Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Samuel Łaszcz

Działalność Konspiracyjnego Wojska Polskiego

Rekomendowane odpowiedzi

A zdrajcą nie był, jedynie potencjalnym zbrodniarzem - toż właśnie on proponował użyć pieców krematoryjnych by rozwiązać problem mniejszości niemieckiej.

To jeden z twych idoli, czy może kandydat do listy wybitnych postaci lewicy Samuelu?

To, że bronię go w jednej sprawie, nie oznacza, że mam zamiar usprawiedliwiać jego niecne działania.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

A ja mam do Samuela pewne pytanie, bo nie ukrywam, że od jakiegoś czasu mam problem ze znalezieniem odpowiedzi. A sama sprawa jest fascynująca. Otóż popełniłeś kiedyś Samuelu taki oto tekst: http://1917.net.pl/?q=node/4881 [dostęp na dzień: 3.06.2011 r.]

Zawarłeś tam taki fragment:

Poniżej zamieszczam wybór zbrodni popełnionych przez członków polskiego zbrojnego podziemia antykomunistycznego w okresie po wyzwoleniu Polski przez Armię Czerwoną i Ludowe Wojsko Polskie (1944-1945). Niestety dziś nie pamięta się zbytnio o ofiarach rzekomych bohaterów z podziemia "niepodległościowego". Zamiast tego jak grzyby po deszczu wyrastają pomniki i tablice ku czci tych, którzy z bronią w ręku wystąpili przeciwko legalnej władzy ludowej. Po upadki systemu socjalistycznego zbrodniarzom z podziemia anulowano wyroki wydane w Polsce Ludowej, argumentując jakoby ich działania miały na celu wywalczenie "niepodległego bytu Państwa Polskiego", co jest oczywistą kpiną.

Pomijam już to, że po raz kolejny dokonałeś w tym tekście uogólnienia i wrzuciłeś wszystkich Żołnierzy Wyklętych do jednego worka. Ale to już traktuję jako swego rodzaju normę. Moje pytanie tyczy się czegoś innego. Otóż od jakiegoś czasu bronisz na forum postaci takie jak chociażby Lenin i Dzierżyński. Jako linię obrony stosujesz argumenty w stylu "działali w trudnych warunkach". Marchlewskiego z kolei bronisz z zarzutu zdradzenia Polski. Tym co go usprawiedliwia w Twoich oczach jest to, że miał inną wizję naszego kraju. A jednak pisząc o Żołnierzach Wyklętych nie byłeś łaskaw nadmienić, że działali w trudnych warunkach, ani nie widzisz możliwości usprawiedliwienia ich, choć mieli inną wizję wolnej Polski. Co więcej, ich działania zmierzające do tego (być może nie wszystkich, niemniej u Ciebie brak rozróżnienia, więc wnioskuję, że uwaga dotyczy wszystkich) nazywasz "oczywistą kpiną". Jak na mój prosty i nieskomplikowany rozum wniosek jest prosty: jednych za pomocą pewnych argumentów bronisz, ale już kiedy przychodzi do tematu osób, których nie darzysz sympatią, to ignorujesz te same argumenty.

Wyjaśnisz mi łaskawie w czym rzecz? Bo sprawa fascynuje mnie. Serio. A może czegoś nie zrozumiałem...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie przeczę, że wyklęci byli patriotami i mieli swoją wizję kraju. Jednak bratobójcze mordy dokonywane przez właściwie wszystkie oddziały podziemia każą krytycznie ocenić tę działalność. Nadmieniłeś, że usprawiedliwiam Dzierżyńskiego i Lenina, pisząc że działali w trudnych warunkach, a podziemie nie. Mamy tu jednak pewną różnicę. Podziemie działało w konspiracji i eskalowało mordy bratobójcze, mimo że mogło się ujawnić. Lenin i Dzierżyński działali w innych warunkach, otoczeni przez kontrrewolucję. Jednak oni starali się o łagodzenie "czerwonego terroru" (przypominam, że Dzierżyński był zwolennikiem zniesienia kary śmierci), często osobiście interweniowali w obronie jakichś osób. Natomiast czytając różne relacje o zbrojnym podziemiu antykomunistycznym, można odnieść wrażenie że właściwie mordowali z zimną krwią, terroryzując ludność, nie należy rzecz jasna generalizować, ale takie przypadki można liczyć w setkach (polecam wspomnienia Dąmbskiego, on był wyklętym, ale odważył się napisać prawdę o podziemiu).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   
Podziemie działało w konspiracji i eskalowało mordy bratobójcze, mimo że mogło się ujawnić.

Mogło?

Fieldorf - aresztowany, skazany na śmierć, mimo, iż ani razu nie podniósł ręki na władzę ludową.

Mazurkiewicz - aresztowany, dwukrotnie,

Rodowicz - zakatowany w śledztwie,

Bierzyński - aresztowany po tzw. ''amnestii'',

Flame - zamordowany przez milicjanta po tzw. ''amnestii''

Więcław - skazany na karę śmierci po tzw. ''amnestii''

A to przykłady pierwsze z brzegu.

Nadal pytam: mogli?

Lenin i Dzierżyński działali w innych warunkach, otoczeni przez kontrrewolucję.

Czyli Polaków również nazywasz kontrrewolucją? Tych, którzy próbowali wyjść z Rosji też?

Jednak oni starali się o łagodzenie "czerwonego terroru" (przypominam, że Dzierżyński był zwolennikiem zniesienia kary śmierci), często osobiście interweniowali w obronie jakichś osób.

Jakoś w przypadku takiej 5. DP tego nie zauważam.

Natomiast czytając różne relacje o zbrojnym podziemiu antykomunistycznym, można odnieść wrażenie że właściwie mordowali z zimną krwią, terroryzując ludność, nie należy rzecz jasna generalizować, ale takie przypadki można liczyć w setkach

O bolszewikach oczywiście tego powiedzieć już nie można?

Ani o KBW/UB/MO?

Czytając relacje wydane w latach 70. również odniosłem takie wrażenie, jakoby major Szendzielarz, pokurcz o krzywych nogach, wyłącznie rabował, palił i mordował.

Że nie wspomnę tu o takich nikczemnikach, jak Rajs, Chmielowski, Kuraś, Łukasiuk...

Do tego zdjęcia członków tych band... brrr!

Ale to były relacje ''jedyne słuszne''.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Nie przeczę, że wyklęci byli patriotami i mieli swoją wizję kraju.

Zaraz zaraz, w zalinkowanym artykule ich działania zmierzające do realizacji ich wizji Polski nazwałeś "oczywistą kpiną". Teraz zaś w ramach dnia dobroci przyznajesz, że byli patriotami ze swoją wizją kraju?

Mamy tu jednak pewną różnicę. Podziemie działało w konspiracji i eskalowało mordy bratobójcze, mimo że mogło się ujawnić. Lenin i Dzierżyński działali w innych warunkach, otoczeni przez kontrrewolucję.

Podziemie zaś działało w kraju, gdzie UB i NKWD miało prawo ich torturować i zabijać tylko dlatego, że mieli "inną wizję kraju". Różnica być może jest, tylko nie jestem pewien na czyją korzyść. Po wyzwoleniu Ryk w dniu 26 lipca '44 "Orlik" na przełomie lipca i sierpnia prowadził rozmowy z oficerami ACz, NKWD i 1. AWP. Proponowano mu, aby razem ze swoimi ludźmi wstąpił do wojska Berlinga. Nie zgodził się na to, oddział zaś po otrzymaniu rozkazu z Komendy Okręgu został zdemobilizowany. W połowie sierpnia zebrał się ponownie celem marszu na pomoc Warszawie. Niestety na wysokosci Garwolina musiał "Orlik" zatrzymać się, gdyż dalsza trasa była zablokowana przez ACz. A teraz pozwolę sobie oddać głos drowi Sławomirowi Poleszakowi [Zwycięzca w największej z bitew, "Rzeczpospolita" dodatek "Żołnierze wyklęci 1943-1963. Bić się czy się nie bić" nr 4 (20 kwietnia 2011), s. 17]:

Po tym wydarzeniu nasiliły się - trwające zresztą już wcześniej - aresztowania wśród partyzantów OP. 15. Zatrzymano ich około 70. Jednak największe nasilenie represji przypadło na październik i listopad 1944 r. Struktury konspiracyjne w Inspektoracie Puławy AK poniosły bardzo dotkliwe straty; już w sierpniu zaaresztowano i wywieziono w głąb Związku Sowieckiego komendanta Podobwodu "B" (Puławy) kpt. Stanisława Węglewskiego "Lechitę". W październiku i grudniu aresztowano byłych dowódców pododdziałów OP 15: por. Mariana Sikorę "Przepiórkę" i por. Franciszka Jaskulskiego "Zagona". Pierwszy z nich został stracony w więzieniu na zamku w Lublinie, drugiemu udało się uciec z więzienia we Wronkach. W listopadzie w "kotle" w Lublinie wpadł inspektor mjr Stanisław Kowalski "Konrad", którego podobnie jak "Przepiórkę" stracono.

(...)

"Orlik" zmuszony był w tym czasie do ciągłego umykania przed tropiącymi go NKWD, UB i MO. Dzięki sprawnie zorganizowanej sieci kontaktów i kwater udawało mu się skutecznie przetrwać. Nie mogąc go dopaść, NKWD skutecznie uprzykrzało życie jego rodzicom. Zostali oni wyrzuceni z własnego domu w Zalesiu, zajętego na kwaterę dla enkawudzistów.

I to podziemie "eskalowało" mordy bratobójcze? A tego, że najpierw to jego członkowie trafili na celownik "nowej władzy" już nie chcesz w dziwny sposób dostrzec. Wyrzucanie z domu rodziców jednego z Żołnierzy Wyklętych to Twoim zdaniem zachęta do podjęcia współpracy?

mimo że mogło się ujawnić.

Czyli Twoim zdaniem ujawnianie się załatwiało wszystkie sprawy i ci, którzy wyszli z podziemia mogli czuć się bezpieczni? Andreas podał parę przykładów. Sam polecam spojrzeć na historię "Radosława". Mimo że sam stał na czele Komisji Likwidacyjnej to później, kiedy "góra" tego potrzebowała, trafił do więzienia. Co ciekawe, traktowano go za drugim razem gorzej, niż wtedy kiedy złapali go 1 sierpnia '45. Ale wtedy był potrzebny władzy chętny do współpracy. Tym razem fragment z pracy dr Joanny Wawrzyniak [ZBoWiD i pamięć drugiej wojny światowej 1949-1969, Warszawa 2009, s. 85-87]:

Jego biografia ["Radosława"- A.] jest powszechnie znana: legionista, przedwojenny wojskowy, przez jakiś czas oficer "dwójki", podczas wojny najpierw zastępca, następnie dowódca Kedywu KG AK, jeden z najmężniejszych dowódców powstania warszawskiego, o którego osobistej odwadze krążyły legendy; później komendant Obszaru Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych. Nie związał się jednak z podziemiem antykomunistycznym. Po krótkim aresztowaniu w sierpniu 1945 roku podjął decyzję o wyprowadzeniu podległych sobie ludzi z konspiracji, działając w oficjalnych strukturach komisji likwidacyjnej do spraw Armii Krajowej.

Wydaje się, że kontakt z ludźmi w komisji likwidacyjnej i podczas ekshumacji dały Mazurkiewiczowi wgląd w rozmiar tragedii i spustoszeń końca wojny. Uważał, że dalsza walka nie ma sensu, że znalazł się w matni. Kierował się natomiast poczuciem obowiązku wobec zmarłych i pozostałych przy życiu podkomendnych, tak przynajmniej sam o tym w lakoniczny sposób, mówił w kilka lat później w śledztwie: "w konspiracji dowodziłem większym zgrupowaniem ludzkim [...], uważałem za swój obowiązek jako akowiec opiekować się akowcami ujawnionymi". Jednym z jego pierwszych działań, niemal równoległych do starań o postawienie pomnika Gloria Victis na Powązkach, była budowa ochronki dla dzieci - sierot po powstańcach. Otwarty na Żoliborzu przy współudziale "Caritasu" sierociniec, prowadzony przez księdza Zygmunta Trószyńskiego (kapelana powstańczego Żoliborza), nazwano imieniem Stefana Roweckiego "Grota". Mazurkiewicz wystosował również memoriały do różnych organów państwowych w sprawie uwięzionych akowców, weryfikacji stopni oficerskich, zaopatrzenia dla wdów i sierot po poległych, stypendiów na naukę, organizacji warsztatów pracy.

Równolegle zabiegał o grupową reprezentację interesów akowskich. Początkowo chciał założyć związek byłych żołnierzy AK. Zakładał nawet, że uda się z niego utworzyć partię polityczną. Jego inicjatywy zostały szybko utrącone przez przedstawicieli władzy, którzy obecność AK tolerować chcieli jedynie w utworzonym w 1945 roku Związku Uczestników Walki Zbrojnej o Niepodległość i Demokrację. "Radosław" zmodyfikował więc swoją strategię: nakłaniał akowców do wstępowania do ZUWZoNiD, wojska i innych struktur nowego państwa. Wieloletni współpracownik Mazurkiewicza w następujący sposób rekonstruuje jego motywacje: "z tego, co się orientuję, to była inicjatywa Szefa, żeby wstępować do partii, do milicji, do wojska, żeby po prostu chronić się [...], bo wszystkich nas przecież nie wyrzucą". Sam Mazurkiewicz twierdził: "stałem na stanowisku celowości grupowego wejścia do Związku, gdyż w tym wypadku dawało to możność uzyskania odpowiedniej liczby miejsc w zarządach [terenowych ZUWZoNiD], a tym samym obrony interesów środowiska ujawnionego w ramach Związku". Jego działania nie umknęły jednak najwyższym przedstawicielom władz partyjnych. Zachowała się następująca, zaprotokołowana decyzja Biura Politycznego KC PPR: "wobec tego, że "Radosław" przedostał się do Związku Uczestników Walki Zbrojnej, ustalono, że nie należy go dopuścić do żadnych władz w tym Związku, o czym należy mu wręcz powiedzieć". Dramatyczne konsekwencje wyborów "Radosława" i fiasko prób legalnego funkcjonowania w strukturach nowego państwa ujawniły się po kilku latach: aresztowano część ujawnionych przez niego ludzi, a następnie (w 1949 roku) on sam został ponownie uwięziony.

Człowiek, który pomagał władzy w "wyciąganiu" ludzi z konspiracji, który chciał działać legalnie, który starał się o ochronę ludzi, którzy związali z nim swoje życie, zostaje aresztowany. Przesłuchania prowadził m.in. płk Humer (zastępca Różańskiego). Podczas jednej z "rozmów" miał powiedzieć (na podstawie pisma J. Mazurkiewicz do Prokuratora z dnia 12 marca '56 r.): Panie Radosław - my na Panu dokonamy z całą świadomością szantażu. To jest stanowisko Ministra, to jest stanowisko Rządu - pan się musi ugiąć.

Tak postępuje się z człowiekiem, który wcześniej poszedł na współpracę? Czy może to wszystko wina tego, że oprawcy "Radosława" (cytowanie opisów tortur pozwolę sobie ominąć) działali w trudnych warunkach? A to, że niektórzy nie chcieli się ujawnić, choć z podziemia wyszli, jak skomentujesz? Dlaczego obecny generał Ścibor-Rylski po wojnie ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem? Dlaczego Juliusz Stolarski, starszy brat kpt. Janusza Stolarskiego "Małego" z baonu "Czata 49", od roku '46 studiujący prawo o swojej przeszłości w AK powiedział dopiero w roku '89? Dlaczego kiedy rozmawiałem z Panem Alfredem Bielickim "Mietkiem" z OD "A" KeDywu OW AK na temat wyborów po wojnie dowiedziałem się, że do dzisiaj jest zdania, że nie ujawniając się dokonał słusznego wyboru, bo dzięki temu mógł spokojnie pracować i żyć? Dlaczego tylu inteligentnych ludzi, którzy chcieli pracować dla Polski (ot choćby Waldemar Baczak "Arnie" z kontrwywiadu KeDywu OW AK, prawnik znający sześć języków, po wojnie pracujący społecznie, zajmujący się historią swojego oddziału z Powstania Warszawskiego, urzędnik MSZ a jednocześnie działający w WiN) mimo wszystko utrzymywało kontakty w konspiracji? Tęsknili za tym życiem, nudziło im się, a może jednak nie czuli, że żyją w Polsce, o jaką walczyli?

Jednak oni starali się o łagodzenie "czerwonego terroru" (przypominam, że Dzierżyński był zwolennikiem zniesienia kary śmierci), często osobiście interweniowali w obronie jakichś osób. Natomiast czytając różne relacje o zbrojnym podziemiu antykomunistycznym, można odnieść wrażenie że właściwie mordowali z zimną krwią, terroryzując ludność, nie należy rzecz jasna generalizować, ale takie przypadki można liczyć w setkach (polecam wspomnienia Dąmbskiego, on był wyklętym, ale odważył się napisać prawdę o podziemiu).

Mordowali z zimną krwią... W dniu 1 maja '45 pododdział Mariana Bernaciaka "Orlika" dowodzony przez por. Zygmunta Kęskę "Świta" zorganizował zasadzkę, w którą wpadła grupa operacyjna UB i MO z Łukowa. W walce zginęło trzech ubowców i dwóch milicjantów. Pojmano pięciu ubowców, których rozstrzelano, oraz czterech milicjantów. Tych wypuszczono. A przecież mogli zaalarmować posiłki, mogli w przyszłości rozpoznać kogoś z oddziału "Świta". Nie trzeba chyba przekonywać, że konspiracja ma swoje wymagania. Sam jestem w stanie podać parę przykładów z historii warszawskiego podziemia, kiedy osoba, której konspiratorzy darowali kiedyś życie, w przyszłości podczas kompletnie przypadkowego spotkania odwdzięczała im się wydaniem ich w ręce okupanta. Tak zginął chociażby Kazimierz Jakubowski "Kazik" z OD "A". Wobec tych czterech milicjantów nie można było mieć pewności, że za tydzień, miesiąc, pół roku nie spotkają kogoś z oddziału w jakimś miasteczku i nie zaalarmują odpowiednich osób o tym fakcie. A jednak wypuszczono ich. Ktoś, kto morduje z zimną krwią, podjąłby raczej inną decyzję... W kwestii tych setek przypadków... jesteś w stanie Samuelu przygotować analizę działań podziemia antykomunistycznego pod tym kątem? Jakie działania ogółem podejmowano, ile z nich to były te mordy z zimną krwią... Wszystko z odwołaniem do źródeł (nie opracowań które Ci pasują, ale dokumentów) i oparte na konkretnych liczbach. Jeśli zaś nie potrafisz a rzucasz jedynie hasłem, bo miałeś okazję przeczytać to i owo, to z całym szacunkiem, ale trudno traktować takie rzeczy na poważnie. A jak na razie takie odnoszę wrażenie. Potrafisz wyciągnąć te czarne karty podziemia antykomunistycznego (pomijam już to, że nie raz nie dwa z błędami, co wytykano Ci chociażby na historykach, vide repliki Artura P.), ale żeby umiejscowić to na tle ogólniejszym, dla pokazania stosunku zbrodni do innych działań? Nie, tego u Ciebie nie ma. Ale oczywiście każdy wpis w zasadzie to jeden worek dla wszystkich. Już Ci kiedyś pisałem, ktoś kto nie orientuje się w temacie może na podstawie tego uznać, że WSZYSCY byli tacy. Ja też mogę sobie napisać tekst, gdzie wymienię wszystkie znane mi akcje na więzienia UB. O jakichkolwiek innych działaniach nie pisnę słówkiem. Ale to chyba nie o to chodzi. A tak przerzucać się najróżniejszymi argumentami można długo i namiętnie. Tylko po co? Zależy Ci na tym, aby ludzie czytający Twoje teksty każdego z Żołnierzy Wyklętych uznali za zbrodniarza?

Co do "nie należy rzecz jasna generalizować"... Wybacz Samuelu, ale stosowanie tej frazy w Twoim przypadku jest co najmniej nie na miejscu. Używasz jej bowiem wtedy, kiedy Ci pasuje, albo nie masz już wyjścia. Rozmawialiśmy kiedyś o tym. Prowadziłeś jeszcze swojego bloga wtedy. Generalizowanie i wrzucanie wszystkich do jednego worka to był jeden z moich głównych zarzutów pod adresem Twoich wpisów. Zgadzałeś się ze mną, obiecywałeś, że będziesz o to dbał. A tutaj popełniasz taki oto tekst, gdzie znowu wszystkich stawiasz pod hasłem "bandyci-mordercy-rzekomi bohaterowie-zbrodniarze". Zaznaczyłeś gdzieś w cytowanym fragmencie, że nie o wszystkich tak należy pisać?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

stanę co nieco pewnie w obronie SŁ.

Czas wojny z okupantem jest nieco innym czasem, niż ten kiedy państwo się odbudowuje. Problem z AK, szerzej, oddziałami partyzanckimi był taki, że gros z nich uznawało zwierzchność rządu londyńskiego, albo co równie istotnie nie dawało prawa do rządzenia rządowi lubelskiemu. Zerwanie stosunków dyplomatycznych z Londynem oznaczało tak naprawdę możliwość bardzo swobodnego traktowania różnych oddziałów, w zależności od nastrojów poszczególnych dowódców. Dość przypomnieć Kurasia, któremu z nową władzą początkowo było bardzo po drodze.

Nie jest tak, że tylko UB i NKWD miało prawo - przez połowę '44 i połowę '45 r. niemal cały teren obecnej Polski był objęty działaniami wojennymi, co oznaczało po prostu stosowanie wojennego prawa i nieco inne zasady postępowania z oddziałami mającymi broń. Z jednej strony były sytuacje kiedy UB czy NKWD rozbijało polskie oddziały, z drugiej - takie kiedy oddziały NSZ-tu atakowały wsie ukraińskie [Wierzchowiny] mordując wszystko co się ruszało, od kilkumiesięcznych dzieci do bezzębnych staruszek. Jak leci. O gwałtach nie wspominam. Oni też mieli "inną wizję Polski".

Okres do '47 r. to czas kiedy duża ilość różnych oddziałów walczyła zbrojnie mając wizję Polski, tak naprawdę nie tylko niemożliwą do realizacji ale i oznaczającą cofnięcie się w tył. Zgodnie z prawem, kraju niepodległego, uznawanego na arenie międzynarodowej i tak dalej - oznaczało, że są oni wrogiem kraju i jego władz. Najgorszym - bo zbrojnym. Tak naprawdę podejście do AK wynikało z wielu powodów z tego, jak AK traktowało GL/AL. Miłość to to nie była.

Na marginesie i na koniec - owszem miło jest, kiedy osoba której kiedyś pomogliśmy się zrewanżuje się nam w ciężkiej sytuacji, ale przecież nie ma nigdzie takiego obowiązku. Sami przecież podobnych rzeczy już doświadczaliśmy, w różnych kwestiach.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W 1946 r. również obowiązywało na terenie kraju prawo wojenne?

Jakoś nie zauważyłem znaczącej zmiany w postępowaniu organów wojskowych i bezpieczeństwa.

Zatem, kiedy zdaniem kolegi przestało na naszych ziemiach obowiązywać wzmiankowane prawo?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Na marginesie i na koniec - owszem miło jest, kiedy osoba której kiedyś pomogliśmy się zrewanżuje się nam w ciężkiej sytuacji, ale przecież nie ma nigdzie takiego obowiązku. Sami przecież podobnych rzeczy już doświadczaliśmy, w różnych kwestiach.

Ja nie twierdzę, że jest miło itd. ale nie ma takiego obowiązku. Fragment do którego się odnosisz tyczy się tego, że takie sytuacje są niestety jak najbardziej realne i możliwe. Dlatego okazywanie łaski przez konspirację osobom, które widziały parę twarzy z oddziału i wiedzą, kim ci ludzie są, automatycznie stwarza ryzyko, że za jakiś czas ci sami uwolnieni mogą właśnie nie zrewanżować się podobnym gestem, tylko wykonają swój obowiązek.

Poza tym... przed czym tak naprawdę bronisz Samuela? Przed tym, że uogólnia? Przed tym, że używa pewnych argumentów jak mu wygodnie?

Okres do '47 r. to czas kiedy duża ilość różnych oddziałów walczyła zbrojnie mając wizję Polski, tak naprawdę nie tylko niemożliwą do realizacji ale i oznaczającą cofnięcie się w tył.

Ale przepraszam, co to zmienia w naszej ocenie ich działań? Skąd mieli wiedzieć, że ta wizja jest niemożliwa do realizacji? Wierzyli w to. Świerczewskiego bronisz, bo miał inne poglądy. A tutaj nagle znajdujesz pole do krytyki tamtych ludzi?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   
Dość przypomnieć Kurasia, któremu z nową władzą początkowo było bardzo po drodze.

Bardzo dobrze to ująłeś - początkowo.

Nie jest tak, że tylko UB i NKWD miało prawo - przez połowę '44 i połowę '45 r. niemal cały teren obecnej Polski był objęty działaniami wojennymi, co oznaczało po prostu stosowanie wojennego prawa i nieco inne zasady postępowania z oddziałami mającymi broń.

Te ''nieco inne zasady'' usprawiedliwiają mordowanie, katowanie i rabowanie Bogu ducha winnych ludzi?

I te zasady utrzymuję się aż do lat 50.? To co za wojnę wtedy mieliśmy?

z drugiej - takie kiedy oddziały NSZ-tu atakowały wsie ukraińskie [Wierzchowiny] mordując wszystko co się ruszało, od kilkumiesięcznych dzieci do bezzębnych staruszek

Bo oczywiście czyste jak łza oddziały KBW i NKWD tego nie robiły?

Najgorszym - bo zbrojnym.

A jakie mieli inne wyjście?

Ujawnić się i współpracować z władzą ludową? Rzuciłem kilka przykładów tych, którzy w to uwierzyli. I jak widać, skończyli dość marnie.

Miłość to to nie była.

Trudno, by między dwiema całkowicie różnymi wizjami ustroju mógł panować sojusz.

Ale w przeciwieństwie do GL/AL, AK nie podnosiła na nich ręki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   
Okres do '47 r. to czas kiedy duża ilość różnych oddziałów walczyła zbrojnie mając wizję Polski, tak naprawdę nie tylko niemożliwą do realizacji ale i oznaczającą cofnięcie się w tył

Dobrze, że nie "cofnięcie się do przodu" bo to by było już kompletnie nie do zaakceptowania.

O gwałtach nie wspominam. Oni też mieli "inną wizję Polski".

No tak, ta "inna wizja Polski" jest nie do przyjęcia natomiast "inna wizja Polski" Marchlewskiego i jego kamratów już taka nie jest (mimo iż też "Zgodnie z prawem, kraju niepodległego, uznawanego na arenie międzynarodowej i tak dalej - oznaczało, że są oni wrogiem kraju i jego władz. Najgorszym - bo zbrojnym").

Gdybym kolegów nie znał to nawet mógłbym Was (o zgrozo!) posądzić o stronniczość!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Reasumując, kolega FSO twierdzi...

Komunizm to system, którego nie można zrealizować.

Chcący wprowadzić komunizm byli idealistami i mieli inną wizję świata.

W trakcie wprowadzania rewolucji dochodziło do wielu czynów niegodnych.

Nie można określać ich pejoratywnie, czy odmawiać im jakiś praw z tej racji.

Podziemie antykomunistyczne walczyło o kształt państwa, który ówcześnie nie był możliwy do ziszczenia.

Jego członkowie mieli inną wizję świata.

Często popełniali czyny niegodne.

Z racji powyższego kolega FSO używa względem nich terminu "bandyci".

Ciekawa dychotomia myślenia, czy raczej dialektyczne skrzywienie umysłu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Co do ujawnień: prawdą jest, że czołowe osoby w organizacjach były więzione i szykanowane (czasem mordowane), ale szeregowcom zazwyczaj dawano spokój (choć miano ich na oku), nie muszę chyba przypominać, że wielu wyklętych nie odpowiedziało za swe czyny właśnie dzięki amnestii. Ci wyklęci często potem studiowali (nie przeszkadzało im już, że orzeł na dyplomie jest bez korony), pracowali, wiedli normalne życie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Szkoda Samuelu, że nie odniosłeś się do innych spraw, o których pisałem. Cóż, jak widać tak jest wygodniej.

nie muszę chyba przypominać, że wielu wyklętych nie odpowiedziało za swe czyny właśnie dzięki amnestii.

Nie odpowiedziało za swe czyny... wow. Czuję się, jakbym czytał fragment jakiejś propagandówki sprzed '56. Bo przecież te czyny, to na pewno nic dobrego. Prawda? Znasz przypadek Marii Mazurkiewicz? Po siedmiu latach spędzonych w więzieniach, gdzie była bita i dręczona psychicznie, została w '56 uznana za niewinną. Wiesz Samuelu, co napisano w uzasadnieniu wyroku? Otóż Generalna Prokuratura uznała, że czyn przestępczy zarzucany Marii Mazurkiewicz... w ogóle nie zaistniał. Siedem lat znęcania się nad kimś, kto w ostatecznym rozrachunku okazał się być niewinny. Byli jednak i tacy, którzy nie doczekali amnestii: http://www.zolnierzewykleci.pl/?p=513#more-513

Nie masz oporów z pisaniem czegoś takiego:

Jakby tego było mało Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił w tym roku dzień 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jest to splunięcie w twarz wszystkim rodzinom polskich patriotów pomordowanych przez podziemie.

Dla rodzin ofiar podziemia antykomunistycznego to święto jest splunięciem w twarz. Czym dla rodzin Żołnierzy Wyklętych były pokazówki takie jak ta w Rykach? Czym było wyrzucanie rodziców "Orlika" z ich domu po to, aby swoją kwaterę mogło tam urządzić NKWD? Czym było chowanie tych ludzi w zbiorowych mogiłach, żeby nawet najbliżsi nie mogli ich pożegnać, albo przyjść na ich grób? Dlaczego tego nie chcesz komentować?

A może to:

Przykre jest, że "na sztandary" wynoszeni są bratobójcy, natomiast ci, którzy chcieli coś zrobić dla Polski swoją ciężką pracą w trudnym okresie powojennym są uważani za zdrajców.

Zapomina się, że podziemie karało chłopów za przyjęcie od ludowego państwa ziemi obszarniczej, że osoby starsze były katowane tylko za to, że ich synowie byli w MO albo LWP.

Smutne to czasy...

Przykre dla Ciebie jest to, że katowano osoby starsze, których synowie byli w MO tudzież (l)WP, ale nie skomentowałeś tego, jak potraktowano rodziców "Orlika". Piszesz znowu w tym komentarzu o wynoszeniu na sztandary bratobójców. I znowu uogólniasz, chociaż przyznałeś w jednym z ostatnich postów, że tego nie wolno robić. Znowu robisz ze wszystkich Żołnierzy Wyklętych Zbrodniarzy i zdrajców. Przyznam, że aż słów mi brak na to co robisz.

(nie przeszkadzało im już, że orzeł na dyplomie jest bez korony)

Skąd ta pewność? Chęć prowadzenia normalnego życia nie jest jednoznaczna z akceptacją tego, co się dzieje dookoła.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Co do ujawnień: prawdą jest, że czołowe osoby w organizacjach były więzione i szykanowane (czasem mordowane), ale szeregowcom zazwyczaj dawano spokój (choć miano ich na oku), nie muszę chyba przypominać, że wielu wyklętych nie odpowiedziało za swe czyny właśnie dzięki amnestii. Ci wyklęci często potem studiowali (nie przeszkadzało im już, że orzeł na dyplomie jest bez korony), pracowali, wiedli normalne życie.

Zatem Samuelu jaki był cel zachęcania do ujawnień, jak to ładnie określiłeś "szykanowanie" dowództwa?

A na marginesie... twej duszy rewolucjonisty nie mierzi obecna cenzurka?

Może zrezygnuj zatem z nauki, jako że obecne symbole dalekie są id wyznawanych przez ciebie idei.

Masz na to dość twardości ideowej, czy twa ideowość ogranicza się do sfery wypowiedzi w internecie.

Może pójdź za ciosem...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Andreas   
Co do ujawnień: prawdą jest, że czołowe osoby w organizacjach były więzione i szykanowane (czasem mordowane), ale szeregowcom zazwyczaj dawano spokój

A przypadek Danuty Siedzikówny kolega zna? Jej też dano spokój, gdy porucznik krzyczał do niej przed egzekucją, że jest ''dziwką >>Łupaszki<<''?

Osoby wzmiankowane przeze mnie to w większości młodsi oficerowie. Jakoś wątpliwe, by byli ''czołowymi osobami''.

Ci wyklęci często potem studiowali (nie przeszkadzało im już, że orzeł na dyplomie jest bez korony), pracowali, wiedli normalne życie.

Nadzwyczaj wątpliwe. Wielu z nich miało utrudnione życie - nie mogli studiować, wielu nie mogło normalnie pracować.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.