Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
jancet

Wino

Rekomendowane odpowiedzi

To troszkę nie tak. Przede wszystkim system takich oznaczeń wprowadziło kilka krajów winiarskich - z pewnością Włochy, Francja i Hiszpania.

Może jeszcze jakieś, ale nie wszystkie ważne. Niemcy, Austria, Czechy, Słowacja, Węgry, Bułgaria, Grecja, Cypr, Rumunia to kraje o prastarej tradycji winiarskiej, w których świetne wina się robi, ale podobnego systemu tam nie wprowadzono.

(...)

Niemcy jak najbardziej mają swój system - Q.b.A.

Jak najbardziej istnieje również system obejmujący wszystkie kraje unijne - zawarty jest on w Protected Designation of Origin - PDO, w 1992 r. regulacje zawarte w DOC Włosi dostosowali do tegoż właśnie dokumentu.

Zauważyć warto, że włoskie DOC nie dotyczy jedynie wyrobów winiarskich.

Ten system opiera się na starszym oznaczeniu "trzy literki" DOC (denominazione di origine controllata w różnych językach mogą być to inne literki, opieram się na włoskim), które to oznaczenie zapewnia, że wino zostało wyprodukowane wyłącznie z winogron, rosnących w danym regionie. Nowsze oznaczenie "cztery literki" DOCG wynika z dodania "e garantito" - proszę mi wybaczyć literówki, włoskiego nie znam. Ten dodatek oznacza, że zostało ono wyprodukowane wg określonej, tradycyjnej technologii.

(...)

DOCG oznacza trochę coś innego.

To po prostu trochę surowsze kryteria niż dla win oznaczonych jako DOC, zatem muszą spełniać kryteria DOC, a prócz tego: przed butelkowaniem wina są próbowane przez odpowiednich urzędników, butelkowanie może się odbywać jedynie na terenie DOCG, nie wolno wywozić wina w zbiornikach, butelki muszą być zaplombowane specjalną (numerowaną) banderolą.

Ten dodatek oznacza, że zostało ono wyprodukowane wg określonej, tradycyjnej technologii.

(...)

Przy winach DOC czy DOCG- pojawia się też na etykiecie określenie: "classico", ograniczone do rejonów gdzie dany rodzaj wina był wyrabiany tradycyjnie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Bardzo dziękuję za cenne uwagi, jako zwykły konsument wina najwyraźniej przeoczyłem pewne akty prawne typu Protected Designation of Origin Z tym, że:

Niemcy jak najbardziej mają swój system - Q.b.A.

Ależ oczywiście, tyle że - o ile wiem - jest on oparty na zupełnie odmiennych zasadach niż kontrola miejsca pochodzenia.

Jak najbardziej istnieje również system obejmujący wszystkie kraje unijne - zawarty jest on w Protected Designation of Origin - PDO, w 1992 r. regulacje zawarte w DOC Włosi dostosowali do tegoż właśnie dokumentu.

Nie przeczę, że Włosi w 1992 roku zmodyfikowali swoje regulacje, dostosowując je do unijnego PDO, jednak system włoski jest znacznie starszy, i to raczej Bruksela się na nim wzorowała, a nie odwrotnie. Butelkę po winie :thumbup: z napisem "denominazione di origine controllata" widziałem - w charakterze ozdobnego gadżetu - w chałupie w Toporowej Cyrhli na Podhalu w roku 1974, czyli szmat czasu wcześniej.

Ważniejszym mi się jednak zdaje, że owe regulacje, zawarte we wspomnianym PDO, nie są obowiązkowe w tym sensie, że w niektórych krajach, jak Włochy, Francja i Hiszpania są stosowane powszechnie, a w innych, jak Austria, Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja - jedynie okazjonalnie lub wcale. W każdym razie ja dość często w tych krajach wino kupuję i oznaczeń tego typu nie przypominam sobie. Co na jakość win katastrofalnego wpływu nie ma.

No i oznaczenie typu DOC czy DOCG nie jest w najmniejszym stopniu gwarancją jakości wina, lecz tylko miejsca jego produkcji. Rozumiem, że w tym jesteśmy zgodni?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Możeta se dawać winu nie wiem jakie literki a i tak najlepsze jakie piłem to było na wyspie Malij Loseń u wujasa mojego kumpla ze statku. Sam je robił, a konsumowaliśmy je pod dalmatyńskiego barana z rożna przy chałupie nawet prądu pozbawionej.

Ech! to se ne wtrati!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tez w Dalmacji w okolicach Trogiru na wsiowej kwaterze , miejscowa Gospodzia u której wynajmowaliśmy pięterko , zrobiła mam powitalna kolacje ( sałatka z ośmiornicy palce lizać ) i serwowała wino własnej roboty , tak dobre ze kilka baniaków do Polski zatargałem wraz z oliwkami ( duże jak pigwy ) i figami z jej ogrodu :B):

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Nie przeczę, że Włosi w 1992 roku zmodyfikowali swoje regulacje, dostosowując je do unijnego PDO, jednak system włoski jest znacznie starszy, i to raczej Bruksela się na nim wzorowała, a nie odwrotnie.

(...)

Raczej nie - bo wzorowała się na francuskich rozwiązaniach.

Ważniejszym mi się jednak zdaje, że owe regulacje, zawarte we wspomnianym PDO, nie są obowiązkowe w tym sensie, że w niektórych krajach, jak Włochy, Francja i Hiszpania są stosowane powszechnie, a w innych, jak Austria, Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja - jedynie okazjonalnie lub wcale. W każdym razie ja dość często w tych krajach wino kupuję i oznaczeń tego typu nie przypominam sobie. Co na jakość win katastrofalnego wpływu nie ma.

(...)

Ponieważ regulacje krajowe, dostosowane do tejże regulacji widnieją na etykietach, a nie ma obowiązku umieszczania znaku unijnego.

Innymi słowy: wina spełniają POD - a otrzymują godła krajowe (związane z tą regulacją), do których przywiązani są dystrybutorzy i konsumenci.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Bywam w węgierskich i słowackich piwniczkach. Nie jestem znawcą, czasami jednak lubię sobie wypić lampkę wina do obiadu. Mi najbardziej smakują mołdawskie wina, lubię też ukraińskie białe z winnicy Słoneczna Dolina. Jest drogie, ale warte swojej ceny. Za winami węgierskimi nie przepadam. Aszu wprost nie cierpię. Czasami wytrawny tokaj, ma nieskomplikowany bukiet, lubię rozcieńczyć wodą i na sposób węgierski czy śródziemnomorski popijać w upał.

Kilka dni temu zrobiłam mini prezentację o miejscowości Vinne na Słowacji. Pochwalę się

http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=167&Itemid=173

Byliśmy tam na szkoleniu, próbowaliśmy tamtejszego wina, degustacja się przeciągała, wino mi niezbyt smakowało, więc wieczór spędziłam na zamiast w piwniczce, w okolicznych winnicach.

Nasz region słynął ze szlaków winnych, Staszek Orłowski wydał przewodnik "Od Bieszczadów do Tokaju", polecam. Niestety, informacje o winie zaczerpnął ze strony internetowej. Całość godna polecenia.

Na naszym terenie są tradycje winiarskie, byłam nawet na konferencji poświęconej podkarpackiemu winiarstwu. Kilka winniczek jest wartych grzechu. W Sanoku pan Jarosz ma swoja, pracował nad upowszechnieniem polskiego winiarstwa, ale nie zdzierżył polskich przepisów prawnych i zlikwidował winnicę w okolicach Sanoka. Jest współwłaścicielem winnic na Węgrzech. Mi pozostała butelczyna Lewiatana. Ponoć takiego węgrzyna pijał ojciec Maryny Mniszchówny, który był starostą sanockim i miała swoje dobra w Bieszczadach.

Przepraszam, że tak chaotycznie. Dawno mnie tu nie było, mam urwanie głowy w pracy, więc chciałam zamieścić kilka informacji w jednym poście.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
najlepsze jakie piłem to było ...

Ja mam taką teorię, że wino - a i inne produkta, ale wino przede wszystkim - najlepiej smakuje, tam, gdzie powstało. Najlepiej z dokładnością co do piwniczki.

Kiedyś pewien Morawiak (A może Morawianin?) zaprosił mnie na degustację win swojego wyrobu w tej piwniczce, w której one dojrzewały. Otwierał kolejne butelki, degustowaliśmy, miałem wybrać, który szczep i który rocznik mi najbardziej odpowiada i tą butelkę opróżnialiśmy do dna. I tak opróżniliśmy 2 butelki białego i 2 czerwonego. Było naprawdę wspaniale, w życiu nie pamiętam, żeby wino mi aż tak smakowało, że wyczuwasz poszczególne nuty smakowe, rozkoszujesz się nimi. Potem zostałem na nocleg w wielkim, starym budynku, kompletnie sam, najbliższa wieś z 10 km. Też przeżycie niebanalne.

Nota bene to był ten sam człek, który, gdym nieopatrznie wyraził się

- U Vás v Česku

życzliwie sprostował:

- Nesme v Čechách, jsme na Moravě.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
Aszu wprost nie cierpię. Czasami wytrawny tokaj, ma nieskomplikowany bukiet, lubię rozcieńczyć wodą i na sposób węgierski czy śródziemnomorski popijać w upał.

W zasadzie to jest "wiedeński szprycer", ale mniejsza o to.

Przyznaję, że miałem to samo,przez wiele lat niezbyt ceniłem aszu, czy výber, jeśli jakieś tokajskie kupowałem, to samorodné wytrawne. Aż do dnia, kiedy będąc w Tokaju zaszliśmy do takiej piwniczki nieco w górze na zboczu, gdzie usiedliśmy w cieniu wielkiej czereśni i dostaliśmy po lampce lokalnego specjału. Po aszu poszedł forditáš, jeszcze bardziej esencjonalny. I naprawdę czuć było w tych trunkach słońce, wiatr od gór, zapach siana, ciężką woń dojrzałych owoców i gorycz późnej jesieni.

Więc nie myśl, o tym, że aszu Ci nie smakuje. Po prostu jeszcze nie usiadłaś we właściwym momencie pod właściwą czereśnią.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Mi najbardziej smakują mołdawskie wina

Niezłe, niezłe ale u mnie na pierwszym wyroby z Chile.

Ja mam taką teorię, że wino - a i inne produkta, ale wino przede wszystkim - najlepiej smakuje, tam, gdzie powstało.

A wiesz? Coś w tym jest. Na każdym wyjeździe próbujemy lokalnych wyrobów a te które szczególnie przypadły nam do gustu przywozimy do domu. I wiesz co? Nigdy nam tak nie smakują jak w swojej ojczyźnie.

W zasadzie to jest "wiedeński szprycer", ale mniejsza o to.

Nie żebym się czepiał ale słyszałem, że szprycer to na bazie rieslinga.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Z kolei znany nam ze staropolskiej literatury maślacz - mášláš, węgierskiej nazwy nie znam - wytwarza się poprzez zalanie osadów, powstałych przy produkcji vyberu lub samorodného takim samym moszczem. Osady takie rzeczywiście mażą się, niczym masło, może stąd bierze się nazwa.

(...)

Jeśli chodzi o węgierski to mamy: "máslás", co ciekawe pierwotnie oznaczało to wino zmieszane z wodą czy wino słabej jakości, które otrzymywano poprzez fermentację wytłoczyn gronowych zalanych wodą. Dopiero z czasem poczęto tak nazywać wio przedniego gatunku powstałe na osadzie po tokaju Aszú. Nazwa nie ma związku z masłem, wywodzi się go od rzadkiego zaimka "másol" czyli "drugi, inny", oraz z sufiksu oznaczającego wynik czynności: "-ás".

/za: R. Wołosz "Wyrazy węgierskie w języku polskim", "Studia Slavica Hungarica", 35/3-4, Budapest 1989/

Znów chciałby zwrócić uwagę na dwie rzeczy, świadczące o pradawności tej technologii i tradycji. Pierwsza to węgierski wyraz "szamorodni", który jest bez wątpienia słowiańskiego pochodzenia (z resztą poza typem wina nic po węgiersku nie znaczy). Z tego wynika, że musiał powstać w czasie, gdy w rejonie Gór Tokajskich dominowała jeszcze ludność słowiańska, a to już bardzo dawno temu było (nie licząc przemian w XX wieku)

(...)

Akurat to słowo o niczym takim nie może zaświadczyć, do języka węgierskiego weszło z polszczyzny i to dopiero w XIX wieku.

Chiałbym zwrócić uwagę na trudności w tłumaczeniu poszczególnych nazw oraz na swoiste znaczenie poszczególnych wyrazów. Takie słowa jak "aszú", "puttony" czy "putno" spotyka się w dzisiejszym węgierskim czy słowackim tylko w odniesieniu do win tokajskich, poza tym słownikowo są martwe. Z kolei zapewne w czasie, gdy ta terminologia się kształtowała, węgierski wyraz "kád", słowacki "kaď" i polski "kadź" znaczyły jedno i to samo, dziś "kád" to przede wszystkim wanna, "kaď" to duża beczka, a "kadź" to wielki zbiornik na ciecz, raczej w jakimś zakładzie przetwórczym, niż w łazience. Świadczyć to może o faktycznej odwieczności tej terminologii, a zatem także technologii.

Na Śląsku putnia to była beczka lub grubo baba.

"putńik, to derywat od putna ‘putnia, naczynie do noszenia ciężaru na plecach’, wywodzącej się z niem. baw. putten (liter. Bütte)".

/J. Siatkowski "Słowiańskie części ciała w historii i dialektach", Warszawa 2012, s. 197/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Nie żebym się czepiał ale słyszałem, że szprycer to na bazie rieslinga.

W Chorwacji nosi to nazwę gemišt (z niemieckiego) lub bevanda (z włoskiego). Gemišt to białe wino z wodą gazowaną, bevanda raczej czerwone z niegazowaną.

W mojej ocenie profanacja ;) , no może dopuszczalny jest gemišt w bardzo upalny dzień.

Opis - http://www.ugostitelj.hr/kokteli-vina-s-vodom-nepoznato-o-gemistu-i-bevandi/

Ocena Ivo Ivaniša, vinara Vinske akademije - Život je kratak da biste pili loša vina, a kamoli da biste vina miješali sa vodom. Zato času dobrog vina u ruku i živjeli vi meni sto godina. Tłumaczę tylko pierwszą część, bo druga musi być dla Polaka zrozumiała: "Życie jest za krótkie, aby pić kiepskie wino, nie mówiąc o winu zmieszanym z wodą". :)

Za - http://www.turistplus.hr/hr/gemi%C5%A1t_i_bevanda/1570/

A z chorwackich - w mojej ocenie - najlepsze są wina z półwyspu Pelješac (Dingač, Postup). Ale de gustibus...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
konti2   

Regionalne wino z Orebić przy Korčula to jakość sama w sobie. Po raz pierwszy zgadzam się z Bruno Wątpliwy. Szkoda życia na kiepskie wino, ciepłe piwo i denne dyskusje.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
konti2   

Obery jak dobre wino gerujom i chyba przestali naśladować Rammstein wybierając swoją drogę. Dobre, ciężkie i cierpkie czerwone wino to część mojego żywota. Autostrady Chorwacji pożegnały mnie obciążonym bagażnikiem gdzie miałem 2x20 litrów baniaków z winem. W domu gdzie obecnie mieszkam nie mam piwnicy więc w garażu trzymam ten skarb bezcenny czasami konsumowany.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.