Skocz do zawartości

euklides

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,172
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez euklides

  1. Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

    Tak, zgadza się, chodziło o Wettynów, wiadomości z liceum trochę mi wyparowały. A to wszystko wziąłem z książki francuskiego autora, Gillesa Perrault, „Sekret Króla”. To z szafą odkrytą w Tuilleriach w 1792r, że było w niej archiwum Sekretu Króla, to jest mój domysł. Ale w.w autor czasami powołuje się na dokumenty tam znalezione. Chciałem tylko dostarczyć jakiś empirycznych materiałów (może zbyt szumne określenie, jeżeli tak, przepraszam). Poza tym nie znam instrukcji które definiują TW i tych innych a uważam że skonfrontowanie aktów prawnych z rzeczywistością za interesujące. Nie znam się na teczkach, nigdy nie pracowałem w żadnej służbie co się nimi zajmuje ani też z taką nie współpracowałem. Co nie znaczy że nie mam zupełnie pojęcia. Sporo pracowałem w dużych fabrykach, a tam od podpie…aczy się roiło, łatwo było takiego wyczuć, często zresztą było tak że wszyscy o tym wiedzieli. Zawsze mnie interesowało po co oni są bo nie posiadali żadnej jakiejś tajemnej wiedzy. Pewnie opowiadali jakieś banialuki, które kto inny spisywał i brał za to jakieś pieniądze (albo utrzymywał swoje miejsce pracy), temu pierwszemu rzucając jakiś poniżający ochłap. W innym poście pisałem o Czerwonej Orkiestrze. Według mnie tam dobrze widać zróżnicowanie służby wywiadowczej. Były źródła, czyli ludzie umieszczeni w sztabach przeciwnika lub w jego ważnych urzędach i cała reszta co ich obsługiwała, czyli odbierała od nich raporty, przekazywała im pieniądze, w ten czy inny sposób motywowała ich do działania, werbowała itp. Jak ich dokładnie określić w świetle instrukcji o charakterze prawnym, nie wiem. Wiem że nie można ich określić jako podpie….aczy bo naprawdę coś wiedzieli. Wątpię też by szef takiej siatki, działający na obcym terenie, zakładał im jakieś teczki. Co więcej z różnych powodów często nie odwoływał się nawet do centrali czy coś o określonym osobniku wie. Przecież to jest forum historyczne. A na przykład wymieniony wyżej autor uważa Sekret Króla za pierwszą nowożytną tajną służbę. Ja jestem natomiast z tych co uważają że do poznania i zrozumienia teraźniejszości potrzebna jest przeszłość. Poza tym można sobie na temat tej służby snuć spokojne rozważania bo uczestnicy tych wydarzeń już od wielu pokoleń nie żyją. W RON sejm zbierał się chyba co roku, a ten sejm miał miejsce w Warszawie.
  2. Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

    Z dedykacją dla użytkowników: Poldasa i Secesjonisty, by rozstrzygnęli swój spór na temat związków dyplomacji ze służbami wywiadowczymi Sekret króla i Wydaje mi się że co do XVIII wiecznej historii Polski to za mało uwagi przypisuje się działalności tajnych służb. A przecież jej historia z tego okresu i historia służb wywiadowczych ściśle się ze sobą splatają. Wszyscy twierdzą, że to w związku z Polską powstała pierwsza nowożytna tajna służba, Sekret Króla. Nota bene podobno jedyna która pozostawiła po sobie prawie kompletną dokumentację. Okoliczności jej powstania mogą poza tym rozjaśnić trochę historię Polski w XVIII wieku. Oczywiście szpiegostwo jest jednym z najstarszych zawodów świata. Jednak przed Sekretem Króla szpiegowskie misje ograniczały się do wykonania jakiegoś konkretnego zadania przez agenta który był w stanie je wykonać i który po jego wykonaniu kończył ze szpiegostwem albo pozostawał do dyspozycji. Sekret była to już służba dysponująca własnymi sekcjami szyfrującymi, punktami kontaktowymi, permanentnymi agentami itp. Niektórzy uznają ją za tajną dyplomację. Coś w tym niewątpliwie jest ale wykonywała ona różne zadania. Na przykład zebrała dane wywiadowcze potrzebne do lądowania w Anglii i prowadzenia tam wojny po wylądowaniu. Podczas DWS te plany były podstawą dla niemieckich planów inwazji na Anglię. Wykonywała również zadania kontrwywiadowcze, co umożliwiało jej prowadzenie akcji intoksykacyjnych. Powstanie takiej służby wisiało zapewne w XVIII wieku w powietrzu, i tajne służby, tak jak je rozumiemy dzisiaj, z pewnością by powstały. Jednak Sekret Króla był pierwszy i jest nierozerwalnie związany z naszą historią a jego narodziny są wynikiem splotu czynników politycznych i psychologicznych. Czynniki polityczne Najważniejszym jest tu stosunek Francji do Polski. Ta pierwsza była zainteresowana silną Polską. Od XVI wieku historia Francji nacechowana była konfliktem z Habsburgami. My stanowiliśmy element tego co oni nazywali Dywersją Wschodnią. Chodziło o stworzenie Habsburgom groźnej dla nich sytuacji na ich tyłach. Ta strategia przewidywała utworzenie sojuszu 4 państw: Szwecji, Prus, Polski i Turcji pod egidą Francji. Uważano że by zrealizować te plany najlepiej będzie osadzić na tronie polskim Kapetynga. Była próba z Henrykiem Walezym, nie bardzo to wyszło. Potem była jeszcze udana elekcja księcia Conti w 1697 roku, skończona jednak niewypałem. Później zadecydowano o wsparciu Stanisława Leszczyńskiego. Ten był dwukrotnie wybierany przez szlachtę na tron i dwukrotnie musiał uchodzić z kraju. Trudno mieć tu pretensje do Fleury. Trzeba przyznać, że Polacy mało zaangażowali się we wsparcie króla którego 2-krotnie wybrali na elekcji a Francja była zbyt oddalona geograficznie by wesprzeć go wojskowo. Fleury mógł co prawda przysłać 8 – 9 tys żołnierzy przez Gdańsk ale przy dość biernej postawie Polaków nie na wiele by się to zdało (może ktoś ma inne zdanie?). Po prostu oprócz 20 tys Sasów po Polsce krążyłoby jeszcze 8 – 10 tys Francuzów, nie wiadomo po co. Sam Stanisław Leszczyński dysponował wprawdzie pieniędzmi, finansista Samuel Bernard zainwestował w Polskę ogromną sumę, nie był jednak człowiekiem na miarę sytuacji. W 1733 roku przybył do Polski bez przekonania i chociaż wybrany na elekcji to zaraz potem schronił się w Gdańsku i w ten sposób jego widoki na tron polski zostały ostatecznie przekreślone, wydaje mi się, że nie bez jego winy. Po tych wypadkach Francja straciła zainteresowanie dla Polski, która ze względu na swą anarchię była nieprzewidywalna. Przede wszystkim jednak dlatego że zmieniła się sytuacja polityczna w Europie. Po Wojnie o Sukcesję Hiszpańską, Habsburgowie stracili Hiszpanię i przestali być groźni dla Francji. Kiedy zaś ostatecznie stracili jeszcze swą enklawę we Francji, Lotaryngię (Stanisław Leszczyński dostał ją w dożywocie), to już nie było żadnego racjonalnego powodu do wojny z Habsburgami. Tak się przynajmniej wydawało. Ta obojętność wobec Polski nie trwała jednak długo. Wbrew oczekiwaniom stosunki z Austrią wcale się nie polepszyły. W 1740 roku wybuchła 3-cia wojna sukcesyjna, Wojna o Sukcesję Austriacką, dla Francji zupełnie niepotrzebna i irracjonalna. Nie chciał jej król ani rząd, parła do niej szlachta od 150 lat przyzwyczajona do wojen z Habsburgami, gdzie zdobywała sławę, pieniądze i zaszczyty. Okazało się że ułożenie sobie dobrych stosunków z Austrią nie jest proste a na dodatek pojawiło się nowe mocarstwo, Rosja, którą lepiej było odciąć od Europy. Rad nie rad trzeba było powrócić do koncepcji Dywersji Wschodniej, a zatem z powrotem zainteresować się Polską. Wyrazicielem tego poglądu był d’Argenson, 1-szy minister Ludwika XV. Przemyślał on sobie dokładnie sprawę Dywersji Wschodniej i rolę w niej Polski (zostawił to w swoich pamiętnikach). Uznał, a nie był to wyłącznie jego pogląd, że należy powrócić do tych koncepcji ale w zmodyfikowanej formie. Osadzenie swego człowieka na tronie polskim nie miało sensu, dotychczas bowiem za każdym razem powtarzało się że rosyjskie pułki psuły i obracały na korzyść Rosji to czego dokonywały francuskie pieniądze. Czas był według niego najwyższy by uznać fakty dokonane, to znaczy przestać dąsać się na Augusta III i go wesprzeć. Przede wszystkim po to by uniezależnił się od Rosji. By to nastąpiło należało zmienić polską konstytucję a przede wszystkim zlikwidować wolną elekcję. Gdyby August III miał zagwarantowane że tron pozostanie w jego rodzinie to uniezależniłby się od Rosji. Poza tym Wettingowie byli tradycyjnie życzliwi Francji. D’Argenson rozpoczął działania w tym duchu. Wysłał do Polski Saint-Severina by ten zorientował się w możliwościach znormalizowania stosunków z Augustem III. Podjął dalsze działania. Powtórzył manewr z polską królewną. Skoro jeden król Francji, Ludwik XV mógł związać się z Leszczyńskimi, to inny król Francji mógł to zrobić tym bardziej z Wettingami. Doprowadził do ślubu delfina Francji z córką Augusta III, Marią-Józefiną Saską. Ta przemyślana polityka nie znalazła zrozumienia u Ludwika XV. Politykę Dywersji Wschodniej wolał realizować tak jak to mieli w zwyczaju czynić królowie Francji, czyli wynosząc własną dynastię, przez osadzenie Kapetynga na tronie polskim. Ludwik XV zdecydował się na to tym bardziej że miał w swej rodzinie bardzo chętnego kandydata w osobie księcia Conti, wnuka pechowego elekta z 1697 roku. Czyli w związku ze sprawą Dywersji Wschodniej narodziły się we Francji 2 koncepcje. Pierwsza, zawodowych dyplomatów i polityków francuskich sformułowana przez d’Argenson, i druga, ta która powstała w głowie Ludwika XV a była właściwie typową polityką królów Francji zmierzającą do osadzenia krewniaka na tronie. Czynniki psychologiczne Kilka słów należy powiedzieć o psychice samego Ludwika XV. Otóż panowała powszechna opinia o jego wrodzonej nieśmiałości. Nie potrafił zabierać głosu publicznie, w czym celował jego dziad, Ludwik XIV. Ściśle przestrzegał etykiety. Rozmówcę który zbyt swobodnie sobie pozwolił obrzucał zimnym spojrzeniem. Swobodnie zachowywał się i rozmawiał tylko w swym starannie dobranym gronie do którego mieli dostęp tylko przedstawiciele najwyższej arystokracji. Miał jednak nieodparty pociąg do tego co jego poddani chcieli ukryć: każdego dnia rano zjawiał się u niego na przykład d’Argenson i przekazywał mu najświeższe nowiny z policyjnych kartotek. Przy tym szczególne interesował się historiami sypialnianymi i tym co dzieje się w burdelach. Dla człowieka który stronił od kontaktów międzyludzkich potajemne metody sprawowania władzy były pociągające. Ambicje księcia de Conti W grudniu 1744 rozkazu d’Argenson do przybywa do Polski Saint-Severin, by obserwować wydarzenia na sejmie. Miał zorientować się jakie są możliwości znormalizowania stosunków z Polską pod panowaniem Augusta III. W warunkach konfliktu z Austrią nie można było nie interesować się Polską. Zachowywała ona co prawda neutralność jednak pierwszy minister Augusta III, Bruhl, robił wszystko co możliwe by ją wciągnąć do sojuszu z Austrią. Saint-Severinowi cennych wskazówek udzielił spotkany w Warszawie, pochodzący z Paryża, Louis-Adrien Duperron de Castera, wychowawca młodego księcia Czartoryskiego i ulubieniec warszawskich salonów. Był doskonale zorientowany w zawiłościach polskiej polityki. Saint-Severin zasugerował mu misję odnowienia stosunków z członkami dawnej partii francuskiej która po upadku Stanisława Leszczyńskiego zamarła. Castera wywiązał się z tego zadania i w marcu 1745 roku przybył do Paryża. Miał ze sobą list od Wielkiego Marszałka Bielińskiego. Został przyjęty przez min. spr. zagr. ( prawidłowa nazwa: sekretarz stanu do spraw zagr.), d’Argenson. Omówiono sprawy polskie, możliwości sympatyków Francji i wpływów samego de Castery. D’Argenson nie uznał tego co mówi de Castera za interesujące i nie wyraził zgody na żadne zakulisowe kontakty z Polakami. Na tym cała sprawa oficjalnie się zakończyła. Wówczas de Castera zaczyna zabiegi nieoficjalne, które miały o wiele donioślejszy skutek. Wyjednał audiencję u Louis-Francois de Bourbon, księcia de Conti. W największej tajemnicy wyjawił mu, że 3 największych panów polskich, między którymi był Wielki Marszałek, Biliński, poleciło przekazać mu że uważają iż dążenie Augusta III do uczynienia korony polskiej dziedziczną zagraża polskiej wolności. Było to wówczas o tyle aktualne że stan zdrowia Augusta III był bardzo zły (umierał co prawda 18 lat). Z tych to powodów owi trzej panowie, jako rzecznicy resztek partii patriotycznej, pomyśleli o księciu de Conti. Tak przez pamięć o jego dziadku jak i z szacunku dla niego samego. Krótko mówiąc de Castera zaproponował księciu de Conti tron. Ta propozycja trafiła na podatny grunt i to we właściwym czasie. De Conti nie tylko ją zaakceptował ale się też do niej zapalił. Do tego pomysłu przekonał swego kuzyna, Ludwika XV i obaj zdecydowali, że de Castera pojedzie do Warszawy jako charge d’affaires króla Francji przy królu Polski. Jak każdy dyplomata de Castera otrzymał instrukcje od min, spr. zagr., d’Argenson. Były bardzo ogólnikowe. Miał zbierać info o perspektywach jakie mogą się otworzyć dla Francji po zgonie Augusta III. Miał dużo słuchać, mało mówić i nie wchodzić w żadne ekstrawaganckie kombinacje polityczne jakie Polacy uwielbiają. Castera otrzymał jednak jeszcze inne instrukcje, od księcia Conti, tym razem tajne i o o wiele większym znaczeniu. Miał zapewnić polskich patriotów (czyli stronnictwo francuskie) o osobistym zaangażowaniu się króla Francji w ich sprawę. Poza tym raporty ze swej misji miał składać tylko księciu Conti i tylko jego miał słuchać. No i najważniejsze, Ludwik XV przyznał patriotom żądane przez nich 3 mln liwrów rocznie. W 1746 roku stosunki Francji z Augustem III stały się na tyle dobre że d’Argenson zdecydował o wysłaniu tam ambasadora. Nie miał jednak żadnego pojęcia o planach Ludwika XV i o roli jaką w nich grał książę Conti. Nominację na ambasadora przy królu polskim dostał des Issarts, przyjaciel Conti i stały bywalec jego rezydencji, Temple. Nie bez sugestii Ludwika XV. Narodziny Sekretu Króla 31 lipca 1746r Des Issarts otrzymał od d’Argenson instrukcje, oczywiście zgodne z prowadzoną przez niego polityką. W imieniu króla Francji des Issarts miał wspierać plany Augusta III dotyczące zmiany polskiej konstytucji, czyli wprowadzenia dziedziczności tronu. Pod koniec sierpnia 1746r des Issarts otrzymuje drugie instrukcje, tym razem od księcia Conti, który uzgodnił je z Ludwikiem XV. Stały one w całkowitej sprzeczności z tymi jakie des Issarts otrzymał od d’Argenson. Miał cały czas usilnie pracować nad wyniesieniem księcia de Conti na tron polski, a zatem osłabiać pozycję Augusta III i jego następcy. Poza tym kazano mu stosować się do instrukcji jakie wcześniej otrzymał de Castera znający szczegóły planu i odpowiedzialny za ich realizację. W ten sposób Ludwik XV, najbardziej arystokratyczny z królów Francji, oddał arystokratę, des Issarts, pod rozkazy szlachetki, de Castery. W historii nowożytnej pojawiły się rządy z cienia. Poza tym des Issarts raporty ze swojej działalności miał przesyłać tylko księciu de Conti. Było wyraźnie zastrzeżone żeby: „Minister spraw zagranicznych nic o tym nie wiedział”. Krótko mówiąc Conti, mając za sobą poparcie króla, kazał des Issarts bezwstydnie oszukiwać swego zwierzchnika, przecież ministra i szefa francuskiej dyplomacji. Jest to pierwszy taki przypadek jaki odnotowały annały dyplomacji. Ta data, czyli sierpień 1746 roku, jest uważana za narodziny Sekretu Króla. D’Argenson, który dowiedział się o Sekrecie od polskich agentów, w swoim dzienniku tę sytuację skomentował tak: „Wydajemy już 2 miliony rocznie by zaskarbić sobie przyjaźń Augusta III, wydamy kilka następnych milionów by zniszczyć to czego dokonaliśmy?” Okrzepnięcie Sekretu Króla Pod koniec 1752 roku, de Conti, który usilnie interesował się Polską i wiedział co się tam dzieje, uznał że sytuacja dojrzała do podjęcia dalszych działań. Des Issarts i Castera spisali się znakomicie, partia patriotyczna (czyli francuska) została przywrócona przez nich do dawnego znaczenia i była skora do działania. Conti zdecydował że należy wymienić ambasadora. Zamiast des Issarts, zaproponował jednego z podległych mu generałów: Charlesa-Francois de Broglie. Uważał, że przyzwyczajony do obozowego życia i pijatyk żołnierz łatwiej nawiąże stosunki z polską szlachtą. Podobno rozmowa obu Bourbonów dotycząca de Broglie przebiegała według takiego schematu: Conti: „Nie jest bogaty” król: „Należy mu zatem pomóc” Conti: „Delfina (czyli córka Augusta III) darzy go przyjaźnią” król: „Tym lepiej. Nikt nie będzie podejrzewał takiego ambasadora że po cichu będzie działał przeciwko jej ojcu i bratu”. 11 marca 1752 roku król mianował de Broglie ambasadorem w Polsce. Wszyscy byli tym wyborem zdziwieni bowiem nowo mianowany był generałem i nie miał żadnego dyplomatycznego doświadczenia. W połowie lipca 1752 roku de Broglie otrzymał, jak to zaczynało być w zwyczaju, dwie instrukcje, oficjalną i tajną. Tą pierwszą od ministra spraw zagranicznych którym był wówczas Saint-Contest. Była bardzo ogólnikowa. Miał przeciwdziałać sojuszowi Polski z Austrią. W żadnym razie jednak miał nie przeciwstawiać się dynastycznym planom Augusta III, który był przecież teściem z Ludwikiem XV. Poza tym miał działać przede wszystkim po cichu i ostrożnie. 30 sierpnia 1752 roku de Broglie otrzymał tajne instrukcje od księcia de Conti. Te, jak zwykle, były bardziej konkretne. Przede wszystkim za wszelką cenę miał nie dopuścić by sejm wyraził zgodę na przystąpienie Polski do sojuszu z Austrią, czyli, krótko mówiąc, miał zerwać sejm. Później miał rozpocząć usilne starania na rzecz montowania systemu sojuszy Polski ze Szwecją, Turcją i Prusami, nie zapominając oczywiście o pilnowaniu interesów księcia Conti jako kandydata do tronu polskiego. We wrześniu 1752 roku de Broglie przybył do Warszawy i dowiedział się że kilka dni wcześniej w niejasnych okolicznościach zmarł de Castera, najprawdopodobniej otruty. Była to bardzo niepomyślna okoliczność zmarły był bowiem bardzo dobrze zorientowany w polskich stosunkach i w aktualnej sytuacji. Z Warszawy de Broglie udał się do Białegostoku do hetmana Wielkiego Koronnego Branickiego, stronnika Francji, który w młodości służył w Paryżu w królewskich muszkieterach. Aktualnie był ożeniony z księżną z domu Czartoryskich i z tego tytułu brał udział w naradach tej familii podczas sejmu. Z Białegostoku obaj udali się do Grodna gdzie zbierał się sejm. Instrukcje zalecały de Broglie wykorzystanie do swych celów jednego z Potockich, rodzina ta bowiem od dziesięcioleci rywalizowała z Czartoryskimi. Broglie nie obdarzył go jednak zaufaniem. Postawił na kogo innego. Zaprzyjaźnił się z hetmanem Polnym Koronnym, Andrzejem Mokronowskim. Zerwanie sejmu było łatwe, wystarczyło liberum veto. Byłoby jednak bardzo źle przyjęte a potem trzeba byłoby jeszcze stawić czoło nieobliczalnej konfederacji. Nikt zatem się do tego nie kwapił, czas uciekał, a de Broglie wykorzystywał go na pijatyki ze szlachtą. W końcu za sprawą Czartoryskich ogłoszono manifest do Augusta III, zredagowany w obraźliwej formie, po czym wojewoda płocki zaczął zbierać podpisy pod aktem konfederacji zbierającej się wokół obrażonego króla. Do namiotu gdzie leżał akt wszedł potężny, atletycznie zbudowany, Mokronowski. Pod pozorem że chce coś do niego dopisać wziął pergamin ze stołu, schował na piersi i powiedział, że teraz, by mu go odebrać, trzeba będzie go zabić. Nikt nie wpadł na taki pomysł (a było to możliwe). Mokronowski przepchnął się przez zgromadzonych i udał się w kierunku kwatery Branickiego wszem i wobec głosząc że sojusz z Austrią i Rosją jest sprzeczny z interesami Polski. Branicki wziął dokument z rąk Mokronowskiego, podarł go i wrzucił do ognia. Sejm stracił rację bytu, szlachta się rozjechała, sejm został zerwany. Był to przede wszystkim cios dla Bruhla, który usilnie dążył do tego sojuszu. Postępowanie Broglie zaskoczyło go. Przecież oficjalna polityka Francji była życzliwa dla Augusta III i jego następcy. Delfina, córka Augusta III, była bardzo mile widziana na wersalskim dworze, nawet przez jej teściową Marię Leszczyńską dla której jej ojciec, August III, to uzurpator. Rodzina Broglich zaliczała się do powiązanych z Delfiną. Pretensje do de Broglie o zerwanie sejmu miał zresztą również min. spr. zagr. Saint-Contest. Sekret Króla święcił swój triumf. Mimo wszystko był to jednak pyrrusowy sukces, bowiem cel był źle obrany. Po zerwaniu sejmu de Broglie rzucił się w wir pracy by montować sojusz Polski z Turcją, Szwecją i Prusami. 4 jego sekretarzy bezustannie szyfrowało i odszyfrowywało depesze. Te starania nie były bezowocne. Na wiosnę 1754 roku mógł odnotować już 1-szy sukces, doszło do zbliżenia Polski z Turcją. Zdawało się że polityka Ludwika XV i de Conti zostanie uwieńczona sukcesem, ci dwaj jednak mimo wszystko nie byli wystarczająco przenikliwi. Nie zauważyli rosnącej potęgi Prus, a widział to niejeden francuski dyplomata. Latem 1755r król Prus po prostu odstąpił od sojuszu z Francją i zaczął zbliżać się do jej wroga, Anglii. Tym samym wypadł bardzo ważny element układanki tworzonej przez de Broglie. Jego 4-letnie wysiłki poszły całkowicie na marne a korona polska oddaliła się od Conti niepomiernie. Przemyślał wówczas wszystko i doszedł do wniosku że Francja powinna teraz dążyć do sojuszu z Austrią i Augustem III przeciw Prusom i Anglii. Kiedy w 1756 roku armia pruska zaatakowała Saksonię, de Broglie, doskonały przecież żołnierz, potrafił tak pokierować sprawami że armia saska stawiła opór. Broniła się wystarczająco długo by pokrzyżować plany króla Prus, Fryderyka II. Doszło wówczas do poważnego rozdźwięku między de Broglie a księciem Conti. Ten ostro mu wyrzucał, że ratuje Augusta III. Na ten zarzut Broglie zareagował bardzo gwałtownie a i Conti był coraz bardziej przekonany że korona polska, która już wydawała się na wyciągnięcie ręki, staje się nierealna. W końcu pokłócił się on nawet z królem, który za sprawą pani de Pompadour odmówił należnego mu dowództwa armii. Cała korespondencja Sekretu przechodziła przez 1-szego sekretarza w ministerstwie spraw zagr, Jean-Pierre Tercier. 5 listopada 1756 roku Conti przekazał mu list do króla w którym oświadcza że rezygnuje z uczestnictwa w Sekrecie i przestaje się zajmować prowadzonymi w związku z tym sprawami. 4 dni później przyszła odpowiedź króla. Polecił by odtąd korespondencja z Polską była prowadzona oficjalną drogą, a nie potajemną dla Conti, za plecami ministrów. Skoro Sekret Króla został utworzony w interesie Conti i dla niego, a ten zrezygnował z uczestnictwa w nim, to Tercier uznał, że Sekret został definitywnie zakończony. Zrobiło mu się trochę żal. Tym bardziej że dobrze orientował się w sprawach polskich bowiem był sekretarzem ambasady w Warszawie podczas 2-giej próby zdobycia korony polskiej przez Stanisława Leszczyńskiego. Napisał do króla by nie rezygnować z Sekretu i ze wspierania partii patriotycznej w Polsce. Królowi również zrobiło się żal Sekretu, w końcu przez wiele lat udawało im się utrzymywać go w tajemnicy i to przed wersalskim dworem gdzie każde wydarzenie polityczne było drobiazgowo roztrząsane. Listy Terciera poskutkowały. Pod koniec listopada król odpowiedział że, mimo dąsów Conti, byłby bardzo rad gdyby Polacy wybrali go jednak królem. Oświadczył też że ma zamiar nadal wspierać partię patriotyczną (czyli francuską) w Polsce i dostarczy jej przyrzeczone pieniądze. Ludwik przyzwyczaił się dostosowania tajnych metod rządzenia. Spodobało mu się to i Sekret został uratowany. Król wyraził też wolę by sprawy sekretu nadal szły normalnym trybem. Sekret miał też innych zwolenników, tych którzy przedtem liczyli na lukratywne kariery przy księciu Conti. Wielu innych było wtajemniczonych w Sekret częściowo, ci na przykład nie wiedzieli nic o ambicjach Conti. Broglie był natomiast wtajemniczony we wszystko. Odtąd to on będzie pisał tajne raporty, już nie do Conti a do samego króla ale za plecami ministrów. Był to ogromny zaszczyt dla zwykłego ambasadora z Drezna, przecież nie najważniejszej dla Francji stolicy. W ten sposób de Broglie został szefem pierwszej w nowożytnej historii tajnej służby. 1 stycznia 1757 roku otrzymał order Świętego Ducha, co było niezwykłym wyróżnieniem. Bourboni weszli jednak na bardzo niebezpieczną ścieżkę. Rozdźwięki między oficjalną dyplomacją a tajną stwarzały niepotrzebne konflikty. O ile Ludwik XV jeszcze jako tako nad tym wszystkim panował, to jego następcy, Ludwikowi XVI, wymykało się to z rąk. Wygląda na to że nie zrezygnował jednak z rządzenia przy pomocy Sekretu i możliwe, że to właśnie go zgubiło. W październiku 1792 roku ślusarz Francois Gamain złożył doniesienie o ukrytej szafie w pałacu Tuillerie. Odnaleziono ją i została otwarta. Znaleziono w niej dowody że król prowadził różne tajne sprawy za plecami rządu. Na pewno zresztą w tej szafie było wiele dokumentów Sekretu. To co tam znaleziono przeraziło wszystkich i było powodem rozpoczęcia procesu przeciwko Ludwikowi XVI. 2 miesiące po jej wykryciu król skończył na gilotynie.
  3. A była jeszcze siatka Alfreda Jenke, która swym obszarem działania obejmowała co najmniej pokaźne obszary Bliskiego Wschodu. Jak ją zaklasyfikować. Poza tym nie wiem czy nie myli się wam tutaj tajna dyplomacja. Co do tajnej dyplomacji to mam coś na ten temat, jestem świeżo po lekturze i będę miał chwilę czasu to napiszę co zapamiętałem.
  4. Raczej jednak dla wszystkich to samo, przynajmniej w czasie DWS. Po prostu kryterium lekki czy ciężki czołg brało się ze zdolności do pokonywania terenu. Ciężkie czołgi były przeznaczone na teren „łatwy”, lekkie zaś na „trudny” (podmokły? grząski? itp.) Do rozróżnienia czołgów pod tym kątem potrzebny jest oprócz ciężaru współczynnik mocy, czyli ilość Koni Mechanicznych przypadających na tonę. Podczas DWS raczej zgodnie uważano że na teren trudny są potrzebne czołgi o współczynniku mocy powyżej 15 KM/Tonę. I dlatego wszystkie czołgi o takim współczynniku były uważane za lekkie, zarówno ważąca 45 ton Pantera jak i 26-tonowy T-34. Oba miały współczynnik mocy nieco ponad 15 KM/Tonę. Czołgi ciężkie były ograniczone do łatwego terenu i ich współczynnik mocy był poniżej 15 KM/Tonę. Za optymalny przyjmowano około 12. Wymienione tu wyżej czołgi ciężkie: PZ Kpf – IV (26 ton), Carro Pesante (26 ton), M 26 Pershing (42 tony), mimo różnej masy posiadały ten sam współczynnik mocy, około 12 KM/Tonę. Podobnie zresztą jak czołg KW (47 ton) i Tygrys (56 ton). O ile dobrze wiem to dzisiaj to kryterium się zmieniło się o tyle że nie przyjmuje się już 15KM/Tonę jako współczynnika granicznego łatwy/trudny teren, a 25KM/tonę. Jednak Pz IV miał 26 ton a Pz III 21ton, to nie taka mała różnica. A PZ IV był czołgiem ciężkim bo jego współczynnik mocy był rzędu 12KM/Tonę.
  5. ... i przestarzałe

    Zarżnięcie silnika to taki problem? (oczywiście przy założeniu że istotnie były one takie delikatne). Pewnie mieli pod dostatkiem nowych na wymianę a ta wymiana to trwa ile? Niewielkie mam pojęcie o czołgach ale w jakoś wyposażonym warsztacie samochodowym to jest kwestia godziny. Poza tym czołg to nie samochód i jego przebieg do remontu liczy się w setkach kilometrów a nie w dziesiątkach tysięcy. Mimo to na polu bitwy t-34 był bardziej manewrowy od Pantery która miała za wąskie gąsienice. Tutaj to się zgodzę. Przewagą niemieckich czołgów była ich łączność a co za tym idzie lepsze dowodzenie. Co do jakości pancerza to coś nie tak. Czytałem gdzieś (chyba Guderian o tym pisał) że rosyjskie płyty pancerne były lepsze bo miały dodatki stopowe do jakich Niemcy nie mieli dostępu. Poza tym by określić przydatność czołgu to, z tego co wiem, bierze się pod uwagę 3 parametry: a - stosunek mocy silnika do ciężaru czołgu b - nacisk gąsienicy na podłoże i c- zasięg. Ad a – U Tygrysa i KW wynosił on około 10 - U t-34 i Pantery około 15-tu O ile wiem dzisiejsze czołgi mają po około 25 Ad b – Tutaj zdecydowanie najlepszym był T -34 Ad c – Tutaj t – 34 był zdecydowanie lepszy, jego zasięg wynosił 600 km podczas gdy Pantery tyko 100.
  6. Szczerze mówiąc, z tego co wiem, to von Papen był do 1938 roku ambasadorem w Austrii, później do 1945 roku w Turcji. O jego pobycie na placówce dyplomatycznej w USA nic nie wiem. Sprawdzałem to w każdym razie w Googlach. Poza tym takie noszenie przy sobie danych agentów to poziom Brunnera albo naszych szpiegów, a nikt nie zaprzecza że niemieckie służby reprezentowały wysoki poziom. Jeżeli przegrywały to nie przez głupotę czy nieudolność a przez podziały polityczne, a pod koniec wojny jeszcze przez ich ogólną sytuację wojskową. Z chęcią poznałbym jakieś wyjaśnienie. W końcu życiorysy postaci historycznych nie zawsze bywają dokładnie opisywane.
  7. Ciekawe skąd taki wniosek. Z tego co wiem to jednym z kluczy do zrozumienia historii XX wiecznych Niemiec jest głęboka niechęć dyplomatów do wojskowych, a więc do Abwehry. Tak było za cesarza. III Rzesza też nie była od tego wolna.Ribbentrop współpracował raczej z SD, bo to wywiad polityczny, ale czy chętnie?
  8. "Cicero" i walka wywiadów w Ankarze

    Ja napisałem co wiedziałem i chętnie bym się też czegoś dowiedział. Możliwe zresztą że przed współpracą z Moyzischem dostawał prawdziwą forsę, przelewem.
  9. "Cicero" i walka wywiadów w Ankarze

    Że fałszywe to podają wszystkie źródła. Pierwszą sprawą związaną z tymi banknotami jest gra służb angielskich. Prawdopodobnie od samego początku wiedzieli że Niemcy płacą Cicero fałszywkami. Za pośrednictwem ambasady amerykańskiej rozpuścili po Ankarze pogłoskę, w formie zabawnej, sensacyjnej plotki, że Anglicy przekazywali Niemcom fałszywe wiadomości w zamian za fałszywe pieniądze. To był jeden z powodów dla których Niemcy przestali wierzyć Cicero, ku swej zgubie zresztą. Komplikacje brały się stąd że te funty były tak podrabiane że wszystkie banki do których je wysyłano uznawały je za prawdziwe. Było jednak pewne ale. Przy 100 krotnym powiększeniu linie z których składały się rysunki miały postrzępione krawędzie. Stopień tego postrzępienia zmieniał się z upływem czasu. Można było do farby dodać jakiś środek by to postrzępienie było jak w prawdziwym banknocie. Ale nie można było przewidzieć jak to postrzępienie w fałszywym banknocie zmieni się np. za rok. Krótko mówiąc fałszywy banknot wyprodukowany dziś był nie do odróżnienia dzisiaj, ale za rok tak. To tłumaczy fakt że kiedy Cicero po wojnie chciał z tych banknotów skorzystać to dowiedział się ze są fałszywe. Konsekwencje tego były katastrofalne dla Jenke. Zginął w 1949 roku w dziwnych okolicznościach. W wypadku na żaglówce na morzu Marmara, który miał miejsce dwa dni po tym, jak odmówił spotkania się z Ciceronem, kiedy ten, zrujnowany, przyszedł u niego szukać pomocy. To by zresztą sugerowało że pieniądze cały czas brał od Jenke, albo że nadal uważał go za swego szefa, ale wiarołomnego. Forsa była przekazywane z ręki do reki, przecież fałszywych banknotów nie można było przekazać przelewem.
  10. Dlaczego Adolf Hitler nie wizytował obozów?

    O ile wiem to obozy koncentracyjne zostały utworzone jako miejsce prewencyjnego pobytu (tak się to chyba nazywało) naruszenie prawa nie było konieczne. Zatrzymywano tam ludzi bez żadnego wyroku. Początkowo sądzono że mają one trwać do czasu aż reżim nazistowski się umocni i wszystkich wówczas wypuszczą. Trochę to się przeciągnęło a obozy znalazły nawet trochę inne zastosowanie.
  11. Z tych wszystkich waszych postów wynika że z przedwojenną polską ekonomiką było coś nie tak. Przecież to że w istniejącej sytuacji politycznej zakłady zbrojeniowe nie szły pełną parą, że sprzedawano broń która była potrzebna w kraju, może świadczyć tylko o tym. Zapominamy że dobrze pomyślana ekonomika państwa jest istotnym elementem jego wojskowej potęgi.W historii można znaleźć na to więcej przykładów.
  12. Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

    Można było jeszcze załatwić zwolnienie lekarskie na przykład na 2 - 3 miesiące, pobyt w sanatorium. W fabryce można było tolerować jak taki handluje wódką, mile było widziane jak sam pije (byle za bardzo nie przesadzał) itp.
  13. Przyznam że nie bardzo wiem co to jest ten socjalizm i komunizm, może dlatego że za dużo o nich słyszę i przez to mam bałagan w głowie. Co do własności prywatnej to wydaje mi się, że w czasach PRL-u prywaciarz był w dużo lepszej sytuacji niż po tych czasach. Ale przyznam że mało o tych sprawach wiem i mogę się mylić. Akurat to sformułowanie pamiętam, uważam je za słuszne i nie widzę by stało w sprzeczności z tym co napisałem wcześniej. Z zastrzeżeniem że ostatnie zdanie wydaje mi się kontrowersyjne. Mieszkańcy opola na pewno nie zawsze uważali że muszą utrzymywać drużynę i nie raz zagrali księciu na nosie, a ten z pewnością nie zawsze potrafił znaleźć na nich sposób.
  14. Skoro i opole i ustrój rodowy istniały obok siebie to musiały mieć ze sobą coś wspólnego. Gród odpada jako ośrodek władzy rodowej bo tam przebywała drużyna.
  15. Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

    Wiem trochę o zarobkach członków Czerwonej Orkiestry. Co do tajnych agentów, to w ogóle byli tacy w PRL? Z tego co wiem to roiło się od drobnych kapusiów, wprawionych w szpiegowaniu własnego narodu, przeważnie zresztą bogu ducha winnych ludzi. Wracając do Czerwonej Orkiestry to gdzieś to mam.
  16. Jednak ustrój rodowy niezaprzeczalnie istniał w Polsce. Polski historyk, Feliks Konieczny, w swych książkach go opisuje. Poza tym w odniesieniu do historii Polski często używa wręcz określenia „rodowcy”. Często podkreśla, że ustrój rodowy w Polsce trwał zadziwiająco długo, a zatem na pewno w czasach gdy istniały opola. Pisze też że ustrój rodowy został unicestwiony dopiero przez feudalizm. Dlatego Europa Zachodnia, która przeszła przez tą fazę rozwojową (feudalizm), różni się od reszty świata, również od Ameryki Północnej. Co do Polski to według niego ta niezupełnie przeszła przez feudalizm (według mnie zresztą słusznie tak uważa), co nas z kolei trochę różni od Europy Zachodniej. Zresztą takie ujęcie historii mi bardzo odpowiada. By uprzedzić pewne ewentualne sugestie podkreślić trzeba że jakiekolwiek łączenie Koniecznego z marksizmem jest totalną bzdurą. Feliks Konieczny pisał swe książki w pierwszej połowie XX wieku a nie w XIX. Co do braku źródłowych dokumentów to historia jest chyba nauką która sobie z tym jakoś radzi, nie jest w każdym razie nauką ścisłą, co nie znaczy że koniecznie musi się wyrodzić w spekulację. No i poza tym wypada autorowi pogratulować znajomości łaciny.
  17. Kusza vs Łuk

    W Internecie znalazłem książkę Henri de Boulainvilliers „Essais sur La noblesse de France…” a w niej takie zdanie na stronie 21: „Oni [czyli rycerze] nienawidzili tej zdradzieckiej broni za pomocą której byle łajdak może z ukrycia zabić walecznego człowieka i przez dziurę”. To samo zdanie cytował Jacques d’Avout i nawiązuje ono, o ile dobrze pamiętam, do kanonu 29 soboru laterańskiego. O ile wszystkie testy świadczą o wyższości łuku nad kuszą to według mnie pomija się pewną zasadniczą przewagę kuszy. Mianowicie że przy jej pomocy łatwo jest strzelić z ukrycia, wystarczy byle dziura. Broń idealna do dokonania jakiegoś zamachu (zważywszy wąskość średniowiecznych uliczek), niczym dzisiejszy karabin snajperski, a posiadająca jeszcze tę przewagę że bezgłośna. Jeżeli jakiś łyk wystrzelił do wielmożnego poprzez dziurę w murze to zanim się ją zlokalizowało łyka już tam dawno nie było. Tak na logikę to kusza musiała się sprawdzać w walkach miejskich, tych zaś na Zachodzie nie brakowało, szczególnie we Włoszech. Papież też przeważnie był w nie czynnie zaangażowany i niewątpliwie poruszając się po Rzymie pewniej się czuł z przekonaniem że żaden kusznik nie czyha na niego gdzieś na strychu. Toteż nie można mu się dziwić że zabronił jej używania.
  18. Kusza vs Łuk

    Treść tego zakazu znalazłem w książce Jacquesa d'Avout "Zabójstwo Stefana Marcela". Nie mam jednak tej książki i pisałem to z pamięci.
  19. Kusza vs Łuk

    Czytałem kiedyś treść owego zakazu wydanego przez papieża. Była w nim mowa że zabrania się używania kuszy bo nieszlachcic może przez dziurę wystrzelić i zabić szlachetnie urodzonego (dokładnie nie pamiętam). Czyli nie chodziło tu o jakąś skuteczność tej broni w bitwie na otwartym polu, przecież w średniowiecznych bitwach nie stosowało się jakichś otworów strzelniczych. To może dotyczyć tylko średniowiecznego miasta. Pewnie zdarzały się przypadki że jakiś burżua wyjął kilka cegieł z muru i kuszą potraktował szlachetnie urodzonego bo mu się na przykład dobierał do żony czy córki, albo po prostu nie miał z czego zapłacić płatnerzowi ostatniej raty za zbroję. Przy rozmiarach średniowiecznych uliczek to musiała ona być skuteczna niczym dzisiejszy karabin snajperski. W każdym razie z łuku przez dziurę w murze celnie by nie strzelił. Oswald miał swoich protoplastów. To by również tłumaczyło dlaczego rycerze brutalnie traktowali kuszników. Pod Crecy zdaje się, że ich rozpychali. Poza tym to próbowałem kiedyś zrobić łuk z akacji (nic innego pod ręką miałem) przeciąłem ją po prostu na pół i mi nie wyszło. Nie wiem z jakiej jej części powinno się go robić. W środku akacji zauważyłem okrągły rdzeń, może to z niego powinienem był robić?
  20. Jakie Piękne samobójstwo

    Z tym brakiem moralności w polityce, a szczególnie z nieprzestrzeganiem jej reguł, to ostrożnie. Przykładem polityka który ich nie przestrzegał był Hitler. Dzięki temu odnosił początkowo sukcesy trwało to jednak krótko, bo prędko się na nim poznano. Jak skończył? I to nie tylko on sam. Innym przykładem może być Napoleon, też nie przejmował się żadnymi regułami i długo trwało jego panowanie? Talleyrand, który na pewno był wielkim politykiem i tych reguł się trzymał, powiedział mu kiedyś (nie pamiętam dokładnie): "można trwonić nie swoje pieniądze, zdradzać żonę, wynosić własną rodzinę itp. to wszystko jeszcze ujdzie ale jeżeli oszukuje się w grze to jest się wykluczonym z dobrego towarzystwa". I zdaje się, że poniewczasie Napoleon przyznał mu rację, to trzeba mu przyznać, bo i tak dość spokojnie zszedł ze sceny historii. W każdym razie nie jak na awanturnika przystało. Oczywiście piszę to naprędce w nawiązaniu do dyskusji dla której się poświęciłem i ją obejrzałem.
  21. Wozy pancerne walczą jednak w jakimś szyku, nieprawdaż?
  22. W ogóle się nie rozumiemy. Na przykład definicja wzięta z Googli i niżej zamieszczona, czyli: Postrzyżyny – w kulturze dawnych Słowian obrzęd polegający na rytualnym obcięciu włosów dziecku płci męskiej, zazwyczaj kończącemu 7 lat, połączony z nadaniem imienia. Rytuału postrzyżyn dokonywał ojciec lub osoba obca, wchodząca w ten sposób w sztuczne pokrewieństwo z dzieckiem[1]. Od obcięcia włosów syn stawał się pełnoprawnym członkiem rodziny i przechodził spod opieki matki pod kuratelę ojca[2]. Postrzyżyny wpisują się w ogólnoludzkie praktyki symbolicznego przyjęcia młodzieńców do wspólnoty, takie jak obrzezanie, rytualne okaleczenia etc.[3] Zwyczaj postrzyżyn praktykowany jest do dzisiaj, powszechnie jako swoisty symbol poddania się władzy. Postrzyżeni są szeregowi idący do wojska, co jest dokładną kontynuacją rycerskiej tradycji. Do dziś w Kościele prawosławnym postrzygane są osoby wstępujące do zakonu (zob. postrzyżyny mnisze). Mnie się wydaje bezsensowna, i ma charakter bardziej literacki. Zresztą nawet bibliografia do tej definicji nie jest imponująca. W każdym razie nie ma nic wspólnego z innymi licznymi przykładami postrzyżyn z których kilka przytoczyłem. Jeżeli swą niewiedzą czy prostotą uraziłem jakiegoś historyka, to przepraszam i z chęcią wysłucham jakichś logicznych wyjaśnień. Co do znajomości czy nieznajomości biblii (to do Szanownego Furiusza) to nie jest to żaden argument. Misjonarze epoki kolonialnej również zauważali że ludy które na pewno nie znały biblii też obchodziły coś w rodzaju Świąt Wielkanocnych czy Bożego Narodzenia. Odsyłam do Malinowskiego. W końcu wszyscy ludzie to jeden gatunek, mają ze sobą dużo wspólnego i wpadają na te same pomysły nic o sobie wzajemnie nie wiedząc. Poza tym, co do innowierców to religie politeistyczne, a taka pewnie panowała w państwie Popiela, są na ogół tolerancyjne w stosunku do nowego Boga.
  23. Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

    Jeśli chodzi o wywiady ich agentów i informatorów, to trudno nie wspomnieć o ich zmaganiach podczas DWS, a zwłaszcza o bodaj najlepszej siatce szpiegowskiej tej wojny, Czerwonej Orkiestrze. Jej działalność mocno zaważyła na jej wyniku. Do jesieni 1942 roku, kiedy to niemiecki kontrwywiad zadał jej potężne ciosy, zapisała na swym koncie ogromne sukcesy. W 1942 roku Canaris ocenił, że jej działalność kosztowała życie 200 tysięcy niemieckich żołnierzy. Do tego dodać trzeba jeszcze mniej wymierzalne skutki udaremnionych planów i przegranych bitew. Możliwe nawet, że działalność Czerwonej Orkiestry udaremniła niemiecki Blitzkrieg w 1941 roku. W drugiej płowie 1942 roku, po zadanych jej ciosach, aresztowaniu i unieszkodliwieniu jej najlepszych agentów, szczególnie z berlińskiej siatki, nie zeszła bynajmniej ze sceny historii. Kiedy bowiem w sierpniu 1942 roku, Niemcy przejęli nadajniki siatki, to bynajmniej ich nie zlikwidowali. Te nadajniki pracowały dalej i nadal przekazywały do Moskwy wartościowe info, tym razem jednak pod kontrolą specjalnie utworzonego komando Gestapo: Komando Czerwona Orkiestra, do którego przydzielono starannie wyselekcjonowanych funkcjonariuszy Gestapo. Kierował nim niemiecki superpolicjant, Karl Giering, który cieszył się niewątpliwie pełnym zaufaniem Hitlera, bo w końcu to on prowadził wszystkie dochodzenia w sprawie zamachów na niego. Po przejęciu nadajników Komando rozpoczęło grę intoksykacyjną, zwaną Wielką Grą albo po niemiecku Funkspiel. Polegała ona na tym, że odtąd to ono zajmowało się dostarczaniem do Moskwy wartościowego info. Oczywiście za takie info płacili niejednokrotnie krwią niemieccy żołnierze na froncie. By ją „żywić” potrzebowało materiałów. To stwarzało ogromne problemy, które stale musiał rozstrzygać Hitler. Aż w końcu, znużony, upoważnił Bormanna by się tym w jego imieniu zajmował. W ten sposób dobrze poinformowane Komando Czerwona Orkiestra przejęło rolę radzieckiej siatki. Gra rozpoczęta przez Komando była jednak czymś nowym. Dotychczas, tym czy innym służbom, zdarzało się wprawdzie prowadzić taką grę ale przeważnie w stosunku do innych służb. Nowatorstwo polegało na tym, że Komado Czerwona Orkiestra miało postawiony tym razem polityczny cel. Była nim dezintegracja sojuszy alianckich poprzez doprowadzenie do separatystycznego pokoju z Rosją. O diabelskiej przewrotności tej gry przekonał się szef Czerwonej Orkiestry, Trepper. Jesienią 1942 roku zorientował się, że Gestapo aresztuje członków jego siatki. Nie zawsze mógł temu przeszkodzić. Drakońskie poprzegradzanie w jego siatce, które bardzo skutecznie utrudniało pracę Gestapo, powodowało że on również miał często związane ręce. Prędko też zorientował się że brukselskie nadajniki są przejęte przez gestapowskie Komando. Miał pewne możliwości kontaktu z Moskwą poprzez nadajniki FPK (Francuska Partia Komunistyczna). Za ich pośrednictwem przesyłał do Moskwy ostrzeżenia że nadajniki Czerwonej Orkiestry są „odwrócone”. Za każdym razem otrzymywał z Moskwy odpowiedź typu: „Zachowaj spokój. Info jakie otrzymujemy jest prawdziwe i wartościowe”. Poza tym wszystko wskazywało na to, że Moskwa uważa iż to jego Niemcy aresztowali i odwrócili. Funkspiel demonstrowało swą piekielną skuteczność. Parę słów należy powiedzieć o samym Trepperze: Był to polski Żyd, urodzony w 1904 roku w Nowym Targu. W latach 30-tych różne koleje losu zagnały go do Moskwy. Skończył tam Akademię Armii Czerwonej gdzie słuchał wykładów o szpiegostwie prowadzonych przez generała Orłowa. Miał pecha bowiem zwrócił na niego uwagę szef GRU (wywiad wojskowy), Jan Bierzin. Kiedy w wyniku rozpoczętych w 1937 roku czystek Bierzin został rozstrzelany to życie powiązanego z nim Treppera zawisło na włosku. Uratowali go przyjaciele, którzy załatwili mu pospieszne wysłanie na placówkę do Francji by tam organizował siatkę szpiegowską. Skórę uratował ale nieufność w stosunku do niego pozostała, tym bardziej że po czystkach kierownictwo w GRU przejęli nowi ludzie, typowi biurokraci, którzy na romantyków rewolucji, a za takiego uważali Treppera, patrzyli w ogóle nieufnie, a ten jeszcze uratował życie uchodząc na placówkę do Francji. Zaufaniem nigdy go nie obdarzyli chociaż wywiązywał się znakomicie ze swej misji i utworzył świetną siatkę szpiegowską. Przy takim nastawieniu, kiedy jesienią 1942 roku do Moskwy trafiały sprzeczne informacje to wiarę miały tam odwrócone przez Komando nadajniki, nie on. Jego zaś dezorientacja rosła i nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. W końcu zaczął podejrzewać, że w moskiewskim Centrum GRU jest niemiecki szpieg i taki zarzut przekazał do Moskwy. Zrobił to za pośrednictwem nadajników FPK, ci zaś przekazywali depesze do przebywającego w Moskwie szefa Kominternu, Dymitrowa. Ten dopiero po rozszyfrowaniu przekazywał depesze do KC KPZR. W ten sposób mający podczas wojny potężną władzę członkowie Politbiura czytali że w Centrali GRU jest szpieg. W sytuacji politycznej jaka panowała w Moskwie był to zarzut poważny i bardzo niebezpieczny. GRU mu to zapamiętało. W listopadzie 1942 roku gestapowskie Komando dopadło Treppera, został aresztowany. Zaczął wówczas swoją Wielką Grę i nie jest to żaden slogan, bowiem to co zrobił zaważyło poważnie na wyniku DWS. Na początku powiedział Niemcom, że idzie na pełną z nimi współpracę i wydał pewnych agentów. Ci zostali aresztowani i żaden z nich nie przeżył. Nie wydał jednak bynajmniej wszystkich ani też nie powiedział wszystkiego. Co więcej, jeden z tych których wydał, Maksymowicz, miał takie powiązania z niemieckimi sztabowcami w Paryżu że rozpoczęte przez Gestapo śledztwo napotykało z tej racji na ogromne trudności. Wiele zresztą wskazuje na to, że radziecka siatka nie przestała istnieć. Oficer Abwehry, który zajmował się ściganiem Czerwonej Orkiestry powiedział po wojnie tak: Rosjanie organizowali w określonym miejscu trzy siatki: siatkę aktywną, rezerwową i śpiącą. Gdy siatka aktywna została wykryta to kładli na niej krzyżyk i wówczas do akcji natychmiast wchodziła siatka rezerwowa ze swym szefem, sztabem, radiem, agentami łączności. Siatka „uśpiona” stawała się rezerwową. Oficer ten pominął jednak pewien fakt. To co przytoczył może się odnosić do kadry. Nie może być źródeł rezerwowych i śpiących. Przecież nie można zdublować wartościowego agenta działającego np. w jakimś sztabie? Swoją grę Trepper jednak prowadził i niedługo po aresztowaniu dokonał niezwykłego czynu, przynajmniej jeżeli chodzi o jego skutki. Mimo czujnego nadzoru udało mu się potajemnie napisać raport z zamiarem wysłania go do Moskwy. Na wszelki wypadek zredagował go w trzech językach: polskim, jiddisz i hebrajskim. W razie gdyby go przy nim znaleźli to dawało mu to dodatkowo ewentualnie jakieś 10 godzin czasu potrzebnego na zebranie tłumaczy. Opisał w nim wszystko: okoliczności jego zatrzymania, nazwiska agentów aresztowanych i spalonych a przede wszystkim ostrzeżenie o prowadzonej przez Niemców Wielkiej Grze (Funkspiel) W lutym 1943 roku wysłał ten raport do Moskwy. Był to wyczyn, bowiem dokonał tego spomiędzy Komanda Gestapo, które składało się ze specjalnie wyselekcjonowanych ludzi. W Centrali GRU przyjęto ten raport bardzo nieufnie. Rosjanie potrzebowali trzech miesięcy by dojść do wniosku że coś jest na rzeczy. W maju 1943r ton depesz jakie przychodziły z Moskwy zaniepokoił Niemców. By odzyskać tracone zaufanie dostarczyli niektóre plany Operacji Cytadela (ofensywa pod Kurskiem). Nie do końca im to pomogło. W czerwcu 1943 roku agent radzieckiej siatki działającej w Szwajcarii, Aleksander Foot, otrzymał polecenie by 18 czerwca 1943 roku udał się na spotkanie z agentem siatki działającej we Francji i przekazał mu pieniądze. W depeszy było jasno i wyraźnie zaznaczone że nie wolno im ze sobą rozmawiać. Do spotkania w wyznaczonym dniu doszło. Przybyły z Francji agent okazał się gadatliwy. Poza tym popełnił jeszcze kilka innych dziwnych gaf. Foot przekazał to wszystko do Moskwy. Przyszła odpowiedź: „Zerwać kontakty, to agent Gestapo”. Datę 18 czerwca 1943 roku przyjmuje się na ogół jako tą po której Rosjanie zorientowali się że Niemcy prowadzą Funkspiel. Uprzedzeni przez Treppera, Rosjanie nie ulegli niemieckiej Wielkiej Grze. Niemcom nie udało się zerwać alianckich sojuszy, a przecież tyle zainwestowali. W końcu zdradzenie pewnych planów operacji „Cytadela”, chociaż nie zadecydowało o wyniku bitwy pod Kurskiem, to z pewnością kosztowało wiele krwi niemieckich żołnierzy. Bardzo prawdopodobne, że po aferze z Cicero również Anglicy zorientowali się co do niemieckiej Wielkiej Gry. We wrześniu 1943 roku Trepper uciekł swym prześladowcom. Nie był pilnie strzeżony. Niemcy uważali, że jest tak skompromitowany u swoich, że będzie ich unikał jak ognia. Ukrywał się do końca okupacji. W styczniu 1945 roku samolotem radzieckiej misji wojskowej odleciał z Paryża do Moskwy. Nie był tam mile przyjęty. Podobno zaraz po przybyciu tam przyjął go szef GRU i zapytał: „Jak pan widzi swoją przyszłość w Centrum GRU” Trepper odpowiedział: „Najpierw chciałbym się rozliczyć z przeszłością. Dlaczego mi nie wierzyliście?” Tą odpowiedzią bardzo sobie zaszkodził. Mimo wygranej wojny sytuacja polityczna w Moskwie była ciągle bardzo niepewna. Wielu czekało na potknięcia GRU a pozwolenie Trepperowi na mówienie oznaczało przyznanie: że Trepper ostrzegał przed napaścią Niemiec, że Centrum GRU przez ponad pół roku pozwalało się Niemcom wodzić za nos, że zbyt wierzyło w hermetyczność kodów, że sukcesy GRU, to w zasadzie sukcesy Treppera, no i wreszcie nie można mu było zapomnieć że oskarżał iż w Centrum GRU ukrywa się szpieg. Trepper był jeszcze sądzony przez Trojkę w trybie administracyjnym. Ta postawiła mu jedyny możliwy zarzut: „Dlaczego rozpoczął Wielką Grę bez pozwolenia?” Głucha była kiedy odpowiadał, że sytuacja rozwijała się tak błyskawicznie iż musiał wziąć na siebie rolę strażaka w płonącym domu. Przy czym ciekawym jest (przynajmniej dla mnie), że nikt nie miał do niego pretensji o wsypanych agentów z których nikt nie przeżył. I, paradoksalnie, on, który położył takie zasługi w przyczynieniu się do zwycięstwa kraju któremu służył, został przez ten kraj uwięziony. Spędził 10 lat na Łubiance. Doceniono go chyba dopiero w 1955 roku. Został wypuszczony i była to więcej niż amnestia, sąd bowiem uznał że wydany na niego wyrok był bezpodstawny. Wrócił do Polski.
  24. Ruch oporu w Niemczech

    Tego typu przykrywka (mąż córki)dla kontaktów mających charakter spiskowy jest rzeczą normalną. Himmler na pewno dobrze wiedział jak się coś takiego robi. O Langbehnie są również inne świadectwa mówiące że był aktywnym członkiem grup opozycyjnych i trudno o kimś takim powiedzieć że ktoś się nim biernie wysługiwał. Zatem uważam, że musiał mu ufać. Z tym, że wchodzimy już tutaj w dość tajemniczą sferę. Sprawa Langbehna to jest chyba tylko wierzchołek góry lodowej który ujrzał światło dzienne tylko dlatego że zależało na tym Bormannowi i Mullerowi. O tym że Himmler był bardziej umoczony w jakieś niejasne kombinacje świadczą chociażby okoliczności zamachu na Heydricha, który miał miejsce rok wcześniej. Książka ta była pisana na podstawie innych książek i wywiadów z uczestnikami wydarzeń. Przecież nie będę tu ich wymieniał. Te ruchy oporu przybrały na sile na początku 1942 roku, po bitwie pod Moskwą. Generałowie niemieccy ocenili wówczas, że Niemcy są w stanie prowadzić wojnę jeszcze przez 30 miesięcy i w tym czasie musi zostać zawarty pokój. Przecież wówczas nikt nie przewidywał jak się ta wojna skończy i klęski do jakiej doszło. Hitler jakoś sobie z tymi ruchami w 1942 roku poradził, zaprowadził porządek w armii i prowadził wojnę dalej.
  25. Ruch oporu w Niemczech

    Można by trochę jaśniej? Skoro go używał w takich celach to chyba rozumie się to samo przez się.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.