Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jancet

Pokojowa demonstracja

Rekomendowane odpowiedzi

Furiusz   
Byłam wczoraj w Dreźnie, pozwiedzać i trafiłam akurat na pokojową demonstrację Christopher Street Day*. Grała muzyka, ludzie byli kolorowo poubierani. I pytanie, czy u nas nie licząc może Warszawy, organizowane są jakieś demonstracje inne niż bogoojczyźnianie?

Bo u nas nie ma gejowskich parad? Może warto się rozejrzeć w takiej Łodzi 25 kwietnia był Marsz Równości a w Niedziele Palmową marsz dla Jezusa. W Łodzi kiedyś kiedyś bo chyba do 2003 były parady wolności - a jak wtedy kolorowo było, zwłaszcza po takiej paradzie :P. Tak się zastanawiam czemu jak się mówi o tym, że na zachodzie to takie kolorowe fajne parady a u nas tylko szary smutek bogoojczyźniany, to jedyny przykład to jakieś parady LGBT? Jakby u nas ich nie było. Nie pachnie Ci to trochę hrabią z Pana Tadeusza?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

A ja wręcz przeciwnie - chętnie bym podyskutował z kimś na temat klas i ich walki.

Tak na własny użytek mogę sformułować trzy poglądy:

1. Walka klas istnieje - są kapitaliści, którzy eksploatują ludzi pracy, takich jak ja. Argumentów daleko nie trzeba szukać - to oczywiste, że moja szefowa wolałaby, żebym wykonał swą robotę równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, za mniejsze pieniądze. A ja bym wolał robić mniej za więcej. Przeciwieństwo celów, ergo - walka klas, jest oczywiste. Rok temu obcięto mi pensję, nie zmniejszając obowiązków - toć to wyzysk !!!

2. Walka klas to bzdura, tak naprawdę rozwój i dobrobyt powstaje dzięki solidaryzmowi klasowemu. Ja jestem potrzebny mojej szefowej, tak samo jak ona jest potrzebna mnie. Choć firma należy do niej, ja też jestem głęboko zainteresowany jej rozwojem. Tak naprawdę tworzą solidarnie ją i właściciele, i pracownicy. Zamiast biadolić, że obcięto mi pensję, powinienem myśleć o tym, co mogę zrobić dla rozwoju firmy. Bo nawet po obcięciu moja pensja jest więcej niż dobra, a jak firma padnie, to drugiej tak dobrej roboty nie znajdę. A w branży bryndza.

3. Klasy to bzdura. Może były w Średniowieczu, ale dziś każdy ma takie same prawa i tylko od niego zależy, czy będzie kapitalistą, czy robotnikiem. Wszystko jest w moich rękach. Zamiast biadolić nad obcięciem pensji i bryndzą w branży, powinienem się po prostu wziąć do roboty. Skończyć książkę, która już pół roku czeka na dopisanie podsumowania. Ruszyć sprawę habilitacji. A jak wolę zamiast tego wypisywać się na forum, to nie powinienem narzekać, że kasy mi braknie.

Celowo nie przylepiałem etykietek do tych trzech postaw, tym bardziej, że zależnie od nastroju raz utożsamiam się z pierwszą, raz z drugą, a raz z trzecią.

I o tym [...]chciał bym dyskutować. Bo to są fundamenty naszego światopoglądu.

Trochę mi żal, że nikt nie chce rozmawiać na temat tych światopoglądowych fundamentów. Oczywiście, nie mogę nikomu narzucać, o czym chce pisać, a zaś o czym nie chce.

Euklidesie, o ile mi wiadomo, to parlamenty francuskie sprzed rewolucji to były po prostu regionalne sądy najwyższe. Coś na kształt naszych trybunałów, których też było więcej niż jeden, choć niby prawo w Wielkopolsce i Małopolsce było takie same (niemal).

Marks i Engels dość dokładnie zdefiniował pojęcie klas: jedni posiadają narzędzia pracy i użyczają je innym, z czego żyją bogato, a inni harują i biedują. Trochę się w tym chłopi i rzemieślnicy, drobni przedsiębiorcy nie mieścili, którzy i posiadali, i harowali. No i pojawiła się ponoć klasa średnia, która choć haruje, to nie bieduje. Do której zapewne się zaliczam.

Mamy jednak trzy różne wersje podejścia do problemu walki klas i negliżowanie ich istnienia jest po prostu zajęciem konkretnej opcji, a nie jakimś obiektywnym spojrzeniem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Z racji zainteresowań historycznych wałkuję ostatnio historię gospodarczą międzywojnia- kto wyszedł najbardziej na plus po I wojnie światowej? Stany Zjednoczone - państwa europejskie pozadłużały się w USA po uszy,Stany przejęły europejskie rynki zbytu w Azji, amerykański przemysł zbrojeniowy rozkwitł. Proszę więc nie mówić, że wojna to nie robienie interesów. :th_l_pazzle:

(...)

Jakaś mała obsesja z tymi Stanami...

jedni robią i jak sama zauważa fraszka - inni nie.

Jakiż z tego wniosek?

(...)

Zapewne niewiele jest w Starej Miłośnie rodzin, które nie mają samochodu, ale już takich, które ze względów ekologicznych dojeżdżają do pracy autobusem, jest chyba sporo. Nie ma autobusu do Międzylesia.

(...)

Autobusu nie ma, jest bus, podróż trwa od 27 do 33 minut.

Tylko nie wiem jakież to rozwiązanie tego problemu widzi fraszka:

1. Państwo powinno podarować każdej rodzinie samochód?

Nie znam takiego kraju.

2. Państwo powinno zapewnić indywidualny dowóz dziatwy szkolnej do każdej szkoły jaką sobie zamarzyli rodzice?

Nie znam takiego kraju.

3. Państwo powinno stworzyć takie warunki by każdy rodzina mogła posiadać samochód i odpowiednio dużo wolnego czasu by dowozić indywidualnie swe dzieci?

Nie znam takiego kraju.

4. Państwo i samorządy powinny stworzyć tak gęstą siatkę komunikacyjną by każdy rodzic bez problemu mógł dowieźć autobusem swe dzieci do szkoły?

Nie znam takiego kraju.

Może przyjąć zatem system stosowany w interiorze australijskim?

Noo nie, wtedy dowiemy się, że nie każdego stać na równie szybkie łącze; że kto zostanie z dziatkami w domu kiedy rodzice muszą pracować...

Powróćmy tedy do walki klas i redystrybucji.

A ja wręcz przeciwnie - chętnie bym podyskutował z kimś na temat klas i ich walki.

Tak na własny użytek mogę sformułować trzy poglądy:

1. Walka klas istnieje - są kapitaliści, którzy eksploatują ludzi pracy, takich jak ja. Argumentów daleko nie trzeba szukać - to oczywiste, że moja szefowa wolałaby, żebym wykonał swą robotę równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, za mniejsze pieniądze. A ja bym wolał robić mniej za więcej. Przeciwieństwo celów, ergo - walka klas, jest oczywiste. Rok temu obcięto mi pensję, nie zmniejszając obowiązków - toć to wyzysk !!!

2. Walka klas to bzdura, tak naprawdę rozwój i dobrobyt powstaje dzięki solidaryzmowi klasowemu. Ja jestem potrzebny mojej szefowej, tak samo jak ona jest potrzebna mnie. Choć firma należy do niej, ja też jestem głęboko zainteresowany jej rozwojem. Tak naprawdę tworzą solidarnie ją i właściciele, i pracownicy. Zamiast biadolić, że obcięto mi pensję, powinienem myśleć o tym, co mogę zrobić dla rozwoju firmy. Bo nawet po obcięciu moja pensja jest więcej niż dobra, a jak firma padnie, to drugiej tak dobrej roboty nie znajdę. A w branży bryndza.

3. Klasy to bzdura. Może były w Średniowieczu, ale dziś każdy ma takie same prawa i tylko od niego zależy, czy będzie kapitalistą, czy robotnikiem. Wszystko jest w moich rękach. Zamiast biadolić nad obcięciem pensji i bryndzą w branży, powinienem się po prostu wziąć do roboty. Skończyć książkę, która już pół roku czeka na dopisanie podsumowania. Ruszyć sprawę habilitacji. A jak wolę zamiast tego wypisywać się na forum, to nie powinienem narzekać, że kasy mi braknie.

(...)

Jestem urzędnikiem państwowym moja szefowa wolałaby, żebym wykonał swą robotę równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, za mniejsze pieniądze. A ja bym wolał robić mniej za więcej. Zarabiam na rękę jakieś 5000 zł.

Jestem pracownikiem małej firmy ochroniarskiej moja szefowa wolałaby, żebym wykonał swą robotę równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, za mniejsze pieniądze. A ja bym wolał robić mniej za więcej. Zarabiam na rękę jakieś 1800 zł.

Jeden i drugi pracodawca obniżają te pensje o połowę.

Mam poważne wątpliwości czy ów pracownik ochrony poczuwa się do więzi klasowej z owym urzędnikiem i ramię w ramię chciałby uczestniczyć z nim w jakiejkolwiek walce klas.

Z drugiej strony, z jaką to klasą chce walczyć urzędnik państwowy, jego przełożony to w zasadzie tylko pas transmisyjny, walka z klasą pod nazwą "Rada Ministrów"?

Pisząc o sytuacji w USA Goerge Gilder konstatuje:

"Wśród najbardziej godnych odnotowania znajduje się fałszywy i destrukcyjny egalitaryzm w polityce. Zamiast dokonać rozdziału własnych pieniędzy, bogaci nader często uwalniają się od poczucia winy, przyjmując postawę wyższości moralnej, wyrażaną w żądaniach ogólnej redystrybucji bogactwa. Popierają różne programy polityczne, które przede wszystkim hamują pojawienie się nowych bogactw, ale nie zagrażają zbytnio ich własnym. Profesorowie uniwersyteccy, gratyfikowani przede wszystkim czasem wolnym i innymi zwyczajowymi dodatkami do płacy, stanowią awangardę ruchu na rzecz 'redystrybucji' pieniędzy zarobionych przez innych (ale gdy fiskus zagroził opodatkowaniem darmowego kształcenia dzieci kadry naukowej, krzyk protestu wstrząsnął marmurowymi ścianami Waszyngtonu)".

/"Bogactwo i ubóstwo", Poznań 2001, s. 161-162/

Przytoczyłem ów cytat bo jakoś nie pojmuję skąd przekonanie fraszki, że ew. walka klas nie będzie głównie skierowana przeciw takim jak ona.

A z chęcią bym się dowiedział z czego by zrezygnowała w ramach popierania takiej walki i jakież to koszty by zechciała ponieść w ramach postulowanej redystrybucji.

Jakoś tak jest, że zwolennicy walki/redystrybucji na ogół wysoko unoszą głowy i uważają, że to ci inni/bogatsi powinni być dotknięci nowymi obciążeniami, ale w żadnym wypadku nie oni.

I takie pytanie: właściciel sklepiku osiedlowego jest kapitalistą czy staje się nim dopiero po zatrudnieniu pierwszego pracownika?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
I takie pytanie: właściciel sklepiku osiedlowego jest kapitalistą czy staje się nim dopiero po zatrudnieniu pierwszego pracownika?

To jest paskarz i spekulant (bo sprzedaje drożej niż kupił)

Mam poważne wątpliwości czy ów pracownik ochrony poczuwa się do więzi klasowej z owym urzędnikiem

Bo w ogóle pojęcie klasy ulega rozmyciu. Grupa robotników wielkoprzemysłowych zanika. Dużo ludzi pracuje w szeroko rozumianych usługach. Wielu działa na własny rachunek. Trudno w normalnych warunkach o poczucie przynależności do jednej grupy.

Ja na przykład uważam się za robotnika (pochlebiam sobie, że dobrze wykwalifikowanego) ale jakoś nie czuję solidarności ani z budowlańcami budującymi dom sąsiadowi ani z hydraulikiem który serwisuje mi urządzenia w domu (mimo, że chłop ma wykształcenie bardzo podobne do mojego). Pracujemy w innych warunkach i mamy inne problemy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fraszka   

Przychylając się do prośby Janceta, podejmuję dyskusję o walce klas.

Ja przez walkę klas rozumiem nie podział -kapitalista - pracownik fizyczny - pracownik umysłowy - rolnik. Każdy z nich może mieć dzisiaj majątek, albo klepać biedę. każdy z nich może być wykształcony, albo ledwo skończyć podstawówkę. Zatarły się sztywne jeszcze 100 lat temu podziały społeczne.

Dla mnie walka klas obecnie to klasa rządzących (władza), z którą nikt się nie utożsamia i klasa rządzonych, czyli ciemny lud. I to niekoniecznie tylko w Polsce, to również podział Komisja Europejska - grupy społeczne w poszczególnych państwach członkowskich, albo USA i reszta świata, grupa G7 i społeczności lokalne.

Nie wiem czemu Secesjonista uważa, że ja byłabym celem walki klas rozumianej tradycyjnie. Nie mam wypasionego samochodu, nawet prawa jazdy nie mam. Fakt wożą mnie, ale ja samochodu nie posiadam. Nie mam chałupy z ochroną, moja hektary to 2 m kwiatów pod oknem. Nie mam nawet telewizora na ścianie, bo nie oglądam głupawych seriali, czy tendencyjnych informacji zrobione przez średnio inteligentnych tzw. dziennikarzy. Moje bogactwo to chęć poznawania, to podróże, długie i krótkie, to wielogodzinne rozmowy z ludźmi z wielu stron świata. I książki. No i pytanie do Ciebie Secesjonisto - dlaczego ja miałabym paść ofiarą walki klas??? Bo jestem ciut inna niż ludzie obok? Nie przypuszczam. Nie wyróżniam się. Nie mam bogactw materialnych.

Co do redystrybucji dóbr - oddaję Państwu Polskiemu czasami 18 %, a czasami 32 % dochodu. Czy chcę, czy nie chcę i dlatego chciałabym, aby część moich pieniędzy, tak jak i Waszych szła na wyrównywanie nierówności społecznych. Niech dziecko z rodziny, w której rodzice sobie nie radzą z otaczającą rzeczywistością ma takie same szanse jak dziecko urzędnika, który zarabia jak napisał Secesjonista 5.000 zł. Nie jestem utopistką i nie mówię, że te dzieci mają mieć taki sam start jak dzieci p. Kulczyka. Ale żeby miały możliwość życia tak jak chcą. I tylko od nich będzie zależeć czy skończą jako spełniona osoba, czy jako frustrat.

Nie mówię o redystrybucji dóbr w skali świata, bo niestety tych potrzebujących jest za dużo, nie damy rady jako społeczeństwa zachodnie nakarmić każde dziecko w Afryce, ale może damy radę wprowadzić edukację tam. Może z czasem uda się to co udało się Europie, współpracować dla dobra ludzkości jak śpiewał z przekąsem Jacek Kaczmarski.

A z czego bym zrezygnowała w imię walki klas? Rozumianej tradycyjnie - z niczego, bo naprawdę jestem NEOLIBERALNA. Rozumianej w sposób przedstawiony przeze mnie - też z niczego. Za bardzo kocham wolność.

Ale gdyby już przytrafiłaby się walka, przyglądałabym się z zainteresowaniem, dopóki moja rodzina nie byłaby zagrożona. Bo wówczas, pewnie bym wyemigrowała, jest tyle miejsc na świecie gdzie można żyć nie przejmując się walką klas

Edytowane przez fraszka

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
dlaczego ja miałabym paść ofiarą walki klas?

Bo jesteś inna, inteligentna i gramotna. W przeszłości to często wystarczało.

Ale żeby miały możliwość życia tak jak chcą.

No ja to bym chciał żyć dostatnim życiem rentiera ale ktoś ostatnio wygrał moje 30 baniek w Totka i za tydzień znów muszę w morze ruszać.

I tylko od nich będzie zależeć czy skończą jako spełniona osoba, czy jako frustrat.

I tylko od nich to zależy. Wierzaj mi można być frustratem siedzącym na górze kasy i spełnionym człowiekiem żyjącym od pierwszego do pierwszego.

nie damy rady jako społeczeństwa zachodnie nakarmić każde dziecko w Afryce, ale może damy radę wprowadzić edukację tam.

A to poszłoby łatwiej gdyby tubylcy przestali się wyrzynać nawzajem z takim zapałem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fraszka   

Gregsky - mam szczęście do ludzi, nikt mnie nie zarżnie, bo jestem gramotna, nie wierzę w to:)

Chcesz być rentierem - zarób, zaoszczędź przez kilka lat, zainwestuj z głową i będziesz rentierem. Ale pamiętaj - w międzyczasie zero forsy na przyjemności, zarabiasz od razu inwestujesz, żyjesz super skromnie. Totolotka zostaw marzycielom, opłata za kupon to podatek od marzeń.

Najlepsze w nierównościach społecznych jest to, ze nigdy nie wiadomo kto jest szczęśliwy. Michał Bajor śpiewał w Dedykacji dla dwojga, że niewesołe życie daje szkołę, a fortuna kołem toczy procent swój, ale można wierzyć w miłość i być po prostu ... szczęśliwym :rolleyes:

Nie wiemy jakby się Afrykańczycy rozwijali gdyby nie wieki niewolnictwa, wpajanie im, że są gorsi. Przecież do dzisiaj Oni czują się gorsi. A broń? Kto dostarcza broń? Przecież sami jej nie produkują. Systemy religijne też toczą zażarty bój o dusze. Czy pradawne wierzenia Afrykańczyków były aż tak krwiożercze jak obecne? Dajmy ludziom być ludźmi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
, opłata za kupon to podatek od marzeń.

Wiem, a że nie lubię podatków więc i kuponów nie kupuję i nie wysyłam.

zainwestuj z głową

Sprawa beznadziejna. Marynarze są zwykle słabymi inwestorami. Ergo - jeszcze 10-15 lat pływania.

A broń? Kto dostarcza broń? Przecież sami jej nie produkują.

Nikt nie dostarcza ale sprzedają wszyscy. Może Afrykanie powinni pomyśleć, czy tej kasy nie można wydać lepiej?

Jeśli wydajesz kasę na fajki i wódę rozwalając sobie zdrowie to nie jest wina sklepikarza tylko Twoja.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Dla mnie walka klas obecnie to klasa rządzących (władza), z którą nikt się nie utożsamia i klasa rządzonych, czyli ciemny lud. I to niekoniecznie tylko w Polsce,

Czyli tradycyjne "My" i "Oni". Jakież to arcypolskie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fraszka   

Noż, Tomaszu. Mam w swoich żyłam krew Polaków, doszukałam się tylko jednej prababci, która była Łemko. No to jaka mam być???? Japońska? Czy Germańska? A walka klas, to cóż przeciwstawienie się jednej grupy drugiej. MY - ONI. My np rządzący, Oni - ciemny lud, lub odwrotnie - My klub Bilderberg, Oni - reszta świata. Albo jak ktoś się uprze MY biedni niewykształceni Somalijczycy, Oni zamożni Europejczycy. Tomaszu jak chcesz toczyć walkę jakąkolwiek, nie budując jej na schemacie - MY i ONI???

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
fraszka   

Może Afrykanie powinni pomyśleć

Właśnie. Tylko czy przez ostatnie kilkaset lat nie byli hodowani przez białych w innych celach niż myślenie?

Popatrz co zrobił król Belgów w Kongu Brazylijskim? Kto tam miał myśleć? Ludzie, którym za wszystko obcinano ręce????

Teraz wymagasz myślenia. Daj czas na wszystko. My Europejczycy też się wyrzynaliśmy, jak nie Noc św. Bartłomieja, to stosy czarownic, albo dziecięca krucjata w imię chorych pobudek. Germanie non stop coś wymyślali by sąsiadom nie żyło się lepiej. Podobnie ludy wschodu. I wiesz? Teraz tak myślę, że my Polacy powinniśmy być najbardziej dumnym narodem świata. Wieki wojen na naszej ziemi, miliony Polaków - ofiar napaści naszych wspaniałych, cywilizowanych sąsiadów - Szwedów, Rosjan, Niemców , a wciąż jesteśmy ludzcy. Wciąż potrafimy zachwycić się kroplą wody na liściu, czy ulitować nad porzuconym psem.

No, ale nie każdemu jest dane być Polakiem:)

Edytowane przez fraszka

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

O komunikacji między Starą Miłosną a Międzylesiem

Autobusu nie ma, jest bus, podróż trwa od 27 do 33 minut.

Przyznaję, że mnie zaskoczyłeś. Istotnie, parę lat temu widywałem taki bus, który zabierał dzieciaki zapewne do jakiejś szkoły. Podejrzewałem, że to rodzice się zorganizowali i wspólnie ten transport wynajęli. Czy to było do Międzylesia - nie ma pojęcia, bus nie miał tabliczki z miejscem docelowym. Innych informacji o busie do Międzylesia nie mam - swoją drogą, jak on jedzie, że 6 km pokonuje w pół godziny?

Zdradzisz mi, skąd ta informacja?

Tylko nie wiem jakież to rozwiązanie tego problemu widzi fraszka

Nie do końca rozumiem, dlaczego fraszkę prosisz o ustosunkowanie się do mojego tekstu. Oczywiście w niczym mi to nie przeszkadza, będę zaszczycony, jeśli fraszka lub ktokolwiek inny się na jego temat wypowie.

Ja swoim tekstem chciałem zwrócić uwagę na pewną anomalię, dotyczącą finansowania kształcenia na różnych poziomach. Temat chętnie rozwinę, ale raczej nie w tym wątku.

Powróćmy tedy do walki klas i redystrybucji.

Jestem urzędnikiem państwowym moja szefowa wolałaby, żebym wykonał swą robotę równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, za mniejsze pieniądze. A ja bym wolał robić mniej za więcej. Zarabiam na rękę jakieś 5000 zł.

Jestem pracownikiem małej firmy ochroniarskiej moja szefowa wolałaby, żebym wykonał swą robotę równie dobrze, a nawet jeszcze lepiej, za mniejsze pieniądze. A ja bym wolał robić mniej za więcej. Zarabiam na rękę jakieś 1800 zł.

Jeden i drugi pracodawca obniżają te pensje o połowę.

Mam poważne wątpliwości czy ów pracownik ochrony poczuwa się do więzi klasowej z owym urzędnikiem i ramię w ramię chciałby uczestniczyć z nim w jakiejkolwiek walce klas.

Aby pozbyć się problemu "Rady Ministrów" przyjmijmy, że ten pierwszy też pracuje w firmie prywatnej. Ale nawet po 50% obniżce zarabiać będzie znacznie więcej, niż ten drugi przed obniżką. I jak tu ma powstać więź klasowa?

Gdybym był marksistą (zakładając ten wątek przyjmowałem, że są tu jacyś marksiści, wychodzi na to, że nie ma, a przynajmniej, że nie chcą się przyznać, więc staram się wczuć w tę rolę), to bym powiedział, że kapitaliści celowo silnie różnicują wynagrodzenie pracowników najemnych, żeby utrudnić powstanie więzi klasowej. Choć tak naprawdę i ten, dostający 5000 na rękę, i ten, dostający 900 zł, odpowiednio więcej zysków przysparzają zatrudniającemu ich kapitaliście, więc obydwaj są wyzyskiwani.

W państwie kapitalistycznym aparat urzędniczy i aparat ucisku i przemocy jest sługą kapitalistów i od nich pobiera wynagrodzenie, choć za pośrednictwem władz państwowych i samorządowych.

Konstatacje George'a Gildera są bardzo ciekawe i nie ograniczałbym ich stosowania do opisu sytuacji w USA. Tyle, że uważam to raczej jako pewną prowokację intelektualną, bardzo cenną i mądrą, ale jednak to tylko prowokacja.

Zarówno George Gilder, jak i Secesjonista, Fraszka, Gregski czy ja doskonale wiemy, że indywidualne działania redystrybucyjne niczego nie zmienią. Liczą się tylko działania systemowe.

Mam nadzieję, że fraszka sama ustosunkuje się do pytania "jakież to koszty by zechciała ponieść w ramach postulowanej redystrybucji", ale mam nadzieję, że mi też wolno.

Jeśli chodzi o mnie:

- olewam żebraków, szczególnie tych w tramwajach i autobusach, z reguły nic im nie daję i w ogóle mnie wkurzają - choć nie oczekuję od Państwa, że mnie od ich natręctwa wyzwoli;

a przy tym od wyborów prezydenckich w 2005 roku pozostaję lemingiem, wiernym zwolennikiem PO, pomimo iż:

1. Ostatnią zauważalną obniżkę podatków zawdzięczam rządom PiS i zlikwidowaniu 3. progu podatkowego. W owym czasie zarabiałem - w swoim mniemaniu - świetnie, dostając średnio miesięcznie ponad 10 tysięcy na rękę. Jednak w moim przypadku o 3. próg ledwo zahaczałem w listopadzie czy grudniu, więc realnie zyskałem ze 100 zł rocznie. Widać miała ulżyć tym, dla których głupie 10 tysięcy to bida z nędzą. Pewnie dlatego moja "lewicowa wrażliwość" nie rzuciła mnie w ramiona PiS. Pozostałem zwolennikiem PO z przyczyn innych, niż finansowe.

2. Za to zupełnie realną podwyżkę podatków wprowadziła PO, zwiększając podstawową stawkę VAT z 22 do 23%. Stado redaktorów, także "mainstreamowych", przekonywało nas, że ceny wzrosną o 1%, a raczej więcej. Ja pokazywałem studentom, że 123/122 -1 to tylko 0,8% wzrostu, a i tak działa prawo popytu i podaży, więc ceny wzrosną o ułamek procenta. Ale jednak wzrosną, więc na skutek decyzji rządu PO moja sytuacja materialna się pogorszyła. Wbrew poglądom niektórych, to ten, co zarabiał więcej, więcej też tracił na tej podwyżce. Ale nie wpłynęło to na zmianę mych opcji wyborczych.

3. Bardzo dotknęła mnie reforma emerytalna. Do emerytury mam dość daleko - mam dziś 56 lat - i bardzo chciałbym pracować aż do śmierci (nawet za darmo), ale akurat w mojej branży przejście na emeryturę - jeśli jesteś dobry w tym, co robisz - polega na tym, że rozwiązujesz stosunek pracy 30 września, dzięki czemu nabywasz prawo do emerytury, a 1 października zawierasz nową umowę o pracę i dostajesz zarówno pensję, jak i emeryturę. Liczę na emeryturę rzędu 5 tysięcy, więc dwa lata to tak, jakby mi zabrać 120 tysięcy, czyli bardzo dobry samochód. Ale mimo iż właśnie zabrano mi ten samochód, nie zmieniłem swych opcji wyborczych.

4. PO obcięło, a raczej ograniczyło, przywilej podatkowy, dotyczący szeroko rozumianych intelektualistów i twórców, polegający na ryczałtowym uznaniu, że aż 50% ich przychodów wydają na koszty swej działalności. Pomimo iż zmniejszyło to moje dochody, nie zmieniłem swych opcji wyborczych.

Nota bene likwidacja tego przywileju faktycznie tylko lekko dotknęła naukowców czy dydaktyków, ponieważ wyznaczono dość wysoki poziom, powyżej którego ten przepis zaczynał obowiązywać. W bardzo istotnym stopniu dotknęła tzw. celebrytów, którzy dostają kasę za udzielenie bzdurnego wywiadu. Trochę też artystów scenicznych, więc "wkurwienie" Kukiza na PO jest zupełnie zrozumiałe.

Chciałem pokazać, że w moim przypadku szereg decyzji, zgodnie z którymi musiałem oddać trochę więcej ze swych przychodów na rzecz dobra wspólnego, akceptowałem w imię wspólnego dobra.

Nawet wtedy, gdy chodzi o moje osobiste sprawy. Bardzo się cieszę z wprowadzenia pakietu onkologicznego. Z wydłużenia urlopu macierzyńskiego / tacierzyńskiego.

Jednocześnie nie staję się idiotą - doskonale wiem, że jeśli wydamy miliony zł na pakiet onkologiczny, to zapewne zabraknie pieniędzy na uleczenie choroby, która cholernie mi dokucza i są na to leki, tylko że bardzo drogie. Godzę się na to, że mnie będzie boleć, bo uważam, że za te same pieniądze da się uratować życie wielu osobom, chorym na raka.

Nie chciałbym się stawiać w roli jakiegoś męczennika. Pomimo choroby staram się czerpać z życia pełnymi garściami.

Ale chciałbym, by odnotowano, że osoby z klasy "średniej" są zdolne do świadomego poświęcenia części swych dochodów bądź przywilejów na rzecz całości społeczeństwa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Popatrz co zrobił król Belgów w Kongu Brazylijskim?

Tak szczerze to nie wiem co on tam robił w tym Kongu Brazylijskim. Pewnie straszne rzeczy...

Tylko czy przez ostatnie kilkaset lat nie byli hodowani przez białych w innych celach niż myślenie?

No nie, kolonizacja to w sumie bardzo króciutki epizod. Średnio wiek, może dwa. Z resztą nie tylko Europejczycy tam mieszali. Byli i Arabowie i Hindusi.

No ale nieważne.

Ciekawi mnie raczej Twoja rada jak postępować.

Otoczyć kontynent wysokim murem aby Afrykanie spokojnie przez kolejne kilka wieków dochodzili do siebie?

Czy tez raczej rozpocząć "hodowlę" nakierunkowaną na uczenie myślenia?

Edytowane przez gregski

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   

(…)

Euklidesie, o ile mi wiadomo, to parlamenty francuskie sprzed rewolucji to byłypo prostu regionalne sądy najwyższe. Coś na kształt naszych trybunałów, którychteż było więcej niż jeden, choć niby prawo w Wielkopolsce i Małopolsce byłotakie same (niemal).

l

Chyba tak, ale nie do końca. Z tego co wiem tobyły to raczej trybunały apelacyjne liczące nawet po kilkuset członków. Najważniejszym był parlament Paryża bowiem wszystkie inne uznawały jego autorytet w imię, jakto już napisałem, „solidarności klasowej”, chociaż zależało to tylko od ich dobrej woli. Parlamenty te miały jednak jeszcze inne zadanie, bowiem wszystkie ustawy i zarządzenia królewskie trafiały najpierw do nich, przede wszystkim do parlamentu Paryża, jako tego który był najbliżej króla. Ten je sprawdzał, zatwierdzał i rejestrował. To różniło je od polskich trybunałów.

We Francji od, bodaj, XIV wieku wszystkie ustawy i zarządzenia wydane przez króla były rejestrowane i parlament sprawdzał czynowy akt prawny nie stoi w sprzeczności z poprzednimi, czy jest należycie zredagowany itp. Bez zatwierdzenia i rejestracji przez parlament żaden urzędnik nie brał takiego aktu pod uwagę bo nie miał gwarancji czy nie wyniknie z tego jakiś bałagan. Chodziło przede wszystkim o to by uniknąć takiego żałosnego bajzlu jak ten w naszym ministerstwie który opisała wyżej Szanowna Użytkowniczka Fraszka. Zresztą z tego co się słyszy na temat prawa w naszej ojczyźnie to jest to pewnie zjawisko u nas powszechne.

Kiedy parlament miał jakieś zastrzeżenia to zwracał na to uwagę królowi (czy jego prawnikom) i sprawa była załatwiana nabieżąco. Czasami jednak różnice poglądów strony królewskiej i parlamentarnej były na tyle duże że parlament zgłaszał remonstrację. Król ją uznawał albo nie.Jeżeli nie, a parlament upierał się przy swoim, to król zwoływał uroczyste posiedzenie parlamentu zwane Łożem Sprawiedliwości na które przybywał osobiściei nakazywał rejestrację aktu, co kończyło sprawę.

Marks i Engels dość dokładnie zdefiniowałpojęcie klas: jedni posiadają narzędzia pracy i użyczają je innym, z czego żyjąbogato, a inni harują i biedują.

Co ta definicja jest warta. Używając tego sposobu myślenia to zwracam uwagę że jeszcze nie tak dawno temu u nas klasa robotnicza była właścicielem narzędzi pracy i wcale nie żyła bogato, przeciwnie harowała i biedowała. Natomiast o wiele lepiej jej się powodziło tam gdzie tych narzędzi na własność nie miała

Oczywiście wyżej użyłem Twojej terminologii,według mnie bowiem pojęcia klasa robotnicza czy walka klas są ogromnym uproszczeniem. Jeżeli potrafisz podać mi jakiś przykład walki klas i kto z kim walczył, to proszę bardzo.

Mamy jednak trzy różne wersje podejścia doproblemu walki klas i negliżowanie ich istnienia jest po prostu zajęciemkonkretnej opcji, a nie jakimś obiektywnym spojrzeniem.

Przyznam że nie wiem o jakie wersje chodzi. Słowo„klasa” zaczęło robić karierę w połowie XVIII wieku, przede wszystkim dlatego że zabroniono używania go na skutek konfliktu króla z parlamentami a nikt wówczas nie mówił, ani nawet nie myślał, o czymś takim jak „klasa robotnicza”.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.