Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Chłopstwo przy stole

Rekomendowane odpowiedzi

atrix   

Dla info

Szynka sztuka - to cała tylna łapa świni , ucinana na wysokości schabu. Sredna waga około 12 - 15 kg

Kamień łoju to około 14 funtów = 6,35kg

Mięsa w wołu nie spożywano - nie nadawało się do jedzenia. Nie znano wtedy substancji zmiękczających włókna mięsa. :)

Jeżeli mięso wołowe - to cielęcina lub jałowizna ( czyli taka młoda krowa bezdzietna)

Krowa święta w Polsce była, więc żyła sobie aż do śmierci. Chyba że uległa wypadkowi, wtedy poszła na rzeź.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Jeżeli mięso wołowe - to cielęcina lub jałowizna ( czyli taka młoda krowa bezdzietna)

Krowa święta w Polsce była, więc żyła sobie aż do śmierci. Chyba że uległa wypadkowi, wtedy poszła na rzeź.

Ano nie - wystarczy przejrzeć taksy warszawskie są: i młode woły, i pośledniejsze woły, i cielęcina...

Ja bym poprosił o źródła informacji... oczywiście nie z wieku XIX i XX.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
Na jakich podstawach kolega uważa, że funt w taksach = się półtuszy?

Na jakich źródłach się opiera - prócz własnego osądu.

Ano, drogi Secesjonisto, jeśli w owych taksach występowały osobno racice, głowizna, schab i szynka, to szkoda, że Kolega tego nie podał. Dokonał zwykłego przekłamania źródła.

Jeśli jednak w owych taksach występuje jedynie pozycja "mięso wieprzowe" czy "mięso wołowe", to trzeba zadać sobie pytanie, o jaką część mięsa chodzi. Rozróżnienie to nader istotne, bi np. pręgę się dostanie za 13 zł/kg, a za polędwicę wołową to i czasem 130 zł/kg wypada zapłacić.

Przyjmując więc - wg własnego osądu - że człek, ustanawiający owe taksy, nie był idiotą (a ja ludzi minionych szanuję) oraz wiedząc, że pułtusza jest naturalną formą, w której mięso jest dostarczane - wnioskuję, że taksa na owo mięso wieprzowe liczona była "jak leci", czyli z półtuszy. Można by też przyjąć, że chodzi o funt żywca wieprzowego - ale w to akurat wątpię. Wtedy byłaby to taksa na wieprze, a nie na mięso.

Przy wołowinie taksujący podzielił ją na przednią i poślednią, czyli na ćwierćtusze.

Jeżeli Kolega zna lepsze wyjaśnienie, co mógł mieć na myśli ów urzędnik, pisząc "mięso wieprzowe", bardzo proszę je przedstawić.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nigdzie nie napisałem, że w taksach występowały osobno racice - zatem proszę mnie zacytować - bo nie lubię oskarżeń o przekłamania, a kolega zna te taksy - czy tylko tak strzela "z powietrza"?

Kolega ma problem - ja w zestawieniach nie pisałem o półtuszach tylko o cenie za funt - to rozróżnienie chyba jest zrozumiałe nawet dla wykładowcy, jakim pan jest.

Pana założenia są... głupie - bo tu o funtach mowa a nie półtuszach.

kolega jancet napisał:

"Jeśli jednak w owych taksach występuje jedynie pozycja "mięso wieprzowe" czy "mięso wołowe", to trzeba zadać sobie pytanie, o jaką część mięsa chodzi"

Jak najbardziej zasadne pytanie.

Tyle, że w zestawieniach jest również szynka... udowodniłem, że atrix miał rację pisząc o stosunku ceny pewnych tłuszczów do szynki.

Rozpatrywanie taks - pozostawiam do dalszego rozbioru użytkownikowi jancet

Tak na marginesie w taksach występują też ćwiartki i półtusze i pręgi i szyje i nerki i wątróbki i głowy, skóry, i wszelkie zadziwiające powiązania różnych narządów...

Co do reszty, wnioskowanie kolegi janceta jest błędne: kiedy sprzedawano półtuszę to sprzedawano półtuszę, kiedy sprzedawano funt mięsa z danej części - to sprzedawano funt mięsa z danej części.

Taksa na wieprzowinę - nie była liczona jak leci, zatem ówcześni byli innego zdania niż kolega jancet - w taksach wymieniano poszczególne części.

Tak na marginesie: kolega zapoznał się z taksami warszawskimi?

Czy tylko rzutuje swą wiedzę z dzieł późniejszych?

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Ano nie - wystarczy przejrzeć taksy warszawskie są: i młode woły, i pośledniejsze woły, i cielęcina...

Znaczy Kolega uznał, że Warszawa to wieś typowa. Bo inni jednak uparcie piszą o kuchni chłopskiej. Niechby i nie z XVI wieku, ale jednak wiejskiej.

Kolejne wyjaśnienie dziwnie wysokiej ceny słoniny w mieście Lublinie - ano, dlatego była droga, bo chłopi niechętnie ją sprzedawali. Prawo popytu i podaży.

Ja bym poprosił o źródła informacji... oczywiście nie z wieku XIX i XX.

Prośbie rad bym sprostał, ale - jak już usiłowałem parę razy to wytłumaczyć - nie dam rady. Bo ich nie ma. Jak odkryjesz - opublikuj. Jak na razie naukowcy posługują się opisaną już metodą ekstrapolacji.

J.S. Bystroń, opierający się w założeniu na źródłach z XVI-XVIII wueku stwierdził o kuchni chłopskiej mniej więcej tyle:

1. Włościanie żywili się prawie wyłącznie pokarmem roślinnym.

2. Mięso było rzadkie, na święto lub wesele, chyba że udało się coś złowić w lesie - kłusownictwo było nader rozwinięte.

3. Łapano i jedzono dzikie ptaki, nawet gawrony.

4. Jedzono ryby z rzek i jezior (tych jednak w dawnej Polsce mało było), jednak stawy były domeną szlachecką, ponadto kupowano śledzie.

5. Stosunkowo dużo jedzono nabiału - mleko świeże i zsiadłe, masło, sery.

6. Oprócz zboża jedzono groch i kapustę, a także bób i soczewicę.

7. Zboże spożywano w postaci prażma, kasz, w polewkach czy bryjach, jako podpłomyki (pizza) oraz jako chleb, z tym że jedzenie chleba było oznaką majętności.

8. Kartofle to dopiero XIX wiek, i to raczej jego 2. połowa.

9. Jedzono rośliny dzikie, jak jagody, grzyby, perz, szczaw, pokrzywę, lebiodę, orzech wodny, orzechy laskowe, w czasie głodu także orzeszki bukowe i żołędzie, a nawet korę brzozową.

10. Potrawy kuchni dworskiej były przez chłopów, którzy mieli okazję je skosztować, uważane za bardzo niesmaczne, wręcz niejadalne.

Tyle znalazł Bystroń, Moszyński - jeśli chodzi o czasy zaprzeszłe - nie wiele więcej, albo i nic.

Jeśli następne pokolenia badaczy istotnie wzbogaciły naszą wiedzę na ten temat, to bardzo serdecznie proszę o informację. Jeśli nie - to bardzo serdecznie proszę o zaniechanie rugania nas, że opisujemy stan rzeczy sprzed lat 40-u, a nie 400-u.

Mi informacje o kuchni chłopskiej sprzed lat 40-u wydają się bardzo interesujące, więc jak ktoś coś wie, niech pisze. Bardzo możliwe, że kuchnia wiejska sprzed 40 lat była bliższa kuchni wiejskiej sprzed lat 400-u, niż ówczesna kuchnia pańska.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, że innej metody nie mamy.

I inwentarze niewiele nam pomogą. Np. woły były powszechnie hodowane w gospodarstwach chłopskich, ale nie jedzone, bo uważane za niejadalne.

(...)

i

(...)

Mięsa w wołu nie spożywano - nie nadawało się do jedzenia. Nie znano wtedy substancji zmiękczających włókna mięsa. :)

(...)

Ano skorzystałem zatem z tej metody.

Pozostanę jednak przy swym zdaniu co do niskiego pożytku dla obrazu chłopskiej strawy doby RON-u wspomnień sprzed kilkudziesięciu lat o zsiadłym mleku z kartoflami i koperkiem.

Nie wiem czy to takie pewne, że nie znali środków zmiękczających, wydaje się dziwne by o soli i saletrze tak nic a nic nie wiedzieli.

Widać chłopstwo doby RON-u mogło sobie pozwolić na większe grymaszenie aniżeli włościanie roku 1801.

Oto w poradach "O nasoleniu mięsa czyli robienia pekelfleiszu" czytamy:

"... lecz mogę zapewnić, izby nasze solone mięso nie wieleby od tamtego różniło się, gdyby po pierwsze, wszystka przezorność w soleniu mięsa ściśle zachowana była; powtóre zaś, nie inne bydło iak piątej albo szóstey paszy, które ieszcze do pługa nie zaprzągano, bito albo przynaymniey wół na rzeź obrócić się maiący, przynaymniey rok ieden przed zabiciem, do roboty używanym, lecz na paszę dla otuczenia pędzonym został".

/"Sposób robienia Mydła, Swic, Octów..." we Lwowie 1801 r. nakładem K.B. Pfaffa, s. 85/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Łój nie służył do doprawiania żuru (na wsi dominował barszcz, czyli żur), lecz słonina.

(...)

A skąd wniosek o równorzędności żuru i barszczu i o jakiej konkretnie zatem potrawie piszesz.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
A skąd wniosek o równorzędności żuru i barszczu.

Ogólnie żur i barszcze to inne zupy. Żur produkuje się z ukwaszonej mąki, zaś barszcz z kwaskowatych roślin, początkowo właśnie z liści i baldachów z nasionami barszczu pospolitego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Kilka postów z tego tematu zostało wydzielonych: https://forum.historia.org.pl/topic/14557-kuchnia-chlopska-w-xx-w/page__pid__214975#entry214975

A tak zupełnie na marginesie:

A jeśli Administrator czy Moderator uzna, że to jednak jest OT, to założy stosowny wątek i treści przerzuci. I tyle.

Pragnę zauważyć, że Administrator i Moderator nie siedzi 24h/dobę na forum, czasem ma sporo swojej roboty (za pilnowanie forum nikt nikomu nie płaci), tak więc takie świadome ciągnięcie off-topa, jest średnio eleganckie w stosunku do Administratora i Moderatora. Na przyszłość proszę albo samemu założyć osobny wątek i tam kontynuować dyskusję, która nie pasuje do pierwotnego tematu, albo odpowiednio wcześniej (tutaj podziękowania dla secesjonisty) dać znać komu trzeba, aby wydzielenie nowego wątku nie musiało wiązać się z przeszukiwaniem kilku stron tematu. Administrator i Moderator też człowiek, też chce mieć czasem chwilę dla siebie :)

PS Jak zawsze wszelkie uwagi i pytania proszę kierować na PW.

PPS Jakby jeszcze jakiś post lepiej pasował do wydzielonego tematu niż tutaj, proszę o sygnał.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

Czy rzeczywiście w temacie był OT, to duży znak zapytania.

Secesjonista napisał w pierwszym poście: cyt.

Tematów o kuchni szlacheckiej itp. jest kilka, choćby:

Jedz, pij i popuszczaj pasa..

A co z warstwą, która na te brewerie pracowała?

Tu liczę na Narya, który badał pewien klucz.

Zatem jak, na czym i co jedli ci z niższego poziomu drabinki społecznej?

Czemu służył: doniec, garniecki, trzop?

Nie widzę tutaj określenia epoki czy konkretnego przedziału czasowego, dotyczącego kuchni chłopskiej i nie tylko.

Kolega Secesjonista zaczął temat od tytułu - Chłopstwo przy stole co, jak i kiedy jadali ci co nie nosili szabli

Więc gdzie tutaj znajdziemy coś o przedziale czasowym?

A chłopstwo w Polsce ( bo chyba o ten kraj chodzi. Bo też nie jest sprecyzowane o chłopstwo jakiego kraju chodzi.) było od zarania dziejów do chwili obecnej. Więc w czym tu problem?

Pzdr - Atrix

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Określenie czasowe tematu nie musi się pojawiać w nim samym, wynika ono wprost z miejsca umieszczenia tematu. A ów został zamieszczony w dziale:

"Rzeczpospolita Obojga Narodów (1572 r. - 1795 r.)"

a nie w:

"Historia Polski ogólnie".

Jak rozumiem po to na forum ustalono pewne działy i ramy czasowe dla nich by nie mieszać bytów.

Dziwi mnie, że jest to niezrozumiałym, jak ktoś zakłada temat "Tajne operacje" w: Dziale poświęconym drugiej wojnie światowej to nie oczekuje, że się pojawią; swoją drogą ciekawe; informacje o tajnych agentach okresu Imperium Rzymskiego.

I wcale nie musi pisać w temacie: "Tajne operacje 1939-1945", właśnie po to są ustanowione odpowiednie działy w pewnej chronologii.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wracając do meritum...

Kolejny ślad o tym, że woły; abstrahując od tego jak smakowały; jak najbardziej trafiały na stół znajdujemy w kolejnej pozycji, wydanej blisko interesującego nas okresu czasu, czyli w roku 1806.

Co istotne; przynajmniej dla tematu; są to rady skierowane właśnie do chłopstwa, do tych najniżej stojących:

"Takowemu niedostatkowi chcąc zapobiedz, umysliłem ninieysze dzieło (...) Które, ktokolwiek przeyrzy, uzna, iż nietylko dla włościan i nayniższey klassy rolników, którzy czytać nie umieią, lecz i dla możnieyszych gospodarzy wielce przydatnym być może...".

Zatem autor odnosi się ze swymi radami do chłopów i ich praktyk, tenże autor wprost pisze:

"Wołu szacunek niewyliczony iest dla człowieka, służy mu do pracy i pożywienia, uprawia grunt gnoi go".

O ile zgodzić się wypada, że krowa dla swych przymiotów cenną była na wsi, jak pisał atrix, to trudno mniemać, że nigdy jej nie zabijano i nie zjadano.

Krowa która się już nie cieliła, mleka mniej dawała siłą rzeczy stawała się większym obciążeniem dla gospodarstwa. Potwierdzenie znajdujemy u cytowanego powyżej Woyciecha Gutkowskiego, onże pisze tak:

"Krowa przysługuie się nabiałem, a gdy zestarzeje się, ukarmiona służy na pożywienie".

/cytowane fragmenty za: W. Gutkowski "Katechizm ekonomiczny dla włościan albo Nauka przez pytania i odpowiedzi, o rolnictwie, ogrodnictwie, sadownictwie, o utrzymywaniu bydła, koni, różnych trzód, drobiu i pszczół, o ekonomii domowéy..." Warszawa 1806/

Nie jest też tak, że nic nie wiemy o strawie ówczesnych ludzi i musimy się jedynie posiłkować materiałami etnograficznymi z XIX czy XX wieku, i próbami ich rzutowania w wieki poprzednie. Metody oczywiście nie można całkiem dyskredytować, acz należy zachować umiar i ostrożność - zwłaszcza w posuwaniu się coraz bardziej we współczesne czasy i proste przenoszenie wzorców.

W polskiej literaturze nie mamy tak cennej monografii jak choćby "Native American Ethnobotany" by tylko użytkowania roślin dotknąć, coś tam jednak o ówczesnych czasach; choć przyznam że to drobne okruchy; da się wyskrobać z różnych rozproszonych materiałów.

Jednym z pewników co do strawy, jaki znamy z ówczesnych czasów - jest sok.

Oczywiście sok z drzew.

W naszym obszarze geograficznym zwłaszcza z: brzozy i klonu, rzadziej z jaworu czy czereśni dzikiej. Podaje o tym informacje Joachim Camerarius z Norymbergi, a i o polskich ziemiach znajdziemy wzmiankę u Stanisława Jundziłła (w: "Botanika stosowana" Wilno 1799 r.), który powiada, że: "sok z brzozy płynący, zebrany i w beczkach bez żadnej przymieszki fermentowany, daje wieśniakom naszym przyjemny i zdrowy, do pół lata trwały, kwaskowaty napój".

Ogólnie żur i barszcze to inne zupy. Żur produkuje się z ukwaszonej mąki, zaś barszcz z kwaskowatych roślin, początkowo właśnie z liści i baldachów z nasionami barszczu pospolitego.

Co do tych stwierdzeń zgoda, tyle że w interesujących nas czasach w kwestii nazw potraw panowała pewna dowolność. Zatem pod mianem barszcz rozumiano całkiem różne potrawy, z całkiem rożnych roślin i czasem pod innymi nazwami w rożnych częściach kraju.

Baa... czasem w jednej wsi tym samym mianem - barszcz zwano potrawy, które przygotowywano na różnych roślinach.

Jak wskazywał Rostafiński pod mianem barszcz uważano również potrawę z Borago oficcionalis.

Próżno szukać kiedy barszcz przestano robić z mąki a poczęto z buraków (początkowo z: Beta Cicla).

U Haur'ego znajdujemy: "kwasić ćwikłę na buraki" (z 1673 r.) przyjmuje się, że jeszcze do 1660 roku kwaśna polewka zwana barszczem robiona miała być z mąki żytniej.

To zamieszanie wobec barszczu przetrwało wiele lat, stąd pewnie owe zaznaczenie atrixa - "na wsi dominował barszcz, czyli żur".

A i z białej mąki barszcz się zdarzał, a nawet z otrąb.

Rostafiński wydał (1911 rok) w ramach AU staropolskie dziełko, gdzie odczytać można:

"Z czego barszcz? tylko z wody wlany na otręby, Gdy przechłodnie, przecedź go na płokanie gęby".

U Sirreniusa można znaleźć jeszcze dla średniowiecza, że ćwikłę białą wespół kwaszono z rzepą, czosnkiem, cebulą, z kapustą z "bielami, warstwami to przyścielając i zowią to kwaszeniną" (co do terenów Litwy).

Również ćwikłę liściastą kwaszono, jak podaje Rostafiński:

"jadało ją ubóstwo przez całe średniowiecze, może podobnie jak na Litwie kwaszoną", można zatem przypuszczać że w dobie czasów RON-u zachowała się ta praktyka.

Do barszczu (mam nadzieję) jeszcze powrócimy, jako i do użytkowania liści "ćwikły", teraz pytanie o rozróżnienie:

kisiel a żur?

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

W najmniejszym stopniu nie chcę się odnosić do decyzji Albinosa jako Administatora o utworzeniu nowego wątku. Merytoryczna dyskusja zapewne będzie wyższej jakości, gdy będzie się toczyła w 2, wzajemnie powiązanych wątkach, niż w jednym, który zaczynał robić wrażenie chaotycznego.

Jednak mój spór z Secesjonistą co do tego, jaką metodą powinniśmy dociekać informacji o kuchni chłopskiej XVI-XVIII wieku, był sporem merytorycznym. Ponieważ nie mogliśmy uzgodnić zdań - zaproponowałem, by sprawę rozstrzygnął Administrator. Jego rozstrzygnięcie szanuję, choć nie mogę się zgodzić z pewnymi uwagami - dotyczącymi meritum dyskusji - które Administrator uczynił pod moim adresem. Konkretnie z tym:

tak więc takie świadome ciągnięcie off-topa, jest średnio eleganckie w stosunku do Administratora i Moderatora.

Publicznie zostałem zrugany, więc publicznie będę się bronił.

W najmniejszym stopniu nie ciągnąłem świadomie off-topa. Po prostu wg mnie, a pogląd ten zapewne jest podzielany przez setki historyków i etnografów, informacje, o które prosiłem, były przydatne dla tego wątku.

Ja przywiązuję wielką wagę do metody ekstrapolacji, czy rzutowania, Secesjonista zdaję się ją niemal negliżować, pozostaje jednak faktem, że jest to metoda w świecie naukowym uznana i ceniona, choć ma istotne wady. Na tym polegał nasz merytoryczny spór.

Przy stosowaniu tej metody stan rzeczy sprzed lat 40-u ma bardzo istotny wpływ na nasz pogląd na stan rzeczy sprzed lat 200 czy 300.

Wyjaśnię to na pewnym przykładzie:

U Moszyńskiego można znaleźć informację, że barszcz pospolity (roślina taka, każdy z nas ją widział, choć nie każdy o tym wie) był spożywany przez chłopów 100-150 lat temu, ale rzadko. Z kolei wiemy, że dziś nie jest jadany. Stąd słusznie możemy wnioskować, że częstość jego spożywania maleje. Zatem - zapewne - 200 czy 300 lat temu (w epoce zadekretowanej przez Secesjonistę) spożywano go znacząco więcej, niż w czasach opisywanych przez Moszyńskiego. Powiedzmy, że można założyć, że był wówczas spożywany powszechnie.

Jednak, gdyby Atrix przekazał nam informację, że 40 lat temu zupa z barszczu pospolitego też była podawana, powyższe rozumowanie legło by w gruzach. Jeśli pomiędzy stanem z lat 70-ych XIX wieku, a tym z lat 70-ych XX wieku nie wystąpiły istotne różnice, bez uzasadnienia pozostałoby twierdzenie, że w poprzednim stuleciu była istotna zmiana. Czyli należałoby przyjąć tezę, że barszcz pospolity 200-300 lat temu był spożywany rzadko.

Informacje o kuchni chłopskiej z lat 70-ych XX wieku, w zestawieniu z dość łatwo dostępnymi informacjami na ten temat z przełomu XIX i XX wieku pozwalają wyciągać bardziej precyzyjne wnioski na temat wcześniejszych stuleci.

podziękowania dla secesjonisty

No cóż, w moim przekoaniu Secesjonista zachował się jak ktoś, którego argumentom zabrakło siły. Uciekł się więc do argumentu siły.

Sam mu to zaproponowałem, więc nie mogę mieć pretensji.

Edytowane przez Albinos
Odpowiedź na PW. I bardzo proszę, aby nikomu już nie przychodziło do głowy dyskutowanie nad zasadnością wydzielenia tematu na forum publicznym. Moja cierpliwość też ma swoje granice.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałbym od siebie podnieść jeden temat. Czyli jaką rolę w żywieniu wsi odgrywały wesela, komunie itd. Ich terminy zazwyczaj przypadały akurat na przednówek, a że spraszano całą wieś i lub co najmniej rozdawano coś przed, to tym uboższym na pewno pomagało to przeżyć ten trudny okres.

Może to ktoś rozszerzy ?

Jeśli chodzi o czasy RON-u to pewnie miało to jakieś znaczenie dla tych najbiedniejszych, ale chyba nie aż takie by tego typu uroczystości pozwalały przetrwać przednówek.

Z drugiej jednak strony rodziny ponosiły nadmierne często koszta przy wystawianiu się.

Zatem próbowano temu nawet zapobiegać regulacjami prawnymi.

W wilkierzu z 1692 r. Tomasza Działyńskiego krajczego koronnego (starosty lonkorskiego, bratjańskiego etc.etc.) dla starostwa łąkorskiego można znaleźć takie ropzorządzenie:

"Art 71 O weselach i chrzcinach

ponieważ niektorzy rodzice zbytnie wesela i chrzciny wielce się ubożą, a coby nowożeńcom na zapomożkę podobniej dać, to oni na wesele się wykosztują, więc, takowym zbytkom zapobiegając, stanowiemy, ażeby możniejsi tylko dwa obiady dali, to jest w dzień ślubu jeden, a drugi też dnia drugiego. Inni zaś ubodzy żeby w jednym dniu swoje wesele zakończyli pod winą kościelną za uznaniem ks. plebana swego. Na tych zaś weselach przy skromnych potrawach, skromnym a niewymyślnym napoju powinien się każdy proszony skromnie i zgodnie zachowywać, od zwady, hałasu i bicia chronić, pod winą do skrzynki 2 grzywien, a do kościoła 1. Na chrzcinach zaś żadne nie powinny być obiady ani traktamenta wymyślne, pod takąż winą".

Podobnież w wilkierzu dla wsi klasztoru oliwskiego z listopada 1616 roku, wydanego przez opata Dawida Konarskiego:

"XV. Jest to wszystkim jawno, że częstokroć ubodzy ludzie sami siebie przez zbytki, które się na biesiadach dzieją, w ostateczne ubóstwo i nędzę wprawiają, przeto stanowiemy, aby kązdy przy ślubinach tylko jeden stoł gościami zasadził, a na weselu albo zdawinach wiecej nad dwa stoły gości nie miał, a przy każdym stole dwanaście osob tylko posadził dnia pierwszego, a wtorego dla powinnych i krewnych jeden tylko stoł przygotował tak, żeby wszystko wesele do dwuch dni, a nie dalej trwało, pod winą od każdego zbytniego stołu pięć grzywien pruskich".

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Jest taki facet co nazywa się Łukasz Łuczaj. Jest botanikiem a szczególnie interesuje sie dzikimi roślinami jadalnymi. Tak ze dwa lata temu słuchałem w Trójce audycji w której brał udział. Opowiadał co jadalnego można znaleźć na łąkach, miedzach i w lasach. Jak się okazuje całkiem sporo. Utrzymywał, że drzewniej wiedza o roślinach jadalnych była powszechna i korzystano z niej na co dzień wzbogacając i urozmajcajac swój jadłospis. Podobno czynili to głównie ludzie którzy żyli najbliżej ich źródła czyli "włościanie". Tak więc oprócz barszczu i łoju na ich stołach gościły i dzikie warzywa.

Jesli ktoś ma ochote na obiad z patyka to podaję link: http://www.luczaj.com/index.htm . (Absolutnie nie gwarantuję, że podawane tam przepisy maja jakieś historyczne rodowody)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.