Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Czy "okopowa" literatura francuska i film różniły się z racji odmiennych doświadczeń żołnierzy?

Rekomendowane odpowiedzi

W temacie "Verdun" wywiązała się dyskusja o tym czy i ewentualnie dlaczego francuska literatura o pierwszej wojnie światowej odbiega tej stworzonej w innych krajach:

 

W dniu 29.11.2013 o 12:16 AM, jancet napisał:

Bardzo słusznie, Outsiderze, zwracasz naszą uwagę na bezprzykładną ofiarę Francji w I wojnie światowej i wynikającej z niej niechęci do angażowania się w kolejną zawieruchę. Dziwne, że tak zwykle literacko płodni Francuzi nie byli zdolni, by swoje cierpienie we frontowych okopach literacko opisać. Opisał to Remarque - ale, pomimo francuskiego nazwiska, był on Niemcem. Okrucieństwo wojny pozycyjnej wielokrotnie przedstawiano w fabularnych filmach brytyjskich, a nawet amerykańskich - żadnego filmu francuskiego, w którym choćby wspomniano o tym, sobie nie przypominam. Ich trauma była zbyt wielka, by o niej pisać.

 

W dniu 29.11.2013 o 3:07 PM, Krzysztof M. napisał:

Oj nie zgodzę się z tym - literatura dotycząca pws we Francji jest ogromna, wyszło mnóstwo zarówno wspomnień, zbiorów listów, jak i prac stricte historycznych, wojskowych itd itp. O PWS wciąż się tam pisze a niedługo pewnie będzie zalew publikacji rocznicowych... Co do filmów to również było ich trochę - po prostu nie przebiły się do powszechnej świadomości (zdominowanej raczej przez kino anglosaskie, głównie Hollywood) - Amerykanie zresztą zawsze byli największym producentem filmowym - więc trudno tu w ogóle z nimi konkurować.

http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_World_War_I_films

 

W dniu 29.11.2013 o 9:36 PM, jancet napisał:

Nie wątpię, ale chodziło mi o "wielką literaturę", coś, co stałoby się kanonem kulturalnego człowieka. Jak Camus czy Saint-Exupéry. Jak wspomniany Remarque. Nie znam francuskich dzieł o pws tej rangi, co "Na zachodzie bez zmian", czy też - z drugiego krańca kontynentu - "Cichy Don" albo "Biała Gwardia", a choćby i "Dzienniki" Babla. A przecież nie dlatego, że we Francji w latach 20-ych i 30-ych brakowało uzgodnionych literatów.

Cytuj
Co do filmów to również było ich trochę - po prostu nie przebiły się do powszechnej świadomości (zdominowanej raczej przez kino anglosaskie, głównie Hollywood) - Amerykanie zresztą zawsze byli największym producentem filmowym - więc trudno tu w ogóle z nimi konkurować.

Co do filmów, to fakt, że jeślibym miał wymienić jakiś nieamerykański film z okresu międzywojennego, to przychodzą mi do głowy wyłącznie filmy radzieckie, no i polskie, ale te ostatnie raczej nie ze względu ma ich ogromną wartość artystyczną. No ale z tych amerykańskich kojarzę też niemal wyłącznie komedie, więc chyba nie ma to nic do rzeczy.

Dominacja filmu amerykańskiego jest faktem, ale to nie jest tak, że Hollywood i nic więcej. Ja kojarzę wiele filmów brytyjskich i francuskich (przed określeniem "kino anglosaskie" będę się bronił, bo brytyjskie jest bliższe francuskiemu, niż amerykańskiemu). I z filmów europejskich dobrze znam, jako ikonę tamtej wojny, sylwetkę żołnierza w mundurze khaki ze śmiesznym stalowym talerzem na głowie, jako ikonę The Great War, ale sylwetkę żołnierza w szarobłękitnym stroju i w hełmie z charakterystycznym grzebieniem kojarzę tylko z opracowań popularnonaukowych.

Odrębnym problemem jest bardzo skromna literatura popularnonaukowa i naukowa na temat tamtej wojny w języku polskim, choćby i tłumaczeń.

 

 

W dniu 29.11.2013 o 9:36 PM, jancet napisał:

Nie wątpię, ale chodziło mi o "wielką literaturę", coś, co stałoby się kanonem kulturalnego człowieka. Jak Camus czy Saint-Exupéry. Jak wspomniany Remarque. Nie znam francuskich dzieł o pws tej rangi, co "Na zachodzie bez zmian", czy też - z drugiego krańca kontynentu - "Cichy Don" albo "Biała Gwardia", a choćby i "Dzienniki" Babla. A przecież nie dlatego, że we Francji w latach 20-ych i 30-ych brakowało uzgodnionych literatów.

 

W dniu 29.11.2013 o 12:16 AM, jancet napisał:

Dziwne, że tak zwykle literacko płodni Francuzi nie byli zdolni, by swoje cierpienie we frontowych okopach literacko opisać

 

W odpowiedzi secesjonista napisał:

Opisywali, może to nie były dzieła, które koniecznie powinny się znaleźć w takim kanonie, ale były to dzieła znaczące, czy to ze względu na ujęcie tematu czy walory artystyczne. 

Wreszcie Roger Martin du Gard dostał Nobla (za 1937 r.) za swą wielotomową sagę o rodzinie Thibault, w tym cyklu pierwsza wojna światowa i jej realia stanowią główną oś fabuły, w noblowskim uzasadnieniu podano: "for the artistic power and truth with which he has depicted human conflict as well as some fundamental aspects of contemporary life in his novel-cycle 'Les Thibault'" (wyd. polskie "Dzieje jednego rodu Les Thibault. Szary zeszyt" T. I, 1926).

Powszechnym uznaniem cieszyła się książka Rolanda Dorgelèsa "Les croix de bois" (wyd. pol. "Krzyże drewniane" 1929), która uzyskała Prix Femina w 1919 r.

Dla wielu jedną z bardziej znaczących opowieści o pierwszej wojnie światowej jest  Henriego Barbusse'a "Le Feu: journal d'une escouade" z 1916 r. (wyd. pol. "Ogień: pamiętnik oddziału w okopach" 1919), nagrodzoną tę powieść w 1916 r. Nagrodą Goncourtów.

W 1919 r. pośród dziesięciu najlepszych powieści o Wielkiej Wojnie wymienia się Georgesa Duhamela "Civilisation" z 1918 r., która również w roku swego pierwszego wydania została uhonorowana Nagrodą Goncourtów, uznaniem cieszyła się też inna jego powieść "Vie des martyrs" z 1917 r., (wyd. pol. "Żywoty męczenników" 1922) w której zawarł swe doświadczenia frontowego chirurga.

Wypada wspomnieć Jeana Giono "Le Grand Troupeau" z 1931 r. (wyd. pol. "Wielka trzoda" 1936), gdzie jak w tytule żołnierze przedstawieni są jak bydło a wojna to w istocie wielka rzeźnia.

Był też André Pézard i jego "Nous autres à Vauquois: 1915-1916" z 1918 r., które Jean-Norton Cru uznał nie tylko za jedno z najważniejszych świadectw tej wojny ale jednocześnie za arcydzieło literackie. Co istotne badacz ten (autor m.in. opracowań: "Témoins. Essai d’analyse et de critique des souvenirs de combattants édités en français de 1915 à 1928", "Du témoignage"), znany był z bardzo krytycznego nastawienia do powieści wojennych nazywając je "fałszywym gatunkiem".

 

Przywołał tu jancet między innymi postać Camusa, autor ten; jeśli się nie mylę; bezpośrednio nie sięgał po tematykę Wielkiej Wojny. W niedokończonej i wydanej pośmiertnie powieści " " (wyd. pol. "Pierwszy człowiek" 1995) ukazuje on dzieje rodziny Cormerych, pod którą jak łatwo zgadnąć kryje się rodzina Camusów (nazwisko fikcyjnej rodziny zostało zapożyczone od babki pisarzy). Główny bohater Jacques próbuje zebrać wspomnienia o swym ojcu, który poległ podczas pierwszej wojny światowej. O wojnie Jacques dowiaduje się za sprawą opowiadań nauczyciela - Bernarda, weterana tego konfliktu i czytania fragmentów powieści. Jaką to książkę "wkłada" Camus w ręce naszego bohatera? Była to właśnie wymieniona powyżej powieść "Krzyże drewniane".

I jeszcze taka ciekawostka... 

"Na Zachodzie bez zmian" jest dziś zapewne najbardziej znaną powieścią o Wielkiej Wojnie, przez długi czas w nauce obowiązywał pogląd, że było tak też w dwudziestoleciu międzywojennym. W 2008 r. wydano zbiorowe opracowanie "Die Autoren und Bücher der deutsch sprachigen Literatur zum 1. Weltkrieg 1914–1939. Ein bio–bibliographisches Handbuch", jest to rodzaj leksykonu starający się zebrać całość wydanej do 1939 r. literatury związanej z opisami przeżyć wojennych, zarówno tych z okopów jak i z "frontu" cywilnego. Jednym z autorów jest Thomas F. Schneider, w świetle jego badań okazało się, że wówczas najpopularniejszą wówczas pozycją była książka "Der rote Kampfflieger" Manfreda von Richthofena. I chyba można mu zaufać, wreszcie to dyrektor Erich Maria Remarque-Friedenszentrums:B):

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   
W dniu 6.10.2018 o 3:03 PM, secesjonista napisał:

Przywołał tu jancet między innymi postać Camusa, autor ten; jeśli się nie mylę; bezpośrednio nie sięgał po tematykę Wielkiej Wojny.

 

Tak, nie mylisz się, Secesjonisto, Camus bezpośrednio nie sięgał po tematykę Wielkiej Wojny. Dlatego go przywołałem.

 

Bardzo dziękuję za informacje o dziełach francuskich autorów, dotyczących Wielkiej Wojny. Postaram się kupić kilka z nich, no i przeczytać.

 

Minęło 5 lat od mojej poprzedniej wypowiedzi w tym wątku. W tym czasie obejrzałem JEDEN film, w którym była mowa o francuskim udziale w owej wojnie. Chodziło o to, że dowódca pułku czy batalionu wydał rozkaz do ataku i wyjścia z okopów, ale npl kosił wszystkich ogniem ckm, więc oddział z okopów nie wyszedł. Za niesubordynację miało zostać rozstrzelanych kilku żołnierzy, no i dalej sprawa się toczyła. 

 

Nie pamiętam reżysera, producenta, nie wiem nawet, na ile był to film francuski.

 

Przypomnę swoją tezę, a raczej zestaw tez:

 

1. To Francuzi wygrali Wielką Wojnę. To głównie oni od początku do końca walczyli. Tkwili w okopach, brodzili latami w okopowym błocie w przemoczonych butach. Szli do ataku na pewną śmierć, choć dzięki temu być może na innym odcinku przesunięto front o kilkaset metrów. Wysyłali na front kolejne roczniki, coraz młodsze i coraz starsze.

 

2. Dziś w masowym przekazie zapomina się o tej ofierze Francuzów sprzed ponad 100 lat. Medialnym symbolem Wielkiej Wojny na zachodzie jest Brytyjczyk w tym naleśniku na głowie, a nawet Amerykanin pojawia się chyba częściej, niż Francuz.

 

3. Dlaczego ? Moją tezą jest to, że trauma Francuzów, tkwiących latami w okopowym gnoju, była tak silna, że nie chcieli, czy wręcz nie potrafili o tym pisać.

 

Oczywiście, że byli autorzy, którzy opisywali życie w okopach. Ale czy gnicie w okopach traktowali jako powód do dumy ???

 

Ponieważ sami Francuzi nie wyrazili swej traumy w postaci powieści, filmów, obrazów, rozpoznawalnych na całym świecie, to świat o tej traumie nie pamięta.

 

Ale - jeśli chcemy uważać się za ludzi, zainteresowanych historią - powinniśmy o niej pamiętać.

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, jancet napisał:

Oczywiście, że byli autorzy, którzy opisywali życie w okopach. Ale czy gnicie w okopach traktowali jako powód do dumy ???

 

Ponieważ sami Francuzi nie wyrazili swej traumy w postaci powieści, filmów, obrazów, rozpoznawalnych na całym świecie, to świat o tej traumie nie pamięta.

 

 

Trochę dziwne to wnioskowanie.

Raz stwierdza jancet, że byli francuscy autorzy opisujący życie w okopach po czym stwierdza, że nie wyrazili swej traumy, to co wyrazili?

A czy w powieściach brytyjskich autorów tkwienie w okopach traktowano jako powód do dumy? A w jakich?

Filmy francuskie powstawały, nie za dużo, może nie o takim oddźwięku jak te hollywoodzkie, ale jednak:

https://fr.wikipedia.org/wiki/Liste_de_films_sur_la_Première_Guerre_mondiale.

 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

1. To Francuzi wygrali Wielką Wojnę. To głównie oni od początku do końca walczyli.

Jednego frankofona, który całą złożoność tego świata próbuje opisać za pomocą dwóch książek francuskich autorów - na forum już mamy.;)Et tu Jancete?

 

Nie przesadzajmy.  Z całym szacunkiem dla Francji, która rzeczywiście poniosła gigantyczne koszty tego konfliktu - przecież ta wojna przyniosła hekatombę wielu narodów. Tak samo zwycięstwo nad państwami centralnymi było wspólnym dziełem. Pierwszy Brytyjczyk zginął w tej wojnie pewnie około 20 sierpnia 1914 roku, Rosjanin - jeszcze wcześniej. Obydwa te kraje wystawiły "u boku" Francji duże armie (Brytyjczycy z początku ochotniczą) i poniosły także olbrzymie straty ludzkie. A poświęcenie Serbów, Belgów? A Polacy - walczący w różnych mundurach? Wiele narodów ma prawo do zasług i pamięci za udział w tej wojnie.

Cytuj

Dziś w masowym przekazie zapomina się o tej ofierze Francuzów sprzed ponad 100 lat. Medialnym symbolem Wielkiej Wojny na zachodzie jest Brytyjczyk w tym naleśniku na głowie, a nawet Amerykanin pojawia się chyba częściej, niż Francuz.

Kompletnie szczerze wyznaję, że po przeczytaniu Twojej wypowiedzi zapytałem sam siebie: jakie filmy fabularne - tak z zupełnego zaskoczenia - kojarzą mi się z pierwszą wojną? Na pierwszym miejscu były dwa filmy francuskie: "Spodnie ("Le Pantalon") i "Bardzo długie zaręczyny" ("Un long dimanche de fiançailles"). Potem - z niewiadomych powodów - pojawił się Amerykanin Bogart z początkowych scen "Burzliwych lat dwudziestych" ("The Roaring Twenties"). Ale w sumie zaraz razem z nim z głębin mojego sfatygowanego mózgu wyłonił się Jean Gabin ("Towarzysze broni" - "La Grande Illusion")

 

Wstyd przyznać, mimo że choć bardzo lubię kulturę brytyjską, to mój umysł dosyć długo nie chciał wyszukać nic "filmowo-angielskiego". Przewijały się jakieś uroczystości, pieśni (od "It's a Long Way to Tipperary" po "I Vow to Thee, My Country"). Trwało to dosyć dłużej, aby zaczęły przypominać mi się kolejne filmy. Najpierw zresztą - dokumentalne.

 

O czym świadczy powyższe doświadczenie? O niczym. Każdy ma swój gust, pamięć, skojarzenia itp. Dla jednego medialnym symbolem wielkiej wojny będzie Francuz, dla innego - Anglik. Jedno jest pewne, jak w wielu innych przypadkach najbardziej znana powszechnie jest pewnie "hollywoodzka" opowieść o tej wojnie. A Amerykanie, wiadomo, nosili "naleśniki od Brodiego" Ale to wynika tylko z dominacji USA także w tym sektorze popularnej kinematografii. Ja akurat lubię filmy francuskie, ale - mam wrażenie - że jest to kinematografia po prostu w Polsce mniej znana. Co nie oznacza, że tych filmów nie ma.

Oczywiście, należy zauważyć i docenić, że kinematografia amerykańska ma w swoim dorobku także takie filmy, jak "Ścieżki chwały" ("Paths of Glory"). W którym Kirk Douglas paraduje w Adrianie, a nie "naleśniku".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałbym tak, Francuzi tkwili w okopach i wielu zapewne miało traumę, ale przecież po jakimś czasie do podobnych okopów trafili i Brytyjczycy, i Kanadyjczycy, i Amerykanie, i ludzie z kolonii brytyjskich. Nie wiem czemu ci żołnierze nie mieliby być poddani podobnej traumie. A wyciąganie wniosków co do traumy na podstawie liczby tytułów filmowych, które jancet zapamiętał lub zwrócił na nie uwagę wydają mi się zbyt daleko idącymi wnioskami. mnie się zdaje, że to jednak kwestia różnicy w możliwościach poszczególnych kinematografii jak i ich specyfiki. Tak czy inaczej Francuzi wyprodukowali wreszcie "14-18, Le Bruit et la Fureur".

Może Brytyjczycy poradzili sobie lepiej z tą traumą? Kiedy powstały we Francji utwory czy prace dotykającego tak bolesnego tematu jak ofiary wojny z urazami twarzy? Tak na miarę: Florence Ethel Mills Young’s "Beatrice Ashleigh" czy Robertsa Morley'a "The Man Who Lost His Likeness"?

Nic nie ujmując francuskiemu poświęceniu, czy nie jest tak że w grę wchodziła i frustracja? Wreszcie Francuzi musieli zdać sobie sprawę, że nader ciężko jest im obronić swą ojczyznę bez bezpośredniej pomocy żołnierzy: brytyjskich, amerykańskich, kanadyjskich.

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
W dniu 21.10.2018 o 1:07 PM, secesjonista napisał:

(...)

 A wyciąganie wniosków co do traumy na podstawie liczby tytułów filmowych, które jancet zapamiętał lub zwrócił na nie uwagę wydają mi się zbyt daleko idącymi wnioskami. mnie się zdaje, że to jednak kwestia różnicy w możliwościach poszczególnych kinematografii jak i ich specyfiki.

(...)

 

Nie wiem czy oglądaliście film, chyba jego tytuł "Bitwa", kupiłem go kiedyś za 5 zł w kiosku, chyba produkcji angielskiej. Miał być o bitwie nad Sommą. Rozczarowałem się bo akcja filmu toczy się cały czas w okopach, jego bohaterami są oczywiście żołnierze angielscy. Ale ten film  jest również zaskakujący bowiem nie było na tym filmie żeby żołnierze na linii frontu gnili, przeciwnie żyli sobie tam w niezłych warunkach, okopy były nieźle urządzone i to nie był wymysł reżysera czy scenarzysty bo sceny tego filmu były kręcone w jakimś muzeum gdzie są pieczołowicie odtworzone okopy z PWS. 

 

A co do strat to Francuzi do dzisiaj mają pretensje do Anglików że się oszczędzali na wojnie i że czekali aż ostatni żołnierz francuski zabije ostatniego żołnierza niemieckiego. I chyba mieli rację bo wracając do cytowanych już przeze mnie wypowiedzi Ludendorfa to pod koniec wojny na froncie najbardziej przetrzebione były dywizje niemieckie i francuskie, przeważnie zamiast etatowych 10 tys liczyły niespełna po 5 tys. Najlepiej się prezentowały natomiast dywizje brytyjskie. O Amerykańskich nie wspominam bo walczyły krótko.

 

No i rzeczywiście trudno jest znaleźć jakąś francuską powieść z PWS. Pewnie takie są ale nie są eksponowane. Raczej wydaje się że oni unikają opowiadań o losach swoich żołnierzy z PWS. Zresztą tu i owdzie można u nich  przeczytać że podczas PWS Francja poniosła proporcjonalnie do liczby ludności największe straty i że po jeszcze jednej takiej "wygranej" wojnie to Francja spada do pozycji drugorzędnego państwa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

Nie wiem czy oglądaliście film, chyba jego tytuł "Bitwa", kupiłem go kiedyś za 5 zł w kiosku, chyba produkcji angielskiej. Miał być o bitwie nad Sommą. Rozczarowałem się bo akcja filmu toczy się cały czas w okopach, jego bohaterami są oczywiście żołnierze angielscy. Ale ten film  jest również zaskakujący bowiem nie było na tym filmie żeby żołnierze na linii frontu gnili, przeciwnie żyli sobie tam w niezłych warunkach, okopy były nieźle urządzone i to nie był wymysł reżysera czy scenarzysty bo sceny tego filmu były kręcone w jakimś muzeum gdzie są pieczołowicie odtworzone okopy z PWS. 

Ten, tak precyzyjnie określony wyżej film, to chyba "Okop" ("The Trench"). Jeżeli to ten film, to:

1. Jest to kino niezależne, zatem i budżet mniejszy na efekty specjalne.

2. To raczej nie "współczesne kino rekonstrukcyjne", gdzie dba się o szczegóły rzezi (a znawcy tematu je potem na forach oceniają), tylko portret psychologiczny żołnierzy przed bitwą. Realia bitwy są drugorzędne. Równie dobrze to wszystko mogło się dziać w umownej, czy teatralnej scenografii.

3. Nie wiem, gdzie był ten film kręcony, ale okopy muzealne mają się często do realnych tak, jak kanał w Muzeum Powstania Warszawskiego do kanału z Powstania.

Cytuj

No i rzeczywiście trudno jest znaleźć jakąś francuską powieść z PWS.

Nie jest trudno, ale trzeba chcieć.

Cytuj

Zresztą tu i owdzie można u nich  przeczytać że podczas PWS Francja poniosła proporcjonalnie do liczby ludności największe straty i że po jeszcze jednej takiej "wygranej" wojnie to Francja spada do pozycji drugorzędnego państwa.

Tu i ówdzie można także przeczytać o bardzo bolesnych stratach brytyjskich i brytyjskim rozrachunku z tą wojną. Chociażby w kontekście ochotniczego charakteru armii na początku wojny i sensu ówczesnego (tak szybkiego) angażowania się w sprawy Kontynentu. A Zjednoczone Królestwo wygrało niezaprzeczalnie dwie wojny. I definitywnie przestało być supermocarstwem. Zatem, też mają o czym myśleć.

Cytuj

A co do strat to Francuzi do dzisiaj mają pretensje do Anglików że się oszczędzali na wojnie

Takie opowieści funkcjonują prawie między każdymi siłami sojuszniczymi. A już Anglikami i Francuzami - w szczególności.

 

W mojej ocenie, wszystkie teorie o jakimś francuskim "skromnym opisaniu i sfilmowaniu traumy pierwszej wojny" opierają się na podstawowym, fałszywym założeniu - przy szacunku "opisania i sfilmowania" pomija się całkowicie fakt światowej dominacji języka angielskiego i angielskojęzycznej kinematografii.

Trochę nam się temat kulturalny z tego robi...

Edytowane przez Bruno Wątpliwy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wątek został wydzielony z tematu forum.historia.org.pl - "Verdun".

Tytuł jest roboczy, zatem jak ktoś ma sugestie - proszę na P.W.

secesjonista

 

 

Zakres tematu zawęziłem (acz nie będę się przy tym upierał; sugestie proszę na P.W.), a to z tej racji, że wydaje mi się, iż twórczość niemieckojęzyczna (a właściwie niemieccy czy austriaccy twórcy) była w nieco innej sytuacji - z racji przegranej. A znów w przypadku Rosji, tamtejszym dziełom specyfiki przydawała perspektywa rewolucji.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
W dniu 21.10.2018 o 2:06 PM, euklides napisał:

bo sceny tego filmu były kręcone w jakimś muzeum

 

W dniu 21.10.2018 o 2:59 PM, Bruno Wątpliwy napisał:

. To raczej nie "współczesne kino rekonstrukcyjne", gdzie dba się o szczegóły rzezi (a znawcy tematu je potem na forach oceniają), tylko portret psychologiczny żołnierzy przed bitwą. Realia bitwy są drugorzędne. Równie dobrze to wszystko mogło się dziać w umownej, czy teatralnej scenografii.

3. Nie wiem, gdzie był ten film kręcony, ale okopy muzealne mają się często do realnych tak, jak kanał w Muzeum Powstania Warszawskiego do kanału z Powstania.

 

Zdjęcia były kręcone nie w muzeum a na farmie w Essex gdzie istnieje sieć okopów zrekonstruowanych przez "Khaki Chums" (Association for Military Remembrance). Przy filmie współpracował David "Taff" Gillingham - współzałożyciel wspomnianego stowarzyszenia (honorowy powiernik Suffolk Regiment Museum, członek m.in.: Suffolk Branch of The Western Front Association, The Friends of The Suffolk Regiment), współautor książki "The Old Dozen - A Century of Photographs".

I jak się wydaje, jest to osoba kładąca duży nacisk na odtwarzanie prawdziwych realiów, Gillingham powiedział, że William Boyd (reżyser wspomnianego filmu) w 95% zastosował się do sugerowanych wskazówek, jak dodał: co jest niezwykłe.

/za: "Taff Gillingham - Khaki Chum and history man", "East Anglian Daily Times", wyd. internetowe; tekst dostępny na stronie: eadt.co.uk/

 

Co do tych szczegółów to krytycy chyba nie mieli większych zastrzeżeń, ja przynajmniej z takimi się nie spotkałem, pomijając wpisy anonimowych internetowych "specjalistów". Z większych zarzutów na jakie natrafiłem to kwestia akcentu w wymowie aktorów, podłoga w okopie i nastrój panujący pośród żołnierzy tuż przed atakiem:

"Firstly, the actors cast had a wide range of accents - Southern English, Northern Englisch, Scottish, Irish and Liverpudlian - which is not an accurate reflection the majority of 'Pals Battalions' in the first half of 1916. Secondly, the film set appeared to consist of a very well-built trench with a concrete floor which the Germans would have approved. Thirdly, the attitude of the platoon 'in the last few days before they go to almost certain death' is depicted as being cynical and downhearted, while the reality of the week before the attack was one of high expectancy and jubilation".

/E. Hanna "The Great War on the Small Screen. Representing the First World War in Contemporary Britain", Edinburgh 2009, s. 143/

 

W dniu 21.10.2018 o 10:02 AM, Bruno Wątpliwy napisał:

Wstyd przyznać, mimo że choć bardzo lubię kulturę brytyjską, to mój umysł dosyć długo nie chciał wyszukać nic "filmowo-angielskiego". Przewijały się jakieś uroczystości, pieśni (od "It's a Long Way to Tipperary" po "I Vow to Thee, My Country").

 

Faktycznie "I Vow..." kojarzona jest z różnymi upamiętniającymi uroczystościami, choć warto pamiętać, że podczas wojny utwór poetycki Cecila Spring Rice'a nie był znany szerszemu ogółowi, jego kariera (już jako pieśń) datuje się gdzieś od 1921 roku, jeśli nie - od 1926 roku.

 

 

I nieco szczegółów z naszego podwórka...

Polska literatura poświęcona pierwszej wojnie światowej, z racji pewnej tradycji jak i innej perspektywy związanej z nadziejami na niepodległość, z rzadka opowiadała o traumie wojennej, o jej szarej okopowej rzeczywistości. Jej główny nurt zawierał się pomiędzy ujęciem patriotyczno-niepodległościowym (można by rzec: w duchu tyrtejsko-romantycznym) a tą spod znaku "westernu ułańskiego", według określenia Marii Janion (w tejże "Płacz generała. Eseje o wojnie") czy literaturą określoną przez zestaw: "ułan, konik, szabelka, dziewucha", jak ujmowała to Zofia Nałkowska ("Tajemnice krwi"). Nie sprawdziły się raczej nadzieje na nową jakość w literaturze wyrażone przez Karola Irzykowskiego na koniec jego artykułu "Wpływ Wojny na Literaturę", gdzie napisał: "Literatura nasza (...) wtedy radykalnie przestanie być li tylko literaturą- trębaczy i rębaczy..." (w rubryce"Horoskopy i Zadania", "Myśl Polska", R. II, MCMXVI, z. 3, s. 220).

Na przełomie 1938/1939 r. w "Tygodniu Literackim Polski Zbrojnej" przez trzy miesiące publikowano wyniki ankiety: "Literatura a żołnierz", w której wzięło udział w sumie 29 poetów, prozaików i krytyków literackich. Ankietę rozpoczęto wywiadami z: Zofią Kossak-Szczucką, Ferdynandem Goetlem i Julianem Wołoszynowskim zamieszczonymi w nr. 42 z 1938 r. a zakończono podsumowaniem pióra Jerzego Pietrkiewicza (który przeprowadził większość wywiadów do tej ankiety) opublikowanym w nr. 2 z 1939 roku. Zważywszy na to gdzie opublikowaną tę ankietę i kto dokonywał wywiadów, nie może dziwić że w odpowiedziach natkniemy się na tendencję do militaryzacji literatury i krytyki (jeśli nie: ataków) literatury pacyfistycznej. Pietrkiewicz, którego zawierucha drugowojenna ostatecznie zawiodła przez Francję, ostatecznie na angielską ziemię, gdzie stał się cenionym pisarzem (szczególnie zza jego powieść "Isolation. A Novel in Five Act", zaś "Inner Circle" uznano za najlepszą książkę roku 1966 m.in. przez krytyków z "The Guardian") i wykładowcą literatury polskiej (m.in. w londyńskiej School of Slavonic and East European Languages; w tej roli pozostawił po sobie zbiór esejów krytycznoliterackich "Literatura polska w perspektywie europejskiej. Studia i rozprawy").

W latach trzydziestych był on jednak niezbyt znanym autorem dwóch niewielkich zbiorów poetyckich i bardziej znanym publicystą z zacięciem antysemickim atakującym zwłaszcza postawy pacyfistyczne (choć dopiero później rozszyfrowano, że to on najpewniej ukrywał się pod pseudonimem Eugenia Zdebska, pod którym pisywać miał ostre paszkwile antyżydowskie, posuwając się do sugestii, że niektórzy autorzy żydowscy zasługują na szubienicę a ich książki na spalenie)*.

Respondenci nie wypowiadali się co prawda stricte o samej wielkiej wojnie, ale warto zapoznać się z ich głosami. Bądź co bądź wzięły w niej osoby, które mniej lub bardziej osobiście doświadczyły realiów tego konfliktu. Ogólny ton wypowiedzi można opisać jako podniosło-patriotyczny z popadaniem w tromtadrację. Choć wielu respondentów wyrażało myśl, iż ostatni konflikt tak różny od poprzednich wymagał nowego podejścia w literaturze, to ostatecznie to co mieli do zaproponowania ograniczało się do dawnego ethosu rycerskiego i Sienkiewicza.

Pietrkiewicz podsumowując, stwierdził że "polska literatura specjalnie ukochała tematy wojskowe", co prawda względem tej tradycji odnotował pewne głosy krytyczne: "Irzykowski  poddaje wprawdzie w wątpliwość ich pełną wartość literacką, zarzucając utworom batalistycznym zbytnią dekoracyjność, optyczność, supremację instynktu kamrackiego nad tragizmem śmierci i kalectwa, Wołoszynowski i zdecydowany w swej wypowiedzi Goetel zauważają przewagę wątków awanturniczych, naiwny kult przygody w opowieściach wojennych, Jalu Kurek, autor powieści o żołnierzu podczas pokoju pod tytułem 'Woda wyżej' zwalcza powierzchowny stosunek do wojska - chorągiewkowy i rewiowy...” (tamże), jednakże główny ton ankietowych wypowiedzi był zupełnie inny, nierzadko trącący kiepską propagandą.

Głos Juliana Wołoszynowskiego:

"Idea żołnierska w Polsce wyprowadza się z idei rycerskiej. Idea rycerska przewija się przez nasze dzieje, jest leitmotiwem, osią, krystalizującą nasze procesy historyczne. Ten motyw odwieczny historii polskiej odróżnia ja od innych narodów. Nasz stosunek do wojska w okresie niewoli, obładowany symbolami, stał się obrazkiem z przysłowiowymi: ułanem, koniem i dziewczyną. To był stosunek niejako 'cywilny'. 'Stoi ułan na widecie' - piosenka sielska. Rok 1914 odarł wojnę z obrazkowości. Rzeczywistość wojny zbudowała nową legendę literacką. Zaczęliśmy nawet przeszłość rozumieć inaczej. Na przykład Sienkiewicz. Kmicic-partyzant, to był ideał żołnierski 'powstańczy'; Polski 1905 r. Dziś Kmicic stracił na uroku. Na plan pierwszy wysuwa się Skrzetuski, żołnierz szeregu, żołnierz w mundurze. Partyzanctwo graniczyło z kultem przygody. Skrzetuski - to świadomość walki, to śmiałe spojrzenie obywatelskie".

/nr 42 (80), z 23 października 1938 r./

 

A Zygmunt Nowakowski postulował:

"Jeśli zaś idzie o lekturę prostych żołnierzy, którzy wyszli z chałupy - a takich jest przecież najwięcej - powinno się karmić ich książkami wyborowymi, w naj, naj, najlepszym gatunku (...) Więc oczywiście, na pierwszy ogień Trylogia (...) każdy żołnierz, awansując o jeden szczebel, powinien razem ze srebrnym paskiem starszego żołnierza dostawać którąś część Trylogii, szczególnie 'Potop' (...) Nic lepszego nad Trylogię nie wymyślimy z pewnością!".

/nr 49 (87), z 11 grudnia 1938 r./

 

W wywiadzie z Zofią Kossak-Szczucką Pietrkiewicz zadaje pytanie, w którym sugeruje brak odpowiednio mocnego oddania doświadczeń ostatniej wojny w naszej sztuce:
"Podsuwam zagadnienie, dlaczego wielkie przeżycia Polaków w okresie lat 1914-1920 nie znalazły potężnego odbicia w sztuce?
- Tak eposu nie ma. Takiego eposu na miarę Żeromskiego. 'Popioły' wielkiej wojny. Przewaga pamiętników, wspomnień i luźnych przyczynków. Niektóre z nich są doskonałe. Ale to jeszcze nie to... Nie epos. Nawet Strug. 'Mogiła nieznanego żołnierza' - w niej można znaleźć dużo pięknych rzeczy. 'Żółty krzyż', mimo zakroju na epopeę, jest mi obcy (...) Wojciech Kossak twierdzi, że wielu z nas nie może odczuwać piękna wojny dzisiejszej, szarej, mechanicznej, wojny czołgów i samolotów, bo wychowało się w wizjach chorągiewek ułańskich, w kolorowej sielance, w romantycznym geście. Ale przyjdą nowi pisarze, którzy na pewno zrozumieją piękno nowej wojny, którzy ujrzą nowe barwy w szarzyźnie życia koszarowego (...) Żołnierkość jest w Polsce cechą plemienną. Jeden młody oficer powiedział do mnie: - Ach, żeby była wojna! Mniejsza o to, czy będzie krzyż drewniany, czy na piersi - ale krzyż! Te dwa krzyże to symbol stosunku Polaka do wojska
". 

Kossak-Szczucka kończy słowami:

"Obowiązkiem literatury współczesnej jest zająć zdecydowane stanowisko wobec idei Polski żołnierskiej. Literatura musi przywrócić kult cnót heroicznych".

/nr 42 (80), z 23 października 1938 r./

 

Stanisław Rembek był autorem (jak najbardziej słusznie) cenionym za nowe ujęcie batalistyki, idąc za wzorem Stendhala a odcinającym się od naszej tradycji romantycznej. Nie bez kozery Tomasz Burek omawiał wojenną literaturę tego pisarza w podrozdziale zatytułowanym: "Rewizja stereotypów" (stawiając go obok Andrzeja Struga czy Kazimierza Wierzyńskiego), gdzie o jego twórczości napisał:

"Obraz wojny, to obraz zamętu, obraz rozpadania się świadomości ludzkiej. Dzięki przeniesieniu do powieści wojennej techniki 'punktu widzenia', udało się Rembekowi przełamać heroizującą manierę narracji o przeżyciach wojennych na rzecz surowego i psychologicznie prawdopodobnego studium swych przeżyć.

W unowocześnionym obrazie wojny zmienił się też całkowicie typ bohatera. Zamiast 'morowców' i trzymających fason zawadiaków, w jakich świeża tradycja literacka nakazywała widzieć żołnierzy niepodległości, Rembek wprowadził w centrum akcji wojennej człowieka, który, wśród koszmaru, co 'huczy, wyje, dymi i błyska, nie bardzo wie, dlaczego i o co walczy, którego zżera ;stary ból życia' i ogarnia, właściwe nowoczesnym bohaterom - kombatantom wojny, 'nękające pytanie, czy człowiek przypadkiem nie oszalał'. Wyraźny sens polemiczny miała śmierć głównego bohatera, porucznika Konrada (sic!) w 'Naganie'. Nie ginął on bowiem ofiarnie, licząc na pamięć potomności, ale ogarnięty nieprzemożonym zniechęceniem, rozczarowaniem do świata, nudą egzystencji, malaise, chorobą frontu, jakimś schopenhaueryzmem wojennym - popełniał samobójstwo. A ostatnie zdanie powieści brzmiało: 'Nikt w tej huczącej od wielu lat wojną okolicy nie zwrócił uwagi na samotny, głuchy wystrzał...'".

/tegoż "Problemy wojny, rewolucji i niepodległości w zwierciadle prozy narracyjnej", w: "Literatura polska 1918-1975", T. I: 1918-1932, red. A. Brodzka, H. Zaworska, S. Żółkiewski, Warszawa 1975, s. 475-476/

 

Maria Janion odwołując się głównie do powieści Henriego Barbusse'a "Ogień: historia oddziału w okopach" wspomniała przy okazji i o Rembeku:

"Przebicie się przez kłamliwość literatury staje się jednym z głównych problemów poznania wojny u tych pisarzy - demaskatorów. Niewielu mamy podobnych - to znaczy usiłujących stworzyć własny, krytyczny obraz wojny - utworów w Polsce. Kilka powieści wojennych Andrzeja Struga, 'W polu' Stanisława Rembeka', 'Sól ziemi' Józefa Wittlina".

/tejże "Płacz generała. Eseje o wojnie", Warszawa 1998, s. 30/

 

I tenże sam Rembek 'wypełniając' ankietę zaprezentował tekst niczym z koszmarnie zredagowanego podręcznika politruka, w stylu książkowego pułkownika Aleksandra Gacewicza, który zażądał od kaprala Łomiszewskiego (w cywilu literata) napisania dlań przemówienia, w myśl instrukcji:

"- Pan mi tu znowu włazisz ze swoją literaturą, gdzie pana nikt nie prosił! Co ja panu kazał? Ja kazał, żeby było po żołniersku, a pan mi znowu miamlisz swoje gorzkie żale o poległych, o cmentarzach... (...) A teraz marsz! I na godzinę osiemnastą żeby mi było gotowe, rozumiesz pan? Po naszemu, po sołdacku, prosto i jasno. Mocno a krótko. Patrjotycznie i morowo".
/A. Strug "Uczta zwycięstwa", "Powieść i Nowela" (dodatek do pisma "Świat", R. XXII, nr 39), R. XIX, nr 39, 2 września 1927 r., s. 1/

 

Głos Rembeka:

"Jesteśmy społeczeństwem żołnierskim w najlepszym tego słowa znaczeniu. Każdy Polak czuje się w pierwszym rzędzie żołnierzem, a mimo to nie ma w naszym kraju atmosfery koszarowej (...) Nasi oficerowie są skromni, dobrze wychowani, pełni taktu i wiedzy. Nasi podoficerowie są cisi, karni, doskonale wykształceni i obowiązkowi. Nasi żołnierze są pełni zapału do służby, pojętni i skłonni do poświęceń. Nasi rezerwiści są przywiązani do swych oddziałów i ochoczo zgłaszają się na wszelkie wezwanie (...) Zawdzięczamy to w pierwszym rzędzie literaturze, która zakonserwowała w nas cechy rycerskie, powołała pośrednio o życia rzeczywistego typ żołnierza - bojownika świętej sprawy i dźwignęła zawód żołnierki na wspaniały piedestał (...) Wystarczy wziąć za przykład stosunek bojowców z 1905 r. i legionistów Piłsudskiego do trylogii Sienkiewicza. Nasza literatura dała nam tę zbroję duchową, w jakiej przetrwaliśmy wojnę światową (...) Z wojny tej wyszliśmy dzięki niej w najlepszej formie ze wszystkich narodów europejskich".

/nr 45 (83), z 13 listopada 1938 r./

 

Z tej dość jednogłośnej narracji ułańsko-tyrtejskiej wyłamywało się niewielu, bodajże najbardziej znanymi byli Andrzej Strug ze swą trylogią "Żółty Krzyż" (także za sprawą powieści "Klucz otchłani") i Józef Wittlin z "Solą ziemi" (również: "Hymny", "Wojna, pokój i dusza poety"), obaj; może nazbyt pochopnie; łączeni z literaturą pacyfistyczną. Choć rzadko się pamięta np. o Struga "Odznace za wierną służbę" (z 1921 r.) mieszczącej się w typowej literaturze tworzącej legendę legionową, która mogłaby stanąć na półce, jeśli nie obok to niedaleko literackich płodów Juliusza Kadena-Bandrowskiego, typu "Mogiły", "Rubikon" czy "Bitwa pod Konarami".

Wittlin, pomimo młodzieńczych deklaracji o pacyfizmie zaciągnął się do wojska wraz ze swym przyjacielem Josephem Rothem (razem odbyli szkolenie w 21. Batalionie Feldjegrów). Dziesięć lat po wojnie Wittlin tak podsumował naszą wojenną literaturę:

"Każdy naród, który czynnie przeżył wojnę światową, posiada w swoim dorobku tzw. literaturę wojenną. Przeważnie są to pamiętnikarskie wrażenia i opisy osobistych doznań, podlane tzw. sosem patriotycznym lub pacyfistycznym. (…) W literaturze polskiej, z przyczyn dość zrozumiałych, mamy do czynienia na ogół z samym tylko sosem, który w większej ilości jest nie do spożycia".

/tegoż "Dwie powieści wojenne", w: "Orfeusz w piekle XX wieku", Kraków 2000, s. 468/

 

Jakim zatem jeszcze polskim literatom udało się skutecznie nie utonąć w tym sosie?

 

 

 

 

* - I znów sobie ponarzekam...

Artykuł przypisywany Pietrkiewiczowi - "Pacyfistyczna mafia" jest przykładem karuzeli bezkrytycznego przepisywania przez twórców różnorakich opracowań literackich, jak i przypisywania sobie znajomości oryginalnego tekstu, którego się nie przeczytało. 

 

Ewa Wielgosz podaje:

"Wkrótce ukazał się kolejny pamflet J. Pietrkiewicza, 'Pacyfistyczna mafia', ogłoszony pod pseudonimem Eugenia Zdebska w „Polsce Zbrojnej” (1939, nr 30) i przedrukowany w tygodniku „Prosto z Mostu”...".

/tejże "'Raptus Europae. Dziennik' Józefa Wittlina", "Pamiętnik Literacki", 2017, T. 108, nr 1, s. 152, przyp. 15/

 

Joanna Kuciel-Frydryszak podaje a nawet cytuje:

"Stefania Zdebska w "Polsce Zbrojnej" (najprawdopodobniej pod tym pseudonimem ukrywa się Jerzy Pietrkiewicz) pisze o 'pacyfistycznej mafii': Słonimskim, Wittlinie i Tuwimie, przypomina ich wiersze z poprzednich lat  i grzmi: 'Czy czynniki miarodajne i władze wojskowe wiedzą, że książki z cytowanymi wierszykami bezkarnie widnieją za witrynami księgarń?'..." i opatruje to przypisem: "Polska Zbrojna", 4 lutego 1939".

/tejże "Słonimski. Heretyk na ambonie", Warszawa 2012, b.p. ed. elektron., przyp. 50/

 

W ramach projektu "Skamandrycka triada na emigracji. Edycja listów Jana Lechonia, Kazimierza Wierzyńskiego i Mieczysława Grydzewskiego", tworzonego przez Pracownię Dokumentacji Literatury Współczesnej IBL PAN i Nową Panoramę Literatury Polskiej IBL PAN, na stronie tei.nplp.pl można zapoznać się z oświadczeniem jakie Wierzyński przesłał Grydzewskiemu, jako redaktorowi "Wiadomości Literackich", które opublikowano w numerze 24 (z 4 czerwca 1939 r.) pod tytułem "W sprawie napaści na poetów".

Czytamy w nim:
"... Utwory te cytowane w artykule są mi ideowo obce, co uważam za stosowne tu zaznaczyć. Tym silniej jednak protestuję przeciw wystąpieniu p. Pietrkiewicza.
Poezje, o których mowa, pochodzą sprzed dziesięciu, piętnastu i dwudziestu latZ tym stwierdzeniem Wierzyńskiego koresponduje fragment Kroniki tygodniowej Antoniego Słonimskiego („Wiadomości Literackie” 1939 nr 9 (801) z 26 lutego), w którym komentował tę samą metodę zastosowaną przez Pietrkiewicza w innym jego artykule, Pacyfistyczna mafia (podp. pseud.: Eugenia Zdebska, „Polska Zbrojna: 1939 nr 30): „Zacytowano tam trzy moje wiersze, przemilczając perfidnie, że były one pisane kilkanaście lat temu (...)
Czy wystąpienie p. Pietrkiewicza przyczyni się do wzmożenia tej siły, pozostawiam do rozstrzygnięcia jego obywatelskiemu sumieniu.
Kazimierz Wierzyński
"
/tamże "[przed 4 czerwca 1939], Wierzyński Kazimierz", dokument 485/


W IPSB, w biogramie Antoniego Słonimskiego stworzonym przez Romana Lotha, uznanego edytora, m.in. szefa Centrum Informacji Literaturoznawczej IBL PAN, przeczytamy:
"Przedmiotem wielu napaści prasowych były pacyfistyczne poglądy S-ego, odczytywane jako program zmierzający do osłabienia państwowości. Wśród wielu ataków wyróżniły się publikacje Marii Jehanne Wielopolskiej 'Silni, zwarci, gotowi, ale... i czujni. Rzecz o wczorajszych dywersantach' (W. 1939) i Eugenii Zdebskiej (pseud.) - 'Pacyfistyczna mafia' ('Polska Zbrojna' 1939 nr 30)".

 

Dorota Macieja:

"... Słonimski, Tuwim, Wittlin opowiedzieli się za pacyfizmem. Według Grydzewskiego kampanię wszczęła Eugenia Zdebska w 1938 roku artykułem 'Pacyfistyczna mafia' zamieszczonym w 'Polsce Zbrojnej'".

/tejże "Tygodnie Słonimskiego", Warszawa 2000, b.p., edyc. elektron./

 

Janina Kumaniecka:

"Eugenia Zdebska (pseudonim) w „Polsce Zbrojnej" z lutego 1938 roku ogłosiła swój artykuł „Pacyfistyczna mafia", w którym atakowała przede wszystkim Słonimskiego, Tuwima i Wittlina".

/tejże "Saga rodu Słonimskich", Warszawa 2003, b.p., edyc. elektron./

 

Paweł Maurycy Sobczak wskazując w zestawieniu bibliograficznym z jakich materiałów korzystał w swym opracowaniu, podaje:
"Zdebska E. [wł. J. Pietrkiewicz], 'Pacyfistyczna mafia', "Polska Zbrojna' 1939, nr 30".
/tegoż "Polscy pisarze wobec faszyzmu", Łódź 2015, s. 408/

 

Nina Taylor-Terlecka:

"Na walnym zebraniu Związku Literatów Polskich w Warszawie w styczniu 1939 roku poeta Tadeusz Demczyk złożył wniosek o wycofanie z księgarń „pacyfistycznych” utworów wspomnianej trójki. O pacyfistycznej mafii rozpisała się w „Polsce Zbrojnej” niejaka Zdębska: „Czy czynniki miarodajne i władze wojskowe wiedzą, że książki z cytowanymi wierszykami bezkarnie widnieją za witrynami księgarń? Może znajdzie się jakiś poseł, który w tej sprawie wniesie interpelację w Sejmie?”20".

I stosowny do tego przypis:

"20 Eugenia Zdębska, Pacyfistyczna mafia, „Polska Zbrojna” z 4 lutego 1939. Podaję za: A. Kowalczykowa, 'Liryki Słonimskiego 1918–1935', Warszawa 1967, s. 121".

/tejże "'Ja, Józef Wittlin, z pokolenia Judy' - Józef Wittlin i świat kultury żydowskiej", w: "Żydzi Wschodniej Polski", Ser. II "W blasku i w cieniu historii" red. J. Ławski, B. Olech, Białystok 2014, s. 369/

 

I podobnie wielu, wielu innych autorów...

Pal licho, że wszyscy piszą o artykule w "Polsce Zbrojnej" gdy ten ukazał się w dodatku do tej gazety - "Tydzień Literacki Polski Zbrojnej". Pal licho, że ostatnia z wymienionych autorek błędnie przepisuje, gdyż w studium Aliny Kowalczykowej jest: "Zdebska" (jak najbardziej prawidłowo). Pal licho, że ktoś cytował fragmenty z tego artykułu bądź jedynie powoływał się na ten artykuł z drugiej ręki, zawierzając autorowi innego opracowania i w ten sposób powielał błąd. Oczywiście - pal licho jeśli zaznaczył w przypisie z kogo czerpał. Jeśli np. pani Kuciel-Frydryszak (podobnie p. Sobczak) podaje cytat z tego artykułu i w przypisie odwołuje się jedynie do tegoż artykułu to oznacza, że przeczytała go a nie, że przeczytała o nim u kogoś. Tyle że artykułu nie czytała, na co wskazuje podanie błędnego tytułu czasopisma jak i niewłaściwej daty. Można by powiedzieć: pomyliła się w dacie dziennej, tylko jakoś trudno mi w to uwierzyć gdyż zbyt często w starszych pracach pada właśnie błędna data "4 lutego 1939".

Zatem: ani nr 30, ani 4 lutego 1939 r., ani 2 lutego 1939 r. (jak podał jeden z autorów na łamach "Twórczości" z 1977 r.), ani luty 1938 r., tylko: "Tydzień Literacki..." nr 6 (95) z 5 lutego 1939 roku.

I przez takie podejście straciłem dwa dni na szukanie artykułu w miejscu w którym nie mogłem go znaleźć.:angry:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Co nieco z omówień dotyczących polskiej literatury:

"Pierwsza wojna światowa w literaturze polskiej i obcej. Wybrane zagadnienia" red. E. Łoch, K Stępniak
M.J. Olszewska, "Człowiek w świecie Wielkiej Wojny. Literatura polska z lat 1914–1919 wobec I wojny światowej. Wybrane zagadnienia"
I. Maciejewska "Proza polska lat 1914–1918 wobec wojny światowej"
tejże "Doświadczenie wielkiej wojny – Józef Wittlin", w: "Poeci dwudziestolecia międzywojennego", t. I,  red. I. Maciejewska
D. Kielak "Wielka wojna i świadomość przełomu. Literatura polska lat 1914–1918"
M. Lalak "Proza lat 1914–1939 wobec wojny i sposobów jej wyrażania", w: "Literatura wobec niewyrażalnego" red. W. Bolecki, E. Kuźma
J. Rozmus "Żołnierskie narracje o wojnie światowej 1914–1918. Strzelcy, legioniści, Polacy w armii austro-węgierskie"
E. Wróbel "Zapis Wielkiej Wojny w prozie Jana Żyznowskiego", w: tejże "Dwudziestolecie znane i nieznane. Szkice o prozie międzywojennej".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W opozycji do opinii wyrażonej przez janceta:

 

Cytuj

Bardzo słusznie, Outsiderze, zwracasz naszą uwagę na bezprzykładną ofiarę Francji w I wojnie światowej i wynikającej z niej niechęci do angażowania się w kolejną zawieruchę. Dziwne, że tak zwykle literacko płodni Francuzi nie byli zdolni, by swoje cierpienie we frontowych okopach literacko opisać

 

Edward Ousellin wykłada  język francuski i prowadzi zajęcia z kulturoznawstwa,  badacz kultury głównie Francji, autor m.in. "La France : histoire, société, culture", "Comment peut-on être Européen? : conceptions of Europe in French literature"; w swym artykule poświęconym motywowi Wielkiej Wojny w komiksowej twórczości Jacquesa Tardiego (m.in. "C'était la guerre des tranchées", "Putain de querre !") wyraził całkiem inną opinię. Uważał, że poprzez literaturę i film nieludzkość tego konfliktu na trwałe wryła się w historyczną pamięć europejską, a zwłaszcza w pamięć francuską.

"À travers la littérature et le cinéma, le nouveau seuil d’inhumanité de la guerre des tranchées a durablement marqué la mémoire historique européenne, et sans doute tout particulièrement française. C’est sur le territoire français, longtemps ravagé, que se perpétua cette forme quasi-souterraine de la guerre, dans des tranchées s’apparentant à des fosses communes, que les hommes ne partageaient qu’avec des rats et des poux".

/tegoż "Une boucherie pour rien : la Grande Guerre dans les bandes dessinées de Jacques Tardi", "Belphégor", Littérature Populaire et Culture Médiatique, [En Ligne], 14, 2016, b.p./

 

Przy okazji wzmiankuje on twórczości kilku pisarzy, pada tam nazwisko: Jules Romains (właśc.: Louis Henri Jean Farigoule), był on autorem; nieco rozwlekłej - 27 tomów; powieści rzeki "Ludzie dobrej woli" (oryg. "Les Hommes de bonne volonté") pisanej na przestrzeni od 1932 do 1946 roku. W skład tego cyklu bezpośrednio o pierwszej wojnie traktowały tomy "Prélude à Verdun" i "Verdun" (tomy: 15 i 17) obejmujące lata 191-1919, autor znany był z ukazywania realistycznych scen codzienności okopowej żołnierzy. W kolejnym tomie pt. "Vorge contre Quinette"; obejmującym rok 1919; (w wydaniu amerykańskim rozdział ten nosi całkiem trafny tytuł: "Aftermath" - "Następstwa") autor napisał o ciężarze śmierci (zmarłych) który rośnie szybciej niż duma zwycięzców i zwycięstwie które rośnie ale nie dogania już śmierci (zmarłych): "le poids des morts grandit plus vite que la fierté des vainqueurs. Le tas de morts monte plus vite que le trophée. La victoire a beau grandir, elle ne réussit plus à rattraper les morts", fragment z frazy trafił nawet do Larousse'a przy opisie terminów: "mort, morte" i "victoire".

 

Maurice Genevoix brał udział w walkach o o drogę Calonne (Tranchée de Calonne), gdzie zginął pisarz francuski Henri-Alban Fournier a po drugiej stronie ranny został Ernst Jünger, oraz w bojach o grzbiet Éparges (dla Niemców było to - Die Kämpfe um die Combres-Höhe). Ciężko ranny przeszedł długotrwałą rekonwalescencję, wskutek odniesionych ran nigdy nie odzyskał władzy w lewej ręce. Na początku wojny prowadził nieco chaotyczny dziennik, pomimo namawiania nie zgadzał się by przelać swe wspomnienia i doświadczenia na papier. Ostatecznie uległ jednak namowom Paula Dupuy'a, jednego ze swych dawnych nauczycieli, w efekcie czego od 1916 do 1921 r. wydał pięć opowieści: "Sous Verdun", "Nuits de guerre", "Au seuil des guitounes", "La Boue" i "Les Éparges". Cykl jednak bardziej znany jest z redakcji z 1949 r. gdy został wydany w jednym zbiorze pod tytułem "Ceux de 14" (gruntownie przerobionym, z ostateczną inną ilością opowiadań niż w początkowym cykli).

Autor ten zyskał uznanie za pieczołowitość w ustalaniu faktów jak i za realizm okopowej i wojennej rzeczywistości. "Doceniła" to cenzura - dwa pierwsze opowiadania zostały pocięte przez cenzurę, uznano iż zawarte tam opisy mogą wywołać panikę.

Docenił to i Jean Norton Cru autor "Témoins : essai d’analyse et de critique des souvenirs de combattants édités en français de 1915 à 1928" (Paris, Les Etincelles, 1929, w roku następnym wydano mocno skróconą wersję pt. "Du Témoins") eseju będącego próbą opracowania kwestii realizmu, fikcji i legend zawartych w literaturze francuskiej poświęconej Wielkiej Wojnie. Norton Cru - sam odsłużył pełne pięć lat, początkowo w szeregach Régiment d'infanterie territoriale, potem w armii rezerwowej (brał udział m.in. w zmaganiach pod Verdun w czerwcu 1916 r. i styczniu 1917 r.), następnie jako instruktor i tłumacz. Norton Cru zaczął analizować literaturę poświęconą temu konfliktowi, ostatecznie w swym obszernym eseju (pierwotna wersja liczyła 727 stron) zajął się ok. 304 różnymi książkami napisanymi przez 252 autorów. Żadne z wydawnictw do których się zwrócił nie chciało wydać tej książki w oryginalnej wersji, a autorowi sugerowano by złagodził swój osąd w stosunku do wielu autorów; zwłaszcza tych uznanych, jak: Henri Barbusse (skrytykowany zarówno za fragmenty z "Le Feu" jak i "Les Enchaiments"), Jacques Péricard (za: "Face à face", "Ceux de Verdun", "Debout les morts !") czy Roland Dorgelès (za: "Les croix de bois" i "Le cabaret de la Belle Femme"). Ostatecznie autor wydał tę publikację własnym sumptem.

Przy całej złożoności problematyki i subiektywności ocen autora tego eseju była to pierwsza tak obszerna próba; we francuskich opracowaniach historyczno-literackich; krytycznej analizy realizmu w literaturze wojennej, przy czym Norton Cru szczególną uwagę przywiązywał do relacji wojennych szeregowych żołnierzy - co też było pewną nowością, gdyż wcześniej obraz konfliktów militarnych bardziej był znany z relacji wyższego dowództwa. Tenże Norton Cru wyróżniał właśnie cykl jaki stworzył  Genevoix, nazywa go "dobrym świadkiem", zauważa, iż prawdziwy obraz wojny najczęściej uwidacznia się w dziennikach (przez co rozumie różne jego formy wymieniając: "carnet de route", "carnet intime", "notes", "journal de campagne") i trudno znaleźć go w literaturze wojennej, z tego schematu wyłamuje się właśnie Genevoix. Norton Cru podaje też ciekawą dysproporcję pomiędzy przywoływaniem literatury, którą uznał za niewiarygodną w porównaniu do tej którą uznał za realistyczną i oddającą prawdziwy obraz wojny i żołnierzy. Posłużył się tu przykładem Georgesa Veauxa "(autora "En suivant nos soldats de l'Ouest" z 1917 r.) często cytowanego (89 razy) w monumentalnym opracowaniu generała Barthélemy'ego-Edmonda Palata (14 tomów "Grande guerre sur le front occidental") w odróżnieniu od "dobrych" autorów cytowanych raptem: raz , trzy czy pięć razy;

"Les dates sont un obstacle à l'invention, un rappel à la probité. Si elles n'ont pas toujours empêché les récits mensongers elles ont pas donné à l'ensemble des journaux une honnêteté moyenne qui dépasse celle des souvenirs et des romans.  En revanche les dates n'obligent pas le journal à la sécheresse des éphémérides, elles ne nuisent pas a la valeur littéraire. Cela est si vrai que, pour trouver les livres de guerre de la plus grande valeur esthétique, il faut les chercher parmi les journaux: ceux de Lintier [chodzi o książki Paula Lintiera: "Ma pièce" z 1916 r., "Le tube" z 1917 r. - secesjonista] , Genevoix, Cazin [Paula Cazina "L'humaniste à la querre" z 1920 r. secesjonista] (...)

 Les bons témoins Kimpflin [Georgesa Kimpflina "La premier souffe" z 1920 r. - sec.], Genevoix, Delvert [Capt. Delverta "L'erreur du 16 avril " z 1917 r., "Histoire d'une compagnie" z 1918 r., "Les opérations de la 1e Armée dans les Flandres" z 1921 r.] sont cités une, trois et cinq fois par Palat, mais le témoin Veaux, abondant, héroïque, légendaire et fort suspect, est cité 89 fois...".

/tegoż "Du témoignage", Collect. "Les documents bleus" numéro 30, [Paris] Librairie Gallimard 1930, s. 74, s. 43/

 

Warto zauważyć, że większość autorów docenionych przez Nortona Cru nie doczekała się polskich przekładów, stąd mamy nieco zaburzony obraz literatury francuskiej dotyczącej Wielkiej Wojny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.