Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Jarpen Zigrin

Jak to było z tymi kolejkami?

Rekomendowane odpowiedzi

gregski   
No i na zakończenie: nie wiem, kto będzie się czuć bardziej upodlony:

1) ktoś, kto nie może zjeść szynki, ponieważ nie może odpowiednio wcześnie stanąć w kolejce, więc musi zadowolić się zwyczajną,

2) ktoś, kto nie może zjeść szynki, ponieważ nie stać go na szynkę, więc musi zadowalać się zwyczajną.

Nie wiem, w którym wolałbym się znaleźć położeniu. Ale jeśli chodzi o poziom "upodlenia", to stawiam na to drugie

Sytuacja w której nie stać Cię na wszystko na co miałbyś ochotę jest zdecydowanie zdrowsza. Zmusza do wysiłku, kreatywnego! A nie wydzierania innym ochłapu.

Tak moi drodzy młodzi forumowicze. Kolejka to nie było spotkanie towarzyskie. Przepychanki, pyskówki a czasem i kuksańce były na porządku dziennym.

Znacznie bardziej normalnym jest gdy starasz się zarobić lub oszczędzić na rzeczy które chcesz mieć niż szarżować na stoisko z butami w czasie otwarcia Domów Towarowych Centrum w Warszawie (brałem w czymś takim udział).

Mam też taką teorię, choć to może zbyt duże słowo, raczej podejrzenie, że ta kolejkowa przeszłość na tyle mocno nas ukształtowała, że to właśnie dlatego jesteśmy takim kiepskim społeczeństwem.

( „Jako naród my są dobre, jako społeczeństwo nie” jak niegdyś śpiewał Andrzej Garczarek)

Po prostu Polak w bliźnim widział konkurenta a nie współobywatela. I tak chyba w pewnym stopniu do dzisiaj zostało…

Podobnie absolutną nieprawdą jest, że w PRL obiektywnie brakowało cukru.

A kartki wprowadzono z powodu subiektywnych odczuc obywateli...

Podoba mi sie takie wyjasnienie!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Kolejki miały też inny aspekt, czyli sklepy za różowymi firankami. Te dosłowne były w Warszawie dla nomenklatury, ale przecież i na każdym niższym szczeblu takie organizowano dla lokalnej nomenklatury. W Pszczynie to był sklepik w podziemiach starostwa, wszystko odbywało się dyskretnie, pani sklepowa kompletowała siaty na zapleczu towarzyszom według pisemnych zamówień, a potem się tylko odbierało. Tam kolejki nie było.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Bronek   

Kolejki miały też inny aspekt, czyli sklepy za różowymi firankami. Te dosłowne były w Warszawie dla nomenklatury, ale przecież i na każdym niższym szczeblu takie organizowano dla lokalnej nomenklatury. [...].

Obecnie również funkcjonuje odpowiednik przeznaczonych dla wybrańców sklepów „za różowymi firankami” - są to sklepy wielkopowierzchniowe typu „Selgros” czy „Makro” . Placówki te oferują sprzedaż TYLKO osobom prowadzącym działalność gospodarczą. Reszta plebsu nie ma tam wstępu. Ganimy zjawisko sklepów „za różowymi firankami” za komuny – i słusznie- ale tolerujemy analogiczny kwiatek dzisiaj.

Natomiast co do kolejek: owszem, były w Polsce Ludowej kolejki. Owszem, było to zjawisko uciążliwe. Z tym, że obecnie również trzeba w kolejkach postać – do kasy w sklepie czy do okienka na poczcie. Dlaczego? Bo sklep (samoobsługowy, o większej powierzchni) czy poczta, żeby zaoszczędzić na etatach, zatrudnia połowę personelu, jaki powinien być w danej placówce, żeby funkcjonowała normalnie. I efekt mamy taki, że np. w sklepie jest pięć kas, a czynne są dwie. Podobnie na pocztach.

Wniosek z tego co napisałem powyżej wypływa taki, że dostrzegamy i wytykamy uciążliwości „realnego socjalizmu” a nie widzimy, że takie same zjawiska istnieją i dziś, w naszej świetlanej rzeczywistości.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To nie jest podział na prowadzących działalność gospodarczą i plebs, szereg hurtowni też nie prowadzi sprzedaży detalicznej.

Nie istnieje obowiązek korzystania z usług sklepów wielkopowierzchniowych, z wyborem placówek w PRL był już większy kłopot.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Placówki te oferują sprzedaż TYLKO osobom prowadzącym działalność gospodarczą.

Dobre. Czyli sklepikarze to teraz nomenklatura. No to idź do gminy i zgłoś działalność. Będziesz jak wtedy kimś ponad. A jak zjesz tę zgrzewkę klopsów, musztardy czy przysmaków śniadaniowych (mniej nie sprzedają), to napisz czy jeszcze chcesz nim być.

Wtedy też tak się trafiało do nomenklatury ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

A nieobiektywnie brakowało?

A co to znaczy "nieobiektywnie brakowało"? Jeśli chodzi o to, że gdy ktoś chciał kupować 10 kg cukru miesięcznie po urzędowej cenie, to fakt - miał z tym kłopot.

Rzecz jednak nie w tym, czy kartkowe przydziały zaspakajały przeciętne zapotrzebowanie Polaka, tylko w tym czy miał on problem ze zrealizowaniem owych przydziałów.

Nie przypominam sobie najmniejszego problemu z kupieniem kartkowego przydziału cukru w latach 1976-1989.

No ale co to znaczy rzucili?

Braki i kolejki (co wyrobów mięsnych) ponoć były jedynie poprzez czas kilku tygodni jesienią 1981 roku?

Chyba mocno przeinaczasz moje wypowiedzi. Braki i kolejki były rzeczą codzienną przez cały okres, o którym mówię. Wyrobów mięsnych szczególnie. Natomiast sytuacje, gdy w sklepie spożywczym do nabycia był tylko ocet, a w mięsnym były tylko puste haki, zdarzały się rzadko, w krótkich okresach, a i tak chyba w godzinach wieczornych. I przeciętny Polak nie spędzał połowy każdego dnia w kolejce, raczej było to pół godziny. Też przykre, ale trochę inna skala problemu.

Typową sytuacją dla lat 1982-89 było, że rano przed mięsnym stała długaśna kolejka. Ja na zakupy wybierałem się koło południa (jak już pracowałem - w Instytucie Przemysłu Fermentacyjnego, Zakładzie Technologii Spirytusu i Drożdży, to był z tym pewien kłopot, ale była taka dyskretna furtka na zapleczu, którą można było się wymknąć. Leciałem do najbliższego mięsnego, kupowałem to, co było, nie zajmowało mi to razem więcej niż godzinę. Nie twierdzę, że to było cacy - w końcu powinienem w tym czasie wytwarzać nowe technologie spirytusowe i drożdżowe. A nasze gospodarstwo domowe składało się wówczas z 7 osób - matka, chora na raka, ojciec po udarze mózgu, żona i siostra, zajmujące się moim synem i siostrzeńcem, potem - dwoma siostrzeńcami. Szwagier na morzu. Nie miał kto stać w kolejkach, no i nikt nie stał, głodni nie byliśmy, choć warunków do realizacji fantazji kulinarnych nie było.

Nie chcę wypowiadać się zbyt obszernie na temat kolejek po meble, kafelki i tego typu rzeczy. Nie miałem szczęścia w epoce realnego socjalizmu urządzać własnego mieszkania, więc te problemy mnie w zasadzie ominęły. Jednak wystąpiliśmy o kredyt MM - dla młodych małżeństw, nie dlatego, żeśmy nie mogli czegoś tam kupić za gotówkę, ale dlatego, że na zakupy z kredytów MM była odkładana pewna pula towarów, za gotówkę niedostępnych. Udało nam się - po znajomości - przekonać bank, że trzy piwniczne pomieszczenia, w których faktycznie mieszkaliśmy, są mieszkaniem - bo kredyt MM mogło dostać tylko to małżeństwo, które miało własne mieszkanie. No i dostaliśmy ten kredyt, za który kupiliśmy pralkę automatyczną marki Вятка, lodówkę marki Минск oraz zestaw mebli kuchennych. O ile pralka się przydała, to zestawu mebli kuchennych oraz lodówki nie mieliśmy gdzie ustawić, bowiem nie mieliśmy kuchni. Nierozpakowane przeleżały 7 czy 8 lat, aż - już w kapitalizmie - "dostaliśmy" mieszkanie.

Kupowało się wszystko, co było, potrzebne czy niepotrzebne. Kiedyś się przyda. Zresztą użycie słowa "kupowało się" jest pewnym nadużyciem. Kredyt MM był oprocentowany bodajże na 5%, rozłożony na 10 lat, przy inflacji około 20%. Faktycznie tę pralkę, lodówkę i meble dostaliśmy za mniej, niż półdarmo.

Przy okazji zauważę, że owa za półdarmo nabyta, socjalistyczna Вяткa pracowała od roku 1984 do roku 2000 - 16 lat, bezawaryjnie. Potem kupiliśmy pralkę marki Bosch, wytrzymała tylko 8 lat, do 2008 roku. Niestety, pralki marki Вяткa były w 2008 roku nie do nabycia, więc kupiliśmy kolejnego Boscha. Przy tym Вяткa miała tę zaletę, że była dostosowana do pobierania ciepłej wody, z sieci ciepłowniczej, albo i domowej instalacji grzewczej na gaz. Wychodziło znacznie taniej i w dodatku ekologicznie. Bosch jest tylko na prąd - najdroższą i najbardziej nieekologiczną formę energii.

Kilku Kolegów dało wyraz swemu poglądowi, że woli - oraz uważa, że jest to właściwe - zmagać się po prostu ze zdobywaniem pieniędzy, a nie równolegle - ze zdobywaniem pieniędzy i produktów. Słuszne to niewątpliwe - przynajmniej z mojego, oraz Kolegów punktu widzenia.

Niektórzy akcentowali, że w PRL za braki w zaopatrzeniu winne było państwo socjalistyczne "Polska Ludowa", jak kogoś dziś nie stać na szynkę to jest sobie sam winien, i do siebie może mieć pretensje. Pozwoliłem sobie w tym cytacie poprawić interpunkcję, mam nadzieję, że to nic sprzecznego z regulaminem

Z pierwszą częścią tej wypowiedzi się w pełni zgadzam. Socjalistyczne państwo obiecywało, że dzięki centralnie kierowanej gospodarce, która miała być bardziej efektywna niż chaotyczna gospodarka rynkowa, świetnie zaspokoi nasze potrzeby. Tymczasem miało być "każdemu wg jego zasług", ale wkrótce "każdemu wg jego potrzeb'. W rzeczywistości gospodarka centralnie kierowana okazała się bardzo niewydolna i się, na szczęście, rozleciała.

Druga część wypowiedzi to ideowa deklaracja neoliberalistycznego fundamentalisty w wersji tak skrajnej, że chyba żaden z neoliberalistycznych jastrzębi publicznie tak ostro by tego nie odważył się wypowiedzieć.

Generalnie, neoliberalizm jest mi dość bliski. Pogląd, że jeżeli w jakimś kraju od wielu, wielu pokoleń istnieje wolność polityczna i gospodarcza, równość szans edukacyjnych etc. etc., ktoś, kto nie potrafi zaspokoić swych potrzeb, jest sam sobie winien, jest poglądem - powiedzmy - rozsądnym.

Jednak w dzisiejszej Polsce istnieją pokolenia ludzi, których zdolność do brania spraw we własne ręce wybitnie ograniczyło 45 lat PRL. W Polsce od wielu, wielu lat nie istniała wolność, ani polityczna, ani gospodarcza. To nie tylko PRL, to także okupacja, a pod względem politycznym większość epizodu, zwanego II RP, a jeszcze wcześniej zabory.

Mamy więc w Polsce pokolenia, miliony osób, które neoliberalistycznemu wyzwaniu po prostu nie są w stanie sprostać, albo mają z tym wielki problem. Przy czym dzieci tych, którzy się w neoliberalistycznym systemie nie odnaleźli, choć w nim się narodziły, mają dziś już ponad 20 lat. Mają swoje dzieci, i te wnuki realsocjalizmu też - zapewne - nie odnajdą się w neoliberalistycznym systemie.

Mam podejrzenie, graniczące z pewnością, że nikt z nich nie współtworzy tego forum.

Oni nie zabiorą głosu w tej dyskusji. Nikt w nich nie rozbudził zainteresowania historią. I niekoniecznie stać ich na Sferię czy Neostradę.

I to jest prawdziwy problem spadku po PRL (choć i dawniejsze zaszłości miały w tym udział). A nie powielane przez IPN schematy, że kolejki, że niedożywienie, albo żeśmy myśliwcami P-7 albo P-11 mogli w 39 pokonać Messerschmitty. Dziś w autobusie taką reklamę IPN widziałem.

Bardzo proszę nie wmawiać mi sympatii do PRL. W ramach tego systemu byłem zmuszony, wraz z żoną i dzieckiem, do mieszkania w piwnicy - ze szczurami, grzybem na ścianach i pleśniejącymi ciuchami w szafach. I dzieckiem, które potrafiło mieć zapalenie płuc 3 razy w ciągu roku. A lekarz przychodził, kiwał głową i mówił "Przy tych warunkach mieszkaniowych cóż ja mogę pomóc". Problem mieszkaniowy miał skalę dla dzisiejszych młodych ludzi niewyobrażalną.

Natomiast wielkiego problemu z żywnością nie miałem. I temu chcę dać bardzo wyraźne świadectwo.

Edytowane przez jancet

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
atrix   

1985 rok

Jak to było z tymi kolejkami po artykuły żywnościowe. Kartki miałem o ile pamiętam na 5kg wyrobów mięsnych. Ponoć o 1kg więcej aniżeli pracownicy innych zakładów.

Był sklepik na wydziale. Kupić można było wszystko. Była wędlina bez kartek - droższa parę groszy aniżeli na kartki. Kolejki były w przerwie, i tu nic dziwnego nie było.

Była też stołówka wydziałowa - tutaj kartek nie wołano. Wstęp wolny dla wszystkich pracowników. Ceny przystępne, żarcie dobre.

Po pracy na zakupy. W samie kolejka była na monopolowym - bo wina " patykiem pisane " rzucili.

I pytanie dla zagłodzonych za czasów PRL-u, kto pił herbatę nie słodzoną?

Kto się głodził, przykładowo jako uczeń w szkole?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

A ktoś pisał o zagłodzonych, a kto konkretnie?

Piszemy i spieramy się o długość kolejek, po jakie towary trzeba było stać, w jakim okresie występowały kolejki itp.

(...)

Przy czym dzieci tych, którzy się w neoliberalistycznym systemie nie odnaleźli, choć w nim się narodziły, mają dziś już ponad 20 lat. Mają swoje dzieci, i te wnuki realsocjalizmu też - zapewne - nie odnajdą się w neoliberalistycznym systemie.

Mam podejrzenie, graniczące z pewnością, że nikt z nich nie współtworzy tego forum.

Oni nie zabiorą głosu w tej dyskusji. Nikt w nich nie rozbudził zainteresowania historią. I niekoniecznie stać ich na Sferię czy Neostradę.

(...)

Nie bardzo rozumiem o kim wreszcie mowa.

O tych obecnych dwudziestolatkach, czy o ich dzieciach?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Miałeś szczęście Atrix. Mnie na WSM-ce jak chciałem wykupić obiady to kartki wycinali. A w stołówce to kaszanka, cynadry, płucka na kwaśno, fasolka po bretońsku albo strogonow z serc.

No ale my marynarze twardzi jesteśmy to przeżyliśmy.

Tu nie chodzi o to kto był zagłodzony a kto nie, ale o sposób zdobywania rzeczy potrzebnych do życia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tak w kontekście tego - jak to różnie postrzegamy zjawisko kolejek w naszym kraju, rzuciła mi się w oczy taka uwaga, pokazująca za to pewne podobieństwa systemowe. Oto w recenzji pracy Jerzego Wiatra "Drogi do wolności. Polityczne mechanizmy rozwoju krajów postkolonialnych", recenzent Marcin Kula zauważył:

"Prawdą jest, iż czynniki zewnętrzne bardzo przyczyniły się do upadku Allendego, ale nastąpiło to w momencie, gdy poważna część społeczeństwa była już doń zrażona pogarszaniem się sytuacji gospodarczej (po raz pierwszy w historii Chile powstał wówczas zawód 'stacza' kolejkowego)".

/tegoż, "Wyzwanie i wezwanie", "Dzieje Najnowsze", R. XVI, 1984, z. 2, s. 119/

No chyba, że owi stacze to też propaganda ichniego IPN-u...

;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
krakus57   

PT Jancet

Podpisuję się pod Waści wypowiedziami obiema rękami . Tak na marginesie tym PT Wszystkim , którzy widzą gospodarkę PRL jako "odrębną " dziedzinę owej mitycznej komuny bez udziału czynnika ludzkiego - stawiam pytanie : czy aby czasem gospodarka nie polega na pracy społeczeństwa / ludzi . Dziwne , bo teraz jakaś dychtomia zapanowała . Teraz za efekty gospodarki wszak odpowiada system jakże wolnosciowy dlaczego zatem strajkują ? Czyzby pełne półki wynikły z ...wysokości cen do realności życia nie powodowały jak to niektórzy piszą " upodlenia" człowieka / rodziny , ba nawet matki( Co za troska. Teraz w ramach tej troski zlikwidowano przedszkola , o żłobkach nie wspomnę , bo znawcy nawet nie wiedzą ,że w trosce o matki aby mogły pracować takowe były nawet przy fabrykach / zakładach komuny ). Tam w poprzednim było takowe teraz taki sam schemat nazywa się szansa rozwojową. A zwolennikiem założeń POLITYCZNYCh ówczesnego systemu nigdy nie byłem. Dziwne te Chiny - jak one funkcjonują ? I ten zabiedzony zgłodniały naród . Ogon w świecie technologii i poziomu życia .Nie to co x-nr RP - jak zawsze Najjaśniejsza.

Co do tych kartek itp. metod zarządzania ; przypominam ,że w III Rzeszy kartki wprowadzono we wrześniu 1939 , również po wojnie w sektorach okupacyjnych , a jakie były efekty wprowadzenia DM w 1948 i czym to poskutkowało dla tego społeczeństwa. Vide analogia w PRL 1950 . Dywagacje na zasadzie istotności czynnika ( co poniektórzy podnoszą ) : JAKA była wielkość kolejki, jako żywo przypomina mi pseudonaukowe dysputy : " Ile aniołów mieści się na główce szpilki ". Przypominam sobie ile POZOSTAWAŁO miesięcznie odcinków kartek nie zrealizowanych NIE z racji ,że nie było pokrycia , tylko że nie potrzeba było. Kupiono bez kartek - często włąsnie tyczyło to lepszych gatunków mięsa z reguły wołowego i wyrobów wędliniarskicj . Oraz takowy fakt ,że w parę lat po zniesieniu kartek - odnalazłem w szafie PT Teściowej : 10 butelek " Vistuli " ( nazwa ludowa - Zemsta kombajnisty ) dodatkowo uszczelnionych na zakrętce parafiną ze świeczek oraz 15 opakowań a 20 szt papierosów " Klubowe'. Gwoli wyjaśnienia ani Teść jak i jego żona NIE palili i nie pili.

W stanie wojennym nie było absolutnie żadnego problemu z tankowaniem poza kartkowym. Pracownicy stacji przyjmowali zamienniki jak : papierosowe lubo wysoko przetworzone drożdże ( im lepsze produkty tym wyżej rosła LO paliwa ). Co do tych obecnie pogardzanych podrobów jak i wyrobów - podaję ,że obecnie średnia cena kaszanki na patelnię ( zresztą ochydnej ) to 11zł 50 gr - przy 13 zł 60 gr za schab z kością . Pasztetowa wiejska to 16 zł 90 gr przy np. karkówka bez kości 16 zł 50 gr . Słynne flaki( tutaj mówię o książce , żwaczu a nie czepcu nie nadającym sie za bardzo do użytku ) - NIE do kupienia w stanie surowym . Dostępna siekanina ( sparzona ) czegoś tam w cenie 13 zł 20 gr . W tzw wyrobie gotowym przy max 25 % flaków cena od 10 zł. Popularna mortadela ( produkowana w owych czasach z gryfu wołowego - dla niezorientowanych : wymię krowy . Fantastyczne do smażenia teraz nie do zdobycia )cena 13 zł. Ceny wg marketów Społem i Tesco . Nie do kupienia ...nerki itd itd. A może ktoś ze pochlebców kapitalizmu poda mi adres sklepu gdzie będę mógł kupić ...cielęcinę czy koninę , co w czasie zgniłej komuny było realne bez problemu . Tylko proszę o adres w Polsce nie we Włoszech ( ach ta niemiła baba ze wsi ).Proszę przeliczyć wartości cenowe do zarobków w owych czasach . Zresztą większość wypowiadających NIE prowadziło gospodarki domowej , a tak rażno o niej mówią. Stosunek cen artykułow do zarobków jest tutaj prawie constans.

Wracając do owych kolejek . Gdzie jak wynika społeczeństwo nie mogłoby pracować bo nic tylko nocami i dniami stali w tychże , zatem skąd ten towar w sklepach? Historie takowe przypominają mi - słynną pół milionową ARMIĘ ( tak piszą ) AK co to która bedąc tak silną przez 5 lat nie dała rady zniszczyć w boju chciaż pół dywizji piechoty tychże głupawych ( tak wynika z obecnych materiałow jakże naukowych )Niemców.

PT Jancet

Korzystałem z tych zup - u nas nazywało się to " bezmięśniaki " , bo oprócz zupy wydawano drugie , tyle że bez porcji mięsnej , bo ryby były . Chleba było skolko ugono - i jego stosy marnowały się w pokojach aż do spleśnienia . Ot wina komunistycznego schematu - nie człowieczego - tylko systemu . Korzystanie z tej formy wyżywienia miał różne przyczyny . Jednym z podstawowych była chęć uzyskania pieniedzy na własne " potrzeby " zatem sprzedawało się kartki. Ilość tychże była ograniczona. A mityczny (? ) " Żywiec " był bez problemu dostępny np w Orbisie za 9 zł flaszka ." Carmen'y " kosztowały 10 zł , " Caro " - 9 zł. Tylko Narodek wolał wódeczkę -a tej jaką chciałeś i ile chciałeś . Nawet w stanie wojennym . Na meliny podwozili chętnie sami dzielni obrońcy ładu społecznego zarówno w zielonych jak i niebieskich mundurach . Takie szykany bywały.

We wszytkich wywodach tyczących PRL dominująca teza to : wina = system czyli ONI . Równie mityczni jak ów system. Nie ludzie . Ale skąd .

Mentalność narodowa - tu nie jest wogóle brana pod uwagę . Ethos pracy , prawa - tutaj nie istnieje. Zaiste dziwne jak w totalitaryzmie pracowało np społeczeństwo Niemiec , czy też w gospodarce powojennej . Gdzie straty wyniosły prawie 90 % stanu przedwojennego ? Równie jak w układzie gospodarki powojennej w GB .

Kończąc mój pobyt na Forum ( jako ,że nie lubię być wyróżnianym i realizując szybko życzenia NN ) życzę powodzenia .... myślącym . Umiejętność selekcji materiałów informacyjnych a vista pod kątem ich rzetelności i przydatności jest podstawą rozwoju . Nie tylko intelektualnego.

serdecznie pozdrawiam MJR technokrata

PS. Szalom Amon

Edytowane przez krakus57

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

PT Jancet

Podpisuję się pod Waści wypowiedziami obiema rękami . Tak na marginesie tym PT Wszystkim , którzy widzą gospodarkę PRL jako "odrębną " dziedzinę owej mitycznej komuny bez udziału czynnika ludzkiego - stawiam pytanie : czy aby czasem gospodarka nie polega na pracy społeczeństwa / ludzi . Dziwne , bo teraz jakaś dychtomia zapanowała . Teraz za efekty gospodarki wszak odpowiada system jakże wolnosciowy dlaczego zatem strajkują ? Czyzby pełne półki wynikły z ...wysokości cen do realności życia nie powodowały jak to niektórzy piszą " upodlenia" człowieka / rodziny , ba nawet matki( Co za troska. Teraz w ramach tej troski zlikwidowano przedszkola , o żłobkach nie wspomnę , bo znawcy nawet nie wiedzą ,że w trosce o matki aby mogły pracować takowe były nawet przy fabrykach / zakładach komuny ). Tam w poprzednim było takowe teraz taki sam schemat nazywa się szansa rozwojową. A zwolennikiem założeń POLITYCZNYCh ówczesnego systemu nigdy nie byłem. Dziwne te Chiny - jak one funkcjonują ? I ten zabiedzony zgłodniały naród . Ogon w świecie technologii i poziomu życia .Nie to co x-nr RP - jak zawsze Najjaśniejsza.

Co do tych kartek itp. metod zarządzania ; przypominam ,że w III Rzeszy kartki wprowadzono we wrześniu 1939 , również po wojnie w sektorach okupacyjnych , a jakie były efekty wprowadzenia DM w 1948 i czym to poskutkowało dla tego społeczeństwa. Vide analogia w PRL 1950 . Dywagacje na zasadzie istotności czynnika ( co poniektórzy podnoszą ) : JAKA była wielkość kolejki, jako żywo przypomina mi pseudonaukowe dysputy : " Ile aniołów mieści się na główce szpilki ". Przypominam sobie ile POZOSTAWAŁO miesięcznie odcinków kartek nie zrealizowanych NIE z racji ,że nie było pokrycia , tylko że nie potrzeba było. Kupiono bez kartek - często włąsnie tyczyło to lepszych gatunków mięsa z reguły wołowego i wyrobów wędliniarskicj . Oraz takowy fakt ,że w parę lat po zniesieniu kartek - odnalazłem w szafie PT Teściowej : 10 butelek " Vistuli " ( nazwa ludowa - Zemsta kombajnisty ) dodatkowo uszczelnionych na zakrętce parafiną ze świeczek oraz 15 opakowań a 20 szt papierosów " Klubowe'. Gwoli wyjaśnienia ani Teść jak i jego żona NIE palili i nie pili.

W stanie wojennym nie było absolutnie żadnego problemu z tankowaniem poza kartkowym. Pracownicy stacji przyjmowali zamienniki jak : papierosowe lubo wysoko przetworzone drożdże ( im lepsze produkty tym wyżej rosła LO paliwa ). Co do tych obecnie pogardzanych podrobów jak i wyrobów - podaję ,że obecnie średnia cena kaszanki na patelnię ( zresztą ochydnej ) to 11zł 50 gr - przy 13 zł 60 gr za schab z kością . Pasztetowa wiejska to 16 zł 90 gr przy np. karkówka bez kości 16 zł 50 gr . Słynne flaki( tutaj mówię o książce , żwaczu a nie czepcu nie nadającym sie za bardzo do użytku ) - NIE do kupienia w stanie surowym . Dostępna siekanina ( sparzona ) czegoś tam w cenie 13 zł 20 gr . W tzw wyrobie gotowym przy max 25 % flaków cena od 10 zł. Popularna mortadela ( produkowana w owych czasach z gryfu wołowego - dla niezorientowanych : wymię krowy . Fantastyczne do smażenia teraz nie do zdobycia )cena 13 zł. Ceny wg marketów Społem i Tesco . Nie do kupienia ...nerki itd itd. A może ktoś ze pochlebców kapitalizmu poda mi adres sklepu gdzie będę mógł kupić ...cielęcinę czy koninę , co w czasie zgniłej komuny było realne bez problemu . Tylko proszę o adres w Polsce nie we Włoszech ( ach ta niemiła baba ze wsi ).Proszę przeliczyć wartości cenowe do zarobków w owych czasach . Zresztą większość wypowiadających NIE prowadziło gospodarki domowej , a tak rażno o niej mówią. Stosunek cen artykułow do zarobków jest tutaj prawie constans.

Wracając do owych kolejek . Gdzie jak wynika społeczeństwo nie mogłoby pracować bo nic tylko nocami i dniami stali w tychże , zatem skąd ten towar w sklepach? Historie takowe przypominają mi - słynną pół milionową ARMIĘ ( tak piszą ) AK co to która bedąc tak silną przez 5 lat nie dała rady zniszczyć w boju chciaż pół dywizji piechoty tychże głupawych ( tak wynika z obecnych materiałow jakże naukowych )Niemców.

PT Jancet

Korzystałem z tych zup - u nas nazywało się to " bezmięśniaki " , bo oprócz zupy wydawano drugie , tyle że bez porcji mięsnej , bo ryby były . Chleba było skolko ugono - i jego stosy marnowały się w pokojach aż do spleśnienia . Ot wina komunistycznego schematu - nie człowieczego - tylko systemu . Korzystanie z tej formy wyżywienia miał różne przyczyny . Jednym z podstawowych była chęć uzyskania pieniedzy na własne " potrzeby " zatem sprzedawało się kartki. Ilość tychże była ograniczona. A mityczny (? ) " Żywiec " był bez problemu dostępny np w Orbisie za 9 zł flaszka ." Carmen'y " kosztowały 10 zł , " Caro " - 9 zł. Tylko Narodek wolał wódeczkę -a tej jaką chciałeś i ile chciałeś . Nawet w stanie wojennym . Na meliny podwozili chętnie sami dzielni obrońcy ładu społecznego zarówno w zielonych jak i niebieskich mundurach . Takie szykany bywały.

We wszytkich wywodach tyczących PRL dominująca teza to : wina = system czyli ONI . Równie mityczni jak ów system. Nie ludzie . Ale skąd .

Mentalność narodowa - tu nie jest wogóle brana pod uwagę . Ethos pracy , prawa - tutaj nie istnieje. Zaiste dziwne jak w totalitaryzmie pracowało np społeczeństwo Niemiec , czy też w gospodarce powojennej . Gdzie straty wyniosły prawie 90 % stanu przedwojennego ? Równie jak w układzie gospodarki powojennej w GB .

Kończąc mój pobyt na Forum ( jako ,że nie lubię być wyróżnianym i realizując szybko życzenia NN ) życzę powodzenia .... myślącym . Umiejętność selekcji materiałów informacyjnych a vista pod kątem ich rzetelności i przydatności jest podstawą rozwoju . Nie tylko intelektualnego.

serdecznie pozdrawiam MJR technokrata

PS. Szalom Amon

A i my życzymy większych postępów i staranności w posługiwaniu się swym językiem ojczystym, co pewnie jest istotne dla forumowicza, który innych pouczał - co do niechlujstwa językowego.

Co do meritum nie wiem co ma "wprowadzenie DM w 1948" z polskimi kolejkami?

Nie słyszałem też by obecnie zlikwidowano przedszkola, a jakim to ukazem władz się to odbyło?

Co można wysnuć z obecnej ceny kaszanki o... kolejkach w PRL?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Z listu do I Sekretarza z października 1951 r.:

"... drożyzna absurdalnie, głupio wzrasta, że oprócz cukru, mąki i chleba absolutnie wszystko czego potrzebuje człowiek pracy fantastycznie zdrożało. Nie robiono nic. Obecnie do tych błędów doszedł błąd, który jest przestępstwem w stosunku do naszej rzeczywistości, doszedł katastrofalny brak mięsa. Siedzicie w zacisznych gabinetach partii czy związków zawodowych, odżywiają Was - towarzysze - świetnie zorganizowane i zaopatrzone stołówki (...)

Entuzjazm przy pustym żołądku i potwornych ogonkach stojących całymi nocami przed sklepami rzeźniczymi - diabli biorą (...)

Robotnicy naszej budowli z Wołomina, Zielonki, Jabłonny, Malich, Nadarzyna grożą, że jak przyjdą mrozy rzucą pracę. Niedawno rzucili pracę w sąsiedniej budowli i poszli w ogonek po mięso, a parę dni temu, najlepsze brygady poszły w ogonek po ocet. Poszli po ocet! Czy Towarzysze rozumieją bzdurność tego czynu? A tow. Zambrowski każe jak ksiądz z ambony o braku dyscypliny partyjnej, o braku aktywności partyjnej. A kiedy tow. Zambrowski jadł obiad czy kolację bez mięsa? A kiedy jechał tramwajem?".

/"Listy do pierwszych sekretarzy KC PZPR (1944-1970)" oprac. J. Stępień, Warszawa 1974, s. 101-102/

Nie było jednak tak, że nie próbowano rozwikłać niedoboru niektórych towarów. Doraźnym sposobem mogła być np. konfiskata towaru, którym handlowali w niedozwolonych miejscach chłopi, czy handlarze, i wstawienie je od razu do uspołecznionej czy państwowej placówki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Były czasy kiedy wspominanie o kolejkach stawało się pretekstem dla władz by postawić kogoś przed sądem. W 1951 r. Tadeusz Jarycha z Supraśla stanął przed sądem gdzie m.in. został oskarżony o opowiadanie dowcipów. Uznano, że obraźliwymi słowami publicznie poniżał naród radziecki - chodziło o znany dowcip o "lisie syfilisie", próbowano również przypisać mu opowiedzenie innego dowcipu:

"Pewna Polka za wszelką cenę chciała się wydostać z kraju. Udało się jej i dotarła do Paryża. Tam zmarła z głodu.

Dlaczego?

Otóż nie znając języka i nie widząc przed sklepami kolejek, nie wiedziała, gdzie sprzedają żywność".

/za: A. Zaćmiński "Przestępstwa polityczne w orzecznictwie Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym 1950-1954", "PiS" nr 1 (12), 2008/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.