Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Bruno Wątpliwy

Aktorzy bojkotują telewizję i radio

Rekomendowane odpowiedzi

Jednym z bardziej znanych wydarzeń z okresu stanu wojennego było bojkotowanie przez aktorów radia i telewizji. Myślę, że przy okazji kolejnej rocznicy 13 grudnia warto porozmawiać o powodach, charakterze i znaczeniu tego protestu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Był to bojkot dosyć masowy, dotyczył występów w radiu i telewizji, nie w teatrach. Nieliczni aktorzy, którzy w miarę wyraźnie poparli wprowadzenie stanu wojennego byli wyklaskiwani przez publiczność. Represji jako takich nie było. Kilku ludzi teatru zostało internowanych wcześniej - 13 grudnia. O ich uwolnienie starał się m.in. Rakowski.

I ciekawy, długi cytat z artykułu Magdaleny Grochowskiej z "Gazety Wyborczej" (wspomnienie o Kazimierzu Dejmku - "Odchodził jak Lear"). Myślę, że może być interesującą osnową dyskusji. Link do źródła cytatu. Pozwoliłem sobie wytłuścić co ciekawsze fragmenty.

Nie dmuchał w tę samą dutkę

Do gabinetu dyrektorskiego w Teatrze Polskim w Warszawie "Solidarność" wnosi go ze śpiewem i - dosłownie - na rękach. Nasz wspaniały Dejmek, bohater marcowy! Jest rok 1981.

Na nadzwyczajnym walnym zjeździe SPATiF-ZASP w kwietniu tego roku namawiają go na prezesurę, ale odmawia. Mianują go kierownikiem Rady Artystycznej ZASP "z uwagi na jego zasługi dla teatru polskiego, wiedzę i autorytet moralny".

- Był wtedy papieżem - opowiada Andrzej Łapicki. - Ze wszystkim latano do Kazia. Gdy kandydowałem na rektora Szkoły Teatralnej, to wybitne postacie, ciotki rewolucji, pytały Kazia o zdanie. Ale zaraz się na niego wszyscy poobrażali, bo nie chciał dmuchać w tę samą dutkę.

Zapisał się do "Solidarności" i po paru dniach wystąpił. Nie może być lojalny wobec organizacji, gdyż należy tylko do teatru. (I nie podoba mu się klerykalizacja ruchu oraz jego zajadłość, lecz powie to głośno parę lat później). "W dalszym ciągu doktryna socjalistyczna jest dla mnie jedną z najbardziej ponętnych recept" - oświadcza prowokacyjnie "Tygodnikowi Solidarność".

W rozmowach prywatnych: - To się rozlezie.

Po latach: - Aktorzy pucowali sumienia.

- Do Sierpnia środowisko było serwilistyczne, służebne i kombinowało, jak by tu dostać nagrodę państwową - przyznaje Andrzej Łapicki. - A potem gwałtownie zadeklarowało zbiorowy akces do "Solidarności".

Zawstydzili się, opowiadał Bohdan Korzeniewski; uświadomili sobie, że nosili przez lata szaty dworskie. Teraz chcieli nadrobić straty i dostawali zadyszki. Spośród związków twórczych tylko aktorzy wprowadzili do swego statutu postanowienie, że współpraca z "Solidarnością" jest ich organizacyjnym obowiązkiem.

Dejmek się temu stanowisku sprzeciwił. - Organizacja typu cechowego - tłumaczył - nie może zgłaszać akcesu do jakiejkolwiek innej organizacji, gdyż jest to sprzeczne z jej celami.

Krótko po wprowadzeniu stanu wojennego zbierają się dyrektorzy warszawskich teatrów. Czy teatry mają grać? Dejmek nie ma wątpliwości: stan wojenny to nie jest okupacja hitlerowska. Sytuację można porównać do zaborów, a wtedy teatr głosił słowo polskie. - Wielu kolegów uważało, że muzy powinny milczeć - komentował trzy lata później tę dyskusję. - Ja mogę zrozumieć, że coś takiego mogło się zrodzić w głowie dwudziestoparolatka, który okupację zna z wojennych filmów, ale jeśli podobnie rozumuje człowiek z mojej generacji, to ja tego zaakceptować nie mogę.

Od stycznia 1982 roku teatry stopniowo wznawiają działalność. Jednocześnie aktorzy bojkotują radio i telewizję. Tych kilku, którzy łamią bojkot, publiczność chrząkaniem, kaszlem i oklaskami wypędza ze scen.

- Należałem do tych pięciu czy sześciu, którzy decydowali o bojkocie - opowiada Andrzej Łapicki. - Była również organizacja, parę osób, które zajmowały się tym wyklaskiwaniem i wychrząkiwaniem. A publiczność to podchwytywała.

Kretyni! Kretyni!

Dostawał listy podpisane przez człowieka-legendę podziemnej "Solidarności". Niech zrezygnuje z dyrekcji Polskiego, bo bohater Marca nie powinien uwiarygadniać junty. Znajomi przekonywali: zrezygnuj "dla sprawy".

- Nie wykonałem żadnej buntowniczej miny - przyznawał - ani bohaterskiego gestu.

"Wielce Szanowny Panie Premierze - pisze do Mieczysława Rakowskiego 14 stycznia 1982 roku - od dwóch tygodni staram się o telefoniczną rozmowę z Panem (...). Koleżanka Izabella Cywińska nie została zwolniona z internowania (...). Czuję się wystrychnięty na dudka: albo Pan Premier zrobił ze mnie durnia, albo ktoś wprowadził Pana w błąd". W tym samym liście upomina się o innych internowanych aktorów: Mikołajską, Kiszkisa, Warchoła i Winiarską.

List z 2 kwietnia: "Błagam najgoręcej Pana Premiera o spowodowanie pomyślnego rozpatrzenia sprawy Haliny Mikołajskiej i o jej najrychlejsze zwolnienie. Na domiar złego jest ona w złym stanie fizycznym i psychicznym. Zobowiązuję się do pełnej osobistej odpowiedzialności za jej publiczne postępowanie po uwolnieniu".

Jerzy Markuszewski uważa, że Dejmek upomniał się o Mikołajską pod presją podziemia. Zbigniew Bujak rozesłał do dyrektorów teatrów listy z żądaniem, by postarali się o uwolnienie znanej aktorki, działaczki KOR.

Wypuszczają ją z Darłówka w kwietniu 1982 roku. Dejmek przyjmuje ją do Polskiego. Wkrótce trafi tu zdjęty z dyrekcji Dramatycznego Holoubek. Łapicki. Gra tu Andrzej Szczepkowski, prezes zawieszonego ZASP. Wiceprezes - Jan Englert. I Tadeusz Łomnicki, który w 1981 roku pod presją teatralnej "Solidarności" złożył rezygnację z funkcji dyrektora teatru Na Woli, a dzień po 13 grudnia rzucił partyjną legitymację.

- Stworzył w Polskim azyl dla ludzi, których władze stanu wojennego chętnie by zlikwidowały w sensie artystycznym - opowiada Andrzej Łapicki. - Oddał nam salę do ćwiczeń wokalnych w podziemiach. W niedziele prosto z kościoła przychodziliśmy tam i konspirowaliśmy. Był niesłychanej lojalności. Zaglądał, słuchał przez chwilę, pukał się w głowę i wychodził. Uważał, że naszym obowiązkiem jest nie knuć, tylko robić dobry teatr i - na ile się da - nie popełniać świństw.

Grają "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, lipiec 1982. Hestia - Mikołajska w sybirackim szynelu - idzie pośród zniczy na tle odrapanego muru. Mówi, że musi być ktoś, kto powie "nie"; że trzeba to "nie" rzucić barbarzyństwu świata. Wiwaty, oklaski, kwiaty. Z loży dyrektorskiej Dejmek krzyczy do publiczności: "Kretyni! kretyni!". Bo nie rozumieją, że ta sztuka ironizuje na temat polskiego heroizmu. I wbrew intencjom autora i reżysera oklaskami wymuszają inną interpretację - apoteozę polskiego heroizmu.

Edward Krasiński: - Chciał powiedzieć społeczeństwu, że ono podąża za hasełkami; że za tym emocjonalnym porywem nie ma reformy wewnętrznej, głębszej refleksji. Nienawidził patriotycznych demonstracji.

"Publiczność szaleje - pisze Mikołajska w liście do Zbigniewa Raszewskiego - daje upust swym patriotycznym zapałom, by pójść, po wylaniu kilku łez nad ojczyzną, oczyszczona do domu. Biorę udział w jakimś nieuchwytnym oszustwie: władza przyzwala nam publicznie szlochać nad sobą. W Teatrze Polskim to jeszcze nie jest działalność antypaństwowa. Dejmek nazywa to ratowaniem i kontynuacją kultury".

Kilka miesięcy później Mikołajska zrywa ze sceną zawodową, bo nie chce "zwisać ze sceny jak sztandar narodowy". Pisze do Dejmka: "Nie chcę ratować ani siebie, ani substancji teatru". Będzie występować z monodramami w mieszkaniach i kościołach.

Zaprosił ją do gabinetu. Spodziewała się ryku wściekłego lwa. - Czy ta decyzja jest nieodwołalna? - spytał. - Tak. Podszedł do okna. Zauważyła, że mu podskakują plecy. Płakał.

Na rozżarzonej fajerce

Mniej więcej wtedy Warszawę zelektryzowało to jego zdanie: Aktor jest do grania jak dupa do srania. Jego wściekła odpowiedź na to, że wielcy artyści rozmieniają talent na wniebowstąpienia i nawiedzenia, jak mawiał.

W poniedziałek 18 października 1982 roku w pałacu na Krakowskim Przedmieściu wicepremier rozmawia z przedstawicielami środowiska teatralnego.

Rakowski: Nie można płacić aktorowi tylko za to, że istnieje. Bojkot przynosi szkodę milionom ludzi pracy.

Wszyscy są zdumieni, gdy Dejmek mówi, by władze wydały zarządzenie zmuszające dyrektorów do zgody na nagrywanie i emitowanie w telewizji przedstawień teatralnych. Zdrada. Próba rozbicia bojkotu. Chciał nas sprzedać, mówią. Raszewski, Korzeniewski, Młynarski ustępują z Rady Artystycznej.

Andrzej Łapicki: - Przez to wystąpienie u Rakowskiego jego rola, jaką odegrał w stanie wojennym, została potem fałszywie oceniona. On szukał kompromisu. Przecież myśmy wtedy też uważali, że bojkot nie może trwać wiecznie, i szukaliśmy rozwiązania, jak go zakończyć z twarzą.

Ów dylemat Dejmek tak opisał: "wielu nieskazitelnych miało dupę na rozżarzonej fajerce i rozglądało się nerwowo, jak z tej fajerki zejść".

Jan Englert: - Pamiętam dyskusję, w której Dejmek namawiał do zakończenia bojkotu. Powiedział: panowie sobie chyba nie zdajecie z tego sprawy, że ja trzymam nad wami parasol ochronny. Szczepkowski popatrzył na niego. Kaziu, tobie się chyba pomieszało! To my nad tobą trzymamy parasol ochronny... Zrozumiałem wtedy, że toczy się spór o rząd dusz. Dejmkowi trudno było pogodzić się z tym, że przestaje być liderem i autorytetem.

W listopadzie są na audiencji u Prymasa, kardynała Józefa Glempa - Szczepkowski, Holoubek, Łapicki i Dejmek.

- Chcieliśmy złożyć na ręce Prymasa broń - opowiada Andrzej Łapicki. - Poprosiliśmy, żeby ogłosił: już czas zająć się pozytywną pracą. Prymas się zgodził. Parę dni później ogłosił: wracajcie do telewizora! Ale nie można było trafić gorzej, bo na drugi dzień rozwiązano ZASP. I zrobiło się raptem strasznie - jak to, tych bohaterów Prymas namawia do kapitulacji? Kazio mówi: Głupia sprawa, przecież to my... Ale żaden z nas nie chciał się przyznać, że to my poddaliśmy Prymasowi ten pomysł.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

wlaśnie wszedlem na stronę o polskim filmie, i zadalem jej pytanie co i jakie filmy zostaly zrobione w okresie Stanu Wojennego. Glównie rok '82 i '83... Kiedy w teorii byl bojkot i w ogóle:

1. Rok '82: od chyba zapomnianego Wyjścia awaryjnego, przez naprawdę dobrego "Wielkiego Szu", Przesluchanie [tak, tak. Osobna sprawa, że byl to jeden z wielu pólkowników], Matka Królów [realizacja, kolejny pólkownik], Krzyk, Dolina Issy, Austeria. Z seriali: Dom i Blisko, coraz bliżej

2. Rok '83: "Lata dwudzieste, lata trzydzieste", "Wierna rzeka" [premiera '87], Seksmisja [przedstawiać nie trzeba...], Nadzów, Katastrofa w Gibraltarze, Alternatywy 4. Z seriali: Szaleństwa Panny Ewy, Akademia Pana Kleksa

Pomijając to co pisalem jest ich cala lista: w sumie coś ok. 60 tytulów w '83 r i okolo 50 tki rok wcześniej. Ktoś w nich musial grać, ktoś reżyserować występować, montować i wszystko inne. Nie bylo wtedy tak, że każdy zespól filmowy zdobywal sponsorów. Sponsorem bylo państwo, to ono dawalo pieniądz na to wszystko... Tak ku pamięci "protestantów"

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

Z tego, co pamiętam na początku stanu wojennego w prasie podziemnej krążyła lista aktorów, którzy grają w filmach gdyż kontrakty podpisali jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego i muszą się z nich wywiązać.

(Przyznam się, że nie pamietam nic więcej. Szczegóły pewnie można znaleźć w archiwach.)

Mogło się tak zdarzyć, że aktor grał w filmie, którego realizację rozpoczęto wcześniej, natomiast nie podejmował pracy w nowych produkcjach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wydaje sie, ze ci protestujacy gryzli reke, ktora ich zywila. W Ameryce byloby nie do pomyslenia, zeby panstwo utrzymywalo aktorow, placilo za filmy, a potem je pokazywalo w kinach czy one ludzi interesowaly czy nie. Panstwo dalo im robic w zyciu to co robilo ich zycie wartosciowym (zeby juz nie wspominac tez pokrytych przez panstwo wyjazdow zagranicznych, na ktore ilu innych obywateli PRL moglo sobie pozwolic). I nie musieli sie sprzedawac i gryzc miedzy soba o role jak w Ameryce. A im w glowie sie pomieszalo i bohaterskie pozy zaczeli przyjmowac. Ze tez to panstwo nie zazadalo wtedy zwrotu tego co w nich zainwestowalo.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
gregski   

W Ameryce byloby nie do pomyslenia żeby państwo płaciło aktorom ponieważ państwo ich nie zatrudnia!

(Jednym z wyjątków był emerytowany aktor na posadzie prezydenta)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Wydaje sie, ze ci protestujacy gryzli reke, ktora ich zywila.

I zdaje się "żywienie" trwało nadal, gdyż nie słyszałem, aby państwo ludowe zaprzestało wypłacać wynagrodzenia zatrudnionym w teatrach. Skądinąd w dziele bojkotu złej władzy aktorzy byli dosyć mało konsekwentni, bo także nie słyszałem, aby masowo odmawiali pobierania tych wynagrodzeń.

Inna sprawa, że bojkot (i okoliczności mu towarzyszące) doskonale pokazuje, czym była PRL w "najciemniejszą noc stanu wojennego". W każdym innym tzw. "demoludzie", ba - w państwie średnio autorytarnym, organizatorzy akcji poszliby na kilka lat siedzieć, bardziej zaangażowani w bojkot mieliby szanse na kariery palaczy centralnego ogrzewania, a reszta byłaby tak sterroryzowana, że zagrałaby wszystko i wszędzie. A u nas - wicepremier ładnie prosił aktorów, żeby jednak przestali, bo ludzie pracy czekają na ich wielkie dzieła.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

śmiesznie to wygląda [przynajmniej jak dla mnie]: protestuję ale realizuję podpisany na ok rok naprzód kontrakty, gram, podkladam glos, robię co trzeba a wyplatę mam co miesiąc. To czym polegal prostest - jeżeli na "niebraniu" udzialu w nowych produkcjach - to jakoś dziwnie mi to wygląda. Sprawdzilem jeszcze dla świętego spokoju kolejne lata [bo przecież filmu nie kręci się w ciągu trzech dni]:

'84 - to znów ponad 50 filmów i ileś seriali

'85 - kolo 60 filmów i odpowiednia doza seriali.

Tak naprawdę można by powiedziec "w rozrywce bez zmian". Filmy kręcono, dopracowywano, realizowano i projektowano je. Kolejna sprawa - przecież tak naprawdę chcąc protestować należaloby odrzucić rękę która daje pieniądze i iść "do lopaty" by się utrzymać. O ile pamiętam, nic takiego się nie dzialo.

Jak dla mnie jest to raczej próba wypięcia piersi w stronę orderów [co chyba już się powoli zaczyna] pod pretekstem "i my też nie lubiliśmy tego systemu". Systemu który dawal comiesięcznie bardzo konkretne pieniądze, przywileje i możliwości.

Owo śmiesznie z samego początku postu - przyrównując ów protest do obednych warunków. Pracuję między 7 a 15, potem obiadek i po obiedzie dopiero protestuję, ale do 11 w nocy bo przecież trzeba się jeszcze wyspać i rano iść do roboty... a po poludniem mieć silę by protestować...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
chcąc protestować należaloby odrzucić rękę która daje pieniądze i iść "do lopaty" by się utrzymać.

O ile pamiętam to coś takiego zrobił m.in. Emilian Kamiński. Na życie zarabiał pracując na budowie a aktorsko wyżywał się organizując, z sobie podobnymi, podwórkowe kabarety polityczne, z tego co opowiadał nawet po mieszkaniach chodzili.

Równie ciekawym zagadnieniem jest późniejszy bojkot tych nie bojkotujących.

Stanisław Mikulski (sławetny Kloss) niczego nie podpisywał i nie bojkotował za to po 89 roku bardzo trudno mu było znaleźć pracę w zawodzie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Przeczytalem wspomnienia Majewskiego (rezyser, od "Zakletych rewirow") i Kydrynskiego. Majewskiemu szkoda bylo, ze przez 45 lat nie mogl pomiatac sluzacymi jako pochodzacy ze szlachty i teraz, ze mu wolno, wyzywa sie na bylej wladzy, ktora lozyla na jego filmy i posylala go festiwale filmowe. A Kydrynski tez nagle sie zrobil odwazny, bo tez mozna, wiec on tez musi te byla wladze kopnac skoro lezy na ziemi. A rozpisuje sie [xxx] jak mu ta wladza dala sie za darmo rozbijac od Londynu do Australii (i tylko raz musial ucierpiec wyjazd do ZSRR, zeby polskich artstow tam prezentowac). Dech zapierajacy cynizm i hipokryzja. Obie ksiazki napisane piec albo wiecej lat temu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
O ile pamiętam to coś takiego zrobił m.in. Emilian Kamiński. Na życie zarabiał pracując na budowie a aktorsko wyżywał się organizując, z sobie podobnymi, podwórkowe kabarety polityczne, z tego co opowiadał nawet po mieszkaniach chodzili.

Ta inicjatywa nosiła nazwę Teatru Domowego. Wikipedia (link) jednak podaje, że Emilian Kamiński

W latach 1977-83 związany był z Teatrem Narodowym, gdzie grał w sztukach (...) Samuel Zborowski (1981) Juliusza Słowackiego, Śpiewnik domowy (1982-83) Stanisława Moniuszki i Komedia pasterska (1982-83) Jana Andrzeja Morsztyna.

Ostatnio widziałem także w TVN Turbo program z Markiem Siudymem (w cyklu motoryzacyjnym "Legendy PRL"), który jeździł na taksówce. Ale zdaje się tylko dorabiał sobie, bo na etacie teatralnym pozostał.

Bojkot w sumie kosztował najwięcej młodych aktorów. Starzy "wyjadacze" mieli już rozpoznawalne twarze i wiadomo było, że kiedyś do telewizji "na należne im miejsca" wrócą. Materialnie też byli chyba w miarę dobrze zabezpieczeni. Przynajmniej w porównaniu do reszty społeczeństwa. Młodzi natomiast stracili możliwość pokazania się szerszej publiczności. A także większego zarobku.

Równie ciekawym zagadnieniem jest późniejszy bojkot tych nie bojkotujących.

Jeżeli bojkot miał służyć walce o wolność, demokrację i swobodę wypowiedzi, tudzież przekonań, to przyznać należy, że ostracyzm (który pojawił się już w 1981 r.) kłócił się trochę z szacunkiem do przekonań innych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Wikipedia

A to sorki, nie sprawdzałem, to było w wywiadzie z nim właśnie przeprowadzonym. Sam to mówił, tak więc nie wiem, albo kłamał, ale to by było nieco głupie z jego strony, albo Wikipedia się myli lub naciąga, albo jeszcze jakieś inne wyjście.

A może to mi się pokręciło i chodziło tu tylko kombatanctwo kabaretowe? Ale chyba nie, mówił coś o zarobkowej pracy na budowie. Może ten bojkot był krótkotrwały?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

z bojkotem bylo tak, że trzeba bylo pokazać, że wszyscy w jakiś sposób walczyli z systemem. Może nie na przyslowiowym styropianie ale przynajmniej "cichym szeptem przy kolacji". Swoją drogą w ciągu dwóch lat Stanu Wojennego zrealizowano grubo ponad setkę filmów, do tego seriale i moje pytanie: ilu aktorów w nich zagralo? I mlodych i starych? I tych którzy byli znani z "pierwszych stron" jak i zwyklych wyrobników na poślednich rolach? Cala masa.

Przy okazji bojkot polega na nierobieniu czegość, nie wydawaniu pieniędzy nie braniu czegoś [n.p.] pieniędzy od kogoś. Przez dwa lata aktorzy grali "za dziękuję"?, "za dziękuję, ba pod przymusem" jeździli po demoludach i nie tylko? Coś mi śmierdzi. Gdyby naprawdę byl bojkot - to produkcja filmowa czy serialowa miala by wielkie gwiazdy liczone na palcach jednej ręki, a nie na tabuny!

Gdzieś niedawno bodajże Pzaura zostal udekorowany jakimś tam medalem za bojkot. Który byl jak yeti: ponoć gdzieś jest lecz nikt go jeszcze nie widzial. Mikulski, jak podejrzewam, mial pecha bo byl kojarzony z wyrazistym i świetnym serialem, gdzie komunista zwycięża, a co najlepsze nadal mial i ma swoich wiernych fanów, którzy nie przejmują się ideologią.

Capricornus: bojkot krótkotrwaly - wiem, że będę nieco zlośliwy - znaczy do chwili do kiedy nie bylo na życie? Przecież caly witz polega na tym by udowodnić, że bez państwowych pieniędzy [za występy, za role, za przedstawienia, za festiwale] można spokojnie przeżyć i dać sobie radę, dlużej niż miesiąc.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A to sorki, nie sprawdzałem, to było w wywiadzie z nim właśnie przeprowadzonym.
Też się nie upieram przy wersji "wikipedowskiej". Zresztą jedno drugiego nie wyklucza. Mógł pracować na budowie, udzielać się w "drugim obiegu" teatralnym i jednocześnie utrzymywać jakiś kontakt z macierzystym teatrem (etat?, zlecenia?). Też zresztą kojarzę, że pojawił się w filmie o bojkocie aktorskim, ale już nie pamiętam jego wypowiedzi.

Chodzi mi bardziej o prawidłowość, a nie odosobnione przypadki. Aktorzy bojkotowali władzę, ale raczej z etatów w państwowych teatrach nie rezygnowali.

Gdzieś niedawno bodajże Pzaura zostal udekorowany jakimś tam medalem za bojkot.
To chyba niemożliwe. Pazura skończył studia bodajże w 1986 r. (czyli już po bojkocie). I jeżeli pamiętam - prawie od razu zaczął grać w serialu telewizyjnym "Pogranicze w ogniu".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.