Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj w rozmowie dt. wyborów w PRL dowiedziałem się, że pierwszego głosującego witano kwiatami, a często było tak, że ojciec przychodził brał karty za rodzinę i jeszcze za sąsiada, bo on na pewno nie przyjdzie. Karty dostawał, jednym słowem kabaret.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Zaraz kabaret. To były całkiem poważne sprawy. Najważniejsza była frekwencja, więc jak sądzę, nikt z komisji nie miał nic przeciwko takiej obywatelskiej postawie. By była wysoka, dbano byś miał dowód osobisty. Jak zgubiłeś, albo miałeś 18-stkę tuż przed, to ci wyrobili dowód w 24 godziny.

Jedne wybory złapały mnie w wojsku, a że to nie były przelewki, więc element niepewny czyli nas podchorążych wysłano głosować w domu (i popsuć statystykę innym komisjom). Na ostatnim apelu dowódca zarzekał się, że nie będzie żadnych nagród za uczestnictwo w wyborach, to jest w końcu obywatelski obowiązek, zrozumiały dla każdego żołnierza ludowego wojska. Dziadki wiedziały swoje i od trzeciej w nocy spały pod drzwiami lokalu. No i miały rację bo na apelu po wyborach pierwszy w lokalu dostał od dowódcy 15 dni urlopu, drugi 10, a trzeci 5. Frekwencja wynosiła 100 %.

Druga ważna sprawa wtedy to pójście za kotarkę.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Wybory w PRL były nader specyficzne, fakt. Mam nadzieję, że dyskusja rozkręci się w kierunku ówczesnych regulacji wyborczych ;) . Skądinąd niekiedy przypominały te z ordynacji z 1935 r.

Natomiast wśród obywateli krążyły koszmarne bajki. O tym, że są kamery w lokalach, że komisja spisuje każdego, który wchodzi za kotarkę, że paszporty się niegłosującym (lub wchodzącym za kotarkę) odbierze itp.

Nie głosowałem w PRL (pomijając 1989). Natomiast miałem przyjemność pracować z człowiekiem, który siedział parokrotnie w obwodowej komisji wyborczej za PRL. Kiedyś przy lampce wina, w całkowicie szczerej rozmowie, tzn. w warunkach, przy których jestem 100% pewny jego prawdomówności, spytałem go jak to było z tymi kotarkami. Powiedział, że to wierutna bzdura. Ja mu wierzę.

A frekwencja była bardzo wysoka, bo ludzie masowo głosowali. Nie podejrzewam istotnych zafałszowań w tej materii. Ci, którzy głosowali, a którym to nie było w smak, tłumaczyli się m.in. powyższymi banialukami.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

mam komplet Dzienników M.F.R. - wezmę ze trzy w czasie weekendu i przeszukam, ale z tego co pamiętam, to Rakowski wypowiadał się o owej frekwencji z niedowierzaniem, a z zupelną ironią jak władza nie chcąć już wyników w stylu 98,5% głosujących stwierdziła przy jakichś wyborach że i 89% też jest świetną frekwencją...

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

W 1985 w wyborach sejmowych frekwencja wynosiła bodajże 79% (co wynikało oczywiście z solidarnościowych haseł bojkotu). Była to frekwencja niezwykła, jak na kraje socjalistyczne (a jeszcze bardziej niezwykłe to, że ją oficjalnie podano do publicznej wiadomości). W poprzednich wyborach (1980) wszystko było "normalnie" - 98,9%.

Co prawda w jednym i drugim przypadku opozycja podawała, że było przynajmniej trochę mniej, ale jeszcze o wiarygodnych przesłankach, uzasadniających tezę o fałszerstwie odnośnie do frekwencji nie słyszałem.

Ironia Rakowskiego była zasadna, ale obawiam się, że to były prawdziwe wyniki (lub tylko leciutko skorygowane).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
widiowy7   
Dziadki wiedziały swoje i od trzeciej w nocy spały pod drzwiami lokalu. No i miały rację bo na apelu po wyborach pierwszy w lokalu dostał od dowódcy 15 dni urlopu, drugi 10, a trzeci 5. Frekwencja wynosiła 100 %.

Druga ważna sprawa wtedy to pójście za kotarkę.

U mnie to wyglądało tak:

"Kompania w prawo zwrot, na wybory marsz

Poza tym świta mi coś z kartami do głosowania. Jeśli karta została wrzucona a niewypełniona, z automatu wchodziła osoba pierwsza na liście. A klucz był chyba jasny ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Poza tym świta mi coś z kartami do głosowania. Jeśli karta została wrzucona a niewypełniona, z automatu wchodziła osoba pierwsza na liście. A klucz był chyba jasny

W pierwszych wyborach po przyjęciu konstytucji z 1952 r. była zasada "tylu kandydatów, ile miejsc" (!). Od wyborów 1957 liczba kandydatów przewyższała liczbę miejsc (przy czym wcale nie dochodziła do ilości "dwóch na jedno miejsce"), ale istniała zasada, że jeżeli wrzuca się głos bez skreśleń, to głosuje się na kandydatów z pierwszych miejsc na liście. W praktyce przypadki dostania się do Sejmu kogoś "spod kreski" były sporadyczne. Ja wiem o jednej takiej sytuacji - w wyborach 1957 r. (o ile się nie mylę wszedł w ten sposób do Sejmu późniejszy wicemarszałek i wicepremier - w latach 80. - Zbigniew Gertych).

W 1985 r. wprowadzono zasadę "dwóch kandydatów na miejsce" (nie dotyczyło do listy krajowej). Pozostał jednak mechanizm, polegający na tym, że jeżeli nikogo nie skreślasz- to głosujesz na kandydata na pierwszym miejscu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

jak obiecalem tak zrobilem. Opinie o poszczególnych wyborach za Dziennikami M.F.R.

Wybory z 19 marca 1972; VI Kadencja.

Opinia: [z 21 marca] "... Już po wyborach. Oczywiście, że zostalem wybrany. Niemniej nastąpila zmiana miejsc. Prezed wyborami listę kandydatów otwieral Łukaszewicz, drugi byl Lipski [Witold] z ZSL a ja trzeci. Po wyborach przesunąlem się na pierwsze miejsce, a Łukaszewicz spadl na drugie. Różnice są oczywiście minimalne, ale są. Wybory nie przyniosly żadnych powazniejszych niespodzianek, chociaż... Niemal wszyscy czlonkowie kierownictwa partii oraz sekretarze KW umieszczeni na pierwszych miejscach zjechali na ostatnie. Sądze, że gdyby przeprowadzono naprawdę wolne wybory, to wyniki bylyby jeszcze ciekawsze co nie oznacza że przywódcy ponieśliby totalną klęskę. Przegraliby ci, którzy są nieznani bądź niepopularni z powodu udzialu w wydatrzeniach marcowych itp. Z kierownictwa partii najmniej glosów otrzymal Kępa - 93,3 %. Tyle samo co Korotyński. Coś mi się nie chce wierzyć, że tylko 6% wyborców w Warszawie skreślilo Kępę. Chyba jednak więcej, a w Bialym Domu poprawiono wyniki.

Sensacją bylo wejście Gomulki za ktoraę. Ciekawą ewolucję przechodzi ten polityk. To przecież on wzywal do glosowania bez skreśleń, to on przed wyborami upewnial się czy kabiny są tak usytuowane aby nie ulatwialy korzystania z nich. Wychodzi na to ze cala jego gadanina o ideologii niewiele byla warta. Chodzilo jedynie o wladzę. Gomulka sam siebie ściąga w dol. Drugim, który postapil jak ostatni dureń byl Ochab: wziąl kartkę wyborczą, poszedl do urny, na oczach wszystkich przekreślil ją na krzyż i dopiero potem wrzucil. Ostatecznie jakoś przez trzydzieści lat pozwalal się wybierać wedlug tej ordynacji i jakoś nie prostestowal. Okazuje się że odsunięci od wladzy komuniści potrafią kompletnie zidiocieć. ..."

Wybory z 21 marca 1976 ; VII kadencja

Opinia: 24 marca : "...21 marca odbyly się wybory do Sejmu. Przebiegaly w atmosferze wyjątkowego braku zainteresowania. Ludzie wiedzą, że jest to rytual, w którym trzeba uczestniczyć. W gruncie rzeczy wiedzą o tym również rzadzący i na ich dobro należy zapisać, że nie kazali się aparatowi wysilać w okresie tzw. kampanii przedwyborczej. Liczba spotkań kandydatów na poslów z wyborcami byla bardzo ograniczona [ja np. mialem tylko jedno]. Notabene na spotkania te rozsylano zaproszenia, a więc nikt niepowaly nie mógl w nich uczestniczyć. Jeśli wierzyć oficjalnym danym liczba skreślających byla bardzo nieznaczna. I chyba tak bylo. Ludzie wiedzą, że wchodzenie za kotarę nie jest dobrze widziane. Czujne oczy aktywistów spoczywają na każdym kto na to się odważy, co najczęściej nie kończy się żadnymi przykrymi konsekwencjami. Ale wyborca rozumuje w ten sposób: wejdę za kotarę, kogoś skreślę, wplywu na ogólne wyniki nie będzie to mialo, a tylko się narażę. Wydaje się że mamy do czynienia z poglębiającą się demoralizacją spoleczeństwa. Narasta jakiś niepokój,niezadowolenie, zaczyna się szerzyć tumiwisizm. ..."

Opinie o innych wyborach będę zamieszczal "na raty".

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

cd. "na raty". Opisy wyborów w poszególnych latach za Dziennikami M.F.R.

16 kwietnia 1961 r; III Kadencja

Wpis z 18 kwietnia '61 r.: "... Już po wyborach wygraliśmy bezapelacyjnie. Malo kto korzystal ze skreśleń. Czlonkom partii, zaktywowi związkowemu i mlodzieżowemu polecono nie korzystać z kabin. Przesadna ostrozność. Kabiny byly zresztą tak ustawione, że trudno bylo do nich dotrzeć. Zawsze znajdowaly się w glębi lokalu wyborczego, wpierw trzeba bylo minąć urnę wyborczą, a potem dopiero byly kabiny. Także przesadna ostrożność. Stale mówimy o zaufaniu jakim nas naród obdarza, a w gruncie rzeczy podejmujemy decyzje świadczące, że nie bardzo w to zaufanie wierzymy. Najbardziej wspólczuję tym, którzy zajmowali dwa ostanie miejsca na liście. Inaczej mówiąc zrobiono z nich balona..."

30 maja 1965 r; IV Kadencja

Wpis z 31 maja i częściowo 2 czerwca '65 r: " 31. Maja: [...] Frekwencja wyborcza wyniosla średnio 95 proc. uprawnionych do glosowania. W Lubelskiem glosowalo 99,1 proc uprawnionych. Widać z tego, że agitatorzy zdrowo agitowali.

2. czerwca. Już po wyborach. Jak bylo do przewidzenia żadnych sensacji nie odnotowano. wszystko przebiegalo sprawnie bezblędnie. S. pokazywal mi tajną statystykę w której zawarto cyfry ilustrujące procent korzystających z kabin. Niewielki. Nastąpily interesujące zmiany w kolejności uzyskanych glosów. Oprócz Gomulki wszsycy prominentni dzialacze z Biura Politycznego i KC spadli na dalsze miejsca. Dotyczy do także I sekretarzy KW. Z. Kliszko, J. Tokarski, J. Szydlak, P. Wojas, A. Walaszekm J. Ozga - Michalski spadli z pierwszego na ostatnie miejsce. Cyrankiewicz jest przedostatni, Jędrychowski to samo. Z pierwszych miejsc spadli także: Loga Sowiński na czwarte, Ochab na przedostatnie, waniolka [Franciszek] i M. Jagielski na piąte, Wicha na szóste, Ptasiński na czwarte, Wycech [Czeslaw] na trzecie itp. Najmniej glosów bo poniżej 90 proc. dostal wodz PAX-u Boleslaw Piasecki, którego kandydaturę milościwie wysunięto na posla. Polsem zosta takż J. E. Osmańczyk. [...] W drugiej polowie czerwca zostanie sformowany nowy rząd. Znając politykę personalną Wieslawa, nie spodziewam się większych zmian. Wieslaw nie lubi usuwać starych komunistów i czeka aż sami się zmęczą...."

Wybory 1 czerwca 1969; V Kadencja

Wpis z 1 czerwca '69 r. "... Dzisiaj wybory. Dzień ten poprzedzila obludna wręcz propaganda. My czlonkowie partii, otrzymaliśmy polecenie niewchodzenia za kotarę. Tak więc po calym demokratycznym belkocie w marcu ubieglego roku, wladza pokazala znowu silną rękę. Ciekwe jestem, jak przyjęli to ci, którzy tak rozprawiali o demokracji w partii. Część gadala tak ponieważ chodzilo wylącznie o zdobycie kluczowych pozycji w partii..."

c.d.n. czyli kolejne raty w nd. i później.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
(...) a często było tak, że ojciec przychodził brał karty za rodzinę i jeszcze za sąsiada, bo on na pewno nie przyjdzie. Karty dostawał, jednym słowem kabaret.

Z tego co wiem, nic takiego miejsca nie miało, jak napisał Bruno, bajek opowiadali ludzie bez liku (jak o złotych kranach w mieszkaniu E. Gierka i fryzjerze w Paryżu pani Gierkowej). Wybory wyglądały tak samo jak i dzisiaj, tyle, że frekwencja była wysoka. Ludzie pamiętając czasy stalinowskie najprawdopodobniej chodzili na wybory ze strachu, bo kto wie, a nuż coś zapisują, itd. Jest prawdopodobne, że ówczesna władza sama te bajki podsycała, propagandowo, żeby mieć wysoką frekwencję. Kwiatami owszem, witano, nie tylko pierwszego głosującego, ale i wszelkiej maści kombatantów, tyle, że był to jeden, symboliczny kwiatek, o ile mnie pamięć nie myli. To akurat całkiem sympatyczny gest. Przed 1989 byłem na jednych wyborach (mimo, że chodziliśmy do tej samej klasy, jestem bodaj o rok starszy od Bruna, więc się załapałem na jedne, "socjalistyczne" wybory w 1985), było zupełnie tak, jak dzisiaj, w komisji wyborczej zasiadała moja wychowawczyni z podstawówki (klasy 5-8). Pamiętam, że wstyd mi było, że idę na głosowanie, ale moja mama, skażona latami '50-ymi, bała się nie wiadomo czego i mi kazała.

Koledzy wspominają wybory jak byli w wojsku, podobnie było na statkach PMH, całe załogi hurmem głosowały, rano, po śniadaniu (każdy statek to był samodzielny okręg wyborczy, głosowali na jakąś listę krajową, czy coś w tym stylu).

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Z tego co wiem, nic takiego miejsca nie miało, jak napisał Bruno, bajek opowiadali ludzie bez liku (jak o złotych kranach w mieszkaniu E. Gierka i fryzjerze w Paryżu pani Gierkowej).

Ale ja wiem to od ludzi, którzy brali po kilka kart..., więc z tego, co wiem miało to miejsce.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Ale ja wiem to od ludzi, którzy brali po kilka kart..., więc z tego, co wiem miało to miejsce.

Gwoli ścisłości, mówili (lub mówią) Ci, że brali po kilka kart. Jak znam życie, będą się przysięgali, że tak właśnie było (w latach '80 też się przysięgali, czego to nie widzieli, albo nie słyszeli, albo doświadczyli - pic na wodę, fotomontaż, jak to mówią). Pamiętam te czasy zbyt dobrze, żeby w takie historyjki wierzyć :D

Pozdrawiam.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Ale ja wiem to od ludzi, którzy brali po kilka kart..., więc z tego, co wiem miało to miejsce.

Jarpenie, wiarygodności źródła oczywiście a priori podważać nie można, tym samym nie można wykluczać, że przypadek taki miał miejsce. I, że świadkom się nie pomyliło z normalnym - tj. zgodnym z prawem - wydawaniem kilku kart podczas jednego głosowania. Ale trochę za stary wróbel - podobnie jak Vissegerd - jestem, aby w to tak od razu wierzyć. W każdym razie co do takich opowieści jestem bardzo ostrożny, gdyż - w miarę upływu lat - robią się one coraz bardziej kolorowe i kombatanckie. Zresztą i w latach 80. były nadmiernie kolorowe, bo podziemna "Solidarność" zapewne bardzo boleśnie odczuwała fakt, że jej wezwania do bojkotu są dosyć średnio słuchane.

Wiele rzeczy PRL było dziwnych, wiele złych, ale bardzo często było tak, że ówczesna rzeczywistość aż tak strasznie się od współczesności nie różniła. Na przykład sama rola komisji obwodowej była podobna jak dziś. Siedziała sobie taka komisja, złożona przeważnie z Bogu ducha winnych ludzi, którzy chcieli sobie parę złotych dorobić. No, powiedzmy - nie mogli to być aktywni działacze podziemia :D . I generalnie było komisji obojętne, kto i jak głosuje. Robiła swoje, liczyła głosy i szła do domu. Bardzo prozaicznie, jak relacjonował mi jeden z jej członków. A nadużycia i błędy mogły mieć miejsce, tak jak teoretycznie mogą mieć miejsce dziś. Nota bene - przy ostatnich wyborach do PE karty wydawała mi tak starsza i nieporadna pani, że jestem wręcz przekonany, iż coś się jej udało w ciągu tego dnia pomylić ;) .

Jeżeli w PRL po 1952 r. dochodziło do fałszerstw, to raczej na wyższym etapie liczenia głosów. Ale i tu nie podejrzewam jakiś większych manipulacji. Smutna prawda była taka - ludzie masowo (i "słusznie") głosowali.

Ja w każdym razie nie znam wiarygodnych opracowań, które kwestionowałyby wyniki wyborów, począwszy od końca lat 40. (co do fałszerstwa referendum w 1946 r. i wyborów w 1947 - takowe oczywiście są). Raczej odbywa się to na zasadzie "władza podawała tyle, opozycja szacowała tyle". Czyli tylko przypuszczenia.

Ale nawet ówczesna opozycja (np. J. Kuroń w "PRL dla początkujących") podaje, że wybory do rad narodowych w 1984 i sejmu w 1985 przebiegły w sumie po myśli władzy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To mi relacjonowały to osoby, które były w komisji i wydawały tak po kilka kart, a także osoby, które potwierdzały w PRL te praktyki, bo liczyła się tylko frekwencja, gdyż wynik był jasny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jarpenie, ponownie nie wnikam w wiarygodność świadków, ale pomyśl - czy wydawanie wielu kart głosującym (czyli operacja "przy świadkach" i "na oczach") jest sensownym sposobem zawyżania frekwencji? W warunkach, gdy opozycja i zachodnie środki masowego przekazu czekają tylko na każdy przejaw kompromitacji władzy, aby go nagłośnić.

Trąci to absurdem. Władza musiałaby być kompletnie pozbawiona rozsądku. A tak nie było. Chyba, że była to jakaś indywidualna inicjatywa przewodniczącego, czy członków komisji. Ale wtedy już logiczniejsze byłoby "dosypanie" kart po zamknięciu lokali wyborczych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.