Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
mch90

Operacja Restore Hope i Gothic Serpent - Somalia

Rekomendowane odpowiedzi

mch90   

Czyli interwencja wojsk ONZ w Somalii na początku lat 90'. Bardzo ciekawi mnie ta misja pokojowa, czy jak kto woli- wojna. Wiele osób ma o tym różne zdanie. Zwieńczeniem, jak pamiętamy, była słynna operacja "Irene", ukazana w filmie Riddleya Scotta "Helikopter w ogniu", kiedy to z początku krótka akcja sił specjalnych zamieniła się w dwudniową bitwę na ulicach Mogadiszu. Chciałbym, byśmy na tym forum rozwinęli ten temat, byście pomogli mi poszerzyć swoją wiedzę n/t działań sił ONZ pod egiedą USA, oraz wyczynów klanu Mohameda Farraha Aidida w Somalii.

Moje pierwsze spostrzeżenie- operacja w Somalii w pełni ukazuje, jak złowrogą siłą w spółczesnej wojnie są media. Bo przecież ówczesny prezydent Clinton wycofał główną część sił 75th Rangers Regiment i 1. SFOD Delta z powodu ukazanej w telewizji taśmy, prezentującej beszczeszczone na ulicach Mogadiszu ciała dwóch snajperów Delty- Gary'ego Gordona i Randy'ego Shugarta, którzy dobrowolnie zabezpieczyli miejsce katastrofy drugiego śmigłowca.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
JJ   

Hej tu masz parę artykułów.

Witajcie w piekle

Gazeta Wyborcza nr 203, wydanie waw z dnia 29/08/1992 - 30/08/1992 , str. 6

(A) Wczoraj w południowej części stolicy Somalii - Mogadiszu - postrzelono dwóch wojskowych obserwatorów NZ. Przedstawiciel ONZ Richard Schumann uważa, że zapowiadany niebawem przyjazd 500 żołnierzy "błękitnych hełmów" nie złagodzi napięcia w tym kraju. Uzbrojone gangi grasujące po terytorium Somalii potraktują ich jak rywali, którzy odbierają im pracę przy ochronie konwojów.

Somalia praktycznie już nie istnieje. Codziennie z głodu umiera tu tysiąc osób. Kolejne ofiary pochłania wojna domowa. Widniejący nad budynkiem lotniska w Mogadiszu angielski napis "Welcome", wita przybyszów u bram piekła. Nikt nie pyta, czy mają paszport lub wizę.

W Mogadiszu obowiązuje prawo silniejszego. Najsilniejsi są ci, którzy mają broń. Młodzi ludzie chodzą po mieście obwieszeni śmiercionośnymi "zabawkami". Zorganizowani są w bandy złożone z członków tej samej rodziny lub klanu. Tych grup, niekiedy rywalizujących ze sobą, innym razem zażarcie się zwalczających, jest tak wiele, że odnosi się wrażenie, iż każdy walczy z każdym.

W Mogadiszu północne i południowe dzielnice dzieli zielona linia. Południe jest w rękach przywódcy rebeliantów generała [Mohamed Farah Aidida], część północna podlega [Ali Mahdi Mohammedowi], hotelarzowi, który mianował się tymczasowym prezydentem.

W dżungli chaosu i przemocy o wypełnienie swoich zadań starają się wysłannicy ONZ, Czerwonego Krzyża i innych humanitarnych organizacji. Konwój Narodów Zjednoczonych, przewożący żywność, poprzedza zawsze niewielka półciężarówka wyposażona w karabin maszynowy i z pół tuzinem dobrze uzbrojonych strażników. Wynajęcie samochodu i ochrony kosztuje 150 dolarów za dzień.

Pracownicy organizacji międzynarodowych przed wyruszeniem w drogę z konwojem żywności muszą zawrzeć porozumienie z różnymi bandami. W innym wypadku narażają się na napad. Dla zakochanych w broni młodych ludzi z Mogadiszu istnieją bowiem tylko dwie możliwości pracy: albo będą ochraniać konwój, albo go rabować. Jak mówi przedstawiciel NZ Richard Schumann bandyci napadają nawet obozy dla głodujących w czasie, gdy rozdawana jest żywność.

Jedyną nadzieją dla głodujących Somalijczyków są dostawy żywności przerzucane drogą lotniczą. W piątek pierwsze cztery samoloty amerykańskie przewiozły 34 tony żywności z kenijskiego portu Mombasa do Belet Huen, 400 km na północ od Mogadiszu. Właśnie w Belet Huen przed pięcioma miesiącami Czerwony Krzyż rozpoczął rozdzielanie żywności.

Gazeta Wyborcza nr 21, wydanie waw z dnia 26/01/1993 , str. 6

(A) MOGADISZU. Wczoraj amerykańscy i belgijscy żołnierze z międzynarodowych sił interwencyjnych [somalia - ONZ] zaatakowali bojowców jednej z somalijskich frakcji kontrolującej okolice miasta Kismayu na południu kraju. Rzecznik sił amerykańskich w Somalii ppłk Fred Peck powiedział, że atak miał na celu powstrzymanie somalijskich bojowców przed wejściem do Kismayu. Czerwony Krzyż poinformował, że we wczorajszych starciach Amerykanie i Belgowie użyli broni ciężkiej. W walkach zginęło [ofiary] lub zostało rannych co najmniej 47 Somalijczyków.

Zabójstwo żołnierza

Gazeta Wyborcza nr 22, wydanie waw z dnia 27/01/1993 , str. 7

(P) Somalijscy bandyci zastrzelili amerykańskiego żołnierza w Mogadiszu tuż przed północą w poniedziałek, gdy patrolował okolice stadionu piłkarskiego, na którym znajduje się baza 900 marines.

Był on drugim członkiem amerykańskiego korpusu interwencyjnego w Somalii zastrzelonym po rozpoczęciu 9 grudnia operacji "Przywrócić nadzieję".

Gazeta Wyborcza nr 49, wydanie waw z dnia 27/02/1993 - 28/02/1993 , str. 7

(P) Piątek był czwartym dniem krwawych starć pomiędzy uzbrojonymi Somalijczykami a żołnierzami międzynarodowego korpusu ekspedycyjnego w Mogadiszu. Oddziały Mohamed Faraha Aidida ostrzeliwały w centrum stolicy nigeryjskich żołnierzy należących do międzynarodowego kontyngentu. Jeden Nigeryjczyk zginął.

Do walki z somalijskimi bandami, a także grupą mieszkańców Mogadiszu, którzy uzbrojeni w noże i kamienie demonstrowali pod hasłem "Amerykanie do domu!", marines użyli czołgów, ciężkich karabinów maszynowych i śmigłowców.

Po południu w piątek w stolicy Somalii było już względnie spokojnie. Przerażeni mieszkańcy ukryli się w domach. Rzecznik Amerykanów w Somalii płk Fred Peck oświadczył, że marines byli zmuszeni do użycia ciężkiej broni, ale nie wie, ilu ludzi zginęło.

Zamieszki i antyamerykańskie wystąpienia w Mogadiszu rozpoczęli we wtorek zwolennicy jednego z przywódców klanowych Mohammeda Faraha Aidida, który oskarża Amerykanów o sprzyjanie jego przeciwnikowi Mohammedowi Saidowi Hersiemu "Morganowi". Przez trzy dni zginęło z rąk amerykańskich, nigeryjskich i botswańskich komandosów kilkunastu Somalijczyków. Przynajmniej 20 osób zostało rannych.

W czwartek wieczorem, po ośmiogodzinnej bitwie, Aidid zaapelował przez miejskie radio do swych żołnierzy, by przestali strzelać do cywilnych cudzoziemców. Zapowiedział jednak świętą wojnę przeciwko amerykańskim żołnierzom.

Walki w Mogadiszu poprzedziła regularna bitwa w poniedziałek w mieście Kismaju, gdzie ścierały się ze sobą oddziały "Morgana" i Omera Jessa, stronnika Aidida. W ciągu tygodnia zginęło tam 100 osób - podała w piątek organizacja "Lekarze bez granic".

ONZ zamiast USA Gazeta Wyborcza nr 54, wydanie waw z dnia 05/03/1993 , str. 7

(P) Na środowym zebraniu Rady Bezpieczeństwa sekretarz generalny ONZ Butros Ghali zaproponował dzień 1 maja jako formalną datę zastąpienia amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Somalii oddziałami "błękitnych hełmów".

Jeśli Rada Bezpieczeństwa zaakceptuje plan Ghalego, oddziały ONZ, zwane Drugą Operacją Narodów Zjednoczonych w Somalii (UNISOM II - UNISOM I to 715 żołnierzy pilnujących od grudnia konwojów z żywnością), będą liczyć 28 tys. żołnierzy, w tym 8 tys. z przebywającego obecnie w Somalii międzynarodowego (głównie amerykańskiego) kontyngentu. Będą miały, zgodnie z VII Rozdziałem Karty Narodów Zjednoczonych, prawo użycia siły.

Na szefa operacji wyznaczono już tureckiego generała Cevika Bira, a na jego zastępcę - Amerykanina, generała Thomasa Montgomery'ego. Jednocześnie, jeśli okaże się to potrzebne, Amerykanie wystawią przynajmniej jeden batalion wspierający siły szybkiego reagowania.

Przejmowanie kontroli przez ONZ będzie oczywiście następowało stopniowo, a właściwie nie bardzo wiadomo, kiedy się zakończy i kto za nie zapłaci. Podczas gdy obecnie liczący 37 tys. ludzi międzynarodowy kontyngent panuje nad nie więcej niż 40 proc. terytorium Somalii, wyłączając całą północną część kraju i rejony przygraniczne, to żołnierze UNISOM II mają zająć całe państwo. Szczególnie ważne będzie obsadzenie granic w celu zapobiegania przemytowi broni i masowym ruchom uchodźców, a także tłumienia ewentualnych niepokojów w sąsiednich krajach. Za główny cel operacji UNISOM II uważa się rozbrojenie wszystkich działających w Somalii band, czego Amerykanie przez ponad dwa miesiące trwania operacji "Przywrócić Nadzieję" nie zdołali uczynić. Po rozbrojeniu można będzie dopiero myśleć o zorganizowaniu nowych władz w kraju.

Kontynuować nadzieję

Gazeta Wyborcza nr 103, wydanie waw z dnia 05/05/1993 , str. 6

(P) 146 dni po rozpoczęciu w Somalii operacji "Przywrócić nadz-ieję", podczas krótkiej ceremonii pożegnalnej flagę Stanów Zjednoczonych zastąpiła w Mogadiszu flaga ONZ. Szefa amerykańskiego kontyngentu wojskowego generała Roberta Johnstona zastąpił turecki generał Cevik Bir. On to nadał nazwę nowej fazie operacji w Somalii: "Kontynuować nadzieję", czyli UNOSOM II.

Generał Bir dowodzić będzie prawie 31 tys. ludzi (w tym 2,8 tys. cywilów), którzy zgodnie z VII rozdziałem Karty Narodów Zjednoczonych będą mieli prawo użycia siły dla utrzymania pokoju. W skład kontyngentu, według planu Butrosa Ghaliego, wchodzić będzie 8 tys. Amerykanów. W sumie w operacji uczestniczą żołnierze z 21 państw sprzymierzonych. Jeśli zajdzie konieczność, to Amerykanie przyślą do Somalii jeden niezależny batalion sił szybkiego reagowania.

Głównym zadaniem UNOSOM II będzie - jak dotąd - nadzorowanie dostaw żywności na terytorium całej Somalii (dotychczas Amerykanie i ich sojusznicy kontrolowali jedynie 40 proc. kraju). Gdy to się uda, będzie można zająć się rozbrajaniem wszystkich działających w Somalii band, odbudową regionalnej administracji, przesiedlaniem setek tysięcy uchodźców i bezdomnych.

Dowództwo ma już przygotowane plany opanowania północy kraju, gdzie partyzanci z Somalijskiego Ruchu Narodowego proklamowali niepodległy Somaliland. Szczególnie ważne będzie także obsadzenie wszystkich granic kraju, by zapobiec masowemu przemytowi broni i tłumić ewentualne niepokoje w sąsiednich państwach.

"Osiągnęliśmy to, co było zamierzone. Głód jest za nami. Teraz Narody Zjednoczone muszą przeprowadzić Somalię przez długą drogę rekonstrukcji" - powiedział gen. Birowi tuż przed wejściem na pokład samolotus gen. Johnston.

"Nasze zadanie jest jasne. Musimy w tym kraju doprowadzić do pokoju. Mamy nadzieję, że to się uda, ale jesteśmy również przygotowani na najgorsze" - oświadczył rzecznik operacji major David Stockwell.

ONZ walczy z klanem

Gazeta Wyborcza nr 132, wydanie waw z dnia 08/06/1993 , str. 5

(P) W poniedziałek w stolicy Somalii Mogadiszu w ataku na kwaterę oddziałów pakistańskich, które stanowią część sił ONZ, zginęło dwóch Somalijczyków [ofiary]. Do starć tych doszło po tym, jak wszystkie państwa członkowskie Rady Bezpieczeństwa NZ poparły w niedzielę na specjalnej sesji rezolucję, w której domagają się aresztowania i postawienia przed sądem winnych śmierci "błękitnych hełmów" w sobotniej bitwie w Mogadiszu. Choć rezolucja nie podaje żadnych nazwisk, wiadomo, że chodzi o osobę Mohamed Farah Aidid], największego przywódcy klanowego w Somalii, którego ludzie niejednokrotnie już zabijali żołnierzy ONZ.

Rada wezwała również swych członków do zwiększenia kontyngentów wojskowych i dostaw sprzętu do Somalii, by wesprzeć operację UNOSOM II. Przedstawiciel Pakistanu oświadczył, że mimo poważnych strat w ludziach jego kraj nie ma zamiaru wycofywać żołnierzy z Somalii, a nawet jest gotowy powiększyć swoj kontyngent (na razie jest to 4750 Pakistańczyków).

Komentując dla włoskiej agencji ANSA oskarżenia Pakistanu i ONZ Aidid stwierdził, że jego ludzie są niewinni, a jemu samemu jest bardzo przykro z powodu śmierci Pakistańczyków. Zarzucił jednak "błękitnym hełmom", że strzelali do somalijskich cywilów. Według Aidida liczba [ranniych] Somalijczyków przekroczyła 60 i jest wśród nich wiele kobiet i dzieci.

Inną wersję sobotnich wydarzeń przedstawił w wywiadzie dla poniedziałkowego ,Washington Post' dowódca pakistańskiego kontyngentu w Somalii gen. Ikramullah. Według niego rebelianci Aidida posługiwali się cywilnymi Somalijczykami jako żywymi tarczami. Podczas gdy rebelianci ostrzeliwali Pakistańczyków, małe dzieci obrzucały ich kamieniami. Żołnierze ONZ z obawy przed zabijaniem cywilów nie odpowiadali ogniem. Wkrótce zostali otoczeni w nieczynnej fabryce, a oczekiwana odsiecz nie przybywała. Ostrzał somalijski był tak silny, że oblężeni Pakistańczycy i Amerykanie zdecydowali się na odpowiedź. Ikramullah przyznał, że strzelali także do cywilów.

Dopiero wczoraj Aidid uwolnił pięciu schwytanych w sobotę pakistańskich żołnierzy, których uznano już za zaginionych. Zdecydował się na to po otrzymaniu wiadomości, że amerykańskie helikoptery zbombardowały trzy należące do niego składy broni.

Szturm na twierdzę Aidida

Gazeta Wyborcza nr 140, wydanie P z dnia 18/06/1993 , str. 7

(P) Po raz czwarty w ciągu tygodnia amerykańskie samoloty wojskowe ostrzelały z zamontowanych na pokładach 105-milimetrowych haubic kwaterę główną najpotężniejszego somalijskiego komendanta partyzanckiego Mohamed Faraha Aidida w Mogadiszu.

Atak z powietrza zaczął się w czwartek tuż po północy. Po nalocie do akcji wkroczyli żołnierze z USA, Pakistanu, Włoch i Francji, którzy otoczyli twierdzę Aidida i przez głośniki namawiali partyzantów po angielsku i somalijsku, by złożyli broń. "Błękitne hełmy" zostały ostrzelane przez ukrytych na dachach snajperów. ONZ-owskie rakiety przepędziły "gołębiarzy". W czasie strzelaniny zginęło co najmniej pięciu Somalijczyków. 16 żołnierzy ONZ - 15 Marokańczyków i Amerykanin - zostało rannych.

W czwartek rano pakistańscy żołnierze wkroczyli do zburzonej willi Aidida. Dom był pusty. Według nie potwierdzonych informacji Aidid kilka dni temu uciekł z Mogadiszu. Włoska agencja ANSA twierdzi natomiast, że Aidid ukrywa się w stołecznym szpitalu Digfer razem ze 150 uzbrojonymi zwolennikami. Kilkuset żołnierzy francuskich i włoskich zamierza zająć szpital i schwytać Aidida.

Przedstawiciele Pentagonu potwierdzili, że celem czwartkowego ataku było zniszczenie wojskowej potęgi Aidida, którego USA i ONZ uważają za główną przeszkodę blokującą proces pokojowy w Somalii.

Od 1989 roku sześćdziesięcioparoletni Aidid był najpotężniejszym z somalijskich komendantów partyzanckich walczących przeciwko prezydentowi Mohammed Siadowi Barre. Jego twierdza znajdowała się jednak na południu kraju i gdy na początku 1991 roku Siad Barre uciekł z Mogadiszu, w wyścigu o władzę wyprzedził Aidida jego dotychczasowy sojusznik Ali Mahdi, który ogłosił się prezydentem Somalii.

W bratobójczej wojnie, do jakiej doszło potem w Mogadiszu między Aididem i Mahdim, zginęło co najmniej 30 tys. ludzi, a miasto zostało zburzone. Wojna domowa i susza spowodowały klęskę głodu, w wyniku której zginęło pół miliona Somalijczyków. ONZ i organizacje humanitarne próbowały pomagać głodującym, ale transporty z żywnością były rozkradane przez somalijskich partyzantów.

W grudniu zeszłego roku w Somalii wylądowała amerykańska piechota morska, by przerwać wojnę domową i umożliwić pomoc dla głodujących. W maju Amerykanów zastąpiły "błękitne hełmy".

Aididowi nie podobało się, że w Somalii zaczynają rządzić Amerykanie i ONZ, ponieważ tracił w ten sposób wywalczoną na wojnie władzę, która z kolei oznaczała szansę na przetrwanie dla jego klanu i partyzantów. Nic dziwnego, że sabotował poczynania ONZ i oskarżał ją o próbę przekształcenia Somalii w ONZ-owski protektorat. Na początku czerwca w zasadzce w Mogadiszu żołnierze Aidida zastrzelili 23 żołnierzy pakistańskich. I wtedy ONZ i Amerykanie postanowili pozbyć się niewygodnego Aidida.

Somalia jak Wietnam

Gazeta Wyborcza nr 162, wydanie waw z dnia 14/07/1993 , str. 1

(P) Czerwony Krzyż poinformował wczoraj, że w poniedziałkowym helikopterowym ataku na siedzibę gen. Aidida zginęły 54 osoby, a 174 zostały [ranni]. Źródła ONZ przyznają się tylko do kilkunastu zabitych.

Wczoraj odnaleziono ciała trzech z czwórki [dziennikarze] zlinczowanych po ataku. Tłum Somalijczyków zemścił się na nich za akcję amerykańskich żołnierzy. ONZ ściga Aidida, gdyż jego ludzie w czerwcu zamordowali w Mogadiszu 24 Pakistańczyków z "błękitnych hełmów".

ONZ zapowiedział kontynuowanie misji w Somalii. Żołnierze włoscy postanowili jednak wyjść z Mogadiszu [Włochy - Somalia]. Rzym wezwał do zaprzestania akcji zbrojnych, przypominając, że Narody Zjednoczone miały przynieść głodującej Somalii żywność i pokój, a nie stać się stroną w wojnie domowej.

Watykański ,L'Osservatore Romano' skrytykował USA za masakrę Somalijczyków [uSA - Somalia].

Niehumanitarna, trudna, długa

Jacek KALABIŃSKI, Waszyngton

Gazeta Wyborcza nr 163, wydanie waw z dnia 15/07/1993 , str. 6

(A) Amerykańska operacja w Somalii miała być humanitarna, łatwa i krótka. Przed wysłaniem desantu piechoty morskiej do Mogadiszu ówczesny prezydent [George] Bush zapowiadał, że po opanowaniu sytuacji, co miało nastąpić w ciągu kilku tygodni, wojska amerykańskie zostaną wycofane, przekazując Somalię w ręce sił ONZ.

W osiem miesiący później w Somalii przebywają cztery tysiące żołnierzy amerykańskich, a na okrętach desantowych znajduje się ponad drugie tyle. Poniedziałkowa operacja przeciw jednej z kwater somalijskiego watażki gen. Mohammeda Aidida została przeprowadzona przy pomocy amerykańskich helikopterów szturmowych. Zniszczony budynek został następnie przeszukany przez amerykańskich marines. Z 19-tysięcznego kontyngentu wojsk ONZ tylko Amerykanie dysponują wystarczająco ciężkim uzbrojeniem.

Poniedziałkowa akcja, po której tłum Somalijczyków zlinczował w odwecie czterech zagranicznych dziennikarzy, wywołała na Kapitolu daleko idące wątpliwości co do roli, jaką przypadło pełnić w Somalii amerykańskim siłom zbrojnym. Jeden z przywódców Partii Republikańskiej, senator Robert Byrd wezwał prezydenta [billa] Clintona do wycofania wojsk amerykańskich. "Dalsze działania USA i uczestnictwo w zakrojonych coraz szerzej działaniach powinno zostać w sposób wyraźny zatwierdzone przez Kongres albo też powinniśmy spakować manatki i wrócić do domu. Ja osobiście opowiadam się właśnie za tym drugim. Misja humanitarna jest zakończona" - stwierdził senator.

Przedstawiciele ONZ i USA w Somalii zapowiadają kontynuowanie karnych działań zbrojnych przeciw gen. Aididowi i jego siłom, twierdząc, że po poniedziałkowej operacji aktywność terrorystów powinna się zmniejszyć. Korespondenci prasowi donoszą jednak z Mogadiszu, że we wtorek znów doszło do zbrojnych napaści na żołnierzy sił międzynarodowych. W jednej z pułapek rannych zostało trzech Amerykanów. Przedstawiciele międzynarodowych organizacji humanitarnych twierdzą, że nie są w stanie rozdzielać pomocy w Mogadiszu i zapowiadają przeniesienie się na spokojniejszą prowincję.

Reporterzy w Mogadiszu uskarżają się, że przedstawiciele sił ONZ dostarczają niedokładnych informacji, aby przedstawić sytuację w różowych barwach. Oficjele zarzucają coś odwrotnego. Kiedy w zeszłym tygodniu odwiedziła Somalię stała delegatka amerykańska w ONZ prof. Madeleine Albright, skarciła ona dziennikarzy za zbyt negatywne korespondencje. Wystąpiła z sugestią, aby podobnie jak ona dziennikarze wyszli na ulice i spotkali zwykłych Somalijczyków, "którzy popierają działania ONZ". Dziennikarze odparowali, że pani Albright poruszała się po ulicach Mogadiszu w transporterze opancerzonym, a jedyne bezpośrednie spotkanie z ludnością miała w hangarze na lotnisku w Kismaayo, gdzie ludność została skrupulatnie dobrana przez oficerów ONZ.

Ponieważ rząd włoski [Włochy - Somalia] także wyraził wątpliwości podważające sens całej operacji, obserwatorzy w Waszyngtonie spodziewają się, że wkrótce dojdzie w Kongresie USA do ożywionej debaty na temat mandatu sił amerykańskich w Somalii.

Ścigany listem gończym ONZ Aidid proponuje układ

Wpierw zbadajcie moje winy

Jacek KALABIŃSKI, Waszyngton

Gazeta Wyborcza nr 219, wydanie waw z dnia 18/09/1993 - 19/09/1993 , str. 7

(A) Poszukiwany od czerwca przez siły ONZ somalijski watażka, gen. Mohammed Farah Aidid wystosował list do Narodów Zjednoczonych. Proponuje w nim powołanie niezależnej komisji, która miałaby zbadać zarzuty przeciw niemu. W liście, przekazanym za pośrednictwem byłego prezydenta USA Jimmy Cartera, Aidid zapowiada, że podporządkuje się werdyktowi tej komisji.

W nowojorskiej siedzibie ONZ wskazuje się jednak, że Rada Bezpieczeństwa wydała nakaz aresztowania Aidida po dochodzeniu, które wykazało, iż to właśnie oddziały jemu podporządkowane zastrzeliły 5 czerwca 24 żołnierzy pakistańskiego kontyngentu wojsk ONZ.

Od prawie miesiąca szuka Aidida w Somalii specjalnie przeszkolona jednostka komandosów amerykańskich. Już dwa razy dokonali oni desantów z helikopterów na budynki, w których - według danych wywiadu - miał przebywać generał. W obu wypadkach pomylili się. W sierpniu zajęli zespół budynków, w których mieściła się placówka jednej z agend ONZ. W ostatni wtorek aresztowali innego generała somalijskiego należącego do frakcji przeciwnej Aididowi i współpracującej z ONZ.

Kierujący działaniami ONZ w Somalii emerytowany admirał amerykański Jonathan Howe powiedział, że "nawiązanie przez ONZ bezpośredniego dialogu z kimś, kto jest oskarżony o zbrodnie, byłoby niewłaściwe". Jednakże eksperci w amerykańskim Departamencie Stanu wskazują, że odrzucenie oferty Aidida może spowodować wzmożenie się niepokojów w Mogadiszu, gdzie we środę znów zostali zastrzeleni dwaj żołnierze włoscy z sił ONZ [ofiary, Włochy - Somalia].

Przebywający w Nowym Jorku na konsultacjach Howe oświadczył, że liczące ponad 20 tysięcy ludzi siły ONZ w Somalii powinny zostać zwiększone o 4 tysiące żołnierzy. Zapowiedział też, iż ONZ przywróci funkcjonowanie systemu politycznego w Somalii w 1995 roku. Oznacza to, że [wojsko] ONZ pozostaną tam jeszcze co najmniej przez dwa lata.

Prócz liczącej 590 ludzi jednostki komandosów USA mają w Somalii 4 tysiące żołnierzy. W Waszyngtonie coraz liczniejsze są głosy domagające się ich wycofania.

* Prezydent Bill Clinton oskarżył w piątek Aidida, że jego zwolennicy celowo prowokują wojska ONZ, aby wciągnąć je w wojnę domową w Somalii. Celem Aidida - powiedział Clinton na konferencji prasowej - jest doprowadzić do tego, by ONZ stawała się coraz mniej mile widzianym gościem w Somalii, by Somalijczycy sami domagali się wycofania "błękitnych hełmów".

Amerykanie chcą do domu

WROBIENI W SOMALIĘ

Jacek KALABIŃSKI, Waszyngton

Gazeta Wyborcza nr 234, wydanie waw z dnia 06/10/1993 , str. 8

(W) Samoloty z nowym kontyngentem wojsk USA wystartowały do Somalii we wtorek przed świtem z bazy Fort Stewart w stanie Georgia. Po niedzielnej krwawej bitwie w Mogadiszu, w której zginęło [ofiary] co najmniej 12 żołnierzy amerykańskich, prezydent [bill] Clinton rozkazał, by wysłać do Somalii ponaddwustuosobowy oddział, wyposażony w cztery ciężkie czołgi typu M-1A Abrams i 14 transporterów opancerzonych. Przewiezione do Somalii mają też być dwa dodatkowe samoloty-kanonierki i dwa helikoptery Blackhawk, mające zastąpić maszyny zestrzelone w niedzielę.

Doniesienia o ciężkich stratach poniesionych przez siły amerykańskie, o [zestrzelenia] dwóch helikopterów Blackhawk i o wzięciu do niewoli przez Somalijczyków nie ustalonej jeszcze liczby żołnierzy amerykańskich zbulwersowały opinię publiczną. Na Kapitolu podniosły się głosy, że Somalia może okazać się kolejnym trzęsawiskiem, w którym USA ugrzęzną jak w Wietnamie. - Wynieśmy się stamtąd! - wołał senator Robert Byrd.

- Szef ONZ Butros Ghali nie będzie kierował amerykańską polityką zagraniczną! - mówił przywódca Republikanów w Senacie Robert Dole.

Powszechne jest przekonanie, że kiedy dojdzie do głosowania w Kongresie, obie izby opowiedzą się za wycofaniem wojsk amerykańskich z Somalii. Nawet ci politycy, którzy uważają, że natychmiastowa ewakuacja z Somalii podważy wiarygodność USA i ONZ, chcą stopniowego wycofywania oddziałów amerykańskich.

Rzeczniczka Pentagonu Kathleen de Laski podkreśliła we wtorek, że wysłanie posiłków nie oznacza eskalacji działań. Nowe oddziały i sprzęt określiła jako "doraźne i defensywne uzupełnienie" sił już przebywających w Somalii. Helikoptery, które wysłano do Somalii, są maszynami przeznaczonymi do ewakuacji żołnierzy znajdujących się pod ogniem nieprzyjaciela.

Ofiary niejasnych instrukcji

W dziesięć miesięcy po wylądowaniu na plażach Mogadiszu desantu piechoty morskiej, wysłanej przez prezydenta [George'a] Busha, aby zapewnić osłonę konwojów z pomocą humanitarną, w Somalii przebywa 4700 żołnierzy amerykańskich. 1200 z nich to "siły szybkiego reagowania", składające się z komandosów i stanowiące jedyną jednostkę uderzeniową sił pokojowych ONZ w Somalii.

Właśnie część tej jednostki próbująca zaaresztować bliskich współpracowników somalijskiego watażki gen. Mohameda Aidida dostała się w niedzielę pod ogień Somalijczyków i poniosła ciężkie straty. Niemniej amerykańscy komandosi zdołali zatrzymać 21 członków sztabu Aidida, w tym "ministra spraw zagranicznych", którym jest były taksówkarz waszyngtoński Hassan Awale.

Pierwotny plan Busha przewidywał, że wojska amerykańskie zaprowadzą względny porządek w Somalii i zostaną po kilku tygodniach zastąpione przez kontyngenty ONZ-owskie z innych krajów. Jednakże instrukcje z Waszyngtonu były tak niejasne, że marines nie wiedzieli, czy mają rozbrajać somalijskich bandytów czy nie. Gdy Somalijczycy otrząsnęli się z pierwszego przerażenia i przekonali, że helikoptery można zestrzeliwać, zaczęli stawiać opór, a potem przystąpili do ataków.

Wrobieni w Somalię

Po redukcji sił amerykańskich w Somalii, co znacznie pogorszyło sytuację pozostałych żołnierzy, prezydent Clinton ponownie zwiększył w czerwcu kontyngent w Mogadiszu, wysyłając tam 700 komandosów. Choć oficjalnie ani Pentagon, ani ONZ nigdy tego nie przyznały, zadaniem ich było ujęcie gen. Aidida.

Prezydent Clinton skrócił we wtorek podróż po Kalifornii i powrócił do Waszyngtonu, aby omówić sytuację w Somalii ze swoimi doradcami. Jest oczywiste, że zbliża się moment ogłoszenia przez Biały Dom, iż misja sił amerykańskich w Somalii została spełniona i że zostaną one wycofane. Oznaczałoby to kolejne zadrażnienia w stosunkach Waszyngtonu z ONZ, a w szczególności z jej sekretarzem generalnym Butrosem Ghali, który wplątał USA w zadanie "odbudowy demokratycznego państwa" w Somalii.

AMERYKANIE PAKUJĄ TORNISTRY

Jacek KALABIŃSKI, Waszyngton

Gazeta Wyborcza nr 235, wydanie waw z dnia 07/10/1993 , str. 8

(W) Po trzech sesjach konsultacji z doradcami prezydent Bill Clinton oświadczył, że wojska amerykańskie zakończą misję w Somalii, ale w taki sposób, aby po ich ewakuacji kraj nie popadł ponownie w chaos. Wcześniej Clinton chce jednak wysłać do Mogadiszu więcej żołnierzy.

- Kończymy pracę nad ustanawianiem w Somalii bezpieczeństwa, które nie tylko pozwoli tamtejszym mieszkańcom spożywać owoce naszych i sojuszniczych wysiłków, ale również zapobiegnie straszliwemu kryzysowi w przyszłości - powiedział Clinton, zapowiadając, że swój plan wycofania wojsk z Somalii przekonsultuje w czwartek z kierownictwem Kongresu USA i dopiero potem poda szczegóły do wiadomości publicznej. - Zależy nam na zakończeniu naszej roli w sposób honorowy i nie chcemy, aby do Somalii powrócił absolutny chaos i straszne cierpienia, jakie panowały tam przedtem - wyjaśnił Clinton.

Źródła w Białym Domu stwierdzają, że prezydent zamierza przedłożyć Kongresowi plan stopniowej ewakuacji z Somalii, która byłaby przeprowadzona w ciągu najdalej trzech miesięcy. Anonimowy wyższy urzędnik Białego Domu powiedział wieczorem, że prezydent rozważa wysłanie na ten czas do Somalii aż dwóch tysięcy żołnierzy, wyposażonych m.in. w ciężkie czołgi. Z wypowiedzi rządowych wynika, że siły amerykańskie w Somalii zostałyby najpierw znacznie wzmocnione, by oczyścić Mogadiszu z oddziałów Aidida. Po wypełnieniu tego zadania Amerykanie szybko wróciliby do domu.

Zadania spełniane obecnie przez oddziały amerykańskie miałyby przejąć inne formacje ONZ. Jednakże w Nowym Jorku panuje przekonanie, że bez obecności Amerykanów operacja somalijska rozsypie się w ciągu kilku tygodni, ponieważ tylko oni są przygotowani do walki przeciw somalijskim bandytom.

Zemsta czy wyjazd?

Informacje o tym, że przeszło 70 proc. komandosów z oddziału oczekującego w niedzielę na odsiecz zginęło, wywołały oburzenie w USA.

Największy wstrząs spowodowały zdjęcia przedstawiające somalijski tłum ciągnący na powrozach po ulicy zwłoki dwóch skatowanych na śmierć amerykańskich żołnierzy. Niektórzy kongresmani nawoływali do radykalnego zwiększenia sił USA w Somalii, aby przeprowadzić w odwecie operację karną.

W ankiecie [inst. Gallupa] aż 43 proc. Amerykanów [sondaże] stwierdziło, że wojsko powinno wycofać się natychmiast, dodatkowe 26 procent opowiedziało się za stopniowym wycofaniem.

Widmo Wietnamu

Po Waszyngtonie zaczęło krążyć widmo wojny wietnamskiej. Kiedy Clinton skierował w poniedziałek do Somalii jednostkę pancerną, republikańscy kongresmani oskarżyli go o powtarzanie błędu popełnionego podczas wojny w Wietnamie. - Jest to ta sama metoda stopniowego zwiększania naszych sił, która doprowadziła do katastrofy - powiedział kongresman Henry Hyde.

Podczas gdy prezydent konferował w Białym Domu z gronem swoich najbliższych doradców, na Kapitolu wrzało. Grono 65 republikańskich kongresmanów wystosowało list otwarty do Clintona, żądając natychmiastowego zdefiniowania zadań oddziałów USA w Somalii i przedłożenia Kongresowi dokładnego planu wycofania wojsk. List określa interwencję jako "tragedię Ameryki" i przykład klęski w polityce zagranicznej.

Siła spokoju górą

W Senacie po długiej i emocjonalnej debacie przeważyło jednak opanowanie. Przywódca republikańskiej mniejszości Bob [Robert] Dole oświadczył, że nie ma powodu do paniki i uzgodnił z przywódcami demokratów, że przewidywane na środę głosowanie nad poprawką do budżetu, zakazującą dalszego finansowania operacji somalijskiej, zostało odłożone na tydzień. - Gdyby Senat głosował dzisiaj - powiedział Dole - niechybnie przegłosowałby natychmiastowe zakończenie naszej obecności w Somalii.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   

Dodam jeszcze, że amerykańscy żołnierze, którzy powrócili z Somalii w 1993 roku zostali, zostali przyjęci w kraju z pogardą, okrzyknięci dzieciobójcami, opluwani na ulicach. Wspomina o tym kpt. Struecker, który dowodził podczas słynnej bitwy o Mogadiszu kolumną hummvees. To był syndrom Wietnamu, podobnie jak tam, tak w Somalii Amerykanie wycofali się z powodu nacisków opinii publicznej i mediów- które na okrągło puszczały taśmy CNN prezentujące bezczeszczone ciała dwóch snajperów Delty na ulicach Mogadiszu.

Co ciekawe, podobnie jak w Wietnamie, tak i w Somalii Amerykanie wycofali się, gdy uzyskali militarną przewagę a wróg był u kresu sił. I dlatego z taką goryczą i uczuciem przegranej sprawy Rangers spakowali manatki i udali się do samolotów do Stanów.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że już dwa lata później Mohammed Farrah Aidid zaczął być traktowany przez USA jako formalny przywódca Somalii, na konferencje Ligi Afrykańskiej latał helikopterem US Marines a większość jego doradców złapanych w trakcie operacji "Gothic Serpent" została uwolniona przez rząd USA.

I tak nagle gabinet Clintona zapomniał o 300 tys. zagłodzonych w Somalii, w dużej mierze przez milicję Aidida, o ludobójstwach przez niego urządzanych oraz o krwawej daninie, jaką zapłacili Rangersi i 1. SFOD Delta 3-4 października 1993 roku.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

Czyli można by powiedzieć, że interwencja w Somalii nie odniosła żadnego skutku?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Czyli można by powiedzieć, że interwencja w Somalii nie odniosła żadnego skutku?

Moim zdaniem- nie, nie można się zgodzić z powyższym. Choć misja kosztowała ponad 3 mld dolarów i nie przyniosła spodziewanego sukcesu w postaci zakończenia wojny domowej i ustabilizowania sytuacji politycznej w Somalii, przez ponad 2 lata ONZ mogło w miarę bezpiecznie docierać do głodujących. Nie da się policzyć, ilu ludzi przez to uratowano, ale liczby te są olbrzymie. A Amerykanie nie wycofali się po klęsce w Mogadiuszu w październiku 1993- wycofano Task Force Ranger ale przybyło wsparcie marines i ostatecznie ostatni żołnierz amerykański opuścił Somalię wraz z resztą błękitnych hełmów, w pierwszym kwartale 1995 roku.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

Tylko że z tego co wiem to Aididowi głos z głowy nie spadł :?

Jeszcze odnośnie transportów - jaki procent tych dostaw przechwytywali ludzie Aidida?

Oczywiście zgadzam się z Tobą, że udało się uratować "kilka" istnień ludzkich, to jest najważniejsze, szkoda, że za cenę innych istnień :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Tylko że z tego co wiem to Aididowi głos z głowy nie spadł :?

Aidid zmarł 1 sierpnia 1995 roku, kiedy kilka dni wcześniej został ciężko postrzelony podczas bitwy o dzielnicę Medina w Mogadiszu pomiędzy Sojuszem Zbawienia Somalii (SSA) Ali Mahdiego a SNA Aidida.

Ogólnie to cała operacja złapania Aidida na przestrzeni czasu to bardzo ciekawy temat. 23 czerwca 1993 roku RB ONZ wezwała do schwytania generała Aidida i wyznaczyła nagrodę za jego głowę o wysokości 25 tys. dolarów. Było to efektem bitwy z 5 czerwca, podczas której silny oddział pakistański z "Błękitnych hełmów" dostał się w zasadzkę i został zmasakrowany. Przez następne pół roku siły ONZ nie były w stanie zlokalizować i złapać generała, pomimo rozesłania listów gończych i prób podsłuchiwania meldunków radiowych partyzantów z SSA. Nie pomógł nawet specjalnie wysłany do Somalii niewielki oddział komandosów z Delty.

We wrześniu 1993 roku Waszyngton zaniechał prób pochwycenia Aidida po tym, jak jego partyzanci ostrzegli zabiciem 1500 amerykańskich wojskowych i cywilów w Somalii.

Amerykanie byli niekonsekwentni w stosowaniu nowej koncepcji (która polegała na nakłanianiu Erytrei i Etiopii do udzielenia azylu politycznego Aididowi) i ulegli głosom ONZ, co doprowadziło do tragicznej bitwy o Mogadiszu 3-4 października 1993. Ponoć Aidid uciekł z Hotelu Olympic gdy tylko usłyszał odgłosy helikopterów amerykańskich.

17 listopada Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła zaprzestanie polowania na generała, który od tej pory mógł pojawiać się publicznie.

Jeszcze odnośnie transportów - jaki procent tych dostaw przechwytywali ludzie Aidida?

Niestety, nie posiadam żadnych danych na ten temat, jednak zdarzały się takie problemy, że wojna domowa uniemożliwiała docieraniu misji pokojowej do potrzebujących. Głównie takie problemy występowały na początku misji. Przykładowo 16 grudnia 1992 siły ONZ musiały przeprowadzić szerzej zakrojoną akcję zbrojną, ponieważ od kilku miesięcy walki toczone przez zwaśnione frakcje USC w głębi kraju bardzo utrudniały działalność misji humanitarnej CARE. Od 3 miesięcy do Baidoa nie docierał żaden konwój z żywnością. Ekspedycja do Baidoa ustabilizowała sytuację.

Oczywiście zgadzam się z Tobą, że udało się uratować "kilka" istnień ludzkich, to jest najważniejsze, szkoda, że za cenę innych istnień :lol:

Myślę, że warto było. Zdołano uratować setki tysięcy istnień. Pamiętaj, że przed interwencją ONZ, w Somalii umierało z powodu chorób, głodu i działań wojennych 5 tysięcy ludzi. ONZ straciło w zmaganiach wojennych 144 żołnierzy. To były wysokie straty. Misja wykazała wszystkie niedociągnięcia, nieodpowiednie przygotowanie i wyposażenie żołnierzy, brak koordynacji działań pomiędzy poszczególnymi kontyngentami różnych krajów a działania zbrojne przeciwko Somalijczykom były, jak stwierdził późniejszy raport ONZ, prowadzone nieudolnie z niepotrzebnym narażaniem życia. Również kiepsko zorganizowano zaopatrzenie sił pokojowych.

Można wskazać też pewną winę USA, które prowadziło odmienną od ONZ politykę w Somalii, co osłabiło wojska i autorytet ONZ w tym kraju.

Były jednak niezaprzeczalne plusy i nauki wyniesione z tej misji, które zastosowano później m.in. na Haiti w 1994 czy w Bośni i Hercegowinie w 1995/96.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście , że nie przyniosła pożądanego efektu. Celem operacji miało być oczyszcenie kraju z rebeliantów AIDIDA . I unicestwienie Aidida. W czasie operacji Amerykanie ponieśli wielkie straty. Moim zdaniem operacja była zaplanowana zbyt szybko i pochopnie. Rebeliańci znali świetnie teren i pod tym względem mieli przewage nad Amerykanami.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Oczywiście , że nie przyniosła pożądanego efektu.

Przyznaj, czytałeś to, co było napisane wyżej?

Celem operacji miało być oczyszcenie kraju z rebeliantów AIDIDA .

Nie. Aidid przewodził jedną frakcją. Celem było zakończenie wojny domowej toczonej przez takie oto ugrupowania: USC, SDA, SNM, SSDF, SDM, SNA, SSA, Związek Islamski oraz USF.

W czasie operacji Amerykanie ponieśli wielkie straty.

Nie rozumiem, czy teraz piszesz o całości misji pokojowej w Somalii, czy o operacji "Gothic Serpent"- czyli słynnej bitwie w Mogadiszu 3-4 października 1993.

Pamiętajmy, że Amerykanie nie byli wcale najliczniejsi w całym kontyngencie sił pokojowych w Somalii. Na sierpień 1993 ich siły liczyły 3881 żołnierzy a liczniejsi byli Pakistańczycy, których było 4718. Nie można zapominać też o licznych Włochach (2442), Marokańczykach (1340), Francuzach (1089) i innych krajach, które wysłały swoich żołnierzy. W sumie tworzyło to kontyngent pod egiedą ONZ liczący 20 854 żołnierzy.

Moim zdaniem operacja była zaplanowana zbyt szybko i pochopnie. Rebeliańci znali świetnie teren i pod tym względem mieli przewage nad Amerykanami.

Chodzi o bitwę w Mogadiszu 3-4 października 1993?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

A czy w czasie samej bitwy więcej błędów dowodzili dowódcy znajdujący się w mieście (McKnight i Eversmann), czy może Garrison? Co do postawy McKnighta to czy on naprawdę chodził ot tak bez broni po mieście i wszystkim dyrygował? :roll:

Co sądzicie o powtórzeniu operacji? W Somalii jest nieco lepiej niż było zaraz przed misją, ale chyba nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
A czy w czasie samej bitwy więcej błędów dowodzili dowódcy znajdujący się w mieście (McKnight i Eversmann), czy może Garrison?

Coż, właściwie z tego co wyczytałem, głównym błędem Garrisona jest jego kontrowersyjna decyzja, by atakować w świetle dnia. Rangersi zazwyczaj, by zwiększyć czynnik zaskoczenia, wkraczali do akcji nocą lub o świcie. Ówczesny sierżant Struecker broni jednak decyzji Garrisona, pisząc, że: „szansa na złapanie równocześnie aż dwóch tak wysokich przedstawicieli reżimu była czymś, czego nie wolno nam było zaprzepaścić”.

Za: „Droga do odwagi” Jeff Struecker, str. 12

Struecker w swoich wspomnieniach przywołuje też fragment książki Bowdena, dokładnie ten fragment:

„Prawda jest taka, że rangersi wycofali się bez problemów w przeciągu kilku minut od ogłoszenia sygnału do odwrotu. Gdyby nie zestrzelono Black Hawka Super Six One (Wolcotta), wówczas o decyzji Garrisona nie mówiono by „zła”, ale „odważna””

Za: „Droga do odwagi” Struecker, str. 170

Co do postawy McKnighta to czy on naprawdę chodził ot tak bez broni po mieście i wszystkim dyrygował?

Prawdę mówiąc nic mi nie wiadomo, by takie zachowanie w filmie miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nigdzie nie doszukałem się fragmentu o tym mówiącego. Co zaś do błędów popełnianych przez McKnighta, o których wspomniałem w innym poście, Bowden pisze, że ppłk. McKnight był lepszym dowódcą batalionu niż kolumny kilkunastu pojazdów.

Standardowa procedura nakazywała, by podczas jazdy w konwoju dowódca czołowego pojazdu na bieżąco informował kierowców reszty kolumny o zmianach w planie i kierunku jazdy tak, by w razie zniszczenia czołowego prowadzącego pojazdu reszta konwoju znała bieżące zadanie i trasę. McKnight tą zasadę zignorował.

Sierżant Matt Rierson, dowódca oddziału Delty, jadący w drugiej ciężarówce z jeńcami wspominał później, że odkąd konwój zostały skierowany na miejsce I Katastrofy (Super 61), nie wiedział, dokąd jadą.

Co sądzicie o powtórzeniu operacji? W Somalii jest nieco lepiej niż było zaraz przed misją, ale chyba nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej.

Prawdę mówiąc znalazłoby się tysiące miejsc, gdzie siły pokojowe powinny były zawitać. Jednak bez wsparcia Stanów Zjednoczonych, czego można uświadczyć teraz w Czadzie/Darfurze, misja mogłaby przeobrazić się w serię problemów i trudności. Dodatkowo weźmy pod uwagę fakt, że poniekąd USA po ostatniej interwencji w Iraku jest skłócone z ONZ, które powinno wziąć pod egidę tą misję.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   

A jak to było z dowództwem u Somalijczyków - kto nimi dowodził? Wikipedia podaje, że sam Aidid, ale ponoć - jak mch90 napisał - uciekł, gdy dowiedział się o zbliżających się siłach amerykańskich. Czy Somalijczycy byli w ogóle przez kogoś dowodzeni?

[ Dodano: 2008-01-23, 11:44 ]

Wspominałeś jeszcze o śmierci Joyce'a - czy gdyby nie wyjął płyty ze swojej kamizelki to przeżył? :roll:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
A jak to było z dowództwem u Somalijczyków - kto nimi dowodził? Wikipedia podaje, że sam Aidid, ale ponoć - jak mch90 napisał - uciekł, gdy dowiedział się o zbliżających się siłach amerykańskich.

Prawdę mówiąc, nie wiem, nie doszukałem się informacji kto sprawował dowództwo i koordynował działania nieregularnych oddziałów milicji Aidida. Jednak nie wykluczałbym samego generała, mógł on uciec do innej dzielnicy miasta, nie zagrożonej przez siły podległe "błękitnym hełmom", by stamtąd dowodzić. Informacja o ucieczce Aidida z hotelu Olympic pochodzi z "Somalii 1992-95" Kucharskiego.

Swoją drogą, odnośnie już żołnierzy somalijskich, jak oceniacie strącenie Black Hawka Wolcotta? Czy można było tego uniknąć?

Wspominałeś jeszcze o śmierci Joyce'a - czy gdyby nie wyjął płyty ze swojej kamizelki to przeżył? :roll:

I tu muszę uderzyć się w pierś. Joyce owszem, wyjął płytę pancerną z chroniącej plecy części kamizelki kuloodpornej ALE dostał serią w górną część pleców- tą część, która nie była chroniona pancerzem w óczesnych kamizelkach Rangersów. Pociski z AK trafiły go w serce i przeszyły jego ciało na wylot, zatrzymując się na czołowej płycie pancernej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tofik   
Swoją drogą, odnośnie już żołnierzy somalijskich, jak oceniacie strącenie Black Hawka Wolcotta? Czy można było tego uniknąć?

Właściwie to przede wszystkim przez to Amerykanie pozostali w mieście (wydzielenie grupy ratunkowej, jej wyprawa, walki w pobliżu Black Hawka, a już w nocy "cięcie" helikoptera, by dostać się do przebywających we wnętrzu maszyny) i zaczynali ponosić większe straty. Konwój zaczął błądzić i te pe. Gdyby nie to, to całkiem możliwe, że Amerykanie wynieśliby się z miasta przed upływem 30 minut. Natomiast to czy można było uniknąć utraty pierwszego śmigłowca zależało w 99% od umiejętności "Elvisa".

Jeszcze odnośnie wyszkolenia - Eversmann w filmie powiedział, że będzie to jego pierwszy raz, gdy będzie strzelał do człowieka. Czy właśnie większość żołnierzy miała takie "doświadczenie"? :roll:

[ Dodano: 2008-01-23, 18:56 ]

Zajedzie offtopem - czy sierżant Pila (pierwszy zabity Amerykanin, podczas misji) to ten sam żołnierz, który w bazie tak rozśmieszał kolegów i dostało mu się za to (chodzi oczywiście o wydarzenia pokazane w filmie, ale z chęcią bym się dowiedział także o tym jak z nim było naprawdę)?

I jeszcze jedno - czy to, że jako pierwszy objął 50 - tkę było jakąś karą?

[ Dodano: 2008-01-24, 00:31 ]

Kolejna sprawa (ilość wzrasta w miarę oglądania filmu ;D ) - czy wg Was zejście Shugarta i Gordona na ziemię było konieczne? Był to czyn ogromnie bohaterski, ale co mogli zrobić z powietrza? I czy Durant leciał sam? Bo zdaje się, że nie. A skoro nie, to kto leciał z nim?

[ Dodano: 2008-01-24, 12:25 ]

Kolejne pytanie - w jakich warunkach w niewoli przebywał Durant?

No i dlaczego Amerykanom zabraniano zabierać amunicję zabitym Somalijczykom?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Właściwie to przede wszystkim przez to Amerykanie pozostali w mieście (wydzielenie grupy ratunkowej, jej wyprawa, walki w pobliżu Black Hawka, a już w nocy "cięcie" helikoptera, by dostać się do przebywających we wnętrzu maszyny) i zaczynali ponosić większe straty. Konwój zaczął błądzić i te pe. Gdyby nie to, to całkiem możliwe, że Amerykanie wynieśliby się z miasta przed upływem 30 minut. Natomiast to czy można było uniknąć utraty pierwszego śmigłowca zależało w 99% od umiejętności "Elvisa".

To prawda, zestrzelenie Black Hawka Wolcotta całkowicie pomieszało szyki Garrisonowi. Trzeba dodać, że nie był to pierwszy strącony amerykański helikopter w Somalii, choć wtedy okoliczności były inne i nie doszło do tragedii podobnej z 3-4 października 1993 r. Dokładniej wydarzyło się to 25 września ’93.

Chyba mogę powiedzieć, że Somalijczycy z grupy Mo’alima, którzy zestrzelili Super 61 należeli do elity milicji Aidida. Byli oni szkoleni przez ekspertów w zwalczaniu helikopterów, przysłanych z Sudanu- a ci mieli bogate doświadczenie wyniesione z Afganistanu.

Zręczna taktyka Somalijczyków, będąca wynikiem wcześniejszych doświadczeń oraz umiejętności strzelców RPG, umożliwiły zestrzelenie maszyny Cliffa „Elvisa” Wolcotta.

Jeszcze odnośnie wyszkolenia - Eversmann w filmie powiedział, że będzie to jego pierwszy raz, gdy będzie strzelał do człowieka. Czy właśnie większość żołnierzy miała takie "doświadczenie"?

Dokładnie tak. W większości ci rangersi byli uzupełnieniami prostu z fortu Benning, lub chłopcami, którzy dopiero co skończyli collage i się zaciągnęli do wojska. Niektórzy, służyli w 75. Pułku Rangers już od dłuższego czasu, ale np. nie mieli do tej pory okazji walczyć, bo np. nie „zdążyli” na Pustynną Burzę.

Jakby byli kiepsko wyszkoleni to nie daliby rady osłonić i ewakuowac tylu rannych.

Hauer napisał w to w innym temacie, w którym również rozwinęła się dyskusja o bitwie o Mogadiszu.

To owszem, byli twardzi chłopcy, doskonali fizycznie i kondycyjnie, ale, jak już podawałem wcześniej przykłady, brakowało im raz, że doświadczenia, jak i byli niedoszkoleni, co owocowało różnymi błędami na szczeblu taktycznym i pomyłkami, które mogły, lub były bolesne. Niemniej, trzeba oddać im honor.

W Mogadiszu byli się fantastycznie.

Zajedzie offtopem - czy sierżant Pila (pierwszy zabity Amerykanin, podczas misji) to ten sam żołnierz, który w bazie tak rozśmieszał kolegów i dostało mu się za to (chodzi oczywiście o wydarzenia pokazane w filmie, ale z chęcią bym się dowiedział także o tym jak z nim było naprawdę)?

I jeszcze jedno - czy to, że jako pierwszy objął 50 - tkę było jakąś karą?

Pilla nie siedział przy „50-tce” a na tylnym miejscu, za szer. Jeremym Kerrem, kierowcą Humvee Strueckera. Wieżyczkę obsadzał szer. Brad Paulson.

Dominic Pilla był ulubieńcem kompanii, natomiast Struecker pisze, że był on jednym z najlepszych strzelców, jakiego spotkał w życiu.

Pilla słynął z zawsze dobrego humoru, oraz swoich dowcipów i skeczy, które rozbawiały cały batalion. Odgrywał je wraz z Nelsonem, a jednym z najlepszych, jaki stworzyli, był właśnie ten ze Steelem. Książka nic nie wspomina, że kpt. Steel złapał ich na gorącym uczynku, jak parodiują go w koszarach. ;)

Dodam jeszcze, że po bitwie Nelson załamał się psychicznie, gdy dowiedział się o śmierci Pilli.

I czy Durant leciał sam? Bo zdaje się, że nie. A skoro nie, to kto leciał z nim?

Wraz z Durantem na pokładzie Super 64 lecieli: Tommy Field, Ray Frank oraz Bill Clevland. Wszyscy zginęli.

Kolejna sprawa (ilość wzrasta w miarę oglądania filmu ) - czy wg Was zejście Shugarta i Gordona na ziemię było konieczne? Był to czyn ogromnie bohaterski, ale co mogli zrobić z powietrza?

Czy dało się zrobić coś więcej z powietrza? Z początku miejsce katastrofy Duranta osłaniały dwa Little Birdy i Super 62 Goffeny ze snajperami Delty na pokładzie. Te siły początkowo trzymały wściekły tłum Somalijczyków w bezpiecznej odległości od rozbitego Black Hawka, lecz w końcu poszczególne grupki uzbrojonych Somalijczyków zaczęły przenikać przez tą „zaporę” i bezpośrednio zagrażać helikopterowi Duranta. Widząc to, Gordon i Shugart zgodnie powiedzieli pilotom, że ich działania będą bardziej efektywne, jeśli będą operowali z ziemi. Chcieli oni zatrzymać rozwścieczony tłum do czasu nadejścia posiłków.

Nic więcej nie dało się zrobić, ponieważ, po prostu, JOC nie miało już kogo wysłać na miejsce drugiej katastrofy. Trzeba też dodać, że nie można było użyć ratowniczych Little Birdów CSAR, które pojawiły się w miejscu katastrofy Wolcotta już w kilka minut po rozbiciu się, a które nie były dostępne, gdy 20 minut później rozbił się drugi Black Hawk.

Kpt. Yacone, drugi pilot Super 62 powiedział wtedy snajperom Delty: ”Gdy już tam będziecie, będziecie mogli obaj umocnić się i czekać na pojazdy, lub spróbować przedostać się z rannymi na otwartą przestrzeń, skąd będziemy mogli was zabrać”. Nie było opcji, by pojazdy McKnighta przedarły się na miejsce katastrofy Duranta, natomiast przebijanie się z rannymi również nie wchodziło w grę- sam Durant nie był w stanie chodzić.

Kolejne pytanie - w jakich warunkach w niewoli przebywał Durant?

Co do niewoli Duranta, to jest to o tyle ciekawa sprawa, że będąc już jeńcem wojennym doznał on kolejnych obrażeń. Tak się składa, że budynek, do którego przenieśli go ludzie Yousefa Dahira Mo’alima znalazł się w bezpośredniej strefie walk. Rykoszety trafiły go w klatkę piersiową a odłamek szrapnela w nogę.

Ogólnie Durant nie miał złych warunków w niewoli. Był stale pod opieką lekarza, ale minister propagandy Aidida, Abdullahi Hassan, cały czas go maglował, przesłuchiwał i robił wywiady przed kamerą. Aidid nie mógł pozwolić sobie na śmierć w niewoli swojego jeńca. By wyciągnąć z niej Duranta, Ameryka była gotowa negocjować z dyktatorem. 14 października Aidid przekazał go Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi.

No i dlaczego Amerykanom zabraniano zabierać amunicję zabitym Somalijczykom?

Nic mi o tym nie wiadomo. Czy mógłbyś mi to jakoś przybliżyć?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.