Skocz do zawartości
  • Ogłoszenia

    • Jarpen Zigrin

      Zostań naszym fanem. Obserwuj nas w social mediach : )   12/11/2016

      Daj się poznać jako nasz fan oraz miej łatwy i szybki dostęp do najnowszych informacji poprzez swój ulubiony portal społecznościowy.    Obecnie można nas znaleźć m.in tutaj:   Facebook: http://www.facebook.com/pages/Historiaorgp...19230928?ref=ts Twitter: http://twitter.com/historia_org_pl Instagram: https://www.instagram.com/historia.org.pl/
    • Jarpen Zigrin

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum   12/12/2016

      Przewodnik użytkownika - jak pisać na forum. Krótki przewodnik o tym, jak poprawnie pisać i cytować posty: http://forum.historia.org.pl/topic/14455-przewodnik-uzytkownika-jak-pisac-na-forum/
historyk techniki

Po XXIV Kongresie Międzynarodowej Unii Historii i Filozofii Nauki

Rekomendowane odpowiedzi

Tomasz N   

Ja nie mam opanowanych - zapewne z racji mych intelektualnych braków.

Jeśli mogę jednak coś powiedzieć, nie sądzę by narracja socjologiczna miałaby być o niczym.

Nauka jak nauka, czy esej Ossowskiej o etyce rycerskiej (a nie jest to praca historyka) jest bzdurny?

Czy spór o nową narrację i niezgoda konserwatystów na nowy paradygmat - są bzdurne?

Ależ nie obrażaj się Secesjonisto. To jest przerysowane.

Poza tym i tak większość historyków kończy w szkole. I tu mała anegdota. Ostatnio było ileśtamlecie mego liceum i przyjechali goście z zagranicy, również z tej branży. Największą atrakcją dla nich było pisać kredą po tablicy i ścierać. Kolejki się ustawiały (nie żebym coś miał do kredy, podoba mi się).

Poza tym przyznaj Secesjonisto, że w politologii czy socjologii można łatwiej "pływać" niż w technice, gdzie działają nieubłagane prawa fizyki.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie obrażam Tomaszu N - ale dla wyprostowania faktów - to ja nie jestem z tej branży, chyba że do szkoły przyjechali ciecie i bouncerzy?

Ja jedynie próbuję wskazać, że wielu interesujących się socjologią sięga po informacje natury technicznej. mnie bardziej interesuje jak wywożono łajno i gówno w miasteczkach RON-u niż to: ile wypił dany panek.

Interesuje mnie straż ogniowa i czym dysponowała - dalece bardziej niż: jaka wykwintna potrawa trafiła na stół danego szlachcica.

Z drugiej strony zadaję sobie pytanie o przemiany społeczne - a tych nie da się objaśnić jedynie nowym rodzajem uprawy ziemi i nowymi narzędziami.

To echo dyskursu: "o samobójstwie", ale nie tylko.

Zapraszam do wieku XIX gdzie zamierzam podjąć kilka tematów.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Muszę Ci powiedzieć Secesjonisto, że to działa i w drugą stronę. Duch humanistyki przenika do czystej techniki. Zdarzyło mi się zapoznać z ekspertyzą budowlaną tyczącą fundamentowania budynku, w której biegły napisał mniej więcej tak: Jak wiadomo nazwa Pszczyna wywodzi się od słowa pleso, co znaczy bagno, zatem budynek stoi na bagnach. Stąd fundamenty zostały źle zaprojektowane ..." nie zaglądnąwszy do badań geotechnicznych.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

No tak, szpilki humaniści mogą wbijać tym "technicznym" i odwrotnie, tak było i będzie.

Problem jaki próbuje zarysować historyk techniki jest znacznie głębszy (jak mnie

się zdaje).

W Polsce nauki techniczne mają się znacznie lepiej od tych typowo humanistycznych. Mówię

tu o wynalazkach, ciekawych projektach, wygrywaniu międzynarodowych konkursów - poprzez

brać studencką.

Atoli na styku humanistyki i techniki coś szwankuje. Być może ja źle zerkam, ale rzadko

wpada mi w rękę w księgarniach monografia tycząca się jakiegoś działu, z szeroko pojętej

techniki w ujęciu historycznym. Jeśli już to są to pozycje raczej z zakresu historii

wojskowości, coś o fortach, broni, gospodarce wojennej. I na ogół nie wykracza to poza

ramy chronologiczne II i I wojny światowej.

Czemu?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Według mnie to efekt bardziej długofalowy, zepsucie sięga dalej wstecz, niż reforma oświaty Handkego. Student, doktorant potrzebuje promotora i recenzenta, a ilu znasz profesorów i dr hab mających jakiekolwiek pojęcie o technice ? Są wśród nich jeszcze wzajemne anse. Dopaść dwóch na raz niepokłóconych, mających pojęcie o technice ciężko, stąd naturalna redukcja tematów "technicznych", na których promotor mógłby się ośmieszyć.

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, niewielu jest w Polsce potencjalnych promotorów doktoratów z historii techniki.

I znowu racja, powinien taki umieć jeszcze wskazać dwóch recenzentów, z którymi nie jest skłócony.Żeby sobie pomóc, czasem bierze się drugiego recenzenta-technika z danej branży, podczas gdy pierwszy jest historykiem i skupia się raczej na metodologii i ocenie warsztatu.

Fakt, trzeba umieć pisać o technice. Trzeba też choć trochę zagłębić się w szczegóły, ale jeśli praca skupia się nad społecznymi, kulturowymi czy politycznymi aspektem techniki, nie jest to aż tak ważne. Jak mantrę powtarzam – na Zachodzie era postrzegania historii techniki z perspektywy „śrubki i nakrętki” już minęła. Nurt ten dociera do nas bardzo powoli. Zgaduję, że jest to właśnie efekt niewielkiej międzynarodowej mobilności polskich historyków techniki i braku odniesienia do tego, co robi się na świecie.

Według mnie to efekt bardziej długofalowy, zepsucie sięga dalej wstecz, niż reforma oświaty Handkego. Student, doktorant potrzebuje promotora i recenzenta, a ilu znasz profesorów i dr hab mających jakiekolwiek pojęcie o technice ? Są wśród nich jeszcze wzajemne anse. Dopaść dwóch na raz niepokłóconych, mających pojęcie o technice ciężko, stąd naturalna redukcja tematów "technicznych", na których promotor mógłby się ośmieszyć.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Fakt, trzeba umieć pisać o technice. Trzeba też choć trochę zagłębić się w szczegóły, ale jeśli praca skupia się nad społecznymi, kulturowymi czy politycznymi aspektem techniki, nie jest to aż tak ważne. Jak mantrę powtarzam – na Zachodzie era postrzegania historii techniki z perspektywy „śrubki i nakrętki” już minęła. Nurt ten dociera do nas bardzo powoli.

Czyli u nas nie jest wcale tak źle. Historia techniki jest na zachodzie pretekstem do pisania prac z socjologii i politologii. To ile tak naprawdę z nich jest na temat "śrubki i nakrętki" ?

Edytowane przez Tomasz N

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Rzecz w tym że na Zachodzie o "śrubkach" napisano już naprawdę sporo w przeszłości, dziedziną zachłystywano się powiedzmy od lat 60. Zawsze znajdzie się jakaś nie przebadana działka, ale generalnie bibliografia jest naprawdę obszerna. U nas ciągle są luki w tej podstawowej, nazwijmy to tak, materii. Jak już w skasowanym przez Secesjonistę temacie „czy historia techniki ma w Polsce przyszłość” dyskutowaliśmy przed paroma miesiącami, takie dziedziny jak lotnictwo (Glass, Januszewski, Malak), motoryzacja (Zieliński, Rostocki), czy kolejnictwo (Tucholski) mają u nas wcale bogatą literaturę i naprawdę świetnych fachowców.

Ale kto zajmuje się np. techniką dnia codziennego? Kogo fascynuje np. proces upowszechniania się żelazka czy lodówki w Polsce? Akurat kończę tekst o elektrycznych żelazkach – to coś na styku dziejów elektrotechniki, designu przemysłowego, konsumpcji i życia codziennego nieodmiennie z domieszką polityki. Wzorem dla mnie w tym temacie jest praca pod redakcją Ruth Oldenziel „Cold War kitchen”. Ile można napisać o tym jak polityka autarkii doby wojennej w zachodnich społeczeństwach ewoluowała w stronę dzisiejszego recyklingu? Sporo, jak się okazuje. I jest to fascynująca lektura. Ile w tym techniki? O „śrubkach” raczej niewiele. To studia z pogranicza socjologii, techniki, ekonomii ze wskazaniem na studia nad dziejami konsumpcji. Tak, lodówka w tej całej historii wydaje się faktycznie być tylko pretekstem, ale to, że historia wyszła spod rąk historyków techniki jest faktem.

Jeśli technika jest TYLKO pretekstem w pracach nt. socjologii czy politologii, to faktycznie nie najlepiej. Ale jeśli adept szuka głębszych związków na tym styku, społecznego kontekstu techniki i odwrotnie – jej wpływu na przemiany społeczne – to będę pierwszy bić brawo jak dopnie sprawę do końca. I będę wielce ciekaw efektu.

Tak po prawdzie, to historie spod znaku „śrubki i nakrętki” nudzą mnie okropnie. Zasypiam po dwóch akapitach. I nie dziwię się, że jest to nie strawne dla ogółu. Tu musi być jakaś intryga! A tę najpewniej zapewnia wmieszanie się polityki i ideologii. A tego w PRL-u nie brakowało, stąd też moja aktualna fascynacja tym okresem.

Czyli u nas nie jest wcale tak źle. Historia techniki jest na zachodzie pretekstem do pisania prac z socjologii i politologii. To ile tak naprawdę z nich jest na temat "śrubki i nakrętki" ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

A w ilu (tych zachodnich) pojawia się aspekt klasowy (i ukąszenie heglowskie) ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

No to jeszcze Cię pomęczę z innej strony. Jest sporo opracowań z historii techniki pisanych o swej branży przez emerytów. Wiem że reprezentują różny poziom, ale dla kogoś nie zasypiającego przy "nakrętkach" są bardzo wartościowe z racji doświadczenia zawodowego autorów. Zetknąłem się z opinią, że powoływanie się w pracy na opracowania amatorów obniża rangę publikacji zawodowego historyka (tak przynajmniej twierdzą promotorzy). Na ile według Ciebie jest to prawdziwe ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Generalnie uważam takie prace za wartościowe. Według mnie takie historie pozostawione przez ‘emerytów’ mają ogromną wartość, a w warstwie faktograficznej powinny być traktowane nawet jako źródło podstawowe. Kto lepiej zna kulisy pewnych zdarzeń, szczegóły pewnych rozwiązań jak nie ludzie, którzy przy tym byli? Oczywiście trzeba liczyć się tu z ewentualnym grzechem braku obiektywizmu, ale to już zadanie czytelnika (w tym przypadku historyka przekazującego to dalej w swojej pracy) by to wszystko poprawnie zinterpretować i przefiltrować.

Idea zachowania takich wspomnień ‘emerytów’ w zasadzie leży u podstaw koncepcji ‘oral histories’, bardzo popularnej obecnie na Zachodzie, szczególnie w Stanach. Wyłapują co ważniejszych wynalazców, inżynierów i naukowców, wypytują i nagrywają. Kiedyś nawet jedna instytucja poprosiła mnie o wytypowanie kandydatów do takiej listy. Jednym z kryterium był wiek. Im delikwent był starszy, tym wyżej na liście lądował... Okrutne ale pragmatyczne podejście ze strony wywiadowcy.

Według mnie jedyny obciach to powoływanie się na „wolną encyklopedię, którą każdy może redagować”...

No to jeszcze Cię pomęczę z innej strony. Jest sporo opracowań z historii techniki pisanych o swej branży przez emerytów. Wiem że reprezentują różny poziom, ale dla kogoś nie zasypiającego przy "nakrętkach" są bardzo wartościowe z racji doświadczenia zawodowego autorów. Zetknąłem się z opinią, że powoływanie się w pracy na opracowania amatorów obniża rangę publikacji zawodowego historyka (tak przynajmniej twierdzą promotorzy). Na ile według Ciebie jest to prawdziwe ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach
Tomasz N   

Skupiłeś się na aspekcie wspomnieniowym ich opracowań, a mnie bardziej chodzi o te ogólniejsze, syntetyczne, wybiegające w czasy dużo wcześniejsze niż narodzenie tegoż emeryta. Aspirujące do rangi opracowań historycznych a nie wspomnień ?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Trochę tła w takim opracowaniu jeszcze nikomu nie zaszkodziło, ale faktycznie, stworzenie syntezy to już zadanie nie dla każdego. Ktoś niedawno napisał podręcznik, który podpada pod tę kategorię. Już sam tytuł zaczynający się od słowa "Wybrane..." zalatuje grozą. I tak też jest w środku (nie będę "reklamował", powinni spalić cały nakład czym prędzej.

Tu faktycznie byłbym ostrożny.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

(...)

Kogo fascynuje np. proces upowszechniania się żelazka czy lodówki w Polsce? Akurat kończę tekst o elektrycznych żelazkach – to coś na styku dziejów elektrotechniki, designu przemysłowego, konsumpcji i życia codziennego nieodmiennie z domieszką polityki. Wzorem dla mnie w tym temacie jest praca pod redakcją Ruth Oldenziel „Cold War kitchen”. Ile można napisać o tym jak polityka autarkii doby wojennej w zachodnich społeczeństwach ewoluowała w stronę dzisiejszego recyklingu?

(...)

Tyle, że istnienie autarkii w krajach zachodnich doby wojny jest mocno problematyczna, i o jaką wojnę chodzi?

Co do lodówki czy żelazka itp. - to ja znam na tym forum tematy gdzie o tym dyskutowano (choćby o lodówce), co naprowadza mnie na inną myśl.

Zamiast skupiać się na dyskutowaniu o promotorach i ich kwalifikacjach czy chęciach, o samy środowisku - może lepiej napisać ciekawy artykuł na portal, czy rozpocząć wątek na forum o jakimś przedmiocie, ich grupie itp.?

Bo potencjalny student; który tu zaglądnie; z tego dyskursu wyniesie opinię, że nie warto zajmować się taką działką.

Może zatem zamiast narzekać, pokazać jak powinno się pisać? Mnie na przykład ciekawi jak wygląda to nowe ujęcie na "zachodzie" wychodzące spod pióra polskiego twórcy.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.