Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
dzionga

Euro w Polsce

Jesteście za wejściem Polski do strefy Euro?  

32 użytkowników zagłosowało

  1. 1.

    • Tak
      7
    • Nie
      17
    • Nie mam zdania
      0


Rekomendowane odpowiedzi

To oszukiwanie, dymanie to bez przesady.

Euro globalnie, dla gospodarki niesie szereg zysków i jest praktyczniejsze dodatkowo.

Jednakże jak idę do sklepu, kupię parę rzeczy i płacę 50 zł., a potem wejdzie Euro i zapłacę np. 70 po przeliczeniu nie będzie zbyt optymistyczne. Zwłaszcza, że w kilku krajach ceny zaokrąglono do góry i ludzie autentycznie narzekali. Na pewne sprawy trzeba patrzeć od strony szarego człowieka nie tylko mnie, ale też jakiejś babci 70 letniej.

Ponadto mocny złoty daje także sporo korzyści, o których warto pamiętać.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Chwilowy wzrost cen nie może przekreślać innych pożytków. To bardzo jednostronne spojrzenie i dość krótkowzroczne. Poza tym ceny po pewnym czasie przechodzą fazę konsolidacji i sytuacja się normuje. Ryzyko kursowe, jakie niesie zróżnicowanie walut może być groźniejsze. Primo, równie dobrze można na nim zyskać, jak stracić. Secundo, jest z reguły w kalkulowane w ceny, więc artykuły z importu są droższe, a nasz eksport mniej konkurencyjny. Secundo, to właśnie my, obywatele często tracimy podróżując za granicą i używając kart płatniczych, czy kredytowych. Londyński clearing house, przez który idą rozliczenia nie jest instytucją charytatywną.

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ok, ale ja 99% roku jestem w Polsce... zarobki nie wzrosną drogie ceny zdrożeją, a my nie będziemy zyskiwać np. na mocnym złotym np. na dolarze patrz - elektronika, ropa, turystyka, samochody etc. Teraz na e-bayu opłaca się kupować, bo wychodzi dużo taniej niż na allegro na pewnych rzeczach.

Nie mówię euro nie, ale nie wiem co się bardziej opłaci mocny złoty czy wejście do eurostrefy w 2012.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Nie mówię euro nie, ale nie wiem co się bardziej opłaci mocny złoty czy wejście do eurostrefy w 2012.

Mocny złoty już nam się nie opłaca, eksport dostaje po tyłku. Z punktu widzenia gospodarki kraju takiego jak Polska, czy rynków finansowych, jest to opłacalne. Teraz opłaca się kupować coś tam na e-Bay, ale za parę miesięcy sytuacja może być diametralnie odwrotna. Zmiany w ekonomii mają charakter sinusoidy, raz jest lepiej, raz gorzej. Wspólna waluta niweluje skutki zmian, spłaszczają się, więc jest to mniej bolesne dla społeczeństwa. Istotnie, w Niemczech zaraz po wprowadzeniu Euro wzrosły ceny i wszyscy psioczyli, a my się tego uczepiliśmy i siejemy panikę. A jak jest teraz w Niemczech? Wydaje mi się, że nie najgorzej. Moja siostra prowadzi knajpę w Berlinie, faktycznie, parę lat temu narzekała, ale teraz już nie.

Poza tym, patrząc w ten sposób, że nam podskoczą ceny i to największa tragedia nie patrzymy perspektywicznie. Zachowujemy się podobnie jak nasza sarmacka szlachta w XVIII wieku, kiedy to nie chciała reform. To ja powinienem się żołądkować :wink:

Pozdrawiam.

[ Dodano: 2008-10-03, 00:24 ]

W świetle obecnego kryzysu, to należy poczekać z decyzją co do momentu wprowadzenia Euro. Nie wiemy jak zniesie kryzys rynek europejski, nie wiemy jak zachowa się Euro. Wprowadzenie tak, ale terminu nie można jeszcze zdeterminować. Pisząc poprzednie posty nie wiedziałem tego co teraz, sytuacja się zmienia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
pan k   

Polska nie powinna przyjmować Euro. Dlatego że Polski nie stać na ratowanie Grecji , Irlandii , Hiszpanii i Portugalii. Słowacja przyjęła Euro i gospodarka upadła. Przed Euro Słowacja miała rozwiniętą gospodarkę. Przyjęli Euro i nastał kryzys. Polacy , Niemcy i Rosjanie zrezygnowali przyjazdu do tego kraju. Polacy i Rosjanie bo wymiana pieniędzy na Euro była nie opłacalna. Niemcy ceny stały się podobne i przez Euro wyjazd stał się mniej opłacalny. Gospodarka Słowacji upadła przez Euro to samo grozi Polsce. Polska żyje eksportu i turystyki. Dzięki naszej walucie ceny Polskich towarów są opłacalne dla Niemców. Stracimy kontrole nad własną walutą.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Słowacja przyjęła Euro i gospodarka upadła

Niemcy przyjęły euro ich gospodarka nie upadła

Słowacja przyjęła Euro i gospodarka upadła

USA nie przyjęło euro, a ich gospodarka podupadła

Słowacja miała rozwiniętą gospodarkę. Przyjęli Euro i nastał kryzys.

Jako kolega pan k weźmie do ręki prasę ekonomiczną to zapewne ze zdziwieniem zauważy, iż analitycy pisali o światowym kryzysie.

Nie pisano li tylko o słowackim kryzysie, czy o kryzysie Eurolandu.

Niemcy i Rosjanie zrezygnowali przyjazdu do tego kraju. Polacy i Rosjanie bo wymiana pieniędzy na Euro była nie opłacalna. Niemcy ceny stały się podobne i przez Euro wyjazd stał się mniej opłacalny.

A ile konkretnie wynosi ów spadek?

Polska żyje eksportu i turystyki

Polska nie żyje z turystyki, proszę się zapoznać podstawowymi danymi ekonometrycznymi.

Udział gospodarki turystycznej w tworzeniu PKB wyniósł:

2009 - 4,9%

2008 - 4,5%

przy 2006 - ok. 6%

I jest to przeciętnie połowa względem innych państw Unii.

Słowacja przyjęła Euro i gospodarka upadła

Zdaniem ekspertów spośród krajów europejskich, to właśnie: Polska, Szwecja i Słowacja - najlepiej poradziły sobie z kryzysem światowym.

Stracimy kontrole nad własną walutą

Z logiki wynika, że nie da się stracić kontroli nad czymś czego się nie posiada. Jeśli już to stracimy możliwość bezpośredniego ingerowania w rynki finansowe i pieniężne.

Euro ani nie wywołuje kryzysów, ani nie zabezpiecza przed nimi, stąd jedne kraje są w miejscu Grecji, inne na poziomie Polski.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

pan k: jeszcze jedno. Fakt, że istnieją dwie waluty, fakt że jedną walutę trzeba wymieniać na inną oznacza horrendalne koszty i ubezpieczenia od nich. W kontrakcie zabezpieczenie, co będzie jeśli. Do tego idealnie : koszt ubezpieczenia. Nie wiem jak wielki procent wymiany naszej jest z Eurolandem, ale podejrzewam, że ze 70%. Oznacza to ograniczenie ryzyka kursu, oznacza to możliwość rzetelnej oceny opłacalności sprzedaży, oznacza to możliwość rzetelnego przewidywania zysków a przy okazji korzystania z bonusu, że w wymianie z innymi krajami będziemy żądali zapłaty w uznanej walucie, co także w tych pozostałych procentach zmniejszy ich ryzyka.

Przy okazji: cała masa cen zakupu już teraz w Polsce jest wyrażana w EUR, a przelicznik to kurs danego banku [a różnice mogą być naprawdę spore] Oznacza, to że koszt zakupu towaru, nawet przy stosunkowo niewielkiej wartości może się wahać plus minus i 15%.... [vide kurs franka szwajcarskiego]... Mieć i nie mieć niechby i 500 zł...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
pan k   

Ekonomia wampirów: Dlaczego nie przyjmować euro?

Marek Langalis »

Obecne problemy gospodarcze Portugalii, Irlandii, Grecji i Hiszpanii (tzw. kraje PIGS – z angielskiego „Świnki”) wzięły się między innymi z tego, że kraje te przystąpiły do strefy euro, w której polityka monetarna odbywa się pod dyktando przede wszystkim Niemiec i Francji. Obecnie, by ratować siebie nawzajem, niemieckie elity polityczne wpadły na pomysł przyspieszenia akcesji zdrowych krajów Europy Środkowej do strefy euro. Pytanie tylko, po co nam to.

Jak mawiał ponad 150 lat temu Nathaniel Mayer Anzelm von Rothschild: „Pozwólcie mi drukować i kontrolować pieniądz, a nie będzie mnie interesować, kto ustanawia prawo”. Dzisiaj drukiem pieniądza (poprzez tzw. kreację) – oczywiście nie dosłownie, ponieważ co raz mniej osób używa banknotów – zajmują się banki komercyjne, udzielając kredytów komercyjnych, które nie znajdują pokrycia w dobrowolnych oszczędnościach. Natomiast kontrolą pieniądza zajmuje się bank centralny, który (w Polsce razem z Radą Polityki Pieniężnej) ustala stopy procentowe czyli cenę kredytu. Banki komercyjne powiększają jeszcze oficjalną stopę procentową o swoją marżę (uzależnioną od zabezpieczeń i zdolności kredytowych pożyczającego), co łącznie daje już koszt kredytu. Bank centralny poprzez ustalenie wysokości stopy procentowej praktycznie kontroluje pieniądz.

Polityka monetarna poza Polską

Dzisiaj, mówiąc o przystąpieniu do strefy euro, trzeba cały czas podkreślać, że w zamian będziemy mieli nie tylko ułatwienie przy wyjazdach zagranicznych czy likwidację kosztów wymiany waluty, ale przede wszystkim zrzeczenie się kontroli państwowej własnego pieniądza na rzecz obcego państwa lub związku państw. Oddanie tej kontroli Europejskiemu Bankowi Centralnemu spowoduje w pierwszej kolejności zmniejszenie elastyczności działania. Gdy we wrześniu 2008 roku rozpoczął się tzw. kryzys finansowy (spowodowany między innymi złą polityką monetarną Stanów Zjednoczonych i polityką niskich stóp procentowych, umożliwiającą sztuczne pompowanie rynku nieruchomości), polskie władze monetarne (Rada Polityki Pieniężnej) mogły same decydować o swojej polityce. Wcześniej, widząc, co się dzieje (bardzo wysoki wzrost gospodarczy, znamionujący nadchodzące spowolnienie), RPP podnosiła stopy procentowe (z 4% w marcu 2006 do 6% w czerwcu 2008 roku), by w momencie wybuchu paniki kryzysowej mieć możliwość obniżki (z 6% do obecnych 3,5%). W tym samym czasie Europejski Bank Centralny również dokonywał podwyżek i obniżek swoich stóp, tylko na zupełnie innym poziomie – najpierw z 2,50% w marcu 2006 do 4,25 % w lipcu 2008 roku, by dziś poziom stóp ustabilizować na wysokości zaledwie 1%. Oczywiście można spojrzeć za Ocean Atlantycki, gdzie ustalanie stóp procentowych oddane jest związkowi banków (tzw. Systemowi Rezerwy Federalnej, w skrócie nazywanemu Fed), i stwierdzić, że europejski system jest po stokroć wydajniejszy i bardziej przejrzysty niż amerykański (choćby z tej racji, że w Europie to w miarę niezależny bank centralny ustala stopy – uwzględniając kilka wytycznych; natomiast w Stanach Zjednoczonych to zrzeszenie banków komercyjnych ustala te stopy – uwzględniając tylko swój własny interes), ale w obecnych realiach geopolitycznych zasadne jest porównywanie polskiego systemu tylko do strefy euro.

To, że europejski system jest lepszy od amerykańskiego, nie znaczy, że jest również lepszy od polskiego. Należy więc stanowczo stwierdzić: stopy procentowe stosowane przez Europejski Bank Centralny są na każdym etapie niższe o około 2 punkty procentowe od stóp stosowanych w Polsce. Dla takiej gospodarki jak polska, będącej na dorobku, udostępnienie tak taniego kredytu (pamiętajmy: bez pokrycia w realnych i dobrowolnych oszczędnościach) może początkowo być bardzo ożywcze (dopóki konsumenci nie zrozumieją, że dodatkowy pieniądz jest pusty i bez pokrycia), ale później zamieni się w horror i przekleństwo. Sytuacja jest bardzo prosta: jeżeli pojawi się na rynku więcej pustego pieniądza, musi się pojawić zwiększona inflacja. Dziś kreacja pustego pieniądza jest hamowana przez stopy procentowe o wysokości 3,5%.

Gdybyśmy byli w strefie euro i podlegali Europejskiemu Bankowi Centralnemu, stopy te wynosiłyby 1,0%. Polska jest na takim etapie rozwoju gospodarczego (według standardów unijnych – przyspieszonego wzrostu), że tak niskie stopy mogłyby okazać się zabójcze. Co innego, gdy EBC próbuje pobudzić poprzez emisję pieniądza tak nasycone gospodarki jak niemiecka czy francuska – a co innego, gdy robi to wobec kraju rozwijającego się. Doświadczyły tego doskonale Słowacja i Słowenia, gdy weszły do strefy euro. Kraje te są na zupełnie innym etapie rozwoju niż Niemcy, Francja czy nawet Włochy i Hiszpania. Jednocześnie znaczenie tak drobniutkich gospodarek (o potencjale odpowiadającemu jednemu landowi niemieckiemu) dla całej strefy euro jest marginalne. Jednak to właśnie po wejściu do strefy euro inflacja w tych państwach znacznie przyspieszyła, czego powodem jest właśnie fakt zwiększania dostępności kredytu poprzez obniżkę jego ceny.

I o ile EBC na pewno uwzględnia w swoich projekcjach inflacji i celów duże państwa strefy, to na pewno na marginesie rozważa sugestie z państw o wielkości Słowacji czy Słowenii. Nie inaczej będzie z Polską, której głos będzie wprawdzie ważniejszy niż małych państw Europy Wschodniej, ale to będzie głos respektowany na równi z Holandią czy Belgią, a nie Włochami czy Hiszpanią.

Euro, głupcze

Mimo tak oczywistych przeciwwskazań do pozbycia się możliwości kształtowania polityki monetarnej, nasze elity finansowe dążą do tego, by pozbyć się prawa do decydowania o kwestiach pieniądza w naszym kraju. Wydaje się, że powstaje sprzeczność w umysłach urzędników i bankowców, którzy wolą, by ważne dla nich decyzje zapadały we Frankfurcie, a nie Warszawie. Otóż nie ma żadnej sprzeczności. Bankowcy doskonale zdają sobie sprawę z tego, jaka jest polityka dotycząca wysokości stóp procentowych we Frankfurcie (oraz rezerw obowiązkowych, dzięki którym banki uzyskują prawo do kreacji pieniądza – w Polsce obecnie na poziomie 3%, tzn. że z każdego zdeponowanego przez klienta w banku tysiąca złotych, bank może wykorzystać 970 zł do udzielenia kredytu). Dlatego nie powinniśmy się dziwić, że bankowcy chcą euro – dla nich oznacza ono po prostu wyższe zyski. Większym zaskoczeniem jest to, że Narodowy Bank Polski również dąży do pozbycia się możliwości kształtowania polityki monetarnej – do czego przecież jest powołany.

Podejmowane przez NBP liczne akcje tłumaczące pozytywy przyjęcia europejskiej waluty wskazują wyraźnie na politykę, jaką bank centralny podjął. Jeżeli polityka monetarna będzie kształtowana we Frankfurcie, to zbytkiem jest utrzymywanie posad w Warszawie. Ale ponieważ nie na takie zbytki pozwala polityka Unii Europejskiej, po ewentualnym przyjęciu przez Polskę euro Narodowy Bank Polski nie zostanie rozwiązany. EBC pozwala istnieć dalej państwowym bankom centralnym, nawet po pozbawieniu ich podstawowych funkcji. NBP będzie pełnił obowiązki informatora, co się dzieje w województwie polskim, prowadził politykę sprawozdawczą itp. Znając życie, pewnie żaden etat nie zostanie obcięty (podobnie jak miało to miejsce z np. celnikami po zniesieniu granic, gdy okazało się, że ani jeden z nich nie został z tego powodu pozbawiony pracy – w końcu Polska jest na tyle bogatym krajem, że może sobie pozwolić na utrzymywanie kilkunastu tysięcy niepotrzebnych etatów).

Dzisiaj więc elity finansowo-polityczne pragną euro nie dlatego, że waluta ta będzie miała pozytywny wpływ na gospodarkę Polski, tylko dlatego, że jej wprowadzenie będzie korzystne dla kieszeni urzędników i bankierów. Dodatkowy impuls do pustej kreacji pieniądza przekonuje bankierów, a posady – bank centralny i jego kierownictwo. Z kolei elity polityczne Niemiec doskonale widzą, jak cały ten projekt wspólnej waluty powoli zaczyna się walić. Trzeszczy w tych państwach, które na przystąpieniu do euro najwięcej straciły (Portugalia, Irlandia, Grecja i Hiszpania) – rozbudowany socjal dzięki zyskom z kreacji pieniądza może starczyć na pierwsze kilka lat, ale kiedyś się kończy.

Chcąc wciągnąć jeszcze w miarę zdrowe organizmy gospodarcze z Europy Środkowej (w tym Polskę), Niemcy liczą na to, że ich krwią uzdrowi się śmiertelnie chorych pacjentów. W Stanach Zjednoczonych wspólna waluta była jednym z elementów integracji politycznej. Jednak różnice, jakie występują pomiędzy kilkudziesięcioma państwami europejskimi, są znacznie poważniejsze niż różnice pomiędzy poszczególnymi amerykańskimi stanami. Dlatego dolar jako wspólna waluta przyjął się i jakoś (choć dość słabo) działa. Euro da się utrzymać tylko przy większej integracji społeczeństw Europy, co bez polityki przymusu państwowego i terroru nie jest praktycznie możliwe.

Euro na Słowacji? Na zakupy do Polski!

admin »

Sporo Słowaków wybrało się w sobotę na jarmark w Nowym Targu. Niektórzy sąsiedzi z południa wybierają się na zakupy całymi autokarami.

[nice_alert]Od soboty na Słowacji można płacić tylko w europejskiej walucie. Słowacy narzekają, że wszystko zdrożało, a przedsiębiorcy z Podhala zacierają ręce. Wszystko u nas zdrożało, od kiedy mamy euro. Odnosimy wrażenie, że na zakupach wydajemy więcej pieniędzy za te same towary” – powiedział PAP przedsiębiorca z słowackiej Nitry, Pavel Vakos.

“Ogromną część klientów, już od kilku tygodni stanowią Słowacy. Myślę, że wpływ na to ma korzystny dla nich kurs złotego i silne euro” – powiedziała PAP właścicielka stoiska z odzieżą na nowotarskim targowisku, Janina Galica.

[nice_info]Od soboty słowackie korony są przyjmowane wyłącznie w tamtejszych bankach. Słowacja jest 16 członkiem Eurolandu. Euro jest obecnie oficjalną walutą 22 państw, z których 16 należy do Unii Europejskiej. Gdy europejska waluta zawita do naszych portfeli miejsc, do których będzie można pojechać na tańsze zakupy będzie nie wiele.Niemczech i Austrii rośnie liczba zwolenników powrotu do starej waluty. Niemczech panuje poprawność polityczna i wszystkie partie unikają tego tematu. Austrii na popularności zyskuje Wolnościowa Partia Austrii (niem. Freiheitliche Partei Österreichs FPÖ) celem tej partii jest powrót starej waluty i wystąpienie UE. Ta partia osiąga coraz lepsze wyniki.

1956 - 6,5% - 6 mandatów

1959 - 7,7% - 8 mandatów

1962 - 7,1% - 8 mandatów

1966 - 5,5% - 6 mandatów

1970 - 5,3% - 6 mandatów

1971 - 5,4% - 10 mandatów

1975 - 5,4% - 10 mandatów

1979 - 6,0% - 11 mandatów

1983 - 4,9% - 12 mandatów

1986 - 9,7% - 18 mandatów

1990 - 16,6% - 33 mandatów

1994 - 22,5% - 42 mandatów

1995 - 21,8% - 40 mandatów

1999 - 27,2% - 53 mandatów

2002 - 10,0% - 18 mandatów

2006 - 11,04% - 21 mandatów

2008 - 17,70% - 35 mandató

Grecja , Hiszpania , Portugalia , Irlandia muszą powrócić do starej waluty. Ten sposób łatwiej będzie im spłacić długi. Niemcy i Austriacy nie dadzą więcej pieniędzy na ich ratowanie. Te kraje są bogatsze od Polski.Nie ma sensu by biedniejsza Polska spłacała ich długi.

Edytowane przez pan k

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: czasem dialog jest jak kopanie się koniem, a podstawowa ekonomia nie dociera.

pan k: To że są kraje które "przeholowaly" z inwestycjami, których dług publiczny sprawia że nikt im nie chce pożyczać to jedno. Osobną sprawą jest waluta. W momencie gdyby taka Grecja była poza strefą to popłynęłaby momentalnie, a pożyczka jaką by dostała byłaby na dużo gorszych warunkach, gdyż w tej jakby to ująć ściepę zrobili sąsiedzi, by im nikt nie odłączył prądu i kanalizacji. Potem kazali zacisnąć pasa, sprzedać nowe auto, kupić używane, oddać trzecią i drugą plazmę i iść do roboty na dłużej niż 6h dziennie...

Czy w normalnym wypadku by się tym krajem ktoś przejmował? Raczej nie. Problemy strefy europ biorą się z tego, że spora liczba krajów ma system socjalistyczny, do którego trzeba dokładać, a on sam nie jest wydolny.

Male pytanie? Czemu zabójcze? Czy dlatego, że łatwiej byłoby kupić mieszkanie [niższe raty], czy może dlatego - że łatwiej było kupić coś dużego [inwestycja] - bo koszt kredytu niższy? A może dlatego, że koszty obsługi debetów itp byłyby mniejsze? A może dlatego, że rodzime oszołomy nie miałyby wpływu na walutę? A może także dlatego że w końcu nie mogłaby istnieć radosna twórczość wydatkowa? A może i temu - że w końcu można by policzyć rzetelnie dług?

Ale parafrazując jednego gościa: Polska była by bogata i zasobna, ale nie katolicka

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

kolega FSO napisał:

Problemy strefy europ biorą się z tego, że spora liczba krajów ma system socjalistyczny, do którego trzeba dokładać, a on sam nie jest wydolny.

No proszę, to trzeba zapisać złoconymi literami.

A może dlatego, że rodzime oszołomy nie miałyby wpływu na walutę?

A jak będą mieli nie-rodzimi to będzie lepiej zdaniem kolegi?

A może także dlatego że w końcu nie mogłaby istnieć radosna twórczość wydatkowa?

Niższa stopa procentowa temu zapobiega?

Doprawdy zastanawiam się jak kolega ukończył swe studia i nie dziwi mnie komis z matematyki.

Ale parafrazując jednego gościa: Polska była by bogata i zasobna, ale nie katolicka

To zła parafraza, winno być Polska byłaby bogata...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: w kwestii polityki walutowej i tego co i jak ustalać znacznie bardziej wierzę tym z Londynu, którzy zanim podejmą decyzję zastanowią się nie tylko jaki wpływ będzie to miało w naszym polskim grajdołku, ale w znacznie szerszej skali...

Dwie rzeczy czyli niższa stopa procentowa i wydatki są obok siebie. Z prostego powodu. Euro jako jedna waluta oznacza niższą stopę procentową, gdyż to nie rząd polski ją ustala a ktoś zupełnie inny. Zniknie przy okazji zabawa w "jak zdobyć kredyt walutowy".. Różnica w kredycie walutowym i złotowym z racji oprocentowania wynosić może i 1/4 - 1/3 wysokości raty. Dużo.

mówiąc wydatki miałem na myśli głównie rząd. Jedna waluta, jedne zasady obliczania deficytu. Koniec przeliczania długów po kursie takim albo i innym. Koniec zabawy w zabawy mające na celu taką zmianę kursu złotówki by po przeliczeniu dług mieścił się w kryteriach takich albo innych. Jeżeli kurs Euro waha się o n.p. 30 groszy... to o ile zmieni się wartość długu przy kwocie 10 mld EUR? W końcu trzeba będzie się wziąć do roboty...

Wiem że Polska winna być bogata.... ale ten mądrala twierdził że najważniejsze by była katolicka...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zaiste dziwne rzeczy kolega opowiada, a jakie to ośrodki w Londynie, po wprowadzeniu w naszym kraju euro będą miały wpływ na naszą politykę walutową?

Euro jako jedna waluta oznacza niższą stopę procentową, gdyż to nie rząd polski ją ustala a ktoś zupełnie inny

Nie istnieje taka, udowodniona współzależność.

Znam kraje o wyższej stopie procentowej, a nie rządzi tam rząd polski.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: oprocentowanie kredytów w euro jest dużo niższe niż złotówkowe. Nie zmienia to faktu, że oprocentowanie obligacji emitowanych przez różne rządy może być - i jest - różne.

Zgadza się, siedzibą EBC jest nie Londyn a Frankfurt n/Menem, zaś sam EBC jest instytucją niezależną i znacznie silniejszą niż niektórzy nasi politycy by chcieli. I jakoś o wiele bardziej wierzę ekonomistom i analityką z EBC niż krajowym specom od waluty.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.