Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Kim byli partyzanci (status)

Rekomendowane odpowiedzi

Jaki był status prawny oddziałów partyzanckich, jak były takie oddziały traktowane przez różne strony konfliktu.

Czy Werwolf i siły Broz-Tito w świetle Regulaminu Haskiego to partyzantka?

Jakie warunki musiał spełniać oddział by można go określić jako partyzancki.

Czy powstaniec warszawski w mundurze maskującym łamał art. 23 pkt f Regulaminu Haskiego?

Zapraszam specjalistów od II w.św. o wypowiedzi w tej materii.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
ciekawy   

Nie jestem specjalista od IIWŚ, ale chciałbym napomknąć o pewnym syndromie "partyzanta", jaki owładnął Wehrmacht w trakcie inwazji na Polskę w 1939r. Otóż w licznych wspomnieniach niemieckich żołnierzy ( Jochen Böhler, Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna ) Polska jawiła się jako dziki i zaniedbany kraj, pełen wrogiej im ludności cywilnej. Często schwytanych cywili traktowano jak partyzantów z bronią w ręku (chociaż takowej nie posiadali), i rozstrzeliwano na miejscu, bez sądu. Są dowody, iż postępowano tak też że schwytanymi żołnierzami (vide: "wiekopomny" temat o zbrodni w Ciepielowie).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Na wsiach partyzantów była bardzo duża ilość. Większości byli to chłopi mało zorganizowani. Chcący przeciwstawić się Niemcom. Czasami ci ludzie nie mieli nawet broni a jednak byli przez pobliską ludność nazywani partyzantami.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Na wsiach partyzantów była bardzo duża ilość. Większości byli to chłopi mało zorganizowani. Chcący przeciwstawić się Niemcom. Czasami ci ludzie nie mieli nawet broni a jednak byli przez pobliską ludność nazywani partyzantami.

Nie bardzo interesuje mnie; w tym wątku; jak wyglądali, jaki był skład społeczny, czy uzbrojenie oddziałów partyzanckich, czy czemu ludzie wstępowali do tych oddziałów.

Nie chcę tu prowadzić dyskusji o samych oddziałach partyzanckich i ich działaniach, a raczej o aspekcie prawnym, i jak w świetle tego byli postrzegani.

Jak formalnie widziano przebieg granicy pomiędzy uzbrojoną bandą, a partyzantką, jak poszczególne strony konfliktu ustosunkowywały się i interpretowały tzw. klauzulę Martensa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

secesjonista: Po kolei:

1. Z tegoż właśnie powodu [m.in.] jednolitego umundurowania, a dokładniej walczenia w obcych mundurach [niemieckie panterki z magazynów na Stawkach] podpisano niejako osobną umowę o uznaniu Armii Krajowej za regularną armię, a podstawą miała być legitymacja a nie inne zasady z Konwencji

2. Za wiki: "Według klauzuli Martensa, w owych sytuacjach ludność i wojujący znajdują się pod opieką zasad prawa narodów, które swój początek biorą z przyjętych zwyczajów, sumienia narodów oraz zasad ludzkości".... Teraz mam do Ciebie pytanie : co to oznacza:

"wojujący", "prawa narodów biorące początek...", "przyjęte zwyczaje", "sumienia narodów", "zasady ludzkości"... Są to tak naprawdę okrągłe słówka. Czy przyjętym zwyczajem jest walczenie z każdym obcym najeźdźcą? Co to jest "sumienie narodów", "co to są zwyczaje"?

Przecież patrząc tak bardzo realnie, nazwijmy ich "partyzanci" powinni być jednolicie umundurowani, [lub podobnie], nie mogą stosować umundurowania niemieckiego [inaczej - najeźdźcy], nie mogą mordować Niemców jak leci, tylko zostawić rannych, też muszą stosować pewne zasady... Z tych zwyczajnych powodów partyzanci w zasadzie nie byli chronieni konwencjami międzynarodowymi. Mimo najszczerszych chęci wynikających z tych konwencji. Przecież wystarczył fakt, mordowania całej załogi, łącznie z rannymi, przez atakujących partyzantów wystarczal by powiedzieć, że złamano konwencję, obowiązującą obie strony. Oznacza to, że partyzanci nie byli nią w zasadzie chronieni. Patrz: art 1. konwencji:

"...Ustawy, prawa i obowiązki wojenne stosują się nie tylko do armii, lecz również do pospolitego ruszenia i oddziałów ochotniczych, o ile odpowiadają one warunkom następującym:

1)jeżeli mają na czele osobę odpowiedzialną za swych podwładnych;

2)noszą stałą i dającą się rozpoznać z daleka odznakę wyróżniającą;

3)jawnie noszą broń;

4)przestrzegają w swych działaniach praw i zwyczajów wojennych.

W tych krajach, gdzie pospolite ruszenie lub oddziały ochotnicze stanowią armię lub wchodzą w jej skład, nazwa armii rozciąga się na nie..."

pozdr

PS. O osobie odpowiedzialnej, a dokładniej o pewnej ulotności struktur partyzanckich było pisane wiele razy przy okazji scysji między NSZ a AK i in....

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
1. Z tegoż właśnie powodu [m.in.] jednolitego umundurowania, a dokładniej walczenia w obcych mundurach [niemieckie panterki z magazynów na Stawkach] podpisano niejako osobną umowę o uznaniu Armii Krajowej za regularną armię, a podstawą miała być legitymacja a nie inne zasady z Konwencji

Jedynym elementem jednolitego umundurowania, jakim mogli pochwalić się Powstańcy, była opaska. Panterki były co najwyżej elementem jednolitym dla poszczególnych oddziałów, które walki rozpoczynały głównie na Woli i w rejonie Starego Miasta (polecam pooglądać zdjęcia z np. Mokotowa i Starego Miasta, widać różnicę? to samo można spotkać w relacjach dt. przejścia oddziałów staromiejskich do Śródmieścia, panterki były charakterystycznie niemalże wyłącznie dla tych oddziałów, tak więc pisanie o jednolitym umundurowaniu i powoływaniu się na zdobycz ze Stawek- tutaj przy okazji warto byłoby pamiętać o Rybakach- jest dość dalekie od prawdy). Został wydany w tej sprawie przez KO rozkaz:

Rozkaz nr 14 Komendanta Okręgu Warszawa AK z 11 VIII 1944 r.

(druk)

Komenda Okręgu AK

w Warszawie

Rozkaz nr 14

(...)

Pkt 4/I. Oznaki zewnętrzne i ubiór żołnierzy AK - wytyczne tymczasowe

Wobec stwierdzenia wśród żołnierzy AK różnorodności w oznakach zewnętrznych na nakryciach głowy i ubiorze, polecam wszystkim d-com bezzwłocznie przystąpić do uregulowania tej sprawy w myśl poniższych wytycznych:

1. Każdy żołnierz AK występuje w opasce biało-czerwonej, na białej części opaski - litery WP, między literami pośrodku - godło państwowe (orzeł), pod orłem - nr oddziału. Opaska na prawym przedramieniu ponad łokciem. Służby noszą ponadto na końcu prawego rękawa opaskę szerokości 5 cm z nadrukiem swej służby.

2. Jako nakrycie głowy można nosić furażerki, berety, czapki okrągłe, hełmy wzgl. rogatywki.

3. Dystynkcje posiadanych stopni wojskowych mają być noszone wg obowiązujących przepisów i regulaminów WP, tylko na nakryciu głowy i na naramiennikach. Na furażerce z lewej strony furażerki, na berecie z przodu pośrodku, na czapce - na otoku czapki pod orzełkiem. Zamiast orzełka można nosić wstążkę biało-czerwoną w formie prostokąta o wymiarach 2 na 5 cm - noszoną na przedzie czapki, beretu, hełmu.

4. Wobec braku przepisowych dystynkcji obowiązujących w WP, obowiązuje tymczasowo ujednostajniony wzór biało-czerwonych proporczyków o wymiarach 2 na 5 cm, noszonych na obu bokach kołnierza, wzgl. klapach płaszcza, bluzy lub kurtki.

Zabraniam stosowania przez żołnierzy AK indywidualnych, własnego pomysłu oznak i upiększeń w postaci różnych wstążeczek, kokardek itp. noszonych na czapkach, hełmach, mundurach lub ubraniach.

(...)

Komendant Okręgu

(-) Monter

[Antoni Chruściel]

Za: K. Komorowski, Bitwa o Warszawę '44: Militarne aspekty Powstania Warszawskiego, Warszawa 2004, s. 428-432; ZS WBBH, sygn. III/42/1, k. 162-163.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Witam;

secesjonista: Po kolei:

1. Z tegoż właśnie powodu [m.in.] jednolitego umundurowania, a dokładniej walczenia w obcych mundurach [niemieckie panterki z magazynów na Stawkach] podpisano niejako osobną umowę o uznaniu Armii Krajowej za regularną armię, a podstawą miała być legitymacja a nie inne zasady z Konwencji

2. Za wiki: "Według klauzuli Martensa, w owych sytuacjach ludność i wojujący znajdują się pod opieką zasad prawa narodów, które swój początek biorą z przyjętych zwyczajów, sumienia narodów oraz zasad ludzkości".... Teraz mam do Ciebie pytanie : co to oznacza:

"wojujący", "prawa narodów biorące początek...", "przyjęte zwyczaje", "sumienia narodów", "zasady ludzkości"... Są to tak naprawdę okrągłe słówka. Czy przyjętym zwyczajem jest walczenie z każdym obcym najeźdźcą? Co to jest "sumienie narodów", "co to są zwyczaje"?

Przecież patrząc tak bardzo realnie, nazwijmy ich "partyzanci" powinni być jednolicie umundurowani, [lub podobnie], nie mogą stosować umundurowania niemieckiego [inaczej - najeźdźcy], nie mogą mordować Niemców jak leci, tylko zostawić rannych, też muszą stosować pewne zasady... Z tych zwyczajnych powodów partyzanci w zasadzie nie byli chronieni konwencjami międzynarodowymi. Mimo najszczerszych chęci wynikających z tych konwencji. Przecież wystarczył fakt, mordowania całej załogi, łącznie z rannymi, przez atakujących partyzantów wystarczał by powiedzieć, że złamano konwencję, obowiązującą obie strony. Oznacza to, że partyzanci nie byli nią w zasadzie chronieni. Patrz: art 1. konwencji:

"...Ustawy, prawa i obowiązki wojenne stosują się nie tylko do armii, lecz również do pospolitego ruszenia i oddziałów ochotniczych, o ile odpowiadają one warunkom następującym:

1)jeżeli mają na czele osobę odpowiedzialną za swych podwładnych;

2)noszą stałą i dającą się rozpoznać z daleka odznakę wyróżniającą;

3)jawnie noszą broń;

4)przestrzegają w swych działaniach praw i zwyczajów wojennych.

W tych krajach, gdzie pospolite ruszenie lub oddziały ochotnicze stanowią armię lub wchodzą w jej skład, nazwa armii rozciąga się na nie..."

pozdr

PS. O osobie odpowiedzialnej, a dokładniej o pewnej ulotności struktur partyzanckich było pisane wiele razy przy okazji scysji między NSZ a AK i in....

Teraz mam do Ciebie pytanie : co to oznacza:

"wojujący", "prawa narodów biorące początek...", "przyjęte zwyczaje", "sumienia narodów", "zasady ludzkości"... Są to tak naprawdę okrągłe słówka. Czy przyjętym zwyczajem jest walczenie z każdym obcym najeźdźcą? Co to jest "sumienie narodów", "co to są zwyczaje"?

Ad FSO:

Gdybym znała wszystkie odpowiedzi co do tematu, który sam założyłem, to sam bym je wnet przedstawił, a skoro mam wątpliwości to zwracam się do wiedzących więcej.

Co do twych pytań, to chodzi ci o wykładnię w języku prawniczym, czy rozszyfrowanie na poziomie potocznego języka?

Są to okrągłe słówka gdyż trudno by było sprecyzować i skatalogować wszelkie możliwe niuanse tyczące się tego zagadnienia.

Status partyzantki po cześć wiąże się ze zdefiniowaniem okupacji. Nie ma okupacji, nie ma partyzantki.

Wiadomo, że Regulamin dotyczący praw i zwyczajów wojny lądowej (ze zmianami) będący załącznikiem do IV konwencji Haskiej z 1907 r. nie precyzuje pojęcia partyzantka.

Próby zdefiniowania bardziej szczegółowego umocowania ludności cywilnej na terenach okupowanych w prawie podejmowały niektóre organizacje i stowarzyszenia. Swój projekt sformułował Czerwony Krzyż podczas konferencji w 1934 r. w Tokio, podobnie International Law Association w 1928 na swej 35 sesji w Warszawie zaprezentował "Regulamin prawa wojennego na okupowanych terytoriach" (Regulations of Law of War in Occupied Territories).

Żaden z pomysłów nie znalazł odzwierciedlenia w prawie międzynarodowym, a szkoda.

Jedna z niewielu pozytywnych spuścizn Jana Jakuba Rousseau (Le droit des conflits armés)to wniesienie do dyskursu tezy o międzypaństwowym ,a nie międzyludzkim charakterze wojen, co otworzyło pole do rozwoju prawa wojennego, a więc i okupacji wojennej. Niemiecki profesor F. Baber wskazywał, że władza okupanta jest ograniczona czasowo, oraz ograniczają je prawa międzynarodowe, które są wyższego rzędu ("Lehrbuchdes Völkerrechts", Monachium 1956). Podobne stanowisko prezentuje V. Boemert w "Handbuch der neuzeitlichen Wehrwissenschften" (Berlin 1936).

Pytanie zasadnicze jest na jakim to prawie winien opierać się okupant względem postępowania z oddziałami partyzanckimi?

Okupacja to sfera faktów, musi zaistnieć realnie. Wskazuje się, że istnienie ognisk oporu, o ile nie uniemożliwia to sprawowania zarządu okupacyjnego, nie znoszą stanu okupacji. Jednakże gdy znacząco duże obszary pozostają poza kontrolą to nie uważa się by istniał stan okupacji. jak widać sformułowania są dosyć nieostre, stąd możliwość znacznej, dowolnej interpretacji. Za przykład podaje się Jugosławię w okresie 1942-1945, czy rejony Białorusi odległe od linii frontu w 1943 r. na co wskazuje E. Hesse w opartej na oficjalnych dokumentach niemieckich, książce "Der sowjetische Partisankrieg 1941-1944".

Istnieje jednomyślność co do tego, że okupacja musi być skuteczna, by za takową ją uznać. Amerykański teoretyk prawa wojennego prof. G. von Glahn wskazywał na takie cechy skutecznej okupacji, jak:

- dowódca wojsk, które zajęły terytorium, sprawuje na nim najwyższą i wyłączną władzę.

- bezpieczeństwo i dobro wojsk okupanta uznaje się za priorytet.

- na terenie okupowanym winien być zapewniony spokój, co najłatwiej uzyskać poprzez poszanowanie miejscowych praw, obyczajów i instytucji (podobny wydźwięk znajdujemy u F. von Liszta "Das Völkerrecht", czy nawet samego K. von Clausewitza, który w jednym z listów z 1815 pisał: "Okrucieństwo pozostawione bez kontroli powoduje odradzanie się wojny na śmierć i życie"). Zarazem naruszenie norm ustanowionych przez okupanta może być surowo karane.

- winno się wprowadzić okupacyjne sądownictwo wojskowe

- należy powołać specjalne organy do zarządzania okupowanym obszarem

/G von Glahn "The Occupation of Enemy Territory")

W skutecznej i realnej okupacji można wyróżnić jej początek i koniec, na co wskazują różnorakie zapisy, choćby British Manual of military Law § 252, amerykański regulamin wojskowy FM 27-10 § 502, czy też zapiski w piątym tomie "Kurs Mieżdunarodnowo Prawa" z 1967-1972. Jeśli okupant utraci czasowo kontrolę nad danym obszarem to... no właśnie.

My mieliśmy taki przypadek w postaci Powstania Warszawskiego, pośród dawniejszych teoretyków panowała by opinia, że w takim przypadku nie zaszło zniesienie okupacji (takie stanowisko prezentuje J. Westlake "International Law" 1924 r.), współcześni autorzy skłaniają się do krańcowo innej opinii. (N. Durdieniewski i S. B. Kryłow "Podręcznik prawa międzynarodowego" 1950, czy J. Rennell of Rodd "British Military Administration of Occupied Territories in Africa during the Years 1941-1947" z 1948 roku). Do tego ostaniego zdania zdaje się przychylają się też i regulaminy wojskowe, w angielskim stwierdza się:

"W przypadku powstania ludności sam fakt, że nastąpiło skuteczne usunięcie okupującego, wydaje się stanowić dowód, że okupacja nie jest skuteczna"

/w "Manuel de droit international à l'usage des officiers de l'armée de terre"/

Co znaczące MTW w Norymberdze nie skłonił się do poglądu niemieckiego, że na ziemiach wcielonych do Rzeszy nie obowiązywały regulacje haskie. MTW wskazał, iż:

"nauka nigdy nie uważała, by ta teoria mogła mieć zastosowanie, dopóki siły zbrojne walczą o przywrócenie władzy legalnego suwerena na okupowanych terytoriach". W Regulaminie Haskim, a zwłaszcza w art. 46, 47, 50 - wskazano na ograniczenia władzy okupanta, stosując się do czternastowiecznej formuły Baldusa: invasio iura civilia non tulit.. Choć w dokumentach haskich nie wymienia się partyzantów, to w Regulaminie z 1907 r. wspomina się w art 2 o:

"ludności terytorium nie zajętego, która przy zbliżaniu się nieprzyjaciela dobrowolnie chwyta za broń, aby walczyć z wkraczającymi wojskami i nie miała czasu się zorganizować".

W przepisie sformułowanym przez prof. Fiodora Martensa, członka delegacji rosyjskiej, mowa jest o stronach wojujących, co w oryginale brzmiało: belligérants, które to słowo można różnie interpretować. W polskim Dzienniku Ustaw z 1992 (nr 41, poz. 175, załącznik) termin ten został przetłumaczony jako "kombatanci". podobnie klauzulę Martensa zinterpretowało ONZ w dokumencie z XXVIII sesji (7 VIII 1973) "Respect of Human Rights in Armed Conflicts".

Regulamin Haski nakłada na oddziały partyzanckie takież same ograniczenia, jak na każdą stronę konfliktu.

1. występowanie na czekle formacji osób odpowiedzialnych za swych podwładnych

2. noszenie stałej i dającej się z daleka rozpoznać oznaki wyróżniającej

3. jawne noszenie broni

- przestrzeganie w swych działaniach praw i zwyczajów wojennych

Co paradoksalne w świetle tych artykułów wojska dowodzone prze Broz-Titę zasadniczo wojskami partyzanckimi nie są, jako że nie uznawały zwierzchnictwa rządu Królestwa Jugosławii a jedynie AVNOJ, podobnie jest w przypadku AL (od 1944 r.). W podręczniku na użytek wojsk niemieckich F. Dahn pisał w 1870 r.:

"Z kombatantami wojsk regularnych są zrównane takie oddziały partyzanckie, które działają z upoważnienia jednej z wojujących stron"

/za A. Zorn "Das Kriegsrecht zu Lande" Berlin 1902 r./

W toku drugiej wojny światowej następowała ewolucja w traktowaniu partyzantów. Była to konsekwencja porażek wojsk niemieckich oraz rosnącej liczby jeńców w rękach partyzanckich.

Oficjalnie władze niemieckie motywowały zmianę swego stanowiska zapotrzebowaniom na pracowników. Stąd rozkaz Oberkommando der Wehrmacht polecał traktować partyzantów jak jeńców wojennych, co pozwalało kierować ich do prac w kopalniach węgla. co nie zmienia faktu, iż równolegle dochodziło do mordów i masowych rozstrzeliwań.

/za E. Hesse op. cit. str 180/

Równolegle o przyznanie statusu jeńców wojennych partyzantom zabiegał MKCK. Formalnie dało to rezultaty (od 1943 r.) w postępowaniu z partyzantami: albańskimi, greckim i jugosłowiańskimi. W wytycznych

Oberkommando der Wehrmacht tyczących się ziem wschodnich z 6 V 1944 czytamy w pkt 153:

"jako jeńców wojennych należy traktować w zasadzie wszystkich bandytów, którzy zostali ujęci w walce w nieprzyjacielskich mundurach lub w ubraniu cywilnym. To samo dotyczy wszystkich osób, które zostały ujęte w rejonie walk (in unmittelbarem Kampfgebiet), nawet gdy nie można im udowodnić żadnych działań bojowych. Bandyci w mundurach niemieckich lub sprzymierzonych sił zbrojnych winni być po starannym przesłuchaniu rozstrzelani, jeśli zostaną ujęci w toku walki. Zbiegowie niezależnie od tego jak są ubrani, winni być w zasadzie dobrze traktowani. Powyższe winno dojść do wiadomości band".

/podkreślenie moje własne; Sygn. OKW nr 03268/44 W.F.St/op. Kampfanweisung führ die Bandenbekämpfung im Osten./

Co do interpretacji wspomnianych obowiązków (w punktach 1-3) nakładanych na partyzantów postaram się napisać później.

Ad Albionos

Celem uzupełnienia mogę dodać, iż Niemcy sprzeciwiali się i krytykowali zwyczaj noszenia przez polskich powstańców hełmów niemieckich, twierdzili, że stosowana opaska jest z daleka mało widoczna, a przez to myląca. Wspomina o tym H von Krannhals w "Der Warschauer Aufstand 1944".

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Albinos   
Ad Albionos

Celem uzupełnienia mogę dodać, iż Niemcy sprzeciwiali się i krytykowali zwyczaj noszenia przez polskich powstańców hełmów niemieckich, twierdzili, że stosowana opaska jest z daleka mało widoczna, a przez to myląca. Wspomina o tym H von Krannhals w "Der Warschauer Aufstand 1944".

Nie dziwne że się sprzeciwiali, wszak utrudniało im to rozpoznanie "swój-wróg". Niemniej sami nie mieli oporów przed zakładaniem opasek dla zmylenia Powstańców.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

ad Albinos

Nie zamierzam dyskutować czy Niemcy zawsze zachowywali się zgodnie z wytycznymi konwencji, czy Regulaminu Haskiego Albinosie.

Zwłaszcza, że nie byłoby o czym dyskutować zasadniczo.

Formalnie jednak powstańcy nie powinni nosić hełmów wrogiej armii, zważ że rozpatrujemy tu li wyłącznie kwestie formalno-prawne, a nie praktykę i konieczność czasu wojny.

W świetle przepisów takoż i zakładanie przez Niemców opasek jest złamaniem zasad.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Formalnie jednak powstańcy nie powinni nosić hełmów wrogiej armii, zważ że rozpatrujemy tu li wyłącznie kwestie formalno-prawne, a nie praktykę i konieczność czasu wojny.

Takim stwierdzeniem jestem nieco zaskoczony - wszak chyba żadna konwencja na świecie nie mogła zabronić żołnierzom jednej armii posiadania takiego samego wyposażenia (włącznie z hełmami) jak ich przeciwnicy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Takim stwierdzeniem jestem nieco zaskoczony - wszak chyba żadna konwencja na świecie nie mogła zabronić żołnierzom jednej armii posiadania takiego samego wyposażenia (włącznie z hełmami) jak ich przeciwnicy.

Oczywiście, że konwencja nie zabrania posiadania przez dwie armie tego samego wzoru hełmu, jeśli tak to odczytałeś Kadrinazi to pewnie wynik niedokładnego określenia przeze mnie intencji twórców regulacji haskich, czy pewna niezręczność w sformułowaniu.

Marian Fleming wskazuje, że w powszechnym ujęciu partyzanci winni nosić "wyróżniające ich, jednolite części ubioru, stale noszone. opaski naramienne o barwach narodowych lub innych symbolach nie są uważane za wystarczające". Teoretycy prawa wojennego wyraźnie wskazują, że zabronione jest noszenie mundurów armii nieprzyjacielskiej i tyczy się to również nakryć głowy. Takie postępowanie uznaje się za akt wiarołomstwa i może być surowo karane. W interpretacji zapisów konwencji hełm jest składnikiem umundurowania.

Art. 23 pkt f Regulaminu Haskiego wyraźnie stwierdza:

Zabrania się "bezprawnie używać flagi parlamentarnej, oznak wojskowych i uniformów nieprzyjaciela, jak również oznak wyróżniających, ustanowionych przez konwencję genewską"

/czyli konwencję z 6 VII 1906 O ochronie rannych i chorych w wojnie lądowej i o znaku Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca/

Nie chodzi tu zatem o fakt posiadania jednakich hełmów na wyposażeniu obu stron, ale o fakt zakładania hełmu strony przeciwnej, co może prowadzić do błędnej identyfikacji bądź jest celowym sposobem na podszywanie się.

Zarazem partyzanci winni wyróżniać się od cywilów, pisał o tym szwajcarski prawnik J.C. Bluntschli w "Das Moderne Kriegsrecht der zivilisierten Staaten" z 1874 r., na co też wskazywał E. Acollas już w 1870 r. pisząc:

"qu'ils soient munis d'un signe distinctiffixe et reconnaissable à distance"

/E. Acollas 'Le droit de la guerre"/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jakie to szczęście że zajmuję się epoką, gdzie mimo że takie problemy istniały, regulowano je w zupełnie inny sposób ;) Dzięki za wytłumaczenie Secesjonisto!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiam, że jeśli warunkiem istnienia i uznania partyzantki, jest istniejąca nad nimi zwierzchność w postaci władzy, czyli jakiegoś rządu, to nie dziwią zasadniczo próby niemieckie mające na celu stworzenie obrazu nieistnienia państwa polskiego. Przyznanie przez opinię międzynarodową, iż jest tak istotnie, znacząco pod względem formalnym rozwiązało by ręce Niemcom (choć jak wiadomo i tak nie czuli się szczególnie skrępowani w swych działaniach). Partyzanci stali by się bandytami, rozwiązała by się kwestia jeńców wojennych, których i tak od kwietnia 1940 r. przymuszano do podpisywania Zivilverpflichtungsschein.

Ministerstwo spraw zagr. III Rzeszy zakomunikowało 20 XI 1939 r. poselstwu szwedzkiemu, że uważa za wygasły mandat Szwecji jako państwa opiekuńczego nad jeńcami polskimi. W omówieniu skutecznej okupacji wspomina się o dowódcy wojsk, które zajęły terytorium i sprawuje na nim najwyższą i wyłączną władzę. (Glahn). OKW w dyrektywie z 15 IV 1940 r. stwierdza:

"Wojna zakończyła się wraz ze zmiażdżeniem Państwa Polskiego, sam Führer dał temu wyraz w październiku 1939 r., likwidując wojskową administrację i zastępując ją cywilną. Sprawy Generalnej Guberni są sprawami wewnętrznoniemieckimi".

/OKW, 3a, 52, WFA/Abt.L/IV-d/406/40 g. Betr.: "Anwendung der Begriffe Krieg, Kriegsgebiet usw., auf die besetzten polnischen Gebiete (Generalgouvernement)"/

Co ciekawe kolejny atak na status jeniecki polskich oficerów rozpoczął się od drobnego kłopotu, pewnego niemieckiego kupca z Królewca Karla Leibinnesa, który na zlecenie Wydziału Wyżywienia i Rolnictwa prowadził stację nasion (Saatzuchtwirtschaft). poszukując specjalisty na stanowisko kierownika odnalazł go pośród jeńców w oflagu II C w Woldenbergu. Ponieważ polski oficer odmówił, kupiec przedstawił swą sprawę władzom GG.

W ten sposób ruszyła lawina, która oparła się o Himmlera i Ribbentropa. Gubernator Dystryktu Warszawskiego Fischer pismem z 5 II 1942 r. skarży się dowódcy SS i policji dystryktu Oberführerowi SS, doktorowi von Sammern-Frankeneggowi na problemy z zatrudnieniem jeńca. Sprawa trafiła do Himmlera, który zwrócił do szefa OKW Keitla by ten wraz z Ribbentropem zastanowił się nad rozwiązaniem kwestii jeńców polskich. W liście z 3 I 1943 r. Ribbentrop stwierdził, iż polscy szeregowcy i oficerowie nie muszą być traktowani jak jeńcy wojenni ponieważ państwo polskie przestało istnieć. wydaje się, że w OKW w Urzędzie do spraw jeńców wojennych (AWA) i wydziale prawnym (WR) istniała zupełnie rozbieżna opinia. Może to potwierdzać fakt, że Generalny Pełnomocnik do Spraw Zatrudnienia Sauckle pod koniec 1944 r. zwrócił się do szefa Urzędu d/s jeńców wojennych Obergruppenführera Bergera by ze względu na ciężką sytuację skończyć z dotychczasowym liczeniem się z konwencją Genewską i skierować polskich (i włoskich) oficerów do pracy. Sauckle przypomniał, że podobne, wcześniejsze jego propozycje napotykały na odmowę ze strony OKW. Odpis swego pisma przesłał do ministerstwa spraw zagr., a te przesłało je do Hansa Franka. Frank odmówił motywując to względami opinii publicznej i wspominając o Konwencji Genewskiej.

Całe to zamieszanie wydaje się dziwne skoro w 1944 r. 40% ogółu zatrudnionych w przemyśle zbrojeniowym to właśnie jeńcy wojenni, w tym 100 000 jeńców francuskich, jak zeznał Speer.

/Zeznanie z 18 X 1945 r. w Norymberdze Dok. 3720-PS Trial XXXII s. 503-505/

/za Proces Bühlera t. IX s. 167-170/

Edytowane przez secesjonista

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.