Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
secesjonista

Ciekawostki z XIX-wiecznej literatury

Rekomendowane odpowiedzi

To był dziwny autor, bo w zasadzie było ich dwóch, a każdy pisał w zupełnie innych konwencjach. W 1883 roku nie wyraził zgody by umieścić jego osobę w tworzonym słowniku angielskich pisarzy, a miał mieć w nim dwie osobne notki. Kiedy William Ralph Hall Caine w 1888 roku zwrócił się doń z kurtuazyjną prośbą o zgodę na umieszczenie jego wierszy w tworzonej właśnie antologii, odmówił, pisząc: "Pan X pozwala sobie zauważyć, że nigdy nie podpisał swoim nazwiskiem żadnego z wymienionych przez pana Caine'a utworów. Publikował jedynie pozycje dotyczące zagadnień ściśle matematycznych i w związku z tym niepasujące do charakteru zbioru, którego pan Caine jest redaktorem".

A w grudniowym "Timesie" z 1893 roku można było przeczytać jego anons, gdzie informował swych potencjalnych czytelników, iż nowe wydanie jego dzieła to: "książki... praktycznie niewarte kupienia".

Któż zacz?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

To oczywiście Charles Lutwidge Dodgson, znany bardziej jako: Lewis Carroll.

Poezja potrafi pobudzić ludzi do różnych działań, ale żeby do... ekshumacji??

A tak się jednak zdarzyło, o kogo chodziło?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Pozostawiając na razie wątek "turpistyczny" na później, oto co napisał swego czasu Kadrinazi:

Dzięki wielkiej uprzejmości Bavarsky'ego (kłaniam sie w pas ;)) przeczytałem właśnie 'Wojnę Yom Kippur 1973' Łukasza Mamerta Nadolskiego.

(...)

Autor straszliwie nadużywa wielokropka - nie wiem czy chce w ten sposob podkreślić dramatyzm? Przecież to nie jest powieść Jane Austen :mrgreen:

Obruszyłem się, znowu ktoś przypina jakąś "łatkę" biednej pani Austen. Dla pewności sprawdziłem, w trzytomowym wydaniu z 1811 roku (Printed for the author By C. Roworth, Bell-yard, Temple-bar, and published by T. Egerton, Whitehall, 1811 London) , wielokropek pada bodajże tylko sześć razy (w Vol. I - dwukrotnie, w Vol. III - cztery razy). Co więcej, wydanie z 1833 roku, w słynnej serii "The Standard Novels" Richarda Bentleya (w której zawarto pięć tomów powieści Jane Austen), "Sense and Sensibility" pojawia się wydane w jednym woluminie - i nie ma tam ani jednego wielokropka.

A jednak Kadrinazi wcale nie przypiął jej łatki, jak to zatem możliwe?

Pozostając przy osobie tej pisarki, dodajmy: jedynej kobiety jaka miała szczęście znaleźć się w wykładach o literaturze Vladimira Nabokova (por. tegoż, "Wykłady o literaturze", przeł. Z. Batko) za sprawą powieści "Mansfield Park". Początek wieku XIX był świadkiem wzrastającego czytelnictwa w Anglii, choć jego początki to ostatnie dwadzieścia pięć lat XVIII wieku, kiedy to nastąpił czterokrotny wzrost produkcji wydawniczej. Szacuje się, że około 1800 roku na Wyspach funkcjonowało tysiąc wypożyczalni książek, a w 1820 r. miało ich być - blisko tysiąc pięćset. Austen, co do popularności, nie mogła się oczywiście równać z "królem" - Walterem Scottem, atoli sięgano po jej książki chętnie.

A jednak do lat trzydziestych, w zasadzie nie można było w czytelni poprosić o jakąś książkę pani Austen, dlaczego?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

August Strindberg, to nie był wiktoriański czy edwardiański klasyk, jego twórczość to całkiem nowy duch, z jawnie obnażonym biografizmem swych dzieł. To przecież główna jego twórczość przypada na wiek XIX. Gdzieś na forum jest temat: "Lektury szkolne - czy jest sens czytać je?", z którego ogólny wniosek jest taki, że niewielu, a w ogóle pożytku z nich niewiele. Bo i co można zyskać z czytania takiego mizogina; dość uzasadnionego w świetle biografii; jak autor "Panny Julii"?

W roku 1959 r. SW w Łodzi skazał pewnego mieszkańca miasta W. na dożywocie, za uduszenie swej żony, z którą zresztą już nie współżył, kontentując się towarzystwem innej kobiety. W lipcu 1960 r. odbyła się rozprawa przed Sądem Najwyższym, wskutek odwołania się obrony.

Oskarżony miał dwóch obrońców, którzy w zasadzie przed SN powtórzyli swą wcześniejszą prawniczą argumentację, a rzecz szła o kwestię: czy był to afekt. Adwokat oskarżonego - Joachim Markowicz (ten od procesu "10"?), na koniec swej mowy obrończej sięgnął po niecodzienną argumentację. A jak sądzę, najlepszą argumentację zachowuje się na koniec przemowy, sięgnął właśnie po Strindberga. Odwołał się do wrażeń z jego dramatu "Ojciec" (1887 r.), który to utwór był akurat pierwszym dziełem przetłumaczonym na język polski tego pisarza, a tłumaczem był Ignacy Suesser. Obrońca wspomniał też o kreacji Karola Adwentowicza (słynny "Rotmistrz" w czerwcowym przestawieniu tej sztuki z 1908 r. w Teatrze Małym w Warszawie). Sąd Najwyższy zmienił wyrok na trzynaście lat "terminowego więzienia".

/za: J. Markowicz "Sprawa Kazimierza K. o zabójstwo", "Palestra", T. 4, nr 12 (60), 1960/

Co przeważyło, nie wiemy, mnie wolno sądzić, że przykład ze Strindberga.

:B):

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Poezja potrafi pobudzić ludzi do różnych działań, ale żeby do... ekshumacji??

A tak się jednak zdarzyło, o kogo chodziło?

Głównym inspiratorem miał być Charles Augustus Howell. Był po trochu marszandem, po trochu prowadził różne interesy artystów, zwłaszcza z kręgu prerafaelitów. Wciąż był oskarżany o różnorakie przekręty finansowe, oszukiwanie artystów. To jego osoba miała natchnąć Arthura Conan Doyle'a do sportretowania postaci szantażysty w "The Adventure of Charles Augustus Milverton". Jako, że Howell trudnić się miał szantażowaniem znanych artystów, zwłaszcza wyjawieniem ich sprawek obyczajowych, a prerafaelici do aniołków pod tym względem - faktycznie nie należeli.

Kiedy Dante Gabriel Rossetti wraz ze zmarłą jego ukochaną Elizabeth Siddal do trumny włożył część wierszy i listów, to właśnie Howell namówił go do ich wydobycia. W listach Howell znalazł oczywiście szereg kompromitujących historii (choćby o sadomasochistycznych ekscesach Algernona Swinburne'a w burdelu przy Cirrus Road). I uczynił wówczas swój ulubiony trick, kiedy Rossetti chciał listy odzyskać, Howell powiedział, że i owszem, ale właśnie zastawić je musiał u pewnej osoby i ich odzyskanie będzie sporo kosztować. Nie trzeba dodawać, iż osoba u której tego typu pisma zastawiał, w rzeczywistości była jego wspólnikiem w tym procederze.

/szerzej: H. Rossetti Angeli "Pre-Raphaelite Twillight: "The Story of Charles Augustus Howell"; H. Treffery Dunn "Recollections of Dante Gabriel Rossetti and his Circle"/

(...)

A jednak Kadrinazi wcale nie przypiął jej łatki, jak to zatem możliwe?

(...)

A jednak do lat trzydziestych, w zasadzie nie można było w czytelni poprosić o jakąś książkę pani Austen, dlaczego?

W wydaniach z epoki zamiast wielokropka często używano myślników - różnej długości.

Co do czytelni:

"... większość dzieł prozą publikowano wciąż anonimowo, a w spisach księgarskich i katalogach wypożyczalni porządkowano je alfabetycznie według tytułu, a nie nazwiska autora (tak więc w bibliotece nie można było poprosić na przykład o dzieła Jane Austen)".

/A. Zdanowicz, W. St.Clair "Kultura książki w XIX wieku w Wielkiej Brytanii", "Wiek XIX: Rocznik TL im. A. Mickiewicza", T. 6 (48), 2013, "s. 563/

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ciekawi pewnie zapytają jak wyglądał marketing w XIX wieku  i co ma rozwój kolejnictwa  do wzrostu czytelnictwa? Książki zapewne nie wyglądały tak jak dziś czy chodzi więc że "skracały podróż"?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

"Ciekawi" są mile widziani, marketing to nie jest wynalazek XX wieku, a faktycznie chodzi tanie wydania "skracające podróż", choć miały one przecież nie tylko przynosić zysk. Co na uwadze mieli jeszcze pierwsi wydawcy związani z dystrybucją na kolei?

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Pojęcia nie mam  więc mogę tylko fantazjować. Myślę że w drugiej połowie XIX wieku mogło
pojawić się już coś takiego jak powieść w odcinkach. Podróżny kupuje bądź w ramach przejazdu
otrzymuje jeden odcinek. To byłoby właśnie takie małe tanie wydanie. Tyle że pierwszy rozdział
powieści nie musi być dla każdego interesujący zaś czytanie każdego innego z pominięciem
poprzednich rozdziałów nie ma sensu. Może więc należy patrzeć na to jak na szereg tanich
wydań cechujących się wspólną osoba bohatera bądź też tematyką. Po prostu podróżny dostaje
jeden taki tom na podróż. Ponieważ okazał się on ciekawy to kupi następny a może i kilka następnych.
Nic innego na razie nie przychodzi mi do głowy.   

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
53 minuty temu, kszyrztoff napisał:

Pojęcia nie mam  więc mogę tylko fantazjować. Myślę że w drugiej połowie XIX wieku mogło
pojawić się już coś takiego jak powieść w odcinkach.

 

A dlaczego: w drugiej połowie?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

No bo jak pojęcia nie mam to tak z ostrożności. Tylko że taka powieść w odcinkach to mi bardziej do gazet pasuje. Może Dajmy jeszcze szansę innym forumowiczom. Może ktoś będzie więcej wiedział.

Edytowane przez kszyrztoff

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
20 godzin temu, kszyrztoff napisał:

Myślę że w drugiej połowie XIX wieku mogło
pojawić się już coś takiego jak powieść w odcinkach. Podróżny kupuje bądź w ramach przejazdu
otrzymuje jeden odcinek

 

Nie pamiętam by w jakichś źródłach wspominano, iż w ramach zakupu biletu otrzymywano książkę.

Raczej szukałbym pewnej misji...

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jak już wcześniej napisałem pojęcia na ten temat nie mam i stąd różne przypuszczenia. Jeśli to misja.....to chyba taka misja która się "misjonarzom" opłaca. Przychodzi mi tylko do głowy popularyzowanie czytelnictwa w tym przypadku  poprzez  takie małe podróżne wydania. Ale teraz  zastanawiam się czy to musiały być tylko książki? A może były to także tzw: poradniki domowe dla kobiet czy inne dla mężczyzn? Ale niezależnie czy to były tylko książki mogło mieć to wpływ na wzrost czytelnictwa jego popularyzację. Sprawiać żeby  podróżny następnym razem po książkę sięgnął bez potrzeby podróżowania. Wzrost czytelnictwa następnie podnosił poziom intelektualny a ten mógł mieć wpływ na dalszy wzrost czytelnictwa u innych osób(już nie pasażerów) . Ale czy to się z  ekonomicznego punktu widzenia bilansowało? Czy tez ktoś do tego dopłacał? Swoją drogą ciekawe by były relacje między kosztem biletu a kosztem nabycia tego rodzaju literatury. 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.