Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Umundurowanie w wojsku polskim

Rekomendowane odpowiedzi

Jak wyglądały wówczas mundury wojsk WOPK?

Pytasz o polowe czy wyjściowe?

Mundur polowy (zwany wówczas "ćwiczebnym") był krojem taki sam jak w wojskach lądowych, różnił go nieco ciemniejszy odcień (kołnierz kurtki polowej czarny). Buty i pas - czarne (wojska lądowe miały brązowy), w przypadku zawodowych reszta "skóry" (kabura, mapnik, torba polowa, rękawiczki) też czarna. Hełm w kolorze stalowym. Peleryna-namiot taka granatowo-czarna. Identycznie zresztą było w wojskach lotniczych.

Umundurowanie wyjściowe (WOPK i WLot) - koloru stalowego z czarnym krawatem. Czapka garnizonowa identyczna jak w WL, koloru stalowego z innym "lotniczym" orzełkiem. Elementy skórzane czarne, dla żołnierzy z.s.w rękawiczki dziane też takie stalowo-czarne. Płaszcz letni kadry i peleryna - czarne. Do munduru wolno było nosić neseser w kolorze czarnym (ale to już zakup indywidualny - prywatny musiał być).

Tasiemki z oznaczeniami stopni dla żołnierzy z.s.w miały czarną obszywkę (w wojskach lądowych czerwona).

W chwili wprowadzenia tych koszmarnie brzydkich naszywek na rękawy mundurów wyjściowych - to WOPK miało chyba najładniej zaprojektowaną (w sensie najładniejsza w masie brzydoty) ze stylizowanym radarem, samolotem (MiG-23) oraz rakietą plot. (chyba Newa to miała być). Tło niebieskie - tłoczenia gumowe białe. Przynajmniej nie "pstrokata" i jakoś graficznie nie najgorsza... Metalowe korpusówki nosiło się albo do niektórych specjalności, albo "ogólnolotnicze" (jak się nie mieściło to w konkretnych dla danej specjalności).

Dopiero po 1990 gdy połączono WOPK i WLot we wspólny WLOP zróżnicowanie mundurowe zrobiło się większe. Wprowadzono do powszechnego użytku bluzy "technika" 3/4 oraz kurtki nieprzemakalne (czarne). Wojska Lądowe dopiero po latach się tych elementów "dorobiły" i to już wraz z nowym wzorem kurtki (jakościowo gorszym, z oznaka stopni nie na naramiennikach, tylko na piersi), ujednolicono też kolorystykę elementów skórzanych i wszyscy mieli już czarne. Oczywiście po przejściu na rogatywkę w WL, we WLOP pozostawiono tradycyjną dla lotnictwa czapkę okrągłą, wprowadzono też furażerkę. Nieszczęsna "rogatywka polowa" (niewygodne to było) wraz z mundurem polowym wz.93 zastąpiona została beretem - najpierw czarnym (tymczasowo), a potem docelowym stalowym, obecnie zastąpionym przez furażerkę polową.

Edytowane przez Razorblade1967

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Kilka słów uzupełnienia, co do ubioru podchorążych rezerwy, którzy - tak jak ja - trafili do WOPK po szkółce.

Mundur polowy dostałem nowy, czyli taki stalowo-szare moro. Tu chyba nie chodziło o to, że kolor był ciemniejszy, tylko że nie zielonkawy, a bardziej w tony niebieskie. Natomiast do tego munduru dostałem niebieskawą koszulę, taką garniturową, i czarny krawat z dzianiny. Na codzień służyłem właśnie w takim ubiorze - moro z koszulą i krawatem. Naramienniki oczywiście musiałem, jako bażant, obszyć sobie biało-czerwonym sznurkiem, czy ja to się zwało. Całkiem nieźle to wyglądało, i chętnie bym w tym wyszedł na miasto, ale wara - nie wolno.

Na miasto - nawet jak przejeżdżałem z Hynka na Żwirki z jakimiś papierami - musiałem przywdziać strój wyjściowy. A ten miałem ze szkółki, z Montelupich. Czyli WL, zielony - znaczy khaki. Chorążowie - a oni głównie zajmowali się zaopatrzeniem - nam go zazdrościli, bo podchorążym przysługiwał mundur z gabardyny, tkaniny wełnianej naprawdę bardzo wysokiej jakości, a chorążym - zwykły. W ogóle status takiego plutonowego podchorążego w jednostce to dość skomplikowany był.

Razorblade - nie wspomniałeś o takich bluzach letnich, które w latach 70-ych i 80-ych przysługiwały oficerom, chorążym oraz łabędziom. Takich do pasa, z pagonami. No i zupełnie nie zgadzam się z Twoją oceną rogatywki polowej - wg. mnie bardzo wygodne nakrycie głowy. Fakt, że jak trzeba było włożyć kask, to ledwo się mieściła w największej kieszeni, ale jej zalety przeważały - w moje opinii - nad wadami. Żal mi, że zniknęła.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Razorblade - nie wspomniałeś o takich bluzach letnich, które w latach 70-ych i 80-ych przysługiwały oficerom, chorążym oraz łabędziom. Takich do pasa, z pagonami.

Nie wspomniałem o wielu przedmiotach zaopatrzenia mundurowego, bo jak zrozumiałem sens pytania chodziło o różnice w umundurowaniu Wojsk Lądowych i WOPK. A ta "bluza-olimpijka" nie różniła się poza kolorem od tego w co mundurowano żołnierzy WL.

Przy czym przysługiwała ona nie tyle oficerom, chorążym oraz podchorążym co stanowiła element umundurowania:

- żołnierzy zawodowych wszystkich stopni

- kandydatów na żołnierzy zawodowych (podchorążowie, kadeci)

- podchorążych SPR.

Chorążowie - a oni głównie zajmowali się zaopatrzeniem - nam go zazdrościli, bo podchorążym przysługiwał mundur z gabardyny, tkaniny wełnianej naprawdę bardzo wysokiej jakości, a chorążym - zwykły.

Tutaj coś Cię pamięć zawodzi - materiał z którego robione było umundurowanie zwany "gabardyną" dotyczył mundurów wszystkich żołnierzy zawodowych. Podobny otrzymywali również kandydaci na żołnierzy zawodowych i podchorążowie SPR.

Natomiast do tego munduru dostałem niebieskawą koszulę, taką garniturową, i czarny krawat z dzianiny.

Panie Podchorąży - za powiedzenie o kolorze munduru WOPK i Lotnictwa per "niebieskawy" to bym Was przeczołgał... bez litości i bez względu na te cztery belki. ;)

Lotnicy i WOPK nosili elementy mundurowe koloru STALOWEGO, natomiast niebieski był kolorem Milicji Obywatelskiej. :fool:

Nazwanie lotniczego munduru "niebieskim" to faux pas... nie wiem ... to tak jak np. w MW nazwać okręt podwodny "łodzią" albo w dawnej kawalerii wachmistrza - sierżantem.

No i zupełnie nie zgadzam się z Twoją oceną rogatywki polowej - wg. mnie bardzo wygodne nakrycie głowy. Fakt, że jak trzeba było włożyć kask, to ledwo się mieściła w największej kieszeni, ale jej zalety przeważały - w moje opinii - nad wadami. Żal mi, że zniknęła.

W samym noszeniu to w sumie czapka z daszkiem jak każda inna - ma swoje zalety (daszek). Natomiast problem była jej sztywność - jak słusznie zauważyłeś nie było wiadomo co z tym zrobić gdy trzeba było założyć inne nakrycie głowy (hełm czy jakieś specjalistyczne). Było to wkurzające, ciągle gdzieś się to odkładało, przy noszeniu oporządzenia wkładało do plecaka i potem trudno było szybko sobie "garnka" na coś wygodniejszego założyć. Beret czy furażerka swobodnie mieści się w kieszeni, nie wypycha ich, nie powoduje dyskomfortu gdy jest tam wciśnięte itd. Nie wspominając, że po taki upychaniu po kieszeniach wyglądała jak psu z gardła wyjęta.

Oczywiście można zrobić czapkę z daszkiem i jednocześnie wygodną do schowania gdy nosi się inne nakrycie głowy, ale musi to być czapką miękka z niewielkim daszkiem - i niektóre armie taki czapki mają. Natomiast stosunkowo duża i usztywniana czapka była totalnie niefunkcjonalna (a podstawą munduru polowego jest funkcjonalność i wygoda) dla żołnierza, który musiał wykonywać jakieś bardziej złożone obowiązki służbowe. A przy okazji jeśli wspomniałeś o podchorążych SPR - mieli dziwną manierę pobierania zbyt dużych czapek polowych, które nosili naciągnięte prawie na uszy... z daleka szło ich rozpoznać i wyglądało to śmiesznie.

W ogóle status takiego plutonowego podchorążego w jednostce to dość skomplikowany był.

Szczególnie, że nie bardzo było co z nim zrobić. Pół biedy gdy dostawał się do roboty trochę związanej z jego cywilnym zawodem, ale zwykle tak nie było. Podchorąży SPR był w jednostce zbyt krótko by nauczyć go pracy w danej specjalności i mieć z niego pożytek, a z żołnierzami z.s.w radził sobie zwykle gorzej jak kapral (oczywiście pomijam nielicznych, którzy po prostu mieli predyspozycje do pracy z ludźmi). A więc z zasady po prostu wykonywali proste (a monotonne i upierdliwe) czynności biurowe czy szwędali się po jednostce jak "wolne elektrony".

Akurat w czasach armii poborowej był jeden z gorzej pomyślanych rodzajów służby obowiązkowej. Zbyt krótki okres szkolenia by nauczyć ich jak być nie tylko żołnierzem, ale i przyszłym dowódcą (kompletnie nie potrafili wejść w mentalność "szweja" - a ci to wykorzystywali bez skrupułów) i zbyt krótki czas potem w jednostce by ich z sensem wykorzystać. Do tego z zasady (mówię o przeciętnej, a nie o jednostkach) gorzej radzili sobie z przystosowaniem do warunków służby od żołnierzy z.s.w., nie potrafili się porozumieć z innymi grupami żołnierzy w jednostce - przez co ciągle były z nimi problemy i jakieś durne konflikty wynikające z niczego.

Dostać w jednostce podchorążego SPR "do pomocy" to znaczyło, że dowódcy podpadłeś i będziesz zasuwał sam, bo z podchorążych (poza oczywiście wyjątkami) pożytku w codziennej służbie nie było zbyt dużego. Prowadzić szkolenie z podchorążymi też często odbieraliśmy jako "karę" dla "podpadniętych".

Choć muszę sprawiedliwie przyznać, że złą opinię podchorążym SPR robili w większości ludzie z wykształceniem humanistycznym i podobnym. Z inżynierami dało się porozumieć i mieli lepszy "zaskok", może dlatego że w czasach PRL-u to jednak ukończenie porządnych studiów inżynierskich wymagało bycia kimś na poziomie i kimś kto ma "pod kopułką" dobrze poukładane, a także tacy ludzi nie mieli (jak reszta SPR-owców) problemów z wykonywaniem czynności manualnych (co jednak w armii ma spore znaczenie).

Edytowane przez Razorblade1967

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Nie wspomniałem o wielu przedmiotach zaopatrzenia mundurowego, bo jak zrozumiałem sens pytania chodziło o różnice w umundurowaniu Wojsk Lądowych i WOPK. A ta "bluza-olimpijka" nie różniła się poza kolorem od tego w co mundurowano żołnierzy WL.

Przy czym przysługiwała ona nie tyle oficerom, chorążym oraz podchorążym co stanowiła element umundurowania:

- żołnierzy zawodowych wszystkich stopni

- kandydatów na żołnierzy zawodowych (podchorążowie, kadeci)

- podchorążych SPR.

Zauważyłem też, że "olimpijki" mieli też żołnierze ZSW, przewidywani do wyjazdów na misje zagraniczne.

Obserwacja z pierwszej połowy lat 80-tych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem też, że "olimpijki" mieli też żołnierze ZSW, przewidywani do wyjazdów na misje zagraniczne.

Obserwacja z pierwszej połowy lat 80-tych.

I nic w tym dziwnego...

Co prawda moje obserwacje misji zagranicznych dotyczą lat 90-tych i w zasadzie ich II połowy - ale zasady zapewne były zbliżone:

1/ Zarówno żołnierzy zawodowych, jak i niezawodowych mundurowano i wyposażano w taki sam sposób.

- żołnierze niezawodowi otrzymywali umundurowanie jakie w Polsce mieli tylko zawodowi np. kurtki nieprzemakalne czy spodnie do półbutów i półbuty, których żołnierze z.s.w. w Polsce nie posiadali.

- umundurowanie robocze wydawane na miejscu, również jednolite dla zawodowych i niezawodowych.

2/ Umundurowanie i wyposażenie było zasadniczo nieco odmienne od tego w kraju - czyli posiadaliśmy umundurowanie "letnie" niewystępujące wówczas w jednostkach w Polsce i był to np. mundur w kamuflażu wz.93 wykonany z innej tkaniny (cieńszej) czy plecak - wówczas wykonany na bazie normalnych cywilnych plecaków turystycznych ze stelażem - tyle, że w barwach munduru wz.93 oraz koszule mundurowe (z naramiennikami) wzoru niewystępującego w WP w kraju (dostosowane do klimatu).

Ponadto same stosunki pomiędzy żołnierzami zawodowymi i niezawodowymi na "misjach" były odmienne od tego co można było zaobserwować w koszarach w kraju. Praktycznie zanikała "przepaść" pomiędzy zawodowymi i niezawodowym - kontakty pozasłużbowe były w dużej mierze koleżeńskie, charakterystyczne do tych jakie w Polsce stosowane były tylko pomiędzy "zawodowymi". Po służbie (bo w służbie wiadomo - obowiązują stosunki przełożony/podwładny i rozkaz i jego wykonanie) kapral czy starszy szeregowy był po prostu dla mnie (a były to czasy gdy byłem starszym sierżantem oraz sierżantem sztabowym) kolegą, współpracownikiem itd. Czego raczej (poza naprawdę nielicznymi wyjątkami) nie spotykało się w koszarach w kraju.

Co (aby zastosować się do uwagi Secesjonisty - dotyczącej meritum tematu) dowodziło tego, że pomimo występujących koszarowych różnic, w "strefach działań wojennych" żołnierze z poboru i żołnierze zawodowi funkcjonowali razem bardzo sprawnie bez oglądania się na dzielące ich różnice w formie pełnienia służby.

Edytowane przez Razorblade1967

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
jancet   

Ja tak naprędce, żeby nie zakłócać głównego toku dyskusji.

Co do bluzy "olimpijki" - mówisz, że przysługiwała podchorążym SPR - sorry, ale byłem podchorążym SPR, a takiej bluzy nie dostałem. Stąd mój pogląd, że mi nie przysługiwała.

Podobnie z ową "gabardyną", choć w sumie na opak. Ja nie wiem jak było, wiem - co mi mówiono.

Co do tego STALOWEGO to akurat problem rozumiem doskonale - dlatego też użyłem określenia "niebieskawy", a nie "niebieski". Jednak jakoś te odcienie kolejnym pokoleniom objaśnić powinniśmy. Poza tym ta koszula była dość wyraźnie niebieskawa.

Co do przeczołgania to wątpię. Do jednostki 1410 na Hynka nikt przypadkiem nie trafiał. Każdy miał "kogoś". I raczej nikt nie mógł mieć kogoś wyżej niż ja. Moim protektorem był gen. Łozowicki.

Z tym, że jakimś takim idealistą byłem, i do końca służby na Hynka nie powiedziałem, kto za mną stoi. Więc traktowano mnie dość nieufnie, ale jednak raczej normalnie.

Co do sensu powoływania absolwentów wyższych uczelni, załatwiania im na siłę egzaminów oficerskich i ich służbie w jednostkach - to się całkiem zgadzam, tylko uwierz mi - bażanty nie dlatego tam trafiały, że im się zachciało wojaczki

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Co do bluzy "olimpijki" - mówisz, że przysługiwała podchorążym SPR - sorry, ale byłem podchorążym SPR, a takiej bluzy nie dostałem. Stąd mój pogląd, że mi nie przysługiwała.

Olimpijka na 100% poza zawodowymi była należnością dla kandydatów na żołnierzy zawodowych czyli kadetów i podchorążych (WSO, WAT, WAM). Należności podchorążych SPR były bardzo podobne - jak to się zmieniało w czasie nie pamiętam w szczegółach (wszak rozmawiamy o czasach sprzed ponad 25 lat - pamięć bywa zawodna), ale podchorążowie SPR którzy przybywali na praktyki po okresie szkolenia w ośrodkach szkolnych do naszej jednostki w II połowie lat 80-tych takie mieli (to na pewno - mieliśmy ich regularnie), jak pamiętam z czasu gdy byłem jeszcze w ośrodku szkolnym (jako zwykły "szwej") chyba też (ale tutaj nacisk na chyba).

Podobnie z ową "gabardyną", choć w sumie na opak. Ja nie wiem jak było, wiem - co mi mówiono.

Tkanina na mundury wyjściowe różniła się i występowały trzy jej odmiany (a w zasadzie cztery):

- mundur żołnierzy z.s.w.

- mundur kandydatów na żołnierzy zawodowych (kadeci, podchorążowie) oraz właśnie SPR

- mundury żołnierzy zawodowych

- mundury generalskie i etatowa pododdziały reprezentacyjne (to jest ten czwarty, nie pamiętam czy oba typy tkanin były identycznie, ale te na mundury generalskie i dla pododdziałów reprezentacyjnych różniły się od reszty zawodowych).

Dlatego napisałem "podobny", a nie identyczny - krój munduru (kandydaci i SPR) był podobny do kroju munduru żołnierzy zawodowych (brak pasa do munduru wyjściowego i spodnie do półbutów), a sam materiał bardziej zbliżony do tego używanego w mundurach zawodowych niż do tego używanego w mundurach żołnierzy z.s.w. Ale był w zakresie materiału gatunkiem odrębnym.

Co do tego STALOWEGO to akurat problem rozumiem doskonale - dlatego też użyłem określenia "niebieskawy", a nie "niebieski". Jednak jakoś te odcienie kolejnym pokoleniom objaśnić powinniśmy. Poza tym ta koszula była dość wyraźnie niebieskawa.

Może i optycznie ona była "niebieskawa" (trzeba by się kobiety jakiejś spytać - one mają ze 20 razy więcej określeń kolorów niż my ;) ) - ale nazywała się "kolorem stalowym" z przyczyn zarówno historycznych (tak to nazywano u nas chyba od początków odrębnego munduru lotniczego - czyli jak przestali nosić zielone), jak i w "naszych czasach" choćby dlatego by wyraźnie odróżnić to nawet nazewniczo od mundurów MO. :lol:

A nawiasem mówiąc taka ciekawostka (może kogoś zainteresuje - skoro mówimy o mundurach lotniczych) - używany przez ponad 20 ostatnich lat PRL-u i używany w zasadzie do dzisiaj krój munduru wyjściowego pochodzi nie jak twierdzi wielu internetowych laików (w różnych miejscach) od jakiś "wzorców sowieckich", a pochodzi wprost od polskiego munduru lotniczego wz.36. Zresztą całkowicie jawnie i oficjalnie - ten wzorzec wybrano (łączył polskie tradycje mundurowe z wymaganą nowoczesnością) gdy projektowano w PRL ten mundur, który używany jest do dzisiaj. Tyle, że w PRL stał się on wzorem uniwersalnym - zarówno dla lotnictwa, WOPK, jak i wojsk lądowych, tyle że te ostanie miały inną kolorystykę (potem już po PRL zmieniono tylko czapkę z okrągłej, na rogatywkę).

Co do przeczołgania to wątpię. Do jednostki 1410 na Hynka nikt przypadkiem nie trafiał. Każdy miał "kogoś". I raczej nikt nie mógł mieć kogoś wyżej niż ja. Moim protektorem był gen. Łozowicki.

No tak... nie ma jak "plecak" - ale zapewniam Cię, że z niejednym "protegowanym" w czasie ponad 20 lat służby miałem do czynienia i jakoś sobie człowiek z "przeczołganiem" radził (program szkolenia był bogaty... a PRL-owska matura nauczyła czytać ze zrozumieniem, a także pisać czyli tworzyć odpowiednią dokumentację szkoleniową). Choć oczywiście moja uwaga była chyba wyraźnym żartem... miała pokazać "niezręczność" ("tępioną" z całą surowością) jaką popełniłeś określając kolor lotniczego munduru.

...tylko uwierz mi - bażanty nie dlatego tam trafiały, że im się zachciało wojaczki

Podobnie jak zdecydowana większość żołnierzy zasadniczej służby wojskowej - ja akurat nie porównywałem sytuacji ochotnik/zmuszony tylko dwie grupy tych zmuszonych do odbycia obowiązkowej służby wojskowej.

Edytowane przez Razorblade1967

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
amon   

Czy umundurowanie elewów poddanych zasadniczej służbie wojskowej różniło się od innych?

Z reguły sorty mundurowe były nowe, a na pagonach przyszytwano metalowe litery SP.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Czy umundurowanie elewów poddanych zasadniczej służbie wojskowej różniło się od innych?

W samych należnościach dotyczących umundurowania się nie różniło - było to typowe umundurowanie żołnierzy z.s.w.

Jak słusznie zauważył Amon na naramiennikach stosowano metalowe oznaki w formie splecionych liter S i P - z tymże ich nie "przyszywano" - były montowane na drut, którym przebijano w dwóch miejscach materiał oraz je zaginano. Przyszywanie stosowano doraźnie gdy druty się wyłamały. Zresztą podobnie było z oznakami "SCh" czy "WSO" (WAM, WAT).

Nieco odmienne było umundurowanie elewów Podoficerskiej Szkoły Zawodowej im. Rodziny Nalazków z Elbląga. Tam żołnierze mieli umundurowanie zgodne z należnościami dla kandydatów na żołnierzy zawodowych, jakimi byli (tak jak kadeci i podchorążowie) oraz metalową oznakę "PSZ" na naramiennikach i naszywaną na lewym rękawie oraz oznaki roku nauki w formie prostych, krótkich pasków (kadeci mieli większe w formie odwróconego "V", a podchorążowie duże proste).

Był to w zasadzie (szkoła w Elblągu) jedyny przypadek elewów - kandydatów na żołnierzy zawodowych (nie jestem pewny czy w jakimś okresie nie funkcjonowało to podobnie MW - nie miałem kontaktów z tym rodzajem wojsk), bo generalnie w pozostałych specjalnościach to podoficerska szkoła zawodowa kształciła już powołanych do służby zawodowej czyli najpierw dostawało się stopień plutonowego, a dopiero potem było się kierowanym do tej szkoły na 6-miesięcy (często to bywało śmieszne i trochę absurdalne, bo kierowano w miarę wolnych miejsc i trafiało się tam po 2-3 latach bycia już zawodowym i służby na stanowisku - niewiele już człowieka mogli nauczyć). W związku z tym umundurowanie nie różniło się od tego dla żołnierzy zawodowych, bo takimi już byli słuchacze tych szkół. Tylko po jej zakończeniu przypinało się do wyjściowego munduru tzw. "absolwentkę" (podobnie jak to było z chorążymi i oficerami mającymi takowe w innej formie).

Z reguły sorty mundurowe były nowe, a na pagonach przyszytwano metalowe litery SP.

Co do "nowych" elemetów umundurowania to zasadniczo stosowano zasadę wydawania munduru wyjściowego (zresztą w przypadku żołnierzy z.s.w. formalnie nazywanego "służbowym") w kategorii I czyli "nowe - wydane z magazynu po raz pierwszy". Mundur ten przysługiwał na cały okres 2-letniej służby zasadniczej. Po ukończeniu szkolenia w SMS (Szkoła Młodszych Specjalistów - 5-miesięczna) czy Szkole Podoficerskiej (6-miesięczna) w tym samym mundurze jechało się do jednostki i był on zdawany przy zwalnianiu do cywila (po czym zasadniczo "wybrakowywany" czyli niszczony).

Natomiast z umundurowaniem polowym bywało różnie... wydawano zarówno w kat. I, jak i w kat. II (czyli używane po czyszczeniu chemicznym). Zależało to od sytuacji (możliwości) - choć w latach 80-tych to nowe mundury polowe (zwane "ćwiczebnymi") były wydawane w zasadzie tylko przy możliwościach wynikających z rotacji ZN (w sumie były nieużywane, ale już nie nowe). Nowe umundurowanie otrzymywali w zasadzie "z klucza" tylko żołnierze zawodowi oraz żołnierze z.s.w. w jednostkach "specyficznych" czy kandydaci na żołnierzy zawodowych (ale też nie zawsze).

A przy okazji sytuacja zawodowych była dość "zabawna" w tej materii. Żołnierz z.s.w. jak mu się mundur polowy nadmiernie zabrudził lub uszkodził to szedł do szefa kompanii, który to wymieniał (w czasach PRL - szef musiał mieć w "magazynku szefoskim" uzupełnienia dla 25% stanu) - oczywiście zwykle nie na nowe, tylko na kolejne po czyszczeniu tyle, że w dobrym stanie. Natomiast zawodowy miał umundurowanie polowe z "okresem używalności" - jeden komplet na rok. Co prowadziło do sytuacji, że często miało się nieoficjalnie drugi (podobnie jak u żołnierzy z.s.w. już w kat.II - ale wyselekcjonowany) do użycia na ćwiczeniach taktycznych itd. i wymieniało go u szef kompanii lub zaprzyjaźnionego magazyniera (inaczej szybko wyglądalibyśmy jak "prosiaki").

Potem gdy nastąpiła zmiana systemu i nastał wz.93 to z zasady kupowało się dodatkowy komplet (pojawiły się na rynku lub producenci sprzedawali w przyfabrycznych sklepach - wysyłało się np. do Łodzi szeregowego z tego miasta by kupił). Wymieniało się już go potem u zaprzyjaźnionych magazynierów na kolejny (ale sztuki mu się zgadzały, a ten zdany dawał do czyszczenia i potem wydawał dla żołnierzy z.s.w.). Dotyczyło to oczywiście raczej żołnierzy z pododdziałów (sztabowcy raczej się nie ufajdali w polu) i tam gdzie nie było jakiegoś umundurowania specjalistycznego (technicznego itp.).

Było to zresztą śmieszne przez długie lata (i w PRL i po PRL) - "okresy używalności" przedmiotów mundurowych były identyczne przy pracy w sztabie jak i przy służbie na pododdziale (a jednym i drugim niszczyło się coś innego). Co prawda raz do roku była "mundurówka", którą należało wydać na umundurowanie wyjściowe (ale w myśl naliczeń zgodnie z "okresem używalności", a nie w miarę potrzeb), ale kadra pododdziałów raczej "nieoficjalnie" (bo oficjalnie zakup mundurów polowych nie istniał) uzupełniała za to umundurowanie polowe. Jakoś nikt przez wiele lat nie pomyślał o tym, że w różnej służbie, różne munduru zużywają się w różnym tempie - choć za niepobieranie wyściowych to przez pewien czas wypłacano "oszczędności mundurowe", skutkiem tego czasem sztabowcy chodzili jak łajzy w wyświechtanych mundurach bo chcieli oszczędzić kasę, a nie bardzo mieli jak tego na mundurach wyjściowych zrobić... :lol:

PS. Jak już mamy temat dotyczący umundurowania to warto przy okazji trochę prawidłowego nazewnictwa w tej materii:

- tzw. "sorty mundurowe" miały nazwę "przedmioty zaopatrzenia mundurowego";

- "pagony" (rusycyzm zresztą) - nosiły i nadal noszą nazwę "naramienniki".

Ale to tak na marginesie... oczywiście i nie w formie "zarzutu" tylko informacyjnie, bo podobnie jak w przypadku "niebieskiego koloru" w lotnictwie posługiwanie się słowami "sorty" i "pagon" było "tępione", a przynajmniej spotykało się ze złośliwymi uwagami.

Edytowane przez Razorblade1967

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

To ja tylko wspomnę swoją zasadniczą służbę na Cytadeli w Warszawie. Rok 1984.

Jako mundury polowe używaliśmy starych "wyjściówek" i zamiast trzewików z opinaczami "saperek" z plastikowymi cholewkami.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To ja tylko wspomnę swoją zasadniczą służbę na Cytadeli w Warszawie. Rok 1984.

Jako mundury polowe używaliśmy starych "wyjściówek" i zamiast trzewików z opinaczami "saperek" z plastikowymi cholewkami.

"System" faktycznie bardzo dziwny (nie spotkałem się z czymś takim)... tak z ciekawości - jaka była specyfika tej służby, te "polowe" wyjściówki były z tym związane?

Pytam bo "potrzeba matką wynalazku" nawet w armii i różne ciekawe rzeczy widywałem, których normy należności nie przewidywały - np. wykorzystywanie używanych (zdawanych przez pilotów na wymianę kombinezonów pilota, które potem były wydawane żołnierzom pełniących funkcji techniczne na lotnisku, jako całkiem wygodny i praktyczny kombinezon do pracy przy sprzęcie.

Więc może to była jakaś kompania ochrony, gdzie służbę wartowniczą pełniło się w umundurowaniu wyjściowym (częste zjawisko w tamtych czasach na posterunkach "zewnętrznych") i drugi komplet wyjściowego był praktyczniejszy w tej służbie od "mora"?

Edytowane przez Razorblade1967

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

"System" faktycznie bardzo dziwny (nie spotkałem się z czymś takim)... tak z ciekawości - jaka była specyfika tej służby, te "polowe" wyjściówki były z tym związane?

4 kołobrzeski pułk zabespieczenia sztabu OW.

My byliśmy kompanią funkcyjną, zastępowaliśmy wartownicze w czasie jakiś świąt wojskowych :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
amon   

SP w jednostce ktorej odbywałem służbę JW 2016 Wałcz, były przyszywane. Wąsy były odłamane. Nie wiem jak było w innych drużynach, ale w mojej przyszywano "peeski'. Podejrzewam że eksploatowano uszkodzone odznaki w tzw. nieskończoność.

Odnośnie nowych sortów mundurowych, uścislę że chodziło o nowe mundury moro. W batalionach liniowych "załatwienie" nowego zestwu moro, graniczyło z cudem, a i tak dotyczyło to, tylko starego wojska. Zwykle używano spranych, często cerowanych mundurów.

Edytowane przez amon

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.