Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

saturn   

Według grudniowych badań naukowców z  University of Arizona College of Medicine co najmniej przez pięć miesięcy po wyleczeniu z Sars-CoV-2 organizm nadal buduje wysokiej jakości przeciwciała.Także jakieś pół roku fajrantu od masek i innych obostrzeń, ozdrowieńcom powinni z miejsca przyznawać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jakober   

Nie chodzi o to, czy ozdrowieńcy są odporni, tylko o to, by nie przenosili dalej. Uodporniony może przenosić, samemu nie odczuwając skutków. Tak jak bezobjawowiec. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Dobra wiadomość.

No cóż, jestem po pierwszej dawce szczepionki. Oxford AstraZeneca. Samo kłucie - prawie nie czuć. Potem jakieś dziwnie się czułem, trudno to opisać, dziwny ból głowy, mrowienie w palcach. Równo 12 godzin po - gwałtowne pogorszenie samopoczucia, bóle mięśni i stawów, gorączka, a najgorsze - uczucie duszności. Oddychasz ustami, choć kataru nie masz, a i tak ci duszno.

Kolejne 12 godzin - i wszystko minęło. Tak jak się pojawiło w ciągu kwadransa, tak i w kwadrans znikło.

Druga dawka - 6 maja. Na odporność jeszcze muszę poczekać tydzień czy dwa. Odporność na zarażenie ponoć na cca 80%, a na śmierć - niemal 100%. Choć nie wiem, czy dotyczy to otyłych, chorych na nadciśnienie, łuszczycę, łuszczycowe zapalenie stawów, cukrzycę i dnę jednocześnie. Ale jakoś lżej na duszy. 

 

Zła wiadomość.

Mój kolega zmarł na COVID.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
saturn   

W gestii szczepionek to  pewnie za ileś miesięcy pojawią się pierwsze posty refleksyjne, jak to UE okazała się słabym graczem na rynku dostaw, a dla odmiany jak taki Izrael perfekcyjnie rozegrał zabezpieczenie swoich obywateli. W ramach polskiego porządku, to mój znajomy też się zaszczepił. Tyle, że przywożąc często catering do szpitala, zostało mu puszczono oczko i został zakwalifikowany jako członek personelu medycznego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W sumie to raczej nie ma sensu jakaś dyskusja. Zdaje mi się, że zmierzamy do sytuacji, że po konferencji strony rządowej wystarczy w mediach puścić: "Buu!!", "Złodzieje!", "Rozliczcie aferę...", "Rząd kłamie!". Po konferencji z propozycjami opozycji wystarczy puścić: "Zdrajcy!", "Psuje!", "Kłamcy!". Zaoszczędziłoby to zbędnego bicia piany, powtarzania tych samych "argumentów" a wielu zaoszczędzi to nadmiernej ekscytacji, która chyba u niektórych powoduje jakieś zaciemnienie umysłowe.

Jeszcze nie zaczęły się szczepienia, ledwo rząd ogłosił ile dawek zakupił (w podstawowym pierwszym rzucie) a już jancet zabrał się za wyliczenia i wyszło mu, że miast narodowego programu szczepień będziemy mieli narodową katastrofę, jeśli nie apokalipsę. Od wpisów janceta minęło trochę czasu i wydawałoby się, że może powinien co nieco sprostować. Jak widać on sam tak nie uważa.

Zatem garść moich refleksji i uwag...

Na początku większość rządów i stosownych instytucji medycznych uważała, że w ich kraju nie dojdzie do jakiejś ciężkiej sytuacji. Jakoś tak uważano, że przejdzie to w zasadzie bokiem i wystarczą odpowiednie kontrole na lotniskach itp. działania. Wystarczy sprawdzić jakie dość uspokajające komunikaty wydawał na początku epidemii szacowny Instytut im. Kocha w Niemczech, jak tłumaczył brak potrzeby zakupu przez rząd dodatkowych środków ochronnych. I pomimo, iż wielu naukowców czy medyków ostrzegało, że w każdej chwili może się pojawić jakaś niezwykle groźna epidemia, to w wielu krajach europejskich uznawano, że pewnie da się to ograniczyć do Azji czy Afryki. A kiedy mleko zaczęło się rozlewać po poszczególnych krajach to mało który rząd w pełni był przygotowany na to z czym przyszło mu się mierzyć. I nawet w krajach, które bardzo dobrze potrafiły sobie poradzić z epidemią, rządy nie ustrzegły się krytyki. Poszczególne kraje przyjęły różne (choć podobne) strategie, wypada chyba jednak długo poczekać na ocenę, które były najskuteczniejsze, a jeszcze dłużej by poznać hipotezy - dlaczego tak było.

Z polskiego podwórka...

oczywiście w mediach i sieci pojawiło się mnóstwo "ekspertów" i każdy wiedział lepiej od innego co trzeba zrobić i dlaczego rząd robi to źle. Powszechne były głosy by rząd opierał się w swych działaniach na ekspertach, zwłaszcza tych medycznych. No, niby jak najbardziej słusznie. Tylko mało kto pamięta, że na początku wielu lekarzy odradzało noszenie maseczek (niezależnie od ich typu), potem już wszyscy je zalecali tylko na ogół (za rekomendacją WHO) mówiono by nie kupować maseczek chirurgicznych. Przy czym większość zdawała sobie sprawę, że ta rekomendacja WHO nie miała nic wspólnego ze skutecznością takich maseczek, tylko z próbą opanowania rynku, tak by tego typu produkty nie trafiały na ogólny rynek tylko do placówek medycznych. Udało mi się usłyszeć tylko jedną osobę, która przyznała, że na początku epidemii w kwestii maseczek myliła się. W TVN24 udało mi się obejrzeć rozmowę ze znanym ekspertem od zakażeń. Występował w tej stacji całkiem często, mówił ostro i bez ogródek, przy tym mówił żywo z pewną taką energią wymowy, która siła rzeczy powoduje zwiększoną emisję aerozoli. W inkryminowanym wywiadzie ganił on zwykłych Polaków za nieutrzymywanie dystansu i noszenie maseczek na brodzie, ganił polityków, że w przestrzeni publicznej nie zachowują odpowiedniego dystansu i nie noszą maseczek. Pech chciał, że był to wywiad na powietrzu i operator robił chyba film z ręki bo momentami było widać że ktoś trzymał mikrofon w ręce a nie był on osadzony na jakimś uchwycie. W efekcie dystans nie był zachowany, co gorsza doktor swą maseczkę miał... na brodzie.

Najważniejsze jednak by słuchać i brać przykład z ekspertów.

 

Obecnie w wielu krajach, w wybranych przestrzeniach, zaczyna się rekomendować bądź nakazywać noszenie danego typu maseczek. I u nas znów zaczyna się wokół tej kwestii dyskusja, przy czym jeden ekspert lekarski powiada, że maseczka chirurgiczna jest lepszym zabezpieczeniem od powiedzmy maseczki bawełnianej a drugi twierdzi, że wcale - nie, bo chirurgiczna pozostawia po bokach zbyt dużo otwartej przestrzeni.

Najważniejsze jednak by słuchać ekspertów.

Mam przekonanie, że gdy polski rząd wyda zalecenie co do rodzaju maseczek (a nie daj Boże - nakaz) to od razu pojawią się wezwania by rząd sfinansował każdemu stosowny zapas odpowiednich maseczek a najlepiej - to żeby w każdym mieście powstały setki maseczkomatów, gdzie będzie można je pobierać za darmo i do woli. A i pewnie ktoś podniesie by refundować zakupy przyłbic.

Z "Polityki" dowiedziałem się jak osiągnąć sukces w walce z epidemią, objaśniła je jedna z przywódczyń Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Na czele rządu powinna stać kobieta, bo w krajach gdzie rządzą kobiety sytuacja jest najlepsza. Ot wybrała te kraje (jak Tajwan czy Nowa Zelandia) które sobie dobrze radzą i wyszło jej to co wyszło. Przy czym pandemia jeszcze się nie skończyła a członkini OSK już wie, iż dzięki temu że Niemcami rządzi Angela Merkel to kraj ten radzi sobie tak dobrze z sytuacją. Ja jakoś nie jestem przekonany czy wynika to z faktu bycia kobietą przez danego przywódcę.

Dowiedziałem się też ("Polityka"), że proponowane przez rząd zwolnienia dla osób które już się zaszczepiły pełnymi dawkami są bezsensu. A to dlatego, że wielu sfałszuje np. kod QR. Zważywszy że nie przewiduje się wydawania kart zabezpieczonych jak te z banków to pełna racja. To może tatuaż na czole? A co zaproponował krytyk? Bon edukacyjny dla dzieci bądź dzień wolny w pracy. A jak nie mam pracy ani dzieci? Oczywiście nie zająknął się, że tak chwalony za akcję szczepień Izrael właśnie dla w pełni zaszczepionych przygotował całkiem podobne zwolnienia z obostrzeń. Ważne jednak by skrytykować.

Przy czym osobiście jestem przeciwny tego typu zwolnieniom, już to z racji medycznych - nie ma żadnej gwarancji, że osoba zaszczepiona nie będzie nosicielem, już to z racji społecznych - by nie wytworzyła się jakaś paranoiczna sytuacja "nur für gempte". Wreszcie z przyczyn praktycznych, nie bardzo sobie wyobrażam jak to w praktyce weryfikować? Bramkarze w lokalach będą weryfikować QR i odliczać te osoby z limitu osób jakie mogą się zgromadzić na danej przestrzeni? Podobne czynności mają wykonywać kościelni, personel sklepowy? Natomiast wartymi rozważenia jest wpuszczanie takich osób na imprezy "zamknięte", typu biletowego: mecze, koncerty, sztuki teatralne.

Dowiedziałem się ("Polityka"), że wskaźniki makroekonomiczne jak na czas pandemii dobre... zatem jest źle. Jest źle bo nie ma "dobrych" ofert pracy, bo pracodawcy oferują niższe płace, bo niby z bezrobociem nie jest tak źle ale zniknęli Ukraińcy a statystyki tego nie uwzględniają. Jest źle bo Polacy nie szukają pracy. To że jest wewnętrznie sprzeczne autora już nie obchodziło.

Z jednego artykułu dowiedziałem się, że brakuje respiratorów, z kolejnego zdania (tegoż samego artykułu) że nie tyle brakuje respiratorów ale osób mogących je obsługiwać, a z kolejnego że wcale nie to jest problemem tylko brak odpowiedniej infrastruktury (instalacji). By z innego numeru dowiedzieć się, że problemem nie jest brak respiratorów tylko brak tlenu, a w ogóle to nie brak tlenu tylko butli. W sumie to już nie wiedziałem czego tak naprawdę brakuje i co jest najpoważniejszym problemem. Pewnie brakuje wszystkiego.

Kilka artykułów "Polityka" poświęciła pielęgniarkom. W jednym opisywano ciężką pracę pielęgniarek, jedna z bohaterek była przełożoną na oddziale kowidowym, choć jak sama relacjonowała miała prawdziwego fioła na punkcie prewencji (odkażanie, mycie, środki ochrony itp.). A jednak ciężko zachorowała, jej historia tchnęła jednak pewnym optymizmem: jak tylko w pełni wyzdrowieje od razu zamierza wrócić do pracy i dalej pracować "na froncie" walki z kowidem. Autor nie zwrócił (bądź nie chciał zwrócić) uwagi na pewien niepokojący szczegół tej historii, otóż ta przełożona pielęgniarek od pewnego czasu odczuwała słabość, kłopoty z oddychaniem a jednak wciąż kontynuowała pracę i nie wykonała żadnych badań. Dopiero po jakimś czasie, jak sama zauważyła - po presji kolegów i koleżanek z pracy zdecydowała się wreszcie zrobić stosowne badania, choć była przekonana że jest to jej niepotrzebne. Przy czym z tekstu nie wynika by miało być to jakieś ostrzeżenie przed bagatelizowaniem objawów przez personel medyczny. Przy całym szacunku dla chęci pracy, ta pani nie powinna być ani przełożoną pielęgniarek ani pielęgniarką na kowidowym oddziale. Wykazała się skrajną nieodpowiedzialnością. Gdzieś toczyła się w sieci dyskusja pomiędzy koronasceptykiem a pewnym lekarzem zawiadującym oddziałem kowidowym. Panowie przerzucają się argumentami a wreszcie lekarz zaprasza koronasceptyka do siebie na oddział by zobaczył jak wygląda stan tych rzekomo zdrowych pacjentów i by sobie z nimi pozmawiał co sądzą o tym, że nie ma koronwirusa. To w ten sposób wygląda utrzymywanie reżimu sanitarno-epidemicznego według osoby która zawiaduje takim oddziałem?

Jak najbardziej jestem za tym by docenić trud pracy lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego, zwłaszcza w tych czasach. Wypada jednak też przypomnieć, że nikt nie zostaje lekarzem czy pielęgniarką przypadkowo. Przypadkiem można zostać ochroniarzem, kurierem, pakowaczem, jak ktoś wybrał taką profesję to wiedział czego może się spodziewać zarówno pod względem finansowym (na ogół kokosów nie będzie) jak pod względem specyfiki. A specyfika jest taka że ma się do czynienia z chorymi. A chorzy mogą zarażać, i trzeba było mieć to wkalkulowane przy wyborze zawodu. Jak najbardziej należy się w obecnych czasach dodatek, ale czy na pewno dla wszystkich? Czytam czy wysłuchuję argumentacji: nie pracuję na kowidowym, nie mam dodatku choć przecież mogę przyjmować zarażonego pacjenta. Także policjant szarpać się może z pijanym bandytą, który jest zarażony, pani w sklepie przekłada towary które mógł dotykać zarażony nie zachowujący odpowiednich środków ostrożności i można tak w nieskończoność. Zatem - dodatek pewnie należy się prawie wszystkim.

Cała ta retoryka wojenna o walczących na pierwszej linii frontu czasami bywa przewrotną, co z sytuacjami gdzie nie można było skompletować obsady oddziału kowidowego a taka obsada znalazła się gdy przeznaczono dodatkowe pieniądze na pensje. Najemnicy?

Przy czym zasady udzielania dodatku dla świata medycznego uważam za źle sformułowane i zbyt wąsko potraktowano przedstawicieli tej profesji, ale nie jestem za tym by wszyscy mieli taki bonus otrzymywać.

Nauczyciele... przy zapowiedzi któregoś powrotu do normalnego nauczania przedstawiciel związku zawodowego zaprezentował żądanie by każdy uczeń siedział za odpowiednią osłoną z plexi, by takie bariery mieli też uczniowie. Pewnie by nie zaszkodziło, to może sięgnąć po fundusze własne i to zrealizować - choćby w taki sposób jak zbiera się na wycieczki, w sytuacji gdy te i tak nie mogą się odbywać? A może w ramach dobrego przykładu część takich żądań zaczną finansować związki zawodowe, i nie dotyczy to tylko nauczycieli?

Winą rządu jest struktura wiekowa nauczycielskiej profesji, jako że okazało się że wielu nauczycieli gorzej sobie radzi ze sprawnym posługiwaniu się aplikacjami w nauce zdalnej od swych podopiecznych. A może tak związki zawodowe zorganizowałyby odpowiednie kursy, choćby on-line? Przy czym, nie łudźmy się, nastolatek prawie zawsze będzie bieglejszy w wykorzystaniu takich narzędzi od osoby w średnim wieku. Wychodzi na to, że nastolatków powinni nauczać nastolatki by było lepiej.

Przy czym pandemia ujawniła to co było wiadomym tylko głośno się o tym nie mówiło. Każdy mógł zobaczyć i usłyszeć jakie androny potrafią pleść nauczyciele. I nie chodzi o zwykłe błędy tylko o elementarny brak wiedzy. Zdalne nauczanie okazało się nie tak dobrym jak to prowadzone bardziej tradycyjnie. W efekcie mamy mieć upośledzone pokolenia, które w późniejszym czasie będą mieć różne kłopoty, w tym na rynku pracy. A ja pamiętam jak to zachwycano się postępującą cyfryzacją szkół. Jak to niektórzy nauczyciele zachwycali się gdy dostali darmowy pakiet różnych aplikacji od Microsoftu i mówili, że wreszcie będzie można odejść od kredy i wykładów bo wszystko będzie w komputerze i na monitorze.

Matury mają być uproszczone, w „Polityce” można przeczytać że to słuszne posunięcie, tylko że rządowe ułatwienia wcale nie są ułatwieniami, że powinny mieć one inny kształt. Tego czego tam nie wyczytamy to oczywiście jakie to mają być te lepsze ułatwienia.

I ciekawa kwestia, trochę potrwało zdalne nauczanie a zarówno uczniowie jak i nauczyciele nie mogli się doczekać powrotu do normalnych lekcji. Właśnie tak, uczniowie nie tyle tęsknili za znajomą grupą rówieśniczą a właśnie za nauczycielami i tradycyjnymi lekcjami. A już nauczyciele to wprost nie mogli się doczekać swoich podopiecznych, czemu nieco przeczą statystyki według których w niektórych miastach liczba zwolnień lekarskich poszybowała w górę i nie są to zwolnienia wyłącznie z powodu zarażenia się koronawirusem.

Nauczyciele żądali badań swego środowiska, w czym wtórowała im opozycja. Gdy rząd wyraził taki zamiar wielu ekspertów stwierdziła że nie ma to większego sensu. Opozycja poparła... ekspertów. Nauczyciele żądali by byli jak najszybciej szczepieni, a gdy to miało nastąpić zaczęły się protesty bo to niesprawdzona szczepionka, nie dla starszych osób a tych jest wielu w tym zawodzie. Przy czym nikt nie zwracał uwagi na fakt, że w pierwszej kolejności mieli być szczepieni nauczyciele pierwszych stopni edukacji gdzie jednak przeważają ludzie młodsi.

Propozycje opozycji uważam za takie z gatunku: mniej-więcej i wcześniej-później. Co by rząd nie zrobił – jest to złe. Pieniędzy powinno być wydanych więcej i na szersze grupy, obostrzenia powinny być ale nie takie jakie wprowadził rząd. Jakie – to już nie bardzo wiadomo. Przy czym sama opozycja nie bardzo wie kogo powinno się słuchać: lekarzy czy przedsiębiorców. I jak wyważyć racje obu stron.

Było na początku nieco modelach matematycznych mających być pomocne przy analizach. Przeczytałem jeden artykuł z naukowcem zajmującym się taki modelowaniem na potrzeby naszego rządu, i wysłuchałem dwóch wywiadów dotyczących tej tematyki. Najbardziej podobał mi się artykuł w „Polityce” - zaczyna się od uspokajającej informacji według której naukowcy wiedzą co było i co będzie (dzięki tym modelom), co więcej wszystko im się zgadza, to znaczy ich modele się sprawdzają i dokładnie przewidują rozwój epidemii w naszym kraju. Problem w tym, że nie podano jakie to konkretnie wnioski wysnuto z tych modeli, bo to że na jesieni będzie wzrost to wiedzieli wszyscy bez tak wyrafinowanych narzędzi. Bez modeli wiem, że obostrzenia w różnych krajach trudno porównywać bo w grę wchodzi np. czynnik społeczny (choćby samodyscyplina). Bez modelu wiem, iż dana strategia może się sprawdzić w jednym państwie a niekoniecznie w innym, choćby z racji gęstości zaludnienia czy charakterystyki gospodarstw domowych. Przy czym, chyba jednak nie wszystkie modele się jednak sprawdzały skoro naukowiec przyznał, że na początku pandemii w swym modelu nie uwzględnili zmniejszenia transmisji spowodowanej kwarantanną. W tych trzech wywiadach, w zasadzie nie pada żaden konkret. Dowiadujemy się, że dzięki modelom naukowcy mogą powiedzieć politykom jakie decyzje są słuszne a jakie głupie, tylko nie poznamy przykładów. W jednym z radiowych wywiadów naukowiec przyparty do muru wreszcie podał konkret: przewidywaną liczbę zakażeń w lutym 2021 r. - przy wariantach w których szkoły zostaną otwarte bądź nie. Poczekałem do końca tego miesiąca, jakoś jednak przewidywania się nie sprawdziły. Jestem jednak przekonany, że ów naukowiec łatwo objaśni dlaczego jego przewidywania się nie sprawdziły. Tylko na czym mają bazować rządzący?

Z naszego krajowego podwórka dowiedziałem się, że korespondencyjne głosowanie proponowane przez rząd stwarza zagrożenie katastrofalnym wzrostem zakażeń, a to zaproponowane przez opozycję – już nie. Istnieją zgromadzenia i demonstracje, które wcale nie mają wpływu na sytuację epidemiologiczną i takie, które mają. Te pierwsze to takie które popiera opozycja.

Polski rząd zarżnął komunikację miejską wprowadzając ograniczenia liczby pasażerów, tak napisano w „Polityce”. A wsparto się niemieckim badaniem według którego mniej jest zarażonych pośród bezpośredniej obsługi (jak konduktorzy) w porównaniu do maszynistów itp. stanowisk. Tylko co z tego? Co to ma do pasażerów? Przy czym już nie przeczytamy, że na tejże kolei wprowadzono obostrzenia: 60% miejsc może być zajętych (na PKP było to 50%), a główna niemiecka kolej znacząco ograniczyła wówczas (gdy wydrukowano się ten artykuł) liczbę połączeń.

 

Wydaje się że jancet nie zagłębiał się w szczegóły dotyczące zakupu szczepionki przez nasz rząd stąd jego błędne wnioski. Według niego nie dość że nie zaszczepimy ludzi odpowiednio szybko przed pojawieniem się nowej mutacji wymagającej innej szczepionki to jeszcze 80% zakupionych szczepionek zostanie zmarnowanych. To tak dla przykładu: Kanada jest krajem o podobnej liczbie ludności co Polska, tempo szczepień jest w tym kraju prawie dwukrotnie mniejsze niż u nas (3,6 dawki na 100 osób, u nas – 6,73; pisałem to około 19 lutego). Jeśli dobrze sprawdziłem to władze tego kraju zakupiły 15 mln dawek (w ramach COVAX) i jeszcze... 398 milionów dawek. Nasze władze zakupiły 66 mln dawek. Strach pomyśleć jak skomentowałby to jancet będąc Kanadyjczykiem. Tymczasem patrząc na tempo szczepień; liczonych w dawkach na 100 mieszkańców; Polska w Europie nie odstaje (stan na 19 lutego), co więcej radzi sobie całkiem dobrze. Lepiej niż Niemcy, Francja, Hiszpania, Holandia, Czechy, Szwecja, Belgia i szereg innych krajów. To wychodzi na to, że cała Europa jest opanowana przez rządy działające w sposób szkodliwy dla swych narodów. Ja nie wiem jak będą przebiegać szczepienia w Polsce, jak będzie wyglądać podsumowanie tej akcji. Może jednak poczekajmy z ocenami do jej zakończenia?

 

Przy czym janceta apokaliptyczne wizje marnujących się szczepionek wynikają z niewiedzy. Założył chyba, że wszystkie zakupione dawki pojawią się w naszym kraju w jednym rzucie, choć łatwo można było sprawdzić, że takie dostawy będą się odbywać w transzach. Ciekawe, że jancetowi wyszło że zakupiliśmy zbyt wiele dawek a "Gazecie Wyborczej" że mamy ich zbyt mało. Sugestia, że ktoś wziął w łapę przez co zamówiliśmy tak wiele dawek – jest śmieszna. Taką łapówkę mógłby dać jedynie ktoś z firmy farmaceutycznej, a to jej się po prostu nie opłacało. Za większą sumę szczepionki można było sprzedać poszczególnym krajom niż Polsce w ramach umowy wynegocjowanej przez urzędników unijnych. To po co ktoś miałby płacić gdy kolejka po szczepionki jest długa i dla wszystkich na początku nie wystarczy? Chyba, że jancet sugeruje iż warunki wynegocjowane przez Unię nie były aż tak korzystne?

 

To co mam do zarzucenia rządowi to chaos informacyjny i tryb wprowadzania obostrzeń. Wprowadzanie tychże względem firm - z dnia na dzień a nawet z godziny na godzinę jest czymś niedopuszczalnym. Przy czym nie jestem zwolennikiem proponowanych map pokazujących, że gdy będzie tyle a tyle zakażeń to wejdą w życie takie a nie inne obostrzenia. Tego typu pomysły nie uwzględniają np. ewentualnej specyfiki populacji gdzie głównie następuje ten wzrost. Zamykanie niektórych branż wydaje się być bezzasadne. Wiele można by usprawnić bez jakichś dużych kosztów, choćby wysłać „terytorialsów” czy żołnierzy ze służb chemicznych by zajmowali się dekontaminacją karetek odciążając w ten sposób ratowników.

Ogólnie oceniam poczynania rządu na 3-.

 

W następnym wpisie postarać się spróbować pokazać jak to było w Ameryce... skoro jancet wywołał ów kraj jako przykład dla nas.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
saturn   

Mnie najbardziej frapują Chiny. Od maja 2020 funkcjonują całkowicie normalnie, żadnych nawrotów kolejnych fal, maski wymagane tylko w metrze i na jego stacjach. Dla przypomnienia Chiny posiadają takie potężne aglomeracje jak Pekin, Shanghai, Shenzen, Kanton, Wuhan i wiele mniejszych, liczących po kilka milionów mieszkańców i tam, żadnych zarażeń ponownych prawie w ogóle nie ma! Obostrzenia w Chinach wcale nie były większe niż w Europie i za wyjątkiem Wuhan gdzie kilkanaście milionów ludzi zamknięto na dwa tygodnie w domach, Chiński lockdown był nawet łagodniejszy niż w państwach UE czy USA. Dzisiejsza różnica względem "zachodów" i krajów sąsiednich jest taka, że Chiny pozostają zamknięte dla cudzoziemców. Wjazd możliwy tylko na wizie biznesowej, przy czym obowiązkowa jest wtedy dwutygodniowa kwarantanna hotelowa na koszt przyjezdnego poprzedzona wykonaniem dwóch testów. Inną różnicą, jest to, że zachorowanie na Covid-19 zawsze jest leczone w szpitalu, nie ma możliwości odbywania kwarantanny w domu. Naturalnie obowiązują kody zdrowotne umieszczone w aplikacjach, dzięki czemu osoby mające styczność z chorymi, lub przebywający w terenach zagrożonych są szybko typowane jako kandydaci do testów i obserwacji, jednak nie jest to nic wyjątkowego, zwłaszcza w krajach azjatyckich. Potrafi ktoś racjonalnie wytłumaczyć dlaczego 25 milionowy Shanghai o zagęszczeniu zbliżonym do Górnego Śląska funkcjonuje całkowicie normalnie od maja, a na przykład sympatyczni Czesi, muszą wysyłać swoich pacjentów covidowych do Niemiec i Polski, bo tam już mają przepełnione szpitale zakaźne?

Dlaczego sykwestrowe  hasanie na Krupówkach w rytm taktów Sławomira wywołało takie publiczne oburzenie, a już wielotysięczna impreza w Wuhan nikogo zdaje się nie dziwić? - https://www.youtube.com/watch?v=YtKe7CXauKg

 

 

 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nawroty to jednak się pojawiają tylko duszone są w zarodku, proponuję przeczytać jak zareagowano na 100 przypadków w prefekturze Shijiazhuang (na jakieś 11 000 000 mieszkańców). Natychmiast takie miasto czy region są odcinane, wprowadza się często lockdown, obowiązuje zakaz opuszczania miasta, przymusowa kwarantanna i szeroko zakrojone testy. Mało która demokracja zachodnia może sobie pozwolić na tego typu reakcje.

 

4 godziny temu, saturn napisał:

Dlaczego sykwestrowe  hasanie na Krupówkach w rytm taktów Sławomira wywołało takie publiczne oburzenie, a już wielotysięczna impreza w Wuhan nikogo zdaje się nie dziwić?

 

Bo sytuacja w Wuhan (i w Chinach) w sierpniu 2020 r. była zupełnie inna niż w lutym 2021 r. w naszym kraju.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
saturn   

I  wszyscy jak mantra powtarzają te słynne - Shijiazhuang, gdzie rzeczywiście w tydzień pokazowo przetestowano całą populacje miejską. A gdzie pozostałe miasta? Były w ogóle inne? Koronawirus powraca owszem, tyle że w szczątkowych ilościach na przejściach granicznych u powracających Chińczyków oraz w mrożonkach sprowadzanych z Europy. Życie w Chinach odbywa się całkowicie normalnie. Wszystko pootwierane,  pełna możliwość przemieszczania się po kraju (chiński nowy rok, urlopy etc..)Z jakiś nieznanych przyczyn jedno z najludniejszych państw globu, ma ilość dziennych zachorowań na poziomie małego polskiego miasta. 

Quote

Bo sytuacja w Wuhan (i w Chinach) w sierpniu 2020 r. była zupełnie inna niż w lutym 2021 r. w naszym kraju

Według październikowych wykresów kolorystycznych z 2020 roku, które publicznie  prezentował premier Mazowiecki (a które dziwnym zbiegiem okoliczności przed zimowym lockdownem zniknęły z rządowych stron) - Zakopane i całe Podhale w styczniu i lutym 2021, powinny znajdować się w tzw strefie żółtej. 

Edytowane przez saturn

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jakober   

To chyba kwestia skali i decyzyjnosci w walce z pandemią. Chiny to Chiny, a Europa to Europa. W Chinach o wszystkim decyduje Pekin, podczas gdy Europę stanowią kraje o odmiennych rządach i interesach. Wiele z tych krajów Europy jest mniejszych od przeciętnej prowincji chińskiej; wiele z tych krajów nie ma nawet wewnętrznie jedolitej strategii; europejska demokracja dopuszcza dyskutowanie każdego kroku; europejska gospodarka kierowana indywidualnymi interesami każdego kraju nie ma szans na "lokalny" lockdown typu "zamykamy przemysł całej Francji" na dwa tygodnie dla dobra całej Europy, podczas gdy w Chinach na poziomie prowincji czy prefektury jest to możliwe; jeżeli w Shijiazhuang przetestowano w tydzień całą populację, to pokazuje to możliwości tego kraju oraz karność społeczeństwa; jeżeli 50-milionowe Hubei można było zamknąć w domu, odciąć od reszty Chin, założyć każdemu maskę na twarz oraz kontrolę przemieszczania, a w 40-milionowej Polsce nie dasz rady tego przeprowadzić, to masz odpowiedź. Co to jest Zakopane czy Podhale w skali Chin? To trochę tak, jakby rozpatrywać zamknięcie lub nie jednej z dzielnic Wuhan.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, saturn napisał:

I  wszyscy jak mantra powtarzają te słynne - Shijiazhuang, gdzie rzeczywiście w tydzień pokazowo przetestowano całą populacje miejską. A gdzie pozostałe miasta?

 

A saturn z uporem stara się nie zrozumieć. 

O innych miastach nie usłyszeliśmy gdyż największe aglomeracje od razu zostały odcięte. W "metodzie chińskiej" nie ma nic zadziwiającego, odcinanie plus masowe testy i kwarantanna, wysyłanie na leczenie. Przy czym chińskie władze się nie patyczkują, pomijając samodyscyplinę tamtejszej społeczności, nie jest możliwym w Chinach casus Krupówek. Nie jest możliwym by policja nie reagowała na takie incydenty. "Urokiem" władzy autorytarnej jest możliwość wprowadzenia obostrzeń (i ich egzekwowania) bez oglądania się na społeczne skutki i ogląd społeczny.

A co do tej: "mantry", podobne działania jak w Shijiazhuang podjęto również w: mieście Quingdao, Kaszgarze, odcięcie nastąpiło w części prowincji: Hebei, Heilongjiang, Hebei czy Jilin. Teraz proponuję sobie wyobrazić reakcje polityczne i społeczne gdyby nasz rząd zarządził zamknięcie: Warszawy, Gdańska i Wrocławia - w celach prewencyjnych. A większą część warmińsko-pomorskiego odciął od reszty kraju a mieszkańcom tego regionu nakazał zgłaszać się na testy.

Jako ciekawostkę podam jak trudno porównywać statystyki różnych krajów, w Chinach osoba bezobjawowa nie jest uwzględniana w zestawieniach osób zakażonych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jakober   

Po prostu dla rządów i mieszkańców Europy Chiny to ustrojowo nieosiągalny wyznacznik tego, jak działać wobec wirusa. Pod tym czysto politycznym względem powinniśmy się raczej przyjrzeć jak z covid radzi sobie Nowa Zelandia. I wnioski powinny wyciągnąć dla siebie tak rządy, jak i przeciętni mieszkańcy. W Nowej Zelandii nie ma ustroju autorytarnego, ale rządowi już w pierwszej fali udało się przeprowadzić naród skutecznie przez pandemię zdecydowanymi krokami, konsekwencją, jasnością przekazu. To co ów rząd osiągnął, to zrozumienie sytuacji przez społeczeństwo, budując naród w zdyscyplinowaną i zmotywowaną drużynę. Nowa Zelandia pokonała covid rok temu, w pierwszej fali, w przeciągu 6 tygodni sprowadzając liczbę infekcji do 0, a od miesięcy nękająca Europę druga fala w Nowej Zelandii ma skalę, przy której w Polsce czy Niemczech wszyscy by się oburzali, że w ogóle się o jakiejś fali mówi i z nią walczy. Nowa Zelandia sięga dziś po działania prewencyjne w sytuacji jednego przypadku zachorowania na przestrzeni kilku dni! Rzecz w żadnym z krajów Europy niewyobrażalna.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
saturn   
Quote

 Teraz proponuję sobie wyobrazić reakcje polityczne i społeczne gdyby nasz rząd zarządził zamknięcie: Warszawy, Gdańska i Wrocławia - w celach prewencyjnych

Teraz proponuje zapoznać się jakie były restrykcje i obostrzenia w chińskich odpowiednikach miejskich taki jak: Shanghai, Tiencin, Pekin, Chengdu, Shenzen (każda z aglomeracji powyżej 10mln mieszkańców). O ile nasze polskie miasta i europejskie działają na pół gwizdka z godzinami policyjnymi i stanami wyjątkowymi w tle, to od maja wymienione największe metropolie "hulają" na pełnych obrotach z jedynymi obostrzeniami w postaci: wymagane maseczki na stacjach metrach i w metrze, oraz mierzenie temperatury w niektórych punktach usługowych. Jak secesjonista wytłumaczy fakt, że tam od maja nigdy juz  później nie nastąpiła żadna fala nawrotu zachorowań? Przypominam, że cały świat łącznie z wymienioną Nową Zelandią (w szczątkowym co prawda zakresie) zmagał się z nawrotami koronawirusa przy ochłodzeniu jesiennym, zimowym i kulminacji przedwiośnia nazywanym trzecią falą. Proszę łopatologicznie wytłumaczyć Gdańszczaninowi czy Wrocławianinowi, dlaczego mając od miesięcy pozamykaną gastronomie, hotele, instytucje kulturalne i obiekty sportowe, niektóre sklepy w galeriach handlowych, nałożony  obowiązek noszenia maseczek, przestrzegania dystansu społecznego etc. etc., muszą żyć kolejny raz w czerwonych strefach z widmem przepełnionych szpitali, a z kolei chiński odpowiednik korzysta z uroków swobód miejskich, od czasu tylko zakładając maskę i to w momencie kiedy udaje się do metra? (zdjęcia Chińczyków w maskach na ulicach, tłumaczy się strachem przed chorobą, nie jest to nakaz administracyjny).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jakober   

Saturn, jedno sprostowanie: to, że w Nowej Zelandii nawrót był/jest szczątkowy, to efekt podjętych przez Ten kraj radykalnych kroków w pierwszej fali i trzymania przez cały rok ręki na pulsie. Te 6 tygodni walki z pierwszą falą to wynik działań, jakie w Europie, w tym i w Polsce, by nie przeszły - a jedynie ważne pytanie w tej sytuacji to "dlaczego?". W momencie wprowadzenia lockdownu w Nowej Zelandii każdy mieszkaniec otrzymał w jednym tym samym momencie, minutę przed północą 25 marca 2020 roku wiadomość na telefon:


"NATIONAL EMERGENCY MANAGEMENT AGENCY ALERT: From 11:59pm tonight, the whole of New Zealand moves to COVID-19 Alert Level 4.
This message is for all of New Zealand. We are depending on you.
Follow the rules and STAY HOME. Act as if you have COVID-19. This will save lives.
Remember:
Where you stay tonight is where YOU MUST stay from now on.
You must only be in physical contact with those you are living with.
It is likely Level 4 measures will stay in place for a number of weeks.
Lets all do our bit to unite against COVID-19.
Kia kaha."


U nas nie do wyobrażenia. Ze względu na dane osobowe, technologię, o determinacji rządów i społeczeństw już nie mówiąc.


"Od tej chwili masz [przez następne tygodnie] pozostać w miejscu, gdzie teraz w nocy się znajdujesz.
Kontakt fizyczny tylko z tymi, z którymi w tej chwili mieszkasz."


Tak zareagował rząd Nowej Zelandii w sytuacji, gdy liczba zakażeń osiągnęła w tym kraju 100 przypadków.
Żadnego wychodzenia do szkoły czy pracy. Wszystko stanęło oprócz spożywczaków i aptek. Policja kontrolowała każdy samochód, kto i czy rzeczywiście tylko zakupy żywności lub leków.
Absolutnie żadnej analogii w Europie.
Prawie pięciomilionowy kraj uporał się z pandemią w 6 tygodni do kompletnego 0, przy około 2 tyś łącznej liczby zachorowań.
Dla porównania wyspiarska Islandia przy niecałych 400 tyś mieszkańców i pięciokrotnie niższym zaludnieniu na kilometr kwadratowy kraju ma łącznie 3 razy więcej przypadków zachorowań jak Nowa Zelandia i walczy z covid jak cała Europa przez cały już rok. O wyspiarskiej Wielkiej Brytanii nie ma nawet co wspominać.
I jeszcze jedna kwestia: marzec u nas jest początkiem wiosny - w Nowej Zelandii to początek jesieni. Nowa Zelandia uporała się z epidemią w 6 tygodni jesieni, tuż przed zimą! (Nawet jeśli klimat na dużym obszarze tych wysp jest umiarkowany.)
Żadnego porównania w Europie.

Natomiast co do Chin, to naprawdę nie należy zapominać o skali. Powierzchnia takiej aglomeracji jak Wuhan to połowa powierzchni całej Małopolski! Odciąć całe miasto od reszty kraju to jak odciąć u nas jedno województwo. Odległość do Pekinu to ponad tyś. km czy niecałe tyś. do Szanghaju. To tak, jakby polskie województwa dzieliły od siebie kilkusetkilometrowe pasy ziemi. Dla Chin nie ma skali porównawczej do Polski. A środki i kroki podejmowane w Chinach przy odcięciu jednego miasta można zakładać jako co najmniej równie konsekwentne jak te w Nowej Zelandii. Więc odcięcie jednego eliminuje w olbrzymim stopniu zagrożenie dla innych. A i wielkość samych aglomeracji daje sama w sobie olbrzymi bufor. Taka aglomeracja jak Pekin ma ludność połowy Polski a powierzchnię większą, niż cała Małopolska, przy rozpiętości w dwóch osiach ok. 100 km na 200 km. Nim w takiej aglomeracji epidemia dotrze do jej centrum (które samo w sobie jest i tak większe niż Wielki Londyn) lub się z niego rozprzestrzeni, w chińskich realiach palety środków i scenariuszy opanowanie  epidemii i odcięcie całego miasta lub części jest możliwe, co już udowodniły.

 

W Europie nie wygrywamy tego, co wygrywają takie Chiny czy Nowa Zelandia: nie wykorzystujemy czynnika czasu, nie stawiamy na szybkość, efektywność i konsekwencję w działaniu, lecz rozmywamy wszystko debatami i różnicami zdań. Będziemy się z coroną bujać wyłącznie na własne życzenie i przez własną europejską megalomanię. Nie patrzymy na przykłady ze świata by wyciągać szybko wnioski i wdrażać sprawdzone rozwiązania, bo jesteśmy zbyt dumni, a widząc efekty u innych skupiamy się wyłącznie na różnicach i szukamy "niesprawiedliwości" oraz winy, bynajmniej nie u siebie.

 

Edit:

Natomiast co do tłumaczenia przeciętnemu Kowalskiemu czy Schmidtowi, to nie da się wytłumaczyć w sytuacji, gdy np. wszyscy zakładają lockdown, ale wystarczy, że w Szwajcarii stoki otwarte, to w środku lockdownu media społecznościowe zalewają fotki i pozdro ze Schwiizer Pisten od Kowalskich i Schmidtów, którzy w d... mają lockdown. A reszta to toleruje, uważa za normalne i co najwyżej zazdrości kasy i "klasy". W przeciwieństwie do Nowej Zelandii w krajach Europy "normalnym" jest, że społeczeństwo i rządy to dwa obozy, z których każdy patrzy jak ten drugi w rogi walić. Żadnej gry zespołowej, żadnego zrozumienia, kompletna prywata, a wina jest zawsze tych drugich.

Edytowane przez jakober

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.