Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Albinos

Wykupywanie więźniów z rąk niemieckich...

Rekomendowane odpowiedzi

Albinos   

Wątek ten pojawiał się m.in. w Kolumbach i w Polskich drogach. Kiedy ktoś dostawał się w ręce niemieckie rodzina czy też przyjaciele szukali sposobów na to, aby taką osobę uwolnić. Pieniądze wydawały się być tutaj najoczywistszym środkiem do realizacji tego celu. Ale jaka tak naprawdę była skuteczność takich zabiegów? Jak w ogóle wyglądało takie wykupywanie więźnia? Czy sami Niemcy starali się zwalczać tego typu praktyki wśród swoich funkcjonariuszy, czy też ignorowali to? A jak patrzyło na to polskie podziemie, czy widziało w tym skuteczną metodę na ratowanie swoich żołnierzy?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   

Myślę ze było to możliwe, ale chodzi bardziej o kategorię więźnia.

Bo raczej "Grota" i "Rudego" nie było szansy wykupić. Natomiast jakiegoś szmuglera, czy człowieka z łapanki, dlaczego nie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Smardz   

Na historii rodzinnej. Pradziad dostał sie do niewoli niemieckiej. W 1940 Niemcy wysłali go ze Stalagu IID na roboty rolne do ziemianina pod obecny Stargard Szczeciński (bodajże dawny Pyrritz czy jakoś tak? Jest to napisane w aktach z obozu). Od ziemianina pradziad wysyłał już listy do domu, więc po jakimś pół roku rodzina w końcu miała z nim kontakt.

Przygotowali wymianę.

Od ziemianina rodzina "wymieniła" go na innego "ochotnika" który zgłosił się w miejsce pradziada do pracy.

Ochotnik w tajemnicy (?)był gruźlikiem, który zawodowo zgłaszał się do "wymian" za przymusowych robotników u niemieckich ziemian.

Gdy ziemianin dowiedział się o gruźlicy zwalniał człowieka do domu.

W ten sposób gruźlik wyciągnął jeszcze z niewoli kumpla mojego pradziada ze wsi.

Obaj służyli we wrześniu 1939 w 8pp Leg. Pradziad w 3 kompanii strzeleckiej, I baonie.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W swym raporcie z 12 maja 1942 r. tak to odnotował gubernator dystryktu (w paragrafie VIII tyczącym się wydziału sprawiedliwości):

"W tej chwili w więzieniu przy Rakowieckiej przebywają 42 osoby skazane na śmierć. Skazani i ich rodziny czynią wszystko ażeby przez przekupieni polskiego personelu więziennego uniknąć egzekucji liche wynagrodzenie, jakie pobierają ci urzędnicy ułatwia próby przekupstwa".

/"Raporty ludwika Fischera. Gubernatora Dystryktu Warszawskiego 1939-1944" wyb. i oprac. K. Dunin-Wąsowicz,M. Getter, J. Kazimierski, J. Kazimierska, Warszawa 1987, s. 523/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

Skoro już secesjonista zacytował dokument, to i ja pozwolę sobie:

"V"

1 VII 44 Wykupy aresztowanych

Są częste wypadki, że osoby bezwzględnie niewinne, względnie osoby, które zostały aresztowane przypadkowo i których pracy org. nie ujawniono, mogą być przez niem. w[ładze] bezp. zwolnione z więzienia. Do takiego zwolnienia mogą się również przyczynić tak zwane interwencje względnie wykupy. Najczęściej zwolnienia są niezależne od starań. Taki sam stan faktyczny może raz spowodować zwolnienie, drugi raz - rozstrzelanie. Będzie to zależało od przypadku. Wpływ starań jest w zasadzie żaden. Osoby obciążone, względnie złapane z materiałem, w zasadzie nigdy nie wychodzą z więzienia. Wyjść mogą takie osoby tylko dlatego, że popełniły zdradę tajemnic org. i przeszły na współpracę z wrogiem.

Z uwagi na to, że niem. w[ładze] bezp. wkładają duży wysiłek w to, żeby mieć zawsze możliwość dalszych rozpracowań zdekonspirowanej komórki - interwencje są tolerowane, nieraz przez samych Niemców proponowane i podstawiane. Sama interwencja daje Niemcom kontakt z rodziną, względzie inną osobą interweniującą - sama zapłata daje szanse dojścia do komórki org. osoby aresztowanej.

W tych warunkach powstają dwie ewentualności:

a/ Osoba aresztowana zdradziła tajemnice org. i Niemcy mają nadzieję, że wypuszczając ją mogą od niej bezpośrednio, względnie przez nią - nieraz w drodze obserwacji - nawet bez wiedzy wypuszczonej osoby, uzyskać dojście do org. dla dalszego rozpracowania.

Takie wyjście z więzienia osoby, która złamała przysięgę i ujawniła wrogowi elementy org. - jest przez nią starannie, częsty przy pomocy N[iemców] - konspirowane. Dlatego też często wypuszczenie to jest ubrane w fantastyczną legendę "cudownego wyjścia", nieraz zwyczajnie "uwierzyli w niewinność".

Często osoby wypuszczone twierdzą, wbrew prawdzie, że zwolnienie nastąpiło na skutek interwencji.

b/ Interwencja daje ślady na ukrywającą się rodzinę, wskazuje zawsze, gdzie szukać dalszych śladów przerwanej przez aresztowanie nitki. Interwenienci muszą zawsze mieć możność wskazania, kto im nadał sprawę. Interweniować może tylko osoba, która ma kontakt i to kontakt zaufany w G-o. 99% tych interwenientów pracuje w G-o. Nieraz dla podparcia [tj. uwiarygodnienia] swego pracownika - wypuszcza G-o kogoś z nieobciążonych pupilów interwenienta na wolność, aby podnieść jego markę na rynku. Z punktu widzenia bezpieczeństwa całości trzeba stwierdzić, że interwencje spowodowały już w sumie bardzo dużo strat i szkód. Są przez G-o tolerowane dlatego, że są jedną z ich najwstrętniejszych i najcyniczniejszych metod dochodzenia do xxxx organizacji.

Stwierdza się, że:

a/ interwencja na rzecz osoby obciążonej jest bezwzględnie bezcelowa, aresztowanemu nie pomoże, a spowoduje dalsze dokonspiracje,

b/ interwenienci zawodowi to pracownicy G-o, którzy działają ściśle wg instrukcji,

c/ interwencja w sprawie osoby nieobciążonej powoduje w G-o przekonanie, że osoba ta ma coś na sumieniu, albowiem org. się nią interesuje,

d/ w ostatnim czasie zaobserwowano serię likwidacji interwenientów przez G-o,

e/ wszystkie propozycje interwencyjne winny być zgłaszane przez D-1 do 46b, z podaniem przez kogo, komu składa [się] propozycje interwencyjne i w jakich okolicznościach.

wz. /-/ XXI-1

Za: KeDyw Okręgu Warszawa Armii Krajowej. Dokumenty - rok 1944, oprac. H. Rybicka, Warszawa 2009, s. 126-127; Archiwum Józefa Rybickiego; AAN, sygn. 203/X-62, k. 71.

Pojawiający się w tekście kryptonim 46b należał do Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu Oddziału II Komendy Głównej AK. Z kolei XXI-1 to "podpis" komendanta Obwodu Śródmieście Okręgu Warszawa AK, płka Franciszka E. Pfeiffera "Radwana" (samo XXI to kryptonim Obwodu Śródmieście).

O tym, jak niebezpieczne mogły być próby wykupywania ludzi, o których Niemcy wiedzieli, że należą do podziemia, może świadczyć historia Kazimierza Jakubowskiego "Kazika", d-cy patrolu w grupie żoliborskiej OD "A". Został on złapany w dniu 30 marca 1944 r. z dokumentami jednego z bahnschutzów, którzy zostali zabici podczas likwidacji Karla Schmalza "Panienki" na Dworcu Zachodnim w Warszawie w dniu 4 marca 1944 r. Jeszcze 31 marca Antoni Wojciechowski "Antek", podkomendny "Kazika" i jego przyjaciel próbował razem z kilkoma ludźmi z oddziału odbić "Kazika". Początkowo dostali informację, że "Kazik" będzie przewieziony przez Niemców w miejsce, gdzie rzekomo miał być zakopana broń, o której on Niemcom miał powiedzieć. Potem planowano odbić go z siedziby Kripo. Jednak kiedy okazało się - jeszcze wieczorem 31 marca - że "Kazik" trafił na Szucha, plan stracił na aktualności. Wobec tego "Antek" spotkał się 1 kwietnia z d-cą Grupy "Andrzeja", czyli Tadeuszem Wiwatowskim "Olszyną", od którego chciał uzyskać informacje, czy ten jest w stanie kanałami organizacji spowodować uwolnienie "Kazika". Kiedy dowiedział się, że takiej możliwości nie ma, poprosił o zgodę na wykorzystanie możliwości prywatnych. Takiego pozwolenia "Olszyna" udzielił mu. Tymi "możliwościami prywatnymi" okazał się być niejaki Pan K. (tak określano go w dokumentach), którego prawdziwe nazwisko brzmiało Kazimierz Stefanowski (wg notatki "Olszyny" z dn. 6 kwietnia i pisma Wydziału Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu O.II KG AK z dn. 13 kwietnia - AAN, sygn. 203/III-107, k. 14). Ów Pan K. o całej sprawie dowiedział się od siostry "Kazika". Według informacji zawartych w meldunku "Antka" z dnia 24 maja 1944 r. Pan K. był przedwojennym znajomym Jakubowskich. Na razie oświadczył, że zna pewnego Niemca, który mógłby pomóc, ale... no właśnie, tenże Niemiec miał wówczas spory kłopot, gdyż kilka dni wcześniej skradziono mu jego samochód wraz z dokumentami, które były w środku. Traf chciał, że tenże samochód podpylili mu właśnie ludzie "Antka", kiedy szykowali się do odbicia "Kazika" w dniu 31 marca. Niemiec, którym był dr Gertner, obiecał, że postara się o uwolnienie "Kazika" wraz z jego żoną w zamian za zwrot samochodu wraz z bronią i dokumentami, które się w nim znajdowały. Antoni Wojciechowski przystał na ten układ i już 3 kwietnia pojazd został przekazany Gertnerowi. Dodatkowo fotokopie dokumentów otrzymał Pan K., który powiedział, że jest pracownikiem "naszego" (tj. AK-owskiego) wywiadu i można mu ufać. Jak się później okazało Pan K. współpracował z Niemcami. Interesował się nim O.II KG AK który zalecił, aby osoby kontaktujące się z nim w miarę możliwości "oderwały się" od niego, aby nie narażać nikogo. Na całe szczęście kontaktowała się z nim jedynie siostra Kazika, która nie należała do organizacji. Kto wie jakie byłyby konsekwencje nawiązania z nim bezpośredniego kontaktu przez "Antka".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Niewiele wiem o sprawach rodzinnych, Mama nie wtajemniczała mnie w nie ale coś nie coś zapamiętałam. Moja Mama została wykupiona przez folcdojczkę u której służyła. Była kandydatką do Oświęcimia, w Krakowie w czasie zbiorowej kąpieli upadła, była nieprzytomna przez okres kilku? kilkunastu? dni, ktoś ją utrzymał przy życiu, a kobieta niemieckiego pochodzenia zrobiła wszystko aby wróciła do jej dzieci. Szczegółów jak wspomniałam nie znam. Podobna sprawa dotyczyła Brata mojej Mamy, jego Rodzina wykupiła z rąk sowieckich. Był tak skatowany, że zmarł kilka godzin później. Drugiego Brata mojej Mamy nie udało się wydostać, tylko uzyskano informację. Zginął w katowni NKWD w Samborze, nie chciał mówić mimo bicia więc pijani oprawcy włożyli go do metalowej szafy i zrzucali po schodach, któregoś upadku nie przeżył.

Wujkowie byli w konspiracji, o ich oddziale prawie nic nie wiadomo. Jeden był kolejarzem, drugi albo przemytnikiem albo kurierem beskidzkim (najprawdopodobniej tym i tym). Mama trafiła do wagonu tylko dlatego, że rzuciła się w obronie psa na Niemca, który chciał go zastrzelić. Pies go wcześniej ugryzł.

Edytowane przez lucyna beata

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Znany regionalista Mazowsza Adam Chętnik, w swych zapiskach okupacyjnych pisał:

"Niektórych aresztowanych starano się wykupić z więzień (przed rozstrzelaniem),

płacono za to od 10 do 50 tys. a nawet i więcej. Skazanych (lub tylko aresztowanych)

o niemieckich nazwiskach lub ewangelików nie można było w ogóle wykupić. W ten sposób

zginęło sporo młodzieży znanych w Warszawie przemysłowców, którzy synów swych za setki

tysięcy nie mogli wykupić ze śmiertelnych szponów. Tutaj już działała zemsta innego

rodzaju".

/E. Hull "Okupacyjna codzienność. Warszawa i okolice w dokumentacji Adama Chętnika", Toruń 2006, s. 35/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

Więźniów Niemcy za kasę wypuszczali.

Warunkiem było to, aby się w trakcie śledztwa do niczego nie przyznali.

Przykładowo;

Za uwolnienie Stanisława Maciejewskiego w dniu 18 maja 1944r. zapłacono 80 000 zł.

http://mazowsze.hist.pl/19/Rocznik_Minsko_Mazowiecki/453/2004/15826/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Furiusz   

U mnie podobną historię na wsi opowiadano. Dość zawiła i nie wiem czy to prawda - osoba od której to kiedyś usłyszałem już nie żyje. W pobliskich Strugach albo Skotnikach (ale raczej Strugach - choć pewności nie mam), miała działać w miarę prężnie miejscowa komórka AK. Musiało to być już po scaleniu BCh z AK bo z tego co mi wiadomo człowiek o którego chodzi miał mieć jakieś związki z tą organizacją (a przynajmniej po wojnie dostał medal za służbę w BCh), pech chciał, że Niemcy złapali jego syna, też uczestniczącego w konspiracji. Ponoć miano go wysłać na Pawiak ale ojciec zdążył go wykupić zanim do tego doszło. Na ile to prawda nie jestem w stanie zweryfikować.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
poldas   

A o czym ja wyżej napisałem?

W powyższym, opisanym przeze mnie przypadku, pośrednikiem był jakiś przedwojenny polski generał.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tadeusz Szturm de Sztrem miał być wykupiony z Pawiaka właśnie za pomocą łapówki, którą Wanda Czapska-Jordan miała wręczyć pewnemu agentowi gestapo.

/za: C. Miżejewski "Niezłomny z Żoliborza (o Stefanie Zbrożynie)", na: www.lewicowo.pl; autor artykułu opierał się na: A. Leinwand "Tadeusz Szturm de Sztrem", Warszawa 1987, s. 140-141/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W rozmowie Adama Leszczyńskiego z prof. Jerzym Kochańskim, ten ostatni przywołuje rodzinne wspomnienia z okresu okupacji:

"W czasie okupacji mój dziadek handlował złotem na placu Napoleona w samym sercu Warszawy (...)

Był płotką w tym świetnie zorganizowanym biznesie mającym nawet fundusze alimentacyjny i opiekuńczy, na które składano się po procencie czy dwóch od transakcji. Kiedy dziadek wpadł, w ciągu jednego dnia został wykupiony z siedziby Gestapo w alei Szucha, wystarczyło, że babka zgłosiła się do jednego z jego kolegów".

/"Czarny rynek PRL-u", "alehistoria", dodatek do "GW", nr 15 (169), kwiecień 2015, s. 14/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   

W ramach małej, choć istotnej poprawki. Adam Leszczyński rozmawiał nie z Jerzym Kochańskim, a Kochanowskim, autorem m.in. wznowionej ostatnio przez W.A.B. pracy Tylnymi drzwiami. Czarny rynek w Polsce 1944–1989.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.