Jump to content
  • Announcements

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
Sign in to follow this  
Narya

Moda na podróże w XIX wieku

Recommended Posts

Narya   

W XIX wieku nasiliły się podróże Europejczyków po świecie. Nie w celach politycznych czy zdobycia czegoś konkretnego, ale w poszerzeniu swojej wiedzy o świecie i innych kulturach. Jak tłumaczyć tę modę na podróżowanie? Zaciekawienie światem? Wszak Europejczycy byli przekonani, że to ich cywilizacja jest najlepsza i żadna się nie umywa do ich.

Zapraszam do dyskusji.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Lu Tzy   

Rozumiem, ze nie chodzi ci o wycieczki do Neapolu, ale o wyprawy we wzglednie lub bezwzglednie nieznane...?

Europejczycy juz w XVII wieku przekonali sie, jak malo wiedza o swiecie, i jak wiele jest jeszcze do poznania. Wiek XVIII to poczatki nowoczesnie rozumianej nauki. Wiek XIX to czas jej rozwoju. Mania odslaniania, odkrywania, mapowania, zliczania, portretowania najpierw olowkiem, potem fotografia. Bieglo to jakos rownolegle do podboju kolejnych obszarow.

Zreszta, bez kolonizacji te wyprawy nie bylyby mozliwe.

Bialy czlowiek skrupulatnie badal to, co mialo niebawem ulec zniszczeniu w efekcie dzialalnosci tego, co mu badania umozliwialo.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Narya   

Tak, nie chodzi mi o wycieczki, ale o dłuższe wyprawy. ;) Co widać wybitnie w literaturze Conrada.

Z innej strony: gdyby Darwin nie udał się na tę wyspę niedaleko Afryki, to czy stworzyłby swoją teorię? To tak w kontekście roli i wpływów tej karty przeszłości. :arrow:

Share this post


Link to post
Share on other sites
widiowy7   

A jeśli chodzi o polski wkład to zapraszam do przeczytania:

http://www.herhor.org.pl/index.php?option=...e&Itemid=79

Michała hr. Tyszkiewicza Dziennik podróży do Egiptu i Nubii (1861 - 1862)

W listopadzie 1997 r. minęła setna rocznica śmierci Michała hr. Tyszkiewicza, jednego z najsłynniejszych kolekcjonerów antyku, jacy kiedykolwiek istnieli. "Gdyby nie fakt, iż hrabia Michał nie dbał o zachowanie swojej kolekcji w całości, nikt nie mógłby się z nim równać: ani rzymscy kardynałowie z XVI stulecia, ani milionerzy współczesności" - pisał o nim we wspomnieniu pośmiertnym jeden z jego przyjaciół. Arcydzieła sztuki etruskiej, greckiej i rzymskiej zdobią dziś największe muzea świata, m.in. Metropolitan Museum w Nowym Jorku, Ny Carlsberg Glyptothek w Kopenhadze, British Museum... Swą sławę znawcy, obdarzonego niezwykle wyrafinowanym smakiem dzieł antyku, Michał Tyszkiewicz zawdzięczał jednak dopiero swojej działalności w Paryżu, Rzymie i Neapolu, gdzie przebywał stale po roku 1862, kiedy to ze względów osobistych opuścił na stałe rodzinną Litwę.

Zanim to nastąpiło, hrabia Michał odwiedził jesienią 1861 r. Egipt, gdzie nastąpiło jego "przebudzenie" jako zbieracza i archeologa. W czasie swej wyprawy prowadził dziennik, którego pierwsza część, jak się później okazało, bardzo przeredagowana i przestylizowana za sprawą ówczesnej pisarki książek dla dzieci, pani Zofii Węgierskiej, została wydana w Paryżu w roku 1863. Ponieważ z tej pierwszej części dowiedzieć się było można o rozpoczętych przez hr. Tyszkiewicza wykopaliskach w Karnaku i ponieważ było wiadomo, iż przywiózł on z Egiptu sporą kolekcję zabytków (ok. 100 obiektów znajduje się m.in. w Muzeum Narodowym w Warszawie), egiptolodzy od dawna szukali rękopisu drugiej części relacji z podróży, gdzie spodziewano się ciekawych wskazówek, potrzebnych do identyfikacji niektórych zabytków.

Wydawało się, iż rękopis ów spłonął w czasie wojny i jego odnalezienie uważano za nierealne. Tymczasem okazało się, że rękopis istnieje i w 1992 r. odnalazłem go w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu. Przy okazji był tam też oryginalny tekst całości "Dziennika podróży do Egiptu i Nubii", pisany ręką Hrabiego. Tu się okazało, iż Michał Tyszkiewicz posiadał talent pisarski i że mamy oto w ręku znakomitą relację, pisaną językiem żywym, okraszoną smakowitymi i kreślonymi z humorem fragmentami, które zasługiwały na wydanie. Owocem starań o realizację tego zamierzenia stała się książka, wydana w 1994 r., zatytułowana "Egipt zapomniany, czyli Michała hr. Tyszkiewicza Dziennik Podróży do Egiptu i Nubii (1861-62)". Za ilustracje do relacji z podróży posłużyły reprodukcje z kilku XIX - wiecznych książek, ukazujące Egipt z tamtego czasu. Jest owych rycin wyjątkowo wiele - 180, nieco "zamglone" przybliżają nam one ten kraj i ludzi również przesłoniętych mgłą oddalenia, czasem zupełnie zapomnianych, niekiedy zaskakująco przecież aktualnych.

Ciekawe są także wnioski, jakie można było wysunąć na temat rozwoju wydarzeń, jakie doprowadziły do powstania pierwszej kolekcji starożytności egipskich na taką skalę na ziemiach polskich. Otóż, hrabia Tyszkiewicz, jadąc do Egiptu, wcale nie miał zamiaru gromadzenia kolekcji, tym bardziej, iż po ustanowieniu w 1858 r. (zatem tylko 3 lata wcześniej) Egipskiej Służby Starożytności oraz Muzeum, jakakolwiek działalność obcych archeologów w Egipcie była praktycznie wykluczona, podobnie jak wywóz zabytków z Egiptu. Tymczasem... Tyszkiewicz nie tylko zgromadził ok. 800 zabytków, które przywiózł do Europy, ale zupełnie oficjalnie prowadził wykopaliska w kilku miejscach, do tego mając nieprawdopodobne wprost szczęście, o jakim dzisiejszy archeolog może tylko najczęściej marzyć... Wydaje się, iż kluczem do tej zagadki jest trwająca wówczas budowa Kanału Sueskiego. Hrabia Michał, ordynat birżański, czyli spadkobierca ogromnego majątku, był, jak się wydaje, cennym "kąskiem" dla ówczesnych władz, szukających gwałtownie funduszy wspierających budowę. Pragnąc w nim pozyskać akcjonariusza, uczyniono wyjątek i zezwolono mu na wszystko, o czym marzył, a nawet na więcej. Absolutnym zakazem, nawet dla niego, był objęty teren tebańskiej nekropoli, gdzie Rząd egipski miał monopol na wszelkie badania. Nawet zatem z oficjalnym tzw. firmanem od wicekróla, Saida Baszy, Tyszkiewicz otrzymał wyraźną odmowę - ba, surowy zakaz prowadzenia tam wykopalisk. Pierwsza część, niegdyś opublikowana, jego "Dziennika..." kończyła się właśnie w chwili, gdy smutny hrabia wraca do domu, zawiedziony w swych nadziejach. Dlaczego owa opublikowana część zakończyła się właśnie w tym miejscu - stało się jasne, gdy poznaliśmy następne zdanie jego "Dziennika":

"...(dragoman) do tego zupełnie mnie pocieszył mówiąc, iż umówił się z kilku stróżami pilnującymi wykopalisk w Tebach i że ci obiecują, iż w nocy pilnować nie będą w pewnym wąwozie za górami Assasif, że zatem będziemy mogli robić nocne kilkugodzinne poszukiwania w tym wąwozie, który także służył kiedyś za cmentarz dla mieszkańców dawnych Teb, Umówił się już dragoman (tłumacz - A. N.) z robotnikami i jutro w nocy mamy odbyć pierwszą sekretną ekspedycję. Sumienie coś tam mruczy, ale żyłka antykwariuszowska przemaga i już marzę o mumiach i sarkofagach."

Wykopaliska w Tebach przyniosły rewelacyjne wyniki. Podczas oficjalnych prac w Karnaku hr. Tyszkiewicz odkrył małą świątynkę, a w jej "skarbczyku" m.in. złoty posążek Amona i inne cenności. Jeszcze większe rewelacje przyniosły "sekretne" wykopaliska w Tebach zachodnich, gdzie najpierw znaleziono dwie mumie, a na jednej z nich "...znalazłem ciało kobiety ozdobione licznymi złotymi klejnotami i bożyszczami z lapis-lazuli robionymi. Grube złote kolczyki, dwa pierścienie i pyszny naszyjnik z tego materiału ozdobiony kornalinami zajmowały właściwe swe miejsce na trupie. Złota blaszka z napisem hieroglificznym leżała na piersiach, bransoleta z ametystów i krwawników na nitce nanizanych i druga w formie węża ozdabiały ręce...".

W dwa dni później hr. Michał wszedł do nowo odkrytego grobowca, gdzie znajdowały się cztery sarkofagi, a przed nimi stał stołek, na którym leżało naczynie z jakimś pokarmem. Ten stołek znajduje się dziś w Muzeum Narodowym w Warszawie, podobnie jak bogato malowany papirus "Księgi Umarłych" znaleziony przy jednej z mumii...

Opisom wykopalisk poświęcił Tyszkiewicz tylko kilkanaście stron swego "Dziennika...". Poza tym znajdziemy tam wspaniałe opisy uczt, jakie wydawali ówcześni urzędnicy Baszy, opisy polowań na przeróżne zwierzęta od ptactwa wodnego po krokodyle, opisy obyczajów, które mogą zaskakiwać nawet dzisiaj. Towarzyszymy mu w spotkaniu z handlarzem niewolników, pokonujemy na wynajętej łodzi kataraktę nilową...

A ponad wszystko czerpiemy wiele satysfakcji z kontaktu z piękną XIX-wieczną polszczyzną, o którą czasem trudno. Szczerze polecam.

Andrzej Niwiński

EGIPT ZAPOMNIANY czyli Michała hr. Tyszkiewicza DZIENNIK PODRÓŻY DO EGIPTU I NUBII (1861 - 1862) oraz 180 rycin z XIX wieku

Opracowanie i wstęp Andrzej Niwiński

Książkę tę zaledwie przejrzałem, lecz lat temu to było wiele.

Niemniej, pamiętam wrażenia po lekturze. Bardzo pozytywne :(

Share this post


Link to post
Share on other sites

Tak pisał Rudyard Kipling:

"Przyjmij brzemię Białego Człowieka-

Ślij naprzód najlepszy twój chów-

Dalej, skaż swych synów na wygnanie

By służyć twych jeńców potrzebom;

By czekać, w ciężkiej uprzęży,

Na zmieszany lud i dziki -

Twoich nowo pojmanych posępnych ludzi,

W połowie diabłów, w połowie dzieci."

I tu właśnie o to chodziło o misję cywilizacyjną żeby te dzikusy mieszkające w szałasach stały się podobne do nas. Żeby ich zeuropeizować należało zniszczyć ich kulturę, żeby zniszczyć najpierw należało poznać i po to by poznać były organizowane wyprawy badawcze a one miały przetrzeć szlak dla kolonializmu i zniszczenia rodzimych kultur nawrócenie tubylców na jedynie słuszną drogę kultury europejskiej.

A tak pisał Wojciech Cejrowski:

"Kiedyś pokazałem moją książkę Indianom w Amazonii i zapadła kompletna cisza. To są na ogół ludzie bardzo hałaśliwi, szczebiotliwi i wciąż robią sobie różne żarty i psikusy, ale tę książkę przeglądali w całkowitym milczeniu ? oczywiście rozumieli jedynie zdjęcia, bo tekst był po polsku. I na koniec jeden z nich mówi tak: ?Jesteśmy Indianami z krwi, ale ubieramy się tak samo jak ty. A na tych zdjęciach widzimy naszych dziadków tak, jak oni żyli i wyglądali kiedyś. Tu w okolicy nie ma muzeów, gdzie moglibyśmy zobaczyć ubrania naszych przodków czy przedmioty z czasów, gdy żyli w lesie. Nic nie pozostało?. Potem Indianin zaprowadził mnie do niewielkiej osady drwali liczącej jakieś 500 dusz. Weszliśmy do chałupy i zobaczyłem takich samych dziadków jak ci z moich zdjęć, niestety też już w koszulach. I oni na widok obrazków z książki mówią: "To my, to my!".

Jeżdżę po świecie po to, by ocalać resztki unikalnych kultur. Mnogość kultur buduje, a unifikacja rujnuje. Uważam, że im bardziej upodobniamy się do siebie kulturowo, tym stajemy się ubożsi. Globalizacja psuje ludzkość."

Ta druga wypowiedź jest mi znacznie bliższa, ale o tym myślimy dopiero teraz, gdy już prawie wszystko udało nam się bezpowrotnie zniszczyć.

gdyby Darwin nie udał się na tę wyspę niedaleko Afryki, to czy stworzyłby swoją teorię?

A na jaką wyspę w pobliżu Afryki przybył Darwin?

Share this post


Link to post
Share on other sites

Szwedzka pisarka; a ściślej - dziennikarka; Jennie Dielemans w swej książce "Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym" podejmuje właśnie ten temat.

Porusza się od XVII wiecznych peregrynacji do współczesnych scen na Bangla w Phuket.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Capricornus wspomniał brytyjskiego podróżnika i pisarza, warto jednak pamiętać, że pisał o "brzemieniu"...

nie wszystko co zachodnioeuropejskie wydawało się Kiplingowi tak wspaniałe. Oto w swej relacji z podróży do

Japonii; doby Meiji; odnotował:

"Jakiś obrzydliwy człowiek zbliża się do mnie na moście i podaje mi niewielką,

o jakich pięćdziesięciu stronicach książeczkę w blado-niebieskiej okładce.

– Czy widziałeś pan – pyta – konstytucję japońską? Cesarz napisał ją sam niedawno.

Wzorowana jest od początku do końca na konstytucyach europejskich.

Wziąłem broszurę i znalazłem w niej całkowitą konstytucyę, na papierze z pieczęcią

chryzantemu cesarskiego, wyborny plan przedstawicielstwa narodowego, reform,

płacy deputowanych, określenia budżetu i prawodawstwa. Straszna to rzecz

przy bliższem zbadaniu, bo – rozpaczliwie angielska".

Share this post


Link to post
Share on other sites

Co ciekawe niektórzy światli ludzie tej epoki, choć z konieczności korzystali z kolei, nie wyzbyli się lęku przed nią. Tak było z Krasińskim, którego przerażał parowóz, jawiąc mu się, jako "szatan z oczami dwoma krwią zaszłymi" ("Listy do D. Potockiej" t. II, s. 433).

Kto jeszcze podówczas przejawiał takie obawy przed skorzystaniem z debarkaderów?

Share this post


Link to post
Share on other sites
W dniu 13.02.2009 o 6:51 PM, Capricornus napisał:
W dniu 29.11.2008 o 11:22 AM, Narya napisał:

gdyby Darwin nie udał się na tę wyspę niedaleko Afryki, to czy stworzyłby swoją teorię? To tak w kontekście roli i wpływów tej karty przeszłości. :arrow:

A na jaką wyspę w pobliżu Afryki przybył Darwin?

 

Na Santiago (São Tiago) - Capricornusie, choć pewnie Narya się pomylił i myślał o Galapagos.

 

 

Z literatury:

S. Burkot "Polskie podróżopisarstwo romantyczne".

Share this post


Link to post
Share on other sites

Dla ciekawych:

"Podróż w literaturze rosyjskiej i w innych literaturach słowiańskich", Międzynarodowa Konferencja Literaturoznawcza Slawistów, Opole, 24–25 października 1990 r., red. T. Poźniak, A. Wieczorek

A. Zieliński "Podróże Polaków na Łużyce w XIX wieku"

"Podróż do Chin przez Mongoliją w latach 1820 i 1821.." przeł. T.W. Kochański

A. Sapieha "Podróże w krajach sławiańskich odbywane w latach 1802gim i 1803cim".

Share this post


Link to post
Share on other sites

Podróżowały i kobiety; choć może nie wszystkie w tak ekstremalnym wymiarze jak lady Hester Stanhope; co jednak nie wszystkim się podobało. Stefan Witwicki, któremu zawdzięczamy słowa biesiadnej piosenki "Pije Kuba do Jakuba" i upowszechnienie terminu: "lafirynda", mocno ganił modę na cudzoziemszczyznę. W swym moralizatorskim zbiorze publicystyki "Wieczory pielgrzyma..." wiele stronic poświęcił zgubnej zwłaszcza (wedle jego zdania) popularności francuszczyzny, a przy okazji dostaje się zagranicznym wojażom Polek.

Witwicki tworzy retoryczną pętlę zadając pytania i sam sobie na nie odpowiadając:

"W głowę prawdziwie zachodzę, kiedy chcę sobie wytłómaczyć na co Polkom to taka francuszczyzna? Chyba, żeby mogły wojażować. - A na co, pytam się wojażować? Chyba, żeby mogły gadać po francuzku". I konkluduje: "Bo jednak koniec końców Pan Bóg je nie stworzył na filologów, ani na wojażerów, tylko na córki, żony i matki polskie".

/tegoż, "Wieczory pielgrzyma. Rozmaitości: moralne, literackie polityczne" T. II, Lipsk 1866, s. 32-33/

 

Klementyna z Tańskich Hoffmanowa również niechętnie wyrażała się o dalszych podróżach polskich kobiet, powiadał, że wpierw trzeba poznać własny kraj, sama jak napisała, w dalekie wojaże się nie udaje z obawy utraty miłości do ojczyzny.

"... nie byłam za granicą, Polski chleb dotąd iadłam, nie oddychałam inném powietrzem (...) iż ieśli pogarda Oyczystéy ziemi, niechęć lub oboiętność ku niéy, maią być niemal koniecznym dla niewiast dalekich podróż owocem, ia nie chcę nigdy dalszych odprawiać przeiażdżek".
/tejże, "Opisy różnych okolic Królestwa Polskiego: Z widokiem Puław", T. 1, Wrocław 1833, s. 2-3/

 

A jak wyglądał stosunek do podróży kobiet w innych krajach?

 

 

Z literatury:

W. Dynak "Podróże" na łamach, warszawskiej prasy literackiej lat 1815-1822", "Acta Universitatis Wratislaviensis", nr 2, 150, "Prace Literackie", XIII, 1971.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Podróżami Polaków może nie na "obszary nieznane", ale na także ciekawy Dolny Śląsk zajmował się R. Kincel. I skrupulatnie odnotowywał polskie podróże do tamtejszych "wód". Sporo także Polek tam peregrynowało, a niektóre nawet przelewały swoje wrażenia na papier. Na przykład Izabela z Flemingów Czartoryska. 

Zob. np.: R. Kincel, U szląskich wód (Z dziejów śląskich uzdrowisk i ich polskich tradycji), Oficyna "Silesia" 1994,  s. 77.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
Sign in to follow this  

×

Important Information

Przed wyrażeniem zgody na Terms of Use forum koniecznie zapoznaj się z naszą Privacy Policy. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.