Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Speedy

Bombardowanie szlaków komunikacyjnych

Rekomendowane odpowiedzi

Speedy   

Hej

W sąsiednim wątku o detektorze fal emitowanych przez silniki samochodowe kwestia atakowania linii zaopatrzeniowych wzbudziła zainteresowanie, pomyślałem więc że założę o tym osobny temat. Przy okazji pisania posta o minowaniu narzutowym w jeszcze innym temacie, znalazłem na pewnym forum (Axis History) wzmiankę na temat taktyki blokowania dróg przez amerykańskie lotnictwo podczas wojny koreańskiej, za pomocą bomb/min M83. Postanowiłem więc napisać tu o niej.

Dla przypomnienia, albo dla poinformowania osób mniej obeznanych z uzbrojeniem lotniczym: bomba odłamkowa M83 Butterfly Bomb o wagomiarze 4 funtów (1,8 kg) wprowadzona została do uzbrojenia w 1944. Była ona w zasadzie kopią niemieckiej bomby SD 2 z przełomu lat 30/40. Od oryginału różniła się nieco mniejszymi wymiarami i drugorzędnymi cechami konstrukcji. Także zastosowane w niej zapalniki były oparte na konstrukcji zapalników niemieckich i różniły się pomniejszymi szczegółami, jak np. inne nastawy czasu w zapalnikach czasowych. Podobnie jak u "Niemca" dostępne były 3 rodzaje zapalników:

- M129: zapalnik podwójnego działania (uderzeniowe/czasowe z krótką zwłoką). Przy działaniu uderzeniowym zapalnik, jak łatwo zgadnąć reagował przy uderzeniu bomby w ziemię czy jakąkolwiek przeszkodę. Przy funkcji czasowej, zapalnik detonował 2 - 2,2 s po odbezpieczeniu; w tym przypadku warunki zrzutu dobierano tak, by wybuch nastąpił ok. 10 m nad ziemią.

- M130: zapalnik czasowy z długą zwłoką (10-60 min z 10 min interwałem).

- M131: zapalnik "minowy", odbezpieczał się do końca przy upadku bomby (a w zasadzie miny) na ziemię, a następnie reagował przy najmniejszym jej poruszeniu (nadepnięciu, najechaniu przez pojazd itp.).

M83 zrzucana była w bombach kasetowych: M28 o wagomiarze 100 lb czyli 45 kg (24 szt. M83 w zasobniku M15) i M29 o wagomiarze 500 lb czyli 227 kg (90 szt. M83 w zasobniku M16). Podstawowy bombowiec taktyczny czasów wojny koreańskiej, B-26 Invader mógł zabrać maksymalnie 14 zasobników M16 czyli w tym przypadku 14 bomb M29 czyli 1260 bomb M83.

fotka za stroną Inert-Org:

7047diag.jpg

Taktyka nocnego atakowania transportu samochodowego, wprowadzona w sierpniu 1952, a więc tak bardziej już w końcowym okresie wojny, wyglądała następująco:

1) o zmierzchu, tuż przed zmrokiem myśliwce bombardujące "kraterowały" wybrane skrzyżowanie dróg głównych, czyli zrzucały bomby średniego wagomiaru z zapalnikami ze zwłoką, tak by eksplodowały one po zagłębieniu się w ziemię i by powstające w ten sposób kratery zatarasowały przejazd

2) tuż po zmroku dwa B-26 minowały przyległe drogi dojazdowe i boczne za pomocą M83, ustanawiając w ten sposób "pełnowartościową" blokadę

3) ok. 45 minut później i potem co ok. 45 minut w ciągu nocy pojedyncze B-26 w misjach rozpoznawczo-uderzeniowych penetrowały miejsce blokady i w razie napotkania "korków" z zatrzymanych tam pojazdów atakowały je bombami odłamkowymi.

Każdej "lotnej" nocy, na sieci dróg głównych na południe od Phenianu i bocznych dróg do Wonsan starano się ustanawiać dwie większe i dwie mniejsze blokady. Na każdej z nich udawało się zniszczyć do 25 pojazdów. We wrześniu 1952 zniszczono w tym rejonie (a w każdym razie zgłoszono zniszczenie) 2167 pojazdów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Speedy;

Fajna sprawa.

Dzięki.

Podałeś coś takiego dla czasu zadziałania zapalnika -

10-60 min z 10 min interwałem.
O co chodzi? Edytowane przez poldas

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Speedy;

Fajna sprawa.

Dzięki.

Podałeś coś takiego dla czasu zadziałania zapalnika -

O co chodzi?

Opóźnienie 10, 20, 30, 40, 50 lub 60 minut (Dodam, że w starszej wersji M130 miał tylko 10, 20 lub 30 minut). To znaczy, po takim czasie od odbezpieczenia następował wybuch. A w takim dokumencie z maja 1944 czyli w ogóle jeszcze sprzed wprowadzenia chyba (gdzieniegdzie zapalniki i bomby noszą w nim jeszcze prototypowe oznaczenie T) podano czas 3 do 30 min, bez podania interwału.

Tu też była różnica między zapalnikiem amerykańskim a niemieckim Langzeitzuender 67 stosowanym w SD 2. "Niemiec" miał opcjonalną funkcję uderzeniową, a czasową można było sobie nastawić na czas od 5 do 30 min z 5 min interwałem (czyli 5, 10, 15... itd. aż do 30 minut). "Amerykan" był tylko czasowy i miał te nastawy co wyżej, wprowadzone fabrycznie, tak że technik przy uzbrajaniu bomby nie ustawiał czasu, tylko dobierał sobie odpowiedni egzemplarz z zestawu, z takim opóźnieniem, jakie akurat mu było potrzebne.

Poniekąd wynikało to z odmiennej techniki użycia tych bomb. Niemcy stosowali, prócz zasobników kasetowych, takie wyrzutniki zewnętrzne (podkadłubowe) na których SD 2 podwieszane były ręcznie i pojedynczo. Można było sobie więc przy okazji coś tam w nich ustawiać. W efekcie wg relacji Niemcy zrzucali zwykle mix SD 2 ze wszystkimi możliwymi zapalnikami i nastawami i nawet w jednej bombie czy zasobniku poszczególne SD 2 były różne. Natomiast amerykańskie M83 były zrzucane tylko w bombach kasetowych. Wg wspomnianej instrukcji z 1944 ta mniejsza bomba, M28 (45 kg) zawierająca 24 "motylki", elaborowana była fabrycznie bombami z jednakowym zapalnikiem (mam nadzieję, że chociaż z różnymi nastawami czasu w przypadku zapalnika czasowego). Większa M29 (227 kg) z 90 "motylami" elaborowana była przed użyciem na lotnisku; w tym celu M83 dostarczane były w pakietach po 10 szt. z jednakowym zapalnikiem (mam nadzieję tylko, że jak wyżej z tym czasem) i technicy mogli je sobie dowolnie pomieszać, albo przeciwnie powkładać wszystkie jednakowe.

Dokument z 1944 podaje jeszcze taki szczegół, że zapalnik M129 był do użycia praktycznie tylko z funkcją uderzeniową. Bowiem zapalnik czasowy M112 stosowany do rozcalania bomby kasetowej działał z taką dokładnością, która przekładała się na różnicę wysokości ok. 300 stóp (czyli 90 m). Tak więc było bardzo prawdopodobne, że w przypadku nastawienia M129 na działanie czasowe (te 2 s) uwolnione z zasobnika "motylki" wybuchną za wysoko, by narobić szkód na ziemi.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

OK;

Były jeszcze takie miny (i dalej są), służące do blokowania szlaków komunikacyjnych, co to same strzelają.

Przykładem jest NRD-owska mina SM-70, czy też mina Claymora.

Jak to się fachowo nazywa?

Miny kierunkowe?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Przykładem jest NRD-owska mina SM-70, czy też mina Claymora.

Jak to się fachowo nazywa?

Miny kierunkowe?

Tak. Chociaż wymyślono je raczej do innych celów - jako element stałych pozycji obronnych, gdzie są zdalnie odpalane przez operatora w przypadku dostrzeżenia przeciwnika w odpowiednim miejscu. Ale oczywiście możne je też stawiać z jakimś czujnikiem np. naciągowym czy naciskowym (np. taka taśma kontaktowa rozciągnięta w poprzek drogi) właśnie dla blokowania dróg przez np. grupy dywersyjne. Dotyczy to praktycznie wszelkich zdalnie kontrolowanych min lądowych, można dodać im jakieś źródło prądu + jakiś czujnik i mieć klasyczną minę samoczynnie reagującą na nadejście przeciwnika.

(Praktyczna wartość powyższych rozważań jest taka, że w świetle wiadomej konwencji o zakazie min lądowych z 1997, miny zdalnie kontrolowane przez operatora nie są objęte zakazem. Można je więc legalnie posiadać, produkować, użytkować itd. A w razie potrzeby przekształci się je w normalne autonomiczne miny, gdy w czasie wojny wszyscy przestaną zawracać sobie głowę konwencjami).

W temacie bombardowania szlaków komunikacyjnych miałem jeszcze napisać o atakowaniu pociągów także w czasie wojny koreańskiej, ale to może już wieczorem z domu lub jutro.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

Nie wszystkie państwa podpisały traktat ottawski. Chiny, Rosja i USA nie. My ratyfikowalismy chyba rok temu

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Nie wszystkie państwa podpisały traktat ottawski. Chiny, Rosja i USA nie. My ratyfikowalismy chyba rok temu

Ponadto w rozważanej tu kwestii traktat z Ottawy nie ma powiedzmy aż tak decydującego znaczenia. On dotyczy min przeciwpiechotnych; inne nie są zakazane. Min przeciwczołgowych można używać swobodnie. A wszak współczesne szlaki komunikacyjne nie funkcjonują w oparciu o pieszych tragarzy, lecz rozmaite pojazdy mechaniczne. Przeciwko nim jak najbardziej należałoby używać min przeciwczołgowych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Obiecany tekst o atakowaniu pociągów w Korei. Postanowiłem zacytować fragment z książki C. Piotrowskiego i P. Tarasa "Kampanie lotnicze - Korea 1950-1953" Wyd. AJ Press 1994. Autorem wypowiedzi jest kpt. C.F. Wolfe z 3.BG(L), pilot bombowca B-26 Invader, uczestnik 62 nocnych misji w których zniszczył m.in 12 lokomotyw na pewno i 3 prawdopodobnie.

"Nigdy byście nie uwierzyli, ale ich pociągi poruszały się według określonego rozkładu. Wiedząc o tym podlatywaliśmy do rzeki Jalu i wypatrywaliśmy pociągu, gdy ten znajdował się jeszcze w Mandżurii i był oświetlony jak choinka. Wtedy znikaliśmy, czekając aż znajdzie się po koreańskiej stronie rzeki. Gdy to nastąpiło, zrzucaliśmy za nim bombę. Nieważne, czy trafiła w tor, czy nie. Ważne, żeby była blisko pociągu i jego obsługa myślała, że ma odcięty odwrót. Jako, że niełatwo jest trafić w pędzący pociąg, lecieliśmy daleko do przodu i zrzucaliśmy kolejną bombę np. u wylotu tunelu (w Korei jest bardzo dużo tuneli i były one bardzo często wykorzystywane jako naturalne schrony). Wtedy obsługa pociągu zwalniała, by rozeznać się w uszkodzeniach, a my robiliśmy zwrot, schodziliśmy na małą wysokość i zrzucaliśmy kolejne "jaja".

W jasną noc, nawet gdy pociąg poruszał się bez świateł, słup dymu i pary doskonale wyróżniał się w świetle księżyca. Atakowaliśmy przeważnie pod kątem 45 stopni do kierunku torów. Taki kierunek ataku miał zapewnić "przeoranie" bombami lokomotywy lub pierwszych wagonów. Idea była taka, że jeśli bomby zostały zrzucone za wcześnie, trafiała druga lub trzecia, a jeśli za późno - można było liczyć na pierwszą. Poza tym, jeśli bomby zboczyły w jedną stronę, to pociąg wjeżdżał w eksplozję, a jeśli w drugą - trafiały w ostatnie wagony".

W innej książce, "B-26 Invader units over Korea" znalazłem relację Lt. B.B.Walkera z 8.BS, będącego nawigatorem/bombardierem na B-26, także opowiadającą o nocnym nalocie jego załogi na cel kolejowy. Ich zadaniem było przerwanie torów w punkcie o kodowej nazwie Purple-11. Noc była dosyć ciemna, mimo to w rejonie celu zaobserwowali pojedynczą lokomotywę, kierującą się do pobliskiego tunelu. Goście zaatakowali ją, zrzucając 2 bomby 227 kg u wylotu tunelu, po czym gwałtownie wyprowadzili się z nurkowania, mijając o włos wierzchołek góry. Nie ma w relacji nic dalej, czy trafili, zapewne po prostu zgubili w nocy to miejsce. Otworzyła do nich ogień obrona plot., najwyraźniej jednak niezbyt intensywny, bo postanowili się z nią postrzelać: wykonali kilka zajść na stanowiska przeciwlotnicze, ostrzeliwując je z broni maszynowej i zrzucając 1 bombę. Artyleria plot. ucichła, a lotnicy powrócili do głównego zadania. Odszukali linię kolejową, zrzucili serię 5 flar z wysokości 1500 m, po czym nurkując w ich świetle ulokowali w torowisku 2 bomby 227 kg z zapalnikiem zwłocznym. Było to dosyć trudne i goście wykonali w tym celu 4 zajścia na cel, aż do wyczerpania zapasu bomb i flar. Na zakończenie zaminowali jeszcze narzutowo zbombardowany teren i rozrzucili ulotki z informacją o tym :) mające odstraszyć od pracy robotników kolejowych.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Kolejna ciekawostka, o jakiej chciałem napisać, dotyczy czasów wojny wietnamskiej. Było nią zrzucanie na wietnamskie szlaki komunikacyjne ("Szlak Ho Chi Minha") morskich min niekontaktowych. Nie chodzi mi tu o minowanie jakichś rzek czy kanałów, tzn. to także oczywiście robiono na dużą skalę, ale o bombardowanie węzłów drogowych i kolejowych.

Napiszę pokrótce, jak działa mina niekontaktowa tego rodzaju. Może większość tu obecnych to wie, ale nie wszyscy są fanami uzbrojenia i amunicji lotniczej. Krótko, mina taka leży sobie po prostu na dnie zbiornika wodnego. Tak się składa, że olbrzymia większość miejsc, gdzie warto miny stawiać, to wody płytkie (do kilkudziesięciu czy 100 m) - strefy podejścia do portów i baz morskich przeciwnika (celem ich zablokowania), lub własnych (celem ich obrony), rozmaite cieśniny i przesmyki - "wąskie gardła" szlaków komunikacyjnych itd. itp. Mina taka uzbrojona jest w zapalnik niekontaktowy, najczęściej magnetyczny - reagujący na zakłócenie pola magnetycznego przez stalowy kadłub jednostki pływającej - lub akustyczny (reagujący hałas silnika i śruby okrętowej). W przypadku gdy poziom sygnału jest dostatecznie duży - czyli cel zbliżył się na odległość skutecznego rażenia - mina detonuje. Z uwagi na to oddalenie od celu ładunek w minach niekontaktowych jest zwykle duży, kilkaset czy nawet 1000 kg.

Amerykanie wpadli w pewnym momencie na to, nie wiem czy celowo, czy przypadkiem, że można takie miny stawiać na lądzie. Zalegając w gruncie albo i na powierzchni, na poboczu drogi czy w pobliżu toru kolejowego miny reagowały na hałas - drgania gruntu wywołane przejazdem np. pociągu - czy pole magnetyczne stalowych w końcu pojazdów, i detonowały prawidłowo. A stosunkowo duży ładunek sprawiał, że nawet w odległości kilkudziesięciu metrów mogły narobić szkód. Tak się złożyło, że wiele amerykańskich min wykorzystywało jako część bojową korpus jakiejś standardowej bomby lotniczej. Również niekontaktowy zapalnik konstruowano jako bardzo odporny na uderzenie, bo wszak liczono się ze stawianiem min przez samoloty odrzutowe, kiedy to spadłyby do wody z wielką prędkością. Mogły więc one bezpiecznie walnąć w ziemię nawet bez spadochronu. Dotyczyło to przede wszystkim min USNavy z serii "destruktorów", opracowanych już podczas wojny - Mk.36 DST na bazie bomby Mk.82 (227 kg), Mk.40 DST (zrobiony z bomby Mk.83, 450 kg) i Mk.41 DST (z bomby Mk.84, 900 kg). Ale nie tylko: niedawno doczytałem się, że nawet starsze miny np. Mk.25 z lat 40. także zrzucano na ląd.

Destruktory

mk80-w.jpg

Ta nazwa jest tak trochę dla zmyłki. Destruktorami nazywano w USNavy ładunki wybuchowe dedykowane do niszczenia konkretnych obiektów i przedmiotów, np. do wysadzania niewybuchów czy starej amunicji, czy do celów dywersyjnych. Program rozwoju min morskich nazwano tak zapewne dla zamaskowania właściwego celu tych prac. Egzemplarze na rysunku mają część ogonową z hamulcami aerodynamicznymi, ale można je też było zrzucać z normalnym ogonkiem, ze zwykłymi statecznikami bez hamulca.

USAF i lotnictwo strategiczne też stawiały miny. Miały swój własny destruktor, M117D na bazie bomby standardowej bomby 340 kg:

(nie znalazłem na szybko fotki ani rysunku, ale oczywiście wyglądało toto jak klasyczna M117 tylko z innym zapalnikiem)

M117.jpg

Ale zrzucały też miny marynarki.

A tu jedna z tych starszych, Mk.25 pod Skyraiderem (zdjęcie nie jest z czasów Wietnamu, lecz z 1949 r.):

WAMUS_Mine_mk25-2_pic.jpg

Mk.25 ważyła 907 kg i zawierała 578 kg m.w. (torpex).

I jeszcze jeden staroć, Mk.52 z połowy lat 50. Wykorzystywała korpus bomby AN-M65 (450 kg) z czasów II wojny. Przenosiły ją np. B-52 (18 szt. w komorze).

mk52aa.gif

(Flight gear to elementy ułatwiające minie latanie, przy upadku do wody oddzielały się)

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

fotka za stroną Inert-Org:

7047diag.jpg

Zaciekawiła mnie konstrukcja części "lotnej" miny - te dwie pary skrzydeł, wirująca i hamująca. Domyślam się, że chodzić mogło o:

- posadzenie miny, czyli samej prostopadłościennej puszki na płask, zapalnikiem do góry,

- zmniejszenie prędkości opadania, bo jakby taka mina łupnęła o ziemię z dużą prędkością, to zapalnik mógłby zadziałać,

- być może także o stabilizację lotu, czyli żeby spadała w miarę pionowo.

Tak sobie to wyobrażam na wzór owocu klonu czy jesionu.

Czy o to chodziło?

No i drugi problem - jak już mina wylądowała, to całe to ustrojstwo sterczało nad ziemią, jakby wołało "tu jestem! tu jestem!", a przy minach chyba nie o to chodzi. Chyba musiało się to odłączać, i to w taki sposób, by nie leżało tuż obok.

Jak to było rozwiązane? Jakiś ładunek miotający czy gwint, który wirujące skrzydełka odkręcały zawsze na właściwej wysokości?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Zaciekawiła mnie konstrukcja części "lotnej" miny - te dwie pary skrzydeł, wirująca i hamująca. Domyślam się, że chodzić mogło o:

- posadzenie miny, czyli samej prostopadłościennej puszki na płask, zapalnikiem do góry,

- zmniejszenie prędkości opadania, bo jakby taka mina łupnęła o ziemię z dużą prędkością, to zapalnik mógłby zadziałać,

- być może także o stabilizację lotu, czyli żeby spadała w miarę pionowo.

Tak sobie to wyobrażam na wzór owocu klonu czy jesionu.

Czy o to chodziło?

Generalnie nie.

- pozycja upadku bomby/miny w zasadzie nie była istotna. Zapalnik był bezkierunkowy i reagował niezależnie od położenia.

- hamulce aerodynamiczne w SD 2(te półwalcowe pokrywy) służyły do tego, by bomba wytraciła prędkość i spadała mniej więcej pionowo. Zmniejszało to prawdopodobieństwo rykoszetu przy zrzucie z małej wysokości, co groziłoby uszkodzeniem samego bombowca. Niemcy bowiem stosowali na niektórych samolotach takie specjalne wyrzutniki zewnętrzne dla SD 2:

sd2.jpg

W przypadku użycia tego w bombie kasetowej typu zrzucanego (a amerykańska M83 tylko w ten sposób była używana) w zasadzie hamulec jest zbędny. Trudno więc właściwie powiedzieć, po co Amerykanie go skopiowali. Może planowali początkowo skopiowanie także tych zewnętrznych wyrzutników, do czego jednak nie doszło. Pewne znaczenie może też mieć to co tam dalej napisałeś, żeby zmniejszyć prędkość uderzenia przy upadku. Raczej nie dlatego, żeby sobie bomba (mina) krzywdę mogła zrobić, ale by nie zagłębiała się w ziemię - to amunicja odłamkowa i jej efektywność zależy od rozlotu odłamków (a pod ziemią by sobie nie polatały :) ).

- rotacja, powodowana przez te ukośne okrągłe płyty (tak jak napisałeś, na podobieństwo nasion klonu), miała na celu odbezpieczenie zapalnika. Służył do tego ten element, opisany na zdjęciu jako "arming spindle". Na zdjęciu jest on wkręcony w zapalnik, blokował wtedy jakoś mechanizm uderzeniowy. Po kilku obrotach odkręcał się on i odblokowywał w ten sposób zapalnik. Na rysunku w Wikipedii http://en.wikipedia.org/wiki/Butterfly_Bomb tym dolnym widać odbezpieczoną bombę - "arming spindle" jest wyraźnie oddzielony od zapalnika.

No i drugi problem - jak już mina wylądowała, to całe to ustrojstwo sterczało nad ziemią, jakby wołało "tu jestem! tu jestem!", a przy minach chyba nie o to chodzi.

No i trudno. To jest nieodłączna cecha minowania narzutowego. Miny z definicji leżą na ziemi i je widać. Rzecz w tym, że zrzuca się je setkami i tysiącami. Więc ruchy przeciwnika i tak są sparaliżowane, trzeba podjąć mozolną operację rozminowania. Jak mówię, to jest amunicja odłamkowa, rozwiązać ją jakoś tak, by zagłębiała się w ziemi, byłoby trudno. Musiałaby być skacząca; no i zapalnik też nie tak łatwo byłoby rozwiązać.

Kojarzę tak na szybko jedną minę narzutową, co wbijała się w grunt - amerykańska BLU-45 z lat 60.

BLU45B_mine.JPG

Ale to była mina przeciwczołgowa. Miała zapalnik magnetyczny i sejsmiczny i samolikwidator, który można było ustawić nawet na 6 miesięcy. Mogła przebić 50 mm pancerza (dno czołgu zwykle ma nie więcej niż 20-30 mm) z odległości 450 mm. W praktyce jednak tak dobrze to nie działało. W miękkim gruncie mina mogła zagłębić się tak bardzo, że jej zdolność przebijania była niewystarczająca. W twardym podłożu mogła nie zagłębić się wcale i tak sobie leżeć w pozycji poziomej; chociaż nie przeszkadzało to w jej funkcjonowaniu, aktywowaniu zapalnika itd. to jednak przy wybuchu strumień kumulacyjny kierował się poziomo, a nie w cel, i w związku z tym mina raczej nie była w stanie uszkodzić czołgu, co najwyżej jakiś lekko opancerzony czy nieopancerzony pojazd.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

W przypadku użycia tego w bombie kasetowej typu zrzucanego (a amerykańska M83 tylko w ten sposób była używana) w zasadzie hamulec jest zbędny. Trudno więc właściwie powiedzieć, po co Amerykanie go skopiowali. (...)

- rotacja, powodowana przez te ukośne okrągłe płyty (tak jak napisałeś, na podobieństwo nasion klonu), miała na celu odbezpieczenie zapalnika. Służył do tego ten element, opisany na zdjęciu jako "arming spindle". Na zdjęciu jest on wkręcony w zapalnik, blokował wtedy jakoś mechanizm uderzeniowy. Po kilku obrotach odkręcał się on i odblokowywał w ten sposób zapalnik. Na rysunku w Wikipedii http://en.wikipedia..../Butterfly_Bomb tym dolnym widać odbezpieczoną bombę - "arming spindle" jest wyraźnie oddzielony od zapalnika.

Hamulec może być zbędny, ale jego moment bezwładności pewnie jak najbardziej. Jeżeli to działało tak:

- obudowa się otwiera,

- mina dzięki skrzydełkom w całości zaczyna rotować

- dół miny w zetknięciu z ziemią zatrzymuje się i przestaje obracać

- góra kręci się dalej, odbezpieczając zapalnik i odłączając się (po skończeniu łączącego gwintu ? a może ścięciu połączenia ?) od miny właściwej.

W obu przypadkach moment bezwładności obudowy powinien mieć istotny wkład.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Hamulec może być zbędny, ale jego moment bezwładności pewnie jak najbardziej. Jeżeli to działało tak:

- obudowa się otwiera,

- mina dzięki skrzydełkom w całości zaczyna rotować

- dół miny w zetknięciu z ziemią zatrzymuje się i przestaje obracać

- góra kręci się dalej, odbezpieczając zapalnik i odłączając się (po skończeniu łączącego gwintu ? a może ścięciu połączenia ?) od miny właściwej.

W obu przypadkach moment bezwładności obudowy powinien mieć istotny wkład.

Nie, niezupełnie. Linka łącząca głowicę bojową ze statecznikiem umocowana była w taki sposób, że mogła się względem bomby obracać. Dlatego wykręcał się ten element zabezpieczający. I potrzeba było do tego dosłownie kilku obrotów (wiki podaje że 10, ale jak pamiętam z jakiejś instrukcji to mniej). Zapalnik odbezpieczał się w locie, nie po upadku - przecież SD 2 jak i jej amerykański klon M83 mogła być ustawiona na wybuch w powietrzu, parę sekund po odbezpieczeniu.

Hamulec powiedzmy, że nie był niezbędny. Gdy Niemcy eksperymentowali z użyciem bomb kasetowych jako broni powietrze-powietrze, do atakowania bombowców lecących w zwartych formacjach, wykorzystywali do tego SD 2 Zt zrzucane w zasobnikach AB 250 (108 lub 144 szt.). Wersja SD 2Zt wyróżniała się właśnie brakiem hamulca i nieco odmienną budową tych powierzchni nadających obrót: miały kształt zaokrąglonego trójkąta i mniejsze rozmiary.

W sumie jednak przy klasycznym wykorzystaniu SD 2 przeciwko celom naziemnym całe to usterzenie miało jeszcze jedną korzystną cechę. Wiele relacji mówi o zagrożeniu, jakie powodowały bomby, które zawisły np. na drzewach, przewodach linii napowietrznych, na krawędziach dachów budynków itp. gdzie mogły być przeoczone przez ekipy usuwające skutki nalotu - a następnie, przy silniejszym podmuchu wiatru spadały i wybuchały powodując kolejne szkody i ofiary. Bomby z zapalnikiem czasowym, które zawisły np. na przewodach telefonicznych czy energetycznych, eksplodując mogły spowodować ich zerwanie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Postanowiłem coś tutaj dopisać, bo natrafiłem ostatnio na trochę informacji o użyciu przez Amerykanów lotniczych min systemu GATOR w czasie wojny w Iraku w 1991.

GATOR to lotnicza część systemu FASCAM (Family of Scatterable Mines). Gdzieś na przełomie lat 60./70. ub.w. mądre głowy z US Army, Navy, Marines i AF zebrały się razem i wymyśliły, żeby zrobić jedną wspólną rodzinę min narzutowych, do ustawiania ze wszystkich rodzajów nośników: pocisków artylerii lufowej (haubice 155 mm) i rakietowej (MLRS), samobieżnych pojazdów minerskich i lotniczych bomb kasetowych. No i wymyślili i gdzieś tak w 2. połowie lat 70. zaczęło to wszystko wchodzić na uzbrojenie. Lotnicze konkretnie w 1979. Są to konkretnie 2 miny: przeciwpancerna BLU-91 i przeciwpiechotna BLU-92 (w artylerii jest jeszcze jedna, inna, mniejsza mina ppiech.).

blu-91-k.gif

BLU-91

Obie miny wykorzystują taki sam kadłub w kształcie walca o średnicy 121 mm i wysokości 66 mm. W zasobniku i w locie mają jeszcze założony plastykowy element aerodynamiczny o czworokątnym kształcie i wymiarach 147 x 127 x 66 mm. Zasadniczo odpada on przy uderzeniu w ziemię, ale jak nie odpadnie to w zasadzie też nie szkodzi, on chyba generalnie nie przeszkadza.

BLU-91 waży 1,95 kg, w tym 0,594 kg materiał wyb. (heksogen). Jest to przeciwczołgowa mina przeciwdenna z niekontaktowym zapalnikiem magnetycznym. Zapalnik wyposażony jest w mikroprocesorowy układ analizy sygnału, który ma spowodować wybuch w optymalnym punkcie pod dnem pojazdu. Część bojowa miny wykorzystuje efekt kumulacyjny, a ściślej biorąc EFP (Explosively Formed Penetrator). Ładunek miny ma dwie miedziane wkładki w formie stożków o dużym kącie rozwarcie skierowane w strony płaskich ścian miny, tak, że którą by stroną nie upadła, jedna wkładka zawsze będzie do góry. Detonacja jest dwufazowa, przed odpaleniem głównego ładunku eksploduje mały ładunek pomocniczy, mający na celu zrzucenie pokrywy miny i odrzucenie jakichś przedmiotów, które by się tam ewentualnie znalazły. Wydaje się to pewną przesadą, efekt EFP nie jest zbyt wrażliwy na takie rzeczy w przeciwieństwie do normalnej głowicy kumulacyjnej, gdzie jakieś ciało obce w osi wkładki może poważnie zaszkodzić. No ale może autorom tak wyszło z jakichś analiz, że taki pomocniczy wybuch ma statystycznie zauważalne znaczenie. Utworzony z wkładki penetrator przebija pancerz grubości do 70 mm, co wystarczy aż nadto na dno każdego współczesnego czołgu, nie mówiąc już o innych pojazdach. Mina wyposażona jest też w element nieusuwalności, próba manipulowania przy niej także powoduje wybuch.

BLU-92 ma masę 1,68 kg w tym 0,408 kg m.w. (Comp.B). Jest ona miną przeciwpiechotną o działaniu odłamkowym, z elektrycznym zapalnikiem naciągowym. Po upadku miny z gniazd w jej aktualnie górnej pokrywie wystrzeliwane są 4 ciężarki, rozciągające za sobą linki naciągowe o długości 15 m. Poruszenie linki (siłą 0,45 kG) lub samej miny powoduje detonację. Wg rosyjskiego portalu saper.etel.ru mina ma też czujnik sejsmiczny reagujący na kroki człowieka w odległości 3-4 m. Przy wybuchu mina razi odłamkami w promieniu 20 m.

Obie miny wyposażone są w samolikwidator powodujący ich likwidację (zdetonowanie) po ustawionym czasie (do wyboru 4 h, 48 h i 15 dni). Działa on także przy spadku napięcia w bateriach poniżej określonego poziomu.

Miny przenoszone są w zasobnikach (bombach) kasetowych typu zrzucanego. Dwa podstawowe z nich to SUU-64 stosowany przez USAF i SUU-58 (USNavy, USMC). Daje to razem następujące bomby kasetowe:

- CBU-78 (222 kg): zasobnik SUU-58 (dawny Mk.7 Rockeye), ładunek 45 min BLU-91 + 15 min BLU-92

- CBU-79: nie wiadomo co to było, w każdym razie GATOR.

- CBU-82: zasobnik SUU-58, 60 min BLU-91

- CBU-83: zasobnik SUU-58, 60 min BLU-92

- CBU-84: (1000 kg): zasobnik SUU-54, ładunek 170 min obu typów (póki co nie udało mi się znaleźć, ile których)

- CBU-85: zasobnik SUU-54, ładunek 170 min BLU-91

- CBU-86: zasobnik SUU-54, ładunek 170 min BLU-92

- CBU-89 (320 kg): zasobnik SUU-64, ładunek 72 miny BLU-91 + 22 miny BLU-92

- CBU-104: CBU-89 z dodatkowym modułem kierowania programowego bezwładnościowego WCMD

Praktycznie w użyciu są tylko CBU-78, -89 i -104, pozostałe były testowane i produkowane w próbnych seriach. Standardowo atak z użyciem 6 x CBU-89 tworzy pole minowe o wymiarach 650 x 200 m. Ocenia się, że 2 takie ataki wystarczają do zatrzymania batalionu pancernego lub zmech.

f14-detail-ironbombs-03.gif

CBU-78

CBU-89.US.green_side.jpg

CBU-89

Nosiciele i ich typowy ładunek:

- W USN/USMC (CBU-78): A-6 (12), A-7 (6), AV-8 (6), F/A-18 (6)

- W USAF i SAC (CBU-89): A-10 (4); F-4 (6), F-15 (8), F-16 (4), F-111 (8), B-52 (30).

W czasie Pustynnej Burzy samoloty USAF zrzuciły 1105 bomb CBU-89. Ich głównym celem były formacje irackiej Gwardii Republikańskiej wycofujące się z Kuwejtu drogami na Basrę. Zaminowanie 27 i 28 lutego przez B-52 podejścia do mostu nad doliną Eufratu w rej. Ar Rumayla zatrzymało ruch wojsk irackich, które były następnie niszczone kolejnymi nalotami. Innym celem były rejony, skąd odpalane były irackie pocisku SCUD. Po każdym odpaleniu rakiety samoloty koalicji minowały drogi i skrzyżowania w rejonie skąd wystartowała, w nadziei że uda się ograniczyć mobilność samobieżnych wyrzutni (na ile wiem, nie udało się jednak, żadna wyrzutnia na minach nie wyleciała). Samoloty US Navy zrzuciły 148 bomb CBU-78, USMC - 61 tych samych. Razem postawiono więc 88.965 BLU-91 i 27.445 BLU-92 (zakładając, że wszystkie rozsiały się prawidłowo).

Co do niezawodności samolikwidacji, wskaźnik niewybuchów w różnych sektorach wynosił od 0,2% do 21%, przy czym BLU-91 częściej likwidowały się prawidłowo. Niewybuchy z wyładowanymi bateriami, nie spowodowaŁy jednak żadnego odnotowanego wypadku. Nie zarejestrowano też żadnego przypadku "friendly fire" w sensie wejścia na własne miny (aczkolwiek odnotowano ofiary niezidentyfikowanych min, czy też z niezidentyfikowanych przyczyn, a więc w tej liczbie mogą być takowe). Równie trudno ocenić efektywność minowania przeciwko wojskom irackim. Można jedynie przypuszczać, że BLU-91 mogą być bardzo skuteczne przeciwko czołgom z magazynem amunicyjnym na dnie przedziału bojowego (typowe rozwiązanie dla czołgów rosyjskiego pochodzenia), gdzie przebicie pancerza dennego przez EFP z dużym prawdopodobieństwem skutkuje eksplozją amunicji.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.