euklides
Użytkownicy-
Zawartość
2,188 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez euklides
-
Trochę się niezrozumieliśmy. Kiedy pisałem, że zakładam, iż autor "wie co pisze" to chciałem przez to powiedzieć że uważam iż autor zna się na temacie i jest w tej dziedzinie kompetentny. Zatem nawet jeżeli coś pisze bez powoływania się na dokumenty, to i tak należy go traktować poważnie. Inaczej nie byłoby sensu zawracania sobie głowy tą książką. Nie dość, że czasami mętną, to jeszcze w obcym języku. Poza tym mam wątpliwości czy jakikolwiek pisarz historyczny musi niewolniczo powoływać się na dokumenty. Zasada: "nie ma dokumentu a zatem nie było zdarzenia czy faktu", to jakiś historyczny behawioryzm, który pozwala może uniknąć błędów i zabezpiecza autora przed krytyką, ale też bardzo zubaża historię. Nie chcę przynudzać ale muszę chyba napisać więcej, chociaż może trochę odbiegnę od tematu, czyli od planu Schliffena i tożsamości Mściciela. To dlatego, że autor pisze o Basse w kontekście innej sprawy. Jej przebieg opowiem na podstawie książki ale też i informacji które uzyskałem od szanownego użytkownika Secesjonisty. Pierwszą była jego informacja o Gazecie Szamotulskiej. Skoro 3.III.1932 roku podała wiadomość o śmierci Basse, to musiała ona nastąpić powiedzmy w lutym 1932 roku. Druga informacja, to ta, że prasa ogólnie jakoś to komentowała. Zatem przebieg wydarzeń był następujący: W lutym 1932 roku, w ten czy inny sposób schodzi z tego świata nijaki H. Basse i przy okazji wychodzą na jaw pewne fakty. W kwietniu 1932 francuski minister z przed Wojny Światowej, Paleologue, ujawnił w pewnym czasopiśmie, że w 1905 roku wywiad francuski wszedł w posiadanie planów Schliffena. To ten artykuł narobił zamieszania w Niemczech. Rozpoczęto snucie rozmaitych hipotez co do tożsamości Mściciela. Że prasa interesowała się również Basse, to mogę się domyślić z pańskiej informacji. Czy jakiś dziennikarz łączył Mściciela z Basse, tego nie wiem. W każdym razie, przegrany z nad Marny, von Kluck, wymógł na rządzie, by ten rozpoczął rygorystyczne śledztwo wśród członków dawnego sztabu, celem wyjaśnienia tej sprawy. Szum wokół niej trwał jakiś czas, aż nagle wszystko ucichło. Tę nagłą ciszę autor łączy z rewelacjami przekazanymi przez jakiś krakowski dziennik ze stycznia 1933 roku. Moim zdaniem ciekawe byłoby ustalić co to za dziennik i co tam pisało (czy to w ogóle możliwe?). Stąd moja propozycja flaszki. Nie wiem dlaczego nie podał źródeł, ani skąd wziął informacje. Pisze jednak, że do pierwszego kontaktu z Mścicielem wyznaczono zawodowego oficera artylerii, Lambling, który trzy razy spotkał się z Mścicielem i podczas ostatniego spotkania przekazał mu 60 tys. franków. Podczas pierwszego poprosił Mściciela o jakiś dowód, że istotnie ma do czynienia z oficerem sztabu. Ten potraktował to ze zrozumieniem i przekazał Lamblingowi swój dziennik szkolenia (carnet d'instruction, nie wiem co to?). Był to dokument który mieli tylko oficerowie sztabu głównego, z tym, że zakleił on tam paskiem papieru swoje nazwisko. Po przeanalizowaniu, wywiad francuski uznał dokument za bezsprzecznie autentyczny. Podczas drugiego spotkania Lambling zwrócił Mścicielowi dokument z nienaruszoną kartką papieru. Jednak naiwnością byłoby sądzić, że w 1905 roku nie istniały środki techniczne umożliwiające odczytanie tak zaklejonego nazwiska. Dlatego można być pewnym, że wywiad francuski poznał wówczas jego tożsamość. Pisałem o tym w poście z 5.06.2013r. Nie wiem. Sądzę, że miał jakieś informacje i chciał się nimi podzielić, sądzę też, że firmy typu wywiad niechętnie ujawniają swoje dokumenty. Ich wartość jest tym mniejsza, że przecież dokument zawsze może być fałszywy, zmanipulowany, albo dobrany tak, że będzie wspierał zupełnie inne tezy. Autor wygląda mi na takiego co woli pisać prawdę od głupot albo, jeżeli mu się to nie udaje, pomija temat.
-
Ja uważam, że ta książka jest dobrze udokumentowana i nie zauważyłem tam żadnych fantasmagorii, chociaż jest trochę niejasna, o czym zresztą już pisałem. A co do książek historycznych, to autor często snuje w nich własne refleksje i nie zawsze należy nazywać je fantasmagoriami. Gdyby tak było, to cała historiografia byłaby jedną wielką fantasmagorią. W każdym razie nie można powiedzieć, by było o tej sprawie głucho. Można, przecież skoro był oficerem sztabu, to musiał być obywatelem niemieckim. Mógł nim nie być? Pewnie że były ale autor książki mógł ich nie znać, albo nie podał ich z jakichś innych pobudek. Ta książka nie jest na pewno książką sensacyjną. A w ogóle zakładanie czegoś z góry jest powszechnie uznawane za błąd. To chyba nic dziwnego, że podczas dyskusji zmienia się opinię, uściśla jakieś fakty, czy poprawia błędy.
-
Bibliografia w tej książce jest zaopatrzona uwagą, że wymienione są tylko książki najczęściej cytowane i z których najwięcej korzystał. Rzecz jasna nie wspomina jakimś gazetowym artykule. Jeżeli będę miał czas, to spróbuję zorientować się skąd wziął te informacje, ale to bardzo trudna sprawa, by nie powqiedzieć beznadziejna. Gwoli ścisłości pozwolę sobie zauważyć, że szanowny użytkownik Secesjonista mówił o przedruku w Gazecie Szamotulskiej itp. Pisze tylko, że to był krakowski dziennik ze stycznia 1933 roku. Mam małą orientację co do możliwości odnalezienia jakiegoś dziennika z 1933 roku. Zresztą nie można też za dużo wymagać od autora, który autentycznie pisze o tajemnicach wywiadu. Bądź co bądź u nas coś takiego to jest cvhyba nie do pomyślenia. W końcu żyjemy w kraju w którym jeszcze parę lat temu za sfotografowanie poczty można było skończyć w więzieniu.
-
Wątpię żeby przeczytał coś w polskiej gazecie bowiem nie znał języka polskiego. Książka liczy prawie 800 stron. Sama bibliografia zajmuje z 10 stron oraz około 200 pozycji i to tylko tych najważniejszych. Wzmianka o Basse zajmuje raptem jedną stronę zatem niewiele. Na tych 800 stronach są wymienione tylko dwa polskie miasta: raz Warszawa i właśnie Kraków. Informacje zawarte w książce wyglądają na wiarygodne. Pozwolę sobie zacytować. Co do innych argumentów nie będę się odnosił, by się nie powtarzać. W każdym razie flaszka pozostaje aktualna, jeżeli ktoś ma coś do dopowiedzenia na ten temat.
-
Całkiem możliwe, w książce autor określa Basse jako bliskiego krewnego, w innym miejscu pisze zaś, że w 1932 roku w Niemczech zrobiło się wokół tej sprawy spore zamieszanie i snuto wiele hipotez. Jedna z nich mówiła, że Mściciel był generałem, rywalem Wilhelma II co do względów jakiejś kobiety, dalej zaś pisze właśnie o jurności cesarza. To niczego nie wyklucza, przecież krewni mogli mieć upodobanie do tej samej pani. Na początku, by nie komplikować sprawy to należy założyć, że Krop wiedział co pisze, chociaż jasność tego przekazu pozostawia wiele do życzenia. Otóż opierając się na tym, co on pisze wyglądało to tak. W 1932 roku sprawa Basse wywołała w Niemczech spore zamieszanie. Snuto wiele hipotez. Każda z nich budziła wątpliwości. Szczególnie zainteresowany był nią przegrany z nad Marny, von Kluck. Na jego naleganie rząd musiał wszcząć drobiazgowe śledztwo wśród członków sztabu głównego z ulicy Waldersee. Sprawa zaczęła być intensywnie badana i nagle wszystko ucichło. Wszyscy zamilknęli, również von Kluck. Autor wysuwa wniosek, że musiała być jakaś przyczyna tej nagłej ciszy. Łączy ją z artykułem który ukazał się w jakimś krakowskim dzienniku po wyborze Hitlera na kanclerza a przed uznaniem go przez Hindenburga (co nastąpiło 30.I.1933r) I tutaj Krop zaczyna opowiadać historię o Basse. Że w Bolzano sąd ma rozstrzygnąć o uznaniu testamentu Basse. Skoro użytkownik Secesjonista znalazł artykuły prasowe na ten temat, to sama ta sprawa nie mogła mieć wpływu na uciszenie tej sprawy w Niemczech. Musiało być tam coś więcej. Wyglada na to, że dziennik krakowski w jakiejś zawoalowanej formie, doniósł, że pomiędzy papierami znalezionymi u Basse po jego śmierci policjanci znaleźli kopertę datowaną na 1931 rok, w środku której życzenia urodzinowe przesłane denatowi przez ex-cesarza. Śledczy byli jeszcze na tyle niedyskretni, że ustalili zależność między wpłatami dokonywanymi przez Basse do banków holenderskich a zasilaniem konta byłego cesarza. I tu następuje zdanie, którego też nie rozumiem do końca: "Oni [ci śledczy] spostrzegli wówczas, że pokrewieństwo jakie sugerował list z życzeniami kaizera było nie tylko możliwe, ale nawet bliskie". Po czym uznali, że jest to sprawa wagi państwowej i przekazali ją policji niemieckiej. Autor sugeruje, że dokumenty znalezione przez Basse zostały przeanalizowane przez wojskowych niemieckich, szczególnie przez von Klucka i kiedy zidentyfikowali Mściciela jako Basse, zamilkli. Muszę dodać, że Krop w zasadzie daje do zrozumienia, że wywiad francuski znał już od początku tożsamość Mściciela i sądzę, że dlatego jest pewny, że Mściciel to Basse. W książce nie pisze jaka policja przekazała tę sprawę policji niemieckiej. Myślałem, że wówczas Górna Adyga należała do Austrii. To chyba do dzisiaj jest terytorium sporne. W 1905 roku, kiedy Mściciel sprzedawał dokumenty wywiadowi francuskiemu, musiał udowodnić, i udowodnił, że był oficerem niemieckiego sztabu generalnego. Zatem logicznym jest, że wówczas był obywatelem niemieckim. W innym miejscu Krop pisze, że stracił obywatelstwo niemieckie mając 34 lata, zatem na pewno po 1905 roku. to daje datę jego urodzin po 1871 roku. No to mamy dwie wersje. Krop twierdzi, że urodził się w Kolonii. Z jego tekstu zaś wynika, że po 1871 roku.
-
To jest możliwe, jednak książka ta wygląda na pisaną przez autora znającego temat. W żadnym razie nie jest to jakaś ideologiczna publicystyka. Poza tym wydaje mi się, że w książkach o charakterze historycznym ich autorzy często przekazują ciekawe sprawy w sposób niejasny. Jeżeli to był średniowieczny kronikarz, to z obawy, żeby mu władca czegoś nie zrobił. Dzisiejszy autor również często tak postępuje, tyle że może z trochę innych powodów. W każdym razie książka ta jest rzeczywiście niejasna ale sprawia wrażenie, że autor chce rzeczywiście coś ciekawego, jeżeli nie bezpośrednio opisać, to przekazać. Mogłem niezbyt wiernie coś przytoczyć. W końcu książka jest mętna a francuski nie jest moim językiem ojczystym. Domysł, że Basse to syn Wilhelma, był mój. Przyznaję. Zgoda. W książce nie jest podana ta data i trochę źle ją obliczyłem Takie zdanie jest w tekście. Mnie się też wydawało to dziwne i ni w pięć ni w dziewięć. Ale po uważnym przyjrzeniu się znalazłem w nim sens. Otóż 30.I.1933 roku Hitler został mianowany kanclerzem przez Hindenburga. Możliwe, że miał obiekcje by to uczynić i stąd zresztą znaczenie artykułu w tej gazecie. Skoro, jak szanowny użytownik pisze, prasa dość obszernie pisała o śmierci Basse, to znaczenie wiadomości podanych w gazecie krakowskiej polegało z pewnością na tym, że mówiły one o tym, iż znaleziono dowody na pokrewieństwo Basse z Wilhelmem II. Oczywiście jeżeli przyjmiemy, że pan Krop wiedział co pisze. Chodziło o znaleziony u niego list od Wilhelma II z życzeniami urodzinowymi z 1931 roku. Gdyby można było dotrzeć do tej gazety i tej wzmianki to być może znaleźlibyśmy klucz do rozwiązania tej zagadki. Przecież taka wiadomość i zidentyfikowanie Mściciela jako Basse mogła zmusić monarchistów niemieckich, a zatem Hindenburga, do ustąpienia nazistom i uznania Hitlera za kanclerza w zamian za milczenie. Zgadza się. W książce jest mowa o Górnej Adydze i się pomyliłem. Bardzo możliwe (to drugie oczywiście pewne). Z tym, że w książce jest podana informacja, że obywatelstwo niemieckie stracił w ieku 34 lat a skoro ten sam autor pisze iż w 1905 roku przekazał odnośne dokumenty, to logicznym jest iż sytuuje datę jego urodzin gdzieś koło 1880 roku. Co to znaczy? (...) W książce jest jeszcze jedna dziwna wiadomość. Mianowicie, że Basse przekazywał Wilhelmowi pieniądze za pośrednictwem banków holenderskich. To zdążyli jeszcze podać śledczy prowadzący tą sprawę. A tak poza tym, to jeżeli ktoś by dotarł do owego krakowskiego dziennika i powiedział coś na temat treści w.w artykułu to miałby u mnie flaszkę.
-
Jest również taka wersja. Mówi ona, że o prawdziwości tego planu przekonali się dopiero wówczas kiedy na nic im to nie było już potrzebne, ale nikt nie neguje tej prawdziwości. Większość jednak twierdzi, że znajomość tego planu walnie przyczyniła się do zwycięstwa nad Marną. Zresztą dokumenty przekazane przez Mściciela były potwierdzane przez system rozbudowy niemieckiej sieci komunikacyjnej, m.in. w Malmedy. Były też bez przerwy uzupełniane. Wywiadowi francuskiemu w Berlinie udawało się kupować materiały gier wojennych (kriegspiel, dobrze zrozumiałem? Nie znam niemieckiego) jakie miały miejsce w niemieckim sztabie głównym. Materiały przekazane przez Mściciela stanowiły dopiero początek kompletowania informacji o planie Schlieffena przez wywiad francuski. Poza tym w w.w książce pisze, że to oni wciągnęli von Klucka w pułapkę.
-
Sprawa jest nader ciekawa, ma bowiem coś wspólnego z Polską, ale po kolei. Otóż te informacje mam z książki Pascala Krop "Tajemnice Francuskiego Wywiadu". Opisując tę historię autor daje w zasadzie na jej początku do zrozumienia, że wywiad francuski znał tożsamość Mściciela już wówczas kiedy kupował od niego odnośne materiały. W dalszym ciągu opowiadania powołuje się jednak na jakiś dziennik krakowski (może ktoś jest z Krakowa?), który w styczniu 1933 roku ostrożnie donosił o pewnym zdarzeniu. Ostrożnie bowiem Hitler właśnie doszedł do władzy. Chodziło o proces w którym jakaś daleka krewna nijakiego Basse, w kwietniu 1932, roku zaskarżyła jego testament. Przy okazji wyszło na jaw, że żyjący w nędzy Basse posiadał ogromny majątek. Oprócz pieniędzy w jego nędznym pokoiku znaleziono m.in. kartę pocztową z życzeniami, którą bez najmniejszej wątpliwości przysłał Wilhelm II. Znaleziono tam dużo więcej, policja austriacka uznała jednak, iż sprawa jest wagi państwowej i przekazała ją policji niemieckiej. Wojskowi niemieccy, przede wszystkim von Kluck i jego otoczenie, przyjrzeli się z bliska tym materiałom i doszli do wniosku, że Mściciel i Basse to ta sama osoba, po czym o sprawie słuch zaginął. Mogę dodać, że autor książki kategorycznie stwierdza, że Basse to Mściciel, że był synem, to są przypuszczenia, chociaż pewnym jest, że był bardzo bliskim krewnym. Wiadomo także, że Wilhelm II miał kochanki. Pewnie tak było, mnie jednak zawsze dawała do myślenia ich potworna zbrodnia, zabili przecież własne dzieci. Ten akt zawsze bardziej mi przypominał wyczyn jakiejś chorej sekty niż postępek normalnych ludzi, nawet będących w dramatycznej sytuacji. Za bardzo to wszystko pachnie Azją.
-
Nie wydaje się, by były to jakieś kopie mało znaczące i w ogólnym zarysie. Dokumenty dotyczące planu Schlieffena dostarczył w 1905 roku oficer niemieckiego wielkiego sztabu generalnego w Berlinie, który przedstawiał się jako Mściciel. Przekazał je podczas trzech spotkań w luksusowych hotelach. W zamian otrzymał 60 tysięcy franków, co nie było wygórowaną ceną. Były wartościowe i prawdziwe, dały też Francuzom orientację jakiego towaru należy poszukiwać w przyszłości w Berlinie. W każdym razie w 1914 roku wiedzieli oni bardzo dużo o planie Schlieffena. Jego znajomość pozwalała francuskiemu dowództwu w pierwszych dniach wojny panować nad sytuacją, mimo pozornego nieładu, i wciągnąć von Klucka w pułapkę, co walnie przyczyniło się do francuskiego zwycięstwa nad Marną. Ów Mściciel został zidentyfikowany jako Heinrich Basse. Był nieślubnym synem Wilhelma II i prawdopodobnie mścił się za jakieś, prawdziwe czy urojone, krzywdy swej matki. Wiele podróżował po świecie. Po wojnie zafascynował się buddyzmem. Jak przystało na buddyjskiego mnicha żył z jałmużny w ubogim mieszkanku. Posiadał jednak znaczny majątek (gotówka, liczne konta bankowe). Nienawidził europejską cywilizację. Po śmierci w 1930 roku cały swój majątek przekazał rządowi chińskiemu, pod warunkiem że ten spożytkuje go na walkę z przeciw Europie. A swoją drogą, może ktoś wie coś na temat buddyzmu w III Rzeszy. Słyszałem, że żona Goebbelsa wyznawała tą religię. Natomiast znaki swastyki widziałem na buddyjskich ornamentach. Trochę chyba zbyt pesymistyczny obraz. Wiem, że wieża Eiffla odgrywała także inną rolę, przechwytywała niemieckie komunikaty. Szczególnie dużo informacji uzyskiwano od dowódcy kawalerii 1-szej armii, generała von der Martwitza, który lubił posługiwać się radiotelegrafem ale nie zadawał sobie trudu szyfrowania i nadawał otwartym tekstem. Oczywiście wieża Eiffla odbierała treści depesz równocześnie z ich adresatami. Nawiasem mówiąc Niemcy zdobyli tę twierdzę w kilka godzin (może dni, nie pamiętam). Z politycznego punktu widzenia jej zdobycie nie jest dla Niemców korzystne, oznacza bowiem wojnę z Anglią, która od wieków jest tradycyjnie uczulona na ujście Skaldy (o ile dobrze pamiętam). Jednak generałowie operujący w jej okolicach nigdy nie rezygnowali z zaatakowania jej. Na przełomie XIX i XX wieku Belgia była bardzo proniemiecka i Schlieffen opierał swój plan na założeniu, że król Belgii, niesławnej pamięci Leopold II, przepuści wojska niemieckie do granic Francji za sowitą opłatą, ograniczając się do jakiegoś czysto formalnego protestu. Prawdopodobnie tak by się stało, jednak w 1909 roku Leopold zmarł a jego następca, Albert I, nie był już tak proniemiecko nastawiony. Uważał za hańbę wpuszczenie obcych wojsk w granice swego królestwa bez walki i w 1914 roku na ultimatum niemieckie odpowiedział: „Rządzę narodem, nie drogą”. Opór armii belgijskiej był co prawda słaby, wystarczył jednak, by zakłócić realizację drobiazgowego planu Schliffena. Dowódcy niemieccy z trudem trzymali się wyznaczonych harmonogramów. By je realizować musieli stosować brutalne akty przemocy. W ten sposób zrażali do siebie życzliwych im dotąd Belgów. 4.VIII.1914 roku, po zbombardowaniu Liege przez niemiecką artylerię, Anglia wypowiedziała Niemcom wojnę, Belgia natomiast stawała cię coraz bardziej proaliancka.
-
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Zachodni
Nie mam tej książki pod ręką i nie bardzo pamiętam jej autora. Jak tylko coś znajdę na ten temat, to napiszę. -
Napoleon Bonaparte - ocena
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
Dokładnie to samo mówiła pani od historii w liceum. Przyznaję! Mnie jednak stosunek Napoleona do uczonych zawsze nasuwał pewne wątpliwości. W końcu żyjemy w pluralistycznym świecie i mam do nich prawo. Odżyły one nieco kiedy przeczytałem post pana Jarpena Zigrina. Dałem temu wyraz i to wszystko. A swoją drogą ów Napoleon był geniuszem-praktykiem. Wojskowego rzemiosła uczył się co prawda w szkole ale już egiptologii w Egipcie a prawa w więzieniu (dziękuję za udostępniony filmik). Co prawda osobiście mam większe zaufanie do tych którzy uczą się go w innych okolicznościach, ale nie każdy musi być tego sdamego zdania. A może ktoś zna jeszcze inne dziedziny w których Napoleon był genialny? Można by je tutaj wszystkie po kolei omówić. -
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Zachodni
Na to wygląda, gdybym się uparł to może bym dotarł do książki w której to wyczytałem. Zresztą Zachód ma zupełnie inne podejście do tajemnicy wojskowej niż my. Na przykład alianci zachodni w grach wywiadowczych przekazywali Niemcom przeważnie prawdziwe informacje, a mimo to byli górą. Co do tej drugiej sprawy to łatwiej byłoby mi znaleźć żródła. -
Napoleon Bonaparte - ocena
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
Mniej mi tu chodziło o taktykę czy strategię a więcej o inteligentnie ułożone zdanie, godne wojskowego. Osły na pustynii może są i ważne, ale przepraszam. Zresztą możliwe że on nawet tym uczonym mógł dobrze życzyć, w takim razie chwała mu za to. -
Napoleon a miłość i kobiety. Czy był w tej kwestii cynikiem?
euklides odpowiedział Estera → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
Według wersji którą znam, to była to pani Paulina Foures, nazywana przez Napoleona, Bellilote, żona młodego oficera, która potajemnie towarzyszyła mężowi w Egipcie i chodziła w mundurze. Gdy nasz generał dowiedział się o zdradzie Józefiny kazał ją sobie przyprowadzić na kolację. Co dalej było nie wiem. W każdym razie żadne "przygruchanie" nie było tu potrzebne. Chodziła w mundurze, była więc żołnierzem i musiała słuchać rozkazów. Gdy Napoleon opuszczał dowództwo armii w Egipcie przekazał ją swojemu następcy, tak zresztą jak i innych żołnierzy. -
Dlaczego Hitler nie zaatakował Szwajcarii?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Front Zachodni
Mogę jeszcze dodać, że w 1940 roku, po zajęciu Francji, Niemcy dysponowali, rzecz jasna, w tym rejonie gotową do boju armią. Było koncepcja, by zająć również Szwajcarię. Wówczas Szwajcarzy zaprosili niemieckiego generała, który miał prowadzić tę operację i pokazali mu co chciał. Ten stwierdził, że tylko sforsowanie granicznych przełęczy zajmie mu co najmniej tydzień czasu, a to będzie dopiero początek i zrezygnowano z tego. Nawiasem mówiąc, później, kiedy nad Niemcami miały miejsce naloty i różne starcia lotnicze, szwajcarska artyleria przeciwlotnicza waliła do wszystkiego co było w powietrzu. Nikt nie miał prawa tam zabłądzić. -
Napoleon Bonaparte - ocena
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
Przepraszam, ale przez te obcobrzmiące pseudonimy nie zauważyłem, że to jest trójrozprawa. -
Napoleon Bonaparte - ocena
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
To już są czyste spekulacje. Faktem jest, że Villeneuve nie chciał wypływać z Kadyksu, a sądzę, że był lepszym admirałem niż Napoleon i my obaj razem wzięci. A na pewno lepiej znał okoliczności, stan morza, prądów morskich, wiatrów, możliwości załóg. Napoleon wydał mu rozkaz bezsensowny choćby z tego powodu, że był daleko stamtąd. Wszędzie pisze, że flota angielska blokowała Kadyks. Jak miał zatem francuski admirał udać się gdziekolwiek stamtąd nie staczając bitwy? Pisałeś, że Anglicy go podziwiali i stąd moja odpowiedź. Boję się, że co do tych Anglików i ich podziwu to jest tu pewne nieporozumienie. Otóż istotnie w pewnym okresie był obiektem takiego ich podziwu. O ile mnie pamięć nie myli, to Churchil odbył nawet coś w rodzaju pielgrzymki do jego grobu. Z tym, że o co innego tu chodziło. Otóż dla Anglików Waterloo jest czymś takim jak dla nas Grunwald. Jednak swoje zwycięstwo odnieśli tam ramię w ramię z Niemcami (czy Prusakami jak wolisz). Gdy po latach sytuacja się zmieniła i trzeba było w sojuszu z Francją walczyć z Niemcami, to niezręcznym było przyznawać się do Noiemców jako towarzyszy broni i trzeba było dla równowagi podziwiać Napoleona. -
Napoleon Bonaparte - ocena
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
A czego się można spodziewać po generale. Ten chociaż powiedział: "Osły i uczeni do środka". -
Napoleon Bonaparte - ocena
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
Kampanię włoską zakończył głupawym pokojem w Campo-Formio (o ile dobrze pamiętam pisownię). Pod Austerlitz nie było Anglików, chociaż ta bitwa istotnie była wspaniałym zwycięstwem, przecież nie wyłącznie jego. Pisałem zresztą, że zwycięstwa odnosił nie tyle Napoleon, co cała, wspaniale jak na ówczesne czasy zorganizowana armia, której on był kompetentnym generałem, ale też niczym więcej. Francusko-hiszpańska flota poniosła tam klęskę dlatego, że Napoleon wydał idiotyczny rozkaz by wypłynęła ze spokojnego kotwicowiska i uderzyła na krążących wokół Anglików. Nie trzeba być wielkim strategiem morskim by wiedzieć, że tego typu posunięcie, czyli atak floty wypływającej z portu na okręty będące na morzu, kończy się klęską tych pierwszych. -
Napoleon Bonaparte - ocena
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
A za co mieli go podziwiać? Co on im takiego zrobił? Pod Trafalgarem rozgromiona została flota francuska przez jego głupotę. Gdy w Hiszpanii przyszło mu z nimi walczyć, to bezrozumnie, z samej tylko nienawiści do nich, ganiał za nimi po całym półwyspie, chociaż wiadomo było, że ich nie dogoni. Blokada kontynentalna nie była wynikiem jakichś racjonalnych politycznych zamierzeń a antyangielskich fobii politycznych, które zresztą podzielało wielu Francuzów. O Waterloo nie wspomnę. Zdaje się, iż w ten mord dał się wplątać przez swoją ignorancję, by nie powiedzieć głupotę. Otóż w ówczesnej Francji głośno mówiono o potrzebie powrotu Bourbonów. Budziło to przerażenie tych którzy swego czasu przyczynili się do śmierci Ludwika XVI. Uważali że ich życie wówczas niewiele będzie warte. Zdaje się, że między nimi był Fouche. Napoleon w niczym nie przyczynił się do zabójstwa króla, więc zagrożony się nie czuł. Gdy się wplątał w zabójstwo d'Enghien to już było inaczej. W jego interesie również leżało nie dopuścić do powrotu Bourbonów. Przesada. Był świetnie wyszkolonym generałem najlepszej wówczas armii na świecie i to wszystko. W tej armii zresztą innych generałów nie było. Co za kodyfikator? Kiedy dochodziło do podboju jakiegoś księstwa, to oczywiście po to, by mógł tam osadzić któregoś ze swoich licznych pociotków. By mu należycie zorganizować państwo, to należało to robić na sposób fracuski, wówczas bezapelacyjnie najlepszy. Dlatego mówimy o rozpowszechnieniu Kodeksu Napoleona. W ten sposób Francja przeprowadzała poza swymi granicami reformy, które bez jej udziału trwałyby ze 20 lat i którym towarzyszyłyby niemałe wstrząsy. Krótko mówiąc Napoleon wygrywał wojny po to, by wzmacniać ościenne państwa, i co z tego wyszło? Długo trzeba było czekać na to żeby Francja straciła swoją mocarstwową potęgę? Władca? Co za władca. Prawdziwy przebywa w stolicy i pilnuje swoich ministrów by nie kradli, nie brali pieniędzy z zagranicy i by robili swoje. Jeżeli prowadzi wojnę, to się martwi o pieniądze i w ogóle o środki do jej prowadzenia, a przede wswzystkim o to, co będzie z tej wojny miał. Napoleon błąkał się ze swoją armią po Europie, często bez sensu, szukając guza. Ministrowie (na przykład Talleyrand i Fouche) robili co chcieli i w końcu się go pozbyli. Uważam, że jak najbardziej słusznie. -
Syn Ike'a, John Eisenhower w swej książce "Bitwa o Ardeny", w pewnej marginalnej wzmiance (a zatem wiarygodnej) pisze tak: "Eisenhower znał z historii liczne przykłady kiedy to wojska sojusznicze atakowały się nawzajem, ponieważ się nie rozpoznały. Z uwagi na to Bradley zadecydował, by nie zamykać kotła Falaise". O czymś takim wspomina zresztą Skibiński. Myślę, że to w 100%-tach wyjaśnia sprawę. Przecież na froncie zachodnim walczyły wojska kilku państw i kilku narodowości. Współpraca wojskowa między nimi nie była usłana różami i jakiś nieprzewidziany incydent mógł doprowadzić do poważnych zaburzeń w koalicji. Zresztą Niemcy na to liczyli. Nie można oskarżać tu Bradleya o głupotę czy nieudolność, chociaż naszych postawiło to w niemiłej sytuacji.
-
Napoleon a miłość i kobiety. Czy był w tej kwestii cynikiem?
euklides odpowiedział Estera → temat → Charakterystyka i ocena Napoleona
Ja znam inną wersję tej zdrady. Otóż pewne stronnictwo potrzebowało skromnego generała dla swoich celów. Wybór padł na Bonapartego ze względu na jego młody wiek, a przewde wszystkim na to, że w owym Egipcie poniósł klęskę, w związku z czym spodziewano się po nim prostoduszności. Potrzebowano pretekstu by jego przybycie jakoś wytłumaczyć, a czy jest jakiś lepszy niż przybycie męża zżeranego zazdrością? Kto w to zwątpi? Jemu samemu też zresztą potrzebny był dobry pretekst by po utracie armii wyplątać się z Egiptu z jaką taką twarzą. W końcu lepiej być zazdrosnym mężem niż nieudolnym generałem. W pewnym programie telewizyjnym, prowadzonym zdaje się przez pana Bonisławskiego, dowiedziałem się, że owa Walewska w wieku 16 lat zaszła w ciążę nie wiadomo z kim. By sprawę jakoś załatwić wydano ją za 70-letniego starca, któremu było wszystko jedno i który nie miał nic przeciwko temu by ratować honor rodziny. Zdaje się, że nasi dobrze wiedzieli co robią kiedy wsunęli mu ją do łóżka. Może ktoś wie coś więcej na ten temat? -
Francuskie zwycięstwa nad Anglikami w toku wojny stuletniej
euklides odpowiedział Leuthen → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Zdaje się dobrze uderzyłeś w stół, tylko nie te nożyce się odezwały. Oblężenie Orleanu zostało zdjęte zdaje się w maju (piszę z pamięci) 1429 roku. Jednak armia angielska całkowicie zachowała swą sprawność bojową. Odeszła niedlaeko i czekała aż francuzi zaatakują kawalerią jej szyki. Było to typowe dla wojny 100-letniej. Zawsze taki atak kończył się masakrą kawalerii. Francuzi też długo nie kwapili się do takiego ataku, wobec tego Anglicy zaczęli stosować taktykę spalonej ziemi (był to czerwiec, przed żniwami). Francuzi musieli uderzyć. Tym razem zrobili to jednak inaczej. Ku Anglikom wyruszyły 2 korpusy kawalerii, które operowały w dużej od siebie odległości. Jeden z tych korpusów znalazł Anglików pod Patay, 10 (chyba?) kilometrów od Orleanu i uderzył na nich (zapewne ku ich uciesze). W tym czasie drugi zaszedł ich z boku i zaatakował kiedy byli zajęci walką. Doszło do masakry łuczników. Była to chyba pierwsza operacja wojskowa. Przecież korpusy francuskiej kawalerii działały w dużej od siebie odległości, nie miały ze sobą łączności, a ich atak musiał być doskonale zsynchronizowany. W Wojnie Stuletniej pojawił się nowy czynnik, manewr. Po prostu nie zdjęcie oblężenia Orlanu i pojawienie się Joanny d'Arc było przełomem, a Patay. Francuzi nauczyli się bić Anglików. Później wydoskonalili posługiwanie się armatami (zdaje się, że pod Orleanem już to nieźle umieli). Wystawiali swe armaty przed szereg i razili czekających na atak Anglików. Talbot znalazł na to sposób. Wysyłał kawalerię, która z boku atakowała i przechwytywała armaty, w ten sposób czasem udało mu się bitwę wygrać. W 1453 roku pod Castillone Francuzi obronili swoje armaty i Anglikom nie pozostało nic innego jak atakować. Zostali zmasakrowani. Od tej pory Anglicy zrozumieli, że nie mają czego szukać na kontynencie. Zdaje się, że pod koniec Wojny Stuletniej nauczono się używania kawalerii i broni palnej. Na polu bitwy coraz bardziej decydował manewr. -
Chłopaki, ale robicie zamieszanie. Najpierw trzeba byłoby ustalić kim byli Albigensi. W tych waszych postach raz mówicie Albigensi, raz Katarzy, innym razem wspominacie Lutra, a zalecacie czytanie książki o Manichejczykach. O ile mi wiadomo w Langwedocji byli Katarzy (według mnie też nieszczęśliwe określenie. Mnie pasuje do nich rzeczownik Monofizyci). Nazwę Albigensi czasmi widuję tu i ówdzie. Czy to nie jest czasami określenie na Katarów z ziemi Albi? A więc pojęcie raczej geograficzne niż historyczne.
-
Jakby się nie odniósł, to Richelieu rozpoczął swoją karierę polityczną jako deputowny do Stanów Generalnych zwołanych w 1614 roku a zakończonych w 1615. Z książki Pierre Chevallier "Ludwik XIII", wydanej w 1979r przez Librairie Artheme Fayard. W tym egzemplarzu jest ona na 117 i 118 stronie.
