Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
mch90

Naloty dywanowe

Rekomendowane odpowiedzi

widiowy7   

Swoją drogą, nigdy się nie interesowałem, ale jak to było zorganizowane?

Powiedzmy miasto X.

Było to zorganizowane tak, że w dzien bombardowała 8 Armia, a RAF na pożary w nocy ?

Czy nie było reguły?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

W przypadku Drezna było akurat odwrotnie.

Najpierw w nocy RAF, a potem w dzień USAFF.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Swoją drogą, nigdy się nie interesowałem, ale jak to było zorganizowane?

Powiedzmy miasto X.

Było to zorganizowane tak, że w dzien bombardowała 8 Armia, a RAF na pożary w nocy ?

Czy nie było reguły?

Nie było ustalonych zasad. Cele uznane za ważne bombardowano niekiedy przez kilka dni w opisanej przez ciebie sekwencji (w nocy RAF, w dzień USAAF). Tak było np. z Hamburgiem (operacja Gomorrah). Zwykle jednak jedni i drudzy bombardowali inne rzeczy.

Po części opierało się to na uwarunkowaniach technicznych. Amerykanie mieli generalnie samoloty o wyższych osiągach ale mniejszym udźwigu bomb. Mieli więc większe szanse przedarcia się nad terytorium wroga. Nastawili się więc na precyzyjne ataki dzienne. Brytyjskie bombowce miały w większości gorsze osiągi, za to duży udźwig bomb, w tym duże wagomiary (kilka ton) których Amerykanie dorobili się u schyłku wojny i prawie już nie używali. Łatwiej im więc było przebić się na cel w nocy. Aczkolwiek były wyjątki, może nie do końca w obie strony - nie kojarzę nocnych nalotów amerykańskich w Europie, ale w Japonii były jak najbardziej, a RAF-owi oczywiście nieraz zdarzało się i w dzień atakować.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

To jeszcze kawałeczek o Pradze, bo znów mam wolną chwilkę:

82. FG straciła tylko jednego Lightninga (Lockheed P-38J-15-LO Lightning, 95th Fighter Squadron, 82nd Fighter Group, 43-28965, 2nd.Lt Adrian C. Edwards), którego ugodził ogień broni ręcznej na południowy wschód od austriackiego Bad Aussee, konkretnie w Grossolk (Gumpeneck). Pilot zginął.

Nad Pragą jako pierwsze pojawiły się Liberatory z 304. Skrzydła Bombowego (BW). Było to w godz. 11:47 - 12:09. 143 B-24 z 454., 455., 456. i 459. BG zrzuciły 753 bomby 1000 lb (450 kg) na fabryki w Libni i Wysoczanach. Po analizie zdjęć lotniczych amerykańskie dowództwo określiło, że trzy formacje zrzuciły bomby na zakłady libieńskie, przy czym doszło do ciężkiego uszkodzenia ich północno-wschodniej części. Jedna zaś zbombardowała wysoczańskie Aero, gdzie bomby podpaliły południowo-wschodnią część fabrycznego kompleksu.

Artyleria przeciwlotnicza prowadziła ogień ale nie uzyskała żadnego potwierdzonego zestrzelenia. 304.BW straciło co prawda 2 Liberatory, w jednym z których mogło dojść do uszkodzenia ogniem plot. O obu samolotach będzie dalej wspomniane bardziej szczegółowo [ale to nie jest specjalnie ciekawe, więc nie wiem czy warto to tłumaczyć - przyp. mój]. Były to jedyne bombowce, jakie 15.AF straciła w związku z nalotem na Pragę. Część maszyn odniosła jednak uszkodzenia. 455.BG zgłosiła, że ogień plot. był silny i celny, 3 jej Liberatory powróciły do bazy podziurawione odłamkami. Również eskorta w postaci 45 Mustangów z elitarnej 325.FG nie spotkały się z działaniami przeciwnika.

"Nalot w niedzielę 25 marca 1945 poprzedziły ostrzeżenia czeskiej rozgłośni BBC (>>du-du-du-dum, mówi Londyn<<), aby Czesi nie szli w niedzielę do pracy, bo się będzie bombardować. Nasz dozorca poszedł; w niedzielę robotnikom, którzy nawet w wolny dzień trudzili się dla zwycięstwa Rzeszy, wydawano 10 papierosów marki Zora. Głupi, kto by nie wziął. Dozorcę zasypało, ale odkopali go i uszedł z życiem. Wtedy w marcu nie był właściwie ogłoszony żaden alarm. Usiedliśmy właśnie do obiadu. Radio zapowiedziało arię Wodnika z opery "Rusałka", ale ta pozostała niedośpiewana. Wodnik doszedł właśnie do >>...biedna Rusałko, biada, biada, biada...<<, kiedy przerwał mu komunikat: >>Achtung, Achtung, der Luftlage Meldung...<<. No i biada. Usłyszeliśmy wybuchy, jednocześnie talerze zaczęły podskakiwać nam na stole i popędziliśmy do schronu. Mój wiecznie nienażarty braciszek razem z tym swoim niedojedzonym talerzem." - wspomina nalot Jan Beneš.

"Do Wielkanocy został tydzień, samoloty nadleciały dokładnie w Niedzielę Palmową, było to 25 marca. W Wysoczanach na boisku futbolowym na brzegu Rokitki toczył się właśnie mecz i nie każdy z widzów wobec nagłego alarmu w południe zdążył się ukryć. Pod mostkiem przez Rokitkę zginęło co najmniej 20 kibiców" - opisuje swe przeżycia inny świadek nalotu, Jan Ševčík.

"Niedzielny nalot uratował mi życie. Kiedy w poniedziałek rano przyszedłem na zmianę do wysoczańskiej Pragovki, hala fabryczna była jak rzeszoto. Stropów brakowało, z trzeciego piętra groźnie schylała się ku nam aż do ziemi 6-metrowa tokarka" - opowiada Jaroslav Strnad.

Produkcja niszczycieli czołgów została ograniczona, po nalocie zasobów libieńskiej CKD starczyło na dokończenie mniej niż 10 Hetzerów. Co najmniej 48 wozów będących w trakcie budowy przeniesiono na poligon wojskowy w Milovicich, gdzie potem dojeżdżała część pracowników CKD w celu ich dokończenia.

Do dzisiaj pojawiają się spory co do dokładnej liczby ofiar nalotu. Pojawiają się różne liczby, a dokładne ich ustalenie wymaga dalszych badań. jeśli skupić się na dotychczasowych danych, będzie to około 250 zabitych i 500 rannych w Wysoczanach, Libnie, Strziżkowie, Hloubietinie i Proseku. Według innych dostępnych statystyk w całej Pradze, a więc wraz z Letnianami, Kbely i okolicznymi dzielnicami, miało zginąć 370 osób, a 416 zostało rannych.

Największe straty wśród ludności spowodowały odłamki małych bomb 20-funtowych (9 kg)w Kbely, gdzie miało zginąć od nich 117 osób a dalszych 184 było ranionych. Bomby te miały przede wszystkim za zadanie zniszczyć samoloty na lotnisku kbelskim i letniańskim.

Do ataku na Kbely wyznaczono najwięcej bombowców. Było to 168 Latających Fortec z 5.BW i 96 Liberatorów z 40.BW. Ostatecznie na cel uderzyło 160 B-17 z 2., 97., 99., 301., 463. i 483.BG oraz 48 B-24 z 451. i 484.BG. Między 12.03 a 13.38 z wysokości 6700-8200 m zrzucono na lotnisko 53.851 bomb 20 lb (9 kg). Z pozostałych maszyn 8 Latających Fortec i 13 Liberatorów zawróciło po drodze z różnych przyczyn, nie biorąc udziału w nalocie. Dalsze 34 Liberatory z 451., 461. i 484.BG nie mogły dostrzec celu, przesłoniętego gęstymi chmurami kurzu i dymu po poprzednich falach nalotu. W drodze powrotnej zbombardowały więc lotnisko w austriackim Wels, gdzie zniszczyły na ziemi 5 samolotów i uszkodziły 3. Nad Pragą lotnicy zaobserwowali 8 odrzutowców, które jednak nie zaatakowały. Najprawdopodobniej chodzi o samoloty III./KG(J)6, które przed nalotem wystartowały z rużyńskiego lotniska.

Na podstawie zdjęć lotniczych dowództwo zaliczyło na konto 5.BW 25 samolotów zniszczonych i 15 uszkodzonych na kbelskim lotnisku, podczas gdy Liberatory z 451.BG miały zniszczyć 23 samoloty i uszkodzić 8 dalszych.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Wniosek taki, że z tym bombardowaniem cyklotronu prawdy brak.

Tu się rozchodziło o lotniska i zakłady ĆKD.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Można się dowiedzieć jakie to były względy?

Bo skoro nie chcieli, to znaczy że mogli.

A tak się mnie kołacze po głowie iż Francuzi swój cyklotron paryski uszkodzili przed wkroczeniem Niemców.

Z tym że takie urządzenie, to żadne cudo w tamtych czasach.

Np. Sowieci mieli go już conajmniej w 1940 roku.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Co bym gołosłowny ne był;

"W Czterdziestym Pierwszym ziemskich bogactw tony

Wydobędziemy kilofami i odwiertem.

A uran - pod ostrzałem cyklotronu -

Wszystkim dostępną stanie się energią.

Taki to wierszyk noworoczny wyszykowano w ZSRR.

To pamiętałem właśnie z "Lodołamacza" Rezuna.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Tak sobie w pewnym momencie wyobrażano reaktor jądrowy; teoretycznie to zresztą jest do zrobienia, tylko nie sądzę by się zostało na plusie czyli uzyskało więcej energii niż dostarczyło. Miał to być jakiś układ, w którym uran naturalny byłby napromieniowywany neutronami, wytwarzanymi w jakimś cyklotronowym procesie. Rozszczepiałby się wtedy ("niełańcuchowo") i wytwarzał energię.

Wracając zaś do głównego tematu, ostatni fragment artykułu o nalocie na Pragę (szybko, póki mnie nie zagonią do roboty :) )

Eskortę stanowiły 84 Mustangi z 31. i 332.FG. Piloci 31. FG wreszcie wyszli na swoje, w drodze do celu udało im się zestrzelić 6 szturmowych Focke Wulfów Fw 190F, które właśnie startowały z lotniska w Kostelci na Hané. Wszystkie zestrzelenia zgłosili piloci 307. eskadry myśliwskiej, z tego lst/Lt Norman C. Skogstad cztery, a 2nd/Lt Lowell W. Felt i l st/Lt Donald D. Vanwinkle Jr. po jednym. Niemieckie dokumenty potwierdzają stratę 3 samolotów z I/SG.1, mianowicie Focke Wulf Fw 190F-9 (WNr.426056, biała 6) pilot Ofw. Kurt Schlosser, Fw 190F-8 (WNr. 580600, biała 1) pilot Ofw. Heinrich Palluck i kolejny Fw 190 F-8 (WNr. 931879, biała 10) pilot Uffz. Ernst Faustmann.

[Dalej następują rozważania, jakie to mogły być te pozostałe trzy samoloty i ich piloci i gdzie zostały zestrzelone, pozwolę sobie to pominąć.]

Wg dziennika bojowego OKW 480 w niedzielę 25 marca 1945 roku 6. Luftflotte wykonała 480 lotów bojowych, wobec 4300 radzieckich ataków na Węgrzech i Śląsku. W rejonie Breslau (Wrocław) i Leobschútz (Głubczyce) zestrzeliła 29 samolotów przy stracie 13 własnych. Radzieckie biuro informacyjne podało o zestrzeleniu 37 niemieckich samolotów na wszystkich frontach.

[Dalej następuje umówienie aktywności Luftwaffe w walce z Rosjanami, co również pominę].

Zestrzelenie dwusilnikowego myśliwca Messerschmitt Bf 110 zgłosił także kpt. William J. Dillard z 308. eskadry myśliwskiej 31.FG. Amerykańskie źródła podają jako miejsce zestrzelenia punkt o współrzędnych 50°00" N, 14°38"E czyli rejon między Lipanami a Riczanami koło Pragi. Żadna z tych informacji jednak nie odpowiada prawdzie. Do zestrzelenia faktycznie doszło, ale w rejonie Koźli na Havlíčkobrodsku, zaś ofiarą amerykańskiego myśliwca nie padł samolot niemiecki, lecz radziecki rozpoznawczy Petlakow Pe-2R, najprawdopodobniej z 8. Samodzielnego Pułku Rozpoznawczego 8. Armii Powietrznej lub 39. Sam. Pułku Rozp. 17. Armii.

Do ataku na letniańskie lotnisko skierowało amerykańskie dowództwo 144 Liberatory z 55.BW w eskorcie 49 Mustangów z 52.FG. Wywiad donosił, że na lotnisku tym gromadzone są samoloty przeznaczone do zasilenia jednostek na wschodnim froncie. W godzinach 12:16 - 13:20 na cel uderzyło 97 B-24 z 464., 465. i 485.BG. Z wysokości 6400-7250 m zrzuciły one 20.670 bomb 20-funtowych (9 kg). Rozpoznanie poinformowało, że bomby uszkodziły północny i północno-zachodni pas startowy, przy czym część śmiercionośnego ładunku spadła też na lotniska w Czakowicach i Kbelich. W Letnianach i pobliskich Czakowicach doszło do zniszczenia 23 niemieckich samolotów, dalsze 3 były uszkodzone. W Kbelich bombowy dywan zniszczył 18 samolotów i uszkodził 23. Na konto 464.BG zapisano 31 samolotów zniszczonych i 10 uszkodzonych, dla 465.BG - 11 zniszczonych i 16 uszkodzonych. Niemieckie dane o samolotach zniszczonych na praskich lotniskach nie zachowały się, wg amerykańskich, samoloty 15.AF zniszczyły na trzech praskich lotniskach 90 niemieckich samolotów, a uszkodziły 49.

Liberatory z 460.BG zgubiły kurs i zamiast na Letniany rzuciły swój ładunek na lotnisko w austriackim Wels, gdzie miały zniszczyć 10 i uszkodzić 2 z zaobserwowanych tam 18 jednosilnikowych myśliwców.

9 Liberatorów powróciło przedwcześnie do bazy z różnych przyczyn. Jeden z nich zrzucił 2,2 t bomb na stację w Klagenfurcie, inny - taki sam ładunek na lotnisko we włoskim Udine. Chodzi oczywiście nie o tony metryczne, lecz amerykańskie, mające w przeliczeniu 907 kg. W drodze powrotnej główna formacja napotkała 5 Bf 109 na południe od Klagenfurtu, ale niemieckie myśliwce oddaliły się bez walki.

[W końcowym rozdziale omówione są losy dwóch utraconych w tej akcji Liberatorów, z podaniem numerów fabrycznych, nazwisk załogi itp. szczegółów. Postanowiłem to pominąć, jako nie mające dużego znaczenia dla tematu. Krótko, oba padły ofiarą awarii silników. Jeden, przechwycony przez niemieckie myśliwce, został zmuszony do lądowania na lotnisku Piešťany. Załoga trafiła do niewoli, a samolot był potem wykorzystywany w KG.200. Drugi lądował awaryjnie w Pécs na Węgrzech na terenach kontrolowanych przez wojska radzieckie. Załoga po kilku dniach powróciła do bazy we Włoszech, samolot natomiast został zatrzymany przez Rosjan; jego dalsze losy są nieznane].

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Można się dowiedzieć jakie to były względy?

Bo skoro nie chcieli, to znaczy że mogli.

Ponoć obawiali się, że nie uda się im zachować we francuskich warunkach odpowiedniej tajemnicy swych prac.

A tak się mnie kołacze po głowie iż Francuzi swój cyklotron paryski uszkodzili przed wkroczeniem Niemców.

(...)

Źle się kołacze, kiedy padł Paryż, a Kurt Diebner i Walther Bothe udali się do College de France - Joliot-Curie kończył właśnie budowę cyklotronu. Zatem nie uszkodzili, a - odwrotnie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

W uzupełnieniu artykułu o nalocie na Pragę, jako wielki fan uzbrojenia lotniczego postanowiłem wrzucić coś o wymienionych w artykule amerykańskich bombach. A więc:

1. Bomba burząca 1000 lb (450 kg) AN-M65A1

rRLdb4c.jpg

Amerykanie mieli ich kilka typów, ale założyłem, że w akcji, która miała miejsce w ostatnich miesiącach wojny użyto raczej bomb z nowej produkcji, a nie jakichś magazynowych zaległości. Wszystkie one były zresztą dość podobne, różniły się nieco wymiarami, masą i drobnymi szczegółami konstrukcji (np. te z A1 w nazwie zwykle miały gniazda zapalników uniemożliwiające ich wykręcenie).

AN-M65A1 weszła do produkcji już podczas wojny, około 1942 r. Jak większość amerykańskich bomb miała modułową budowę: składała się z głowicy bojowej i ogona ze statecznikami, przechowywanego i transportowanego oddzielnie i mocowanego do bomby bezpośrednio przed jej podwieszeniem albo i po podwieszeniu na samolot. Głowica była z jednoczęściowego odlewu ze stali, statecznik skrzynkowy z blach stalowych. Bomba elaborowana była różnymi materiałami wybuchowymi: amatolem 50/50, TNT, tritonalem lub mieszaniną B. Z uwagi na odmienną gęstość tych materiałów, w każdym przypadku masa ładunku jak i całej bomby różniła się nieco. Bomba miała 2 gniazda zapalników: czołowe i denne. Najczęściej stosowaną kombinacją były oczywiście zapalniki uderzeniowe: czołowy AN-M103 o działaniu natychmiastowym lub ze zwłoką 0,1 s (nastawiana) i denny AN-M102, także natychmiastowy lub ze zwłoką (0,01 s, 0,025 s, 0,1 s, uzyskiwana przez dobór detonatora, w którym znajdował się opóźniacz o odpowiednim czasie). W gniazdo denne można było także wstawić jakiś zapalnik specjalny: M114A1 ze zwłoką 4-5 s lub 8-11 s, hydrostatyczny AN-Mk.229, nastawiany na wybuch na głębokości 7,5-38 m (5 ustawień), czy chemiczny czasowy M125A1 ze zwłoką 1-144 godz. (8 ustawień). Pod koniec wojny były też dostępne radiowe zapalniki zbliżeniowe AN-M166 i AN-M168, powodujące wybuch na określonej wysokości nad ziemią (ten pierwszy 7,5-38 m, drugi 3-75 m). Wkręcało się je w gniazdo czołowe.

W ogóle zapalników było jeszcze dużo więcej i można je było stosować w najróżniejszych kombinacjach. Nie wszystkie one oczywiście miały sens: przy zastosowaniu np. czasowego zapalnika dennego ze zwłoką np. 24 h, czołowego uderzeniowego nie byłoby już sensu zakładać. Aczkolwiek we wspomnieniach pewnego lotnika z wojny koreańskiej znalazłem i taki szczegół, że właśnie tak robiono: jak najbardziej wraz z dennym czasowym M124 (bo tam chodziło akurat o bombę 227 kg) zakładano czołowy zapalnik M103, tylko go nie odbezpieczano. Chodziło tu o zmylenie przeciwnika: jeśli zbombardowani Koreańczycy czy Chińczycy znaleźli taką bombę, mogli wziąć ją za zwykły niewybuch, w którym czołowego zapalnika ktoś zapomniał odbezpieczyć, a denny zawiódł, jak to się przecież czasem zdarza. I zlekceważyć ją, albo nawet co gorsza podjąć próbę rozbrojenia; zapalnik czasowy M124 był zewnętrznie bardzo podobny do zwykłego uderzeniowego M101, ale miał wbudowaną pułapkę - detonował przy próbie wykręcenia.

Wg amerykańskich instrukcji bomba 450 kg niszczyła budowle murowane w promieniu 10 m i uszkadzała je z 22 m. Promień rażenia śmiertelnego nieosłoniętych ludzi wynosił do 32 m. Bomba przebijała pancerz grubości do 43 mm kinetycznie i do 76 mm siłą wybuchu. W gruncie piaszczystym bomba z zapalnikiem natychmiastowym wybijała lej o przeciętnej głębokości 1,8 m i średnicy 6,1 m, z zapalnikiem zwłocznym - odpowiednio 4 m gł. i 13,7 m śr.

I jeszcze dane AN-M65A1: długość 1765 mm, średnica 478 mm, rozpiętość statecznika 645 mm. Masa (dla wersji z TNT) 478 kg, w tym 247 kg m.w.

Samolot B-17 zabierał do 6 bomb 450 kg w komorze + ewentualnie jeszcze 2 na podwieszeniu zewnętrznym (chociaż to już byłoby sporo jak na tego ptaszka). B-24 zabierał 8x450 kg w komorze i ew. również 2 na podw. zewn.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Ad Speedy;

Bomba elaborowana była różnymi materiałami wybuchowymi: amatolem
Tym były również elaborowane głowice Fi-103 i A-4.

Amatol jest prostym materiałem wybuchowym, takim górniczym.

Uważałem iż napełnianie głowic tym materiałem wybuchowym zamiast Trialenu, było podyktowane niemieckimi brakami odnośnie wybuchowych materiałów.

Ale skoro Yankesi też go stosowali w bombach, to...

Niemcy nie byli zapóźnieni w tej materii, mimo nalotów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

Hej

Ad Speedy;

Tym były również elaborowane głowice Fi-103 i A-4.

Amatol jest prostym materiałem wybuchowym, takim górniczym.

Uważałem iż napełnianie głowic tym materiałem wybuchowym zamiast Trialenu, było podyktowane niemieckimi brakami odnośnie wybuchowych materiałów.

Ale skoro Yankesi też go stosowali w bombach, to...

Niemcy nie byli zapóźnieni w tej materii, mimo nalotów.

Amatol to mieszanina TNT i azotanu amonowego. Tak się składa, że trotyl ma silnie ujemny bilans tlenowy: w produktach wybuchu występują substancje, które mogłyby się jeszcze utlenić, gdyby miały czym (tlenek węgla i sam węgiel - sadza). Więc zmieszanie go z dobrym utleniaczem - saletrą - przechodzi powiedzmy prawie bezkarnie, prędkość detonacji spada oczywiście, ale wzrasta ilość produktów gazowych więc na podmuchu się to tak bardzo nie odbija. A tym bardziej na działaniu odłamkowym, gdzie mniejsza prędkość detonacji oznacza większą średnią masę odłamka (oczywiście spada przez to liczba i prędkość odłamków, więc też tak bezkarnie tej prędkości detonacji nie można sobie w nieskończoność zmniejszać). Z użytkowego punktu widzenia też nie ma wielkiej różnicy, amatol zawierający 50% TNT można podobnie jak czysty trotyl stopić i elaborować amunicję przez zalewanie. Trzeba tylko dać mocniejszy detonator. We wspomnianej wyżej bombie AN-M65 w wersji z amatolem ładunek składał się z 222 kg amatolu oraz 18 kg TNT otaczającego gniazda zapalników.

Faktycznie amatol bywa stosowany w górnictwie odkrywkowym, ale nie tak znowu często: TNT taki znów tani nie jest, a materiałów zużywa się w tej branży mnóstwo. W wojsku faktycznie tak jak napisałeś stosowano go podczas wojen "z nędzy" - dla zaoszczędzenia TNT, w porównaniu z którym azotan amonowy jest o wiele tańszy i łatwiej i szybciej się go robi. Tak było w przypadku bomb lotniczych i pocisku V-1. Co do V-2, sprawa jest bardziej skomplikowana. Z tego co wiem, 50% amatol wyszedł im tam w czasie testów jako takie optimum. Inne materiały dawały wysoki odsetek eksplozji w locie. Gdy rakieta A 4 powracała w gęste warstwy atmosfery, dość mocno nagrzewała się, oczywiście głównie w części głowicowej, czego materiały wybuchowe generalnie nie lubią. A wspomniany amatol jakoś to znosił. Saletra ma kilka odmian krystalicznych, w które przy ogrzewaniu kolejno przechodzi i pochłania przy tym ciepło. Przypuszczam, że właśnie dzięki temu zewnętrzne warstwy ładunku pochłaniały ciepło, chroniąc resztę głowicy przed samozapłonem i eksplozją.

Dodam jeszcze jako ciekawostkę, że najczęściej stosowany niemiecki amatol nosił nazwę Fp 60/40. Te liczby należy czytać niejako "w drugą stronę", tzn. materiał ten zawierał 60% trotylu i 40% saletry amonowej; w obecnie przyjętym zapisie byłby to amatol 40/60 (najpierw się podaje procent saletry). Co zabawne, Niemcy mieli także w użyciu kilka materiałów o nazwie amatol, które bynajmniej wcale amatolem nie były :). Np. Amatol 39 składał się z 50% dinitrobenzenu, 35% azotanu amonowego i 15% heksogenu.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

No dobra, nie mogę spać, to jeszcze jedna bombka:

2. Bomba burząca 500 lb (227 kg) AN-M64A1

anm64.jpg

Bomba z tej samej rodziny co poprzednia, o analogicznej konstrukcji. Zadebiutowała w 1942 w słynnym nalocie grupy płk Doolittle'a na Tokio. Także miała dwa gniazda zapalników: czołowe i denne i także było tych zapalników całe mnóstwo. Standardowo stosowano, jak poprzednio, M103 w gnieździe czołowym i M101 w dennym. Przy atakowaniu celów typu budynki przemysłowe zalecano zastosowanie zwłoki 0,1 s w zapalniku czołowym i 0,025 s w dennym (o ten denny właśnie chodziło, czołowy był w tym przypadku tylko jako zabezpieczenie jakby tamten zawiódł).

Amerykańskie zapalniki denne z tego okresu występowały zwykle w "rodzinach" po trzy, dostosowane do bomb różnej wielkości. Miały one zawsze jednakową konstrukcję, różnica dotyczyła jedynie długości elementu łączącego korpus zapalnika z wiatraczkiem zabezpieczającym. Wiatraczek musiał znajdować się w określonym miejscu względem usterzenia bomby (by był do niego dostęp i prawidłowy przepływ powietrza), a usterzenie w większych bombach miało większą długość niż w mniejszych. Np. wspomniany w poprzedniej części zapalnik denny z długą zwłoką (do 144 h) M125 przeznaczony był dla bomb o wagomiarze 1000 lb (450 kg) i większych; wariant dla bomb 500-600 lb (227-272 kg) nosił oznaczenie M124, a dla bomb 100-300 lb (45-136 kg) - M123.

Wg dokumentów efektywność bomby 227 kg była następująca:

- promień niszczenia budowli murowanych: 6 m, uszkodzenia - 14 m.

- promień rażenia siły żywej: 27 m

- zdolność przebijania pancerza: 38 mm kinetycznie, 76 mm siłą wybuchu (BTW pomyliłem się w poprzedniej części, dla bomby 450 kg pancerz 97 mm siłą wybuchu)

- wymiary leja w gruncie piaszczystym: gł. 0,6 m, śr. 2,7 m przy zapalniku natychmiastowym; gł. 1,5 m i śr. 6,1 m przy zwłocznym.

A, no i dane AN-M64A1: długość 1504 mm, średnica 361 mm, rozp. stat. 481 mm. Masa (wersja z TNT) 248 kg, w tym 121 kg m.w.

Bombowce B-17 i starsze wersje B-24 zabierały do 12 bomb 227 kg; B-24J i późniejsze - do 16 x 227 kg.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   

No i ostatnie z bombek wymienionych w artykule, mała bomba odłamkowa.

3. Bomba odłamkowa 20 lb (9 kg) AN-M41A1

118.jpg

Skonstruowana została w okresie międzywojennym, pewne jej cechy zdają się wskazywać że nawet "bardzo międzywojennym" - ma ucho do indywidualnego podwieszania a nawet ucho na stateczniku ogonowym do podwieszania w pozycji pionowej. Nie kojarzę, by jakiś amerykański samolot z czasów bliskich II w.s miał w ogóle pionowe wyrzutniki, więc to muszą być już bardzo archaiczne zaszłości.

AN-M41, mimo że mała, miała też tę modułową budowę. Składała się z głowicy bojowej i dokręconego z tyłu ogona z czteropiórowym statecznikiem. To również nadaje jej nieco archaiczny wygląd typu "jajko na patyku". Głowica natomiast była całkiem zaawansowana; jej wewnętrzną część tworzyła rura bezszwowa o 2,5 mm grubości ścianek, a wokół niej zwinięto część odłamkową: spiralę z grubego drutu czy raczej pręta o kwadratowym przekroju (11x11 mm). Uzbrojona była zwykle w czołowy zapalnik uderzeniowy M110 o działaniu natychmiastowym. Tę samą głowicę bojową zastosowano w bombach odłamkowych M40 i M72, przeznaczonych do ataków z małej wysokości - zamiast usterzenia miały one z tyłu pojemnik ze spadochronem hamującym. Istniały nawet polowe zestawy do konwersji jednych bomb na drugie.

Bomba elaborowana była trotylem lub amatolem 50/50. W raportach z testów pomiaru prędkości odłamka pojawia się też ednatol i mieszanina B, ale w instrukcjach o tym nie ma czyli najpewniej to takie próby były. Silniejszy materiał zwiększał początkową prędkość odłamków i ich liczbę, zmniejszał zaś średnią masę odłamka.

W czasie II wojny bomba zrzucana była najczęściej w wiązkach M1 (M1A1, A2, A3) po 6 sztuk. Wiązka M1 składała się z rurowego adaptera, do którego bomby przymocowane były za pomocą stalowych taśm i drutów. Rozcalenie zapewniał nabój pirotechniczny, odpalany przez wyciągnięcie w chwili zrzutu odpowiedniej zawleczki przywiązanej drutem do zaczepu bombowego. W wersji M1A2 zastosowany inny sposób rozcalania, czysto mechaniczny (bez żadnej pirotechniki) przez wyciągnięcie w podobny sposób odpowiednich sworzni spinających całe ustrojstwo.

Była też jeszcze w użyciu większa wiązka M26 (M26A1, A2) złożona z 20 bomb M41. Na ile mi jednak wiadomo, przenoszona była przede wszystkim przez myśliwce bombardujące na zewnętrznych podwieszeniach. M26 rozcalana była pirotechicznie, albo przez wyciągnięcie zawleczki w sposób opisany powyżej, albo przez zapalnik czasowy z prawdziwego zdarzenia, nastawiany na czas od 5 do 92 s (to ostatnie to oczywiście pewna taka zaszłość, zapalnik pochodził od flar zrzucanych ze spadochronem, przy swobodnym spadku 90 s odpowiadałoby zapewne jakiejś absurdalnej wysokości ze 30-40 km czy coś). I tak zresztą nie zalecano przeginania z tym czasem, instrukcje mówią o tym, że najlepsze skupienie uzyskiwano przy rozcaleniu wiązki bezpośrednio po zrzucie. Przy spadku na dystansie przekraczającym 600 m (czas 10-12 s) wiązka za bardzo się rozpędzała i koziołkowała i rozrzut bomb był zbyt duży. Inna rzecz że w pewnych sytuacjach mogłoby to być pożądanym efektem.

Dane bombki M41A1: długość 564 mm, średnica 91 mm. Masa w wersji z TNT - 8,98 kg, w tym 1,22 kg m.w. Wiązka M1 (6 x M41) miała długość 1179 mm i masę 56,7 kg; M1A2 była cięższa 58,1 kg. Wiązka M26 była ciaśniej upakowana, miała długość 1336 mm i masę 184 kg, M25A2 - 188 kg.

Samolot B-17 zabierał na pokład maksymalnie 38-42 wiązki M1 czyli 228-252 bomby M41; B-24 Liberator zabierał 52 wiązki (312 bomb M41).

Przy wybuchu bombka M41 generowała średnio 1000-1500 odłamków. W promieniu 23 m raziły one śmiertelnie siłę żywą, niszczyły nieopancerzone pojazdy i sprzęt. Początkowa prędkość odłamka wynosiła ok. 880 m/s. Z odległości 18 m 65% odłamków przebijało płytę 3,2 mm ze stali miękkiej. Gęstość rażenia wynosiła średnio 14,4 odłamka na m2 w promieniu 9 m i 3,6 odł./m2 z 18 m. Odłamki zachowywały zdolność rażenia na odl. 90 m.

Pewien obraz skuteczności M41 daje raport, jaki znalazłem w internecie, opisujący wypadek (niestety z ofiarami śmiertelnymi) jaki miał miejsce 12 czerwca 1944 w jednej z amerykańskich baz w Wlk. Brytanii. http://history.amedd.army.mil/booksdocs/wwii/woundblstcs/appendixg.htm

Krótko: w czasie rozbrajania samolotu B-17G, którego misja została odwołana, przy zdejmowaniu wiązki M1A1 z zaczepów w komorze bombowej doszło do przypadkowego zerwania zamocowań i 3 bomby M41 uwolniły się, spadając na beton z wysokości ok. 1,8 m. Jedna z nich, mimo zabezpieczenia, eksplodowała. W strefie rażenia (90 m) znajdowały się wówczas 24 osoby; 17 z nich zostało zranionych odłamkami, z tego 4 zginęły na miejscu, 2 zmarły potem w szpitalu. Spośród rannych 2 osoby ewakuowano do USA, co zazwyczaj oznacza trwałą utratę zdolności do służby wojskowej a więc poważny uszczerbek na zdrowiu; pozostali ranni powrócili do służby po upływie od kilku do kilkudziesięciu dni. Wszyscy z zabitych i ciężko rannych znajdowali się w promieniu 12 m od wybuchu; najdalsza z rannych osób oberwała w odległości 45 m odłamkiem w łokieć, odnosząc złamania kości (człowiek ten powrócił do służby po 23 dniach). Samolot, wstępnie oceniony jako nadający się do naprawy, został ostatecznie zakwalifikowany do kategorii E (naprawa nieopłacalna ekonomicznie); odłamki uszkodziły zespoły podwozia i poszycie skrzydeł i dolnej części kadłuba. Zniszczeniu uległo 2,5 m2 powierzchni skrzydeł gdzie naliczono 180 przebić przez odłamki.

W strefie rażenia znalazły się ponadto: przyczepa do przewozu bomb wraz z ciągnikiem (12 m; jej stan nie został oceniony), namiot ze sprzętem w odległości ok. 45 m, barak magazynowy z blachy falistej (tzw. nissen hut) w podobnej odległości, oraz murowany z cegły dom farmerski służący jako warsztat, położony ukośnie w odległości 75-90 m. Namiot nie został ugodzony odłamkami. W blaszany barak uderzyły cztery: jeden przeszedł na wylot przez konstrukcję dachu, trzy przeszły przez frontową ścianę na wysokości 0,9 m nad ziemią i zostały w środku. Znajdująca się wewnątrz przyczepa do bomb nie została poddana ocenie, można przypuszczać jednak, że nie ucierpiała zanadto. W dom farmerski ugodziło około 30 odłamków, zagłębiając się w ściany na 2,5 cm lub więcej. Większość uderzyła na wysokości 1,2-1,5 m, część na wys. 1,8-2,1 m, dwa na wys. 3,6 m. Jeden odłamek z odl. 77 m, 0,9 m nad ziemią, przebił na wylot stalową rurę konstrukcyjną o grubości ścianek 3,2 mm wybijając otwór o średnicy ok. 6 mm. Stojący w drzwiach człowiek, w odl. ok. 90 m, trafiony został odłamkiem w udo, gdzie w kieszeni miał składany nóż; odłamek zrykoszetował od noża i wbił się w drewniane drzwi.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.