Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
ArekII

Wojna w Korei - uzbrojenie

Rekomendowane odpowiedzi

Speedy   

Hej

A dlaczego IS-2? Sowieci sprzedawali Koreańczykom swój stary sprzęt. IS-3 w momencie wybuchu wojny koreańskiej był nadal stosunkowo nowatorskim pojazdem,

To bardziej skomplikowane. Po pierwsze "dlaczego IS-2" - dlatego że... po prostu były. Chińczycy otrzymali od ZSRR kilkadziesiąt sztuk. Były na uzbrojeniu takich samodzielnych pułków odwodu naczelnego dowództwa (mieszany zestaw IS-2 i T-34/85). I były skierowane do Korei, jednak jak się wydaje do ich bojowego użycia nie doszło -brak w każdym razie takich relacji.

Po drugie, IS-3 to konstrukcja z II wojny, w 1946 zakończono jego produkcję. W 1950 nie był więc już raczej specjalnie nowatorskim pojazdem. Mimo swoich niezaprzeczalnych zalet, cierpiał on też na bardzo poważne wady konstrukcyjne. I to nie jakieś "duperele" w rodzaju złej pracy skrzyni biegów, co było poniekąd rosyjską tradycją :D. Ale na przykład pękanie burt w przedniej części kadłuba wskutek naprężeń podczas jazdy (a ciekawe, co by było, jakby wjechał na minę - urwałoby mu ten przód całkiem?). W latach 1948-52 przeprowadzono obszerny program modernizacyjny, w ramach którego przynajmniej część tych wad udało się usunąć (ową nieszczęsną przekładnię, czy wyrywanie się silnika z łoża). Można więc przypuszczać, że w 1950 przerobionych czołgów mogło być jeszcze za mało, by je dostarczać sojusznikom.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Nie o uzbrojeniu a o wyszkoleniu.

Dywizja Wspólnoty Brytyjskiej stoczyła szereg krwawych bitew w rejonie Hook Bridge i Point 355, w jej składzie był 1. Batalion "Black Watch", który m.in. w listopadowych walkach (w 1952 r.) poniósł ciężkie straty. Dowództwo podjęło decyzję o zastąpieniu tego batalionu przez 1. Batalion "Duke of Wellington". Akcję luzowania postanowiono przeprowadzić nocą starając się by nieprzyjaciel nie zorientował się, że ma już przeciwko sobie świeże siły. Stąd żołnierze Duke'a, tu po zajęciu nowego stanowiska mieli, podczas akcji rozpoznawczych mieli np. nosić odznaki i nakrycia głowy takie jakie mieli ci z "Black Watch".

Co więcej, jeszcze w kilka dni po tym jak żołnierze z Duke'a zajęli swe nowe pozycje pozostali z nimi sygnaliści i radiooperatorzy z "Black Watch". Miało to sprawić by przeciwnik nie zorientował się po akcencie i wymowie, że nie ma już do czynienia ze szkockimi żołnierzami a nowym batalionem składającym się z mieszkańców Yorkshire (żołnierze Duke'a rekrutowali się głównie z okolic Halifaksu w zachodnim Yorkshire). Czy rzeczywiście koreańscy żołnierze z nasłuchu (tudzież ich zagraniczni doradcy) byli tak wyszkoleni językowo?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

Czy rzeczywiście koreańscy żołnierze z nasłuchu (tudzież ich zagraniczni doradcy) byli tak wyszkoleni językowo?

Dialekty z Yorkshire, a w szczególności  dialekty (i akcenty) szkockie są na tyle charakterystyczne, że nawet osoba znająca tylko biernie język angielski, ale względnie "osłuchana" może je rozpoznać. W szczególności powinna zorientować się, że Szkoci zostali zastąpieni "kimś innym".

Czy po drugiej stronie frontu były takie osoby? Wykluczyć nie można, a wręcz to jest dosyć prawdopodobne. Pytanie tylko - ile takich osób było konkretnie do dyspozycji strony północno/chińskiej i jak wyglądało nasycenie nimi frontu, a w szczególności tego odcinka?

Prowadzenie nasłuchu radiowego przez osoby, które nie znały w miarę dobrze języka angielskiego byłoby raczej przedsięwzięciem bez sensu. A skoro powinny znać ten język, to nawet, jeżeli całkowicie im były obce regionalne różnice, to powinny się zorientować, że jedna oryginalna wymowa zastąpiła drugą.

A tak, czy inaczej, Brytyjczycy wychodzili pewnie z założenia "strzeżonego, Pan Bóg strzeże". W innej wersji - "ostrożności nigdy za wiele", czy "należy dmuchać na zimne".

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
W dniu 1.09.2018 o 5:21 PM, secesjonista napisał:

(...)

. Czy rzeczywiście koreańscy żołnierze z nasłuchu (tudzież ich zagraniczni doradcy) byli tak wyszkoleni językowo?

 

A co to miało za znaczenie. Koreańczycy byli i tak dobrze poinformowani o tym co się dzieje na froncie przed nimi. Przecież działał Philby i Piątka z Cambridge którzy przekazywali info via Moskwa i do tego nie potrzebny był im nasłuch radiowy. Pewnie alianci zdawali sobie sprawę że są jakieś przecieki i stąd to całe cudowanie.    

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Smęci euklides i nie wie o czym o mowa.

Z niewiadomych; dla euklidesa; powodów takowy nasłuch był prowadzony.

A później posypała się logika u euklidesa, szpiedzy przekazywali, nasłuch był nieważny, alianci (jacy?) zdawali sobie sprawę, że były przecieki... po czym "cudowali". Rodzi się pytanie: po co?

Proponuję wrócić do rzeczywistości.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

Z niewiadomych; dla euklidesa; powodów takowy nasłuch był prowadzony.

(...)

 

Oczywiście że był prowadzony przez północnych Koreańczyków. Tyle że nie potrzebowali oni aż rozróżniania angielskich dialektów by wiedzieć kogo mają naprzeciwko siebie. 

 

1 godzinę temu, secesjonista napisał:

(...)

sobie sprawę, że były przecieki... po czym "cudowali". Rodzi się pytanie: po co?

Proponuję wrócić do rzeczywistości.

 

Były przecieki i ktoś mógł sądzić że to nie przecieki tylko Koreańczycy poznają po dialektach dlatego pozostawiali tam dłużej swoich radio. Musieli coś działać choćby po to żeby się wykazać przed swoimi amerykańskimi sojusznikami.  

 

A tak poza tym to luzowanie jednostek podczas wojny koreańskiej to podobno był problem. Czytałem kiedyś o tym książkę tyle że nie pamiętam ani tytułu ani autora. Otóż w górach koreańskich była podobno specyficzna sytuacja. Tam nie można było wybudować jakichś na przykład ciągłych transzei. Żołnierze kryli się po różnych dziurach w dżungli i gdy przyszło do luzowania jednostek to musiało się to odbywać w nocy i po cichutku w ten sposób że jeden żołnierz zamieniał się po ciemku z drugim. Czyli w pewnym momencie była taka sytuacja że żołnierze jednostki która przyszła luzować nie byli ukryci i gdy Koreańczycy się zorientowali to rozpoczynali wówczas niezwykle skuteczny ostrzał artyleryjski który przysparzał aliantom potężne straty.   

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

nie pamiętam ani tytułu ani autora

Cytuj

w dżungli

 

Skoro tam była dżungla, to może Euklides nie pamięta nie tylko autora i tytułu, ale też miejsca akcji?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, euklides napisał:

Oczywiście że był prowadzony przez północnych Koreańczyków. Tyle że nie potrzebowali oni aż rozróżniania angielskich dialektów by wiedzieć kogo mają naprzeciwko siebie

 

To skąd konkretnie wiedzieli? Potrafi euklides wskazać kto i kiedy przekazał Koreańczykom taką informację, czy to tylko jego luźne i niczym nie poparte fantazje?

A to dżungla euklidesa w tym miejscu o którym wspomniałem:

64.jpg

 

65.jpg

 

/grafiki za stroną www.kvaa.org.au/

 

5 godzin temu, euklides napisał:

Otóż w górach koreańskich była podobno specyficzna sytuacja. Tam nie można było wybudować jakichś na przykład ciągłych transzei

 

Otóż w górach z rzadka buduje się ciągłe transzeje, i nie jest to specyfika gór w Korei.

 

5 godzin temu, euklides napisał:

i gdy przyszło do luzowania jednostek to musiało się to odbywać w nocy i po cichutku w ten sposób że jeden żołnierz zamieniał się po ciemku z drugim

 

A w tym przypadku nic takiego nie miało miejsca.  

To może poda euklides miejsce i datę gdzie to miało miejsce, czy znów odwoła się do nieznanego autora nieznanej z tytułu publikacji, którą on "zapamiętał"?!?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Speedy   
8 godzin temu, euklides napisał:

Przecież działał Philby i Piątka z Cambridge którzy przekazywali info via Moskwa i do tego nie potrzebny był im nasłuch radiowy.

 

Myślę że nie masz racji. Philby miał dostęp do strategicznych sekretów brytyjskiego rządu i wywiadu. Natomiast bardzo wątpię, żeby wiedział że  w tym tygodniu na froncie w Korei ze wzgórza 355 zejdzie pododdział szkocki, a zastąpi go walijski czy na odwrót. O takich rzeczach nie decydował Londyn tylko lokalny dowódca polowy szczebla dywizji. Philby mógłby np. zdobyć informacje, ile Brytyjczycy mają tych dywizji w rezerwie i ile planują przerzucić do Korei, albo np na temat brytyjskich prac nad bronią jądrową. Ale nie o batalionie piechoty na jednej z tysiąca gór w Korei.

Edytowane przez Speedy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
euklides   
19 godzin temu, Speedy napisał:

Myślę że nie masz racji. Philby miał dostęp do strategicznych sekretów brytyjskiego rządu i wywiadu. Natomiast bardzo wątpię, żeby wiedział że  w tym tygodniu na froncie w Korei ze wzgórza 355 zejdzie pododdział szkocki, a zastąpi go walijski czy na odwrót. O takich rzeczach nie decydował Londyn tylko lokalny dowódca polowy szczebla dywizji.

(...)

 

Faktem jest że luzowanie jednego oddziału przez drugi w tamtejszych warunkach wymagało od tych oddziałów sporych umiejętności bo jeżeli przeciwnik usłyszał że coś takiego się dzieje to jego artyleria otwierała zaraz ogień i często powodowała jatkę. Z tej książki jednak wynikało że artyleria koreańska zbyt często otwierała ogień we właściwe miejsce o właściwej porze żeby to mógł być przypadek. Właściwie ta książka to beletrystyka ale opisuje rzeczywiste zdarzenia, rzeczywiste jednostki. Konkretnie to jest o batalionie Legii Cudzoziemskie który tam walczył.  

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Cytuj

Właściwie ta książka to beletrystyka ale opisuje rzeczywiste zdarzenia, rzeczywiste jednostki. Konkretnie to jest o batalionie Legii Cudzoziemskie który tam walczył.  

Batalion francuski, który walczył w Korei (Bataillon français de l'ONU) nie był batalionem Legii Cudzoziemskiej. Służyli w nim byli legioniści, ale stanowili tylko część żołnierzy (najwięcej w trzeciej kompanii, w której dominowali byli spadochroniarze i byli legioniści).

Hiszpańskiej Legii Cudzoziemskiej w Korei też nie było.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.