Skocz do zawartości

Vissegerd

Przyjaciel
  • Zawartość

    4,205
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Vissegerd

  1. Spoko, spoko. Jak mawiał Monty Pyton, "nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji" ;)

  2. Statki czasów nowożytnych

    widiowy, żagiel był znany już w epoce brązu, więc raczej nie dojdziemy do tego, kto na to wpadł. Najwcześniej pojawił się w dolinie Nilu, bo już w czwartym tysiącleciu. W północnej Europie na początku naszej ery. Galer używano i w czasach nowożytnych, chociażby we flocie Piotra I Wielkiego, czyli w XVIII wieku. Wcześniej oczywiście również, szczególnie na morzu Śródziemnym. Pływały tam i w XIX wieku, np. we flocie tureckiej. Bardziej jednak pełniły już wtedy funkcje więzień, czy reprezentacyjne, niż bojowe. Do XVIII wieku włącznie, galer używali również papieże. Średniowiecze to okres tzw. statków okrągłych (stosunek długości do szerokości kadłuba nie więcej niż 3:1), czyli akacji, taryd, naw, wrotowców, panfilii, brygantyn i barek. Wreszcie pojawiają się kogi i holki. Średniowiecze to okres rozwoju sztuki żeglarskiej, coraz bardziej ceni się statki chodzące wyłącznie pod żaglami. Pamiętać jednak należy, że galera miała tę zaletę, iż nie potrzebowała wiatru. Oczywiście inne okręty pływały u Arabów, jeszcze inne na dalekim wschodzie. Pojawiają się w późnym średniowieczu karawele i karraki, takie, na jakich Kolumb dotarł do Ameryki. Karawela była odmianą statku okrągłego, o nieco smuklejszej konstrukcji, a przede wszystkim, innym ożaglowaniu. Średniowieczne okręty posiadały głównie (Europa, bo Lewant to inna historia) ożaglowanie rejowe, co uniemożliwiało żeglugę przy przeciwnym wietrze. Pierwsze karawele miały ożaglowanie skośne, potem mieszane, czyli rejowe i skośne. Żagiel skośny umieszczano z reguły na elastycznej rei skośnej, na tylnym maszcie. Karraka była nieco większa od karaweli, miała wyższe kasztele, czasem 4 maszty (karawela 3). Tak więc w epokę nowożytną wpływamy na takich samych okrętach, na jakich pływaliśmy w średniowieczu. Jednakże XVI wiek zaczyna przynosić zmiany, potrzebne są okręty większe i szybsze. Wpływ niewątpliwy ma na to zarówno rozwój broni palnej, szczególnie artylerii, jak i sztuki żeglarskiej oraz nawigacji. Zmienia się więc konstrukcja okrętu, stają się dłuższe, wyższe, zwiększa się też długość masztów, a żaglom rośnie powierzchnia. Rodzi się potrzeba zwiększania ilości wręg, stosowania grodzi, budowy masztów z kilku części. W miejsce dwóch masztów pojawiają się trzy, w miejsce trzech - cztery. Żagle zaczynają dzielić się na mniejsze. Ponieważ niedogodnością były zbyt wysokie i ciężkie kasztele, dochodzi do budowy ruf prostokątnych. Pierwsze takie jednostki pojawiają się w latach '20 XVI wieku. Oczywiście, była i forma przejściowa, tzw. "rufa pośladkowa". W ten sposób dochodzimy do galeony. Trudno określać tu jakieś granice, wszak o pierwszych galeonach czy galeasach (forma pośrednia, między galerą, a żaglowcem) mówi się już pod koniec średniowiecza, jednak szersze pojawienie się i rozwój tego okrętu to XVI wiek, wiele w rozwój wnieśli Hugenoci. Pozdrawiam.
  3. Co spojrzę na Twój nick, to mi się piosenka Stachury przypomina, "chodź Bruno, idziemy na piwo", czy jakoś tak to było ;)

    Nie wiem, czemu...

  4. Zdrowia, szczęścia i słodyczy w urodziny Viss Ci życzy :)

  5. Odezwał się ten, co nie podgląda ;)

  6. Książka nie jest dostępna w necie, ostatnie wydanie pochodzi bodaj z 1996 roku (wg googlebooks, wydawnictqwo Pavo). Książka jest tania, od kilku do kilkunastu zł., więc może warto odwiedzić lokalne antykwariaty, powinna też być w bibliotece, więc do jutra może zdążysz Poza tym, skoro dotarłeś do recenzji, to chyba wiesz o czym traktuje. Pozdrawiam.
  7. Hans-Ulrich Rudel

    Najlepiej chyba będzie pisać, zachowując oryginalną pisownie nazwiska, czyli np. "Rudel'a". Może tak... Ech, nie wiem, jakiś językoznawca by się przydał... Pozdrawiam.
  8. Widiowy, może to "69" to wcale nie wiek, tylko ulubiona "pozycja" ;)

    Pancerny, czy na zdjęciu w oporządzeniu pancernego to Ty?

  9. Sanacja - ocena

    Zatrudnienie od roku 1926 do 1929 systematycznie rosło. Potem spadało ze względu na kryzys ogólnoświatowy. Tuż przed kryzysem znowuż mieliśmy taki mały boom gospodarczy. Jest to nie tyle zasługa Sanacji Jarpenie, ile ogólnoświatowej sytuacji, co rządzący skwapliwie wykorzystali, i słusznie. Do tego dochodzą reformy Grabskiego. Kryzys w Polsce dopiero udało się zacząć przełamywać w połowie lat '30, choć mimo bardzo dynamicznego działania nie udało się osiągnąć np. wskaźników gospodarczych sprzed kryzysu. Dla dopełnienia obrazu prezentuję dane dla późniejszego okresu. Niestety, nie posiadam informacji za okres przed rokiem 1926. Pozdrawiam
  10. Kosa

    Ależ oczywiście, nie zaznaczyłem, że mnie chodziło wyłącznie o okres XIX wieczny (plus koniec XVIII w.). A w zasadzie pisałem tylko o okresie Powstania Styczniowego. Jak najbardziej, przeciwko husarii to i z kosą ciężko. Pozdrawiam.
  11. Wysiedlenia Polaków na Zamojszczyźnie

    Absolutnie niczego nie minimalizuję, ani nie próbuję zamieść pod dywan, chcę tylko ustalić fakty, nic więcej. Interesuje mnie tylko prawda obiektywna i pełna. Niestety, niedomówienia mogą rodzić błędne oceny i tylko o to się rozchodzi. Tak przy okazji, na innym forum, podczas dyskusji o Rzezi Wołyńskiej zarzucono mi ukrainofilstwo, a dokładnie tak samo chciałem tylko dojść do prawdy obiektywnej. Cóż, różnie bywa. Ja na prawdę staram się spojrzeć bezstronnie i bez emocji, nie mam żadnych uprzedzeń, wręcz przeciwnie, akurat Ukraińców darzę sympatią (pracowałem kiedyś na Ukrainie). Pomijając pewne niuanse (np. dot. mojego spojrzenia), zgadzam się w większości z Twoim ostatnim postem. Pozdrawiam.
  12. Kosa

    Rozumiem w czym rzecz, temat faktycznie ciekawy. Coś niecoś pewnie można wyczytać w historii Powstania Listopadowego, ale to nie moja działka, już prędzej Styczniowe. Trzeba by trochę "poryć" Kieniewicza, tylko muszę go odkopać. Z tego, co pamiętam, przewidywano utworzenie regularnych oddziałów kosynierów, więc zapewne i regulaminy walki powstały (podobnież jak zaprojektowano mundury dla formacji kosynierskich). Po objęciu władzy przez Traugutta ustalono konkretne OdeB dla jednostek polskich, przewidując formacje kosynierów w postaci kompanii i batalionów. Przewidywany stan kompanii piechoty miał wynosić 5 oficerów i 74 żołnierzy, dla kompanii kosynierów 5 oficerów i 82 żołnierzy (bo właśnie dodatkowi strzelcy, zaledwie kilku). Korpus podzielony był na trzy dywizje: dywizja - 4 pułki po 2 bataliony pułkowe składające się z 8 kompanii i 2 plutonów rakietników, batalionu kosynierów (4 kompanie), oraz dodatkowo batalion rezerwowy (4 kompanie i pluton rakietników). Skład dywizji uzupełniała kawaleria dywizji w składzie 4 szwadronów liniowych i 4 rezerwowych, oraz artyleria dywizji składająca się z plutonu dwu działowego. Praktycznie żadna z jednostek powstańczych (prócz Dywizji Krakowskiej i to nie w pełni) nie osiągnęła zaplanowanego stanu czy struktury. A to na deser : Być może rzeczywiście określenie "strzelanie zza pleców" nie jest zbyt precyzyjne, ale wydało mi się trafne. Pozdrawiam.
  13. Koszalin [Koeslin]- Historia miasta

    W zdobyciu Koszalina brał udział 3 Korpus Pancerny gen. Aleksego Panfiłowa. Walki były krótkie lecz zacięte, zniszczeniu uległa część miasta, głównie śródmieście. Spłonął ratusz, wiele domów, a także zakłady przemysłowe, gazownia, zniszczeniu uległa sieć kanalizacyjna. Szacunkowo uległo zniszczeniu ok. 40% miasta (informacje z oficjalnej strony miasta, www.koszalin.pl). Tyle oficjalna informacja, nie wiem czy to w trakcie walk, czy po wkroczeniu. W "Głosie Pomorza", w artykule poświęconym koszalińskiemu szpitalowi znalazłem jeszcze taką ciekawostkę: "W czasie II wojny światowej koszaliński szpital znów przyjął formę lazaretu. Polacy pracujący na Pomorzu jako robotnicy przymusowi, a także jeńcy wojenni traktowali pobyt w szpitalu jak błogosławieństwo. Lżej chorych z nadmiernie przepełnionego szpitala przenoszono do okolicznych szkół, by całkiem wydobrzeli w szpitalu wciąż brakowało miejsc. Najkoszmarniejsze dla sióstr z "Salem" stały się pierwsze dni marca 1945 roku, gdy trwały walki o Koszalin. W ostatniej chwili, dzięki inicjatywie dyrektora, udało się odprawić do Niemiec dwa pociągi z chorymi i dziećmi. Przełożona Berta von Massow wraz z innymi siostrami czuwała nad najciężej chorymi, przeniesionymi do schronów w podziemiach szpitala. Żołnierze radzieccy, którzy rozpanoszyli się w szpitalu, nie mieli dla diakonis cienia litości. Pozbawiane swych skromnych kosztowności, bite, a nawet gwałcone, siostry trwały dzielnie w modlitwie i opiece nad ostatnimi chorymi. Jeden z żołnierzy brutalnie rzucił na podłogę siostrę przełożoną, gdy próbowała ochronić jedną z sióstr. Berta von Massow, doznawszy wówczas pęknięcia podstawy czaszki, umierała przez miesiąc. Cichy pogrzeb odbył się 12 kwietnia." Za: http://www.swk.med.pl/publikacje/gazeta-sz...ie-iv-2003.html. Sporo informacji zapewne można znaleźć w samym Koszalinie, gdzie obecnie w muzeum jest wystawa czasowa "Koszalin 1945-1950. Historia na nowo odkryta.", gdzie podana jest nie tylko bogata dokumentacja zdjęciowa i filmowa, ale też historia miasta z tego okresu (mam urlop, to może się przejadę i rodzinkę odwiedzę ). Pozdrawiam.
  14. Wysiedlenia Polaków na Zamojszczyźnie

    ak_2107, już tłumaczę, o co chodzi. Zasugerowałeś wyraźnie, że polskie podziemie prowadziło zorganizowane akcje przeciwko ludności ukraińskiej na Zamojszczyźnie przed rozpoczęciem Rzezi Wołyńskiej (uogólniając oczywiście), co może sugerować (i co poniektórym sugeruje), że ta ostatnia była odpowiedzią na wypadki na Zamojszczyźnie. Podając informacje z dość bogatej moim zdaniem literatury oraz suche liczby starałem się pokazać, że to nie jest prawda. Przy okazji napisałem, że niektórzy historycy ukraińscy prezentują podobny pogląd jak przedstawiony przez Ciebie. Chronologia czasowa i liczba zabitych po prostu ten pogląd bezlitośnie obala. Tzw. skrajne poglądy (nacjonalistyczny polski i nacjonalistyczny ukraiński) różnią się właśnie w materii "kto zaczął" i co do liczb zabitych (każda strona wyolbrzymia swoje straty). Co do liczb, to akurat rzetelni historycy obu stron są zgodni (udało się je wypracować wspólnie), w kwestii "kto zaczął" również. Różna może być natomiast ocena moralna, ale tym się nie zajmowaliśmy w dyskusji. Zgadza się, że zależnie od źródła, można spotkać różne informacje, dlatego powinno się opierać na wielu, najlepiej z obu stron. Co też uczyniłem. Całą historię na Zamojszczyźnie rozpoczęli Niemcy, przesiedlano Polaków i Ukraińców. Zorganizowane działania przeciwko ludności ukraińskiej wystąpiły w sierpniu 1943 roku, wcześniej skierowane były przeciwko Niemcom i w obronie społeczności polskiej (o czym również sam pisałeś). I tylko o dojście do tych faktów, bez przeinaczeń mi chodziło. Kwestia polsko-ukraińska należy do delikatnej materii, dlatego znaczenie ma nawet tzw. "przecinek" nieodpowiednio postawiony. Również z tego powodu istotne jest podawanie konkretów, gdyż mówienie ogólnikami może doprowadzić do błędnej oceny zdarzeń. To akurat wydaje się oczywiste. Jeśli mam wybierać, czy mnie ograbią, czy zabiją, to wolę być ograbiony i żywy. Ale zgoda, może ktoś tak jest przywiązany do swojego majątku, że woli śmierć niż jego utratę. Choć to dziwne mi się raczej wydaje... Istotna różnica jest też w skali. Jeśli mamy do czynienia z przypadkowymi, cywilnymi działaniami (spontanicznymi) to teoretycznie rzecz biorąc, mniejsza będzie i skala, i skuteczność takiej akcji w porównaniu ze zorganizowanym działaniem jednostek militarnych (w naszym przypadku podziemnych). Nie wiem, może też łatwiej dogadać się z wkurzonym "sąsiadem" niż z oddziałem partyzantów. Tu jest moim zdaniem różnica. Różnica jest też w ocenie takiego działania. Nikt nie ma wpływu na spontaniczne działania, możemy obwiniać tylko ludzi. W przypadku zorganizowanego działania mamy jednak inną sytuację mimo wszystko. No, troszkę inaczej pisałeś, albo ja Cię źle zrozumiałem. Oczywiście, to co piszesz powyżej jest absolutnie słuszne. Wpływ na ten konflikt miały też wypadki na Wołyniu, spowodowały zaognienie stosunków UPA-AK (również Polacy-Ukraińcy), zorganizowane działania oddziałów podziemnych, z obu stron. Istotne jest tylko z punktu widzenia chronologii i odpowiedzialności (kto, za co). Zresztą Zamojszczyzna to był w ogóle tygiel, tu obie narodowości ponosiły straty i cierpiały, przede wszystkim z powodu Niemców. Zorganizowany czy nie, też jest istotne, bo to zupełnie różne zjawiska. Nikt nie ma wpływy na działania spontaniczne, one się po prostu "dzieją", natomiast zorganizowane działania to czyjeś decyzje, czyli ktoś jest za to odpowiedzialny. Zresztą, takie spontaniczne działania były z obu stron, nie spowodowały jednak hekatomby ofiar, ani jakoś specjalnie nie zaogniły stosunków (okres do lutego 1943 na Wołyniu, do lipca na Zamojszczyźnie). Pozdrawiam.
  15. Kosa

    Drogi harry, to troszkę nie tak w Powstaniu Styczniowym wyglądało. Strzelcy, którzy wchodzili w skład oddziałów kosynierów po pierwsze nie byli piechotą liniową. Po drugie, to były oddziały partyzanckie, o luźnej i przypadkowej często strukturze. Po trzecie, było ich niewielu, nie ustawiali się w szyku, po prostu stali z tyłu i strzelali celując pomiędzy głowami kosynierów (ramionami, barkami, jak wyszło), nad, z flanki, itd. Tak, aby się dało. Piszą o reformach GA miałem na myśli sposób strzelania zza pleców. Jesli dwóch ludzi stoi obok siebie, a przed nimi jeszcze ktoś klęczy, to ten w trzecim rzędzie z tyłu ma przerwę pomiędzy tymi dwoma co stoją i strzela nad głową tego co klęczy. Mam nadzieję, że dość obrazowo to wyjaśniłem. Kosynierzy, ustawieni w szyku i odpierający atak też nie stali nieruchomo, a ruszali kosami, często w rytm podawanej komendy, chodziło o trzymanie przeciwnika na dystans przed swoim szykiem (kos oczywiście). Tworzyło to bardzo silną i odporną na bezpośredni atak formację. Praktycznie bezbronną jednak w przypadku ostrzału. Kos używano nie dlatego, że się świetnie sprawdzały, ale dlatego, że brakowało broni palnej. Skoro jej więc brakowało, to wybrano najlepszą, możliwą broń białą (czyli najłatwiej dostępną, tanią i skuteczną). Przypomnę, że w niektórych krajach różnorakie milicje czy oddziały partyzanckie używały pik (oczywiście nie takich długich jak w XVII w.). Pika niestety jest mniej skuteczną bronią niż kosa osadzona na sztorc. Twórcy powstańczych regulaminów piechoty byli często gęsto zawodowymi wojskowymi, więc podejrzewam, że znali reformy Gustawa Adolfa, to jak byśmy dziś powiedzieli "klasyka gatunku" w dziedzinie wojskowości. W kwestii walki kosynierzy-strzelcy, wszystko zależy od konkretnej sytuacji. Mogą mieć przerąbane albo jedni, albo drudzy. Celność zależała od dystansu, jakości broni, jakości prochu, wyszkolenia strzelca. Tak więc w różnym okresie, różnie bywało. Pozdrawiam.
  16. Sanacja - ocena

    Ależ Drogi Palatynie, dobrze odmieniłeś Hmmm... Wydawało mi się, że ten fragment mówi wyraźnie o węglu: "(...)Strajk górników w Anglii rozpoczęty w maju 1926 r. spowodował nieoczekiwany, masowy eksport polskiego węgla do Anglii, który utrzymał się przez dłuższy czas. Pożyczka amerykańska dała poważny zastrzyk finansowy na inwestycje polskie." Ten fragment natomiast: "(...) Strajk górników brytyjskich wiosną 1926 roku otworzył przed Polską nowe rynki eksportowe (głównie w państwach skandynawskich)", dotyczy również węgla. Podałem ilość wydobytą w 1926 i w 1929, w ostatniej uwzględniając eksport. Osłabienie złotego ma wpływ na zwiększenie atrakcyjności eksportu, bo spada cena towaru wyprodukowanego w kraju. Tyczy to również węgla. W artykule z "Mówią Wieki" nie ma tych danych, podałem tylko te, które mam wynotowane. Różnicę widać wyraźnie, mamy wzrost w ciągu trzech lat o 29,41%, moim skromnym zdaniem znaczny. Eksport stanowił 30%. Żeby było jasne, nie uważam, że wzrost eksportu węgla był remedium na stan kryzysowy, to tylko jeden z wielu czynników, aczkolwiek bardzo ważny. Mamy przecież jeszcze wzrost ogólnej koniunktury światowej, wzrost popytu wewnętrznego, produkcji, itd. Oczywistym jest, że bezrobocie spadło, skoro nastąpił wzrost gospodarczy. Teraz trochę danych (wg roczników statystycznych), których tak się domagałeś Namęczyłem się trochę, żeby to zdobyć i tu zamieścić Niestety, prócz roku 1929 nie posiadam danych dot. eksportu węgla, sądzę, że poziom był podobny, czyli 30% produkcji. Trzeba poszukać, może w roczniku statystycznym też to jest. A to wymaga pomaszerowania do biblioteki... Sama produkcja węgla (w tys. ton.): 1926 - 35 700 1927 - (???) 1928 - 40 600 1929 - 46 200 Nie mam danych za rok 1927. Za rok 1928 uzyskałem dane ze strony Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika. Kończąc temat Piłsudskiego. Napoleona nie zgubił brak warsztatu, bo ten miał doskonały, ale jego własne ambicje i najzwyklejsza pycha. Mamy o tym temat na forum (błędy Napoleona). To trochę nie trafione porównanie, zupełnie inna sytuacja, położenie, możliwości, itd. Przecież Marszałek nie zamierzał iść na Moskwę Pozdrawiam
  17. Kosa

    Drogi harry, nie pisałem, że strzelali w plecy, tylko zza pleców. Jak to możliwe? Proponuję sięgnąć wstecz i zapoznać się z reformami wojskowymi Gustawa Adolfa. Olśni Cię wtedy, jak można strzelać zza pleców Tak BTW, to strzelcy wchodzący w skład pododdziału kosynierów nie strzelali salwami. Kosy były wspaniałą bronią, ale tylko w starciu wręcz. Karabin, gorszy w starciu wręcz (z bagnetem lub bez), raził również na odległość. Dlatego inwestowano w droższy karabin, jako broń bardziej uniwersalną. Z tych samych powodów inwestowano wcześniej w hakownice, rusznice, muszkiety i inną, na pozór mało efektywną broń. Wydawało mi się to oczywiste... Oczywiście widiowy, w kwestii karabinów masz absolutną rację. Pozdrawiam.
  18. Sanacja - ocena

    palatyn, Piłsudski miał niewątpliwie niezłe pomysły, ale brak warsztatu. Plan operacji kijowskiej w założeniach był niezły, brak mu jednak było rozwinięcia (nomen omen, podobne błędy popełniono przy planie Z). Doprowadziło to do sytuacji, kiedy dowódcy WJ po wykonaniu powierzonych zadań (i to bardziej pomyślnie niż się spodziewano) nie bardzo wiedzieli co robić dalej. Nie było planu na dalsze działania, nie było planu wielowariantowego. W efekcie zamiast zgodnie z założeniami rozbić obie armie bolszewickie, tylko je pogoniliśmy, umknęły nam sprzed nosa. Dalej, nieodpowiednia struktura dowodzenia. Piłsudski sprawował jednocześnie kilka funkcji, Rydz-Śmigły również. O niedocenianiu roli sztabu obaj pisaliśmy. To błędy nie świadczące o braku lotnego umysłu, ale o braku znajomości rzemiosła. Szkoda, bo sam zamysł był moim zdaniem świetny. Wystarczyłaby przejrzysta struktura dowodzenia i rozwinięcie wielowariantowe planu, a mogłoby być inaczej. Ale to już gdybanie. Ależ oczywiście, że tak. Podałem tylko jako jeden z przykładów (zachodnich zresztą). Przypomniała mi się taka ciekawostka (nie pamiętam już, gdzie to czytałem), jak to Weygand zdziwił się, kiedy dowiedział się (czy też gratulowano), że jest autorem planu ofensywy znad Wieprza Strajk wybuchł jeszcze przez przewrotem majowym, bo 1 maja. Bodaj 4 maja przerodził się w strajk generalny. Wstrzymanie produkcji trwało do listopada. W miejsce producentów angielskich wskoczyli polscy i niemieccy (jeśli chodzi o węgiel). Trudno mi w tej chwili operować źródłami, bo nie mam przy sobie, ale informacje znalazłem swego czasu w kilku źródłach. Tak na szybko: "Lata 1926-1928 kronikarz Piłsudskiego, Wacław Jędrzejewicz, ocenia pozytywnie: Strajk górników w Anglii rozpoczęty w maju 1926 r. spowodował nieoczekiwany, masowy eksport polskiego węgla do Anglii, który utrzymał się przez dłuższy czas. Pożyczka amerykańska dała poważny zastrzyk finansowy na inwestycje polskie12. Ogólniejszą tendencję zauważył Richard Watt. Według autora "Gorzkiej chwały", lata 1927-1929 stały się okresem politycznego zamętu, ale dla większości Polaków były to dobre czasy. Niemal wszystkie państwa europejskie,w tym także Polska, przeżywały wtedy fazę ekspansji ekonomicznej13. Chłopi zaczęli kupować ziemię, eksportowali swoje produkty, dzięki powstaniu nowych miejsc pracy w miastach, procent osób pracujących w rolnictwie spadł z 70 do 60. Poprawiło się życie robotników." Za: Jakub Halcewicz-Pleskaczewski, "Przegląd Powszechny", numer z 5 czerwca 2007. Produkcja węgla za rok 1926 wyniosła 35 700 tys. ton, aby wrosnąć w roku 1929 do 46 200 tys. ton (w tym eksport to ok. 14 mln. ton). Rynek zbytu węgla udało się nie tylko uzyskać wykorzystując sytuację, ale też utrzymać. Na wpływ polepszenia się polskiego eksportu miało też osłabienie złotego, a gospodarka otrzymała zastrzyk w postaci kredytów amerykańskich. Do tego doszły reformy wewnętrzne. Wzrósł w tym czasie niestety dług wewnętrzny państwa. Coś za coś. Dane pozyskałem z opracowania sporządzonego na podstawie: Rusiński Władysław, ?Rozwój gospodarczy ziem polskich w zarysie.", Wyd. Książka i Wiedza - Warszawa 1969 r. Takie same informacje znalazłem w artykule Wojciecha Morawskiego, "Polityka gospodarcza sanacji", Mówią Wieki, maj 2006. "(...) Kurs złotego, który przeżył gwałtowne załamanie w 1925 roku, został ustabilizowany i nie osłabiły go nawet dramatyczne wydarzenia zamachu majowego. Spadek wartości waluty ułatwił eksport i poprawił bilans handlowy. Strajk górników brytyjskich wiosną 1926 roku otworzył przed Polską nowe rynki eksportowe (głównie w państwach skandynawskich) (...) W pierwszych miesiącach po zamachu majowym kontynuowano politykę gospodarczą poprzednich rządów, której głównymi celami były stabilizacja waluty i osiągnięcie równowagi budżetowej. W Polsce przebywała misja zagranicznych doradców ekonomicznych pod przewodnictwem Edwina W. Kemmerera. Program gospodarczy rządu, ogłoszony w listopadzie 1926 roku przez ministra skarbu Gabriela Czechowicza, opierał się właśnie na wskazówkach Kemmerera. W październiku 1927 roku Polska uzyskała od banków amerykańskich pożyczkę w wysokości 62 mln dolarów i 2 mln funtów. 80 proc. uzyskanych środków przeznaczono na stabilizację waluty, a 20 proc. na cele gospodarcze. Złoty został zdewaluowany o 42 proc. w stosunku do parytetu z 1924 roku i jego kurs wynosił 8,91 zł za dolara (po dewaluacji dolara w 1934 roku powrócił prawie dokładnie do dawnej relacji ? 5,20 zł za dolara). Emisja pieniądza w 3/4 miała być pokryta złotem. Wycofano też z obiegu bilety skarbowe, którymi ratował budżet Władysław Grabski podczas kryzysu 1925 roku. Kapitał Banku Polskiego podwyższono ze 100 do 150 mln zł. Po stabilizacji pokrycie złotego wynosiło 72 proc., co czyniło polską walutę jedną z najmocniejszych w Europie." I tak dalej, artykuł jest za długi, żeby go tu zamieszczać, służę więc linkiem: http://wiadomosci.onet.pl/1335341,1292,1,1,kioskart.html. Pozdrawiam.
  19. Kosa

    Kosy doskonale sprawdziły się w Powstaniu Styczniowym, zarówno jako broń ofensywna jak i defensywna. Akurat armia rosyjska była w trakcie przezbrajania na nowe modele karabinów i większość jednostek w Królestwie Kongresowym miała broń przestarzałą, więc mniejszą siłę rażenia. Przede wszystkim w obronie (jak słusznie zauważył harry), jazda nie miała szans na rozbicie tej formacji. Kosynierzy nigdy nie walczyli samodzielnie, zza ich pleców "prażyli" strzelcy. Jedynie silny ostrzał piechoty (pod warunkiem, że kosynierzy nie ruszyli do ataku) lub użycie armat było w stanie rozbić formacje kosynierów. Oczywiście, zależnie od sytuacji. W ataku kosy sprawdziły się również, jak choćby w bitwie pod Miechowem. Sukces polegał na specyfice tej broni. Długie drzewce, długie ostrze, tnące wszystko jak leci. Po prostu masakra... Pozdrawiam.
  20. Quiz Średniowiecze

    No to zadajesz kolejne pytanie Albinosie
  21. Teatr Telewizji Polskiej

    Uważam, że teatr telewizji to genialna koncepcja. Wielu ludzi nie stać na chodzenie do teatru, inni nie mają dostępu (kwestia miejsca zamieszkania), więc teatr TP jest dla nich jedynym sposobem na przygodę ze sztuką, często w doskonałej obsadzie. Nigdy nie zapomnę "Śmierci Tariełkina" Suchowo-Kobylina z Marianem Kociniakiem w roli policmajstra, Celińską w roli porzuconej kobiety, itd. Pozdrawiam.
  22. Quiz Średniowiecze

    Czy chodzi o dzieło "Vita Caroli Magni"? Wprawdzie napisał to Einhard, ale może...
  23. Quiz Polska Piastów

    Tak trochę naciągane to moje "zwycięstwo" Swoją drogą FSO, gdzie znalazłeś tę informację? Bo ja dotarłem do odpisu przywileju chełmińskiego, ale nic na ten temat tam nie wyczytałem... Oczywiście, że Chełmno nie Chełm, mój błąd srogi. No, to pytanko... W zasadzie o bitwach morskich z polskim udziałem mówimy od czasów Jagiellonów. Faktycznie, Piastowie takich bitew nie przeprowadzili, ale... Jeden z władców polskich o mało co do takiej bitwy by doprowadził. Polacy samą flotę wprawdzie "pożyczyli", a przeciwnik poddał się bez walki, tym nie mniej, do bitwy morskiej z udziałem wojska polskiego mogło dojść. O jakie zdarzenie chodzi, o którego z władców i od kogo pożyczyliśmy okręty?
  24. Wysiedlenia Polaków na Zamojszczyźnie

    "Jeśli", "w większości wypadków", "zorganizowane oddziały", "spontanicznie powstałe oddziały", itd. Dużo treści, zero konkretów. Wcześniej napisałeś: Czyli jak widzę, powoli wycofujemy się z kategorycznych stwierdzeń. Ja poproszę o konkrety. Jakie oddziały wojskowe, jakie wsie, kiedy, ilu obywateli pochodzenia ukraińskiego, cywilnych i nie kolaborantów zlikwidowano w ramach zorganizowanej akcji. O tym dalej. No właśnie - "szykanowaniem". Przed chwilą mieliśmy "akcje przeciwko ludności", a doszliśmy do zaledwie szykan. To jest właśnie próba manipulacji. Zorganizowana akcja przeciwko Ukraińcom na Lubelszczyźnie miała miejsce dopiero w sierpniu 1943 roku. To, o czym piszesz (tu i dalej), to konflikty między ludnością polską, a ukraińską, spontaniczne, nie wojskowe. No właśnie - "pięć". Potężna liczba, nie ma co... Przypomnę tylko, że dokładnie w tym samym okresie (luty/marzec 1943) rozpoczęły się pierwsze pogromy na Wołyniu, gdzie liczba zabitych szła najpierw w setki, a potem w tysiące. Po pojedynczych mordach, pierwsza zorganizowana akcja miała miejsce we wsi Parośle. Istnieje, a owszem, ale w jakiej formia jest akurat niezmiernie istotne, ze względu na próby manipulacji wielu historyków o nacjonalistycznym charakterze (z obu stron, o czym wspomniałeś). Nie, nic takiego nie napisałem. Napisałem jedynie, że niektórzy historycy ukraińscy tak twierdzą, po czym skonfrontowałem to z danymi liczbowymi, i to ukraińskimi, żeby właśnie nie było manipulacji. Przypomnę, że to 394 osoby za okres 1942/43, z czego większość została zabita w drugiej połowie 1943, po rozpoczęciu Rzezi Wołyńskiej. To właśnie według danych ukraińskich. Większość historyków ukraińskich odrzuca tę tezę. Liczba zabitych (i jej umiejscowienie w czasie) jest o tyle bardzo istotna, że obala właśnie tezę o "odwecie" ukraińskim na Wołyniu. Podawanie danych liczbowych, za źródłami, nie jest manipulacją, natomiast mówienie oględnie, bez konkretów - tak. Można zawsze tak odczytać, jak się chce. To nie "polski punkt widzenia", ale również ukraiński, po prostu obiektywny, oparty na faktach, a te niestety powalają teorię o odwecie za polskie represje. Zresztą, nawet skrajnie nacjonalistyczny Taras Bulba-Borowieć nie wspomina o tym ani słowem, a kwestiom polsko-ukraińskim za okres 1942/43 poświęcił cały rozdział w swojej książce. Dalej, Grzegorz Motyka, uznawany przez część polskich środowisk za ukrainofila, również obala tę teorię, opierając się między innymi na ukraińskich opracowaniach. Tak czułem, że będziesz mi wciskał próbę manipulacji, dlatego posłużyłem się właśnie ukraińskimi źródłami, podbudowałem swoje wypowiedzi solidną literaturą. Z drugiej strony mamy jedną, niemiecką książkę (i trudno się też doszukać informacji, w którym to miejscu w tej książce mamy potwierdzenie powyższych "rewelacji", i czy akurat tych, a kniga jak by nie patrzeć ma 349 stron - czyli jak, całą mam sobie przeczytać? Domyślam się tylko, że chodzi o tekst na str. 47-229, ale bardziej dokładnie bym prosił). Cóż, można i tak... Toż właśnie to cały czas mówię. Oczywiście, że tak, wynikała z czegoś zupełnie innego, co zresztą już mówiłem. Ukraińcy chcieli się po prostu pozbyć Polaków z Wołynia. Nie licytowanie, i nie cyniczne. Akurat tu liczby służą obaleniu fałszywych teorii, są więc niezwykle istotne. Nie da się oceniać zdarzeń historycznych bez podania konkretnych faktów. Bo jak mamy oceniać? Na tzw. "gębę"? Jak ważne są dane i liczby powinieneś najlepiej wiedzieć jako inżynier. Nie ukazując skali zbrodni, zrównujemy dwie strony, co jest niesprawiedliwe. Pozdrawiam.
  25. Absolutnie nic takiego nie sugerowałem Mimo wszystko, było referendum, a jego wyniki nie zmanipulowane. Propaganda - cóż, zawsze istnieje jakaś propaganda, takie życie. Pozdrawiam.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.