Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
mch90

Francuscy oficerowie podczas kampanii francuskiej- ocena

Rekomendowane odpowiedzi

mch90   

Wielu autorów wspomnień i opracowań dot. inwazji niemieckiej na Francję pisało już o nieudolności francuskiego korpusu oficerskiego wobec wymagań nowoczesnej wojny, z jaką zetknęli się w maju-czerwcu 1940 roku, o czym także krąży obiegowa opinia. Czy słusznie, czy może to tylko mit?

Chciałbym zaprosić Was do dyskusji- próby oceny francuskiego dowództwa w tych tragicznych dniach w których w oczach wielu Europejczyków zgasła nadzieja na triumf demokracji nad dyktaturą Hitlera.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

mch90: ciekawą relację w kwestii zachowania się oficerów [szerzej: korpusu oficerskiego] opisuje "Cat" Mackiewicz w swej w sumie dziennikarskiej, czy publicystycznej relacji o Francji w '40 r. Prezentuje ją jako pewne tlo zachowań wojsk polskich. Zwykle jest to jednoznacznie kontrastowe porównanie czyli: Polacy walczą, Francuzi grzecznie przejmują odcinek, po czym zapada decyzja o odwrocie. Pokazuje to i sam wyższy korpus oficerski i dowództwo jako grupę osób, jako ludzi, którzy widząc to co się dzieje - czyli najogólniej mówiąc fakt tego, że taktyka niemiecka przynosi efekty, tego, że mimo iż slabsze w wielu wypadkach teoretycznie czolgi niemieckie dawaly sobie radę z silami pancernymi, że w wielu wypadkach obrona nie istniala - staral się nie tyle bronić jak najskuteczniej kraj, co sprawić by koszty wojny byly jak najniższe.

Być może to wynikalo to z tego, że doskonale pamiętano co się dzialo w czasie I w.ś. i tego jakie straty ona przyniosla, a nalezy pamiętać, że toczyla się na glównie na terenie wlaśnie Francji.

Pewne ciekawe informacje zawarte są we wspomnieniach de Gaulle'a, w tomie I.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Bełkot   
(...)w kwestii zachowania się oficerów [szerzej: korpusu oficerskiego] opisuje "Cat" Mackiewicz (...)

Szczerze mówiąc traktowanie Mackiewicza jako źródła obiektywnej oceny kogokolwiek w porównaniu do Polaków wydaje mi się nader ryzykowne.

Polacy walczą, Francuzi grzecznie przejmują odcinek, po czym zapada decyzja o odwrocie.

To jest demagogia. Do rzetelnej oceny wypadałoby wziąć pod uwagę, choćby to czy w czasie tego przejmowania odcinka Niemcy nie zmasowali sił do natarcia, czego w czasie polskiej obecności zrobić nie byli w stanie (stąd brak konieczności odwrotu).

(...)taktyka niemiecka przynosi efekty, tego, że mimo iż slabsze w wielu wypadkach teoretycznie czolgi niemieckie dawaly sobie radę z silami pancernymi, (...)

Słabsze w papierowych charakterystykach, podczas gdy z wiedzy o niemieckiej sztuce operacyjnej w nieunikniony sposób wynika, że w większości takich starć te "słabsze" niemieckie czołgi występowały w liczbach wielokrotnie większych niż francuskie.

że w wielu wypadkach obrona nie istniala - staral się nie tyle bronić jak najskuteczniej kraj, co sprawić by koszty wojny byly jak najniższe.

Śliskie.

Pewne ciekawe informacje zawarte są we wspomnieniach de Gaulle'a, w tomie I.

Któremu, jak przypominam, zapewne bardzo zależało na zminimalizowaniu zasług III Republiki.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Belkot: nie mówię że Mackiewicz jest wyrocznią, lecz to że jego relacje są ciekawe, z tego punktu widzenia że opisując polskie walki i polskie postawy - przeciwstawia im wlaśnie zachowanie Francuzów.

Śliskie czy nie - nie oceniam tego negatywnie [!], żeby byla jasność, nie należę do osób które uważają, że bić się należy póki nie jest zniszczony dom ostatni, póki ostatni ranny żolnierz żyje... Być może na to wszystko należy nalożyć fakt, że zajęcie metropolii nie rozbijalo calości imperium, gdzie żyli ludzie, mówili po francusku, stosowali zarządzenia wladz franuskich i pewnie nikomu się nie śnilo, że należą do Niemiec.

W kwestii wykorzystania bronii pancernej [m.in] jak ocenić nieodpowiedniość taktyki stosowanej przez dowódców francuskich - czy jako efekt kiepskiego wyksztalcenia, czy jako niewiary w nowe idee, które mimo wszystko powinny być znane. Tak naprawdę wspomnienia de Gaulle są krytyką tego co bylo przed wojną, tego jak zachowywalo się i dowództwo we Francji w czasie walk, i samego przywództwa politycznego, tylko tak troszkę na marginesie - czy gdyby bylo inaczej, Francuzi by tego nie wykorzystali mówiąc: oficerów mieliśmy, dobrych, ilość - spora, sprzęt też niczego sobie tylko to najwyższe kapitulanckie dowództwo?

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
GP_mars   

Jakość francuskiej kadry dowódczej w 1940 r. trudno jednoznacznie ocenić.

Problem podstawowy - to fakt, że Francja posiadała wyraźnie sformułowaną doktrynę wojenną, której wszystkie braki zostały w 1940 r. boleśnie obnażone.

Czy oficera można jednoznacznie źle oceniać, za to, że walczy zgodnie z podręcznikami i wpojoną mu wiedzą. Realizacja doktryny miała by być czymś złym?

IMHO nie. Oficer przygotowuje się do wojny właśnie poprzez szkolenie i pogłębianie wiedzy. Więc jeśli walczy tak, jak nakazują mu podręczniki - trudno mieć do niego pretensje.

Owszem, francuskie naczelne dowództwo można oceniać źle za kurczowe trzymanie się złych wzorców i złych zasad prowadzenia wojny. Tylko pytanie - jak głęboko negatywna może to być ocena.

Jeśli ktoś wygrał wojnę (jak Francja IWŚ) będzie z natury rzeczy uznawał swoje dotychczasowe koncepcje i sposoby walki jako najlepsze. Naturalnym wydaje się jedynie ich rozwijanie i poddawanie modyfikacjom.

Konia z rzędem temu, kto wskaże jeden ewidentny dowód (w okresie międzywojennym), na podstawie którego francuską doktrynę można ocenić jako złą. Takiego dowodu brak. Co najmniej jedno doświadczenie ją potwierdziło!! (wojna domowa w Hiszpanii przez znaczny okres miała charakter pozycyjny, a o zwycięstwie decydowała siła ognia - nie manewr połączony z siłą ognia).

Praktycznie pierwszy poważny argument podważający zasadność francuskich założeń miał miejsce w okresie od 1 do 17 września 1939 r.

Tylko co Francuzi mogli zrobić przez niecały rok? Przykład: swoich lekkich czołgów piechoty - wolnobieżnych, o taktycznym zasięgu, pozbawionych radia, 2 osobowych, z krótko-lufową armatą - żadną miarą nie dało się zastosować do innego rodzaju wojny niż tej do jakiej zostały zaprojektowana. Dotyczyło to w zasadzie sporej części sprzętu armii francuskiej - od broni piechoty (karabin MAS 36 nie miał bezpiecznika - wymagał załadowania przed walką i rozładowania po niej - był więc trudny w użyciu w zmiennej sytuacji) po artylerię (pomimo motoryzacji - znaczna część dział nadal miała koła stalowe z gumowymi bandażami uniemożliwiających szybkie przemieszczanie i pokonywanie dalekich odległości) i przede wszystkim łączność (oparcie na przewodowej, słabość radiowej).

Równie ważna co strona techniczna - była także strona organizacyjna, szkoleniowa. Przejście na nową doktrynę - to gigantyczna praca. Ponadto w okresie przejściowym najprawdopodobniej powstałby bałagan, kto wie czy nie gorszy niż stosowanie doktryny złej.

Ponadto należy zauważyć, że francuskie jednostki z pominięciem kampanii francuskiej 1940 r. biły się nieźle. Szczególnie jeśli wziąć pod uwagę działania w latach 1944-45, to trudno Francuzom odmówić sukcesów. Swoją drogą w 1940 r. duży wpływ na wynik walki miało zaskoczenie operacyjne jakie zgotowali Francuzom Niemcy podczas bitwy o Flandrię. To dzięki niemu Niemcy wyszli na tyły najsilniejszego ugrupowania alianckiego i dzięki temu najlepsze dywizje francuskie zużyły się w marszach odwrotowych.

Podsumowując - nie mam równie złej opinii o armii francuskiej i francuskich oficerach jaką głosili polscy oficerowie (i cywile ale IMHO ich opinia się nie liczy) będący we Francji w latach 39-40.

Mam niemiłe wrażenie, że odgryzali się oni za upokorzenia jakich doznali od Francuzów w tym okresie.

Dodatkowo wydaje mi się, że poprzez podkreślenie słabości francuzów próbowali odbudować swój wizerunek po zdecydowanej przecież klęsce w 1939 r.

A trzeba by się dość poważnie zastanowić nad zestawieniem bitności i kompetencji polskiej kadry oraz tchórzostwa i głupoty francuskiej kadry oficerskiej. Znane są przecież wypadki, gdy i polscy dowódcy tchórzyli (sztandarowy przykład - Dąb Biernacki), gdy popisywali się skrajną niekompetencją (Młot Fijałkowski przy współudziale Sztabu i samego Naczelnego Wodza w dowodzeniu SGO Narew) oraz gdy polskie jednostki uciekały w bezładzie (16 DP nad Osą, 6 i 21 DP nad Dunajcem).

IMHO oceniając innych należy mieć trochę pokory i szacunku ze względu na własną historię.

Edytowane przez GP_mars

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Witam;

Belkot: nie mówię że Mackiewicz jest wyrocznią, lecz to że jego relacje są ciekawe, z tego punktu widzenia że opisując polskie walki i polskie postawy - przeciwstawia im wlaśnie zachowanie Francuzów.

Śliskie czy nie - nie oceniam tego negatywnie [!], żeby byla jasność, nie naleze do osób któr uważają, że bić się należy póki nie jest zniszczony dom ostatni, póki ostatni ranny żolnierz żyje... Być może na to wszystko należy nalożyć fakt, że zajęcie metropolii nie rozbijalo calości imperium, gdzie żyli ludzie, mówili po francusku, stosowali zarządzenia wladz franuskich i pewnie nikomu się nie śnilo, że nalezą do Niemiec.

W kwestii wykorzystania bronii pancernej [m.in] jak ocenić nieodpowiedniość taktyki stosowanej przez dowódców francuskich - czy jako efekt kiepskiego wyksztalcenia, czy jako niewiary w sowe idee, które mimo wszystko powinny być znane. Tak naprawdę wspomnienia de Gaulle są krytyką tego co bylo przed wojną, tego jak zachowywalo się i dowództwo we Francji w czasie walk, i samego przywództwa politycznego, tylko tak troszkę na marginesie - czy gdyby bylo inaczej, Francuzi by tego nie wykorzystali mówiąc: oficerów mieliśmy, dobrych, ilość - spora, sprzęt też niczego sobie tylko to najwyższe kapitulanckie dowództwo?

pozdr

Tak naprawdę wspomnienia de Gaulle są krytyką tego co bylo przed wojną, tego jak zachowywalo się i dowództwo we Francji w czasie walk, i samego przywództwa politycznego

Jeśli to krytyka tego co przed wojną co to ma do rzeczy kolego FSO w kwestii samej wojny?

Skoro kolega FSO posiłkuje się pamiętnikami de Gaulle'a to jak opisuje on mierne efekty swego dowództwa w tym okresie?

nie mówię że Mackiewicz jest wyrocznią, lecz to że jego relacje są ciekawe, z tego punktu widzenia że opisując polskie walki i polskie postawy - przeciwstawia im wlaśnie zachowanie Francuzów

Jest jeden problem Mackiewicz nijak się nie znał na wojskowości.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: Mackiewicz pisal swoją "Historię..." w dość specyficzny sposób, w pewnych dość konkretnych warunkach. Mając w pamięci kilka spraw - to w jaki sposób byli traktowani polscy żolnierze i / lub oficerów, a także jego niechęć do Sikorskiego - oznacza, że czytając jego relacje niejako automatycznie przestawiamy się na porównanie "my - oni" [-> Polacy vs Francuzi]. Wczytując się w owe opisy, można ocenić zachowanie zarówno samej armii jak i wladz najwyższych. Z jednej i z drugiej strony, zwlaszcza w późniejszym okresie są one mimo wszystko dość racjonalne: czyli jeżeli nie da się pokonać nieprzyjaciela to wyjściem pozostaje zakończenie wojny z jak najmniejszą ilością strat, nie bronienia się do ostatniej kropli krwi. Nie ma tutaj mowy o taktyce, o wyksztalceniu - lecz wyraźnie wskazuje na sposób w jaki byli oni uczeni. Nie dla walki za wszelką cenę, tam gdzie nie ma to znaczenia na wynik dzialań.

De Gaulle - ocenial krytycznie przygotowanie żolnierzy jak i to co sobą prezentowali, to jak byli przygotowani. Co oznacza, że jakkolwiek oficerowie dobrze przygotowywali do zadań, to robili to wedle "starych schematów". De Gaullle byl traktowany w przedwojennej Francji jako swego rodzaju "enfant terrible". Na marginesie tego krótkiego wywodu: czy mamy oceniać przygotowanie do wojny wedle nowych taktyk, czy wedle tego czego zostali nauczeni? Jeżeli obierzemy wersję pierwszą, to ocenimy także jakość szkolnictwa wojskowego, jeżeli wedle schematu nr 2. to tylko samo formalne przygotowanie nie wnikając w programy nauczania.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

FSO - daj już pax Mackiewiczowi (wszędzie się na niego powołujesz) ... jest dużo ciekawszych publicystów, nie związanych kolaboracją z MBP ...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: tak to już czasem jest kiedy generał zostaje równocześnie politykiem, kiedy musi wywijać salto mortale by uzasadnić takie a nie inne postępowanie, stąd wiadomo od razu, że jak każde niemal wspomnienia są obarczone dużą subiektywnością, ale może właśnie dlatego wspomnienia się tak dobrze czyta?

ciekawy: Bo "Cat" żył w ciekawych czasach, miał ciekawe poglądy, poza tym w pewnym momencie musiał zmienić punkt widzenia o 180 stopni. Ktoś już wyjaśniał czemu w '41 r nie mógł współpracować z MBP - i o ile się nie mylę był to właśnie secesjonista.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Owszem, francuskie naczelne dowództwo można oceniać źle za kurczowe trzymanie się złych wzorców i złych zasad prowadzenia wojny. Tylko pytanie - jak głęboko negatywna może to być ocena.

Fakt, tym bardziej, że podczas kampanii francuskiej mogliśmy spotkać się z przykładami starć w których francuska doktryna prowadzenia wojny dawała radę. Przykładem niech będzie Gembloux i Hannut, gdzie okopana piechota wsparta artylerią (i 2 baonami czołgów jak mi w pamięci świta) 14-15 maja zatrzymała i zadała poważne straty XVI KA Hoepnera tak, że ten przerwał ofensywę.

Ponadto należy zauważyć, że francuskie jednostki z pominięciem kampanii francuskiej 1940 r. biły się nieźle.

Podczas kampanii 1940 roku również potrafili się zawzięcie bić o czym świadczą straty niemieckie (również francuskie- 120 tys. żołnierzy nie zabiło się samo), prawie dwukrotnie wyższe od tych z kampanii wrześniowej. Bardzo poważnym, mającym daleko idące konsekwencje problemem był „lewy Mannsteinowy”, który odciął w Belgii gros najbardziej wartościowych, zmotoryzowanych jednostek francuskich.

Gdy spojrzymy na przełamanie pod Sedanem 12-13 maja, warto zwrócić uwagę jakie siły broniły linii Mozy (od Yvoir do Sedanu jakieś 3,5 pułku, jak pisze Sebag-Montefiore), z jakimi niedoborami w etatach i stanie sprzętowym (a brakowało wszystkiego, od min, kaemów, dział ppanc do niedokończonych schronów) przeciwstawiając się niemieckim 7. i 5. DPanc. W ogóle dywizje w Ardenach (czytałem, że w dużej mierze były to dywizje złożone z rezerwistów) rozpadły się raczej szybko w konfrontacji z dywizjami pancernymi i Luftwaffe a odwody, jak 71. DP, były zbyt daleko by móc interweniować w kryzysowym momencie.

Nie można również wiele dobrego powiedzieć o szybkości reakcji Francuzów na zagrożenie oraz popełnienie przez najwyższe dowództwo kilku kardynalnych błędów strategicznych jak wejście na całego do Belgii (choć to można zrzucić na karb udanych działań pozorujących Niemców). Dodatkowym problemem był upadek morale u części oficerów, że przywołam postać gen. Billotte („nie ma rezerw, nie ma planu i nie ma wiele nadziei”).

Skoro kolega FSO posiłkuje się pamiętnikami de Gaulle'a to jak opisuje on mierne efekty swego dowództwa w tym okresie?

Czy mógłby kolega Secesjonista rozwinąć, gdzie i jakie błędy popełnił gen. de Gaulle podczas kampanii francuskiej? Z tego co mi wiadomo generał 17 i 19 maja przeprowadził siłami swojej 4. DPanc 2 śmiałe kontrataki pancerne- pierwszy pod Montcornet, gdzie udało się zająć miasteczko, lecz brak piechoty nakazał opuścić zdobyty teren. W drugim przypadku 150 czołgów z tejże dywizji miało nacierać w rejonie Laon, uderzając w stronę Crecy i Mortiers, lecz ponownie brak piechoty nie tylko uniemożliwił utrzymanie zdobytych celów, ale też zdobycie celu głównego.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

mch90: małe pytanie z wątpliwościami: de Gaulle opisuje w swych pamiętnikach dotyczących czasu kampanii roku '40 trudności w zaopatrzeniu, trudności we współdziałaniu oddziałów i trudności "we wszystkim" [choćby i w małym zgraniu oddziałów]. Czy jest to prawda, czy koloryzuje rzeczywistość?

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
mch90   
Witam;

mch90: małe pytanie z wątpliwościami: de Gaulle opisuje w swych pamiętnikach dotyczących czasu kampanii roku '40 trudności w zaopatrzeniu, trudności we współdziałaniu oddziałów i trudności "we wszystkim" [choćby i w małym zgraniu oddziałów]. Czy jest to prawda, czy koloryzuje rzeczywistość?

pozdr

Cóż, faktycznie ówczesny pułkownik a późniejszy gen. de Gaulle mógł na wiele rzeczy w owym czasie narzekać. Przykładowo, podczas ataku pod Montcornet 17 maja, który odbywał się w dwóch falach przez brak łączności radiowej nie mogło być mowy o ich zsynchronizowaniu, co już samo w sobie osłabiło impet natarcia. I fala, złożona z 15 R35 poczyniła pewne postępy i opanowała nawet samo Montcornet, jednak musiała się wycofać po 15 z braku paliwa. Druga fala złożona już z cięższych maszyn 40 Charów B1 bis i D2 przybyła później, bo po 16 z powodu... konieczności dotankowania maszyn w drodze do Montcornet, co zajęło ok. 3 godzin jak podaje Sebag-Montefiore. I również, jak w przypadku poprzedniej fali, tak i ta wycofała się po osiągnięciu mieścinki z braku materiałów pędnych oraz piechoty, która pozbawiona środków transportu nie dotarła do pozycji zdobytych przez czołgi.

Jak pisałem wcześniej, kolejne natarcie de Gaulle'a z 19 maja również się nie powiodło w dużej mierze z braku towarzyszącej czołgom piechoty i choć kilka maszyn przebiło się w okolice mostu w Crecy, zostały albo zniszczone przez miny, albo rozproszone przez Luftwaffe albo też odpędzone przez działa ppanc broniące przeprawy. Ostatecznie atak został odwołany gdy Niemcy zaczęli nacierać w kierunku Laon, zagrażając 4. DPanc odcięciem.

Wiem, że 4. DPanc podjęła jeszcze jedną śmiałą próbę przebicia się 28-30 maja z południa nad Sommę, bezskutecznie, lecz nie znam dalszych szczegółów tych działań.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

za De Gaullem : "... W tym czasie dywizja [4 Panc -F.] znajdowała się w rejonie Grandvilliers. Wyruszyła stąd 22 maja i maszerując przez Fisnes, Soissons, Villers - Cottert, Compiegne, Montdidier i Beuvais przebyła w ciągu pięciu dni 180 kilometrów. Można powiedzieć, że odkąd dywizja ta została sformowana na polach pod Montcornet, bez przerwy znajdowała się w walkach lub w marszu. Odbiło się to na stanie czołgów, z których około trzydziestu pozostawiono na drodze. Za to w miarę posuwania się naprzód otrzymywaliśmy cenne posiłki: batalion czołgów B [47 batalion], batalion 20 tonowych czołgów D2 [19 batalion], który niestety musiałem pozostawić w rejonie Amiens, 7 zmotoryzowany pułk dragonów, dywizjon artylerii 105 mm, baterię artylerii przeciwlotniczej, pięć przeciwpancernych baterii 47 mm. Z wyjątkiem 19 batalionu wszystkie te jednostki zostały naprędce sformowane, ale od razu po przybyciu udzielił się duch bojowy panujący w dywizji. Wreszcie dla wykonania wyznaczonego mi zadania [atak na przyczółek w ok. Abberville - F.] otrzymałem do dyspozycji 22 pułk piechoty kolonialnej i artylerię 2 dywizji kawalerii. W sumie 140 zdolnych do boju czołgów i 6 batalionów piechoty wspieranych przez 6 dywizjonów artylerii miało uderzyć od południa na niemiecki przyczółek.

Postanowiłem natrzeć jeszcze tego samego wieczora, ponieważ lotnictwo niemieckie nieustannie śledziło naszą dywizję i tylko przyśpieszenia natarcia dawało jakąś szansę wykorzystania momentu zaskoczenia. Niemcy istotnie oczekiwali nas w pełnej gotowości bojowej. Już od tygodnia trzymali frontem na południe, Huppy na zachodnie i Bray - les - Mareuil nad Sommą na wchodzie, a między tymi dwiema wsiami - lasy Limeux i Bailleil. Za tą linią umocnili miejscowości Bieffay, Villers, Huchenville i Mareuil. Wreszcie wzniesienie Mont Caubert, któe na tym samym brzegu Sommy panuje nad Abberville i jego mostami, służy im za redutę pozycji obronnej. Te trzy kolejne linie wyznaczam mej dywizji jako przedmioty natarcia.

O godz. 18 dywizja rozpoczyna natarcie. 6 półbrygada ciężkich czołgów z 4. batalionem strzelców uderza na Huppy, a 8 półbrygada lekkich czołgów wraz z 22 pułkiem piechoty kolonialnej naciera na lasy Limeux i Bailleul, 2 pułk kirasjerów, czołgi średnie wraz z 7 pułkiem dragonów - na Bray. Artyleria wspiera głównie centrum. Z nastaniem nocy pierwsza linia zostaje zdobyta. W Huppy poddają się resztki niemieckiego batalionu broniącego tej miejscowości. Pod Limeux zdobywamy między innymi kilka baterii przeciwpancernych i znajdujemy resztki czołgów angielskiej brygady zmechanizowanej zniszczonych przez nie kilka dni wcześniej.

O świcie znowu ruszyliśmy dalej. Nasze lewe skrzydło miało zająć Moyenville i Bienfay, centrum Huchenneville i Villers, prawe skrzydło - Mareuil, przy czym gwoździem całego ataku miały stać się działania czołgów B, któych zadanie polegało na tym by posuwając się z zachodu na wschód odciąć tyły niemieckie.Celem końcowym dla wszystkich był Mont Caubert. Dzień ten był wyjątkowo ciężki. Przeciwnik otrzymawszy posiłki stawiał coraz bardziej zacięty opór. Jego ciężka artyleria z prawego brzegu Sommy ostrzeliwała nas zaciekle. Inne baterie prowadzące ogień ze wzniesienia Mont Caubert również zadawały nam duże straty. Wieczorem cel został osiągnięty. Tylko Mont Caubert się wciąż jeszcze bronił. Po obu stronach było wielu zabitych. Nasze czołgi silnie ucierpiały. Tylko niecała setka jest jeszcze zdolna do boju. Ale mimo to wszystko nad polem bitwy unosi się duch zwycięstwa. Wszyscy wysoko trzymają głowy. Nawet ranni się uśmiechają. Zdawało się że i działą strzelają radośnie. W regularnej bitwie Niemcy nie wytrzymali naszego naporu i cofnęli się.

W kilka tygodni potem w swej pracy Abbeville major Gehring, historyk niemieckiej dywizji Blumm, któa broniła przyczółka nad Sommą pisał:

"Co z grubsza wydarzyło się 28 maja?

Przeciwnik zaatakował nas znacznymi siłami pancernymi. Nasze jednostki przeciwpancerne broniły walczyły bohatersko. Ale wytrzymałość francuskich pancerzy poważnie zmniejszała skuteczność ich uderzeń. Czołgi przeciwnika zdołały się przedrzeć między Huppy i Caumont. Ponieważ nasza obrona przeciwpancerna została zmieciona , piechota musiała się wycofać....

Gdy do sztabu dywizji zaczęło napływać coraz więcej alarmujących meldunków i pod nieustannym ogniem artylerii francuskiej nie sposób było już porozumieć się z żadnym z walczących batalionów, dowódca dywizji sam wyruszył na czoło.... Spotkał cofające się w bezładzie wojska, przegrupował je doprowadził do porządku i powiódł na pozycje obronne przygotowane o kilka kilometrów za przednimi liniami...

Ale strach przed czołgami ogarnął żołnierzy... Straty są ciężkie... Nie ma nikogo kto by nie stracił bliskich towarzyszy broni..."

Tymczasem Niemcy otrzymali posiłki. W ciągu nocy z 27 na 28 maja mogli już zluzować wszystkie swe walczące jednostki. Zabici i jeńcy byli potwierdzeniem tego. W nocy z 28 na 29 maja znowu zluzował oddziały. Zarówno w trzecim jak i w drugim dniu bitwy mamy więc naprzeciw siebie świeże wojska. My natomiast nie otrzymujemy żadnych posiłków. A tak niewiele było trzeba aby dopełnić zwycięstwa. Cóż trudno 29 maja z tym co mamy ruszamy jeszcze raz do ataku.

Tym razem jest on skierowany na wzgórze Mont Caubert. Główne uderzenie nastąpić ma od zachodu. Nasze ostatnie czołgi B i czołgi Somua, przerzucone z prawego na lewe skrzydło mają wyruszyć do natarcia z Moyennville i Bienfay. Batalion strzelców, który stracił więcej niż połowę swego stanu, pułk rozpoznawczy zredukowany do jednej trzeciej i batalion dragonów mają podążać za nimi. Z Villers pchnięte zostają do walki pozostałe na czołgi Renault wraz z 22 pułkiem piechoty kolonialnej. Aby nas wesprzeć generał Altmayer rokazał 5 lekkiej dywizji kawalerii stojącej wzdłuż Sommy poniżej przyczółka wysunąć swe prawe skrzydło w kierunku Camron. Dywzja ta jednak nie jest w stanie posuwać się naprzód. Generał prosił o współdziałanie lotnictwa bombowego, aby atakować wyloty z Abbeville ale samoloty znajdowały się na innych odcinkach frontu. O godzinie 15 ruszamy do ataku. Udaje nam się zająć stoki Mont Caubert, ale szczyt pozostaje w rękach przeciwnika. Z nastaniem nocy Niemcy przy silnym wsparciu artylerii rozpoczynają kontratak na Moyenneville i Bienfay, których jednak nie udaje im się odzyskać.

30 maja 4 dywizja pancerna zostaje zluzowana przez 51 dywizję szkocką pod dowództwem generała Fortune, która dopiero co wylądowała we Francji. Wojska te są zupełnie świeże i pełne animuszu. 4 dywizja pancerna przegrupowuje się w pobliże miejscowości Beauvois. Wraz ze mną dowódcy czołgów Sudre, Simonin i Francois, dowódca pułku rozpoznawczego de Ham, dowódca pułku strzelców Bertrand, dowódca pułku piechoty kolonialnej Le Tacon, dowódca zmotoryzowanego pułku dragonów de Longuemare, dowódcy pułków artylerii Chaudesolle i Ancelme i pułkownik sztabu Chomel - robią bilans operacji. Wprawdzie nie zdołaliśmy całkowicie zlikwidować niemieckiego przyczółka pod Abbeville, ale bądź co bądź zmniejszyliśmy o trzy czwarte jego rozmiary. Obecnie nie może on być użyty przez przeciwnika jako rejon wyjściowy do natarcia wielkich sił. Niemcy musieliby go uprzednio znowu poszerzyć,.Nasze straty są cięzkie, ale mniejsze niż straty przeciwnika. Wzięliśmy 500 jeńców, nie licząc tych których wzięliśmy pod Montcornet. Zdobyliśmy znaczne ilości broni i sprzętu bojowego. ..."

ss. 36 - 39 Ch. de Gaulle , Pamiętniki Wojenne T. 1.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście jestem po stronie oficerów francuskich, gdyż oni jednak musieli posiadać duże zdolności taktyczne, strategiczne i wogóle, jako że byli oni wybierani z armii, która była jedną z najliczniejszych, więc trzeba przyznać, że byli nielicznymi z licznych, a więc nie na darmo trafili do sztabu itd.

Bo z pewnością nie przyjmowaliby jakichś amatorów od sztuki wojennej itp., skoro jak pamiętamy II WŚ była tuż po I WŚ, więc niektórzy ofcerowie posiadali także doświadczenie, które też jest potrzebne... Wiadome jest, że Niemcy zastosowali wojnę błyskawiczną, a w dodatku nie natrafili na linię Maginota, lecz przeszli przez Belgię...

Jeśli wogóle mówić o nieudolności oficerów, to ogólnie o oficerach aliantów, bo jak pamiętamy Kanada, Wlk Brytania i Francja posłały do Belgii siły ekspedycyjne do pomocy w obronie tego niewielkiego kraju... A one upadły i wycofały się, a potem już tylko kwestią czasu była uciczka z Dunkierki...

Warto też zaznaczyć, że Charles de Gaulle chciał rozwinąć i zmodernizować mechanizację czołgów we Francji, lecz niestety mu się to nie udało... Chyba w książce Pana Wołoszańskiego czytałęm, że chciał też chyba rozpocząć zmieniać taktykę wojsk francuskich na wojnę błyskawiczną, lecz plan też padł w gruzach... To oczywiście moje zdanie, więc jeśli są jakieś uwagi, to bardzo poproszę, bo być może zaszokuje mnie ktoś swoimi poglądami i zastanowię się czy moja pozycja jest dobrym argumentem;]

Pozdr;D

Edytowane przez George Patton

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.