Zmagania z wiatrami i prądami - o żeglarskich problemach u wybrzeży Afryki

[secesjonista]

Kilka wpisów wyjętych z tematu: "Średniowieczne odkrycia geograficzne":

 

 

W dniu 28.12.2017 o 9:50 PM, secesjonista napisał:

Dlaczego tak istotnym w dalszych peregrynacjach wzdłuż wybrzeży Afryki miało przebycie (minięcie) Cabo Bojadur?

 

W dniu 29.12.2017 o 6:46 PM, gregski napisał:

A bo w tym rejonie zaginęło sporo jednostek. Wzbudziło to uzasadnione obawy marynarzy. Tyle, że zamiast potworów morskich które miały zamieszkiwać ten rejon problemem był raczej Prąd Kanaryjski który "odbijał" na zachód w postaci Prądu Północnorównikowego. Razem z północno-wschodnimi wiatrami niosły ryzyko wyrzucenia jednostki na pełny Atlantyk. A były to czasy gdy z widoku znikał ląd to marynarze byli w nerwach.

Do tego gdy już się minie to miejsce to zanim się złapie Prąd Gwinejski trzeba przebyć odcinek dosyć burzliwy charakteryzujący sie zmiennymi prądami.

W dobie prymitywnych statków które nie szły mocno do wiatru stwarzało to problemy.

 

 

Zanim ówcześni żeglarze złapali wspomniany Prąd Gwinejski musieli jednak borykać się w Zatoce Gwinejskiej ze strefą zbieżności pasatów, gdzie czekały na nich zmienne wiatry i to co mieszkańcy Albionu określali jako doldrums.

 

Cytuj

A były to czasy gdy z widoku znikał ląd to marynarze byli w nerwach

 

Atoli czasami było to koniecznością, choćby w przypadku Vasco da Gamy, który porzucił wybrzeże Czarnego Lądu by uniknąć m.in. Prądu Benguelskiego. Podobnie było z powrotami do Europy, gdzie stosowano szeroki łuk wypływając na Atlantyk. Jak z czasem zmieniała się trasa powrotna do Portugalii czy Hiszpanii, czyli: volta do mar? 

 

 

[Tomasz N]

Czytam tu tylko o prądach. A co oni jedli, że zmagali się z wiatrami ?

[secesjonista]

Nowy 2018 Rok - widzę będzie rokiem wyzwań nie tylko dla polskiego rządu, ale i dla forum, skoro i Tomasz N zaczyna ów rok od spamu. Gdybym nie musiał dbać jednak o pewną dyscyplinę dyskusji odpowiedziałbym, że pewnie coś z kuchni niemieckiej bo zmagali się głównie z różnymi pasatami. To jednak nie jest temat stosowny do dania sobie upustu swych językowych krotochwilnych uwag. Uprzedzając - nie chcę tu  dyskusji o warunkach w jakich pracowały załogi, jakie mieli racje żywnościowe itp., chyba że np. pewne szlaki wyznaczane były przez braki: wody pitnej itd., wolę byśmy się skupili tu: na problemach nawigacyjnych itp.

 

Co do nawigacji, ciekawe jaką strategię przyjmowali kapitanowie względem powrotów z Wybrzeża Zachodniego Afryki? Tu chodzi mi o wybór daty powrotu, na szerokości geograficznej Portugalii w miesiącach od grudnia do lutego mogły ich złapać wichury o wielkości 8 w skali Beauforta (częstotliwość występowania w tym okresie to - 10%), z drugiej strony w sierpniu i wrześniu mogli napotkać cyklony tropikalne. Czy uwzględniano tego typu mankamenty czy raczej "szli na żywioł"?