Skocz do zawartości

euklides

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,179
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez euklides

  1. Villa Fraineuse - Wilhelm i decyzja o abdykacji

    24 października 1918r o 10-tej rano przyszła do Berlina trzecia odpowiedź Wilsona na notę niemiecką z prośbą o zawieszenie broni. Szybka i zdecydowana. Utrzymana w surowym tonie. Została oficjalnie zakomunikowana Aliantom. Prezydent prosi, by zgodzili się na rozpoczęte przez niego negocjacje i w żadnym razie nie chce narzucać „przedwczesnego rozejmu”. Informuje, że marszałek Foch jest upoważniony przez rząd USA i sprzymierzone by przyjąć przedstawicieli rządu niemieckiego w celu podpisania rozejmu. Nota ta jasno stawiała warunek abdykacji cesarza.
  2. Nauka historii Polski

    Przepraszam ale miałem ciotkę Konieczną i zawsze mi się myli To jest temat na długą dyskusję i nie podejmuję się jej prowadzenia. Chciałbym tylko poznać opinię jakiegoś znawcy jak wygląda kronika Długosza na tle innych europejskich dzieł historycznych. Może ktoś wskazać jakiś naród europejski który by posiadał tak obszerną średniowieczną kronikę? Możliwe, że Latyńcy mają więcej dzieł historycznych, ale nie wiem czy mają coś takiego jak "Roczniki czyli...". A jeżeli to strata czasu i stek bzdur to czymże są popularnonaukowe czy niepopularnonaukowe książki historyczne, które z tej książki czerpią, a nie wiem czy coś o średniowieczu może obejść się bez Długosza. A ja osobiście wolę sam domyślać się co autor chciał powiedzieć i nie korzystać z czyjegoś pośrednictwa, często zresztą skażonego jakimś pro. Co do mnie, to kiedy czytałem te kroniki, to bylem pod wrażeniem, choćby chronologicznego porządku i nie tylko.
  3. Jean Bernadotte - ocena

    Napisałem, że Szwedzi mogli tak sądzić o wpływach Bernadotte i mieli do tego podstawy. Po pierwsze Bernadotte to rodzina cesarska. Po drugie mogli sądzić ( a stronnictwo profrancuskie na pewno to głosiło), że nadzorując w Hamburgu blokadę kontynentalną celowo przekierował drogi handlowe na Szwecję. To wcale nie jest w sprzeczności ze zdaniem że nie przepadali za sobą. Wagram to jest osobny temat, a on nie został wypędzony, przeszedł tylko na służbę do Fouche i na jego żądanie. Został dowódcą gwardii narodowej wewnątrz Francji. Przecież takie stanowisko powierza się osobom najzaufańszym. Wtedy to zlikwidował jakiś angielski desant. Według mnie Anglicy po to go zrobili, by Fouche i Bernadotte mogli się wykazać. I rzeczywiście po „odparciu” Anglików, Napoleon, chcąc nie chcąc, musiał mianować Fouche księciem Otranto, a Bernadotte księciem Ponte-Corvo. To że zgrzytał przy okazji zębami nie miało żadnego znaczenia. Jak Szwedzi mogli liczyć na Finlandię. Od dłuższego czasu było wiadomo, że jej nie utrzymają a po pokoju tylżyckim Francja mogła tylko jeszcze poprzeć Rosję. Upierając się przy Finlandii znowu mieliby przeciw sobie Francję i Rosję. Norwegia jako rekompensata to była myśl Bernadotte, przy czym nie była ona żadnym wrogiem. Podlegała Danii i było jej wszystko jedno, Duńczycy czy Szwedzi. Zresztą kiedy doszło do wojny szwedzko-norweskiej, to była to chyba najkrótsza wojna w dziejach świata. Wystrzelono dla formy parę razy i po bólu. Co Szwedzi opowiadali o Finlandii nie wiem. Mowa jest o 1806 roku, a w lipcu 1807 roku podpisuje traktat tylżycki. Jest nikim? A w ogóle człowiek, o którym wiadomo że jest potężny do 1808 roku i od 1814 roku, może być nikim w latach 1808-1814? Te informacje zaczerpnąłem z książki Annemarie Selinko. Pani ta twierdzi, że miał wolną rękę w Północnej Europie. Zresztą miał kompetencje polityka. Dziękuję za ortograficzne wskazówki, ale piszę raczej z pamięci i mogłem tu i ówdzie coś pomieszać. Ja wiem, że wiadomość o uczynieniu Bernadotte następcą tronu Szwecji na mocy uchwały Riksdagu przywiózł Morner dopiero we wrześniu 1810r, chociaż wcześniej nie raz bywał w Paryżu. W czerwcu żył jeszcze poprzedni następca tronu Szwecji (zmarł w niejasnych okolicznościach gdzieś w połowie czerwca). W każdym razie na pewno Riksdag nie podjął w czerwcu żadnej decyzji w tej sprawie. Były dwie siostry Clary: Julia (brzydka jak noc) i ładniutka Desiree. Julia wyszła za Józefa Bonaparte Desiree zaś za Bernadotte, nie byli zatem szwagrami? Był co prawda jakiś problem w końcu lat 10-tych bowiem Bernadotte miał poślubić jakąś rosyjską księżniczkę ale do niczego takiego nie doszło. Zresztą to pokrewieństwo poprzez żonę dużo dawało. Gdyby Napoleon uwięził na przykład Bernadotte, to miałby do czynienia z całą swoją piekielną rodzinką. A raz czy dwa razy Desiree godziła powaśnionych krewniaków, czyli była pełnoprawnym członkiem rodziny, a jeszcze miała wpływ na Napoleona.
  4. Nauka historii Polski

    Nie daj się wrobić w jakiegoś tam Jasienicę. Czytałem kiedyś i uważam to za stratę czasu. Nie chcę mówić, że pełno jest tam bzdur, bo nie mam tych książek pod ręką i nie jestem w stanie ich wskazać, zresztą dawno je czytałem. Na początek weź się za Jana Długosza, za Galla Anonima, czy za Kadłubka. Już widzę jak krzyczą, że to nie są książki dla początkujących. Guzik prawda! Historyczna książka popularnonaukowa czy niepopularnonaukowa, jest przeważnie tak samo mętnie napisana, tyle że ta druga jest przeważnie stokroć mądrzejsza. Jeśli chcesz mieć jakiś ogólny pogląd na historię, by wiedzieć czym to się je, czyli domyślić się jacy byli i czego chcieli ludzie z czasów o których czytasz, to poleciłbym ci książki Feliksa Koniecznego. On ujmuje historię jako proces zderzania się cywilizacji. Wydaje mi się, że taki pogląd jest godny polecenia, szczególnie dla nas, Polaków, na naszych ziemiach i w naszych dziejach była to reguła i chyba my, jako naród, jesteśmy w stanie lepiej od innych pojmować historię w ten sposób. Poza tym, według mnie warto czytać Smolińskiego, Korzona, Kubalę i pewnie znalazłoby się jeszcze wielu innych. Jest to moja refleksja na gorąco, ale jestem przekonany o jej słuszności.
  5. Jean Bernadotte - ocena

    Zdaje się że ówczesną Francję dzielił stosunek do Anglii. Wywodzący się z jakobińskiego środowiska Napoleon był nosicielem antyangielskich fobii. Nie wszyscy je podzielali, a już pomysł z blokadą kontynentalną był dla wielu mocno kontrowersyjny. Sprzeciwili się temu przede wszystkim Talleyrand i Fouche. W ten sposób Napoleon zyskał dwóch potężnych wrogów, za którymi stali zresztą niewątpliwie inni. Potencjalnych sprzymierzeńców mogli znaleźć wszędzie. Pewnie należał do nich Bernadotte, który znał się na polityce. Miał w tej dziedzinie pewne doświadczenie, w przeszłości był ambasadorem w Wiedniu i ministrem wojny. Był zdecydowanym legalistą. Odciął się od dokonanego przez Napoleona zamachu stanu 18 brumaire, chociaż później, gdy Napoleon doszedł do władzy, przyjął członkostwo w Radzie Państwa. Obaj panowie, czyli Napoleon i Bernadotte, nie przepadali za sobą. Możliwe, że z powodu żony Bernadotte, Desiree Clair, która wcześniej była zaręczona z Napoleonem i która podobno na zawsze zachowała na niego swój wpływ. Szwecja w tym czasie prowadziła wojnę z Rosją i wszystko wskazywało na to, że straci Finlandię. Jednocześnie była irracjonalnie antyfrancuska. Do tego stopnia, że kiedy doszło do wojny francusko – rosyjskiej, to państwo to, nie bacząc na własne interesy, wystąpiło przeciw Francji i znalazło się w wojnie z dwoma największymi mocarstwami europejskimi. Skutki były opłakane, wkrótce bowiem odziały Bernadotte zajęły Pomorze Szwedzkie. Do takiego stanu doprowadziła Szwecję polityka prowadzona pod wpływem hrabiego Axela Fersena, dawnego kochanka Marii-Antoniny, tego samego który pomagał parze królewskiej w ucieczce z Francji (Varenne). Porewolucyjna Francja była mu nienawistna i cały czas myślał o zemście za Marię Antoninę. Do końca życia nosił pierścień zgilotynowanej królowej. 6.XI.1806 roku wojska Bernadotte zdobyły Lubekę. Do francuskiej niewoli dostał się tam elitarny oddział szwedzkiej kawalerii, którego oficerowie należeli do wpływowych rodzin szlacheckich. Między nimi a Bernadotte nawiązały się bliskie stosunki. Ci młodzi oficerowie mieli wątpliwości co do antyfrancuskiej polityki Fersena i zaczęli życzliwie odnosić się do Bernadotte. Możliwe, że pomyślał wówczas o koronie królewskiej, był przecież nie tylko marszałkiem Francji ale jako szwagier cesarskiego brata również członkiem rodziny cesarskiej. Przecież wówczas Szwecja stała otworem a on został przez Napoleona upoważniony do podejmowania samodzielnych decyzji politycznych w Północnej Europie, możliwe że za sprawą Talleyranda. Bez problemu mógł przeprowadzić armię przez zamarznięte cieśniny a potem ogłosić się królem, jak to już gdzie indziej zrobił niejeden krewniak Napoleona. Był jednak legalistą i postępował mądrze. Nie chciał zdobywać tronu bagnetami, chciał to zrobić na drodze legalnej, żeby koronę wręczyli mu przedstawiciele szwedzkiego narodu. Owi młodzi oficerowie byli zjednani dla tej sprawy a po powrocie do kraju, stali się gorącymi rzecznikami sojuszu z Francją i osadzenia go na tronie. Liczono wówczas, że w ten sposób uda im się odzyskać zajęte przez jego oddziały Pomorze Szwedzkie a także uzyskać Norwegię jako rekompensatę za Finlandię, o której wiadomo było że nie da się obronić. Po ogłoszeniu blokady kontynentalnej Bernadotte przebywał w Hamburgu i stamtąd nadzorował miasta hanzeatyckie, najlepszego klienta Anglii. Zdaje się, że robił to dosyć skutecznie i do tych portów przestały przenikać angielskie towary. Korzystała na tym Szwecja, to przez nią bowiem zaczął iść cały handel. Przystąpiła wprawdzie do blokady kontynentalnej ale tylko ona była odpowiedzialna za jej przestrzeganie. Do Szwedzkiego portu Gothenburg zawijały statki angielskie pod banderą amerykańską i formalnie wszystko było w porządku. Dla osłabionego wojną i zadłużonego państwa taka droga handlowa była manną z nieba. W takich warunkach antyfrancuskie stronnictwo Fersena zaczęło przeszkadzać i słabło a następca szwedzkiego tronu Augustenburg rozpoczął politykę zbliżenia do Francji. Mimo to Fersen pozostawał nieprzejednany, następca tronu zaś niedługo potem zmarł w niejasnych okolicznościach. Powszechnie sądzono, że to była sprawka Fersena. Na dalszy rozwój wypadków nie trzeba było długo czekać, bo już parę dni po śmierci następcy tronu, 20.VI.1810r, zamordowany został Fersen. Do morderstwa doszło w biały dzień, na ulicy koło Zamku Królewskiego, gdy udawał się na ceremonię pogrzebową następcy tronu. Będące w pobliżu oddziały gwardii nie zareagowały. Mówiono, że król wiedział o zamachu i nie zrobił nic, gdyż Fersen był przeciwnikiem polityki neutralności. Po tym wydarzeniu gubernator Sztokholmu oświadczył, że nie może zapewnić spokoju ani porządku w stolicy i Rikstag zwołano do Orebro. W tym czasie Berrnadotte cieszył się już sporą popularnością. Mówiono o nim że jest bogaty. Poza tym widziano w nim człowieka który jest w stanie wyciągnąć finanse szwedzkie z opłakanego stanu w jakim się znalazły. Sądzono, że jego wpływy we Francji pozwolą na kontynuowanie lukratywnego handlu z Anglią przez Gothenburg. Tylko człowiek, który był w dobrych stosunkach z Napoleonem mógł wyjednać żeby Szwecja nie musiała ściśle przestrzegać blokady kontynentalnej. Coraz powszechniejszą była opinia, że młodzi oficerowie, którzy chcą Bernadotte mają rację. Do tej opinii przychyliła się wkrótce reszta narodu. Król do końca sprzeciwiał się adopcji Bernadotte ale musiał w końcu ulec, dwór Wazów nie był w tym czasie popularny, gdyż zrujnowany, nie mógł wypłacać należności. 21.VIII.1810r zebrany w Orebro Rihstag zaakceptował Bernadotte na następcę tronu Szwecji. We wrześniu 1810 roku do domu państwa Bernadotte w Paryżu przybył z innymi poseł ze Szwecji, Gustav-Frederik Morner, jeden z oficerów wziętych swego czasu do niewoli w Lubece. Wręczył panu domu dokument ze słowami „Wasza Królewska Wysokość”. Dalej mówił, że jako szambelan króla Szwecji, Karola XIII, oświadcza, iż sejm szwedzki wybrał jednomyślnie księcia Ponte-Corvo (Bernadotte) na następcę tronu a król Karol XIII pragnie go adoptować i przyjąć w Szwecji jak ukochanego syna. Propozycja została przyjęta. 30.IX.1810r Bernadotte opuścił Paryż i wyjechał do Szwecji. Wkrótce pospłacał wszystkie długi szwedzkiej monarchii. Ponieważ postępował mądrze to dynastia którą założył przetrwała. Okazała się czymś trwałym, w przeciwieństwie do wszystkich innych jakie powstały w czasach napoleońskich, tę koronę bowiem ofiarował mu dobrowolnie naród szwedzki.
  6. Czyli, o ile dobrze zrozumiałem, to w grę może wchodzić tylko święto z 28 grudnia. W ostatniej natomiast dekadzie sierpnia żadne podobne święto nie istnieje. To i tak coś mi wyjaśnia.
  7. Widzę, że mam tu do czynienia ze znawcami to może coś da się wyjaśnić. Otóż francuski historyk, Commynes, opisując okoliczności zawarcia rozejmu w Picquigny dnia 29.VIII.1475r., pisze, że odbyło się to 1-2 dni po święcie rzezi niewiniątek, w każdym razie to święto umiejscawia na koniec sierpnia. Według moich obliczeń na 28.VIII. Pisze też, że Ludwik XI, katolicki przecież król, bardzo to święto czcił. W wiki natomiast przeczytałem, że jest takie święto ale obchodzi się je (czy obchodziło?) 28.XII. I teraz nie wiem czy ta różnica wynika z tego, że w XV wieku we Francji obowiązywał inny kalendarz, czy też chronologia wydarzeń była inna. Albo też kronikarz czyni aluzję do jeszcze czego innego. Poza tym co to było za święto, że je tak czczono a dzisiaj o nim głucho (chociaż możliwe, że obecna gwiazdka dla dzieci do niego nawiązuje). Gdybym był pewien, że ta różnica nie wynika z inności kalendarza i był on mniej więcej taki sam to by znaczyło, że istnieje albo jakaś chronologiczna zagadka, albo aluzja do czegoś.
  8. Wojna Dwóch Róż

    Wielkie Dzięki za informację! Mam bowiem 6 ksiąg jego pamiętników, a w owym archive.org są dwie ostatnie których nie mam. Jak mi się uda je wydrukować to będę czytał. Ale polskiego tłumaczenia to chyba nie ma. Swego czasu życzliwa mi pani bibliotekarka z biblioteki uniwersyteckiej daremnie poświęciła 2 dni na poszukiwania i stwierdziła, że takie tłumaczenia nie istnieją. Bardzo mnie to zdziwiło przecież ta książka jest znana w Polsce od XVI wieku. Zdaje się, że nasz Henryk Walezy (a ich Henri III Valois) uczył się na niej rządzić. Ale może ta pani się myliła? Jeżeli szanowny użytkownik Secesjonista wie coś na ten temat to byłbym wdzięczny gdyby mnie o tym poinformował. Że to język starofrancuski to zauważy każdy kto ma pobieżne nawet pojęcie o języku, byle nie pomylił przedmowy i noty biograficznej z właściwą treścią.
  9. Wojna Dwóch Róż

    Wojna Dwóch Róż wynika niejako z Wojny Stuletniej, szczególnie z zawartego w 1435 roku pokoju w Arras uważanego przez niektórych za pierwszą europejską konferencję pokojową. Wybuchła zresztą z podobnych powodów jak tamta. Przecież Ryszard York swe pretensje do tronu wysuwał jako spadkobierca w linii żeńskiej, w warunkach kiedy wielu wątpiło w ojcostwo legalnego króla, Henryka VI. Wydarzeń w Anglii z lat 1440 – 1480 nie można zrozumieć w oderwaniu od tego co się działo u jej sąsiadów, czyli we Francji i Burgundii. Dzieje tych trzech państw były wówczas bardzo ze sobą związane. Zresztą wiedza o ówczesnych stosunkach między Francuzami, Anglikami i Flamandami pozwala i dzisiaj lepiej zrozumieć Zachodnią Europę. To co tutaj napisałem, są to właściwie wydarzenia widziane oczami współczesnego im francuskiego polityka, Commynesa. Poprawiłem nieco archaizmy i ułożyłem wszystko chronologicznie. Trochę dużo tego wyszło jak na post ale skoro, jak słyszę, nie ma literatury na ten temat to każdy kto coś się na OT dowie może do tej chronologii to dopisać. Początek W 1435r zawarty został pokój w Arras. Tam ze strony króla było 4-5 diuków lub hrabiów, 5-6 prałatów i 10-12 radców Parlamentu. Ze strony papieża 2 kardynałów mediatorów. Ze strony Anglików i diuka Filipa, wielkie postacie. Wówczas regentem Francji ze strony Anglii był brat króla Anglii, Henryka V, diuk Bedford, którego żoną była siostra diuka Burgundii, Filipa Dobrego. Przebywał w Paryżu i pobierał 20 tys. ecu, mimo że niewiele robił sobie z tej godności. Rozmowy w Arras trwały 2 miesiące. Powszechną opinią jest, że nie było między Francuzami i Anglikami negocjacji w których zmysł francuski i ich zręczność nie wykazały swej wyższości nad Anglikami. Słyszałem już ją dawno od tych co prowadzili z nimi rozmowy. Mówiono, że w bitwach z Francuzami, Anglicy zawsze lub najczęściej wygrywali, ale w traktatach jakie z nimi prowadzili zawsze tracili coś lub ponosili jakąś szkodę. Z pewnością, tak mi się przynajmniej zawsze zdawało, w tym królestwie znałem ludzi tak godnych prowadzenia wielkich rozmów, jakich nigdzie indziej na świecie nie znałem, a szczególnie dotyczy to wychowanków naszego króla, Ludwika XI. Do tych bowiem spraw potrzebni są ludzie uprzejmi, którzy potrafią wypowiedzieć każde słowo i gotowi są na wszystko by osiągnąć swój cel. Wracając do rozmów w Arras, to diukowi Burgundii, wówczas Filipowi, bardzo zależało by wypełnić wszystkie zobowiązania i sojusze jakie miał z Anglikami. Dlatego ofiarował królowi Anglii i jego panom Normandię i Guyennę, pod jednym tylko warunkiem, by składali z nich hołd królowi Francji, tak jak to robili ich poprzednicy, a także by oddawali królestwu to co mu się z tych księstw należy. Tego Anglicy odmówili, ponieważ nie chcieli składać tego hołdu, po tym ich sprawy zaczęły iść źle opuścił ich bowiem dom Burgundii i stracili sposobną chwilę. Z czasem ich konszachty w królestwie urywały się lub traciły na wartości. Stracili Paryż a później stopniowo resztę królestwa. Po tym jak wrócili do Anglii nikt nie chciał uznać pomniejszenia swego państwa. W królestwie pozostało za mało dóbr by zadowolić wszystkich i wybuchła między nimi wojna o władzę. Linię Yorków wspierał przede wszystkim hrabia Warwick, Lancasterów, hrabia Sommerset. Można by rzec, że hrabia Warwick był prawie ojcem Edwarda IV, służył mu bowiem i go wychowywał, to dzięki niemu tamten urósł w potęgę. Posiadał wielkie seniorie otrzymane w darze od króla, tak od korony jak i na skutek konfiskat. Piastował różne urzędy, przede wszystkim kapitanat Calais, słyszałem, że z nich samych otrzymywał 80 tysięcy ecu rocznie, a do tego dochodziły dochody z jego włości. Podczas wojen między tymi dwoma domami miało miejsce 7-8 wielkich bitew, zginęło 70-80 książąt lub wielkich panów z domów królewskich. Synowie tych którzy rozgromili i obrabowali królestwo francuskie, i większą jego część mieli w posiadaniu, pozabijali się wzajemnie. Mówiono potem: „Bóg nie karze już ludzi tak jak zwykł to czynić w czasach dzieci Izraela. Toleruje po prostu złych książąt i złych ludzi”. Górą byli Yorkowie. Ci z Lancasterów którzy przeżyli uciekli do diuka Burgundii, który przyjmował ich tam jako krewnych. Żyli przeważnie w wielkiej biedzie. Warwick W związku z przedłużającą się bezdzietnością Henryka VI (ur.1421r) i uznawaniu go za niespełna rozumu, Ryszard York, z rodziny Plantagenetów, mający po matce jakieś prawa do tronu Anglii zostaje 27.III.1454r. mianowany lordem protektorem. Rok później, po narodzinach następcy tronu, Edwarda księcia Walii (ur. 1453r), musiał zrzec się tego tytułu. Jednak legalność małego Edwarda była poddawana w wątpliwość, bowiem Henryka VI uważano za niezdolnego do płodzenia dzieci. Richard York nie zrezygnował, zebrał siły i tak rozpoczęła się Wojna Dwóch Róż. W 1455 roku zwyciężył w pierwszej bitwie pod Saint-Albans, pogodził się z Henrykiem VI ale uzyskał dominującą pozycję w Anglii. Trwało to 4 lata aż do 20.VI.1459r. kiedy to jego przeciwnicy uzyskali że jego i jego stronników uznano za zdrajców. Musiał uchodzić. Gdy zebrał siły 10.VII.1460r. zadał Lancasterom klęskę pod Northampton. Schwytał tam Henryka VI i zmusił go do uznania swego syna, Edwarda Yorka (ur. W 1442r), za następcę tronu, a zatem ze szkodą dla Edwarda księcia Walii. Początkowo Ryszard York chciał natychmiastowej detronizacji Henryka VI i osadzenia na tronie swego syna, takiemu radykalnemu posunięciu sprzeciwiło się jednak wielu Yorkistów, m.in. Warwick (ur.1428r). Taki kompromis zaakceptował również Parlament angielski. Królowa Małgorzata d’Anjou i stronnictwo Lancasterów nie dawały jednak za wygraną i wojna trwała. 30.XII.1460r. Yorkiści ponieśli klęskę pod Wakefield w której zginął Ryszard York. 3 miesiące później Warwick i młody Edward IV zwyciężają pod Mortimer Cros i wkraczają do Londynu. Edward IV pospiesznie się tam koronuje 4.III.1461r. 3 tygodnie później zadaje Lancasterom ostateczną klęskę pod Towton, po czym 28.VI już uroczyście koronuje się na króla Anglii. 25.IV.1464r – Pod Hedgeley Moor brat Warwicka, de Montagu, rozgromił ostatnie siły Lancasterów. Zginęli czołowi szefowie tego stronnictwa Sommerset i Ros. 1464r – Doszło do konfliktu Edwarda IV z Warwickiem, który chciał ożenić króla z księżniczką z królewskiego rodu, ten zaś chciał poślubić swą wybrankę Elżbietę Woodville, wdowę po Johnie Greyu. W otoczeniu króla pojawiło się w związku z tym mnóstwo ubogich stronników Woodvillów, mających jednak wysokie aspiracje a Henryk VI został osadzony w wieży. Warwick poczuł się zmuszony do organizowania opozycji, do której przyłączył się brat króla Edwarda IV, Jerzy Clarence. Stronnictwo to zyskało poparcie Ludwika XI. 1467r – Warwick złożył królowi Francji wizytę w Rouen, które niedawno należało do Anglii. Ludwik XI przyjmuje go tam z wielką pompą. Wspaniałą oprawą wizyty chciał pokazać jak bardzo ceni „ostatniego barona”. Zaniepokojony król Anglii postanowił zbliżyć się do Karola Zuchwałego. Spodziewał się, że przy pomocy Burgundii uda mu się uwolnić od opieki Warwicka. Karol Zuchwały, który przez swą matkę był spokrewniony z Lancasterami, uznał, że odegra rolę w powikłanych sprawach angielskich i zaczął starania o rękę siostry Edwarda IV, Małgorzaty. VI.1468r – Odbył się ślub Karola Zuchwałego z siostrą króla Anglii, Edwarda IV, Małgorzatą York. Karol zawarł ten związek przede wszystkim po to by umocnić się przeciw Ludwikowi XI. Inaczej nie doszłoby do niego, darzył on bowiem ogromną miłością Lancasterów, swych bliskich krewnych ze strony matki. Miał wielki dylemat bowiem tak bardzo jak miłował dom Lancasterów, nienawidził Yorków. W chwili zawierania tego małżeństwa linia Lancasterów była prawie całkowicie wyniszczona, o linii Yorków natomiast wcale nie mówiono ponieważ to król Edward IV był diukiem Yorku i pokojowo nastawionym władcą. Zwracając się ku Anglii, Karol Zuchwały definitywnie zrezygnował z polityki rozpoczętej niegdyś przez kanclerza de Thoisy, który chciał przymierza Anglii, Francji i Burgundii. W takich warunkach przymierze Karola Zuchwałego z Ludwikiem XI okazało się niemożliwe. Burgundia powróciła zatem do swej tradycyjnej polityki, przyjaźni z Anglią, powodowanej sympatiami osobistymi, i interesem państwa. Możliwe, że ten angielski ożenek był konieczny dla młodego Karola i że przekonały go do niego francuskie intrygi i machinacje. Po małżeństwie Karola Zuchwałego z Małgorzatą York, Ludwik XI obawiał się, że dojdzie do wielkiej ofensywy angielsko-burgundzkiej przeciwko Francji. W takim wypadku wyruszyłaby ona z różnych kierunków. Jednoczesny atak z nad Sommy i z wybrzeży kanału La Manche postawiłby Francję w bardzo trudnej sytuacji. Edwardowi IV zwycięstwo we Francji podniosłoby, tak bardzo mu potrzebny, autorytet. Możliwe, że zapewniłoby mu ono ostateczny triumf nad Lancasterami. Nie mówiąc, że działając przeciw projektom Warwicka pozbyłby się swego niebezpiecznego opiekuna. Ludwik postanowił wyprzedzić działania nieprzyjaciół. 26.VII.1469r – Wojska Warwicka zwyciężyły pod Edgecote Moor wojska Ewarda IV. Pojmany tam został ojciec królowej Richard Woodville (Descalles), którego stracono. Warwick kazał zgładzić również dwójkę jego dzieci, trzeciemu groziło wielkie niebezpieczeństwo. Dla Edwarda IV, który ich wszystkich miłował, był to cios. Warwick zgładził też wielu innych angielskich rycerzy. Swego pana, króla Edwarda IV, którego uważał trochę za prostaka, otoczył należytą opieką i nowymi ludźmi, by pozwolić mu łatwiej zapomnieć o tamtych. To wszystko skłoniło do działania Karola Zuchwałego, który złym okiem widział władzę jaką Warwick miał w Anglii gdyż był w porozumieniu z Ludwikiem XI. Czynił potajemne zabiegi by Edward mógł uciec i znalazł sposób by się z nim porozumieć. Warwick, kiedy dowiedział się o tych kombinacjach, uwięził swego króla. X.1469r – Rozpoczęła się wojna Karola Zuchwałego z Ludwikiem XI. W dużej mierze sprowokowana przez pikardyjskiego pana, hrabiego Saint-Pol. Trwała 11 lat, przerywana licznymi rozejmami. Stroną atakującą był przeważnie Karol Zuchwały. Ludwik XI ograniczał się najczęściej do obrony zamków i starał się przysparzać przeciwnikowi wrogów na drodze dyplomatycznej, co mu się udawało. VII.1470r – W Anglii najmłodszy brat króla Richard Gloucester, późniejszy Ryszard III, zebrał armię i uwolnił brata Edwarda IV. Ten zebrał ludzi i splądrował kilka włości Warwicka, który widząc że nie da rady pouczył swych tajnych przyjaciół co mają robić, po czym wypłynął na morze z wielką liczbą swych ludzi i krewnych. Był z nim jego zięć, hrabia Jerzy Clarence, który mimo że był bratem króla, stał po stronie teścia. Mimo wszystko Warwick pomylił się w swych rachubach. Sądził, że wizyta przed trzema laty we Francji i sojusz z Ludwikiem XI go wzmocnią, stało się jednak przeciwnie. Szlachta angielska demonstrowała Twórcy Królów swe niezadowolenie. Opinia publiczna widziała niechętnym okiem zbliżenie z królestwem z którym tak długo prowadzono wojnę. To wszystko nie podobało się królowi, ludowi, arystokracji i Karolowi Zuchwałemu zarazem. VIII?.1470r - Warwick ze swoimi przybywa do Calais. Jego namiestnikiem był tam oddany mu Waneloc, miał tam też innych swoich ludzi. Statki rzuciły kotwice, port przyjął ich jednak armatnimi wystrzałami. W tym czasie jego córka urodziła na pokładzie syna. Z wielkim trudem ubłagano Waneloca by pozwolił dostarczyć dla niej na statek dwie butle wina. Ów Waneloc wydawał się być bardzo surowym wobec swego pana, zważywszy, że to od niego otrzymał to namiestnictwo kapitanatu, stanowisko będące najbardziej pożądanym w Anglii i najpiękniejszym kapitanatem na świecie, przynajmniej chrześcijańskim. Ale prawda była taka, że kiedy hrabia Warwick przybył do Calais, spodziewając się że znajdzie tam swoją najlepszą kryjówkę, pan Waneloc, człowiek bardzo mądry, doniósł mu, że jeżeli tam przybędzie, będzie zgubiony, miał bowiem przeciw sobie całą Anglię i diuka Burgundii, Karola Zuchwałego. Lud Calais i niektórzy z garnizonu gotowi byli przeciwko niemu wystąpić, między innymi marszałek królewski, Duras. Waneloc radził mu udać się do Francji i nie troszczyć się o Calais, gdyż gdy przyjdzie na to czas to będzie mógł oddać mu usługi. Dając tę radę przysłużył się dobrze swemu kapitanowi (Warwickowi) ale bardzo źle swemu królowi. O znaczeniu Calais wiem, ponieważ kilkakrotnie byłem tam podczas tych zatargów. Daje ono królowi 15 tysięcy ecu. Pobiera się tam opłatę od wszystkich towarów idących przez kanał i od wszystkich paszportów. Większość garnizonu podlega kapitanowi. Król Anglii był bardzo zadowolony gdy się dowiedział jak Waneloc potraktował Warwicka, zatwierdził go na stanowisku i to jego mianował kapitanem, już nie czyimś namiestnikiem. Co do Wanelocka to nigdy żaden człowiek nie mógł okazać większej nielojalności, zważywszy że król Anglii mianował go tam kapitanem, a diuk Burgundii dał mu1000 ecu rocznej pensji. VIII.1470r - Warwick posłuchał potajemnej rady Wanelocka i przybył do Normandii. Ludwik XI przyjął go tam bardzo życzliwie. Natychmiast dostarczył mu pieniędzy by mógł opłacić swoich ludzi. Admirałowi Francji, bękartowi de Bourbon, nakazał też wesprzeć okręty Warwicka przeciw flocie jaką w Ecluze zebrał Karol Zuchwały, a która była silniejsza od floty francuskiej i Warwicka, razem wziętych. Zrobił co mógł by ją wyposażyć i obsadzić ludźmi. Warwick zdecydował również o zbliżeniu z Lancasterami. Z inicjatywy Ludwika XI porozumiał się z królową Anglii, Małgorzatą d’Anjou a swoją córkę, Annę Neville, zaręczył z jedynym synem Henryka VI, Edwardem, księciem Walii. Wkrótce też odbył się ich ślub. Do tego małżeństwa doprowadził Ludwik XI. Było ono dziwne. Ojciec panny młodej swego czasu rozgromił przecież i zniszczył ojca tego księcia a teraz kazał mu poślubić swoją córkę. Co więcej uczynił to przy wsparciu diuka Jerzego Clarence, brata rywalizującego króla, który z pewnością powinien mieć się na baczności i wystrzegać się by linia Lancasterów nie powróciła do potęgi. Takie robótki nie mogły obejść się bez tajnych zabiegów. Wszystko w każdym razie było przygotowane do wylądowania w Anglii. Mimo tych wydarzeń Edward IV w ogóle nie brał pod uwagę tego, że Warwick może wylądować. Obawiał się natomiast tego Karol Zuchwały. Wyczuwał w Anglii jakieś działania na korzyść Warwicka i często ostrzegał o tym Edwarda IV, który jednak niczego się nie bał. Mnie wydaje się szaleństwem nie bać się swego wroga i w nic nie wierzyć, wiedząc czym dysponuje przeciwnik. XI.1470r - 3 miesiące po przybyciu Warwicka do Calais przebywałem tam prowadząc rozmowy z panem Waneloc. Od 2 miesięcy tam i z powrotem posłowałem do Wanelocka od diuka Burgundii. Wiele widziałem. By dobrze pokazać oszukaństwa i zło tego świata chcę ujawnić pewne oszustwo, czy też spryt, zależy jak ktoś to będzie chciał nazwać, które w każdym razie było bardzo mądrze poprowadzone. Piszę o tym nie po to by je zalecać, ale by się przed czymś takim strzec. Chcę również pokazać oszustwa naszych sąsiadów oraz nasze i że to wszystko ma zarazem dobre i złe strony. Aż dotąd nic nie wiedziałem o podwójnej grze jaką prowadził mój rozmówca, Waneloc. Przybyłem do niego domagać się by zechciał wydalić z miasta 20-30 ludzi Warwicka. Doniosłem mu również, że armie Ludwika XI i Warwicka gotowe są do wyruszenia z Normandii. Wiadomo było, że jeżeli uda im się wylądować w Anglii, to ci ludzie mogą doprowadzić w Calais do przewrotu. Mocno go prosiłem by usunął ich z miasta. Do tej chwili zawsze przyznawał mi rację i godził się na to. Teraz jednak odciągnął mnie na bok i powiedział, że tak czy tak to on pozostanie w mieście panem. Chciał mi powiedzieć jeszcze coś innego, bym ostrzegł Karola Zuchwałego. Radził mu, że jeżeli chce zostać przyjacielem Anglii, to żeby myślał o pokoju, nie o wojnie. Była to aluzja do armii która stała przeciwko siłom Warwicka. Powiedział mi więcej, to, że w tym momencie łatwo jest nawiązać rozmowy gdyż tego dnia akurat przejeżdża przez Calais panna udająca się do Francji, do pani de Clarence, żony brata królewskiego, Jerzego, i wiezie propozycje pokojowe od króla Anglii. Mówił prawdę, ale tak jak oszukiwał innych, tak sam został zwiedziony przez ową pannę. Jechała ona bowiem by prowadzić i doprowadzić do końca wielkie machinacje na szkodę Warwicka i jego popleczników. O tym od nikogo innego nie usłyszycie, tylko ode mnie. Tajemnica której nosicielką była ta kobieta polegała na tym, że przekonano Clarence by nie przyczynił się do zupełnej klęski swej linii, Yorków, i nie pomógł w ten sposób powrotowi Lancasterów. Uwzględniając wszystkie ich dawne nienawiści i zniewagi Edward IV dał mu pod rozwagę, że skoro Warwick dał swą córkę księciu Walii, to tamtego będzie chciał uczynić królem Anglii. Kobieta ta postępowała tak umiejętnie, że pozyskała Jerzego Clarence, który dał się przekonać i przyrzekł w końcu, że jak tylko przybędzie do Anglii to stanie po stronie króla. Kobieta ta nie była ani szaloną, ani nie mówiła nic lekkomyślnego. W dowolnej chwili mogła widzieć się ze swoją panią. Z tego powodu wysłano raczej ją aniżeli jakiegoś mężczyznę. I chociaż zręcznym był Waneloc, to ta kobieta go oszukała. Prowadziła tajne konszachty z których wyniknęła śmierć Warwicka, jego popleczników, także Wanelocka. Z takich powodów nie jest hańbą być podejrzliwym. Trzeba mieć oko na tych, którzy przechodzą tam i z powrotem. Być oszukanym i z własnej winy coś stracić to wielka hańba. Nie należy jednak podejrzliwości przyjmować za regułę. Mieć jej za dużo to też nie dobrze. X. 1470r – W nocy wybuchła potężna nawałnica, która rozproszyła flotę burgundzką blokującą flotę Warwicka. Umożliwiło mu to wypłynięcie. Na drugi dzień Warwick bez większych problemów przepłynął kanał i wylądował w Anglii. Od razu wielu się do niego przyłączyło. Król Edward w tym czasie polował. Mimo licznych ostrzeżeń ze strony Karola Zuchwałego przybycie Warwicka całkowicie go zaskoczyło. Ze znaczniejszych był przy nim tylko biskup Yorku i markiz de Montagu. Obydwaj byli braćmi Warwicka ale to królowi przysięgli na wierność i on im wierzył. Dopiero teraz zaczął myśleć o obronie. 5-6 dni później wojska króla i Warwicka stanęły naprzeciw siebie. Markiz de Montegu i kilku innych przeszło na stronę Warwicka. Edward znalazł się w trudnej sytuacji. Dzięki szambelanowi Anglii, de Hastings, udało mu się wsiąść na okręt i, tak jak stał, z innymi wypłynąć w morze. Dużo dobrych rycerzy, którzy pozostali wierni Edwardowi schroniło się w wolnym Londynie. Tam też królowa w wielkim ubóstwie urodziła syna. X.1470r – Po niebezpiecznej podróży Edward IV przybija do brzegów Fryzji. Był bez niczego. Jedyną jego wymówką było: „Nigdy bym nie pomyślał, że coś takiego mogło się zdarzyć”. Mający swoje lata władca powinien wstydzić się tak mówić, jest to nie na miejscu. Jest to piękny przykład dla tych książąt którzy nie boją się swych wrogów i nie mają wobec nich wątpliwości a na dodatek większość służących im ludzi podtrzymuje takie opinie by się im przypodobać. Zdaje im się, że będą cenieni i szanowani gdyż będzie się mówiło o nich, że są odważni w czynach i mowie. Nie wiem co się mówi przed nimi, ale mądrzy będą uważali takie słowa za szalone. Zaszczytem jest bać się tego czego się powinno bać i zabezpieczyć się przed tym. Wielkim dobrodziejstwem dla księcia jest jeżeli w swym otoczeniu ma kogoś mądrego, człowieka godnego zaufania i wiarygodnego, który będzie miał prawo mówić mu prawdę Po wylądowaniu we Fryzji królem Edwardem zajął gubernator Holandii Gruthuse. Zaraz też przybył do niego brat, diuk Ryszard Gloucester, późniejszy Ryszard III. X.1470r – Przebywający w Boulogne Karol Zuchwały po raz pierwszy dowiedział się o wydarzeniach w Anglii, zrazu był przerażony nowinami. Warwick, jego wróg, został panem Anglii i natychmiast wielu stanęło po jego stronie. Wolałby śmierć Edwarda IV, mało by go to przejęło milsza mu bowiem była linia Lancasterów niż Yorków. Poza tym w jego domu przebywali diukowie ze stronnictwa Lancasterów, Castre (H. Holland) i Sommerset (E. Beaufort). Zdawało mu się, że szybko znajdzie porozumienie z nową linią. Bardzo jednak obawiał się Warwicka i nie wiedział w jaki sposób potraktować swego szwagra (Edwarda IV). X.1470r – Warwick i jego wojska wkraczają do Londynu. Wyciągnął z więzienia króla Henryka VI, do którego sam go dawniej wtrącił, i osadził z powrotem na tronie. Bardzo się to nie spodobało Jerzemu Clarence i utwierdziło go to jeszcze bardziej w zdradliwych zamiarach. Zaraz też wysłał do Calais 300-400 swoich ludzi, których Waneloc natychmiast przyjął. XII.1470r – Ponownie posłowałem do Calais z ramienia diuka Burgundii, Karola Zuchwałego. Z Wanelociem ustaliliśmy, że wszystkie sojusze jakie mieliśmy z królestwem Anglii pozostają bez zmian, za wyjątkiem uznania za króla Henryka VI zamiast Edwarda IV. Poczynione przeze mnie ustalenia Karol Zuchwały przyjął z zadowoleniem ponieważ Warwick przysłał do Calais 4 tysiące Anglików by prowadzili z nim wojnę, a było to w chwili gdy Ludwik XI zajął Amiens i Saint-Quentin. Gdyby Karol Zuchwały znalazł się w wojnie z obydwoma królestwami naraz, musiałby zostać pokonany. Robił zatem co mógł by załagodzić Warwicka mówiąc, że nie chce czynić nic przeciw Henrykowi VI i sam jest z linii Lancasterów, także inne, podobne, stosowne do sytuacji, słowa. Od zamiaru rozpoczęcia wojny definitywnie odwiedli Warwicka londyńscy kupcy, z których kilku przebywało w Calais, składowali bowiem tam wełnę. Jest prawie niewiarygodne ile pieniędzy warte są te towary. Są one dostarczane tam dwa razy do roku i oczekują na przybywających kupców. Największymi rynkami zbytu są dla nich Flandria i Holandia. To dlatego ci kupcy pomogli w zawieraniu porozumienia i powstrzymali ludzi Warwicka. XII.1470r – Edward IV spotkał się z Karolem Zuchwałym w Saint-Pol. Król Anglii chciał wymusić na diuku Burgundii udzielenie pomocy, zapewniał, że ma w Anglii konszachty. Karol zapewniał, że za Boga go nie opuści, ma bowiem jego siostrę za żonę. Diukowie Sommerset i Castres wywierali na Karola odwrotny nacisk, by uznał Henryka VI. Ten zaś nie wiedział po czyjej stronie stanąć. Bał się narazić każdej ze stron, by nie wplątać się w jakąś nową wojnę. W końcu diukowi Sommerset i kilku innym przyrzekł coś przeciw ich staremu wrogowi, Warwickowi. Król Edward IV nie był bynajmniej z tego zadowolony. Starano się go ułagodzić słowami, zapewniano że trzeba stosować wybiegi by nie znaleźć się w wojnie z dwoma królestwami na raz. Dowodzono, że gdyby diuk Burgundii przegrał to nie mógłby mu już w niczym pomóc. Widząc jednak, że nie powstrzyma Edwarda od powrotu do Anglii, publicznie głosił, że nie da mu żadnej pomocy i zabronił komukolwiek mu jej udzielać. Po cichu dał mu jednak 50 tysięcy florenów z krzyżem św. Andrzeja. Dał mu również pieniądze na 3-4 wielkie okręty, opłacił też żołd 14 dobrze uzbrojonym okrętom z Ostrelins, które Edwardowi miały służyć do czasu wylądowania w Anglii i jeszcze 15 dni. Jak na owe czasy była to wielka pomoc. Mimo to jakiś czas potem żona Karola Zuchwałego otrzymała od swego brata, Edwarda IV, listy. Pisał w nich, że nie był zadowolony z pomocy swego szwagra, którą uważał za niedostateczną. Między szwagrami nie było już wielkiej przyjaźni. Król Anglii był zdezorientowany. Sądził, że trwają negocjacje o zawarcie małżeństwa córki Karola Zuchwałego z Karolem Francuskim, bratem Ludwika XI i że małżeństwo to jest bliskie zawarcia. Podobnie jak Ludwik XI, on również był z tego niezadowolony i czynił wobec diuka Burgundii zabiegi by je zerwać. Wysuwał argument, że Ludwik XI nie ma syna i jeżeli umrze to korona królewska przypadnie jego bratu, Karolowi Francuskiemu. Wówczas przez to małżeństwo Anglia znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie i może zostać zniszczona zważywszy, że do korony Francji przyłączonych zostanie tyle seniorii. On i cała rada królestwa Anglii bardzo wzięli to sobie do serca, chociaż niepotrzebnie bo diuk nie miał w rzeczywistości takich zamiarów, bowiem wiem o tym. Tłumaczeniom diuka nie bardzo wierzyli. Ten z kolei chciał by król Anglii w jakiś sposób prowadził wojnę z Ludwikiem XI. Anglicy za żadne skarby nie daliby się w to wplątać. Na razie bardziej byli skłonni wspomóc Ludwika XI, tak bardzo obawiali się że przez to małżeństwo Burgundia połączy się z koroną francuską. III.1471r – Król Edward IV wyruszył do Anglii i tam wylądował. Od razu też poszedł prosto na Londyn miał bowiem w wolnym mieście 2000 swych stronników, między którymi było 300-400 rycerzy. Byli dla niego znaczną pomocą brakowało mu bowiem ludzi. IV.1471r – W Anglii wylądowała również królowa Małgorzata d’Anjou z synem, Edwardem, księciem Walii z linii Lancasterów, który był również zięciem Warwicka. Nie połączył się jednak teściem, którego obawiano się w jego partii. Przecież przebywającemu u boku księcia diukowi Sommerset swego czasu zabił ojca i brata. Zwalczał też matkę księcia Walii, Małgorzatę d’Anjou. 11.IV.1471r (Wielki Czwartek) – Edward IV przybywa do Londynu. Ku zaskoczeniu Warwicka i wielu innych miasto przyjęło Edwarda IV życzliwie. Opowiadano mi, że trzy rzeczy przechyliły szalę na jego korzyść. 1-Przyczynili się do tego jego ludzie przebywający w wolnej strefie miasta i przebywająca tam królowa, jego żona, która niedawno powiła tam syna 2-Kupcy u których miał wielkie długi stali po jego stronie. 3-Kilka wysoko postawionych dam i burżujek z miasta, z którymi dawniej był w wielkiej zażyłości, pozyskało dla niego swych mężów i krewnych. 13.IV.1471r (Wigilia Wielkanocy) – Edward IV opuszcza Londyn i wyrusza przeciw Warwickowi. 14.IV.1471r – Pod Barnet spotykają się wojska Warwicka i Edwarda IV. Dochodzi do bitwy. Oba wojska walczyły pieszo. Warwick zawsze podczas bitwy miał zwyczaj być na koniu by w razie czego umknąć. Tym razem, jego brat, de Montagu, zmusił go by zsiadł z konia. Gdy zięć Warwicka i brat Edwarda IV, Jerzy Clarence, przeszedł na stronę króla, Warwick poniósł klęskę i zginął. Ten los spotkał również de Montagu i wielu znacznych. Klęska była wielka, bowiem Edward IV, opuszczając Flandrię, postanowił, że nie będzie już postępował w ten sposób, by krzyczeć żeby pozostawiono w spokoju prosty lud a zabijano panów, jak to czynił w poprzednich bitwach. Zaczął nienawidzić angielski lud za to, że tak wielką życzliwością obdarzał Warwicka. Były jeszcze inne przyczyny. 4.V.1471r – W Anglii dochodzi do bitwy pod Tawkesbury. Wojska Edwarda IV pokonują wojska Małgorzaty Anjou i Edwarda, księcia Walii, który zginął. Wziętemu do niewoli Sommerset nazajutrz ucięto głowę. O ile przedtem Warwick w ciągu 11 dni podbił królestwo, to Edward uczynił to w 21 dni, po dwóch wielkich bitwach. Srożył się jednak nad ludem, szczególnie nad tymi, którzy zbierali się przeciw niemu. Dwa tygodnie później z jego inicjatywy zamordowany został Henryk VI. Po tych zwycięstwach Edward stał się pokojowo nastawionym władcą. I chociaż nastały czasy pokoju to nie był jednak wolny od umysłowego wysiłku i wielkich myśli. Edward IV 25.VII.1474r – Karol Zuchwały zawarł układ z Edwardem IV, który na jego mocy zobowiązał się wylądować na kontynencie i rozpocząć wojnę z Ludwikiem XI. W Anglii jednak sprawy wymagają czasu gdyż król nie może rozpocząć czegoś takiego nie zbierając parlamentu, będącego tym samym co nasze trzy stany. Dla nich jest to rzecz sprawiedliwa i święta. Dzięki takiemu postępowaniu królowie są silniejsi i lepiej im się służy, ponieważ dobrowolne rozwiązania są trwałe. Gdy owe stany zostały zgromadzone, król ogłosił o swoich zamiarach i zażądał od poddanych pomocy. W Anglii nigdy nie uchwala się żadnych podatków tylko te by przepłynąć do Francji lub maszerować do Szkocji, albo im podobne. Takie bardzo chętnie i z wielką wyrozumiałością uchwalają, szczególnie jeśli chodzi o przepłynięcie do Francji. Królowie Anglii wykorzystują to gdy chcą zebrać pieniądze, wówczas udają że chcą zebrać pieniądze by iść na Francję lub Szkocję. Po czym opłacają armię przez 3 miesiące, rozpuszczają ją i wracają do swego pałacu z pieniędzmi z podatków, które miały utrzymać armię przez rok. Król Edward IV często tak postępował 29.VII.1474r – Kierowany niepomierną ambicją i dysponujący wspaniałym wojskiem Karol Zuchwały chciał wykorzystać czas potrzebny królowi Anglii na wystawienie armii i wtrącił się do sporów między dwoma biskupami w Kolonii licząc na to, że uda mu się opanować tereny nad Renem. W związku z tym rozpoczął oblężenie Neuss, warownego miasta leżącego nad tą rzeką. Wiosna 1475r – Król Anglii postawił na nogi swoją armię i skoncentrował ją w okolicach Douvres z zamiarem przepłynięcia do Calais. Była to największa armia jaką kiedykolwiek miał angielski król. Wszyscy byli na koniach. Byli z nim wszyscy, lub prawie wszyscy, panowie Anglii. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Liczyła 15 tysięcy zbrojnych, na dobrych koniach, z których większość miała zbroję, z liczną konną świtą. 15 tysięcy łuczników z łukami i strzałami, wszyscy również konno. W ich ost była też wielka liczba pieszych i innych, tych którzy rozbijali namioty, a mieli ich bardzo dużo, tych co służyli w artylerii, czy umacniali obóz. W całej armii nie było ani jednego pazia. 3000 Anglików zostało od razu wysłanych do Bretanii. Karol Zuchwały przysłał 500 statków z Holandii i Zelandii. Między nimi były skuty, statki pochodzące z Zelandii, mające płaskie dno i niskie burty, nadające się do transportu koni. Mimo wielkiej liczby statków i całej umiejętności Edwarda, przebycie kanału zajęło Anglikom całe 3 tygodnie, a między Douvres i Calais jest tylko 7 mil. Spójrzcie zatem jakie trudności musi król Anglii pokonać, by przeprawić się do Francji. Gdyby nasz król (Ludwik XI) tak samo znał się na sprawach morskich jak i na lądowych, to Edward IV nigdy nie przeprawiłby się do Francji, przynajmniej w tym sezonie. Nie znał się jednak, a ci którym dał władzę do prowadzenia wojen, znali się jeszcze mniej. 15.V.1475r – Karol Zuchwały, który prawie od roku bezskutecznie oblegał Neuss, w końcu zrezygnował z oblężenia. Jego armia poniosła duże straty. Wkrótce potem zawarł w Kolonii pokój z państwami niemieckimi. Nagliły go dwie sprawy. Pierwszą była wojna jaką przeciw niemu po wygaśnięciu rozejmu rozpoczął Ludwik XI w Pikardii, gdzie spalił 3 piękne miasteczka i część wiosek w Artois i Ponthieu. Drugim powodem była wspaniała armia którą na jego prośbę wystawił król Anglii. Przecież całe życie zabiegał by król Anglii przybył ze swą armią na kontynent. Doszło to do skutku właśnie teraz, kiedy po rocznym, bezskutecznym obleganiu Neuss, jego armia była do niczego. 6.VII.1475r – Edward IV wylądował w Calais. Tuż przed opuszczeniem Douvres wysłał do Ludwika XI jednego tylko herolda, urodzonego w Normandii, Jaretiere, który wręczył list z wyzwaniem. Był napisany tak pięknym językiem i w tak pięknym stylu, że sądzę iż żaden Anglik nie przyłożył do niego ręki. Żądał on od Ludwika XI, by mu zwrócił królestwo, które do niego należy, żeby mógł przywrócić w nim należytą pozycję kościołowi i szlachcie, ludowi zaś jego dawną wolność, ulżyć ich ciężarom i pracom do jakich się ich zmusza. Oświadczał, że w razie odmowy dojdzie do licznych nieszczęść. Wypowiedział to tak i w takiej formie, jak to jest w zwyczaju w takich przypadkach. Ludwik XI przeczytał list osobiście, po czym sam udał się do garderoby. Kazał tam wprowadzić herolda. Powiedział mu, że wie dobrze iż król Anglii nie przybywa z własnej woli, ale jest do tego zmuszony przez diuka Burgundii i angielskie gminy. Powinien także wiedzieć, że sezon sposobny do wojen prawie minął, a diuk Burgundii powrócił z Neuss jako pokonany i wszystkiego mu brakuje. Natomiast odnośnie konetabla Saint-Pol, który był głównym podżegaczem do tej wojny, powiedział, że dobrze wie iż ma jakieś porozumienia z królem Anglii, ponieważ poślubił jego siostrzenicę (bratanicę), ale go oszukuje. Opowiedział też ile dobrego wyrządził konetablowi i powiedział o nim: „On nie chce nic innego jak żyć w tej obłudzie i obłudnie każdego traktować, by mieć z tego korzyść”. Wymienił jeszcze kilka innych powodów dla których król Anglii powinien szukać z nim porozumienia. Własnoręcznie wyliczył heroldowi 300 ecu i przyrzekł mu 1000 jeżeli dojdzie do porozumienia. Publicznie dał mu 30 łokci weluru. Herold powiedział, że będzie działał na rzecz tego porozumienia, ale nie należy o nim mówić dopóki Edward IV nie znajdzie się z tej strony kanału. Wtedy żeby Ludwik XI przysłał z żądaniem kilku przepustek dla posłów. By pomóc heroldowi w jego zabiegach należy zwracać się oprócz niego, do panów Howart i Stanley. Gdy król skończył z heroldem wezwał mnie i polecił bym do końca nie odstępował herolda. VII.1475r – Dopiero teraz Karol Zuchwały, z niewielkim orszakiem ruszył w kierunku Calais. Swą poszarpaną armię wysłał do Barrais i Lotaryngii by wypoczęła i rabowała kraj. Jednak wysłanie jej tam było poważnym błędem. Do niego doszły inne popełnione w stosunku do Anglików, którzy spodziewali się, że po ich przybyciu Karol Zuchwały wyjdzie im na spotkanie z co najmniej 2500 dobrze uzbrojonymi ludźmi, dużą liczbą kawalerii i innych pieszych, co zresztą przyrzekł. Miał on również rozpocząć wojnę z królem Francji 3 miesiące przed lądowaniem Anglików, by osłabić jego armię. Kiedy król Anglii i panowie jego królestwa przebyli kanał byli bardzo niezadowoleni z tego, że diuk burgundzki każe im tak długo na siebie czekać. By go ponaglić używali prośby i groźby. Ponosili przecież wydatki, a sposobna pora roku mijała. Trzeba powiedzieć, że Anglicy, którzy wówczas przybyli do Francji nie byli już tymi z którymi miał do czynienia ojciec Karola Zuchwałego i którzy dawniej prowadzili wojny we Francji. Ci byli całkiem nowymi i nie mieli pojęcia o francuskich sprawach. Dlatego diuk, jeżeli chciał korzystać z ich pomocy, postępował niemądrze. W pierwszym sezonie należało ich prowadzić za rączkę. Pozostawienie ich na początku samym sobie jest rzeczą niesłychanie głupią i niezręczną. Kiedy jako pierwsi rozpoczynają wojnę, w krótkim okresie stają się dobrymi żołnierzami, mądrymi i odważnymi. Z powodu jego zaniedbań stracili prawie cały sezon. Jeśli o niego chodzi, to jego armia była tak wycieńczona, tak zdezorganizowana i biedna, że wolał się z nią nie pokazywać przed Anglikami. Pod Neuss stracił 4000 z tych którzy pobierali żołd. Między tymi byli jego najlepsi ludzie. Widzicie zatem, że Bóg zechciał, by Karol Zuchwały wszystko czynił wbrew temu, czego wymagał rozum i rozsądek. Postępował odwrotnie niż należało, a przecież 10 lat wcześniej wiedział, lepiej niż ktokolwiek inny, jak należy postępować. Niemniej gdyby do diuka Burgundii mającego mimo wszystko jeszcze potężną armię, pod koniec sezonu dołączyła armia angielska, to bez wątpienia królestwo Francji miałoby trudny orzech do zgryzienia. Tym bardziej, że nie było wolne od różnych machinacji. Widziałem listy pisane ręką pana d’Urfe będącego wówczas na służbie u diuka Bretanii. Jeden był adresowany do króla Anglii, drugi do pana Hastingues, jej wielkiego szambelana. Pisał tam między innymi, że diuk Bretanii więcej dokona w ciągu miesiąca dzięki swym konszachtom niż armie angielska i burgundzka razem dokonałyby w ciągu 6 miesięcy, żeby nie wiem jak były silne. I sądzę, że miał rację, gdyby rzeczy nie ułożyły się inaczej, ale Bóg, który zawsze darzył miłością to królestwo, poprowadził wszystko tak jak to opowiem później. Listy o których mówiłem były kupione od angielskiego sekretarza za 60 marek srebrem. 14.VII.1475r – Do Calais przybywa Karol Zuchwały. Jest sam, z niewielkim orszakiem, bez armii. Proponuje, by armie, Angielska i Burgundzka, działały niezależnie od siebie. Edward IV był zawiedziony. Razem udają się do pobliskiego Saint-Quentin gdzie gubernatorem był hrabia Luksemburga Saint-Pol, jeden z głównych podżegaczy tej wojny. Spodziewali się uzyskać od niego jakieś miasto przeznaczone na kwatery. Po przybyciu zostali powitani armatnimi salwami. Kilku Anglików zabito, kilku pojmano. Pozostali, bardzo niezadowoleni, powrócili do swego ost. Mocno szemrano przeciw konetablowi, nazywano go zdrajcą. Ludwik XI prędko dowiedział się o tych niesnaskach, jego żona była bowiem siostrzenicą Saint-Pola. Anglicy czuli się coraz bardziej niepewnie. Król Edward i jego ludzie mało byli zorientowani w sytuacji królestwa Francji. Do wszystkiego zabierali się bardzo niezręcznie, dlatego nie mogli zawczasu pojąć wybiegów używanych po tej stronie kanału. A dodać należy, że ci Anglicy którzy nigdy nie opuszczali Anglii są bardzo porywczy, jak wszystkie narody pochodzące z chłodnych krajów. Parę dni później Edward IV z Karolem Zuchwałym przybyli do należącego do diuka Burgundii Peronne. Anglicy byli tam źle przyjęci. Diuk kazał strzec bram, wpuszczano ich tylko w małej liczbie. Obozowali w polu, pod miastem. 12.VIII.1475r –Rankiem Karol Zuchwały wyraził zamiar rozstania się z królem Anglii. Było to dla Anglików bardzo dziwne, zważywszy że to on nakłonił ich do przejścia przez kanał. Udawał się do swoich wojsk w Barrois, obiecywał, że wiele dla nich uczyni. Anglicy są bardzo podejrzliwi i z tej strony kanału zupełnie obcy, dlatego wszystko ich zaskakiwało. Nie mogli w żaden sposób być zadowoleni z wyjazdu diuka. Nie wierzyli by nie miał w pobliżu żadnych ludzi w polu, ani jego zapewnieniom że wszystko co robił miało prowadzić ich do zamierzonych celów. Niepokoiła ich również zbliżająca się zima. Na skutek tego wszystkiego uczucia bardziej ich skłaniały do pokoju niż do wojny . Zdarzyło tego dnia że wzięli do niewoli służącego, jednego ze szlachciców domu Ludwika XI, pana de Grasse. Natychmiast przyprowadzono go przed króla Anglii, który był w towarzystwie Karola Zuchwałego. Po jego przesłuchaniu, Karol Zuchwały odjechał. Udał się do Brabantu, gdzie byli jego ludzie, Edward IV natomiast kazał wypuścić służącego, był bowiem pierwszym jeńcem w tej wojnie. Gdy ruszał w drogę, panowie Stanley i Howard dali mu szlachcica do towarzystwa i powiedzieli: „Poleć nas łasce króla, waszego pana, jeżeli będziesz mógł z nim rozmawiać”. Służący pilnie udał się do przebywającego w Compiegne Ludwika XI i powtórzył mu te słowa. Ten powziął silne podejrzenie gdyż brat pana owego służącego przebywał w Bretanii i był w łaskach u tamtejszego diuka. Na wszelki wypadek kazał zamknąć na noc owego służącego i pilnie go strzec. 14.VIII.1475r – Nazajutrz, wczesnym rankiem, król wezwał służącego i rozmawiał z nim. Doszedł do wniosku, że należy wziąć pod uwagę to co mówi. Kazał go rozkuć, nadal jednak był strzeżony. Król przypomniał sobie słowa herolda angielskiego sprzed paru dni, który mu powiedział, by nie ociągał się z wysyłaniem po glejt do króla Anglii, jak ten tylko przeprawi się przez morze, i by zwrócił się do owych Howard i Stanley. Wezwał mnie, kazał mi szukać służącego pana des Halles, syna Merichona z La Rochelle, również Merichona. Miano go wysłać do angielskiego ost w ubraniu herolda. Był to niepozorny człeczyna. Propozycja mocno go zaskoczyła i przeraziła. Uważał, że jest już zgubiony. Uspokoiłem go jak mogłem, przyrzekłem mu elekcję na wyspie Re, pieniądze i w końcu go do tego przekonałem. Król wezwał go do siebie i jednym słowem bardziej go uspokoił niż gdybym ja użył ich 100. Przy rozmowie obecny był wielki giermek, Villiers. Zaopatrzył Merichona w potrzebne akcesoria (chorągiew, strój herolda). Dobrze poinformowano go co ma mówić i po cichu wysłano w kierunku angielskiego ost. Gdy tam przybył natychmiast został zatrzymany i zapytano go po co przyszedł. Odpowiedział, że przyszedł z polecenia króla Francji, by mówić z królem Anglii i że miał również polecenie zwrócić się do panów Howard i Stanley. Ugoszczony został bardzo dobrą kolacją poczym zaprowadzono go przed króla, który go wysłuchał. Jego wierzytelność zbudowana była na tym, że król Francji od dawna pragnął żyć w przyjaźni z królem Anglii i że oba królestwa mogą żyć w pokoju. Od czasu zresztą jak został królem Francji, nigdy z Anglią nie prowadził wojny ani nie czynił nic przeciw królowi Anglii ani jego królestwu. Usprawiedliwiał się z tego, że dawniej popierał Warwicka, ale twierdził, że było to tylko skierowane przeciw diukowi Burgundii, nie przeciw niemu. Starał mu się dowieść, że diuk Burgundii wezwał go tylko po to, by z okazji jego przybycia mógł zawrzeć korzystne porozumienie z królem Francji, jeżeli zaś inni dołożyli do tego rękę, to tylko po to by polepszyć stan swoich spraw i realizować swoje osobiste cele, a co do króla Anglii, to nie interesowały ich jego sukcesy, a tylko by przy jego pomocy odnieśli korzyści. Zwracał też uwagę, że zbliżała się zima. Rozumiał króla Anglii, że poniósł duże wydatki i że w Anglii są ludzie pragnący wojny, tak pomiędzy szlachtą jak i kupcami. Gdyby król Anglii zdecydował się na traktat, to król Francji tak postąpi by zadowolić jego i jego królestwo. By móc lepiej o tym wszystkim poinformować, prosi króla o glejt na 100 koni, by król Francji mógł wysłać posłów do króla Anglii oraz umówić się na spotkanie w jakiejś wiosce w połowie drogi między obu armiami. Król Anglii i część jego książąt byli zadowoleni z tych propozycji, glejt został wysłany. 15.VIII.1475r – Nazajutrz po wizycie herolda, w wiosce opodal Amiens spotkali się posłowie obu stron. Oba wojska oddalone były bowiem od siebie zaledwie o 4 mile. Ze strony Ludwika XI przybyli admirał, bękart de Bourbon, Saint-Pierre i Heberge, biskup Evreux. Ze strony króla Anglii Howard, nijaki Saint-Leger (Chalanger) oraz doktor Morton, późniejszy kanclerz i arcybiskup Canterberry. Na początku, jak zwykle, Anglicy zażądali korony oraz co najmniej Normandii i Gujenny. Stanowczo im odmówiono, mimo to doszło do zbliżenia, obie strony bowiem miały wielką na to ochotę. Anglicy w negocjacjach nie są tak zręczni jak Francuzi i zabierają się do nich z grubsza. Trzeba mieć jednak do nich cierpliwość i bynajmniej nie rozmawiać z nimi popędliwie. Przed rozstaniem się zażądali 72 tysiące ecu gotówką, małżeństwa delfina z córką Edwarda IV i księstwa Gujenny na ich utrzymanie. Corocznie też, przez 9 lat miało być wpłacane 50 tysięcy ecu do zamku w Londynie. Były też inne, mniej istotne punkty dotyczące handlu. Ten układ miał obowiązywać obie strony przez 9 lat. W tym czasie delfin i jego żona mieli spokojnie cieszyć się dochodem z Gujenny. Po 9 latach Ludwik XI miał przestać wpłacać pieniądze królowi Anglii. Do układu tego przystąpić mieli sojusznicy obu stron, jeżeli taka byłaby ich wola, czyli ze strony króla Anglii diukowie Burgundii i Bretanii. Król Anglii zobowiązywał się również (co jest rzeczą dziwną) wymienić na piśmie niektóre osoby o których mówił, że są zdrajcami króla Francji i korony. Gdy posłowie rozstali się, Ludwik XI wysłuchał ich sprawozdania i ucieszył się. Sądzę, że wielu mogłoby odnieść wrażenie, że król się upokorzył, ale ten kto jest mądry, może sądzić według tego co napisałem przedtem. Królestwo było w wielkim niebezpieczeństwie. Gdyby Bóg nie przyłożył do tego ręki usposabiając rozum króla do wybrania tak mądrego postępowania i gdyby jednocześnie nie zamącił rozumu diukowi Burgundii, który popełnił wówczas tyle błędów i z własnej winy stracił to czego tak bardzo pragnął. Powiedzieć muszę że wówczas było wiele potajemnych spraw z których mogły wyniknąć, i to szybko, wielkie dla królestwa nieszczęścia. Gdyby nie udało się dojść do porozumienia niebezpieczeństwo groziło tak ze strony Bretanii jak i skąd inąd. Po tym, czego wówczas byłem świadkiem sądzę, że Bóg ma to królestwo w specjalnej opiece. Po wysłuchaniu posłów Ludwik XI zwołał naradę na której był obecny. Niektórzy sądzili, że ze strony Anglików jest to tylko zwodniczy wybieg. Król był przeciwnego zdania, powoływał się na pogodę, na zbliżającą się zimę i na to, że Anglicy nie posiadali żadnej fortecy. Mówił także o figlu jaki wypłatał im Karol Zuchwały, który na dodatek się z nimi rozstał. Pewnym również było, że konetabl Saint-Pol nie wyda im żadnych fortec, Ludwik XI bezustannie wysyłał do niego by prowadzić z nim rozmowy i go ułagodzić, po to żeby nic złego nie uczynił. Ludwik XI znał również słabostki Edwarda IV, bardzo przywiązanego do swych wygód i przyjemności. Wszystkim obecnym na Radzie wydało się, że Ludwik XI mówi mądrze i najwięcej wie o tej sprawie. Postanowiono zatem rozpocząć pilnie poszukiwanie pieniędzy. Przewidziano środki na ich otrzymanie. Na zakończenie król powiedział, że gotów jest uczynić wszystko by wyrzucić króla Anglii z królestwa Francji. Nie zgodzi się natomiast na ustąpienie im piędzi ziemi. Gdyby do tego miało dojść, to wszystko narazi na niebezpieczeństwo, poniesie każde ryzyko. Układy między posłami angielskimi i królewskimi trwały. Uzgodniono, że obaj królowie się spotkają i po tym jak zaprzysięgną uzgodnione warunki król Anglii otrzyma 70 tysięcy ecu i wróci do kraju. Swego wielkiego giermka, Chesne i pana Howarta zostawi jako zakładników do czasu gdy wszyscy przeprawią się przez kanał. Przyrzeczono również 6 tysięcy ecu rocznej pensji osobistym ludziom króla Anglii. Dastingiues otrzymał z tego 2 tysiące, za które nigdy nie chciał dać pokwitowania. Tyle samo dostał kanclerz Howart, wielki giermek, Chalenger (Saint-Leger), Montgomery i inni podzielili się resztą. Szczodrze też otrzymali od Ludwika XI gotówkę i zastawę stołową. 23.VIII.1475r – Król Anglii przybył obozować 0,5 mili od Amiens. Ludwik XI oczekiwał ich w bramie miasta. Widać było po nich, że byli niedoświadczeni w polu. Nie potrafili utrzymać należytego szyku konnego. Ludwik XI przysłał Edwardowi IV 300 wozów wina, najlepszego jakie można było znaleźć. Wydawało się, że tych wozów było równie dużo co angielskiej armii. Ponieważ trwało zawieszenie broni, Anglicy nieroztropnie wchodzili do miasta, nie przejmując się zbytnio swym królem. Przybywali uzbrojeni i w dużej grupie. Gdyby Ludwik XI miał złe zamiary, nigdy żadne inne, tak wielkie zbiorowisko, nie byłoby tak łatwe do rozgromienia. On jednak chciał ich tylko ufetować, by w swoim czasie ułatwić dobry pokój z nimi. Przy bramie kazał ustawić dwa wielkie stoły z dobrym mięsiwem i najlepszymi winami jakie były dostępne. O wodzie nikt nie słyszał. Przy każdym ze stołów było 5-6 ludzi z dobrych domów, rosłych i tłustych, by zachęcić jeszcze tych, którzy mieli ochotę jeść i pić. Między nimi byli panowie de Craon, de Briquebec, de Villiers. Jak tylko Anglicy zbliżyli się do bramy to zaraz widzieli tą zastawę. Zaraz też pojawiali się ludzie, którzy chwytali im konie za uzdę, mówili, że popilnują im kopie. Ci nie dali się długo o to prosić. Gdy weszli do miasta, to mieli do dyspozycji 9-10 tawern w których żądali to na co mieli ochotę i nie płacili za nic. Trwało to 3-4 dni. Król Anglii, gdy mu doniesiono o tym całym bałaganie, zawstydził się. Zwrócił się do Ludwika XI by zabronił wchodzić komukolwiek do miasta. Ten odpowiedział, że za nic w świecie tego nie uczyni, ale niech król Anglii zechce przysłać swych osobistych łuczników by strzegli bramy i wpuszczali do środka tylko tych których chcieli. Tak też uczyniono. Dużo Anglików opuściło miasto z rozkazu ich króla. Natychmiast też postanowiono że, by z tym wszystkim skończyć, trzeba wyznaczyć miejsce w którym spotkają się obaj królowie. Ze strony naszego króla miałem się tym zająć ja i pan de Bouchage, ze strony Edwarda IV pan Howard i herold Chalanger. Ustaliliśmy, że stosownym miejscem było Piquigny, 3 mile od Amiens. Na płynącej tam rzece Sommie, wybudowano drewniany most z kratą pośrodku jaką zwykle robi się w klatkach na lwy. Miejsce zostało przystrojone. Z każdej strony mogło się tam znaleźć 10 ludzi. Krata ta uniemożliwiała przejście z jednej strony na drugą. 29.VIII.1475r – W Picquigny został zawarty rozejm między królem Francji, Ludwikiem XI i królem Anglii Edwardem IV. Obaj przybyli do wybudowanej bariery. Ten pierwszy z około 800 ludźmi, Edward IV z całą armią w szyku bojowym. Przed barierą każdy król stawił się z 12-toma ludźmi. Tego dnia, na rozkaz Ludwika XI przebrałem się za niego, od dłuższego czasu bowiem panował zwyczaj, że ktoś się za niego przebierał. Z angielskiej strony też 3 czy 4 było ubranych jak król. Po wymianie uprzejmości pokazano pisma Ludwika XI dotyczące traktatu. Po ich przeczytaniu kanclerz Francji zapytał Edwarda IV , czy treść jest zgodna z jego poleceniami i czy się na nią godzi. Król Anglii odpowiedział twierdząco. Podobna ceremonia odbyła się odnośnie pism króla Anglii. Następnie wyjęto mszał i królowie złożyli nań przysięgę, jedną rękę trzymając na mszale, drugą na krzyżu. Przysięgli dotrzymać tego co sobie przyrzekli, czyli: rozejm na 9 lat który miał obejmować również sprzymierzeńców obu stron, ożenek ich dzieci, jak to było umówione w traktacie itd. Po wymianie uprzejmości obaj władcy rozstali się. W czasie tej rozmowy nieobecny był diuk Ryszard Glocester (brat Edwarda IV, późniejszy Ryszard III) oraz pewni inni, niezadowoleni z tego rozejmu. Gloucester wkrótce zmienił zdanie, kiedy później, po przybyciu do Ludwika XI do Amiens został hojnie obdarowany. Otrzymał m. in. zastawę i dobrze okryte konie. IX.1475r – Po otrzymaniu pieniędzy, król Anglii, z armią pośpiesznie ruszył w kierunku Calais. Czuł nienawiść do diuka Karola Zuchwałego i całego kraju, i miał do tego powody, kiedy jego ludzie się oddalali, zawsze któryś z nich pozostawał w krzakach. Tak jak przyrzekł zostawił zakładników do czasu swego powrotu za morze. Byli nimi pan Howard i wielki giermek, pan Cheyne. Król Anglii nigdy nie miał wielkiej chęci do prowadzenia z nami wojny. Kontakty z naszymi rozpoczął zanim jeszcze opuścił Douvres. Kanał przebył jedynie z dwóch powodów: Pierwszym było to, że pragnęło tego całe królestwo, było bowiem do tego przyzwyczajone w przeszłości, drugim były naciski ze strony diuka Burgundii. Innym jeszcze powodem było uzyskanie sporej sumy pieniędzy z podatków wyznaczonych na te wyprawę. Jak to już mówiłem, królowie Anglii, jeżeli nie dostają pieniędzy na wojnę z Francją, to mogą je tylko zbierać ze swoich królewszczyzn. By zadowolić swoich podwładnych, król Anglii użył również innego wybiegu. Przywiódł ze sobą 10-12 ludzi z Londynu i innych miast Anglii, grubych i tłustych, którzy należeli do najważniejszych spomiędzy angielskich gmin i którzy bardzo przyłożyli starań do wystawienia armii i do przeprawy przez kanał. Ulokował ich w dobrych namiotach. Nie było to jednak życie do jakiego przywykli i szybko im się to wszystko sprzykrzyło. Bali się bitwy, mieli też obawy innego rodzaju. W tych obawach utwierdzał ich król by uznali za dobry zawarty przez niego traktat i by po powrocie do Anglii pomogli mu uciszyć szemrania jakie mogły z tego powodu wyniknąć, bowiem od czasów króla Artura żaden inny król Anglii nie przeprawił tylu ludzi i ważnych postaci dla dokonania czegoś za kanałem. I rzeczywiście pozostało mu sporo pieniędzy z tych jakie zebrał na armię. Poza tym nie był człowiekiem stworzonym by znieść trud potrzebny do podboju Francji. Prawdą jest, że król Ludwik XI dobrze zadbał wówczas o obronę, chociaż nie wszędzie, miał bowiem za dużo wrogów. Król Anglii miał jeszcze inne pragnienie, ożenić swą córkę z delfinem. Z tego powodu miał swoje sekrety, na czym bardzo później skorzystał nasz król. 1477r – Śmierć diuka Burgundii, Karola Zuchwałego, pod Nancy. Pozostawił po sobie tylko córkę, Marię Burgundzką. Zaraz też wielu rozpoczęło starania o jej rękę, między innymi brat króla, Jerzy Clarence, niebawem też zginął otruty małmazją, podobno z rozkazu swego królewskiego brata. Ludwik XI korzystał z osłabienia Burgundii i zajmował różne jej ziemie, między innymi te leżące w pobliżu Calais, co było jawnym naruszeniem interesów angielskich. Król Anglii jednak się nie ruszył. Przyczyna tego tkwiła w tym, że rozum naszego Ludwika XI i jego zalety przewyższały te panującego wówczas króla Anglii, Edwarda IV. Ów Edward był co prawda walecznym władcą, wygrał 8 czy 9 wielkich bitew, w których zawsze brał udział pieszo, co godne jest wielkiej pochwały. Jednak każdy z obu władców postępował inaczej. Dla Edwarda IV nie było koniecznym by wysilał swój umysł lub ponosił wielki trud. Po skończonej bitwie miał spokój i pozostawał panem aż do innych czasów. W Anglii, jak tylko niezgoda doprowadzi do jakiegoś poruszenia, to w ciągu 10 dni, a nawet mniej, bierze górę jeden czy drugi. U nas, z tej strony kanału, sprawy nie są takie proste. Sam czyn wojenny nie wystarcza. Nasz król musi być w porozumieniu w różnych miejscach swego królestwa i z sąsiadami. Szczególnie ważnym dla niego jest porozumienie z królem Anglii. Dbać musi zatem by był zadowolony i porozumiewać się z nim poprzez posłów. Wszystko po to, by nie mieszał się do naszych spraw. Nasz pan wiedział dobrze że Anglicy, tak szlachta jak gminy i duchowni, w każdej chwili gotowi są wyruszyć na wojnę przeciwko naszemu królestwu, zarówno z powodu stale podtrzymywanych u nich niesnasek jak i w nadziei zysku, ponieważ Bóg ich przodkom pozwolił wygrać w tym królestwie kilka wielkich bitew i z tego powodu przez prawie 350 lat pozostawali tak w Normandii jak i w Gujennie, do czasu aż te ziemie zaczął im odbierać Karol VII. Z tych powodów unosili do Anglii wielkie łupy i bogactwa zabrane pojmanym w bitwie książętom i panom francuskim, a także ze zdobytych przez nich miast i fortec. Mieli i mają nadzieję, że to się jeszcze powtórzy. Za czasów naszego króla (Ludwika XI) udawało im się to tylko z wielkim trudem, ten bowiem nigdy nie narażał królestwa na ryzyko zwołania całej szlachty królestwa by ich pokonać, jak to zrobiono pod Azincourt. Postępował mądrzej i dopinał swego, jak to mogliście już ujrzeć gdy pozbył się Anglików kiedy przybyli z Edwardem IV. Nasz pan widział jasno, że musi zostać pośrednikiem między Edwardem IV i jego bliskimi ludźmi, szczególnie z tymi u których wyczuwał że skłonni są do zachowania pokoju i do brania od niego. Dlatego corocznie płacił pensję w wysokości 50 tysięcy ecu, którą Anglicy nazywali trybutem i dostarczał ją do Londynu. Wysoko postawionym ludziom, płacił jakieś 16 tysięcy, to jest kanclerzowi, mistrzowi rooles (który dzisiaj jest kanclerzem), wielkiemu szambelanowi, panu Hastings (człowiek wielkiego rozumu i wielu zalet, który miał u swego pana wielki autorytet. Nie bez powodu, dobrze i lojalnie bowiem mu służył). Płacił także panom Montgomery, Howart, wielkiemu giermkowi, Cheyne i paru innym. Dawał również wielkie dary tym, którzy do niego przybywali. Chociaż stawali przed nim z rujnującymi zleceniami, to odsyłano ich tak pięknymi słowami i z tak bogatymi prezentami, że wracali zadowoleni z niego. Mimo że niektórzy z nich odgadywali iż czynił tak by zyskać na czasie i robić swoje w prowadzonej przez niego wojnie przeciw Burgundii, to i tak ukrywali to dla wielkich korzyści jakie od niego otrzymywali. Wszystkim tym których wymieniłem oprócz pensji dawał prezenty. Wiem, że panu Howard, oprócz pensji, w ciągu 2 lat, dał 24 tysiące ecu w srebrze i zastawie stołowej. Szambelanowi, panu Hastings, dał raz 100 tysięcy marek srebra w zastawie stołowej. Od wszystkich tych osobistości są pokwitowania, które znajdują w izbie obrachunkowej w Paryżu. Nie ma tam tylko pokwitowania od jednego, od pana Hastings, wielkiego szambelana, jest to bowiem wielki urząd. Ów szambelan kazał się długo prosić, ale został w końcu pensjonariuszem króla, i to dzięki mnie. Swego czasu, gdy byłem na służbie u diuka Karola Zuchwałego, uczyniłem pana Hastings przyjacielem tego diuka, który dał mu 1000 ecu rocznej pensji. Kiedy opowiedziałem o tym królowi, ten zażyczył sobie bym znalazł sposób na uczynienie z niego jego przyjaciela i by mu służył, dotąd bowiem zawsze był jego wielkim wrogiem, trzymał z Karolem Zuchwałym, później zaś był życzliwym Marii Burgundzkiej. Ludwikowi XI zależało zaś, by przez jakiś czas Anglia jej nie pomagała. Zabiegi o tę przyjaźń rozpocząłem poprzez listy. Król dał mu 2 tysiące ecu pensji, czyli dwa razy więcej niż diuk Burgundii. Wysłał do niego swego zarządcę pałacu, Clairet. Kategorycznie kazał mu dostarczyć pokwitowania, by w przyszłości wiadomym było, że wielki szambelan, kanclerz, wielki giermek, admirał Anglii, wraz z innymi, był pensjonariuszem króla Francji. Clairet był bardzo mądrym człowiekiem. Spotkał się z szambelanem poufnie, sam na sam, w jego pokoju w Londynie. Po tym jak powiedział mu słowa które musiał powiedzieć w imieniu króla, pokazał owe 2 tysiące ecu w złocie ze słońcem, inną monetą Ludwik XI nigdy nie płacił wielkim panom cudzoziemskim. Szambelan wziął te pieniądze. Wówczas Clairet poprosił go o pokwitowanie. Hastings zaczął robić trudności. Wtedy Clairet poprosił go by dał mu list z napisanymi 3 linijkami, zaadresowany do króla, z opisem jak przyjął te pieniądze, by mógł rozliczyć się ze swoim panem, który jest podejrzliwy i mógłby pomyśleć że je ukradł. Szambelan, widząc że Clairet mówi rozsądnie, odpowiedział: „Panie mistrzu, mówisz bardzo rozsądnie, ale jest to dobrowolny prezent króla, którego od niego nie żądałem. Jeżeli chcesz bym go przyjął wręcz mi go ale nie będziesz miał żadnego listu ani świadka. Nie chcę by mówiono o mnie: Wielki szambelan Anglii był pensjonariuszem króla Francji ni by moje pokwitowania znalazły się w jego izbie skarbowej”. Clairet na tym poprzestał i zostawił mu pieniądze. Gdy powrócił i zdał z tego relację królowi, ten bardzo się rozgniewał za to, że nie dostarczył mu pokwitowania, szambelana bardziej jednak szanował niż innych. Odtąd już płacono mu i nie musiał dawać pokwitowania. I w ten oto sposób nasz król żył z owymi Anglikami. Edward IV często jednak był naglony i usilnie proszony przez młodą księżniczkę Burgundii, by jej pomógł. Z tego powodu posyłał do Ludwika XI z protestami, nakłaniał do pokoju, lub co najmniej do rozejmu. Musiał to zresztą robić, bowiem w Anglii, w Radzie Królewskiej, a szczególnie w Parlamencie (który jest odpowiednikiem naszych 3 Stanów), było wielu mądrych i przewidujących, a którzy nie pobierali pensji od króla Francji jak tamci. Oni, a także Gminy, bardzo pragnęli by król pomógł pannie Burgundzkiej. Napominali Edwarda IV, że ich oszukujemy i małżeństwo nie dojdzie do skutku, co było zresztą oczywiste, bowiem w traktacie w Picquigny obiecano i zaprzysiężono, że po córkę króla Anglii powinno przysłać się w ciągu roku. Od tego czasu już ją tytułowano panią Delfiną, a wyznaczony termin minął i z Francji nikt nie przybywał. Król Edward nie chciał słuchać uwag swoich poddanych w tej sprawie i to z kilku powodów. Przede wszystkim był to człowiek ociężały, bardzo przywiązany do swych wygód. Nie zniósłby trudów wojny z tej strony kanału i widział w tym tylko kłopoty. Z drugiej strony, chciwość tych 50 tysięcy ecu, przekazywanych mu corocznie do jego zamku w Londynie, bardzo rozmiękczała mu serce. Jego posłom, kiedy przybywali do króla Francji, dawano tak dobre jadło i takie prezenty, że odjeżdżali zadowoleni, nigdy nie otrzymując odpowiedzi. Wszystko by zyskać na czasie. Mówiono im tylko, że już niedługo król Ludwik wyśle do ich pana zacne osobistości którzy rozwieją jego wątpliwości i powinien być zadowolony. Po wyjeździe tych posłów, czyli 3 tygodnie - miesiąc później, czasami więcej, czasami mniej (a było to sporo czasu w tym przypadku), nasz król posyłał do Edwarda IV. Zawsze ludzi, którzy nie posłowali poprzednio, po to, że jeżeli poprzedni złożyli jakieś propozycje, które nie były dalej omawiane, to ci ostatni żeby nie wiedzieli co odpowiedzieć. W ten sposób ci których wysyłano, na wszelkie sposoby trudzili się by zabezpieczyć Francję od strony króla Anglii, by cierpliwie czekał i nie czynił nic. Król zaś i królowa, jego żona, tak pragnęli małżeństwa ich córki z delfinem, że było to jednym z powodów dla których Edward IV milczał kiedy niektórzy z jego Rady mówili, że królestwo ponosi wielką szkodę. Obawiał się zerwania tego układu małżeńskiego z powodu kpin jakie sobie robiono z tego w Anglii, szczególnie ze strony tych, którzy szukali zwad i awantur. By trochę rozjaśnić tę sprawę, to trzeba powiedzieć, że nasz król, Ludwik XI, nigdy nie chciał, by to małżeństwo doszło do skutku bowiem wiek ewentualnych małżonków nie był odpowiedni. Córka Edwarda IV, obecna królowa Anglii była dużo starsza od pana Delfina, naszego obecnego króla. I tak, posługując się takimi wybiegami, zyskiwało się miesiąc lub dwa na podróżach tam i powrotem i pozbawiono nieprzyjaciela możliwości szkodzenia. Jest bowiem niewątpliwym, że gdyby nie nadzieja pary królewskiej na to małżeństwo to król Anglii nigdy by nie ścierpiał żeby zajęto burgundzkie fortece leżące tak blisko jego ziem i broniłby ich. Gdyby od razu zadeklarował się po stronie panny Burgundzkiej, to król Ludwik, który bał się porywać na przypadek i niepewne rzeczy, nie osłabiłby aż tak domu Burgundzkiego. Opowiadam o tym przede wszystkim dlatego, by wyjaśnić jak sprawy tego świata są prowadzone, by dzięki temu sobie pomóc albo się od czegoś ustrzec. Może to posłużyć tym, w rękach których spoczywają wielkie sprawy i którzy przeczytają te pamiętniki, chociaż mogą mieć wiele rozumu, to trochę przestrogi nigdy nie zawadzi. 23.XII.1482r – Podczas traktatu w Arras między Ludwikiem XI a cesarzem Maksymilianem uzgodniono małżeństwo córki cesarza Maksymiliana z delfinem, Karolem VIII. Było to naruszenie przyrzeczenia danego przez Ludwika XI w Picquigny oraz cios dla Edwarda IV i jego żony. Nigdy nie słuchali tego, czy był to ich poddany czy kto inny, kto ich ostrzegał, że do tego małżeństwa ich córki nie dojdzie. Gdy Ludwik XI podbijał Pikardię, Rada Anglii niejednokrotnie zwracała mu uwagę, że król Francji jest zbyt blisko Calais. Mówili, że gdy dopnie swego, to wtedy może spróbować opanować Calais i Guyner. To samo powtarzali mu posłowie Marii Burgundzkiej i Maksymiliana, bezustannie przebywający w Anglii, także Bretończycy i inni. Za nic nie chciał w to uwierzyć i źle na tym wyszedł. Mnie się wydaje, że nie brało się to z jego ignorancji, ale z chciwości, nie chciał bowiem stracić owych 50 tysięcy ecu, które Ludwik XI corocznie mu przekazywał, a przewidywał że jeżeli będzie postępował inaczej, to straci pensję którą dostał od króla Francji (albo trybut, jak nazywali to Anglicy). Nie miał też ochoty wyrzekać się swych wygód i przyjemności do których był bardzo przyzwyczajony. Przez to wszystko teraz narażony został na wstyd i kpiny. Po fiasku małżeństwa obawiał się że w Anglii obdarzy się go taką pogardą, iż dojdzie przeciw niemu do rebelii, szczególnie dlatego, że nie chciał słuchać Rady. Teraz dopiero ujrzał króla Francji w całej jego potędze i na dodatek blisko jego fortec. Z tego wszystkiego ogarnęła go wielka żałoba, zachorował. 9.IV.1483r – Zmarł Edward IV, król Anglii. Niektórzy powiadają, że na katar. Jakby nie było, to w każdym razie omawiane wyżej małżeństwo było przyczyną choroby. Wielkim błędem jest, jeżeli książę ceni swą opinię bardziej niż innych. Powoduje to niekiedy wielkie cierpienia i straty. A przecież kiedy był bardzo młodym był też najpiękniejszym księciem między pięknymi tego świata. Miał szczęście zapanować nad wszystkimi swoimi sprawami. Żaden też człowiek nie miał takiego upodobania do swoich przyjemności jak on, szczególnie do dam, uczt, bankietów i polowania. Sądzę, że ten okres trwał u niego 16 lat, aż do czasu, kiedy wybuchnął spór między nim w Warwickiem. Kiedy zwyciężył i ponownie osiadł na tronie zaczął używać przyjemności bardziej niż przedtem, nikogo bowiem się już nie bał. Stał się grubym i ociężałym. W kwiecie wieku zaczął go trawić zbytek aż umarł dość nagle i na nim wygasła jego męska linia. Kiedy król Francji dowiedział się o śmierci Edwarda IV. Nie okazał żadnej radości. Niedługo potem otrzymał list od diuka Ryszarda Glocester, który zrobił się królem Anglii i podpisywał swoje pisma jako Ryszard III. By osiąść na tronie zgładził dwójkę małych synów swego brata Edwarda IV. Sądzę że Ryszard III szukał przyjaźni Ludwika XI po to, by ten dalej wypłacał mu pensję, tak jak jego bratu. Król Francji nie chciał jednak odpowiadać na jego listy. Uważał go za okrutnika i bardzo złego człowieka. Miał do tego podstawy. Ów diuk Glocester, po śmierci swego brata Edwarda IV, złożył hołd swemu bratankowi Edwardowi V. Niedługo potem, wobec całego Parlamentu Anglii, ogłosił dwie córki zmarłego króla, bękarcicami. Uczynił to na podstawie zeznań biskupa Bath (Stillington). Ów zeznawał, że swego czasu Edward IV przyrzekł pewnej damie, wymienionej z nazwiska, że się z nią ożeni, był w niej bowiem zakochany i chciał mieć ją dla przyjemności. Przyrzeczenie złożył na ręce owego biskupa, tylko po to, by ją oszukać, i na jego mocy spał z nią. Biskup ten swego czasu cieszył się wielkim zaufaniem Edwarda IV. Później znalazł się w niełasce i trafił nawet do więzienia. Wyszedł z niego dopiero po zapłaceniu królowi pewnej sumy pieniędzy. Niegodziwiec swą zemstę przechowywał w sercu, i to przez 20 lat. Trzeba powiedzieć, że takie zabawy jak te z ową damą są, jak widać choćby na tym przykładzie, bardzo niebezpieczne. Na dworze widziałem wielu takich, którzy mając w perspektywie przygodę taką jak ta, nie zmarnowaliby okazji z powodu braku przyrzeczenia. Bucquingham, morderca bratanków Ryszarda III nie pożył długo, niedługo potem niegodziwy król kazał go zgładzić. Jemu też Bóg wyszykował nieprzyjaciela który nie miał grosza przy duszy ani żadnych praw do korony angielskiej, którego jedynym dobrem była i jest, uczciwość. Mówię o 18-letnim diuku, który przebywał w Bretanii jako więzień, ale był dobrze traktowany. Z niewielką sumą pieniędzy i 3 tysiącami ludzi wylądował w Walii. Tam połączył się ze swoim teściem, Stanleyem, który przyprowadził ze sobą 20 tysięcy ludzi. Po 2-3 dniach doszło do bitwy z owym okrutnym Ryszardem III, który tam zginął, młody diuk został koronowany na polu bitwy i panuje do dzisiaj. I tak Bóg kazał niezwłocznie zapłacić za okrucieństwo.
  10. Najemnicy

    Pomysły co do posługiwania się obcymi żołnierzami były już w połowie XVII wieku. Można sobie wziąć do ręki choćby Wojnę Brandenburską Kubali i przeczytać jak w 1656roku na kilku stronach podskarbi Leszczyński zachwyca się, że udało mu się zaciągnąć Austriaków za tak lekką cenę, jak żadne inne wojsko od początków świata. Inna sprawa, że później nie mogli się tego wojska nijak pozbyć i pewnie żałowali, że nie przepłacili swoim. Od słowa światopogląd wolę słowo kultura, poza tym pewne zachowania są ponadczasowe. Czytając poprzednie posty zauważyłem na przykład wiarę w wszechpotęgę płatnika. Tymczasem książka Marcela Briona opowiada o czymś zupełnie odwrotnym, o tym jak opłacani podporządkowali sobie bajecznie bogatego płatnika. Takie rzeczy mogą zdarzyć się zawsze i wszędzie, również dzisiaj. Poza tym niebywała ambicja Karola Zuchwałego, z powodu której Europa tak się zmieniła, nie powinna być pewnym ostrzeżeniem? Przecież cierpiał, bo będąc najpotężniejszym władcą europejskim swoich czasów był tylko księciem. Miał wszystko, do szczęścia brakowało mu tylko tytułu. Dzisiaj nie jest to problemem? Może tylko, że tak powiem, odwrotnym, nie brakuje bowiem takich, co mają tytuł a nie mają nic.
  11. Najemnicy

    Nie chcę za bardzo w to wnikać ale wystarczy mieć maturę by rzuciło się w oczy, że w XVIII wieku słychać o błąkających się po Polsce, Sasach, Szwedach, Moskalach. Prawie nic natomiast o polskich żołnierzach. Jeżeli się mylę to przepraszam i wycofuję się z tego zdania. Czasem zamiast gdybania dobrze jest się posłużyć jakimś przykładem empirycznym, historia takich dostarcza i po to ona jest. Przecież psychika i natura ludzka 500 lat temu były takie same jak dzisiaj. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że przykład ten podaje historyk z nacji która jest lepiej niż my zorientowana o walkach najemników w Afryce.
  12. Najemnicy

    Nic nowego pod słońcem.Ponieważ to jest forum historyczne, to przytoczę co mówił o najemniczej armii francuski historyk Marcel Brion opisując armię księcia burgundzkiego Karola Zuchwałego, jednego z najbogatszych władców w XIV wieku, wyśmienitego płatnika. Miał forsy jak lodu i wynajął najlepszych żołnierzy jakich mógł znaleźć w Europie. Ów hisotryk pisze o tej armii tak: Armia Karola Zuchwałego złożona była z kondotierów. W pewnym sensie była wyśmienita, dobrze opłacana, mogła wziąć na służbę najlepsze oddziały i najlepszych dowódców. Nie można było jednak liczyć na wierność tych najemników, którzy myśleli tylko by wojować najtańszym możliwie kosztem. Ludzie i sprzęt były drogie, należało zatem to oszczędzać. W wojnach we Włoszech, w których naprzeciw siebie walczyli kondotierzy, ta zasada oszczędzania szła tak daleko, że każdy uznawał armię przeciwnika za coś tak cennego, że absurdalnym było wyrządzenie jej szkody. W niektórych bitwach było tylko po kilku rannych. Poza Włochami te wzajemne względy nie grały już roli i zdarzało się, że mało sumienny kondotier-przedsiębiorca nie chcąc tracić żołnierzy uciekał ze swymi z pola bitwy gdy ta przybrała zażarty obrót. Zawsze istniała możliwość, że taka wspaniała armia, dobrze wyszkolona, cudownie ubrana, zacznie znikać z pola bitwy w chwili, kiedy będzie najbardziej potrzebna i to bez wiarołomstwa, zdrady, czy tchórzostwa ze strony kondotiera, po prostu z powodu rozsądku kapitalisty, który zaangażował swój majątek w coś i który ratuje swe pieniądze gdy sprawa przybiera zły obrót. Muszę dodać, że ta wspaniała i wspaniale uzbrojona armia została rozgromiona przez niesłychanie ubogich wówczas Szwajcarów. Karol Zuchwały był z nią bez szans. Zdaje się, że w końcu XVII wieku u nas też zaczęto stawiać na obce wojska, i co z tego wyszło?
  13. Wojna Dwóch Róż

    Chciałbym pomóc. Wojna ta wynika niejako z wojny 100-letniej, konkretnie z pokoju w Arras w 1435 roku, który jest powszechnie uważany za pierwszą ogólnoeuropejską konferencję pokojową. Genezę wojny Dwóch Róż można poznać z następującego rozdziałku napisanego przez Commynesa. To jest moje tłumaczenie z języka starofrancuskiego, wątpię by można je było znaleźć gdzie indziej Dygresja o państwach, urzędach i ambicjach, na przykładzie Anglii O urzędach i władzy jaką dają mówi się, że powodują pragnienie zmian i są również ich przyczyną. Daje się to zauważyć nie tylko za naszych czasów ale jeszcze za Karola VI kiedy to zaczęły się wojny które trwały aż do pokoju w Arras. Tam ze strony króla było 4-5 diuków lub hrabiów, 5-6 prałatów i 10-12 radców Parlamentu. Ze strony papieża 2 kardynałów mediatorów. Ze strony Anglików i diuka Filipa, wielkie postacie. Wówczas regentem Francji ze strony Anglii był brat króla Anglii Henryka V, diuk Bedford, którego żoną była siostra diuka Burgundii, Filipa Dobrego. Przebywał w Paryżu i pobierał 20 tys. ecu, mimo że niewiele robił sobie z tej godności. Rozmowy w Arras trwały 2 miesiące. Diukowi Burgundii bardzo zależało by wypełnić wszystkie zobowiązania i sojusze jakie miał z Anglikami. Dlatego ofiarował królowi Anglii i jego panom Normandię i Guyennę, pod jednym tylko warunkiem, by składali z nich hołd królowi Francji, tak jak to robili ich poprzednicy i oddawali królestwu to co mu się z tych księstw należy. Tego Anglicy odmówili, ponieważ nie chcieli składać tego hołdu i po tym ich sprawy zaczęły iść źle ponieważ opuścił ich dom Burgundii i stracili sposobną chwilę, a także ich konszachty w królestwie urywały się lub traciły na wartości. Stracili Paryż a później stopniowo resztę królestwa. Po tym jak wrócili do Anglii nikt nie chciał uznać pomniejszenia swego państwa. W królestwie pozostało za mało dóbr by zadowolić wszystkich. Wybuchła między nimi wojna o władzę. Ich król, Henryk VI, został wtrącony do więzienia, a był przecież koronowanym na króla Anglii i Francji w Paryżu. Zamknięty został w zamku w Londynie, ogłoszony zdrajcą i winnym obrazy majestatu. Spędził tam większość swego życia i w końcu został zabity. Tytuł królewski przyjmuje książę Yorku, Ryszard, ojciec Edwarda. Niedługo potem przegrał bitwę w której zginął. Po przegranej bitwie, mający duże wpływy w królestwie hrabia Warwick, zabiera ze sobą hrabiego de La Marche (późniejszego króla Edwarda IV) i z niewielką grupą uciekinierów z pola bitwy płynie przez morze do Calais. Ów hrabia Warwick wspierał dom Yorków, diuk Somerset natomiast, dom Lancasterów. Wojny trwały tak długo aż wszyscy z domów Warwick i Somerset mieli poucinane głowy albo zginęli w bitwie. Król Edward IV otruł swego brata Jerzego, męża córki Warwicka małmazją ponieważ mówiono że chce zostać królem. Po śmierci Edwarda IV, jego drugi brat, Ryszard, książę Gloucester, doprowadził do śmierci jego dwóch synów, córki zaś ogłosił bękartami i koronował się jako Ryszard III. Zaraz potem, z Bretanii, gdzie był długie lata więziony, przybywa hrabia Richemont, syn Henryka VI. Zabija w bitwie Ryszarda III i zostaje królem jako Henryk VII. O ile mnie pamięć nie myli wyniku tych podziałów między Anglikami zginęło co najmniej 80 osób z królewskiej linii Anglii. Zatem nie tylko w Paryżu i we Francji walczy się o dobra i zaszczyty tego świata. Władcy i ci którzy panują w wielkich lennach powinni wystrzegać kiełkowania się stronnictw w ich domach ponieważ stamtąd ogień rozprzestrzenia się na całą prowincję. Ale moim zdaniem wszystko dzieje się za sprawą boską, bo kiedy władcy i królestwa cieszą się wielkim powodzeniem i bogactwami i nie wiedzą skąd bierze się taka łaska, to wtedy Bóg niespodziewanie przeciwstawia im nieprzyjaciela lub nieprzyjaciółkę (80) Jak to możecie zobaczyć odnośnie królów wymienionych w biblii i to czego byliśmy świadkami przez te parę lat w Anglii a także w domu Burgundii i gdzie indziej, i dziś jeszcze widać to każdego dnia.
  14. Wojna Dwóch Róż

    Trochę mnie zaskoczyło, że nie można sobie po polsku dużo o tym poczytać. Ja znalazłem w swoim komputerze około 30 stron maszynopisu na ten temat do śmierci Edwarda IV, przeważnie na podstawie Commynesa. Muszę to jakoś uporządkować. Parę ciekawych rzeczy już się dowiedziałem z postu userki. Mogę tylko dodać że intrygi i pieniądze Ludwika XI odegrały tam niebagatelną rolę.
  15. Bankructwa Hiszpanii w XVI-XVII wieku

    Niewątpliwie pewne zacofanie Hiszpanii w XVII – XVIIIw., w porównaniu choćby z taką Francją, jest zaskakujące. Przecież ta monarchia swego czasu opanowała duże połacie świata, zapewniła sobie stamtąd dopływ złota i srebra. Wydawałoby się, że miała wszelkie warunki by zostać potężnym, bogatym państwem, a tak się nie stało. Gdzieś w jej historii musiał zostać popełniony jakiś błąd, bo wydaje mi się, że w czasach Kolumba był to zupełnie inny naród. Wówczas nie brakowało tam przedsiębiorczych żołnierzy, marynarzy, rzemieślników, budowniczych okrętów. Nie byli to bynajmniej prymitywni zbóje. Podbój Meksyku Cortez bardziej zawdzięczał swojej inteligencji niż swoim żołnierzom, zresztą stosunkowo nielicznym. Coś jednak zaczęło iść nie tak kiedy w wyniku podbojów, w XVI wieku, do Hiszpanii nastąpił przypływ bogactwa. Było ono przede wszystkim udziałem marynarzy i konkwistadorów, pewnie nie wszyscy z niego korzystali, musiało to budzić aspiracje u innych, co jest raczej normalne. Toteż nie ma nic dziwnego w tym, że wytwórcy podnieśli ceny na różne towary, a pracownicy najemni żądali większych zarobków. I to chyba w tym momencie Hiszpania znalazła się w pewnym punkcie zwrotnym swej historii. Na skutek wzrostu cen i płac kupiec hiszpański zaczął kupować wyroby zagraniczne. Do pracy zaczęto najmować Francuzów, którym płacono 3 x mniej niż Hiszpanowi. Zdaje się, że w połowie XVI wieku był to już dla nich problem na tyle poważny, że powinien wkroczyć rząd i przy pomocy jakichś środków administracyjnych coś z tym zrobić, pilnować wysokich cen i płac, wprowadzić restrykcyjne cła itp. W odpowiednim momencie zabrakło im chyba przewidującego polityka. Co prawda zadanie miałby utrudnione przez to, że Hiszpania była w bliskim, dynastycznym, związku z Austrią, a to utrudniało z pewnością zamknięcie granic i narzucanie ograniczeń administracyjnych. Tak czy inaczej rząd hiszpański przespał ten moment i przez 1- 2 pokolenia wymarli zarówno rzemieślnicy jak i kwalifikowani robotnicy nie zostawiając następców. Odtąd w Hiszpanii przestano produkować. Klęska Niezwyciężonej Armady stanowiła przełom w historii Hiszpanii nie tyle jako klęska militarna, ale dlatego że nie miał już tam kto odbudować floty. O ile pewnie od pewnego czasu opłacało im się bardziej kupować statki w Niderlandach niż u siebie, to po klęsce Niezwyciężonej Armady była to z pewnością konieczność. W XVII wieku, to Niderlandy wiodły prym w budowie okrętów. Zupełnie inną drogą poszła Francja. U nich pojawił się właściwy człowiek na właściwym miejscu i we właściwym czasie, Richelieu. Gdy rozpoczynał przygotowania do wojny z Hiszpanią również sprowadzał okręty z Niderlandów, ale tylko na początku. Pierwsze kupowano by je później rozebrać na części, które później kopiowano i z których składano seryjnie następne. Niedługo też flota francuska liczyła 80 okrętów. O wiele więcej niż zaplanowano. W Hiszpanii zaś w XVII wieku nie produkowano nic. Złoto i srebro z tego powodu prędzej z niej uciekało niż do niej napływało, zapanował marazm. Kiedy w końcu XVII wieku Kadyks otrzymał monopol na handel z Ameryką to 80% przechodzących przez ten port towarów było towarami francuskimi. W ten sposób hiszpańska Ameryka stała się czynnikiem rozwoju ekonomicznego Francji i to do tego stopnia, że rozwój czy upadek francuskich manufaktur zależał od handlu Kadyksu, czyli nie od decyzji natury ekonomicznej tylko politycznej, przecież żeby był możliwy musiały być dobre stosunki francusko-hiszpańskie. Tak nawiasem mówiąc to bez zrozumienia czym był handel Kadyksu nikt nie zrozumie francuskiego merkantylizmu owych czasów.
  16. Wojna Dwóch Róż

    Oczywiście że tak, muszę tylko powrócić do tematu, a to trochę potrwa.
  17. Wojna Dwóch Róż

    Czy szanowna userka jest historyczką? Jeżeli tak, to mam trochę o tym według tego co pisał Commynes, prawie współczesny wydarzeniom. Pani natomiast mogłaby fachowo powiedzieć co o tym myśli. W tym wszystkim zaś jest pewna dziwna niejasność , którą kiedyś sobie próbowałem wytłumaczyć a nie potrafiłem bo za mało wiem na ten temat. Trochę by mi czasu zajęło powrót do tego tematu, zajmowałem się nim bowiem jakieś 3 lata temu i muszę lepiej go sobie przypomnieć. Co prawda Commynes pisze z perspektywy Francji, ale historia obu tych krajów jest ze sobą poprzeplatana. Mam się tym podzielić? Interesowałoby to panią?
  18. To stwierdzenie wziąłem z książki francuskiego autora, Paula Zumthora. Dokładnie napisał on tak: Ich [tych w średniowieczu] życie seksualne pozbawione było zahamowań, a ich cywilizacja, odwrotnie niż nasza, nie miała w sobie nic afrodyzjakalnego. Może trochę dodałem sam, zresztą niewiele.
  19. W średniowieczu na pewno nie był afrodyzjakalny, za to konkretny. Więcej znaczenia przypisywano owym głupim ruchom niż obiecankom i różnym ceremoniom
  20. ORP Piorun vs. Bismarck

    Pisze i to całkiem sporo, chociaż trochę niewyraźnie opisuje bitwę z niszczycielami Viana w nocy 26/27.V.1941r. By się w tym wszystkim zorientować należy trochę znać taktykę walki niszczycieli. Kiedy idą na wroga w nocy, to pierwszy niszczyciel, który go zobaczy otwiera ogień zmuszając nieprzyjaciela do otwarcia ognia i tym samym do ujawnienia swoich pozycji, po czym inne niszczyciele wykonują atak torpedowy. To wszystko wydaje się proste ale chyba tylko jedna bitwa odbyła się według tego schematu, ta stoczona 30.XI.1942r. u przylądka Tassafaronga, na spokojnych wodach wokół Guadalcanal. Na wzburzonym Atlantyku ten schemat mocno się skomplikował, ale Piorun zrobił swoje. Wykrył nieprzyjaciela, ostrzelał go zmusił do otwarcia ognia i tym samym do ujawnienia się, umożliwiając tym samym atak innym i co najważniejsze wyszedł z tego cało, co było sukcesem, zważywszy, że pod Tassafaronga niszczyciel, który pierwszy otworzył ogień został rozniesiony na strzępy. Marynarze Pioruna nie tylko zrobili swoje, ale okazali się lepsi od tych z Bismarka, którzy nie potrafili ich trafić.
  21. Mam gdzieś książkę Cata-Mackiewicza, piłsudczyka zdaje się. Aprobatę dla swego idola wyraża on między innymi w ten mniej więcej sposób (piszę z pamięci): W każdym razie był najlepszym z pośród środkowo-europejskich dyktatorów. Leninowi i Stalinowi należy przypisać (tu wymieniona jakaś astronomiczna liczba) ofiar podczas gdy Piłsudskiemu tylko kilkadziesiąt. Zaiste, możliwe, że był ludzkim dyktatorem, ale widać stąd, że mokra robota była mu znana. Zresztą do polityki wszedł między innymi poprzez terroryzm, miał w tej dziedzinie zapewne bogate doświadczenie i pewnie z niego korzystał. Nie mówię, że taki człowiek nie był potrzebny w swoim czasie, ale tego typu nawyki w innym czasie i w innych oko0licznościach mogą nie służyć najlepiej.
  22. Bankructwa Hiszpanii w XVI-XVII wieku

    Fuggerowie zrobili majątek na handlu miedzią, którą sprzedawali poprzez Antwerpię do Azji. Zdaje się, że przy jej pomocy drenowali też srebro i złoto z Hiszpanii. Ciekawe jak to robili? Twierdzenie na pewno słuszne. Najlepszy dowód, że w jego czasach pieniądz był srebrny i złoty, teraz zaś jest papierowy. I jeszcze każdy się cieszy że go ma. No cóż, tam gdzie władza tam zawsze jest potrzeba. Wystarczy od czasu do czasu posłuchać telewizji by to wiedzieć. Nie czytałem Suchodolskiego, mam natomiast Kubalę. Ten używa według mnie trafnego określenia. Mówi w tym przypadku o "fałszerstwie państwowym" . Ciekawe, czy takie określenie funkcjonuje w ekonomii, czy jest to tylko wymysł autora. No cóż zawsze musi znaleźć się taki co uważa, że lepiej mieć kasę niż być idealistą.
  23. Bankructwa Hiszpanii w XVI-XVII wieku

    A jednak w Ameryce, szczególnie peruwiańskie Potosi (dzisiaj to jest Boliwia) było miejscem wokół którego zataczała coraz szersze kręgi. Zdaje się, że Zacatecas miało w XVII wieku mniejsze znaczenie. Ilościowa dominacja meksykańskiego srebra rosła powoli, w miarę jak wyczerpywały się złoża w Potosi i dopiero w XIX wieku większość srebra pochodziła z Meksyku. Potosi przez ten czas było miastem większym i bogatszym niż jakiegokolwiek europejskie. W połowie XVII w. liczyło 200 tys. ludzi, podczas gdy na przykład Paryż 150 tys. Swoje znaczenie zawdzięczało oczywiście kopalniom srebra, pozyskiwanego tam metodą amalgamatu rtęciowego, co wymagało odpowiedniej obróbki rudy (liczne młyny, i inne urządzenia) i zróżnicowanej struktury zawodowej, a co najważniejsze pracujący tam robotnicy dobrze zarabiali i mieli czym płacić. Zatrudniony w Potosi Indianin zarabiał o wiele więcej niż jakikolwiek Europejczyk. Wiem, że to kłóci się z ogólnie przyjętym u nas wizerunkiem Indianina , wyzyskiwanego do granic przez hiszpańskich imperialistów, prześladowanego i pędzonego do darmowej roboty. Tak nie było, i choć prawdą jest że na początku gminy indiańskie musiały przymusowo dostarczać robotników do kopalń, to szybko z tego zrezygnowano. Wielu historyków uważa Potosi za pierwszy nowożytny ośrodek przemysłowy na świecie, a przecież były jeszcze kopalnie rtęci znajdujące się około 1500 km. stamtąd, gdzie zarobki były również niezłe. Z tym wszystkim musiała być przecież związana cała infrastruktura. Więc do tych 200 tysięcy ludzi o znacznej sile nabywczej należy dodać jeszcze innych. Prawdą jest, że praca w kopalniach rtęci była bardzo niezdrowa, a w kopalniach Potosi niebezpieczna. Dochodziło do licznych wypadków spowodowanych rażącym lekceważeniem zasad bezpieczeństwa pracy, ale takie to były czasy. Jeżeli jednak ktoś miał jakiś towar do sprzedania, to nie było na świecie miejsca gdzie mógłby go sprzedać lepiej. Jaki wpływ wywierała Ameryka na ceny w Hiszpanii widać najlepiej na przykładzie podanym przez de Mercado. Otóż opisuje on taki, typowy zresztą przypadek: Do pewnego portu w Grenadzie (chyba Sewilli) przybyła karawela po ładunek aksamitu dla Nowego Świata. Można go było tam kupić po 28 – 29 reali sztukę. Kapitan wykupił wszystek aksamit w mieście, ale ładownie jego statku pozostały jeszcze niezapełnione. Aksamit przybywał sukcesywnie, ale kapitan nie chciał tracić czasu, nie mógł czekać wiecznie. Wobec tego zawarł z kupcami umowę, że będzie płacił 35 – 36 reali od sztuki, pod warunkiem, że kupcy, cały przybywający aksamit będą sprzedawali tylko jemu, do czasu aż napełni swoje ładownie. Wiedział, że i tak wyjdzie na swoje. W końcu kapitan zapełnił swoje ładownie i statek odpłynął. Jednak zaszło ciekawe i zaskakujące zjawisko ekonomiczne, bo odtąd aksamit kosztował już 35 reali za sztukę, nie wrócił do dawnej ceny 28-29 reali. Zdaje się, że katolicyzm traktował z dezaprobatą lichwę, a zatem i operacje bankowe, przynajmniej do początku XIX wieku. Dlatego bankowość rozwijała się lepiej w krajach protestanckich: Holandii, Anglii, Szwajcarii (Genewa). O ile się nie mylę wielki ideolog katolicyzmu, św. Augustyn, uznawał, że pieniądzem może być tylko moneta metalowa i nie dopuszczalne jest manipulowanie nią przez zmniejszanie ciężaru czy zawartości kruszcu. Mam wrażenie, że pod tym względem monetom hiszpańskim można było mniej zarzucić niż innym. Były dobrej próby i rzadziej manipulowano nimi niż w innych krajach. To jest to co ja pisałem w poprzednim poście, z tym że szły one nie tylko do niderlandzkich banków, ale też do Francji i Włoch. Tak ogólnie rzecz biorąc, to w poście na który odpowiadam znowu występuje zamieszanie terminologiczne. Nie można mylić inflacji z drożyzną. Te wszystkie mądrości pisałem na podstawie książki Pierre Vilar.
  24. Antygon Jednooki

    Nie rozumiem, chyba chodzi o bitwę przegraną dla Eumenesa?
  25. Marokańskie powstanie w górach Rif

    Mogę coś dodać: Otóż Północną Afrykę zamieszkuje lud różniący się kulturowo od innych, chociaż wyznaje Islam. Są to Berberowie, zwani inaczej Kabylami. Tych marokańskich, osiedlonych w górach Rif, nazywano czasem Rifenami. Są to potomkowie dawnych mieszkańców Północnej Afryki, których swego czasu najazd arabski wypędził w najbardziej niedostępne regiony, między innymi w te góry. Bardzo wojowniczy. Bez przerwy dokonywali najazdów na północne Maroko. Na przełomie XIX i XX wieku stały się one tak uciążliwe dla miejscowej ludności, że ta chętnie zaakceptowałaby jakąkolwiek władzę, nawet obcą, ale która potrafiłaby się z tym uporać lepiej niż nie panujący nad sytuacją sułtan Maroka. Najbliżej była Hiszpania a z Europejczyków najwięcej w Maroku było Hiszpanów. Nie wchodziła jednak w grę. Marokańczycy nigdy nie zaakceptowaliby państwa z którym od wieków prowadzili wojny, poza tym przebywający w Maroku, Hiszpanie, to był lumpenproletariat, nie przynoszący chluby swej ojczyźnie. Pozostawały Francja, Anglia i Niemcy. 8.IV.1904 roku Anglia i Francja, czując się zagrożone kolonialnymi aspiracjami Niemiec, zawarły w sprawie Maroka sojusz zwany Serdecznym Porozumieniem (Entente Cordiale), który zapoczątkował ścisłą współpracę francusko-angielską. Oba państwa zobowiązały się nie przeszkadzać sobie nawzajem. Francja otrzymała wolną rękę w Maroku, Anglia zaś w Egipcie. Co do Niemiec, to nie dawały bynajmniej za wygraną. Zainteresowany Marokiem był przede wszystkim wpływowy Krupp, ze względu na bogate zasoby rudy żelaza. Przemycano tam duże ilości broni. W maju 1911 roku, zagrożony przez Rifenów sułtan Maroka poprosił Francję o interwencję. W końcu, 4 października 1911 roku, Niemcy uznały protektorat francuski w Maroku, w zamian za przyłączenie do Kamerunu części Konga. W myśl tego porozumienia do Maroka weszły wojska francuskie, natomiast obszary wokół Ceuty znalazły się pod protekcją Hiszpanii. Układ ten spotkał się w Niemczech z krytyką i Rifeni nadal byli wspierani. Udzielanie im pomocy było jednym z podstawowych zajęć ambasady niemieckiej w Madrycie i w końcu opłaciło się bowiem w 1914 roku rozpoczęli trwającą 11 lat wojnę. Zakończyła się w 1926 roku kiedy to skapitulował przywódca Rifenów, Abd El-Krim.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.