Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
mch90

J. F. Kennedy- ocena

Rekomendowane odpowiedzi

mch90   
No masz, źle przeczytałem... :roll: Można prosić o źródło?

Jeśli chodzi o liczne romanse J. F. Kennedy'ego, już żonatego z Jacqueline, dużo na ten temat w najnowszym numerze Focusa Historia (2/2008) w artykule Piotra Gocieka "Niedole cnoty", str. 44-45. Jacqueline Kennedy potrafiła np. znaleźć na leżaku przed prywatnym basenem kobiecą bieliznę, rzecz jasna, nie jej. Do historii przeszły opowieści byłych ochroniarzy prezydenta, którzy przemycali Kennedy'ego z Białego Domu, np. wywożąc go na tylnym siedzeniu samochodu, przykrytego kocem. Romans z M. Monroe szczególnie bolał Jacqueline Kennedy, która jednak oficjalnie dementowała te plotki i stwarzała pozory udanego małżeństwa.

Pod warunkiem, że będziemy udawać, że nie wycofał rakiet z Turcji.

Co najśmieszniejsze, pomysł pójścia na kompromis z Sowietami poprzez usunięcie 15 bodajże Jupiterów z Turcji był autorstwa nie Chruszczowa, skądże znowu, lecz Johna Kennedy’ego, który podsunął propozycję Sowietom za pośrednictwem brata Roberta. Nie muszę dodawać, że Chruszczow był tym zachwycony. Pierwszy Sekretarz oczywiście pomysł podchwycił a Kennedy przystał na to, pod warunkiem, że zostanie to zachowane w tajemnicy przed opinią publiczną. W razie wycieku informacji, co oświadczył Chruszczowowi, obiecał zdementować doniesienia i wyrzec się zgody na usunięcie rakiet z Turcji. Kennedy uważał, że Jupiery nie są warte ceny, jaką była wojna nuklearna.

Bo tak naprawdę do kryzysu kubańskiego nic tego nie zdradzało.

Przed kubańskim kryzysem rakietowym Kennedy’emu brak było wytrwałości, pewności siebie, a przede wszystkim bał się Chruszczowa- co tak często okazywał w gronie najbliższych współpracowników- bał się go, w przeciwieństwie do wytrawnego gracza, doświadczonego Eisenhowera.

Szczyt genewski, który odbył się w maju 1961 roku i na którym Kennedy miał się po raz pierwszy zmierzyć na słowa, w cztery oczy, z Chruszczowem, był wielką osobistą porażką prezydenta- a przynajmniej on sam tak uważał. Radziecki dyktator po prostu zgniótł Amerykanina w dyskusji, co doprowadziło Kennedy’ego do stanu załamania. Jego przygnębienie było bardzo widoczne przez osoby postronne, z którymi się później stykał.

Punktem zwrotnym był kubański kryzys rakietowy, wielka próba dla prezydenta Kennedy’ego, być może najcięższa, z jaką musiał się zmierzyć którykolwiek z amerykańskich prezydentów przez pół wieku zimnej wojny. I on tą próbę przeszedł pomyślnie- wygrał nie tylko z Chruszczowem, ale i własną generalicją, napalonymi miłośnikami wojny. Ostatecznie kadencję Johna Fitzgeralda Kennedy’ego oceniam pozytywnie. Niewielu amerykańskich prezydentów musiało mierzyć się z przeciwnikiem wschodnim w tak trudnych warunkach, i z takimi trudnościami, jakie napotykał prezydent Kennedy.

Swoją drogą, Amerykanin był bardzo ceniony przez Chruszczowa, szukającego za wszelką cenę odprężenia z Zachodem po kryzysie kubańskim. Podobnie jak Kennedy pragnął pokoju i ugaszenia zimnej wojny. I być może rok 1963 był jednym rokiem, kiedy strategiczne odprężenie na linii Wschód-Zachód było możliwe przed 1989 r.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Sahir   

No cóż. Z zafascynowanym JFK mch90 już zetknąłem się na innym forum. Podziwiam Jego wiedzę w sprawach II wojny światowej, ale co do JFK to uważam iż się myli. Facet cierpiał na chorobę nadnerczy wymagającą stosowania sterydów. JFK brał je jednak w takich ilościach, że powodowały one zaburzenia umysłowe. Stąd brały się wachania nastroju, napady strachu i paniki, nadpobudliwość seksualna. Do tego gościu cierpiał na bóle kręgosłupa. Leczył je ... amfetaminą!Pod wpływem narkotyków i sztucznych hormonów podejmował ważne decyzje stawiające świat na krawędzi nuklearnej zagłady!!! Powinniśmy znaleźć sobie inną "ikonę" niż JFK!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Estera   
Powinniśmy znaleźć sobie inną "ikonę" niż JFK!

Powiedz coś takiego Amerykanom...JFK to był i jest dla nich wzór głowy państwa, męża i ojca. Trzeba ich oczywiście zrozumieć i uszanować ich wolę.

K brał je jednak w takich ilościach, że powodowały one zaburzenia umysłowe. Stąd brały się wahania nastroju, napady strachu i paniki, nadpobudliwość seksualna.

Słyszałam, że pewnego razu podczas jakiegoś spotkania w Białym Domu zniknął ze sprzątaczka...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z opinią Estery w 100% (znow wyjdzie ze ja chwale :D ) jasne że trzeba uszanować zdanie innych ,zreszta ja sama do prezydenta Kennedy"ego tez nic nie mam-ba to nawet jeden z moich ulubionych polityków.A co to tych romansów i innych "ploteczek"-coz ja jesli juz interesuje się polityką to interesuje się dokonaniami politycznymi a nie życiem prywatnym.Naprawdę mnie te informacje "ani ziębią ani parzą"

POzdrawiam Forumowiczów :arrow:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Wymaga przede wszystkim sprawności umysłu (bo nikt nie chce mieć człowieka z obłędem na fotelu prezydenckim), a tutaj raczej co do Kennedy'ego nie ma wątpliwości.

Niestety Tofik się mylił, akurat właśnie wiele wokół tego było wątpliwości.

Jego problemem były zażywane leki, nie dość że silne to nadużywane. Stąd bywały momenty kiedy tracił możliwość racjonalnego myślenia.

(...)

Swoją drogą, Amerykanin był bardzo ceniony przez Chruszczowa, szukającego za wszelką cenę odprężenia z Zachodem po kryzysie kubańskim. Podobnie jak Kennedy pragnął pokoju i ugaszenia zimnej wojny. I być może rok 1963 był jednym rokiem, kiedy strategiczne odprężenie na linii Wschód-Zachód było możliwe przed 1989 r.

To "pragnienie pokoju" - jakoś dziwnie ów prezydent wyrażał.

Przez całą swą prezydenturę przekonywał naród, że Rosjanie zwyciężają w wyścigu co do broni atomowej i trzeba zwiększyć w tym zakresie amerykańskie starania. I świadomie w tej kwestii - kłamał. Na ile wydarzenia w Zatoce Świń czy kryzys kubański wskazują na pokojowe nastawienie? Na trzy godziny przed wydarzeniami w Dallas, prezydent przemawiał przed Izbą Handlową w Forth Worth, gdzie chwalił się zwiększeniem wydatków na zbrojenia, w tym o 600% dla jednostek specjalnych w Wietnamie. To tak na marginesie również podejrzeń jakoby za zamachem stały ciemne siły kompleksu zbrojeniowego. W marcu 1963 r. Kennedy w Kongresie apelował by z każdego dolara pozyskanego do budżetu przeznaczyć na zbrojenia pięćdziesiąt centów. Do wojny z ZSRR nie dążył, ale jego dążenie do odprężenia mocno dla mnie wątpliwym jest. Robert Kennedy publicznie przyznał, iż jego brat nigdy nie zamierzał i nie rozważał wycofania wojsk z Wietnamu, i jego celem było osiągnięcie tam ostatecznego zwycięstwa.

Słusznie zatem, to właśnie Kennedy w jednym z komiksów o Supermenie, powierza temu ostatniemu misję likwidacji "muscle gap". Dzieci uczyły się, że należy dbać o tężyznę, a któż do tego by się nadawał lepiej niźli prezydent, którego wizerunek propagandowy oparty był o takie klisze, jak: zdrowie, młodość, energia? No a ci starsi łatwo rozumieli aluzję i wiedzieli, że naprawdę chodzi o "missile gap".

Dziś Kennedy stał się ikoną amerykańskich środowisk liberalnych (w naszym rozumieniu: lewicowych bądź socliberalnych), co trzeba przyjąć z pewnym podziwem. Trzeba było dokonać ogromnego wysiłku by zniekształcić jego poglądy i postawę tak by pasował do nowych ram ikony tych środowisk. W tym zakresie miarodajnym wydaje się być stwierdzenie Theodore'a Chaikina Sorensena, którego prezydent zwał: "intellectual blood bank", ów doradca prezydencki zauważał, że Kennedy nigdy nie był liberałem i dopiero po jego śmierci takim go uczyniono.

Trzeba też było ogromnej fali wyparcia, tak by można było "zapomnieć". A dużo trzeba było zapomnieć... bo było co najmniej trzech Kennedych: ten - sprzed drugiej wojny światowej, potem - prezydent mający nadzieję przejść do historii - jako ten, który uczynił Amerykę "Wielką", no i wreszcie ten, który był wówczas "sprzedawany" w ramach pieczołowicie budowanej propagandy politycznej.

Ten pierwszy, był typowym wyrazicielem ówczesnych poglądów większości klanu Kennedych (a zwłaszcza jego ojca - Josifa), zatem bliżej było mu do izolacjonizmu, stąd jeszcze jako student wspierał finansowo America First Committee Douglasa Stuarta. Dopiero doświadczenia wojenne zmieniły jego poglądy w tym zakresie.

Ten drugi - to antykomunista i zimnowojenny jastrząb, a nie; jak tu stwierdzono; polityk dążący do odprężenia. Ikona późniejszych liberałów, za swego najbliższego powiernika i współpracownika wybrał swego brata. Nie od rzeczy byłoby przypomnieć, że ów brat był uznany (tuż po Royu Cohnie) za najbliższego i najlepszego współpracownika - przez pewnego znanego senatora. Tym senatorem był oczywiście autor "polowań" na komunistów - Joseph Raymond McCarthy.

To o nim wiemy na pewno.

Do reszty trzeba się "doskrobać", tak jak podejrzewa się, że pierwszą książkę Kennedy'ego ("Why England Slept") upichciło wielu "kucharzy", tak - bez wątpienia jego politykę wywołały głosy wielu ówczesnych intelektualistów. Pisano wówczas, że narodowi amerykańskiemu potrzebny jest "CEL", że trzeba by: Ameryka się ruszyła. I Kennedy popłynął na tej fali. W swym przemówieniach wielokrotnie używa takich fraz, jak: "krucjata", "zagrożenie" czy "ofiara". W swym pierwszym orędziu przestrzegał, że wolność znalazła się w stanie największego zagrożenia (ciekawe czy powstał wówczas jakiś amerykański KOD?). To wszystko wymagało radykalnych działań i zmian.

Co w tym wszystkim jest najdziwniejsze?

Otóż tuż przed prezydencką inauguracją Instytut Gallupa zbadał postawy i nastroje Amerykanów. Wedle tych badań, obywatele amerykańscy byli zadowoleni ze swojej sytuacji, jak i stanu kraju. Nie widzieli żadnych poważnych zagrożeń dla swej sytuacji finansowej, podobnie widzieli sytuację swego państwa. Zadziwiające, że nie zauważali tych wszystkich zagrożeń jakie widzieli prezydent i jego doradcy. Już w latach pięćdziesiątych Arthur M. Schlesinger Jr. narzekał, że Amerykanie nie chcą być... niezadowolonymi.

Jaki był stosunek prezydenta do ruchu praw obywatelskich mniejszości?

Jak powstają "miasta nienawiści" i jak, przenosząc się do przyszłości, rozpoznać: "złoczyńcę"?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Na ile wydarzenia w Zatoce Świń czy kryzys kubański

O ile wiedział o całej awanturze w Zatoce Świń, fakt, że jak nie wyszło całą odpowiedzialność przyjął na klatę. Cała akcja była przygotowywana przez CIA, bardzo możliwe, że za plecami prezydenta.

Wzmianki o kryzysie kubańskim nie chwytam.

chwalił się zwiększeniem wydatków na zbrojenia

Si vis pacem, para bellum.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.