Kitle jakies straszliwe.

Akademie.... Ja tego nie odbieralem jako propagandy, tylko jako godzine-dwie wywracajacej flaki nudy. Moze moja szkola byla zla i dobra, to znaczy zla, bo poziom atystyczny skrzeczal, dobra, bo nie wymuszano nachalnej agitacji.

Chodzilem do najgorszej podstawowki w miescie. Najgorszej, to znaczy obarczonej najwieksza iloscia tak zwanych trudnych. Mialem w siodmej klasie ekhm kolegow osiemnastoletnich, weteranow OHP.... Nawet te bydlatka byly - w porownaniu ze wspolczesna norma - korne i spolegliwe. Ale bic sie trza bylo szybko naumiec.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

Podobnie jak kol. Woj szkołę zaczynałem w latach 70-tych (1973r. ?), i faktycznie - soboty były też "uczące" :evil: . Istniała normalna, 8-klasowa Szkoła Podstawowa (w przeciwieństwie do obecnego, podstawowo - gimnazjalnego "cudaka"). Istniała też normalna skala ocen (2 - 5 - taką też mam obecnie na uczelni), i oceny z zachowania (od wzorowego do nagannego). Mimo, iz nie jestem (i nie byłem zwolennikiem) PRL-u musze przyznać, iż w tamtej szkole był porzadek - nie do pomyślenia był fakt, by nauczycielowi/ profesorowi w szkole średniej wsadzić na głowę kosz na śmieci :roll: :evil: :? . Za najmniejsze niewłaściwe zachowanie wylatywało się za drzwi, i trzeba było przyjść z rodzicami. Bójki na terenie szkoły zdarzały się sporadycznie (ze względu na patrolowanie na przerwach korytarzy przez nauczycieli), narkotyki były niedostępne. I jeszcze jedno - może się to wydawać dzisiaj dziwne, ale jeszcze w latach 80-tych ubieglego stulecia można było sobie spokojnie pójść na mecz, dajmy na to, Motor Lublin - Widzew Łódź, i nie wyła pać wp...olu od kiboli ...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
Bójki na terenie szkoły zdarzały się sporadycznie (ze względu na patrolowanie na przerwach korytarzy przez nauczycieli), narkotyki były niedostępne.

Bójki były, ale wychodziło się poza teren szkoły. Dziwne pewnie wydaje się współczesnym młodziakom, ale w tym czasie nauczycieli się szanowało. Mogło się takiego człowieka nie lubić, ale ten kosz na głowę, nie do pomyślenia.

A narkotyki, no cóż. Ja słyszałem o polskim " kompocie", ale nawet nie wiem co to było.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak Koledzy Woj i Ciekawy zacząłem naukę w latach siedemdziesiątych. Chodziłem do podstawówki, w której królowali tzw. gitowcy (to tacy praprzodkowie skinów) i była to ówcześnie jedyna subkultura młodzieżowa, ale na tyle sila, że i w oficjalnej prasie (cenzura) od czasu do czasu można było o niej przeczytać, a słynny kapitan Żbik to nawet jeden odcinek swoich przygód im poświęcił.

No cóż, lekko w takiej szkole nie było, ale żadnemu z gitowców, pomimo, że zgrywali się na twardzieli, nie przyszło do głowy 'koronować' nauczyciela koszem do śmieci. Fakt faktem, że i nauczyciele ówcześni w większości także w sprawach wychowawczych próbowali 'grać ostro'. Pamiętam nauczyciela, który uczył WF, plastyki i zajęć technicznych, który nie 'opalał się' i kiedy jakiś krnąbrnieszy zalazł mu za skórę, potrafił złapać za włosy i wyprowadzić z klasy za drzwi. Inni posuwali się do szarpania za uszy lub bicia linijką po łapkach. Tak więc dyscyplina była raczej wdrażana na sposób 'wiktoriańskiej Anglii' niźli 'współczesnej Szwecji'.

Nauka w szkole odbywała się do roku szkolnego 1983/84 sześć dni w tygodniu, dopiero potem wprowadzono dwie wolne soboty miesięcznie, co skutkowało dwoma planami zajęć - na sześcio- i pięciodniowy tydzień pracy (nie wiem, ale mnie ten system jakoś bardzo przypadł do gustu) i dopiero od czasu transformacji (czyli od r. szkolnego 1990/91) wprowadzono wszystkie wolne soboty.

Od piątej klasy szkoły podstawowej obowiązkowym przedmiotem nauczania był język rosyjski, którego nauczano w wymiarze porównywalnym jedynie z lekcjami polskiego i matematyki.

Do legendy przeszyły nauczane w szkole podstawowej lektury, których nastrój i tematyka ("Janko Muzykant", "Antek", "Nasza szkapa", "Anielka" itp.) mogły wywołać u uczniów depresję.... :pale:

Fakt, szkoła była zideologizowana, ale z tego co pamiętam, zawsze w szkole było dwóch, trzech nauczycieli, którzy przemycali fakty, pomijane w oficjalnych podręcznikach. Np. ja wiele nauczyłem się i dowiedziałem w szokle średniej od swoich nauczycielek języka polskiego i historii (sic!) na temat wojny polsko-bolszewickiej, Marca'68, a nawet Katynia (!). Fakt, faktem, że o tych sprawach wiedziałem już wcześniej, bo Ojciec mi o tym opowiadał, ale o fakcie pobytu w Katyniu Józefa Mackiewicza dowiedziałem się od nauczycielki polskiego, natomiast historyczka poiformowała nas, że do paktu Ribbentrop-Mołotow był dołączony tajny załącznik.

To tyle na szybko.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Pancerny   
i dopiero od czasu transformacji (czyli od r. szkolnego 1990/91) wprowadzono wszystkie wolne soboty.

A może chodziło o rok 1980/81?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
narkotyki były niedostępne

Zależy gdzie. W Trójmieście były i to już w latach '70.

Nauka w szkole odbywała się do roku szkolnego 1983/84 sześć dni w tygodniu, dopiero potem wprowadzono dwie wolne soboty miesięcznie, co skutkowało dwoma planami zajęć - na sześcio- i pięciodniowy tydzień pracy (nie wiem, ale mnie ten system jakoś bardzo przypadł do gustu) i dopiero od czasu transformacji (czyli od r. szkolnego 1990/91) wprowadzono wszystkie wolne soboty.

Ejże! Pancerny ma rację, coś tu nie tak. Maturę zdawałem w 1986 roku i przez cały ogólniak były wolne soboty. Część podstawówki (zaczynałem w 1974) też. Okres przejściowy (jedna albo dwie wolne soboty w miesiącu, nie pamiętam za dobrze) trwał krótko, jakieś 2 lata o ile się nie mylę.

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   
Bójki były, ale wychodziło się poza teren szkoły

Oczywiście, że były, ale tak jak jak piszesz - poza terenem szkoły. Ja pisałem natomiast o bójkach na terenie szkoły - dochodziło do nich sporadycznie, a sytuację ratowała niejednokrotne szybka interwencja nauczycieli ...

Zależy gdzie. W Trójmieście były i to już w latach '70.

Będę musiał się precyzyjniej wyrażać ;) - oczywiście Vissegerdzie, że były, i i stniały (np. kompot czyli makiwara, heroina, wąchanie butaprenu, Roxy, czy też skręconego "jointa"). Piszę o skali tego zjawiska - narkomani stanowili znikomy promil społeczeństwa, a do walki z tą patologia społeczną zaangażowano specjalne komórki MO. Nie do pomyślenia natomiast był fakt, iż by wzorem obecnych czasów przed szkołą podstawową stał bezkarnie dealer, a narkotyki były dostępne (nawet dla najmłodszych) jak jakiś "snicker's", czy "Mars" ...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Ejże! Pancerny ma rację, coś tu nie tak. Maturę zdawałem w 1986 roku i przez cały ogólniak były wolne soboty. Część podstawówki (zaczynałem w 1974) też. Okres przejściowy (jedna albo dwie wolne soboty w miesiącu, nie pamiętam za dobrze) trwał krótko, jakieś 2 lata o ile się nie mylę.

Pozdrawiam.

A to ciekawe, zdawałem maturę w 1983 r. i wówczas wszystkie soboty były pracujące, podobnie w szkole podstawowej, no ale być może gdańskie kuratorium oświaty miało swoje zarządzenia, a kuratorim w innym województwie inne.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.