Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/

Rekomendowane odpowiedzi

Tomasz N   

Akurat nie zgadzam się, że Solidarność była na ostatnich nogach. Jeżeli nawet było takie uczucie u wierchuszki Solidarności, to partia była jeszcze bardziej zdołowana, tylko góra nie zdawała sobie z tego sprawy. W 1980 czuć było siłę opozycji, ale też po drugiej stronie był jakiś duch na dole, latali tacy różni nawiedzeni i z ogniem gadali o "wypaczeniach" (coś w stylu Naryi). W 1989 tego nie było, na dole partii była apatia.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

debata z Wałęsa Miodowicz byla wymyślona przez Miodowicza, doprowadzona przez Miodowicza i zrealizowana przez Miodowicza. On sam stawal się wówczas coraz bardziej niezależny od PZPR, na jej tle momentami wyglądal jak rasowy "beton" partyjny. W zasadzie była ona zrealizowana nieco poza i rządem i K.C. Oznaczało to tyle, żewygrana w niej [na co liczył] bardzo wzmocnilaby jego pozycję jako szefa OPZZ w partii i jej okolicach. Pozycję osobistą. Niestety przegral, a z czasem stał się takim "betonem" że w czasie rozmów okrągłęgo stołu załamywali ręce nawet negocjatorzy ze strony "S"[ np. Kuroń]; kiedy sluchali jego pomysłow.

Poza tym sam M.F.R. oceniał, że "S" najslabsza była ok. 85 r. ; lecz w '89 i '88 była w wielu wypadkach cieniem tego związku który porwal naród w '80 r. czy '81 r. Same zaś strajki wybuchały co chwilę, i co ciekawe - jak Wałęsa "gasił" swoje ; bo przemawiała za tym pewna racja kraju, to w sukurs szedł mu Niodowicz i podbijał bębenek żądań. W owej fali strajków tak samo ważną rolę jak "S" czyli opozycja odgrywała OPZZ z kierownictwem nie rozumiejącym za grosz przemian jakie wówczas następowaly.

Co do Placu Tien'anman - dopóki M.F.R. stał na czele rządu i on trzymał wodze w swoich rękach to o czymś takim nie mogło być mowy. Byłą to osoba i jako dziennikarz i jako premier i marszałek Sejmu rozumiejąca i czas i kraj i zmiany jakie następowały.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli nawet było takie uczucie u wierchuszki Solidarności, to partia była jeszcze bardziej zdołowana, tylko góra nie zdawała sobie z tego sprawy.

1. Góra partii zapewne zdawała sobie doskonale z tego sprawę. To nie byli głupi, czy naiwni ludzie. Przynajmniej Jaruzelski i jego najbliżsi współpracownicy.

2. Partia była może bardziej zdołowana od "Solidarności", ale co to za pociecha? Obie strony były wyczerpane i doszły do słusznego wniosku, że system należy rozwiązać "za porozumieniem stron". I bardzo dobrze. Dorabianie do tego idei, że to wielkie zwycięstwo "Solidarności" w zaciętej, bezpośredniej walce z "komuną" było, jest nieco kontrfaktyczne.

Akurat nie zgadzam się, że Solidarność była na ostatnich nogach.

W stoczni strajkowało bodajże 300 stoczniowców i bardzo chciało z niej wyjść. Trzeba było wpaść na pomysł, jak to zakończyć z honorem. Stąd ten wymarsz. To były "ostatnie nogi". Mam informację z dosyć wiarygodnego źródła, że jeden z baaardzo prominentnych dzisiejszych polityków (i uważających dziś, że w 1989 r. można było ugrać więcej, a "okrągły stół" był takim sobie zgniłym kompromisem), po zakończeniu strajku żalił się, że to "koniec Solidarności".

Siłą "Solidarności", było to, że system wyczerpał możliwości rozwoju, co widzieli wszyscy z władzą włącznie, ale nie oznacza to, że w 1988 była jakoś szczególnie silna.

Co do Placu Tien'anman - dopóki M.F.R. stał na czele rządu i on trzymał wodze w swoich rękach to o czymś takim nie mogło być mowy.

FSO, to jasne, że Rakowski i Jaruzelski by tego nie zrobili, ale środki techniczne mieli. A część opozycji była przekonana, że wybory 4 czerwca tym się zakończą (no, może łagodniej - nowym stanem wojennym).

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
FSO   

Witam;

Bruno - masz rację - tak naprawdę wola zmian została pokazana już w momencie exposee M.F.R. [wrzesień? '88] i pierwszych jego działań ocenianych bardzo pozytywnie przez wszystkich i na Zachodzie i ekonomistów w kraju. Mimo wszystko wiedziano, że aby zmiany były skuteczne należało wciągnąć do zmian opozycję - czyli "S", pozwalając obu stronom wyjść "z twarzą"; wciągnąć "S" do troski o państwo i odpowiedzialnści za niego, więcej zyskać społeczne przyzwolenie na reformy.

Tomasz N: wolta przystawek była decydująca, że to "S" utworzyła rząd, w myśl bardzo zreszt.ą sensownego hasła "Wasz prezydent; nasz premier". Pozwalało to hasło mimo wszelkich natruszeń uchwal okrągłostolowych, w ten czy inny sposób pogodzić wszelkie zwaśnione strony w parlamencie i być może i utworzyć jakikolwiek rząd.

pozdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A może decydująca była wolta przystawek ZSL i SD ?

Wolta "przystawek" (tak jak wybory z 4 czerwca) sprawę przyspieszyła, ale nie była decydująca. Pierwotnie założenie władz było zapewne takie - jakieś dwa lata "współrządzenia", co umożliwi przeprowadzenie koniecznych reform gospodarczych bez obstrukcji "Solidarności" i buntu społecznego, a potem całkowicie wolne wybory. Co oczywiście w pełni bezinteresowne nie było (nota bene - nie ma bezinteresownych polityków ;) ), bo zakładano, że "Solidarność" się nieco "zużyje" i nie będzie mogła być tylko siłą roszczeniową, mocną buntem społecznym, ale także współodpowiedzialną (za decyzje, np. ekonomiczne).

Smutna prawda jest taka, że główną zasługę w rozmontowaniu "komuny" w świecie miał M.S. Gorbaczow (choć nie do końca tego akurat chciał :B): ). W Polsce - o zgrozo! - W. Jaruzelski i C. Kiszczak. Zasługą "Solidarności" w 1989 r. i Wałęsy osobiście było niewątpliwie znaczne przyspieszenie procesu. Ale jakoś to do wizji triumfalnego zwycięstwa nad "komunizmem", z powiewającymi sztandarami rewolucji i solidarnościowymi bohaterami na barykadach to nie pasuje :) .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

główną zasługę w rozmontowaniu "komuny" w świecie miał M.S. Gorbaczow

A ja myślałem, że Reagan zagłodziwszy Sowiety programem Gwiezdnych Wojen i zbijaniem cen ropy.

Bo komunizm nie umiera, on bankrutuje. Jak ich Reagan konsekwentnie nazywał ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
A ja myślałem, że Reagan zagłodziwszy Sowiety programem Gwiezdnych Wojen i zbijaniem cen ropy.

Bo komunizm nie umiera, on bankrutuje.

Bez przesadyzmu ;) . Gdyby nie Gorbaczow, jego pomysły reform (i to, że twardogłowi zabrali się do jego obalania nieudolnie i "po ptakach"), to jeszcze dziś moglibyśmy żyć w "komunie". Mimo Reagana. W "komunie" raczej chińskiej (jak mniemam) niż koreańskiej, ale zawsze. Człowiek radziecki nie tylko Reagana by przetrzymał. Dziesięciu Reaganów... To puszka Pandory otwarta przez Gorbaczowa (i nie zamknięta w porę) wszystko rozstrzygnęła.

W 1989 r. mieliśmy po prostu niespotykanego fuksa historii (jak w 1918) i go wykorzystaliśmy. My - czyli "reżim komunistyczny" i opozycja, które to właśnie strony rozsądnie i bez przelewu krwi "rozwiązały system za porozumieniem stron". Fuksa, dzięki sekretarzowi KPZR ze Stawropolskiego Kraju. Nie pasuje to do wizji "obalenia komuny" przez "Solidarność", ale - co tam - świętować można :B): .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
To co zachęciło Gorbiego do reform jak nie bankructwo ?

To samo, co Deng Xiaopinga.

Znowu - bez przesadyzmu - to, że system jest niewydolny ekonomicznie, nie oznacza, że nie może trwać (KRLD), czy trwać w postaci nader mocno zmutowanej (ChRL). Naszym szczęściem było to, że Gorbaczow zabrał się do reform tak, jak się zabrał. Bo mógł się zabrać w stylu Denga. Czyli - w stylu "It's the economy, stupid!". Na nasze szczęście Gorbi najpierw zabrał się raczej za politykę, a nie gospodarkę.

BTW - zwracam uwagę, że w referendum z 17 marca 1991 r. 76,4 % ludzi radzieckich głosowało za utrzymaniem związku. Czyli - nawet wówczas - w ZSRR nie było woli skrajnie radykalnych zmian. Wytrzymaliby i to Twoje "bankructwo"...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

Wytrzymaliby i to Twoje "bankructwo"...

Zwykli obywatele sowieccy może, ale czy nomenklatura i służby ?

I tak zostaję przy Reaganie. A ten tekst o dobrym Gorbim przypomina mi ten o "dobrym" Leninie (tylko dał po gębie, a przecież mógł zabić). Więc wróćmy do Szczepkowskiej.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Zwykli obywatele sowieccy może, ale czy nomenklatura i służby ?

A prawo, że "rząd się sam wyżywi", jest Ci znane? Każdy rząd. Wyżywiłby się i w ZSRR, łącznie ze służbami. Służby wyżywiły się i za Lenina - i za Stalina, zatem bez problemu przetrwałyby i problemy ekonomiczne, związane z "wojnami gwiezdnymi" R. Reagana.

I tak zostaję przy Reaganie. A ten tekst o dobrym Gorbim przypomina mi ten o "dobrym" Leninie (tylko dał po gębie, a przecież mógł zabić).

Tomaszu N, sprawa jest prosta, jak konstrukcja nieskomplikowanych narzędzi rolniczych. Jakby w 1985 r. doszedł do władzy w ZSRR przywódca w stylu neo-breżniewowskim (np. jakiś Ligaczow), czy - co oczywiście byłoby per saldo lepsze - Denga Xiaopinga, to byś żył dziś w tym, co nazywasz komunizmem. Jakim w szczegółach - kwestia gdybania. Zapewne w jakieś polskiej, łagodnej wersji. Ale zawsze.

Więc wróćmy do Szczepkowskiej.

Czemu nie, skoro już przeanalizowaliśmy system wyborczy w 1989 r. i uwarunkowania geopolityczne. No to może tak - zdanie przez Nią wypowiedziane jest bardzo zgrabne i nie mam zamiaru walczyć z tym, że stało się symboliczne. Natomiast - z punktu widzenia realnego przebiegu wydarzeń historycznych - z frazy "Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm", zgodne z prawdą historyczną są tylko słowa "Proszę Państwa". To nie było dokładnie 4 czerwca i to nie był komunizm.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

Jakby w 1985 r. doszedł do władzy w ZSRR przywódca w stylu neo-breżniewowskim (np. jakiś Ligaczow), czy - co oczywiście byłoby per saldo lepsze - Denga Xiaopinga, to byś żył dziś w tym, co nazywasz komunizmem.

Deng wprowadził wolność gospodarczą. Mnie by wystarczyła.

Każdy rząd. Wyżywiłby się i w ZSRR, łącznie ze służbami. Służby wyżywiły się i za Lenina - i za Stalina, zatem bez problemu przetrwałyby i problemy ekonomiczne, związane z "wojnami gwiezdnymi" R. Reagana.

Nie byłbym tego taki pewny. Jak napisał jeden filozof romantyczny von Baader: "Cóż po twierdzach kiedy w nich głodno." ZSRR to był to kraj o najdłuższym stażu, a co za tym idzie pomimo czystek o najbardziej rozbudowanej nomenklaturze. A nomenklatura jest liczniejsza niż rząd i może nawet się "wyżywiłaby" bez pomocy z zachodu, gdyby nie to, że była przyzwyczajona dostawać cokolwiek więcej od szarego obywatela. A wpierw sarkają (a w końcu buntują) się nie ci którzy mają mało, tylko ci którzy mieli, a im się zmniejszyło. Więc to, że 3/4 obywateli było za ZSRR o niczym nie świadczy, interesującym jest jaki procent nomenklatury popierał jego istnienie.

"rząd się sam wyżywi"

Lecz cieszę się z przywołania przez Ciebie słów Urbana, bo uważam, że on, zimny cynik, wprawdzie wygrywał dyskusje z dziennikarzami, ale czynił to w sposób tak arogancki wobec ogółu, że odebrał władzy możliwość identyfikacji z masami gdy był na to czas. Ja uważam go za głównego "winowajcę" przerżnięcia wyborów.

to nie był komunizm.

Twierdzisz to z ogniem ?

Ale najbardziej cieszy mnie w Twoim rozbiorze zdania, iż zgadzamy się, że się nie skończył.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Deng wprowadził wolność gospodarczą. Mnie by wystarczyła.

To w sumie powinieneś świętować raczej "dzień Rakowskiego", a nie "dzień Szczepkowskiej" ;) .

Więc to, że 3/4 obywateli było za ZSRR o niczym nie świadczy, interesującym jest jaki procent nomenklatury popierał jego istnienie.

Teza, że radziecka nomenklatura mniej popierała istnienie ZSRR, niż radzieckie społeczeństwo w swej masie - jest dla mnie nieco zbyt karkołomna. Można się ewentualnie zastanawiać, czy gdzieś w okolicach 90-91 r. jej część nie zaczęła dla siebie szukać miejsca w strukturach emancypujących się republik. I tyle. Do tego czasu była to creme de la creme i kamień węgielny zarazem - czyli kamień polany śmietanką - radzieckiej ojczyzny. System gospodarczy też jej nie przeszkadzał, zresztą doskonale by się znalazła, gdyby ZSRR wybrał chiński wariant rozwoju.

Ale najbardziej cieszy mnie w Twoim rozbiorze zdania, iż zgadzamy się, że się nie skończył.

Tomaszu N, azaliż każdy ustrój społeczno-gospodarczy, o ile nie przypomina organizacji gospodarczej w świecie pań lekkich obyczajów (vide - Twoja wypowiedź z dyskusji o liberalizmie), jest dla Ciebie komunizmem? Jedno trzeba przyznać - jest to pogląd jednoznaczny :B): .

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Bruno Wątpliwy napisał:

Teza, że radziecka nomenklatura mniej popierała istnienie ZSRR, niż radzieckie społeczeństwo w swej masie - jest dla mnie nieco zbyt karkołomna.

A jednak upadł i niewielu chciało umierać zań (nie to co teraz, ale to jest i u nas). Bo inaczej należałoby uznać, że zostało to zrobione na wniosek KC.

Tomaszu N, azaliż każdy ustrój społeczno-gospodarczy, o ile nie przypomina organizacji gospodarczej w świecie pań lekkich obyczajów (vide - Twoja wypowiedź z dyskusji o liberalizmie), jest dla Ciebie komunizmem?

Ależ ja mogę żyć w każdym ustroju. Pamiętam, że trzeba oddawać co cesarskie cesarzowi. I że nie da się zbudować raju na ziemi. Ale wolałbym żeby pomoc tym którzy mają gorzej była moim dobrowolnym dobrym uczynkiem, a nie facetów którzy są dobrzy za moje pieniądze i żyją z tego lepiej ode mnie.

Co do postu, to lepiej byłoby mu wcześniej, gdy nie wydzielono tematu Liberalizmu z Komunizmu.

Trzeba przeczytać cały artykuł w Wyborczej. Pojawiły się na forum hasła, że liberalizm jest obecnie nie do zrealizowania, a tu już "Wyborcza" przedstawia nawet nie liberalizm tylko anarchokapitalizm z sprywatyzowanym "bezpieczeństwem" w najczystszej postaci, ponoć obecnie nie do zrealizowania. Anarchokapitalizm w którym, jak można wnioskować z treści artykułu, wszyscy są zadowoleni, pracownicy, pracodawcy "policjanci". (Jedyne co mnie dziwi to to dlaczego ta branża pozbawiona "państwowych" hamulców nie rozwija się w tempie 20 % rocznie.)

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.