Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

O stosowaniu przez UB niedozwolonych metod w śledztwach

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Przeglądając sobie wykaz dokumentów UB wydanych przez IPN [Księga bezprawia. Akta normatywne kierownictwa Resortu Bezpieczeństwa Publicznego (1944–1956), wybór i oprac. B. Kopka, Warszawa 2011] trafiłem na kilka materiałów dotyczących właśnie stosowania w śledztwie niedozwolonych metod. I tak rozkaz karny nr 28 z dnia 11 czerwca 1949 r. [tamże, s. 350-353; AIPN, 1572/54, k. 71, mps] zaczyna się w ten sposób:

W ciągu ostatnich miesięcy na terenie poszczególnych PUBP zanotowano kilkanaście wypadków stosowania niedozwolonych metod w śledztwie. Zaistniały nawet fakty śmierci aresztowanych na skutek ciężkiego pobicia przez funkcjonariuszy prowadzących śledztwo.

Wynikiem tego rodzaju postępowania było to, że z jednej strony miały miejsce wypadki śmierci m.in. zatrzymanych członków kierownictwa nielegalnych organizacji, którzy by mogli udzielić naszym organom niezwykle cennych informacji (Łódź, Ciechanów), z drugiej zaś strony na podstawie fałszywych, wymuszonych biciem zeznań uzyskanych od osób nieraz całkowicie niewinnie aresztowanych były (obiektywnie biorąc) prowokacyjnego charakteru procesy sądowe, na których fakty te były publicznie stwierdzane (Katowice, Kielce).

Dalej następuje m.in. wymienienie szefów WUBP i ich zastępców, którym została udzielona nagana.

Kolejny dokument pochodzi z 13 czerwca 1949 r. [Księga..., s. 354-356; AIPN, 1572/54, k. 70, mps]. W nim podano nazwiska funkcjonariuszy skazanych za stosowanie niedozwolonych metod, oraz uczulono m.in. na to, że w przypadku powtarzających się podobnych historii, do odpowiedzialności pociągani będą nie tylko sprawcy (bezpośredni), ale również ich przełożeni. Co ciekawe, w jednym z punktów S. Radkiewicz pisał, że należy sprawdzać, czy takie nadużycia w trakcie śledztw nie były efektem przenikania w struktury aparatu służb bezpieczeństwa wrogich elementów, którym zależało na szerzeniu demoralizacji wśród funkcjonariuszy, dostarczaniu żeru dla wrogiej propagandy oraz działaniach dywersyjnych.

Następny dokument we wspomnianym tomie, to rozkaz karny z dnia 12 kwietnia 1950 r. [Księga..., s. 398-401; AIPN, 1572/56, k. 34, mps]. I znowu zaczyna się od wzmianki o tym, że zanotowano przypadki stosowania niedozwolonych metod podczas śledztw, a dalej wymienienie konkretnych osób z kierownictwa poszczególnych placówek, oraz udzielenie upomnienia z ostrzeżeniem. Te trzy dotąd wymienione dokumenty podpisane były przez Stanisława Radkiewicza.

Kolejne dwa dokumenty to pismo [Księga..., s. 470-474; AIPN, 1572/39, k. 16, druk] dyrektora Biura ds. Funkcjonariuszy, płka Siedleckiego, w sprawie wyroków na funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa (w tym m.in. szefa PUBP w Nidzicy Aleksander Omiljanowicz) oraz kolejne pismo płka Siedleckiego, tym razem z 12 lipca 1951 r. [Księga..., s. 479-486; AIPN, 1572/39, k. 70-71, druk], w którym wymieniono kolejne przypadki stosowania w śledztwie niedozwolonych metod oraz podano nazwisko funkcjonariuszy, którzy dopiero zostaną postawieni przed sądem.

Zakładam, że to zaledwie kilka podobnych dokumentów. Wiadomo, w tomie z którego korzystałem znalazł się pewien wybór materiałów, a nie wszystkie dostępne. Ale właśnie, czy tego typu spraw było dużo? Dokumenty, które znalazłem, to lata 1949-1951. Czy wcześniej albo później również pojawiały się podobne historie, że za śmierć przesłuchiwanego pociągano kogoś do odpowiedzialności karnej (wolałbym pominąć tutaj kwestię procesów Różańskiego, Fejgina czy Romkowskiego, a skupić się na okresie tak mniej więcej do 1954 r.)? No i kolejna sprawa, jak daleko posuwano się w tych sprawach. Kończono na szefach PUBP, czy zdarzyło się może, że nawet szef WUBP miał z tego powodu nieprzyjemności (pomijam kwestię nagan)?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

"Ten człowiek znalazł się w lochach zamku lubelskiego za Armię Krajową. Tydzień po aresztowaniu wzięto go na pierwsze przesłuchanie. Było "normalne": trochę bicia, więcej straszenia. Trwało to siedem dni. Przez następne dwa tygodnie oficerowie śledczy pytali intensywnie i bili umiarkowanie przez dwadzieścia godzin na dobę. Mój rozmówca był nader nierozsądny i twardy, uważał, że nie rozwiążą mu języka. Po miesiącu do piwnicy, w której zazwyczaj rozmawiano, wszedł oficer w stopniu porucznika. Więzień nie znał nawet jego nazwiska. Przybyły miał w ręku dwie butelki z ciemnego szkła. Rąbnął nimi z rozmachem o betonową podłogę, makazując przesłuchyjącym rozdeptać szkło na drobne kawałki. Potem rozebrano do naga przesłuchiwanego i wprowadzono czterech więźniów, jeńców niemieckich, każdy po metr osiemdziesiąt wzrostu. Więźniowie ujęli przesłuchiwanego za ręce i nogi, i zaczęli tłuc jego plecami o podłogę posypaną szkłem. Po kilku minutach powtórzyli operację z jedną zmianą: teraz tłukli piersiami i brzuchem więźnia. Na sygnał porucznika przerwano operację, a jeden ze śledczych wziął wcześniej przyniesioną ryżową szczotkę do szorowania podłogi, i przy jej pomocy zgarnął powbijane w ciało przesłuchiwanego kawałeczki szkła. Drugi otworzył butelkę jodyny, dezynfekując krwawiace rany." *

_______________________

* H. Piecuch, Spotkania z Fejginem, W-wa 1990, s.34.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Na potrzeby dyskusji prowadzonej na bratnim forum wgryzłam się trochę w temat i prawdę powiedziawszy mam dość tego okrucieństwa, łamania prawa czyli stosowania przez UB niedozwolonych metod śledczych. Nie byłam w stanie przebrnąć przez kilka publikacji. Postaram się jednak powrzucać i tu fragmenty wspomnień.

--------------------------------------------------------------------------------------------

"Byłem zastępcą Żubryda..." por. Mieczysława Kocyłowskiego "Czanego" to zanotowana i opracowana przez naszego historyka regionalistę (być może i naszego Kolegę z Forum, na pewno czyta wątki o Żubrydzie) Andrzeja Romaniaka opowieść. Nie jest ona podzielona na rozdziały, trudno mi więc wybrać jakiś interesujący, a zarazem reprezentatywny dla całości fragment. Posłużyłam się starą i wypróbowaną metodą, kocia łapka w zabawie otworzyła książkę na stronie 119.Jest to fragment wspomnień dotyczący pobytu w areszcie śledczym w Rzeszowie. Autor buntuje się, chce dowiedzieć się co dzieje się z Jego Rodziną, poddawany jest torturom.

" Chwilę później byłem rozebrany do naga i wtrącony do pomieszczenia, które już opisałem. Przed zamknięciem drzwi, polano mnie zimną wodą włączono wentylator i powiedziano:

- Te zabieg rozwiązuje najtwardszym języki i doprowadza do równowagi umysłu.

W "gabinecie" przestałem do rana następnego dnia. Prawdę mówiąc to w tych piwnicach trudno było rozpoznać kiedy był dzień, a kiedy noc, bo okiem nie było, ale dzień rozpoznawaliśmy po tym, że był większy ruch na zewnątrz.

Po wypuszczeniu mnie z "gabinetu zabiegowego", kazano mi się ubrać i zaprowadzono do celi, ale już nie do tej w której siedziałem dotychczas, ale w drugi koniec korytarza. W korytarzu tym spotkałem swego Ojca, którego przeprowadzano z piętra do piwnicy. O jakiejkolwiek rozmowie nie było mowy, tyle, że kiwnęliśmy sobie głowami.

W celi do której mnie wprowadzono, zastałem Jasia Gomułkę, który siedział sam *. Tak, tak, bratanka "Wiesława", tego komunisty. Podczas rozmowy z nim, dowiedziałem się, że dostał tzw. "czapę" (karę śmierci) za mokrą robotę na sowieckich żołnierzach, którzy z bronią w ręku rabowali Polaków.

Po upływie kilku godzin, ponownie wezwano mnie na przesłuchanie. W drzwiach przywitał mnie wczorajszy śledczy:

- No jak czujemy się po zabiegu? Poprawiło się?

- Samopoczucie bez zmian, ale widziałem z odległości metra mojego ojca.

- Poważnie?

- Bez cienia wątpliwości i wobec tego proszę obywatela porucznika, aby powiedział mi za co aresztowaliście moją rodzinę i co się stało z moją siostrą?

- Wasza rodzina nie została aresztowana, a zatrzymana w charakterze zakładników. jeśli wasz brat, odda się dobrowolnie w ręce, to rodzina zostanie zwolniona.

- A co do waszej siostry, to nie zastaliśmy jej w domu, ani też w szkole.

_ Jak widzę to obraliście dobrą taktykę, nic nie różniącą się od hitlerowskiej. Po mojej ucieczce z Mińska na Białorusi w 1943 r., sanoccy gestapowcy, przyjechali do mego domu i grozili mojej Matuli, że spalą dom jeśli nie wyjdę z ukrycia. Matula zaczęła płakać i prosić aby nie palili domu. Pokazał im też ostatni list pisany przeze mnie z Mińska. Jeden z "gestapowców" umiejący mówić po polsku, po przeczytaniu listu powiedział, że nie spalą domu, ale zamian za to Matula musi im dać znać, jak tylko zjawię się w domu. Ja w tym czasie siedziałem w odległości kilkudziesięciu metrów od domu. Proszę sobie porównać ich metody i wasze. Oni nie doczekali się na donos od mojej Mamy , a wy nie doczekacie się, aby mój brat dobrowolnie oddał się w wasze ręce, chyba, że go złapiecie.

- Jeśli nie zgłosi się, to oni dalej będą siedzieć - powiedział "ubowiec".

Na tym rozmowę zakończyliśmy, a rozpoczęło się przesłuchanie, ale już bez bicia.

(Tu chciałem dodać, ze razem z moją rodziną siedziała również teściowa Żubryda - Pani Praczyńska z synem Żubrydów - czteroletnim Januszkiem).

Przez dłuższy okres byłem doprowadzany na przesłuchania z których często nie sporządzano protokołów. Czasami odnosiłem wrażenie, że niektórzy z "ubowców" chcą widzieć jak faktycznie wyglądam. Stworzono wokół mnie mit niebezpiecznego wroga komunizmu (faktycznie nim byłem). Innym razem wydawało mi się, że jestem nienormalnym człowiekiem i "ubowcy" oglądają mnie z ogromną ciekawością, a rozmowa ze mną sprawia im ogromną satysfakcję, że mają mnie u siebie bezbronnego i mogą ze mnie drwić. Niektórzy z nich straszyli mnie karą śmierci (czego spodziewałem się), a inni dla odmiany pocieszali mnie, że może nie będzie tak źle. Jeszcze inni znęcali się nade mną, jeden z nich Bizoń, oficjalnie mówił mi, że z przyjemnością założy mi pętlę na szyję i poderwie stołek, na którym będę stał. Ja natomiast bez przerwy myślałem o tym jakby się stad wydostać. prosząc Pana Boga i Matkę Boską o pomoc w zrealizowaniu moich marzeń".

* "Jan Gomułka - ur. 12.08.1922 r. aresztowany 11.03.1946 r. za "posiadanie broni i przynależność do bandy NSZ wyrokiem WSR w Rzeszowie skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 11.07.1946 r. na zamku w Rzeszowie."

--------------------------------------------------------------------------------------------

"W więzieniach PRL Powojenne wspomnienia kuriera z Sanoka" Jan Łożański

Rozdział III. "Aresztowanie i śledztwo"

"Ponieważ w ciągu 24 godzin nie wyraziłem zgody na współpracę z pułkownikiem Różańskim, następnego dnia około godziny 14 kazano mi się z tej celi zabrać i zawieziono mnie na ulicę Rakowiecką do X Pawilonu więzienia, które już posiadało swoją "sławę". Kiedy mnie tam wprowadzono, wiedziałem co mnie czeka. ...

Kiedy kilkakrotnie odmówiłem podania kontaktów, asystujący przy przesłuchaniach drab zaszedł mnie od tyłu i znienacka uderzył w twarz tak mocno, że aż spadłem z taboretu. Kiedy się podniosłem, on znowu się zamachnął, ale zrobiłem typowy bokserski unik. Rozwścieczyło go to. Kazał mi stanąć twarzą do ściany i bardzo mocno uderzył w tył głowy. Padając na ścianę rozbiłem sobie nos tak, że polała się krew. Poczułem się jak na ringu.

Później kazano mi przez długi czas robić przysiady. Gdy i to mnie nie złamało, kazano mi chodzić, unosząc wysoko kolana do góry. Było to niby proste, ale po tysiącu takich "ćwiczeń" nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Chwiałem i przewracałem. Wiele następnych dni było podobnych. Niejednokrotnie na przesłuchania zabierano mnie także nocą. Oprócz bicia stosowano także bardziej wymyślne tortury. Kazano mi wielokrotnie stać 24 godziny przy otwartym oknie nago, a przecież była zima i panował silny mróz.

Często "zapraszano" na tak zwanego konia Andersa. Wówczas z kpinami szydzono, że generał Anders przysłał mi konia. Polegało to na siadaniu na nodze odwróconego taboretu. Jednocześnie ręce należało trzymać wyciągnięte przed siebie. Podczas tej tortury odczuwałem niesamowity ból. Mój organizm choć młody, silny i wysportowany, czasami nie wytrzymywał. Wówczas traciłem przytomność. Dopiero chluśnięcie wodą w twarz przywracało mi ją. Nawet moi oprawcy doceniali moją odporność mówiąc, że trafiła im się oporna sztuka. ..."

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie na drobną uwagę "moderatorską". Moim skromnym zdaniem, Albinosowi nie chodziło przy zakładaniu tego tematu o wywołanie fali relacji o tym, czy i jak UB torturowało, lecz postawił zagadnienie - czy, jak i dlaczego kierownictwo tej instytucji na określone metody śledztwa i ich skutki reagowało (w okresie do 1954r.)? Powyższe poddaję pod rozwagę ewentualnym Dyskutantom, a przy okazji spieszę polecić dla cytowania wspomnień takich, jak powyższe inny temat na naszym forum: https://forum.historia.org.pl/topic/12986-ubeckie-metody/page__p__196751__hl__%2Btortury+%2Bub__fromsearch__1#entry196751.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Bruno idealnie zrozumiał moje intencje przy zakładaniu tego tematu :) Ewentualne relacje osób, które trafiły w ręce UB, opisy metod stosowanych podczas śledztw wolałbym widzieć w wątku, który Bruno zalinkował. Tutaj natomiast bardziej zależy mi na tym, jak samo UB podchodziło do tej sprawy. Tak "góra", która jak widać na podstawie tych kilku dokumentów, o których pisałem, raz na jakiś czas zajmowała się tym, jak i szeregowi funkcjonariusze. Czy te pisma chociażby Radkiewicza robiły na nich jakiekolwiek wrażenie, czy też kompletnie je ignorowano. A może działania kończące się karaniem przez sądy sprawców tych nadużyć były jedynie swego rodzaju pokazem ze strony UB, które czasem poświęcało swoich funkcjonariuszy dla uspokojenia kogoś postawionego jeszcze wyżej (zakładam czysto teoretycznie, nikogo konkretnego nie mam na myśli). Tak więc jeśli można, to prosiłbym, aby jednak trzymać się tej problematyki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Chcesz masz.:)

"Kierownik WUBP w Rzeszowie Władysław Sobczański (pełniący tę funkcję od 28 czerwca do 1945 r. do stycznia 1946 r.) stwierdził że "od tego jest prokurator aby gadał, a w śledztwie trzeba podejrzanego bić, bo inaczej do winy nie przyzna się." Raport potwierdza, że było przyzwolenie przyłożonych na wymuszanie zeznań od podejrzanych przez bicie i torturowanie. Najczęściej posługiwano się niedozwolonymi metodami wobec osób, które zatrzymano na podstawie niesprawdzonych materiałów dowodowych w celu "właściwego ukierunkowania śledztwa".

Autor powołuje się na "Sprawozdanie z działalności Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie od 15 III do 30 IV 1946 r."

"Kontrole przeprowadzone przez Naczelną Prokuraturę Wojskową w październiku 1944 r. wykazały, że aparat bezpieczeństwa województwa rzeszowskiego nie znał nawet podstawowych zasad prowadzenia śledztwa. Cechował go "brak wykształcenia, brak doświadczenia, w jednym wypadku niemal analfabetyzm". Materiały dochodzeniowe i śledcze nie były sporządzane zgodnie z przypisami kodeksu postępowania karnego, ponieważ nie zawierały protokołów rewizji ani nie dołączano do nich dowodów rzeczowych. Podstawowym materiałem dowodowym był akt oskarżenia sporządzony na podstawie przyznania się do winy, co zwykle poprzedzało zastosowanie niedozwolonych metod śledczych.

Opinie te potwierdził w raporcie za trzeci kwartał 1945 r. kpt Jan Krzechowiec, szef Wojskowego Sądu Garnizonowego w Przemyślu - "pomijając fakt, że zeznania podejrzanych wymuszane były biciem graniczącym nieraz z sadystycznym okrucieństwem do sprawy nie dołączano prawie z zasady tych dowodów rzeczowych , które miały stanowić o winie oskarżonego"

"Powiat Sanocki w latach 1944-1956" Janusz Borowiec "Areszt i więzienie w Sanoku" str. 141 - 142

Znam z naszego terenu tylko jeden przypadek ukarania funkcjonariusza. Był to ppor. Józef Chmiel skazany 1 sierpnia 1951 r. na karę 1 roku i 9 miesięcy za torturowanie więźniów.

Jego aresztowanie i skazanie to był raczej wynik rozgrywek pomiędzy funkcjonariuszami UB

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Pamiętajcie, że takie metody czasami mogą być dla władz bardzo niewygodne. Jeśli skatują (albo zakatują) człowieka od którego już nic nie oczekiwano to nie ma problemu. Jeżeli zaś zostanie zatłuczony człowiek od którego spodziewano się jeszcze sporo dowiedzieć to może to być potraktowane jako strata spowodowana nieprofesjonalnym podejściem do sprawy.

Również wymuszanie zeznań od osób zupełnie niewinnych zaciemniało obraz sytuacji. W końcu nie wiedziano gdzie czai się podstępny wróg klasowy a gdzie zaczynają się konfabulacje półoszalałych z bólu ludzi. Tak więc nadmierne stosowanie tortur (szczególnie przez co tu dużo kryć prymitywnych oprawców) wcale nie musiało być kierownictwu na rękę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Geronimo   

Wladza Ludowa cierpiala na brak wyszkolonych kadr dlatego trafiali sie ludzie przypadkowi o watpliwej ideowosci. Czesto z niklym wyksztalceniem. Nie znali procedur, nie znali zasad tej pracy. Moze dlatego pod wplywem frustracji bywali brutalni. Jak widac wladz walczyla z ty zjawiskiem jak mogla ale w sytuacji odbudowy kraju. budowy nowego ustroju i ostrej walki klasowej trudno bylo dopilnowac aby wszystko odbywalo sie jak nalezy. Jednak jak widac podejmowano proby naprawy sytuacji.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wladza Ludowa cierpiala na brak wyszkolonych kadr dlatego trafiali sie ludzie przypadkowi o watpliwej ideowosci. Czesto z niklym wyksztalceniem. Nie znali procedur, nie znali zasad tej pracy. Moze dlatego pod wplywem frustracji bywali brutalni. Jak widac wladz walczyla z ty zjawiskiem jak mogla ale w sytuacji odbudowy kraju. budowy nowego ustroju i ostrej walki klasowej trudno bylo dopilnowac aby wszystko odbywalo sie jak nalerzy. Jednak jak widac podejmowano proby naprawy sytuacji.

Aaaa...to juz teraz wiem dlaczego taki zbrodniarz jak Szlomo Morel w awanse i ordery oplywal.

Jak widac podejmowano,naprawiano...jak "nalerzy" <_<

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Jak widac wladz walczyla z ty zjawiskiem jak mogla ale w sytuacji odbudowy kraju. (...) Jednak jak widac podejmowano proby naprawy sytuacji.

Na podstawie tych kilku dokumentów (pisałem zaledwie o pięciu rozrzuconych na przestrzeni dwóch lat) taki wniosek wydaje mi się lekko nieuprawniony. Walczyła, czy może udawała, że walczy? I dlatego właśnie m.in. zadałem pytanie, czy takich historii było sporo więcej, czy to wszystko raczej wyjątki potwierdzające regułę. Kilka takich pokazowych procesów z wysokimi wyrokami i już ci, którym się to mogło nie podobać, czują się udobruchani.

To może jeszcze jakie wyroki podawano w tych dokumentach, o których pisałem. Na początek rozkaz nr 27 podpisany przez Radkiewicza. Funkcjonariusze PUBP w Sochaczewie - Władysław Kubiński i Ludwik Wasilewski - zostali skazani na 15 i 12 lat więzienia za pobicie zatrzymanych i spowodowanie w ten sposób śmierci jednego z nich. Za to samo skazani zostali funkcjonariusze PUBP w Biłgoraju - Władysław Zamolski i Bronisław Kuszka. Pierwszy na dożywocie, drugi 15 lat.

Pierwszy z dokumentów podpisanych przez Siedleckiego. Piotr Zieliński, referent Referatu III PUBP Krasnystaw za próbę wymuszenia zeznań na zatrzymanym poprzez sadzanie go na odwróconej nodze krzesła i bicie po całym ciele, został skazany na trzy lata i zdegradowany ze stopnia kaprala do szeregowca. Leopold Wallin, starszy referent Referatu IV PUBP w Szprotawie za bicie zatrzymanego po całym ciele został dyscyplinarnie wydalony ze służby. Szef PUBP w Nidzicy Aleksander Omiljanowicz dostał 8 lat więzienia (osobiście brał udział w biciu zatrzymanych oraz strzelał im z pistoletu nad głowami). Starszy referent PUBP w Nidzicy Zygmunt Kwaśny dostał 6 lat, starszy referent Jan Kamiński 3 lata, a Zdzisław Świątkowski, starszy referent Sekcji 2 Wydziału III WUBP w Olsztynie, 2 lata. Funkcjonariusz WUBP w Rzeszowie Alfred Twardowski oraz referenci PUBP w Lubaczowie Leon Cholewka oraz Tadeusz Sarna zakatowali na śmierć kobietę, która nie chciała przyznać się do utrzymywania kontaktów z poszukiwanym przez UB członkiem UPA. Zostali skazani kolejno na 5, 8 i 5 lat więzienia.

I z drugiego dokumentu, który podpisał Siedlecki. Starszy referent Refaratu V w PUBP w Grodzisku Mazowieckim skazany na cztery lata więzienia za nadużycie władzy. Zastępca z p.o. szefa PUBP w Ciechanowie Tadeusz Woźnicki skazany na pięć lat więzienia i degradację. Zastępca szefa PUBP w Ciechanowie Mieczysław Stefan Koneczny skazany na trzy lata więzienia i degradację. Oficer śledczy PUBP w Ciechanowie trzy lata i degradacja. Jan Giza, referent Referatu I Sekcji 1 Wydziału III KW MO z siedzibą z Otwocku skazany na dwa lata oraz degradację. Inni funkcjonariusze PK MO - Jan Sztuba i Wiesław Michalak skazani odpowiednio na dwa lata i jeden rok pozbawienia wolności, plus degradację. Oficer śledczy PUBP w Kościanie Henryk Rzetelski skazany został na cztery lata więzienia. Na pięć lat skazano zastępce z p.o. szefa PUBP w Kościanie Stefana Chudzika. Na mocy amnestii z 22 listopada 1952 r. karę złagodzono do roku i trzech miesięcy. Józef Klarzyński, zastępca szefa PUBP w Kościanie, skazany został za stosowanie niedozwolonych metod podczas śledztwa oraz niemoralny tryb życia (sic!) na sześć lat. I w końcu Stefan Nowak, kierownik Referatu III PUBP w Kościanie skazany na cztery lata więzienia.

Pamiętajcie, że takie metody czasami mogą być dla władz bardzo niewygodne. Jeśli skatują (albo zakatują) człowieka od którego już nic nie oczekiwano to nie ma problemu. Jeżeli zaś zostanie zatłuczony człowiek od którego spodziewano się jeszcze sporo dowiedzieć to może to być potraktowane jako strata spowodowana nieprofesjonalnym podejściem do sprawy.

A to jest jak najbardziej możliwe.

Nie ukrywam, że szczególnie interesuje mnie tutaj kwestia ilości takich spraw i czasu, kiedy zajmowano się tym. Czy przed 1949 i po 1951 r. podobne historie miały miejsce? Nawet to, o czym pisała lucyna beata (dzięki za informacje :) ), to rok 1951.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Generalnie nie było procesów pokazowych, nie znam się na temacie,ale wypada zadać pytanie: czemu uważasz je Albinosie za pokazowe?

Z drugiej strony nigdy nie wiemy czy oskarżenie o stosowanie takich a nie innych metod było prawdziwą podstawą wszczęcia postępowania czy raczej zasłoną przed innymi zarzutami lub elementem walki frakcji.

Skoro w zasadzie działalność Departamentu X; czyli w wiezieniu miedzeszyńskim i w pawilonie X na Mokotowie; wyłączyłeś z tematu to niewiele mogę dodać, wspomnę jedynie że oficer śledczy mjr. Jerzy Kędziora, który odpowiadał m.in. za bicie Wacława Dobrzyńskiego (członka PZPR, zastępcy naczelnika wydziału w IV Departamencie MBP), który zmarł wreszcie wskutek obrażeń, sam major został za karę poddany karze aresztu w wysokości dwóch tygodni i przesunięciem z Biura Specjalnego do Departamentu Śledczego.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
ale wypada zadać pytanie: czemu uważasz je Albinosie za pokazowe?

Ale ja ich nie uznaję za pokazowe. To o czym pisałem, to tylko jedna z wersji, które przychodzą mi do głowy. A czy ma ona podparcie w faktach, to inna rzecz. Sam nie znam się na temacie kompletnie, więc miałem nadzieję, że ktoś napisze coś więcej o tym, odpowiadając na pytania, które tutaj stawiałem...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tak "góra", która jak widać na podstawie tych kilku dokumentów, o których pisałem, raz na jakiś czas zajmowała się tym, jak i szeregowi funkcjonariusze.

Czy te pisma chociażby Radkiewicza robiły na nich jakiekolwiek wrażenie, czy też kompletnie je ignorowano.

A może działania kończące się karaniem przez sądy sprawców tych nadużyć były jedynie swego rodzaju pokazem ze strony UB, które czasem poświęcało swoich funkcjonariuszy dla uspokojenia kogoś postawionego jeszcze wyżej (zakładam czysto teoretycznie, nikogo konkretnego nie mam na myśli).

Moim zdaniem było odgórne przyzwolenie. MBP było ponad prawem. Na VIII Plenum KC PZPR w październiku 1956 r. przedstawiono wyniki prac komisji pod przewodnictwem Romana Nowaka, która badała działalność służb. Bicie, maltretowanie było częste w śledztwach w okresie 1944-1949,później zastąpiono je innymi formami torturowania zatrzymanych. Chyba po 1949 r. nie stosowano publicznego wymierzania kary. Wcześniej na terenie województwa rzeszowskiego publicznie wieszano Żubrydowców czy ciężko bito, a czasem masakrowano młodych ludzi vide Józef Mróz, który 16 maja 1947 r. wyskoczył w czasie przesłuchania z II piętra aresztu PUBP w Krośnie.

Sprawę umorzono.

"Szefowie WUBP, PUBP nie interesowali się przebiegiem śledztwa, nie ingerowali w prace oficerów śledczych. Wszelkie nadużycia były akceptowane, a interesował ich ostateczny wynik. Raport potwierdza, że było przyzwolenie przełożonych na stosowanie wymuszenia zeznań od podejrzanych przez bicie i torturowanie. Tym bardziej, że sami przełożeni stosowli te same metody. Szef PUBP w Krośnie kpt. Stanisław Surupiuk (30 stycznia 1946 16 stycznia 1947 roku) został oskarżony o bicie zatrzymanego w celu wymuszenia zeznań. Za powyższe "wykroczenie" został tylko ukarany dyscyplinarnie. Bezkarność oficerów śledczych UB powodowała, że nie obawiano się podczas przesłuchań stosować niedozwolone metody śledcze"

"Areszt śledczy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Krośnie" Janusz Borowiec

2. Ukaranie sprawcy pobić było sporadyczne. Znam z województwa rzeszowskiego tylko jeden taki przypadek. Bardziej tu chodziło o pozbycie się funkcjonariusza, który zagrażał innym ubekom niż o ukaranie go. Nawet funkcjonariusze UB, którzy dopuścili się zabójstwa byli bezkarni.

W UB panowały często specyficzne stosunki, oni byli ponad prawem. W czasie kontroli funkcjonariusze nie wpuszczali kontrolujących do aresztu, nie pozwalali się kontaktować z podejrzanymi, fałszowali dokumenty.

W czasie kontroli przeprowadzonej w maju 1947 r. w areszcie PUB w Przemyślu kpt. Pełeńskij stwierdził, że w areszcie brakuje dwóch kobiet.

Funkcjonariusze przesłuchujący je chcieli udaremnić szczegółową kontrolę aresztu wyjaśniając, że działają z polecenia władz wyższych (akcja "Wisła" kobiety były Ukrainkami)). Zastępca komendanta Wydziału Śledczego próbował także zapobiec inspekcji, mówiąc i pokazując sfałszowane dokumenty, kobiety miały być przekazane do dyspozycji WUBP w Krakowie. Szef PUBP ppor. Jan Żugaja wyraził zgodę na wejście.

Janusz Borowiec: "Wojskowy Sąd Grupy Operacyjnej "Wisła""Bieszczady w Polsce Ludowej"

str. 101-102

'[...]Przy pomocy szefa PUBP w Przemyślu ppor. Jana Żugaja kontrolującemu udało się odnaleźć dwie kobiety zamknięte w pomieszczeniu na pierwszym piętrze budynku PUBP. Lekarz więzienny, stwierdziwszy "ciężki stan ich pobicia (zagrażający życiu zatrzymanej Kality)", uznał, że Ewa Klita i Maria Zajączkowska były torturowane w czasie przesłuchań. Naczelna Prokuratura Wojskowa po uzyskaniu zawiadomienia od WPR w Rzeszowie o popełnieniu przestępstwa wszczęła postępowanie karne przeciwko mjr. Stanisławowi Wróblewskiemu (art. 141 KKWP), gdyż Ewa Kalita na skutek stosowania u niej tortur zmarła w więzieniu w Przemyślu". Henryk Tadla, pełniący funkcję oficera śledczego PUBP w Przemyślu od 9 grudnia 1946 do 1 października 1947 r. po latach wspominał, że śledztwo przeciwko funkcjonariuszowi MBP "końcowej fazie pozostało bez biegu".Skargę na stosowanie niedozwolonych metod podczas śledztwa złożyli również: Paraskiewia Babiak, Maria Matyczak, Włodzimierz Bak, Piotr Bulicz i Roman Dynowiec. Kontrola wykazała ponadto, że na 160 podejrzanych o przynależność do UPA tylko w stosunku do 20 osób funkcjonariusze UB uzyskali wymaganą zgodę na zatrzymanie od prokuratora. Kontrolującemu nie udało się udało się ustalić, kto ich zatrzymał i o jakie czyny przestępcze są podejrzani, stwierdzając, że brak materiałów dowodowych przyczynił się do stosowania niedozwolonych metod podczas śledztwa. [....["

str. 104-105

141 z którego oskarżono funkcjonariusza brzmiał:

$ 1.Żołnierz, który dopuszcza się przekroczenia władzy, to jest popełnia czyn jawie przekraczający granice jego uprawnień i pełnomocnictw, ze względu na korzyść osobistą, albo z innych pobudek , choćby ono nie wywołało, ale przestępca był świadom, że mogło wywołać szkodliwe następstwa , podlega karze więzienia".

Roman Pełenskij za to, że stanął w obronie kobiet najpierw został przeniesiony do Łodzi, a w 1951 r. zwolniony.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Czy te pisma chociażby Radkiewicza robiły na nich jakiekolwiek wrażenie, czy też kompletnie je ignorowano. A może działania kończące się karaniem przez sądy sprawców tych nadużyć były jedynie swego rodzaju pokazem ze strony UB, które czasem poświęcało swoich funkcjonariuszy dla uspokojenia kogoś postawionego jeszcze wyżej (zakładam czysto teoretycznie, nikogo konkretnego nie mam na myśli). Tak więc jeśli można, to prosiłbym, aby jednak trzymać się tej problematyki.

Wydaje się, że pokazem.

Kiedy w trakcie obrad plenum KC PPR 20-21 maja oraz 26 maja 1945 r. omawiano; dodajmy krytycznie; sytuację w aparacie bezpieczeństwa, jako że wpływa zbyt wiele skarg "ze strony ludności za gwałty i nadużycia", Radkiewicz odpowiedział, że "samymi represjami aparatu się nie wychowa", dodał też, że dla przykładu trzeba ukarać kierownika UB w Lubaczowie, który przyznał się do zabicia dwóch spośród ośmiu aresztantów.

/"Protokoły obrad KC PPR w maju 1945 roku" oprac. A. Kochański, w: "Dokumenty do dziejów PRL", z. 2, Warszawa 1992, s 17 i s. 36/

Wspomniany kierownik PUBP - Jan Czajowski został skazany wyrokiem WSO 15 marca 1946 r. na 3 lata więzienia, równocześnie zwolniono go ze służby w organach bezpieczeństwa. Wpis w jego aktach wyglądał następująco:

"Spełniając obowiązki służbowe nadużywał władzy, działając na szkodę ludzi aresztowanych, przeciw którym prowadził śledztwo, biciem wymuszał od nich zeznania. Ludzi bił i nakazywał bić swym podwładnym"

/Z. Nawrocki "Zamiast wolności. UB na Rzeszowszczyźnie ", Rzeszów 1998, s. 57-58/

Tuszować starano się już na etapie śledztw, w których oskarżeni wycofywali zeznania stwierdzając, że były one wymuszone niedozwolonymi metodami. Stąd powstał okólnik NSW nr 016 z listopada 1945 r., który zabronił wzywania na rozprawy funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa i informacji wojskowej "w związku z prowadzonymi przez nich dochodzeniami lub śledztwami", miało to na celu uniknięcie sytuacji kiedy to oskarżony stawałby się oskarżycielem.

/CAW nr 1, NPW, 439-11, NSW, Okólnik nr 016, 15 XI 1945 r., k. 274/

Podczas narady w 1949 r. Dyrektor Departamentu Nadzoru Prokuratorskiego MS - Henryk Podlasek nakazał by informacje o nadużyciach popełnionych przez funkcjonariuszy UB przekazywać szefowi WUBP, zabronił również wzywania pracowników tejże instytucji jako świadków w powyższych sprawach, bo :proces może nabrać innego kierunku".

/AP Rzeszów, Prokuratura Sądu Okręgowego w Rzeszowie, 101, Protokół zjazdu sędziów i prokuratorów okręgu Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie odbytego w Rzeszowie, 11 VII 1949, k. 7/

Warto pamiętać, że sprawy przeciw funkcjonariuszom organów bezpieczeństwa prowadziły... organy bezpieczeństwa. Wyłącznie Wydział ds. Funkcjonariuszy miał prawo do aresztowania i przesłuchania pracowników tego aparatu. Po porozumieniu z odpowiednim szefem WUBP lub MBP decydowano czy sprawę umorzyć, zastosować środki dyscyplinarne czy wszcząć śledztwo.

/"Aparat bezpieczeństwa ", cz. 1, s. 113/

Na naradzie aktywu kierowniczego MBP z 4 marca 1954 r. minister Radkiewicz stwierdził, że należy kategorycznie zakończyć stosowanie przymusu fizycznego. Jak stwierdził, że tłumaczenie uciekania się do takich metod "teoryjką, że chodzi o walkę z wrogiem" nie będzie już powodem do usankcjonowania tego typu pracy śledczej.

/CA MSWiA, MBP 13, Przemówienie ministra bezpieczeństwa publicznego na odprawie aktywu kierowniczego, 4 III 1954, k. 14/

Pomimo tak wyrażonego stanowiska, Radkiewicz miał zezwolić rozkazem nr 05/54 celem szybszego wykrycia prawdy na stosowanie tzw. konwejera:

"wobec terrorystów, dywersantów, sabotażystów, bandytów, szpiegów w tym przypadku, gdy w sprawie chodzi o zapobieżenie zamachowi na życie, aktowi terroru, dywersji lub sabotażu, a podejrzany świadomie i złośliwie wprowadza w błąd władze śledcze, ukrywa wspólników, gdy chodzi o wykrycie powiązań oraz umożliwień ucieczki wspólnikom zbrodni". Zezwolił również na prowadzenie przesłuchań przez 40 godzin bez przerw, odbieranie prawa do spacerów, czterotygodniowego osadzenia w pojedynczej celi czy pozbawienie normalnego pożywienia przez okres trzech dni.

Na tak zaostrzone przesłuchania oficer śledczy winien uzyskać zgodę dyrektora departamentu MBP lub szefa WUBP.

/S. Marat, J. Snopkiewicz "Ludzie bezpieki. Dokumentacja bezprawia", Warszawa 1999, s. 383/

(...)

I dlatego właśnie m.in. zadałem pytanie, czy takich historii było sporo więcej, czy to wszystko raczej wyjątki potwierdzające regułę. Kilka takich pokazowych procesów z wysokimi wyrokami i już ci, którym się to mogło nie podobać, czują się udobruchani.

(...)

To może jeszcze jakie wyroki podawano w tych dokumentach, o których pisałem. Na początek rozkaz nr 27 podpisany przez Radkiewicza. Funkcjonariusze PUBP w Sochaczewie - Władysław Kubiński i Ludwik Wasilewski - zostali skazani na 15 i 12 lat więzienia za pobicie zatrzymanych i spowodowanie w ten sposób śmierci jednego z nich. Nawet to, o czym pisała lucyna beata (dzięki za informacje :) ), to rok 1951.

(...)

Nie pretendując do ukazania całościowego obrazu, to patrząc na różne raporty co do jednego obszaru (rzeszowskie) można wysnuć wniosek, że równie często skazywano funkcjonariuszy (przeciętnie 3-6 lat), jak umarzano sprawy względem nich.

W dużej części przy procesach funkcjonariuszy mamy do czynienia z rozprawami niejawnymi, bywały jednak również takie o charakterze pokazowym. Z tego typu rozprawą mamy do czynienia 24 stycznia 1949 r. wobec trzech funkcjonariuszy WUBP w Rzeszowie - rozprawa (zakończona wyrokami 5 lat pozbawienia wolności i degradacje do stopnia szeregowego) odbywała się w specjalnie na ten cel przygotowanej - świetlicy WUBP w Rzeszowie.

(...)

Znam z naszego terenu tylko jeden przypadek ukarania funkcjonariusza. Był to ppor. Józef Chmiel skazany 1 sierpnia 1951 r. na karę 1 roku i 9 miesięcy za torturowanie więźniów.

Jego aresztowanie i skazanie to był raczej wynik rozgrywek pomiędzy funkcjonariuszami UB

Było ich więcej... choćby:

- por. Jan Bardyn, chor. Władysław Kania, plut. Stanisław Misa - kara dyscyplinarna trzech tygodni aresztu zwykłego z potrąceniem 50% poborów w okresie odbywania kary i przeniesienie na niższe stanowiska służbowe

(20 XI 1951 r.)

- oficer śledczy Piotr Karaś z PUBP w Sanoku - warunkowo zwolniony z odbywania kary (2 lata pozbawienia wolności)

(7 X 1949 r.)

- Józef Iwaszek referent PUBP w Łańcucie - 2 lata pozbawienia wolności (na podstawie amnestii z 1947 r. karę darowano w całości)

(6 VI 1947 r.)

- por. Stanisław Kaczmarek, zastępca szefa PUBP w Lesku - 3 lata pozbawienia wolności

( 1951 r.)

- Adam Motyka referent PUBP przy posterunku MO w Czudcu - 5 lat pozbawienia wolności

(marzec 1947 r.)

- chor. Alfred Twardowski, st. sierż. Leon Cholewka, szer. Tadeusz Sarna z PUBP w Lubaczowie

(listopad 1948 r.)

- ppor. Stefan Kaczmarczyk, zastępca szefa PUBP w Lesku - 3 lata pozbawienia wolności

(14 V 1951 r.)

- ppor. Tadeusz Powrózek, plut. Stanisław Sowiński, plut. Michał Gurbowicz, sierż. Stanisław Tymczak, plut. Stanisław Kijewski z PUBP w Przeworsku - od 1 do 1,5 roku pozbawienia wolności

(7 VIII 1952 r.)

- kpr. Stanisław Klęba z PUBP w Gorlicach - 3 lata pozbawienia wolności

((26 VII 1951 r.)

- kpt Edmund Oreńczuk z VII Wydziału 26. Batalionu WOP w Przemyślu, sierż. Cyryl Dogoda z WUBP Rzeszów, Stefan Proban z WUBP Rzeszów, sierż. Bolesław Guzek z WUBP Rzeszów - odpowiednio: 5 lat, 2,5 roku, 2 lata, 2 lata

(19 V 1952 r.)

- oficer śledczy PUBP w Przemyślu Jan Kabała i naczelnik więzienia Jan Dolanek - odpowiednio: 2 lata, 18 miesięcy (w zawieszeniu na dwa lata)

(1 VI 1946 r.)

- oficer śledczy PUBP w Jarosławiu, Józef Andrunio - dożywocie

(26 XI 1946 r.)

- funkcjonariusze WUBP w Rzeszowie: Alfred Twardowski, Leon Cholewka, Tadeusz Sarna - 5 lat

(24 I 1949)

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Wolf   

Zakładam, że to zaledwie kilka podobnych dokumentów. Wiadomo, w tomie z którego korzystałem znalazł się pewien wybór materiałów, a nie wszystkie dostępne. Ale właśnie, czy tego typu spraw było dużo? Dokumenty, które znalazłem, to lata 1949-1951. Czy wcześniej albo później również pojawiały się podobne historie, że za śmierć przesłuchiwanego pociągano kogoś do odpowiedzialności karnej (wolałbym pominąć tutaj kwestię procesów Różańskiego, Fejgina czy Romkowskiego, a skupić się na okresie tak mniej więcej do 1954 r.)? No i kolejna sprawa, jak daleko posuwano się w tych sprawach. Kończono na szefach PUBP, czy zdarzyło się może, że nawet szef WUBP miał z tego powodu nieprzyjemności (pomijam kwestię nagan)?

Odpowiadając na zadane pytania:

-Rozkazy zakazujące torturowania wydawano w okresie stalinowskim parokrotnie od 1945(rozkaz ministra Radkiewicza bodajże z maja dokładnej sygnatury poszukam).Ten rozkaz zwiazany był prawdopodobnie z oceną sytuacji w bezpiece dokonaną przez partię i znanym stwierdzeniem W.Gomułki o tworzącym się "państwie w państwie" i zwierzęcych warunkach stwarzanych w więzieniach.

-owszem zdarzały się historie że m.in za śmierć/torturowanie przesłuchiwanych pociągano do odpowiedzialności w tym karnej (od uwięzienia poprzez usuniecie z MBP po kary dyscyplinarne). Np białostockim(województwie) uwięziono minimum kilka osób na wyroki z reguły kilkuletnie.Za zabicie paru aresztantów i strzelanie do przechodniów na ulicy była i wykonana kara śmierci.

-Co do szczebla odpowiedzialnosci karnej do 1954 -z tego co się orientuję kończono na szczeblu szefa PUBP/porucznika .Nietykalni (w sensie odpowiedzialności karnej) byli radzieccy oraz podwładni Różańskiego tzn Departament Śledczy.

Wykorzenienie tortur z MBP było niemożliwe bez usunięcia doradców radzieckich i wiceszefa BP Romana Romkowskiego który wszelkie takie rozkazy sabotował czy nieprzesyłał ich "w dół"a sprawom "ukręcał łeb" tzn do 1954. Naturalnie nie ma co z Radkiewicza robić anioła (nakazał wraz z Romkowskim zresztą minimum parę zabójstw pozasądowych) ale trzeba jasno powiedzieć że nr 1 w MBP to on był tylko nominalnie a nie realnie. Romkowski w okresie 1945-1954 realnie odgrywał większą rolę.Wspomniany w dyskusji Departament X podlegał właśnie Romkowskiemu.

Edytowane przez Wolf

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.