Skocz do zawartości

euklides

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,172
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez euklides

  1. Walka ogniowa na morzach

    Ale historia wojskowości pisana może być w XX wieku i dotyczyć całego świata. Jeżeli taka nazwa jest po polsku to doskonale. Ja ją wziąłem z tekstu francuskiego i nie znalazłem w słowniku. Po co jakieś tłuczki, zostawmy to kucharzom, czy hakownice, zostawmy to naszym łanowym.A poza tym chciałbym wiedzieć jak określony jest ten typ działa po polsku.Bo kiedy napisałem że bezodrzutowe to wzbudziło to wiele emocji, zresztą nie bez racji.
  2. Senatus Populusque Romanus

    No dobrze, to inaczej. Muszę coś dodać. Wypada mi wspomnieć o reformach Serviusa Tulliusa z 483r p.n.e (chyba). M.in ludność Rzymu podzielił on terytorialnie, na 4 tribus. W skład tych 4 tribus wchodziło ok.200 gentes (ród) każdą z tych gentes reprezentował 1 senator. Niektórzy uważają że w ten sposób senat stał się przedstawicielem całego ludu rzymskiego, i mają trochę racji. Dlatego wydaje mi się uzasadnionym nazwać senat senatem ludu rzymskiego, chociaż taka nazwa może nigdzie się nie zachowała. W końcu Liwiusz wspomina, że reformy Serviusa odegrały ogromną rolę w późniejszej historii Rzymu. Żeby nie było nieporozumień. Ja nie uważam senatu za reprezentację ludu ale zdaje mi się, że ten czasami sobie to uzurpował. Przyznam, że nie pamiętam gdzie wyczytałem, że senat wyrósł z podziału terytorialnego Rzymu. No chyba przejście z republiki do cesarstwa nie odbyło sią z dnia na dzień Mnie się wydaje że była. Dotąd był senat, o którym można się było domyślać że reprezentował lud. Formuła SPQR mówiła że istnieją senat i lud obok siebie i są to dwie różne rzeczy, czasami wrogie.
  3. Senatus Populusque Romanus

    Nie znam łaciny ale jak zrozumiałem pierwotnie senat był określany SPR, co znaczyło Senatus Populus Romanus, czyli senat ludu rzymskiego. Chyba po Sulli pojawiła się końcówka que i wyszło Senatus Populusque Romanus w skrócie SPQR. To znowu znaczyło senat i lud rzymski. W sumie dosyć istotne bo dotyczy symboliki Państwa (Cesarstwa) Rzymskiego. No i ta wdzięczna transformacja ideologiczna.
  4. Senatus Populusque Romanus

    Przepraszam ale moja znajomość medycyny jest równa zeru. W każdym razie znam się na niej dużo mniej niż przeciętnie. Przez to nie potrafię odróżnić wariata od schizofrenika. Dla mnie to wszystko jedno. O ile mnie pamięć nie myli to pierwotnie senat określany był jako "Senatus Populusque Romanus", czyli senat ludu rzymskiego. Za cesarstwa zmieniono to na "Senat i Lud Rzymski" (S.P.Q.R) Ten lud rzymski w tym zwrocie miał być utożsamiany z cesarzem.
  5. Buddyzm w III Rzeszy

    To niczego nie przesądza. Od VIIIw do XIw istniał Szlak Wołgi łączący Skandynawię z morzem Kaspijskim i Iranem. Swastyka mogła przywędrować stamtąd. Nawet jeżeli w XXw. została zaczerpnięta z germańskiej kultury to i tak nie obala faktu że może ona mieć pochodzenie azjatyckie.
  6. Obrona Kaliguli

    Przeczytałem ten artykuł. Powszechna ocena Kaliguli mocno mnie dziwi. Przeważnie ma się go za wariata (albo elegancko się go określa jako schizofrenika). Kiedyś się trochę nad nim zastanawiałem i nie wyglądał mi na takiego. W postach wyżej napisałem pokrótce dlaczego. Nie chcę za dużo o tym pisać bowiem musiałbym już powoływać się na jakieś źródła a nie mam tyle czasu by do tego wracać. Nasuwa mi się jednak pewna luźna refleksja. Uważam po prostu, że chodzi tu o pewne ponadczasowe zjawiska. W każdej organizacji, a takim rzeczownikiem można z pewnością określić władzę Rzymu w Iw.n.e, istnieje chyba odwieczny problem: Kto ma rządzić? Czy ten kto jest mądrzejszy, czy też ten kto ma do tego formalne prawo. To pytanie jest ponadczasowe. Aktualne dzisiaj na przykład w brygadzie murarzy, było pewnie aktualne w Rzymie w I.w n.e. Kaligula jako cesarz miał formalne prawo do rządzenia ale, choćby ze względu na młody wiek, odmawiano mu doświadczenia i kompetencji. Pewnie każdy senator uważał się za mądrzejszego od niego, a wielu takimi było naprawdę. Powierzenie władzy najmądrzejszemu (zakładając że takiego dałoby się ustalić) też nic by nie dało bo zaraz znaleźliby się tacy co zanegowaliby jego formalne prawa i anarchia trwałaby dalej. Kaligula nie należał do ludzi którzy by szukali jakichś kompromisów i nie lubił żeby mu ktoś grał na nosie. Według mnie był jednak pod wpływem wschodu, poza tym możliwe że uważał, słusznie zresztą, iż głupie rządy są lepsze niż żadne. To dlatego tak uporczywie starał się narzucać swoją wolę, obrażając senatorów, nadużywając prawa o obrazie majestatu. Lekceważąc ustawy jako coś co było produktem senatu chciał pokazać, że to on stanowi prawa a nie żaden senat. W końcu źle na tym wyszedł bo zginął w wyniku spisku. Nie potrafił jakoś dojść do porozumienia z senatem a wydaje mi się, że jego następcy, Klaudiuszowi, jakoś to się udawało. Może dlatego żył 15 lat dłużej od Kaliguli. Poza tym zauważyłem, że czasami utożsamia się senat z ludem. To gruba przesada. Można w przypadku senatu mówić o reprezentacji ludzi którzy coś w państwie znaczą. I to wszystko. Lud zaś często stawał po stronie cesarza i przeciwko senatorom czynnie występował. I jeszcze jedno. Przyczyny tych wydarzeń niekoniecznie muszą tkwić w młodym wieku i niedoświadczeniu Kaliguli. W końcu ktoś na pewno mu doradzał. On najwyżej mógł niewłaściwie z tych porad korzystać, chociaż nie wydaje mi się. Bardzo możliwe, że za jego plecami kryło się całe stronnictwo o jakiejś ustalonej koncepcji politycznej. W takim przypadku śmierć Kaliguli oznaczała porażkę tego stronnictwa i pewien punkt zwrotny w historii Rzymu. „Buciczek” sugerowałby że chodzi o jakieś stronnictwo wojskowe, a ci zdecydowanie za senatorami nie przepadali. Dyskusja dość znacząco oddaliła się od głównego tematu więc postanowiłem ją wydzielić w nowy temat Senatus Populusque Romanus. - Furiusz
  7. I-16, jaki był w 1941 roku?

    Chyba wypada się z tym wszystkim zgodzić. Nie wystarczy mieć przyzwoity sprzęt, trzeba jeszcze potrafić się nim posługiwać i właściwie go wykorzystać. Przychodzi mi tu na myśl Ju-87 Stuka. Też były wątpliwości czy go produkować. Trudny w pilotażu, powolny, wydawał się być przestarzałym technicznie. Gdyby nie gorący jego zwolennik, Udet, który wiedział co z tym samolotem zrobić, to prawdopodobnie nie wszedł by do produkcji, a przecież stał się jednym z głównych filarów wojny błyskawicznej, przynajmniej do 1943 roku.
  8. Epibatai a taktyka walki na morzu

    Ja po prostu zwróciłem uwagę na co innego. Mały odsetek zatopionych okrętów pod Akcjum świadczył, że te wszystkie urządzenia służące do zatapiania okrętów nie były najskuteczniejsze, również taranowanie ostrogą-taranem. Chyba temu nie zaprzeczysz. Wiem co to były kruki, ale ryzykownym jest twierdzenie że dopiero po ich zastosowaniu abordaż stał się podstawową formą walki na morzu. Zresztą nasza dyskusja coraz bardziej przypomina małżeńską awanturę. Latają talerze, meble idą na pół, a zapomniało się o tym o co poszło. Zdaje się, że zaczęliśmy od tego że ja napisałem iż pod Trafalgarem bitwę rozstrzygał abordaż, tak jak to było w starożytności, i teraz wydaje mi się iż się z tym zgadzasz. Z tą różnicą, że ja uważam iż abordaż decydował już w Wojnie Peloponeskiej a ty że raczej po wynalezieniu kruka.
  9. Epibatai a taktyka walki na morzu

    Pisałem tu o okrętach pod Trafalgarem. Cała ta różnica zdań wynikła stąd, że ja widzę pewne analogie ze starożytnością (tutaj akurat co do działań wojennych na morzu). Zresztą rzuca się w oczy, że w obu przypadkach, to jest pod Akcjum i pod Trafalgarem, 80% pokonanych okrętów to były okręty zdobyte a nie zatopione.
  10. Epibatai a taktyka walki na morzu

    Takiego pojęcia, czyli "ostroga", używa choćby Andrzej Murawski w swej książce "Akcjum". Jednak pod Akcjum na 130 zdobytych przez Oktawiana okrętów, zatopiono tylko kilkanaście. Przynajmniej tak podaje podany przeze mnie wyżej Murawski. To by znaczyło, że decydowała tam jednak walka wręcz na pokładzie. Pod Trafalgarem zdobytych okrętów też było dużo więcej niż zatopionych. A i te które tam zatonęły poszły na dno w wyniku walki na pokładzie (na przykład wybuch prochu).
  11. Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

    Na pewno warto to zrobić, jednak schematy organizacyjne to nie wszystko. Bezspornym jest fakt, że ambasada niemiecka w Ankarze była ośrodkiem dwóch siatek szpiegowskich. Jedną z nich była siatka kierowana przez Alfreda Jenke. Nie należała ona na pewno do SD, jak to utrzymuje Schellenberg, bowiem ani on ani Moyzisch nie znali tożsamości Cicerona. Nie należała też do Abwehry, ta nawet nigdy tego nie sugerowała. Jenke był szwagrem Ribbentropa. Oboje zaprzeczali jakoby znali tożsamość Cicerona, a musieli znać bowiem ten pracował jako lokaj u państwa Jenke, czyli również u siostry Ribbentropa. Zatem z tego wynika że była to siatka podległa Ribbentropowi. Ktoś musiał przecież ją finansować. Jest bardzo prawdopodobne, że inne ambasady niemieckie też takimi siatkami dysponowały. Jak je zatem zaszufladkować, skoro nie było to ani SD ani Abwehra. Gwoli ścisłości, w trosce o strych Szanownego Poldasa, na podstawie książki Andree Brissaud „Canaris”, sprawy wyglądały tak: 18 lutego 1944r Hitler podpisał dekret który ustanawiał w Niemczech jedyną służbę wywiadowczą. Formalnym jej szefem miał być Himmler, kierować nią miał natomiast szef RSHA, Kaltenbrunner. By wprowadzić ten dekret w życie kilka dni później doszło do spotkania przedstawicieli Wehrmachtu z przedstawicielami SS. Przewodniczył spotkaniu szef centralnego biura Wehrmachtu, generał Winter. Abwehrę reprezentowali admirał Burkner i generał Bentivegni. Wydziały Abwehry: I (szpiegostwo) oraz II (sabotaż i wywrotka polityczna) połączono w Biuro Wojskowe (Amt mil.) i podporządkowano SS, czyli RSHA. Na jego czele stanął dotychczasowy szef wywiadu Abwehry, płk. Hansen. Wydział III (kontrwywiad) przeszedł pod kontrolę Schellenberga. Wydział Centralny Ostera został rozwiązany. Całkowitej kontroli nad Abwehrą SS jednak nie przejęło. Wielu dotychczasowych jej agentów miało bowiem niewidzialne powiązania z dotychczasowymi jej szefami. Wielu zresztą oficerów podało się do dymisji i poszło na front wschodni gdzie wielu z nich zginęło. Na zachodzie Abwehra wręcz uniknęła podporządkowania się SS. Tam używając jako argument bliskie lądowanie Aliantów i wynikającą stąd konieczność bliskiej współpracy z Wehrmachtem, wydział III Abwehry (kontrwywiad), przekształcił się w ruchome grupy podlegające dowódcom armii. I tak płk. Hermann Giskes, ze swej kwatery głównej w brukselskim hotelu, kierował swoim „Commando 307” otrzymując rozkazy tylko od Wehrmachtu i nie miał zamiaru przejść pod rozkazy tercetu: Himmler-Schellenberg-Kaltenbrunner. Co do Canarisa to został pozbawiony stanowiska i internowany w zamku Lauerstain pod nadzorem Gestapo. W czerwcu 1944 roku wypuszczono go i dano mu nowe stanowisko. Aresztowany został dopiero 23 lipca 1944 roku, osobiście przez Schellenberga. Początkowo przebywał w bardzo dobrych warunkach. Stracono go, jak zresztą wiadomo, dopiero w kwietniu 1945 roku.
  12. Epibatai a taktyka walki na morzu

    Niekoniecznie. Nie wiem, czy uderzenie ostrogą od razu posyłało okręt na dno. Według mnie oznaczało ono zakończenie fazy manewrowej bitwy i rozpoczęcie bitewnego zamieszania w którym walczono na szczepionych ostrogą jednostkach. Zresztą nawet gdyby nie dochodziło do abordażu, to walka była rozstrzygana w starciu z bliskiej odległości.
  13. Walka ogniowa na morzach

    Ojej! Powołujecie się na fizykę opisując ją słowami. To mnie przerasta. Co do tej bezodrzutowości to wzięła się ona u mnie stąd, że korzystałem z tekstu francuskiego w którym karonada jest określona jako "piece sans recul" co według słownikowego tłumaczenia oznacza działo bezodrzutowe. Mnie się też wydawało to trochę nie bardzo ale w końcu uznałem za dopuszczalne. Przecież współczesne działo bezodrzutowe i karonada pozostają po strzale na swoim miejscu. W każdym razie ja się przy tym określeniu nie upieram. Poza tym w tym tekście pisało również, że pod Trafalgarem karonady były obrotowe i mocowane do pokładu. Wiem jeszcze, ale to raczej już ze źródeł literackich, że do floty Nelsona wprowadzili ją marynarze, którzy mieli przeszłość korsarską. Były one również na okrętach francuskich, ci, jak się zdaje, nie bardzo umieli z nich korzystać. No i jeszcze jedno. W historii naszej wojskowości chyba niewiele jest o karonadzie. Na dobrą sprawę to nie znam jej polskiej nazwy. Warto byłoby gdzieś znaleźć polską terminologię a jeżeli takiej nie ma to ją wymyślić, przynajmniej prowizorycznie.
  14. Epibatai a taktyka walki na morzu

    Mam trochę na ten temat. Wziąłem to z francuskiego czasopisma Histoire. Niestety nie jestem w stanie podać rocznika ani autora. Ale na upartego to można to wszystko sprawdzić. To co pisał na ten temat Tukidydes to łatwo sprawdzić. Z tym, że pisał on również iż podczas walki wioślarze też brali w niej udział rzucając oszczepami. Pamiętam kiedy narzekał iż niektórzy wioślarze wzięci z lądu nie potrafili porządnie rzucić oszczepem z pozycji siedzącej. Triera – Był to okręt bardzo długi i bardzo wąski. Stosunkowo mało wystawała nad wodę. Początkowo nie miała pokładu. Z przodu, na poziomie linii wodnej posiadała ostrogę z brązu przeznaczoną do dziurawienia okrętów przeciwnika. Posiadała żagiel, który podczas bitwy nie był używany. Sterował nią sternik z pomocnikami przy pomocy dwóch wielkich wioseł z tyłu okrętu. W pełnym składzie posiadała 170 wioślarzy rozmieszczonych w trzech piętrach. Kilku marynarzy obsługiwało żagiel i stery. Zabierała również na pokład 10 hoplitów umieszczonych z przodu okrętu i przeznaczonych do abordażu lub desantu oraz dwóch łuczników. Z przodu statku miał również swoją siedzibę sztab i kilku specjalistów. Przede wszystkim urzędował tam trierarcha, nominalny dowódca okrętu, który niekoniecznie był doświadczonym marynarzem. Towarzyszy mu Pentekotar, czyli dosłownie „dowódca 50-ciu”. Przeważnie jest to młody obywatel, który zajmuje się intendenturą. W odróżnieniu od tych dwóch pozostali oficerowie okrętowi pochodzą z awansu i są doświadczonymi marynarzami. Karierę swą zaczynali zazwyczaj jako wioślarze, później służyli jako sternicy i przy obsłudze żagla, by w końcu otrzymać dalszy awans. Pierwszym z nich jest proreta, marynarz, który służy na dziobie statku (stąd nazwa). Obserwuje on gwiazdy, wiatry, prądy, zapachy i daje kapitanowi odpowiednie wskazówki. Zastępuje on również kapitana, który na przykład zginął, lub nie jest w stanie pełnić swoich obowiązków. Jest on drugim na okręcie, podlega kapitanowi, który odpowiada za stan techniczny statku i kieruje nim. Zdarza się, że kapitan zasiada do steru, szczególnie podczas walki. Inny oficer, którego można by określić jako szefa załogi, nadaje rytm pracy wioślarzom rytmicznym śpiewem. Pomaga mu w tym flecista. Jest również stolarz, który dokonuje drobnych napraw lub kieruje poważniejszymi pracami przy naprawie poważnych uszkodzeń powstałych w walce lub podczas żeglugi. Marynarze mają mało przestrzeni dla siebie. Na morzu śpią na swych ławkach. Wiosła są długie, mają 4,5 metra, ale są lekkie i dobrze wyważone. Triera pełni wyśmienicie swą rolę jako broń uderzeniowa ale marnie trzyma się na wodzie. Na noc przybija do brzegu. Wyciąga się ją na brzeg tyłem, który w tym celu jest uniesiony. Marynarze mogą wówczas spędzić noc w wygodnych warunkach. Flota odpoczywa przeważnie tam, gdzie jest słodka woda. Podstawę pożywienia stanowi chleb, czosnek, cebula i nieco oliwy. Triera nie nadaje się do przewozu żywności. Dyscyplina była surowa. Karano chłostą i przywiązaniem do masztu. Były dwie taktyki walki. Pierwsza, zwana diekplous, polegała na ruszeniu z pełną prędkością bezpośrednio na linię wroga. Po jej minięciu zawracano natychmiast, zanim nieprzyjaciel zdążył się odwrócić i atakowano go ostrogą. Zdarzało się, że podczas mijania się łamano wiosła przeciwnikowi, co pociągało za sobą straty wśród wioślarzy. Druga taktyka, periplous, polegała na tym, że okręty płynęły rzędem i starały się płynąć dookoła okrętów przeciwnika, aż ten nie wytrzymał tempa i zdezorganizował swój szyk. Wówczas atakowano go ostrogą. Wybór taktyki zależał od okoliczności.
  15. II WŚ - ciekawostki

    Też tak słyszałem, z tym że tam nie było zapalnika czasowego. Liczono, że nietoperz po opuszczeniu tej bomby kasetowej od razu zacznie szukać schronienia i wiele z nich znajdzie się na strychu, wówczas taki nietoperz chciał się od tej bombki uwolnić, przegryzał kabelek i powodował jej zapłon.
  16. Walka ogniowa na morzach

    W opisie karonady z którego to wiem była ona scharakteryzowana jako działo bez odrzutu i dlatego określiłem ją jako bezodrzutową, bo nie odlatywała. No jeżeli wiecie do jakiej klasy dział można karonadę zaliczyć to proszę bardzo. W końcu dzisiejsza rura służąca za działo i karonada mają tę wspólną cechę, że nie odlatują do tyłu. Poza tym nie potrzeba stać za działem by coś mogło się przydarzyć. W momencie wyrwania czegoś takiego z pokładu to różne rzeczy mogą się dziać. Miała zasięg ok. 100 metrów i służyła przede wszystkim podczas abordażu, chociaż można było wystrzeliwać z niej pociski zapalające. Wymagała wprawnej obsługi. Za mały ładunek mógł nie przynieść rezultatu, za duży wiadomo, a trzeba było jeszcze mniej więcej wycelować. Anglicy bardzo dobrze sobie z nią radzili. Pod Trafalgarem odegrała bardzo poważną rolę. W końcu bitwę rozstrzygnęły abordaże. Jeżeli abordaż stanowił problem to co robiło owych 10 hoplitów na każdej trierze ateńskiej. Oczywiście oprócz pilnowania porządku na statku. Co do ateńskiej taktyki walki na morzu to mam trochę o tym, nawet pod ręką w komputerze. Staranowanie przeciwnika czy połamanie mu wioseł to była już walka po dojściu do niego, już w czasie bitewnego zamieszania.
  17. Walka ogniowa na morzach

    Przepraszam, pomyliło mi się trochę, chodziło o karonadę. Możesz wystukać sobie "carronade" by się czegoś dowiedzieć. Dzisiejsze działo bezodrzutowe to jest rura na wylot, bez denka (z grubsza). Przymocowana do pokładu karonada też odrzutu nie mogła dawać, bo jak dała to artylerzysta razem z nią leciał w powietrze.Po prawdzie to ja z czegoś takiego bym nie strzelał
  18. Walka ogniowa na morzach

    Z tego co wiem to odpalało się armatę przy pomocy zapalonego lontu na końcu kija (to urządzenie miało jakąś specjalną nazwę), by w momencie strzału znajdować się w pewnej (bezpiecznej), odległości od niej. Zdaje się, że wszyscy macie złe wyobrażenie o bitwach morskich. Co do mnie, to morza nie widziałem od jakichś 10 lat i od czasu gdy dowiedziałem się o tsunami to podziwiam tych wszystkich co mieszkają w mniejszej od niego odległości niż 50 km. Z tego jednak co wiem o bitwach morskich to wyglądały one zupełnie inaczej niż wy to opisujecie. Podstawową zasadę bitwy morskiej można objaśnić na przykładzie dużej litery T. Idealną pozycją dla każdego admirała było znalezienie się w pozycji daszka nad T w stosunku do płynącej rzędem eskadry przeciwnika. Stosowano to już w czasie Wojny Peloponeskiej, odsyłam do Tukidydesa. Zajęcie pozycji daszka nad T dawało możliwość zaatakowania pierwszego okrętu przeciwnika w szyku tyloma okrętami ile było miejsca przy atakowanym okręcie, i tak po kolei można było zniszczyć całą flotę przeciwnika. Oczywiście admirałowie dobrze wiedzieli o tej regule i nie pozwalali przeciwnikowi na zajęcie takiej pozycji. Podczas wojny Peloponeskiej ateńskie galery, ze względu na swą konstrukcję i wioślarzy, górowały szybkością nad wszystkimi innymi okrętami wojennymi. Schemat bitwy wyglądał w ten sposób, że na początku obie eskadry płynęły równolegle. Szybsze ateńskie okręty wyprzedzały przeciwników i starały się zając pozycję daszka nad T. Tamta flota by do tego nie dopuścić zmieniała kurs i w końcu jej szyk załamywał się. W wyniku tego okręty zbierały się w koło i stawały się łatwym łupem Ateńczyków. To samo było podczas bitew morskich w epoce żaglowców, tam jednak dochodził czynnik wiatru i manewrowanie było dużo trudniejsze. Wymagało to od załóg niemałych umiejętności. Nelson i jego marynarze byli tak dobrze wyszkoleni, że jego flota mogła pokusić się o przebicie daszka nad T by w ten sposób samym znaleźć się w pozycji tego daszka. W owych czasach, by zabezpieczyć się przed przebiciem daszka nad T, floty płynęły w dwóch równoległych rzędach. Gdy ze względu na złe manewrowanie albo walkę jakiś okręt wypadał z tego rzędu to zastępował go okręt z drugiego rzędu. Pod Trafalgarem okręty francuskie nie miały tak dobrze wyszkolonych załóg jak angielskie i po opłynięciu przylądka Finistere, na skutek zmiany wiatrów, niektóre okręty zaczęły wypadać z rzędu i zastępowały je okręty z drugiego rzędu. Wskutek tego flota zaczęła płynąć w jednym rzędzie. Wykorzystali to Anglicy i zaatakowali Francuzów płynąc rzędem z zamiarem przebicia daszka nad T. Na czele płynął Victory, Nelsona. Zbliżając się do francuskiego szeregu musiał wytrzymać ostrzał dział z burt, chyba trzech okrętów. Oczywiście dostał się pod morderczy ogień. Za tę cenę doszedł jednak do francuskiego Redoutable z którym nawiązał walkę. Nie było w niej mowy o jakimkolwiek manewrowaniu. Oba okręty zdryfowały i w ten sposób otworzyła się luka przez którą wpłynęła eskadra angielska, zajęła pozycję daszka nad T i po kolei abordażowała francuskie okręty. Poza tym nieprawdą jest jakoby ówczesne okręty (te z epoki Trafalgaru) mogły strzelać tylko z burt, prostopadle do kursu. Na pokładach miały zamocowane straszliwe karonady. Były to działa bezodrzutowe, które można było obracać o 360 stopni. Ich bezodrzutowość nie wynikała z jakiejś wymyślnej konstrukcji a z mocowania na pokładzie. Strzelały kartaczami siejącymi podczas abordażu niesłychane spustoszenie na pokładzie przeciwnika. Obsługiwanie ich to również wielka sztuka bowiem w razie umieszczenia w nich zbyt dużego ładunku podczas wystrzału groziło wyrwanie jej z pokładu. Wtedy można było narobić szkody sobie, i to niemałej. Na okrętach umieszczano je od połowy XVIII wieku. Dysponowały nimi również okręty francuskie. Anglicy potrafili je jednak używać po mistrzowsku. Trochę inaczej sprawa wyglądała gdy na morzu spotkały się dwa pojedyncze okręty. Wówczas atakowano pod wiatr. Przede wszystkim dlatego by można było się łatwo wycofać gdyby coś poszło nie tak, ale możliwe że chodziło również o możliwość oddania salwy burtowej.
  19. Obrona Kaliguli

    Ty to nazywasz projekcją a ja analogią. Jeżeli nie odróżniasz administracji cesarskiej od senatu to ja nie mam ochoty ci tego wyjaśniać. Dla mnie w I w n.e. podział na administrację cesarską i pewien organ przedstawicielski był już wyraźnie zarysowany. Masz problemy z abstrakcyjnym myśleniem. Można przecież być potakiwaczem a jednocześnie posiadać umiejętności i uzdolnienia. W normalnym, regularnym wojsku, każdy oficer musi być potakiwaczem, co nie znaczy, że każdy jest głupi. Każdy, czy może prawie każdy (tak zresztą można wywnioskować z tego co napisałeś) trybun pochodził z senatorskiego rodu, zatem o każdym można powiedzieć że był senatorskim synem. Ciekawe jak to sobie wyobrażasz. Cesarz wysłał okólnik do legatów by folgowali trochę chłopakom a od czasu do czasu wytoczyli im beczkę dobrego wina? Przecież to nonsens. W ten sposób to można sobie co prawda zjednać armię ale i wprowadzić tam totalne rozprzężenie. Nastrój armii najlepiej mogli podtrzymać płacąc regularnie żołd a z tym mogło być różnie. Natomiast senatorzy, choćby poprzez swoją klientelę i krewnych, posiadali realne wpływy w wojsku. Edycja Przepraszam ale pisałem ten post wczoraj, przed chwilą go wkleiłem i dopiero teraz zauważyłem edycję. W każdym razie nie widzę nic napastliwego w tym co napisałeś. W końcu panuje wolność słowa, a na dodatek wszystkie użyte przez nas określenia są cenzuralne.
  20. Obrona Kaliguli

    Zarzucasz mi, że mieszam epoki a ty sam wymieniłeś tu jednym tchem monarchię hellenistyczną, Zgromadzenie Ludowe w Atenach i co tam jeszcze. Pisałem wyraźnie, że Kaligula chciał w Rzymie stosować metody wzięte z Egiptu. Tam nie mógł wprowadzić konia do senatu bo nie było senatu. Co tu ma wspólnego komunizm. Parę dni temu na przykład usłyszałem, że na pograniczu Syrii i Iraku powstało fundamentalistyczne państwo muzułmańskie. Zdaje się że jakiś czas temu w Iraku odbyły się, tak zachwalane na Zachodzie, wolne wybory. Nie słyszałem by ktoś głosował tam za fundamentalistycznym kalifatem, a jednak taki powstał. Tak logicznie interpretując, to uważasz że monopol na umiejętności mieli wyzwoleńcy i ich synowie. Pewnie za bardzo przejąłeś się lekturą Janka Muzykanta. To ty ulegasz projekcji którą mi zarzucałeś i będąc cesarzem wprowadziłbyś pewnie punkty na studia. Zresztą wyżej pisałem, że w swej administracji cesarz potrzebował raczej potakiwaczy. Nie jest to bynajmniej z mojej strony jakiś zarzut bo sam dzięki takim punktom się na owe studia dostałem. Posiadasz sporą wiedzę której jednak nie potrafisz wykorzystać. Ów wymieniony przez Ciebie trybun, to senacki synalek. Nie miał on co prawda doświadczenia wojskowego ale był to z reguły ktoś wykształcony, górujący intelektualnie nad swoimi kolegami-oficerami robiącymi karierę. Dzięki takim jak on senat dobrze wiedział o sytuacji w armii i mógł ją zmieniać organizując na przykład spisek. Już była o tym mowa. Najwyraźniej to uwidaczniało się w III wieku między Kommodusem a Dioklecjanem (przepraszam za pomyłki w poprzednich postach co do wieku), kiedy to wywodzący się z centurionów (czy legatów) cesarz był co parę lat mordowany. A ty uparcie twierdzisz, że senat był niczym wobec cesarza. Po prostu pozostajemy przy własnych zdaniach.
  21. Obrona Kaliguli

    Wielkie dzięki. Czytałem tą książkę we wczesnej młodości i zauważyłem w niej tylko wątki przygodowe. Później przejrzałem ją raz jeszcze i doszedłem do wniosku że autor pokazuje tam bardzo ciekawie psychikę angielskich marynarzy, dlatego uważam że można było się na tę książkę powołać. Na pewno nie jest ona wyssana z palca, a autor dobrze znał środowisko które opisuje i nie są to żadne jaja. Zresztą antyczne sztuki greckie też przynoszą nam jakieś informacje o tamtejszej rzeczywistości a wiele z nich opowiada o zdarzeniach ponadczasowych, to znaczy takich które możliwe są i w czasach nam współczesnych. Zdaje się iż trochę się nie rozumiemy. Kaliguli przyszło władać wielokulturowym imperium i metody wzięte z Egiptu chciał stosować w Rzymie. Stąd jego problemy. O ile w Egipcie, czy w ogóle we wschodnich monarchiach, takie metody mogły nie prowadzić do żadnych zaburzeń, to w Rzymie sprawiały kłopoty. Zresztą odwrotne postępowanie też nie byłoby dobrym pomysłem. W końcu dzisiaj coraz bardziej uwidaczniają się skutki stosowania na wschodzie zachodnich metod. Trochę się nie zgadzam. Przecież tego typu ciało jak rzymski senat to nie była administracja cesarska i tam nie byli potrzebni potakiwacze. Jeżeli władca był przeciętnie inteligentny to potrzebował w nim ludzi znaczących, to jest takich którzy mieli znaczenie w jakimś określonym środowisku czy w ekonomice kraju. Z takimi bowiem można się ułożyć i tacy mogą pewne sprawy załatwić. Pewnie że najchętniej by widział ludzi znaczących będących jednocześnie potakiwaczami ale o takich jest trudno, zresztą nawet od nich też nie mógł wymagać pełnej uległości by nie pozbawić ich znaczenia w swoim środowisku. Najwięcej miał pewnie do czynienia z ludźmi mniej lub bardziej niezależnymi. Oczywiście mógł wstawić do senatu możliwie najwięcej potakiwaczy bez znaczenia, co na pewno było głupim pomysłem. W środowisku ludzi obytych z polityką tacy natychmiast zostaną rozgryzieni i określeni jako kapusie. Od razu wkrada się czynnik nieufności w stosunku do takiego cesarza. Zaraz też owym kapusiom zacznie się opowiadać banialuki, zaczyna być wesoło i w końcu władca który się na to zdecydował ma z tego więcej szkody niż pożytku. Skąd my to znamy. Pewnie że opisany wyżej sposób wyłaniania takiego ciała nie jest najlepszy, ale powszechne wybory też nie są doskonałe.
  22. Obrona Kaliguli

    Gdyby tak było to by nie było warto zajmować się w ogóle historią, bo po co? Coś mi się majaczy książka Stevensona „Wyspa Skarbów”. Dawno temu ją czytałem ale pamiętam, że jest tam taka scena w której marynarze wykorzystali biblię na podpałkę (czy coś takiego) i gdy sobie to uświadomili to padł na nich blady strach. Tu chodzi o marynarzy, nie żołnierzy. Oba wydarzenia dzieli ponad 1000 lat a mimo to jedno i drugie wynika z tych samych predyspozycji psychicznych. Wiem, że mówię o powieści ale świadczy ona że takie rzeczy były znane i w XIX wieku. Odwołam się choćby do filmu na Discovery o okrętach pływających na jakimś włoskim jeziorze, wybudowanych na rozkaz Kaliguli. Sądzę, że oglądałeś ten film. Jasno z niego wynika że Kaligula czcił egipskich bogów. Zauroczenie, udawane czy rzeczywiste, własną siostrą też przywodzi na myśl królową Egiptu, Kleopatrę i jej brata. Świadomie użyłem określenia poddani. Poddanym bowiem jest nie tylko człowiek z ludu ale i arystokrata, czy senator-arystokrata. (Daruj, że trochę upraszczam strukturę społeczną) I uważam, że senat przy wszystkich swych niedoskonałościach był taką reprezentacją. Feudalizm w dużej mierze ukształtował się dlatego, że chłopi (czyli lud) dobrowolnie oddawali się pod opiekę arystokraty by uniknąć ździerstw dokonywanych przez administrację władcy. Zresztą nawet tak zwanymi ruchami ludowymi przeważnie kierowali przywódcy wywodzący się z arystokracji. Jakoś jak dotąd nigdzie nie znalazłem zadowalającego wytłumaczenia dlaczego tak było. Co więcej ów lud bardzo często był podporą najgorszej tyranii.
  23. Obrona Kaliguli

    Tutaj to możemy się już odwołać do własnych, współczesnych nam doświadczeń. Znalazłby się pewnie jakiś władca (czy może raczej prezydent) z naszych czasów wyglądający na idiotę. I jak lud na niego reagował? Co do wojska to byłem świadkiem jak żołnierze szorowali podłogę z terakoty szczoteczką do zębów a potem wodę zbierali sznurówkami i jakoś nikt nie wypominał kapralowi (który kazał im to robić) że jest głupi. Problemem Kaliguli było, że w Rzymie w którym były żywe tradycje republikańskie chciał stosować metody wschodniego despotyzmu. Według mnie to do niczego dobrego nie prowadziło i taka synteza nie udała się. Trzeba było czekać na Dioklecjana by coś z tym zrobił. Ten zapoczątkował wreszcie podział imperium na dwie części i na krótko przywrócił znaczenie władzy cesarskiej. W sumie to przytaczasz pyskówki cesarza z senatorami z których według mnie niewiele wynika. Faktem jest, że cesarz musiał się liczyć z senatem. Dla mnie dowodem na to jest II wiek kiedy to cesarze długo na tronie nie pozostawali. Przyczynę tego widzę w tym, że senat zdominował wówczas rządy w imperium. I znowu zdecydowanie się nie zgadzam. W zachodniej części imperium rzymskiego pozostało sporo z demokracji. Istniał przecież senat rzymski, co więcej każde miasto miało swój senat. Istniała więc dość silna reprezentacja poddanych z którą każdy cesarz, czy może raczej jego administracja, musiały się liczyć. Że stosunki między władzą cesarską a senatem nie układały się najlepiej, to inna sprawa, ale jakoś to szło i w końcu z tego zachodnio-rzymskiego imperium wyszła cywilizacja za której spadkobierców uważamy się i która głośno krzyczy, że jest demokratyczna. Wydaje mi się zresztą, że warto rozpatrywać dzieje Rzymu pod kątem właśnie stosunków cesarza z ową reprezentacją poddanych. Może pomogłoby to rozwiązywać dzisiejsze problemy polityczne.
  24. Obrona Kaliguli

    Ja na przykład też nie uważam Kaliguli za szaleńca. Po prostu strugał idiotę, a to nie jest jednoznaczne z tym, że był idiotą. Konia to wprowadził do senatu po to by uniknąć tego co my dzisiaj nazywamy debatą taką czy inną. Po ujrzeniu konia w senacie wszyscy senatorowie musieli uznać że Kaligula zwariował i że z takim nie da się prowadzić żadnych dyskusji, a jemu o to właśnie chodziło bo mu debaty do niczego nie były potrzebne. Co więcej odtąd wszyscy mieli temat do rozmów i o debatach nikt więcej już nie myślał. Zresztą nie był on ani pierwszym ani ostatnim politykiem który strugał idiotę. Pamiętam, że przed nim był choćby Alcybiades. Ten uciął ogon swemu psu i wszyscy zamiast prowadzić różne niewygodne mu debaty rozmawiali o tym, dlaczego Alcybiades uciął swemu psu ogon. U dzisiejszych polityków struganie wariata jest również bardzo rozpowszechnione. Uważam, że do przesady. Czasami mam wrażenie że przez to zbyt uporczywe udawanie stają się takimi naprawdę.
  25. Lepiej mówić o tajnych służbach. W końcu jednostka specjalna, na przykład saperów-dywersantów niszczących nieprzyjacielowi komunikację, może podlegać dowódcy ogólno wojskowemu (pułku czy dywizji) i działać we własnych mundurach. Trudno ich uważać nawet za przestępców wojennych, w końcu robili swoje. Co innego jest gdy taka jednostka została wysłana przez tajną służbę przeciwnika stosującego chwyty poniżej pasa, nieakceptowane nawet na wojnie. Takich uważa się chyba za przestępców wojennych, bo jeżeli trafią do niewoli to się ich rozstrzeliwuje. P.S. – Doczytałem się, że jednostka Brandenburg w Holandii przejęła jakieś mosty. Mimo wszystko jednak jej dokonania podczas DWS, według mnie, nie były zbyt imponujące. Zresztą w końcu 1944 roku jej żołnierze zostali wysłani po prostu na front. Trudno powiedzieć o dokumentach. Tu chodzi o wydarzenie historyczne o którym sporo by trzeba napisać. W każdym razie co do lądowania aliantów w Afryce Północnej, to Niemcy byli tak zaintoksykowani, że gdy armada amerykańska znalazła się na Atlantyku, byli przekonani że zmierza do Dakaru, a gdy minęła Gibraltar, to złożyli Francuzom zapewnienia, że jeżeli dokona ona desantu w Tunezji, to wermacht przyjdzie im z odsieczą. Rozpatrywanie na tym tle użycia jednostki Brandenburg w Afryce Północnej jest mocno skomplikowane. Nie wiem nic o Walterze Rauff. Z Googli nie wynika by podczas DWS miał coś wspólnego z Afryką Północną. Wiem natomiast, że na Zachodzie przeciwnikiem aliantów na tajnym froncie cały czas była Abwehra. Nawet po lutym 1944 roku. To by wynikało, że kiedy w 1943 roku pułk Brandenburg został przeformowany w dywizję to powiększono go m.in. o te dwa bataliony. Abwehra w ogóle szkoliła żołnierzy do zadań specjalnych złożonych z różnych nacji, Arabów, Kaukazczyków itd. Podlegali jednostce Brandenburg chyba tylko organizacyjnie. Nie było chyba nawet planowane żeby działali w jej składzie. Zresztą zdaje się, że ta jednostka w ogóle nigdy nie działała jako całość.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.