Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Bartek97

Niemiecka Afryka - o stylu zarządzania koloniami

Rekomendowane odpowiedzi

Bartek97   

Secesjonisto dobrze że napisałeś "de facto" i ja też użyję tego słowa. Owszem co do kongresu wiedeńskiego masz rację, ale pragnę powiedzieć że w Koloni Przylądkowej (późniejsze Związek Południowej Afryki i RPA) nadal byli traktowani jak towar mimo iż kongres wiedeński ustalił tak a nie inaczej. A nawet do XX wieku istniało coś takiego jak "tylko dla białych". Więc de facto nie istniało, ale w rzeczywistości istniało.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

kolega Bartek97 napisał:

A nawet do XX wieku istniało coś takiego jak "tylko dla białych"

To żadną miarą nie czyni kolorowych towarem, czyni ich jedynie przedmiotem przejawów segregacji.

ale pragnę powiedzieć że w Koloni Przylądkowej (późniejsze Związek Południowej Afryki i RPA) nadal byli traktowani jak towar mimo iż kongres wiedeński ustalił tak a nie inaczej.

Czyli istniał handel żywym towarem?

Zaś co do spojrzenia na Afrykę to warto powiedzieć o tym jak kształtowało się ono w Niemczech. Kapitalnym świadectwem jest ankieta (opublikowana w 1898 r.) jaką niemiecki publicysta Franz Giesebrecht rozesłał do ówczesnych urzędników kolonialnych, misjonarzy, podróżników, wojskowych a więc praktyków, którzy mieli wypowiedzieć się jak należy traktować tubylców.

/F. Giesebrecht Die Behandlung der Eingeborenen in den deutschen Kolonien. Ein Sammelwerk/

W sumie wyłania się z tego dość spójny obraz, postrzegania tubylców jako "dzikiego dziecka".

Uczony Karl Dove:

"Nie tylko Murzyn, ale kolorowy w ogóle, przypomina w swej istocie często dziecko"

Teodor Leutwein, wieloletni gubernator Niemieckiej Afryki Płd-Zach, znany powszechnie z umiejętności załatwiania spraw z tubylcami metodą pokojową:

"Tubylcy są i pozostają przez całe swe życie bardziej lub mniej wielkimi dziećmi"

Z racji takiego oglądu zalecanym powszechnie traktowaniem miała być zasada wyniesiona ze szkół niemieckich strictly but fairly. Hermann von Wissermann mający w Niemczech opinię człowieka świetnie umiejącego postępować z Afrykańczykami zalecał by na początku dać odczuć swą przewagę i siłę, gdyż im wcześniej się to uczyni tym szybciej resztę spraw będzie można załtwić pokojowo. Konstatuje:

"denn Wilde ist geneigt Nachsicht fur Feigheit, Friedensliebe fur Schwache auszulegen"

Zdaniem afrykańskiego naukowca to właśnie Wissmann wpoił w niemieckich urzędników kolonialnych zasadę "surowo, ale sprawiedliwie", oraz poszanowanie tradycji i obyczajów. Pisze o tym M. Wright w Local Roots of Policy in German East Africa ("Journal of African History", 1968, nr 4, str 624).

Oczywiście nie zmienia to faktu praktyki, która częstokroć odbiegała od teoretycznych założeń, o czym świadczy wszystko to co ujawnił na światło dzienne Wilhelm Valentin i casus Hansa Dominika w szczególności.

Co ciekawe w ankiecie nie pojawił żaden głos mówiący o niższości rasowej.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Bartek97   

Drogi Secesjonalisto:

Dobrze że napisałeś "Nie zmienia to faktu praktyki".

Owszem może kongres Wiedeński, dokumenty i ankiety mówią co innego ale w praktyce było zupełnie inaczej.

Pragnę przypomnieć ci o takiej organizacji wspierającej rasizm (mówię teraz o świecie) jak: Ku Klux Klan.

Także o "wodzie tylko dla kolorowych", osobnych plażach dla czarnych i białych.

Jeżeli istnieje takie coś to jak może nie istnieć handel żywym towarem.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kolega nie zrozumiał mojej wypowiedzi, gdy pisałem:

Oczywiście nie zmienia to faktu praktyki, która częstokroć odbiegała od teoretycznych założeń

to nie odnosiłem się żadną miarą do handlu niewolnikami, tylko do rozbieżności pomiędzy deklarowanym podejściem, a zdarzającymi się przypadkami okrucieństwa i nadużywania siły jak choćby w przypadku asesora Wehlena w Kamerunie.

/Tagebuschblätter eines in Kamerun lebenden Deutschen wyd. F. Giesegrecht "Neue Deutsche Rundschau"/

Owszem może kongres Wiedeński, dokumenty i ankiety mówią co innego ale w praktyce było zupełnie inaczej.

i

ale pragnę powiedzieć że w Koloni Przylądkowej (późniejsze Związek Południowej Afryki i RPA) nadal byli traktowani jak towar

W jakiej praktyce?

Na jakich źródłach kolega opiera swe przekonanie, że w Kolonii Przylądkowej istniał zalegalizowany i oficjalny handel niewolnikami?

Pragnę przypomnieć ci o takiej organizacji wspierającej rasizm (mówię teraz o świecie) jak: Ku Klux Klan.

Także o "wodzie tylko dla kolorowych", osobnych plażach dla czarnych i białych.

Jeżeli istnieje takie coś to jak może nie istnieć handel żywym towarem

Z całym szacunkiem, ale Ku-Klux-Klan nie ma tu nic do rzeczy.

Zupełnie nie rozumiem związku?

Co ma segregacja do handlu niewolnikami? Czyli zdaniem kolegi w czasach Rosy Parks istniał w USA handel niewolnikami?? :)

Oczywiście, że zdarzały się w Afryce przypadki pokątnego handlu żywym towarem, ale odbywało się to poza istniejącym porządkiem prawnym i dotyczyło zasadniczo młodych kobiet. Wspomina o tym Hofmeister pisząc:

"... większość białych, którzy już jakiś czas żyją w Afryce Wschodniej i przyzwyczaili się do tamtejszych warunków załatwiają sobie dziewczynę murzyńską, któą zazwyczaj kupują za 100-150 rupii".

/R. Hofmeister Kulturbilder aus Deutsch-Ostafrika/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kontynuując temat, zastanawiam się skąd brała się wyraźna różnica w traktowaniu kolonii i jej rdzennych mieszkańców prezentowana przez Niemców w porównaniu choćby do Anglików.

Czy było to wyrazem jedynie dominującego w metropolii ducha militaryzmu i rodzących się przesądów rasowych, czy może był to efekt krótszego stażu kolonialnego. Wreszcie kiedy Anglicy wchodzili w fazę szerszego patriarchalizmu, Niemcy byli jeszcze na etapie zdobywców i eksploratorów.

Kiedy zaczęła się pogłębiać tendencja odchodzenia od poglądów prezentowanych przez Otto Kerstena, Maxa von Stettena, czy jeszcze z 1902 r. przedstawionych przez prof. von Luschana (Museum für Völkerkunde) na wielkim kongresie kolonialnym w Berlinie, gdzie przeciwstawił się w swym referacie podziałowi ludzi na Wilden i Kulturvölker.

Na ile na optykę niemieckich kolonistów miała wpływ fala tzw. wielkich powstań?

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kontynuując ożywioną dyskusję w tak zacnym gronie, na specyfikę kolonializmu à la Allemagne, a więc i stosunku do tubylców mogła mieć polityka kadrowa urzędników kolonialnych.

W rozwoju niemieckiego kolonializmu K. Hausen wyróżnił kilka etapów:

a) do 1890 r. kiedy to kolonie w zasadzie pozostawały w prywatnych rękach i spółek handlowych, z realną władzą ograniczoną na ogół do wybrzeży

b) lata 90-te kiedy następował militarny podbój interioru

c) 1900-1905 ekstensywna eksploatacja, której pokłosiem była fala tzw. wielkich powstań

d) okres tzw. nowej polityki kolonialnej od roku 1906 r., kiedy zracjonalizowano swe podejście i zwiększono zakres uwzględniania interesów ludności tubylczej.

/K. Hausen "Deutsche Kolonialherrschaft in Afrika. Wirtschaftsinteressen und Kolonialverwaltung in Kamerun vor 1914"/

Zmianom w systemie zarządzania koloniami, towarzyszyły zmiany w tytulaturze od "komisarz Rzeszy", w połowie lat 90-tych - Landeshauptmann, aż do gubernatora. Podobnie następowały zmiany w organizacji w metropolii. Do 1890 w Auswärtiges Amt nie było żadnego wydzielonego wydziału zajmującego się koloniami, potem powstał Kolonialabteilung na czele którego stał Kolonialdirigent (a później Kolonialdirektor). W 1907 r. powołano oddzielny Reichskolonialamt z kierującym nim Staatssekretär.

/A. Zimmermann "Geschichte der deutschen Kolonialpolitik" -szerzej: J.E. Schrecker "Imerialism and Chinese Nationalism. Germany in Shantung"/

Z racji przyporządkowania do Urzędu Spraw Zagranicznych pole rekrutacji kadry kolonialnej z reguły ograniczało się do oficerów (na marginesie warto wspomnieć, że kolonia chińska Kiauczou de facto pozostawała zawsze w administracji marynarki) i administracji krajów niemieckich. Drugim źródłem rekrutacji były służby dyplomatyczne.

Co najistotniejsze dla praktyki sprawowania władzy w koloniach, dopiero w początkach XX wieku, szerzej zaczęto stosować regułę by stanowiska gubernatorów obejmowali urzędnicy, którzy wcześniej sprawdzili się w koloniach na niższych stanowiskach, do wyjątków należy np. osoba Jesco von Puttkamera, atoli jest to postać nader niechlubna. Nie dziwi więc, że większość urzędników miała szlacheckie pochodzenie, co bez wątpienia nie pozostawało bez wpływu na miejscowe stosunki z rodzimymi ludami.

/A. Knoll "Togo under Imperial Germany 1884-1914", D. Bald "Deutsch-Ostafrika 1900-1914"/

Jakie stosunki mogły panować pod władzą tego typu osób (do połowy lat 80-tych) jak Karl Peters, Emin Pasza, czy urzędnicy Deutsch-Ostafrikanische Gesellschaft (DOAG) łatwo się domyślić.

Ich spojrzenie na Afrykę to z jednej strony awanturnicza przygoda, z drugiej handlowa eksploatacja. W okresie sprawowania władzy przez tego typu grupy nie istniała jakakolwiek myśl o próbie współpracy z tubylcami.

/F.F. Müller "Deutschland-Zanzibar-Ostafrika", C. Peters "Wie Deutsch-Ostafrika entstand"/

Nasuwa się pytanie czy po okresie pierwotnej eksploracji w stylu awanturniczym, kiedy szerszą władzę zaczęli przejmować oficerowie-urzędnicy nastąpiła jakościowa zmiana w podejściu do kolonii, i statusu tubylców?

Czy o zasadniczej zmianie można mówić dopiero od okresu działalności majora Theodora Leutweina (1894 r. - Landeshauptmann, a od 1898 do 1905 r. gubernator)w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej?

/G. Sudholt "Die deutsche Eingeborenenpolitik in Süwestafrika", T. Leutwein "Elf Jahre Gouvereur in Deutsch-Südwestafrika"/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Na przekornie zadane pytanie:

Nasuwa się pytanie czy po okresie pierwotnej eksploracji w stylu awanturniczym, kiedy szerszą władzę zaczęli przejmować oficerowie-urzędnicy nastąpiła jakościowa zmiana w podejściu do kolonii, i statusu tubylców?

Czy o zasadniczej zmianie można mówić dopiero od okresu działalności majora Theodora Leutweina (1894 r. - Landeshauptmann, a od 1898 do 1905 r. gubernator)w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej?

Tak na prawdę trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć.

Rzeczywiście okres awanturniczej eksploracji nie zyskał wielkiego uznania w oczach władz w metropolii, atoli nie znaczy to, że nastąpił przeskok do metod a la Leutwein.

Może ktoś z naszych forumowych historyków pokusi się o charakterystykę kolejnej generacji urzędników, przy czym warto uwzględnić nazwiska: Hermann Wissmann, Curt von François, por. Bamstarcka, czy por. Dominik w Garua, asesor Wehlen i wreszcie przejść do nowego typu niemieckiego kolonisty jakiego ucieleśnieniem był bez wątpienia Jesco von Puttkamer w Kamerunie.

Zapraszam do podzielenia się uwagami.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście do Leutweina daleka jeszcze droga...

Kolejna generacje to urzędnicy prezentujący postawę charakterystyczną dla militaryzmu niemieckiego, co bardziej kolokwialnie nazywana "żołdactwem".

Co istotne tego typu postawy nie były prezentowane jedynie przez urzędników wywodzących się z armii, ale jako duplikowanie postaw przenosiło się na niższych urzędników kolonialnych.

Szczególnie wielu wojskowych w tym okresie było mianowanych jako szefowie ekspedycji, stacji czy okręgów, tak że nie byli reprezentowani wyłącznie na poziomie dowódczym Schutztruppen.

Co ciekawe postępowanie wspomnianych grup w zasadzie było pozbawione logiki. Odrzucając metody działań politycznych czy ekonomicznych, na rzecz militarnych nie uwzględniano, że niszczy się potencjalnych robotników.

Wspomniany wcześniej Wissmann rozpoczął swą pracę od ogarniętej powstaniem Afryki Wschodniej, jako komisarz (1889-1891), a z czasem gubernator (1895-1896). Afryka nie była dlań nowością, wcześniej był podróżnikiem, w swych działaniach wychodził z zasady, że publiczne egzekucje wpływają na morale poddanych.

/H. Bernhard "Die kaiserliche Kolonialtruppe für Ostafrika", F.F. Müller "Deutschland-Zanzibar-Ostafrika"/

Kolejny przykład mamy w osobie Kurta von Francois, który podbijał Afrykę Południowo- Zachodnią (jako komisarz, a potem Landshauptmann 1891-1894). Jego zasady były proste należało toczyć wojny, a dyplomacja w relacjach z tubylcami nie powinna mieć miejsca, całkiem wobodnie wyrażał się o konieczności eksterminacji całych plemion, o ile były wojownicze, tak było w przypadku plemienia Witbooiów.

Jak sam się wyraził:

"Dass die Eingeborenen das Recht auf Grund und Boden besassen und damit machen konnten, was sie wollten, war nicht durch Rederien, sondern nur mit der Flinte zu bestreiten"

/za A. Neubert "Die Schutzherrschaft in Deutsche-Südwestafrika 1884-1903"/

Z tego to okresu pochodzą akcje, typu wyprawa por. Baumstarcka przeciw Masajom, gdzie rozkaz nakazywał zabijać każdego członka tego plemienia, aż gubernator musiał potępić i zakazać takich metod. W tymże czasie zaatakowano umocniony obóz Witbooiów w Hornkranz, o charakterze akcji świadczą proporcje, pośród 85 zabitych 75 to były kobiety i dzieci, Niemcy stracili jednego członka ekspedycji.

/szerzej H. Berhard "Die kaiserliche Kolonialtruppe für Ostafrika", H. Drechsler "Südwestafrika unter deutscher Kolonialherrschaft /

W Garua działał kpt. Dominik (potem major), co ciekawe człowiek znający kilka miejscowych języków i znajomość kontynentu. Znany z nakazu dobijania rannych, w prasie anglojęzycznej stał się synonimem "okrutnika".

Choć sąd honorowy uznał go za niewinnego, wreszcie Kolonialabeilung zwolnił go z powodu "zbytniej samowoli"

/H. Stoecker, H. Mehls, E. Mehls "Die Eroberung des Nordostens", w: "Kamerun unter deutschen Kolonialherrschaft"/

O akcjach asesora sądowego Wehlena w okresie 1892-1893 m.in. przeciw Bakoko, sam pisał:

"Wiele setek Bakoko zostało wypędzonych z ich prowizorycznych kryjówek z buszu, liczni po krótkiej obronie zabici, wiele kobiet i dzieci zasiekanych (...)

Przeciwnicy próbowali beznadziejnie się bronić, żądni krwi żołnierze obalali ich, zabijali (w oryg.: schossen und schlugen) bez różnicy mężczyzn, kobiet i dzieci..."

/cyt. za: R. Kaeselitz "Kolonialeroberung und Widerstandskampf in Südkamerun", szerzej A. Zimmermann "Geschichte der deutschen Kolonialpolitik", H.R. Rudin "Germans in the Cameroons 1884-1914"/

Do mniej więcej 1905 roku tego typu postępowanie było raczej normą, dopiero z czasem przekonanie o konieczności uwzględnienia głównie aspektu ekonomicznego zaczęła dominować pośród kolonialnej elity urzędniczej.

Na scenie zaczęły pojawiać się postacie typu: siostrzeniec Bismarcka hr. Jesco von Puttkamer.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Kontynuując...

Puttkamer uosabiał całkiem nowe podejście do spraw kolonialnych, innymi słowy jego spojrzenie na funkcje kolonii, a więc i tubylców wyrastało z całkiem innej filozofii, która zaczęła kiełkować w Kolonialabteilung.

Na wykształcenie się nowego podejścia wpływ miało kilka czynników, z których dwa zdają się być najistotniejsze.

W społeczeństwie niemieckim istniało wcześniej poczucie dumy z faktu samego posiadania kolonii, co miało znaczenie prestiżowe, a legenda poczynań osób w typie Karla Petersa była powszechna i znajdywała odbicie w tym jak osadnicy w Afryce Wschodniej witali jego w 1911 r. okrzykami:

"Heil Dir, Heil Carl Peters!" czy "In Dr. Peters Zeichen werden wir siegen!"

/R. Tetzlaff "Koloniale Entwicklung und Ausbeutung. Wirtschafts und..." /

To poczucie zostało jednak zaburzone coraz powszechniejszą falą krytyki wobec brutalności poczynań takich osób jak Wehlen, wzmocnioną kampanią propagandową w prasie zagranicznej, zwłaszcza anglojęzycznej. Zaczęły nawet pojawiać się głosy kwestionujące ogólnie sens posiadania kolonii.

Z drugiej strony również we władzach i administracji państwowej zmieniała się koncepcja zarządzania zamorskimi posiadłościami.

Władze nigdy nie dały się zwieść optymistycznym raportom Petersa, sekretarz stanu spraw zagranicznych Herbert Bismarck w swym liście do ambasadora w Londynie pisał, że Peters nie dość, że ma wybujałą fantazję to jeszcze ma bardzo słabą głowę do interesów.

/list Bismarcka do Hatzfelda z 4 II 1886 r./

Wobec powszechnej niechęci Reichstagu w zakresie zwiększania wydatków na kolonie, a czasami wręcz kwestionowaniu zasadności istnienia niektórych Schutzgebiete, wielu przedstawicieli administracji kolonialnej nadto optymistycznie raportowało o perspektywach rozwoju podległych im regionów, a czasami wręcz fałszowało, vide: afera ze sprowokowaną gorączką złota przez dr. Göringa.

Zatem koniecznym się stało zracjonalizowanie gospodarki na podległych terenach, a co za tym idzie skierowanie do kolonii innego garnituru osób.

Taką też osobą był Puttkamer. Już po przejęciu władzy w Togo w obszernym memoriale do Kolonialabteilung z 13 XII 1892 r. zdementował informacje zawarte we wcześniejszych raportach wskazując, że próby upraw roślin użytkowych nie udawały się, opisywane zbudowane drogi w ogóle nie istnieją, czy też że liczba zasadzonych drzewek kakaowych i kawowych bywa przesadzona nawet dziesięciokrotnie.

Jednocześnie autor memoriału zarysował koncept reorientacji sposobu zarządzania posiadłościami.

Zwracał uwagę na maksymalizację gospodarki plantacyjnej, do czego konieczna była mobilizacja wszystkich dostępnych środków siły roboczej.W kwestii organizacyjnej był zwolennikiem przekazywania dużych obszarów eksploatacyjnych spółkom koncesyjnym.

Puttkamer nie był nowicjuszem kiedy to w 1895 r. objął gubernatorstwo Kamerunu, wcześniej zdobywał doświadczenie jako urzędnik - właśnie w Kamerunie (1884-1891), potem jako komisarz Rzeszy w Togo (1891-1893), a w latach 1893-1895 już jako Landeshauptmann. O ile w Togo akceptował jeszcze gospodarkę afrykańską, to już w Kamerunie realizował zgoła odmienny typ eksploatacji.

/J. von Puttkamer "Gouverneursjahre in Kamerun"/

Za jego to sprawą 1/5 obszaru kolonii dostała w monopolistyczne władanie jedna spółka Gesellschft Südkamerun, innej: Gesellschaft Nordwest-Kamerun (powiązaną ze słynnym aferzystą Maxem Schellerem)przekazywał ziemię wraz z prawem wyłącznego eksploatowania rosnących tam kauczukowców, co odbywało się wbrew obowiązującemu prawu. Kierował się zasadą, że własnością tubylców jest wyłącznie ziemia aktualnie uprawiana, do przeszłości zaczęły odchodzić czasy negocjacji i handlu z wodzami. W ówczesnej sytuacji tego typu organizacja eksploatacji odbywała się kosztem kupców, którzy szeroko przeciw temu protestowali.

/J. Ballhaus "Die Landkonzessionsgesellschaften", O. Diehn "Kaufmannschaft und deutsche Eingeborenenpolitik in Togo und Kamerun von der Jahrundertwende bis zum Ausbruch des Weltkriegs"/

Wprowadził zasadę, że wyprawy o charakterze militarnym, czy eksploatacyjnym miały zarazem dostarczać robotników przymusowych. Puttkamer sprawę odpowiedniej ilości robotników plantacyjnych traktował priorytetowo, osobiście zajmował się rokowaniami importu robotników z Togo i Liberii. Uważając za najistotniejsze osiągnięcie celu - jakim była wydajność i obniżenie kosztów stanowczo bronił się przed kontrolą państwa nad umowami zawieranymi z robotnikami.

/A. Rüger "Die Entstehung und Lage der Arbeiterklasse unter dem deutschen Kolonialregime in Kamerun"/

Stąd też jego niezwykle niechętny stosunek do misjonarzy, z którymi spór toczył zarówno na forum Rady Gubernatorów, jak i wcześniej w okresie sprawowania władzy w Togo, kiedy to kazał katolickim misjonarzom zapłacić wysoką karę za samowolne uwolnienie dwóch niewolnic.

/H.R.Rudin "Germans in the Cameroons 1884-1914", K. Müller "Geschichte der katholischen Kirche in Togo"/

Puttkamer energicznie bronił samej instytucji niewolnictwa. Kiedy jako rządca Togo odpowiadał na kwestionariusz Rady Kolonialnej tłumaczył, że polityka niemiecka tzw. "odczekania" jest znacznie lepsza od regulacji brytyjskich, czy francuskich. Przekonywał, że europejskie wyobrażenia o niewolnictwie są nieprawdziwe, i że w zasadzie to nie niewolnictwo, a raczej "pól-niewolnictwo", czy też nawet poddaństwo. Wskazywał też, próby likwidacji zakorzenionego niewolnictwa za długi mogło by nawet doprowadzić do powstania, podobnie jak zniesienie niewolnictwa bez wykupu. Nie było to zdanie odosobnione, na tę samą kwerendę bardzo podobnie odpowiedziało większość rządców kolonialnych, co ciekawe posługując się argumentacją zbliżoną do tej prezentowanej przez Puttkamera.

W zasadzie Puttkamer widział tubylców en masse, jako grupy sił roboczych, jego indywidualne podejście ujawniało się jedynie w momentach kiedy to tubylcy kwestionowali jego prerogatywy, tak było kiedy to w 1905 r. wodzowie plemienia Duala ośmielili się wysłać do Reichstagu petycję z wyszczególnioną listą skarg, gdzie domagano się usunięcia samego Puttkamera. Na polecenie gubernatora sędzia okręgowy kazał uwięzić sygnatariuszy listu, po czym za "obrazę władzy' skazano ich na kary więzienia od trzech do dziewięciu lat. W uzasadnieniu wyroku napisano:

"Anerkennung des Herrenstandpunktes der weissen Rasse gegenüber der schwarzen..."

/"Drag nach Africa. Die koloniale Expansionspolotik und Herrschaft..." hrsg. von H. Stoecker/

Już w okresie rządów "ekonomicznych eksploatatorów", poczęła się pojawiać kolejna fala nowej formacji urzędniczej, której reprezentantem i prekursorem stał się Badeńczyk - Thedor von Leutwein...

Zaczyna się epoka polityków, kiedy to dyplomacja i wygrywanie jednych przeciw drugim staje się dominującym schematem działania. W tej strukturze znacznie większa rola jako oparcia dla władz kolonialnych przypadnie wodzom plemiennym.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jako się rzekło czas na odsłonę kolejnej kategorii w szeregach niemieckiej administracji kolonialnej.

Całkiem słusznie nazywa się ich "politykami", jako że w swej praktyce działań preferowali instrumenty rodem z gabinetów Auswärtiges Amt.

Prekursorem takiej strategii był major Theodor Leutwein - wcześniej wykładowca w szkole wojennej, który został wysłany do Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej w miejcie, wspominanego wcześniej von François, który nie zdołał opanować niepokojów w swej koloni.

/H. Degener "Wer' ist's?" /

Charakterystyczne dla tej grupy urzędników było kopiowanie angielskiej metody divide et impera. Nie należy oczywiście wyciągać zbyt daleko idących wniosków, przemoc i działania militarne były stosowane, Leutwein nie wahał się skazać jednego z wodzów mniejszego plemienia na śmierć, którego próbę ucieczki uznano za zerwanie rokowań. Jednakże tego typu postępowanie miało stać wyjątkiem i ostatecznością.

/Drechsler "Südwestafrika /

Sytuacja jaką zastał nie była łatwa, on sam dysponował znacznie słabszymi pod względem liczebności siłami militarnymi wobec zbuntowanych, dwóch największych w tym rejonie plemion: Herero i Hotentotów (Nama). Wytyczne z metropolii nakazywały rozbrojenia, zwłaszcza najsilniejszych plemion. Leutwein poszedł całkiem inną drogą, nie tylko nie zabrał się za rozbrajanie najsilniejszego spośród hotentockich plemion - Witbooiów, ale awansował ich wodza Hendrika do funkcji swego "przyjaciela", z odpowiednią pensją.

/H. Bley "Kolonialherrschaft und Sozialstruktur in Deutsch-Südwestafrika 1894-1914"/

Wobec ich odwiecznych wrogów plemienia Hererów, a ściślej ich wodza Samuela Maharero zastosowano również politykę opłacania, a gubernator pomógł wodzowi w utrzymaniu władzy wobec licznych, czyhających konkurentów. Pomagał mu też pacyfikować nazbyt niezależnych poddanych. W zamian wódz musiał zaakceptować stopniowe spychanie członków swego plemienia z ich dawnych ziem i ograniczanie stad ich bydła.

/G. Sudholt "Die deutsche Eingeborenenpolitik in Südwestafrika"/

Aby uniemożliwić kontynuowanie waśni pomiędzy wrogimi plemionami, Leutwein rozdzielił ich pasem białych osadników. Nie zaniedbywał też pewnych aspektów o znaczeniu militarnym, prawo do posiadania broni miały tylko te plemiona, które były bezwzględnie posłuszne, dla pełniejszej kontroli każde plemię miało być w zasięgu odpowiednio rozmieszczonych garnizonów.

Co swoiste Leutwein za swój stosunek do Afrykanów zbierał bardzo niepochlebne opinie pośród niemieckich kolonistów. Tym bardziej, że wprost mówił o swych sympatiach do niektórych wodzów, co często wywoływało oskarżenia o sprzyjanie interesom czarnym. Ciekawostką z zakresu poloników niech będzie informacja, że gubernator występując w Poznaniu w lutym 1898 r.cytował listy wodza Witbooiów.

Również jego urzędnicze poczynania często nie przysparzały mu popularności, starał się ograniczyć lichwę i zabierania ziemi za długi, nie zezwalał na wcześniejsze praktyki niekontrolowanej sprzedaży ziemi spółkom i kolonistom przez poszczególnych wodzów.

/O. Weber "Geschichte des Schutzgebietes Deutsch-Südwest-Afrika"/

Oczywiście opinie te były całkowicie nieuzasadnione. Leutwein starał się by rozwój osadnictwa miał charakter ewolucyjny, tak by powolne zmiany warunków życia Afrykanów nie spowodowały; tak jak wcześniej; buntów. Jego strategia tak mocno była odmienna od jego poprzedników, że u Herero, czy Nama cieszył się niezwykła polarnością i zaufaniem.

Dodajmy znacząco na wyrost, w dalszej perspektywie czasu Leutwein dla wszystkich plemion przewidywał otworzenie rezerwatów, na ziemiach bez znaczenia gospodarczego, z dala od szlaków komunikacyjnych. Z racji sympatii osobistych, czy stosowania wybiegów dyplomatycznych, nie należy wnosić by w praktyce postępowania z opornymi Afrykanami miałby się wyrzec przemocy. Jak sam stwierdził:

"Pokojowi tubylcy muszą być przede wszystkim traktowani humanitarnie. Politykę taką jednak rozciągać na powstańców oznacza lekceważenie humanitaryzmu względem własnych rodaków"

/G. Sudholt "Die deutsche...", Hildesheim 1975, s 113/

Stąd też kiedy wypowiadał się w 1904 r. przed Kolonialabteilung w sprawie chłosty, był stanowczo przeciwny jej złagodzeniu. Wymierzenie kary było słuszne, jego zdaniem, gdyż taka karę stosuje się wobec tych, którzy nie wykazują odpowiedniej postawy. Występował o zalegalizowanie chłosty, by nie doszło do sytuacji w której Afrykanin mógłby wystąpić przeciw białemu o naruszenie prawa. Wyrazem jego przekonań było wprowadzenie w 1905 r. zakazu mieszanych małżeństw.

Anglojęzyczna prasa, w swej masie szczególnie krytyczna wobec praktyk w koloniach niemieckich, w momencie odwołania Leutweina wystawiła mu bardzo dobre świadectwo. "Times" odnotował:

"Wydaje się nie podlegać dyskusji, że niewielu niemieckich urzędników rozumiało lepiej tubylców jak były gubernator"

/"The Times" 14 I 1905, F.F. Müller "Deutschland-Zanzibar-Ostafrika"/

Stosunek do kolonizacji można podsumować jego słowami, kiedy objaśniał że interwencja Reichstagu w obronie Afrykanów jest zbędna:

"polityka kolonialna jest w ogóle sprawą niehumanitarną"

/G. Sudholt "Die deutsche...", Hildesheim 1975, s 113/

Kolejny, nowy garnitur urzędników pojawia się po roku 1906 i jest on pewnym rozwinięciem typu "polityka".

Reprezentantem tego typu podejścia do Afrykanów jest dr. Wilhelm Solf.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W kolejnej grupie urzędników kolonialnych, wykazujących odmienny stosunek do ludności tubylczej, jak w swym zapatrywaniu na sposób funkcjonowania administracji, odnajdujemy osoby pokroju wspomnianego w poprzednim poście gubernatora niemieckiej części Samoa, a postawę taką będziemy nazywać "politycznym paternalizmem".

Wilhelm Heinrich Solf to postać nietuzinkowa, zawodowy urzędnik Auswärtiges Amtu, który ukończył studia prawnicze oraz języków orientalnych. Początkowo pełnił służbę w dyplomacji w Indiach w Kalkucie, potem został sędzią okręgowym w Afryce Wschodniej (1896 r.)w Dar es Salaam, w 1898 r. przenosi się na Samoa na stanowisko urzędnicze, gdzie w 1900 r. obejmuje urząd gubernatora. Karierę kończy (w zakresie spraw kolonialnych) jako (od 1911 r.) sekretarz stanu Reichskolonialamtu.

/Vietsch "Wilhelm Solf. Botschafter zwischen den Zeiten", Tübingen 1961/

Solf specjalnie podejmował podróże (Afryka Południowa, Nowa Zelandia, Nigeria) starając się poznać mechanizmy brytyjskiego systemu kolonialnego. W swej praktyce urzędnika kolonialnego starał się postępować zgodnie ze wzorcami angielskim uznając niemieckie społeczeństwo i jego machinę urzędniczą za nadto zbiurokratyzowaną.

/C. Newburyy "Partitio, Development, Trusteeship, Colonial Secretary Wilhelm Solf's West African Journey 1913", w: "Britain and Germany in Africa. Imperial Rivalry and Colonial Rule. ed. P. Gifford and W.R. Louis/

Oponował przeciw stereotypowi leniwego Negra, wskazując, że wystarczy stworzyć warunki by Afrykanin widział osobistą korzyść ze swej pracy. Jego stosunek do tubylców nie był pozbawiony autentycznej sympatii i zarazem pewnego paternalizmu. Powiadał:

"Samoańczycy są wielkimi dziećmi, dziećmi ze wszystkimi dobrymi i złymi cechami dzieci"

/Vietsch "Wilhelm Solf..." s. 65 /

Nie brakowało mu krytycznej oceny własnego państwa i społeczeństwa. Skonstatował: "Wszyscy żyjemy w iluzji wszechpotężnego państwa. Jesteśmy narodem żołnierzy i urzędników". W swej praktyce urzędniczej przestrzegał zasady, że starcia zbrojne są niedopuszczalne. Również ingerencje w wewnętrzne sprawy tubylców starał się ograniczyć do minimum. Rezerwując je jedynie w przypadku zagrożenia mienia i zdrowia białych kolonistów. Stwierdzał: "Wszystkie środki radykalne są złe, czas, dobroć i sprawiedliwość są najlepszymi sposobami rządów na Samoa". W trakcie swego gubernatorstwa nie tylko nauczył się języka tubylców ale używał go publicznie. Solf ograniczył zarówno władzę królów samoańskich, jak i tradycyjnych organów przedstawicielskich. Króla Mataafe zasadniczo zredukował do osoby będącej urzędnikiem cesarskim z pensją 3 tys. mk rocznie.

Nie można mu też zarzucić by był osoba miękką, czy pozbawioną odwagi. Kiedy groziło na Samoa powstanie udał się bez broni i obstawy na spotkanie z plemieniem i rozładował sytuację swym darem przemowy.

Paternalizm miał granice, w tym wypadku rozkazał deportować nieposłusznych i rozwiązać organy przedstawicielskie. Jego sprzeciw wobec wykorzystywania tubylców brał się z przekonania, że tylko takie postępowanie zapewni odpowiednią wolę współpracy, a w konsekwencji - odpowiednie pożytki ekonomiczne. Jego sympatia nie oznaczała braku poczucia wyższości. Stwierdzał: "Do czegoś wielkiego oczywiście nigdy nie będą zdolni, ale przecież do czegoś większego niż wielu przypuszcza". Solf granice zakreślał wyraźnie - był za pełna segregacją ras, od 1912 r. zakazywał tego typu związków mieszanych na podległym mu terytorium.

/ibidem, s. 78, s. 65 ,s. 40/

Kolejną grupę kasty urzędniczej postaram się naszkicować na przykładzie niezwykle popularnego w Niemczech dyrektora Kolonialabteilung - Bernharda Dernburga.

A tu ciekawostka*:

afryka961.jpg

* - skan dzięki uprzejmości Tomasza N.

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Witam secesjonisto! Już od dłuższego czasu czytam Twoje interesujące posty odnośnie postrzegania polityki kolonizacyjnej przez Niemców, naturalnie ślę ukłony w Twoją stronę! Czy interesuję cię jedynie polityka niemiecka, czy też może przedstawisz nam poglądy także innych nacji jak np. Brytyjczycy czy Francuzi?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Mam zamiar obrobić z czasem "boki" i Brytyjczykom.

Zarówno za okres panowania kolonialnego, jak rozwiązania dekolonizacyjne. ;)

Na Francuzów - nie czułbym się na siłach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Smardz   

Odnośnie wspomnianego Kurta v. Francois, dzwoniło mi w głowie i potwierdziło się, że cała rodzina była nieźle zżyta z polityką Niemiec. Brat owego Kurta, Hermann v. Francois to nasz sławny i krnąbrny bohater bitwy pod Stalluponen oraz Tannenbergiem w 1914 r.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Bardzo zbliżoną; w swym typie; do omówionych wcześniej tzw. paternalistycznych polityków, była polityka względem krajowców, której ramy i cele zakreślił Berhard Dernburg, wpierw jako dyrektor Kolonialabteilung (1906-1907), a później jako sekretarz stanu do spraw kolonii (1907-1910).

Ten bankier żydowskiego pochodzenia, jest egzemplifikacją urzędnika kolonialnego, którego można by nazwać; w przyjętej tu swoistej typologii; typem "ekonomicznym".

Jego podejście do tubylców jest motywowane głównie czynnikiem ekonomicznym, stąd w odróżnieniu od poprzednio omówionej grupy znacznie mniej uzewnętrzniającym się czynnikiem emocjonalnym. Natomiast w odróżnieniu od typu "eksploratora" (scharakteryzowanego w poście nr ) ma znacznie bardziej trzeźwe spojrzenie na możliwości gospodarki europejskiej w koloniach. Stąd będzie kłaść nacisk nie tyle na zysk białych plantatorów, ale na korzyść ogółu, całego państwa. Z tego też powodu będzie wspierał rozwój gospodarki chłopów afrykańskich, jako że ci pracują na własnym polu wydajniej, zatem produkują dla metropolii więcej. Z drugiej strony, jego dochody się zwiększają, toteż staje się atrakcyjniejszym odbiorcą produktów niemieckich.

Zarazem widzi konieczność racjonalizacji działań administracji, wycięcia przerostów biurokratycznych, tępienie szczególnie jaskrawych nadużyć, zwłaszcza wobec tubylców.

Pierwsze działania Dernburga poszły w kierunku uczynienia z kolonii obszarów niedeficytowych.

Tak, tak... wbrew temu co powszechnie się mniema kolonie nie były rentowne, pomimo rabunkowej gospodarki, innymi słowy jak to pisze mój ulubiony oponent ;) , może to i były frukta... ale bardzo drogie.

Dernburg postanowił zwiększyć zainteresowanie metropolii lokatami kolonialnymi, jak się okazuje czynił to nader nieszablonowymi metodami. Fałszował statystyki, podkoloryzował raporty, manipulował rozdziałami budżetu wszystko po to, by stworzyć atrakcyjniejszy obraz kolonii. Strategicznym celem było uczynienie z kolonii rzeczywistego zaplecza surowcowego metropolii, przy maksymalnym, acz racjonalnym wykorzystaniu ich potencjału.

Przez kolonizację rozumiał:

"wykorzystanie ziemi, jej bogactw, flory, fauny a przede wszystkim ludzi dla dobra gospodarki narodu kolonizacyjnego"

/W. Schiefel "Bernhard Dernburg 1865-1937", Zürich-Freiburg 1974, s. 48/

To by to mogło się urzeczywistniać należało również zreformować samą administrację. Dernburg postulował by podnieść jej poziom, zwłaszcza w zakresie wiedzy ekonomicznej, stosunków panujących w danym terenie, tak by urzędnik mógł się stać bezstronnym sędzią w ewentualnych konfliktach rasowych i społecznych. Celem zrealizowania tego postulatu, podjął inicjatywę senatu Hamburga i stworzył w tymże mieście Instytut Kolonialny. Jego zadaniem miało być wykształcenie corocznie 20 urzędników (niezależnie od zainteresowanych osób prywatnych).

/R. Tetzlaff "Koloniale Entwicklung und Ausbeutung. Wirtschafts und Sozialgeschichte Deutsch-Ostrafrikas 1885-1914", J. Iliffe "Tanganika under German Rule 1905-1912" /

W trakcie swej podróży inspekcyjnej upewnił się w swych zapatrywaniach, czyli wnioskowaniu, że krajowiec pozbawiony własności i swobody decyzji o własnym losie, nie tylko nie będzie się rozwijał, ale i mnożył. Zatem potencjał gospodarczy kolonii nie wzrośnie. To w skutek tych obserwacji wykuł swe motto:

"Syty murzyn jest dobrym robotnikiem"

/Schiefel s. 108/

Stąd nie tylko zamierzał popierać rdzennej ludności działania gospodarcze, dzięki czemu to krajowiec będzie głównym dostarczycielem towarów eksportowych, ale i stworzyć odpowiedni Landeskulturamt, w ramach którego uszlachetni się dotychczasowe uprawy, zagwarantuje ceny na produkty rolne.

Istotnym elementem tych zamysłów było polepszenie sytuacji prawnej robotników afrykańskich. Okólnikiem z 1909 r. ukonstytuował "komisarzy tubylczych", których zadaniem było pilnowanie praw, zarówno pracodawców, jak i pracobiorców. Wyposażeni w szerokie uprawnienia mieli pilnować m.in. by był przestrzegany zakaz bicia pejczem, czy pracy przymusowej.

/J. Safari "Grundlagen und Auswirkungen des Maji-Maji-Aufstandes von 1905", F. Wege "Zur Entstehung und Entwicklung der Arbeiterklasse in Südwestafrika wahrend der Kolonialherrschaft"/

Imperatyw ekonomiczny był z jednej strony wyrachowany, z drugiej strony przynosił pewne pozytywne skutki. Afrykanin miał być traktowany tak, aby "przy bezwzględnym uznaniu władzy niemeickiej mógł prowadzić pokojowe i czynne życie zarobkowe"

/Schiefel s. 72 i kolejne/

Truizmem będzie stwierdzić, że linia postępowania Dernburga nie spotkał się z akceptacją niemieckich kolonistów. Stąd jego obrona przed zarzutem negrofilizmu. Jak sam się wypowiedział:

"To co mnie różni od poglądów centrum izby, jest przekonanie, że nie uważam Murzyna za zdolnego do kultury powyżej pewnego poziomu"

/Schiefel s. 117 /

Pytanie do zainteresowanych tematem, czy ludziom zainteresowanym taką linią udało się dłużej działać?

Mowa choćby o katolickim arystokracie Albrechcie von Rechenbergu, gubernatorze Afryki Wschodniej (1906-1912), dawnym sędzią pruskim...

Ktoś to czyta? ;)

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.