Skocz do zawartości

euklides

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,188
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez euklides

  1. Unia florencka

    Mam to z książki Gerarda Waltera "Ruina Bizancjum" autor napisał tam że około 1435 roku między cesarzem bizantyjskim Janem VIII a papieżem Eugeniuszem IV podpisany został traktat zredagowany w dobrej i należnej formie. Przewidywał on że cesarz otrzyma 8 tys florenów na pokrycie kosztów podróży poza tym miały zostać wysłane 4 wielkie galery na koszt papieża do Konstantynopola by przywiedź do Włoch cesarza, greckich duchownych i ich świtę. Razem było to ok. 700 osób. Poza tym cesarz miał jeszcze otrzymać do dyspozycji 15 tys florenów „na zaradzenie problemom jakie mogły zaistnieć na skutek jego oddalenia od stolicy cesarstwa”. Z tych pieniędzy 6 tys przeznaczył na własne potrzeby a 6 tys na przekupienie greckiego kleru
  2. Udział gen. Franco w wojnie

    W biografii Canarisa napisanej przez Andre Brissaud pisze że 24 lipca 1940 roku Franco podpisał trójstronny układ między Hiszpanią, Portugalią i Wielką Brytanią pozwalający na wymianę handlową w strefie funta szterlinga. Przyznał Anglikom kilka drobnych ustępstw i odwołał generała Lopeza który zbyt gorliwie wznosił okrzyki na cześć Fuhrera i Duce podczas spotkania z oficerami niemieckimi na granicy francusko-hiszpańskiej. Ja znam taką wersję. a teraz szanowny Secesjonista może przekazać swoją.
  3. Władysław III Warneńczyk

    Cesarini jednoznacznie opowiadał się za Eugeniuszem IV.
  4. Francuskie tajne służby - Travaux Ruraux

    W drugim tomie "Mes Camerades..." Autor napisał że w końcu 1942 roku do Algieru przybył „P” szef wszystkich francuskich służb kontrwywiadowczych. Obawiając się o Agence Immobiliere (czyli Travaux Ruraux) utworzył drugą bliźniaczą jej służbę ale całkowicie od niej odgrodzoną, Agence Immobiliere Jeune Młodą (czyli Travaux Ruraux jeune) Na jej czele postawił kpt. Vellaud zwanego Toto. Jej placówka utworzona w Marsylii nosiła kryptonim Larva. Na jej czele „P” postawił kpt. Avallart zwanego Jean-Marie. Miała wypełniać te same zadania co Glaieul (placówka Starej Agencji) ale również organizować połączenia przez Morze Śródziemne. Autor używa określeń Agence Immobilliere zamiast Travaux Rureaux, nie podaje też nazwiska owego szefa wszystkich francuskich służb kontrwywiadowczych tylko określa go jako "P". To komplikuje trochę książkę ale jest raczej zrozumiałe. I tak wydaje mi się że sporo napisał. Przyznam że nie wiem o co tu chodzi i uważam że nie warto tego zgłębiać Po co jakieś bezsensowne tajemnice w czerwcu 1940 roku. Przecież połowa Francji nie była okupowana, tam francuskie służby mogły sobie spokojnie działać oczywiście w tajemnicy ale nie w konspiracji pod okupacją. I swoje robiły, w dużej mierze legalnie, do końca 1942 roku ponad 3 tys obywateli zostało skazanych za szpiegostwo w tym jeden Niemiec (obywatel niemiecki?) tyle że tego ostatniego nie skazali oczywiście za szpiegostwo a wynaleźli mu co innego (sadyzm?) i Niemcy nie zareagowali. Pierre Nord w "Mes Camerades... " pisze: w marcu 1943 roku szef francuskiego kontrwywiadu, major P przystąpił do tworzenia przegród nowej Agencji Nieruchomości dla odróżnienia od istniejącej nazywanej Młodą. Najpierw powołał w Algierze zastępców, 2 kapitanów, później trzeciego, kapitana Vellaud zwanego Toto któremu powierzył funkcję lotnego członka dowództwa który miał dokonywać inspekcji Agencji Nieruchomości Młodej. Oczywiście potrzebny był również sprzęt. Szkoleniem zajął się kapitan, były dowódca kompanii legii cudzoziemskiej, niezdolny do służby bowiem poważnie ranny w twarz, nie mógł mówić. Szefowie służb specjalnych wybrali spośród ochotników tych których uznali za najbardziej nadających się do niebezpiecznych misji. Ochotnicy napływali z Francji przez Pireneje i byli między nimi tacy którym udało się wydostać z hiszpańskich więzień ale byli też i tacy co pochodzili z Afryki Północnej. Program szkolenia i samo szkolenie prowadzono we współpracy z Anglikami, wielkimi specjalistami w tej dziedzinie. Przeznaczeni do tajnej roboty przechodzili przeszkolenie w centrum spadochronowym i sabotażu które Anglicy urządzili w klubie w algierskim Touquet między Algierem a Sidi-Ferruch. Stamtąd tych którzy przeszli wszystkie próby i szkolenia wysyłano do centrali El Biar gdzie doskonalono szkolenie agentów wywiadu i obsługi radia. Formowano z nich drużyny uwzględniając podobieństwa i cechy uzupełniające się co miało sprzyjać należytemu wykonywaniu zadań. Ochotników nie brakowało. Byli to ludzie wszelkiego pokroju, nawet dawni antymilitaryści, różne łobuziaki którzy widnieli w policyjnych kartotekach, trenerzy sportowi, doktorzy filozofii, technicy i poeci. Byli to nie tylko młodzi mężczyźni ale również i dziewczęta i to w dość pokaźnej liczbie. Docierali do Francji poprzez Pireneje, na małych stateczkach rybackich, zrzucani na spadochronach. Z tego widać że i koncepcja działalności tych grup była angielska Bo byli uważani za najlepszych speców w tej dziedzinie. Losy Agencji Nieruchomiści Młodej (czyli Travaux Ruraux Jeune) pokazały że niezasłużenie. Powiedziałbym że wpadka Jeune dobrze charakteryzuje różnicę między T.R Starą a T.r Młodą. Autor "Mes Camerades... "pisze o tym tak: nocą 7/8.V.1943r w okolicach Saint-Tropez wylądował Avallart. Towarzyszył mu tylko jeden współpracownik. Został przyjęty przez Glaieul (placówka Starej Agencji) dostał, jak to się wówczas powiadało: mieszkanie, papiery, różną pomoc i rady. Jak tylko Larva okrzepła natychmiast oddzieliła się od Glaieul. Obowiązywała dewiza: „podział ryzyk”. Na swego adiutanta Avallart wybrał młodego chłopaka, przedsiębiorczego i z wyobraźnią, Durand, (nazwisko fałszywe) który jednak z oporem akceptował narzucane środki ostrożności. Podobał się jednak Avallart, który tak naprawdę nie miał dużego wyboru bo Algier żądał wyników i czas go naglił i swoją siatkę musiał organizować niejako z marszu. W dalszej kolejności zwerbował na agenta Max de Vos, którego Agence Immobiliere Stara od pewnego czasu unikała. De Vos z wyglądu przypominał tłustego knura. Był z tych co to wszystkich znali i wszystko widzieli. O sobie mówił że jest Belgiem, znał Rosję w której się urodził, Niemcy gdzie był akwizytorem Luftwaffe, Francję gdzie był przedstawicielem Lowe-Radio, Hiszpanię gdzie handlował alkoholem itd. Niesłychanie zaradny posługujący się wszystkimi możliwymi językami. Potrafił załatwić wszystko w cudowny sposób: mieszkanie, zaopatrzenie, przejazdy, ubranie, fałszywe papiery. Wystarczyło go tylko poprosić. Słowem idealny agent. Durand w każdym razie był nim zachwycony. Tym bardziej że ten obiecywał w rekordowych terminach plany fortyfikacji nadbrzeżnych i organizację Gestapo na południowym wschodzie Francji. W 1941 roku de Vos dał się zwerbować przez Abwehrstelle w Stutgarcie i odtąd pracował jako podwójny dla francuskiego wywiadu. Dostarczał Niemcom info pod całkowitą francuską kontrolą. Po pewnym jednak czasie prowadzący go kpt. Letranger z Algieru zrezygnował z jego usług i go uśpił. Nie miał nic przeciw niemu ale przestał mu ufać. Czyli widzimy że Stara agencja obawiała się de Vos, mimo że był wartościowym agentem. Pewnie "chłopaka z wyobraźnią" (raczej skauta) Durand też by nie zaakceptowali. Natomiast Agencja Młoda takich akceptowała. Później się okazało że to był błąd bo przez to wpadli. Nie zauważyli tego co Starej wydawało się podejrzane. To chyba trafnie charakteryzuje różnicę między nimi. Pierre Nord też tego nie pisze bo w końcu Anglicy byli sprzymierzeńcami. Ale że byli źle szkoleni wynika z kontekstu. Kiedy się w jednym miejscu czyta że Anglicy są najlepszymi specami od takich szkoleń a później że siatka przez nich szkolona uległa zagładzie to przekaz staje się jasny. Zresztą powyższy przykład z de Vos chyba o czymś mówi. W III tomie "Mes camerades... " autor pisze że w grudniu 1942 roku szef kontrwywiadu, major P, bezpośredni przełożony Vauthier, opuścił Francję by przez Hiszpanię udać się do Londynu. Uznał że on sam i podległa mu Agencja Nieruchomości są bardzo zagrożone na jej czele postawił Vauthier ale zdecydował że należy powołać drugą Agencję Nieruchomości, zwaną dla odróżnienia Młodą, która mogłaby zastąpić starą Agencję Nieruchomości kiedy ta zostanie przez Niemców zlikwidowana. Jednak nikt nie mógł przypuszczać że ta stara Agencja Nieruchomości przetrwa natomiast Młoda ulegnie bezprzykładnej, całkowitej eksterminacji. Zginęli prawie wszyscy jej członkowie. Napisałem tak jak autor: Agencja Niruchomości zamiast Travaux Ruraux żeby nie gmatwać. Możliwe że jechał do Londynu prosić Anglików o pomoc w organizowaniu Młodej A tak poza tym to jeżeli zginęli wszyscy jej członkowie to jest to chyba nawet coś więcej niż hekatomba. Nie wiem co znaczy określenie Jeune offensif a poza tym tu nie jest mowa o francuskim tajnym kontrwywiadzie a o Travaux Ruraux Jeune bo to on był szkolony przez Anglików. Nie wiem czy Szanowny Secesjonista wie czym różni się kontrwywiad służb na takim poziomie jak francuskie od naszych kontrwywiadowców chodzących podobno w starych kapciach i biorących kupę kasy. Bo u nich nie ma wyraźnego rozgraniczenia na wywiad i kontrwywiad, jeżeli w ogóle takie rozgraniczenie istnieje. Oczywiście łapanie szpiegów należy do ich zadań ale to tylko mały fragment ich działalności. Ten kontrwywiad o którym mowa wyżej umieszczał również swych agentów w niemieckich siatkach działających przeciwko francuskim służbom stąd pewnie ktoś napisał Jeune offensif, nie jest to jednak nazwa siatki a scharakteryzowanie jej działalności. Zresztą wyżej pisałem że kontrwywiad prowadzi najwartościowszych szpiegów, a zatem zdobywa również informacje i owe w.w siatki sporo takich dostarczyły, przeważnie niesłychanie ważnych.
  5. Władysław III Warneńczyk

    Nie wiem jak interesy kardynała mogą być sprzeczne z papieskimi. Przecież papież był i jest monarchą absolutnym a kardynał ma go słuchać i tyle, czy to odpowiada jego interesom czy nie. Przecież chyba żaden sobór nie nakazywał nieposłuszeństwa papieżowi. Zwolennicy wyższości soboru nad papieżem czyli koncyliaryści ograniczali się do prawa kontroli nad papieżem, ewentualnie do usunięcia go ale nie do nieposłuszeństwa. Przede wszystkim chodziło o nakazywanie przez papieża opłat na rzecz stolicy apostolskiej i tyle. Unia florencka była z góry skazana na niepowodzenie. Chyba była nawet zawarta z inicjatywy cesarza bizantyjskiego Jana VIII który widząc trudną sytuację papieża Eugeniusza IV postanowił zdobyć trochę grosza i zaproponował papieżowi podporządkowanie mu się. Papieżowi było to potrzebne bo wzmocniłoby go to w konflikcie z soborem i przystał na propozycje Jana VIII. Jan VIII oraz najważniejsi biskupi przybyli do Włoch zostali suto opłaceni przez papieża i podpisali unię. Przy czym animatorem tego podporządkowania się był właśnie Cesarini. To on urabiał (przeważnie finansowo) greckich biskupów i robił to dla papieża. Nie wiem zatem skąd pomysł że miał sprzeczne z nim interesy. Jednak owi biskupi którzy podpisali unię po powrocie do Grecji spotkali się z taką krytyką że szybko się jej wyrzekli przy tym powstało tam silne stronnictwo anty łacińskie. Obawiano się tam że podporządkowanie się papieżowi doprowadzi do rozstrzygania sporów teologicznych za pomocą stosów, tak jak to miało miejsce na zachodzie. Wielu było takich co woleli Turków od łacinników, bo Turcy nie palili nikogo na stosie, przynajmniej za religię. Takie podziały były w całym ówczesnym chrześcijaństwie i mogło to w takim czy owym stopniu zaważyć również na wyniku bitwy pod Warną.
  6. Pierre Nord swoją książkę o tym wydał w 1947 roku i nie zawsze podawał prawdziwe nazwiska i nazwy, co jest zrozumiałe. I nie jest to żadna fikcja, nawet nazwa Agence Immobiliere nie jest chyba do końca fikcyjna bo była to pierwsza przykrywka owej służby zakamuflowanej jako Travaux Ruraux. Była to jedna z najbardziej zakamuflowanych służb francuskich i poza książką Pierre Nord trudno o niej coś znaleźć. Jej organizatorem i szefem był "C" Roger Lafont występujący również pod nazwiskami Vauthier, Laforet, Vallon. Natomiast szefem Travaux Ruraux jeune (T.R młodszej) został kapitan Paul Vallaud zwany Toto rozstrzelany przez Niemców 5 października 1944r w Buchenwaldzie. Jednak z książki wynika że tak, chociaż autor kategorycznie tego nie twierdzi. W każdym razie organizacja T.R Młoda była szkolona w Touquet koło Algieru przez przez Anglików, jak to ujął autor "wielkich specjalistów w tej dziedzinie". Trochę dalej z kolei pisze że organizacja ta uległa bezprzykładnej eksterminacji podczas gdy stara (nie szkolona przez Anglików) jakoś przetrwała. Czyli wnioski się nasuwają. A tak poza tym to nikt chyba nie zarzuca Pierre Nord że nie zna tematu. Zresztą temat jest obszerny i skomplikowany.
  7. Jak krótko to krótko. Otóż Pierre Nord opisuje losy siatki szpiegowskiej zwanej Agencją Nieruchomości. Po zajęciu przez Niemców strefy nieokupowanej w listopadzie 1942 roku francuskie służby oczywiście musiały się stamtąd ewakuować zostawiły jednak za sobą ową Agencję Nieruchomości. Była to służba zorganizowana naprędce, właściwie zaimprowizowana. Było to rozwiązanie tymczasowe i natychmiast zaczęto w Afryce Północnej organizować ową Agencję Nieruchomości należycie. Szkoleniem ochotników zajmowali się Anglicy jako, jak to określił z przekąsem autor, "wielcy specjaliści w tej dziedzinie". I doszło do pewnego fenomenu (piszę w skrócie) bowiem owa nowa Agencja Nieruchomości, zwana Młodą po przerzuceniu jej do Francji wpadła. Uległa całkowitej eksterminacji i nikt z nich nie przeżył. Natomiast ta zaimprowizowana Agencja Nieruchomości stworzona ad hoc przetrwała i chociaż również poniosła straty to robiła swoje. W przytoczonym przez Sz. Secesjonistę tekście też jest nawiązanie do brytyjskich metod szkolenia i w świetle tego co się stało z wyszkoloną przez Anglików Agencją Nieruchomości Młodą to można powiedzieć że te metody szkolenia były złe. Nie wiem skąd Sz. Secesjonista ma ten tekst ale jest on niebezpieczny. A co do predylekcji Francuzów do donosicielstwa to kapusiów i u nas nie brakuje. Możliwe tylko że tamci mieli ich mądrzejszych bo głupszego od naszego Bolka, przecież kapusia nr. 1 PRL, trudno znaleźć. Zresztą obie wymienione Agencje Nieruchomości, Stara i Młoda działały w tych samych warunkach zatem obie w równym stopniu były narażone na donosicielstwo . Otóż to. Mnie się wydaje że to podobieństwo między polskimi a francuskimi służbami ogranicza (-ało) się do nazwy. U nas "II Oddział" u nich "II Bureau" i tyle a sprawa jest na pewno bardziej skomplikowana. Trzeba pamiętać że francuskie służby na szeroką skalę stosowały intoksykację. Na to zaś mogą sobie pozwolić tylko służby będące na najwyższym poziomie. Oprócz francuskich jeszcze niemieckie i brytyjskie. Intoksykacja polega na tym że przeciwnikowi przekazuje się m.in prawdziwe informacje. Oczywiście to od razu narzuca problemy natury prawnej i organizacyjnej. Prawne bo przecież za przekazanie za granicę tajemnicy grożą kary, często wysokie. Organizacyjne bo ktoś musi podjąć decyzję o przekazywaniu takich info i być za to odpowiedzialny brr... Zatem wywiad stosujący intoksykację musi być zupełnie inaczej zorganizowany. My nigdy nie mieliśmy jako państwo wywiadu na należytym poziomie i ewentualna intoksykacja prowadzona przez nasze służby, nie oszukujmy się, doprowadziłaby tylko do tego że wyciekałyby od nas najtajniejsze informacje. Czyli mamy opinie, raczej sprzeczne, dwóch autorów. Chociaż można z nich wyciągnąć wniosek godny Sokratesa "Wiem że nic nie wiem".
  8. Przecież o organizacji francuskiego wywiadu napisałem trochę w temacie "wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące". A poza tym, przepraszam, ale darują sobie kolejne przeczytanie polecanego przez Szanownego Secesjonistę tekstu. Pewnie że często używa się określenia II Bureau na określenie służby wywiadowczej jakiegoś francuskiego rządu czy generała ale jest to uproszczenie i nic nie mówi o dokładnej organizacji tej służby i pewności nie mam czy polski II Oddział Sztabu i podległe mu komórki były zorganizowane na wzór wywiadu francuskiego. Nawet jeżeli tak było to nie był to chyba szczęśliwy pomysł.
  9. Wczoraj to czytałem i coś takiego rzuciło mi się w oczy. Nie mogę teraz tego znaleźć.
  10. Pisali o tym Pierre Nord, Gilles Perrault, Andre Brissaud. Napisałem tego sporo na tym forum i teraz musiałbym sobie przypomnieć co z jakiej książki wziąłem. Do naszego kraju ma to jeszcze to znaczenie (oprócz wymienionego wyżej) że w książce polecanej przez szanownego Secesjonistę, jest na przykład zachwalany Baden-Powell i jego książka z 1908 roku, Scouting for boys. Trzeba to traktować bardzo ostrożnie bo na przykład Pierre Nord pisał że wywiadowcy szkoleni na tych zasadach przez Anglików, zresztą Francuzi, po przerzuceniu ich do Francji zawsze pierwsi wpadali. Pisze że była to po prostu hekatomba.
  11. To co? Mało o tym napisałem w temacie "Agenci, informatorzy..." czy "walka wywiadów w Ankarze". Tyle tylko że "zrobiły się" z tego małe literki. A do naszego kraju ma to choćby to że przeciwnik często był ten sam. W zalecanym przez Szanownego Secesjonistę tekście komuś się pomyliła Sekwana z Tamizą, że polski wywiad był na wzór francuskiego bo "II Oddział" to tłumaczenie z "II Bureau". Tyle tylko że tak naprawdę to owe II Bureau to uproszczenie stosowane na przykład w literaturze a w rzeczywistości struktura tego wywiady była bardziej złożona. Jak chcecie coś ciekawego przeczytać to lepiej zrobicie jak przeczytacie to co ja tu napisałem
  12. Pisząc że rok później to sądzę że Szanowny Secesjonista miał na myśli listopad 1918 roku, czyli 1,5 roku później . Wtedy został zdjęty ze stanowiska przez nowo powołany rząd powstały w wyniku rewolucji. Że było to tylko formalnie to świadczy chociażby jego rola w traktacie Rapallo. Że w zorganizowaniu tej podróży brały udział niemieckie tajne służby to chyba nie ulega wątpliwości a pułkownik Nicolai wówczas był szefem tych służb a zaczął swoją karierę jako specjalista od spraw rosyjskich. Przecież nie napisałem że Karol Radek stał na czele delegacji tylko to że jego rozmowy zakulisowe prowadzone z Nicolai były ważniejsze od tych prowadzonych przez Cziczerina. Gerard Walter napisał że podejrzewano Bluma o to że jest agentem carskiej policji, nie żadnej Ochrany, i dlatego pozbyto się go. Pewnie miał na myśli Departament Policji bo to on się sprawami politycznymi zajmował. Ten sam autor pisze że później w archiwach Departamentu Policji znaleziono teczkę Lenina (tak się to chyba nazywa) świadczącą że Lenin był agentem-prowokatorem tego Departamentu. Zatem Lenin i Blum należeli do tej samej firmy. To po co Lenin miałby go wyrzucać? Dlatego miałem wątpliwości i się pomyliłem. A tak poza tym to co to jest ta Ochrana? Gdzie Szanowny Secesjonista to wynalazł? Nic twórczo nie połączyłem. Po prostu podróż Lenina była wypadkową walki prowadzonej przez dwa wywiady, niemiecki i aliancki, stąd te wszystkie rozmaite perypetie. Ponieważ komitet powrotu potępił decyzję Lenina o przejeździe przez Niemcy to Lenin poprosił Platten żeby postarał się o jakieś zaświadczenie socjalistów różnych krajów Europy które by jakoś usprawiedliwiały decyzję jego i jego kolegów. Platten zredagował takie oświadczenie i się pod nim podpisał to samo uczynili socjalista niemiecki, Paul Levi i Polak Broński. Na wezwanie Lenina przyjechało do Berna również kilku francuskich socjalistów, między innymi Guilbeaux i Loriot, by to zaświadczenie podpisać. Była tam również Ines Armand która (o ile dobrze pamiętam) zredagowała stosowny tekst po francusku. Podpisy złożono 8 kwietnia 1917 roku. Oczywiście ciekawym jest co jeszcze robił Lenin przez sobotę i niedzielę wielkanocną w Bernie. Należy przypuszczać że otrzymał jakiś instruktaż od organizatorów podróży, czyli niemieckich służb. Ale nie to było najważniejsze. Najważniejszym dla rewolucji są pieniądze. Oczywiście Lenin nie mógł ich dostać w reklamówce (nie dlatego ze wówczas takich nie było). Gdzieś czytałem że odbył tam bardzo ważne spotkanie z bankierem Aleksandrem Parvus alias Israel Gelfand poprzez którego mial otrzymywać pieniądze. Nic bliższego nie mogłem jednak o tym znaleźć. Walter nic o tym nie pisze.
  13. Znowu zamiast o Leninie to się czegoś ciekawego o sobie dowiedziałem. Obawiam się że Szanowny Secesjonista stosuje pytania mające doprowadzić pytanego do słusznych wniosków. Typu: "kto był najgenialniejszym człowiekiem w historii i dlaczego Lenin?". Tu użył uproszonej tego pytania formy, mianowicie: "Kto podejrzewał że Radek jest agentem Nicolai i dlaczego Lenin?". Ja wcale nie napisałem że Lenin go o coś podejrzewał (chociaż nie jest to wykluczone) tylko napisałem że Radek był agentem Nicolai. Uważam zresztą że wśród podróżnych którzy wyruszyli w wigilię 1917 roku ze Szwajcarii do Petersburga Lenin wcale nie był najważniejszą osobą o czym świadczą opisane poniżej fakty. . Nie wiem czy fakty historyczne można nazwać opracowaniem. Te podane niżej fakty są zaczerpnięte z książki Andree Brissaud "Wielkie Czystki w Moskwie" i dotyczą 1922 i 1936 roku. Otóż w styczniu 1922 roku z inicjatywy Lloyd-George rząd radziecki został zaproszony do wzięcia udziału w konferencji w Genui. W zaproszeniu napisano że: „Osobisty udział pana Lenina w konferencji znacznie ułatwiłby rozwiązanie problemów równowagi ekonomicznej w Europie”. Była to sensacja która wywołała komentarze prasowe. Lenin zaakceptował to zaproszenie jednak wywołało ono ogromne niezadowolenie wśród bolszewików. W fabrykach i koszarach Armii Czerwonej zbierały się masówki podczas których robotnicy i żołnierze pisali rezolucje domagające się by Komitet Wykonawczy Sowietów na to nie pozwolił. Wszystkie one wyrażały obawy o kochanego Lenina ze względu na brak zaufania do królów i międzynarodowych kapitalistów a na dodatek wszyscy wiedzieli że Włochy były pełne faszystów itp. Zatem ze względu na "oddolną" inicjatywę Lenin nie pojechał. Natomiast pojechał Radek. Konferencja w Genui rozpoczęła się w poniedziałek wigilijny 10 kwietnia (sic!) 1922 roku natomiast 6 dni później 16 kwietnia 1922 roku o godzinie 18-tej gruchnęła w Genui wieść o tym że godzinę wcześniej w pobliskim Rapallo niemiecki minister spraw zagranicznych Walther Rathenau i radziecki ludowy komisarz spraw zagranicznych Cziczerin podpisali układ. Wiedziano również że w tych negocjacjach brał udział Karol Radek. Przy tym o wiele ważniejszymi od rozmów Rathenau-Cziczerin były prowadzone w kulisach poufne negocjacje między Karolem Radkiem z jednej strony a dwoma niemieckimi wojskowymi: byłym szefem służb wywiadowczych armii niemieckiej z okresu PWS płk. Nicolai i mjr. Von Hammerstein. Natomiast w 1936 roku podczas jednego ze słynnych procesów moskiewskich w akcie oskarżenia Radka było wręcz że Radek prowadził rozmowy z niemieckim pułkownikiem Nicolai w Oliwie (wówczas część Wolnego Miasta Gdańska). Zatem z tego wynika że Radek był z Nicolai za pan brat i w kwietniu 1917 roku to on pewnie był okiem i uchem Nicolai podczas tej słynnej podróży i to on najwięcej tam znaczył. . Wierzę bowiem do wymienionych przez Szanownego Secesjonistę autorów nie zaglądałem ale uważać że ktoś tej miary co Nicolai poszedł do cywila na podstawie jakichś formalnych zarządzeń to przesada. Co do Blum to po prostu źle zapamiętałem ale dlatego że wydawało mi się bezsensowne by Lenin wyrzucił kogoś dlatego że podejrzewał go o współpracę z carską policją kiedy on sam udawał się do Piotrogrodu do pałacu bardzo bliskiej carowi Krzesińskiej. Zresztą nie wierzę że to Lenin przyczynił się do wyrzucenia Blum z pociągu. Jeśli już do tego doszło, w co wątpię, to zrobił to Radek i to nie osobiście a komuś kazał. Zatem prawidłowo postawione pytanie typu: "Dlaczego podejrzewano Bluma o coś tam i dlaczego Lenin go podejrzewał?" powinno brzmieć: "Dlaczego podejrzewano Bluma o coś tam i dlaczego Radek go podejrzewał?". To samo pewnie odnosi się do owej reglamentacji papieru toaletowego. Chociaż prawdę mówiąc to w to wątpię. W końcu Radek był absolwentem UJ a wątpię żeby wówczas absolwenci tego Uniwersytetu czymś takim się zajmowali.
  14. Gerard Walter pisze że Oscar Blum podejrzewano o to że jest agentem niemieckiej policji i dlatego nie zgodzono się na przyjęcie go. Trochę to dziwne bo skądinąd wiadomym jest że na przykład Radek był na pewno agentem niemieckich wojskowych służb, w każdym razie pułkownika Nicolai, a nikt nic nie miał przeciwko tej jego podróży. Może jest to jakiś ślad konfliktu na niemieckich szczytach władzy. Nie wszyscy w Niemczech podróż Lenina do Piotrogrodu akceptowali.
  15. Jednak tak się składa że wszystko ma swój początek, zwłaszcza w historii, i jeżeli mówimy o jakiejkolwiek podróży to istotne jest kiedy ją postanowiono, dlaczego, kiedy się zaczęła i kiedy skończyła. A tu mówimy o jednej z tych podróży które odegrały w historii ogromną rolę. Oczywiście nawet decyzja o tej podróży nie wyjaśnia wszystkiego bo ważnym jest kontekst w jakim została podjęta ale to już by mocno rozszerzyło temat. Nie wiem czy Szanowny Secesjonista ma należyte wyobrażenie o tym kim byli owi emigranci o których wspomina. Otóż ogromna większość z nich to przede wszystkim ci którzy migali się przed pójściem na front w swoich wojujących ojczyznach. Szwajcaria była w dotkniętej wojennym kataklizmem Europie oazą pokoju i wielu z tych którzy mieli kasę i jakieś możliwości tam się chroniło. Oczywiście była tam pewna grupa zawodowych polityków mających różne źródła utrzymania, na przykład Lenin. Ci na pewno znaleźli jakichś pożytecznych idiotów którym namieszali w głowach, zatem dyskusje pewno były, ale ogromnej większości Rewolucja Lutowa ani ziębiła ani parzyła. Oni wyglądali końca wojny. Gerard Walter pisze że nowy minister spraw zagranicznych Milukow, przy tym szef kadetów, dostarczył państwom sojuszniczym listę defetystów których przyjazd do Rosji byłby niepożądany a Lenin widniał na niej na pierwszym miejscu i ani Anglia ani Francja nie przepuściłyby go przez swoje terytorium. Zatem pozostał przejazd przez Niemcy i Skandynawię. Początkowo chciano zorganizować to w ten sposób żeby przewieźć Lenina przez Niemcy, po czym załatwić mu lewe papiery na których by przejechał przez Skandynawię. Te lewe papiery miały zostać załatwione za pośrednictwem bibliotekarza Karpińskiego z Genewy i Polaka Ganeckiego który był jego łącznikiem w Sztokholmie. Nic jednak z tego nie wyszło bo sprawa się wydała. Rezultat tej próby był taki że zdjęcie Lenina które ten przysłał Ganeckiemu do fałszywego paszportu znalazło się w wielkim sztokholmskim dzienniku Politiken z podpisem „szef rosyjskiej rewolucji”. Był to początek sławy Lenina. Po raz pierwszy napisano o nim coś więcej w gazetach europejskich i po raz pierwszy ukazało się jego zdjęcie. Oczywiście ten początek sławy mu zaszkodził bowiem tajny przejazd przez Skandynawię stał się niemożliwy i to było przyczyną trwających przez miesiąc różnych, wyżej opisanych, podchodów wiązanych z jego podróżą do Piotrogrodu. Ja nikomu nie każę doczytywać tylko jak coś wiem to piszę. No nie wiem ale tak się rzeczy miały. Poza tym zwracam uwagę że IQ nie jest addytywne i nigdy nie będzie tak że jeżeli dziesięciu coś napisze to będzie to tyle warte co to co napisał jeden dziesięć razy mądrzejszy od każdego z nich.
  16. Gwoli ścisłości to o tym wyjeździe zadecydowano raczej w Berlinie bowiem już 10 marca 1917 roku niemiecki minister spr zagr, Zimmerman dał zielone światło dla przerzucenia Lenina do Piotrogrodu. Można o tym przeczytać w Czerwonej Wiki (Wikirouge). Skoro pisze o zielonym świetle to pewnie myślano o tym wcześniej i pewnie stały za tym niemieckie służby wywiadowcze pułkownika Nocolai. Zaraz też w Szwajcarii zaczęła się pod tym kątem organizować rosyjska emigracja i 19 marca 1917 roku zebrał się tam ów specjalny komitet utworzony z przedstawicieli wszystkich rosyjskich partii który miał organizować powrót wszystkich emigrantów do Rosji, czasami zwany również Komitetem Powrotu. W jego skład weszli m.in właśnie Martow jako przedstawiciel mieńszewików, poza tym 1 socjal-rewolucjonista, 1 Bundysta. Lenin nie chciał wziąć w nim udziału i wysłał tam Zinowiewa. Głównym problemem była trasa przejazdu do Rosji. Martow zaproponował żeby spróbować przejechać przez Niemcy w zamian za uwolnienie kilku niemieckich korespondentów internowanych w Rosji. Ten plan spodobał się wszystkim. Lenin również go zaaprobował i ustalono że Grimm rozpocznie w tej sprawie rozmowy z ambasadorem Niemiec w Szwajcarii. 28 marca 1917 roku Komitet Powrotu zebrał się po raz drugi bowiem sprawa przejazdu przez Niemcy budziła kontrowersje. Zastanawiano się czy nie należy uzyskać od rządu rosyjskiego pozwolenia na ten przejazd. Wiadomym było że nie wszyscy by wówczas pojechali bowiem Milukow ogłosił czarną listę tych których sobie w Rosji nie życzył a Lenin była na niej na pierwszym miejscu zatem Lenin, który był na tym posiedzeniu, kategorycznie się na taką prośbę o pozwolenie nie godził i oświadczył że poczeka z wyjazdem parę dni ale jeżeli sprawa się będzie odwlekała to pojedzie sam po czym dwa dni później, 31 marca 1917 roku wysłał telegram do Grimm podpisany przez niego i Zinowiewa oświadczając w imieniu Biura Zagranicznego Komitetu Centralnego że zgadza się na plan przejazdu przez Niemcy ale bez żadnych warunków i prosi tylko o jak najszybsze zorganizowanie podróży. Natomiast do Komitetu Powrotu wysłał oświadczenie że w imieniu Biura Zagranicznego Komitetu Centralnego godzi się na przejazd przez Niemcy. Kiedy przedstawiciele innych partii dowiedzieli się o telegramie Lenina wysłanym do Grimm zebrali się i zredagowali rezolucję potępiającą ten zamiar. Nawet towarzysze Lenina z Komitetu Centralnego uznali to za błąd polityczny. Grimm zatem odmówił Leninowi angażowania się w tą sprawę i zerwał rozmowy z Niemcami. Wtedy Lenin zwrócił się do Fritz Platten by ten się tym zajął i dopiero ten doprowadził sprawę do końca.
  17. Ta grupa 32 rewolucjonistów nie urządziła sobie zbiórki w Bernie ani nikt nie zbierał żadnych list poparcia bo ten wyjazd organizowała ambasada niemiecka w Bernie. Zresztą trudno nawet powiedzieć że wszystkie owe 32 osoby były, jak to Szanowny Secesjonista nazywa, rewolucjonistami, ponieważ było tam również dwoje dzieci. Poza tym nic nie wiem żeby pani Nadieżda coś pisała o jakiejkolwiek zbiórce w Zurychu, chociaż siłą rzeczy po opuszczeniu Berna musieli przez Zurych przejeżdżać. W każdym razie sposób postępowania państwa Ulianow sugeruje że starali się zachować swój wyjazd w tajemnicy. Pani Nadieżda pisze że wiadomość o wyjeździe przyszła z Berna na 2 godziny przed odjazdem ostatniego tam pociągu. Możliwe że przesadza i ten termin znali już wcześniej i wcześniej też likwidowali swe sprawy w Zurychu, przynajmniej to co można było załatwić dyskretnie. Książek do biblioteki nie oddali bo to by zrobiło za dużo szumu, dlatego spakowali je i zostawili, pewnie poprosili kogoś żeby po świętach je oddał bo po świętach mieli już jechać przez Niemcy i nie zależało im co kto będzie się domyślał. Nawet jeżeli ten wyjazd zwrócił uwagę, w co wątpię, to wcale nie znaczy że nie starali się zachować tajemnicy. Przecież pisałem że pisała o tym pani Nadieżda Krupska, drukowanymi słowami, a na jej wspomnieniach opierał się Gerard Walter.
  18. Z zapisków N. Krupskiej, przynajmniej tak jak je przytoczył Gerard Walter, wynika że na początku kwietnia 1917 roku państwo Ulianow przebywali w Zurychu. 6 kwietnia, w Wielki Piątek, przyszła od Platten wiadomość o odjeździe (że załatwiony) i wtedy, w ciągu 2 godzin, zlikwidowali swe sprawy w Zurychu i ostatnim pociągiem pojechali do Berna. Widocznie tam była zbiórka podróżnych udających się do Piotrogrodu. Możliwe że Nadieżda trochę naciągnęła fakty bo tak z nagła, przez dwie godziny trudno się spakować. W każdym razie wyjazd był do Berna i odjechali tam pośpiesznie ostatnim pociągiem w Wielki Piątek. Pewnie chodziło o utrzymanie tajemnicy. To że państwo Ulianow wyjechali do Berna gdzie mieszkali jeszcze niedawno i gdzie mieli przyjaciół nie było niczym dziwnym, tym bardziej że była to Wielkanoc a wtedy wszyscy są zajęci innymi sprawami i nikt mógł nie zwrócić na to uwagi. Tak samo wyjazd z Berna do Piotrogrodu w ostatni dzień Wielkanocy też pewnie nie zwrócił uwagi bo w końcu tego dnia też ludzie często się przemieszczają a podróż była w kierunku Zurychu. Zresztą jest rzeczą normalną że takie konspiracyjne podróże często są planowane w święta bo wówczas nawet policja słabiej czuwa, i to zawsze. Że na dworcu żegnała ich demonstracja by dowodziło że tego wyjazdu nie udało się utrzymać w tajemnicy, jednak tak na dobrą sprawę to to czy ta demonstracja miała miejsce wcale nie jest pewne. Mogą być wątpliwości czy ten wyjazd miał miejsce 9 kwietnia o 15,10, czy 12 godzin później, o 3,10. Takie tajne wyjazdy zazwyczaj planuje się nocą dlatego sądziłem że chodzi o 3,10 w nocy. Państwo Ulianow po opuszczeniu Krakowa (Poronina) przybyli do Berna i tam zamieszkali, później z pewnych powodów przenieśli się do Zurychu ale w Bernie często bywali bo tam mieli wielu przyjaciół i możliwe że mieli tam jeszcze jakieś sprawy do załatwienia przed wyjazdem. Ale po co mieliby się przenosić do Berna 6 kwietnia kiedy było wiadomo że za 3 dni wyjeżdżają w ogóle ze Szwajcarii. No ale ze wspomnień Nadieżdy wynika że 6 kwietnia wyjechali do Berna w związku z podróżą do Piotrogrodu. Nie jest ona historyczką ale wiedziała co się dzieje. Poza tym w Czerwonej Wiki pisze że wyjazd do Piotrogrodu nastąpił z Berna.
  19. Chyba jednak ta "Marsylianka" była bowiem był to zaimprowizowany po Rewolucji Lutowej ceremoniał. Świadczyć mogą o tym "Wspomnienia"generała Wrangla który opisuje że kiedy w tym czasie przybył wizytować pułk Kozaków amurskich to ujrzał go pod czerwonym sztandarem i odegrano właśnie "Marsyliankę" by zaznaczyć poparcie tego pułku dla Rewolucji Lutowej. Radziłbym jednak ponownie zajrzeć do przewodników turystycznych. Restauracja "Zahringer Hof" jest w Bernie a nie w Zurychu.
  20. Mnie jednak godzina 2,30 kojarzy się z porankiem. Po południu byłaby to 14,30. Gerard Walter pisze że 13 kwietnia Lenin opuścił terytorium niemieckie w Sassnitz po 3 dniach podróży. 13 - 3=10, czyli jak by nie patrzył wychodzi że wyjechał 10-tego kwietnia. Tak nawiasem mówiąc 9 kwietnia był to poniedziałek wielkanocny. A teraz Zurych czy Berno? Gerard Walter pisze że 3 kwietnia 1917 roku Platten złożył w ambasadzie Niemieckiej w Bernie memorandum dotyczące podróży Lenina i innych do Rosji. 3 dni później, czyli 6 kwietnia, Platten poinformował Lenina że jego warunki zostały zaakceptowane przez niemiecki rząd. Lenin zareagował wówczas błyskawicznie. Walter powołuje się tu na pamiętniki Nadieżdy Krupskiej. Ta pisze że jak tylko Lenin usłyszał nowinę od Platten od razu powiedział jej:"Musimy jechać do Berna pierwszym pociągiem". Krupska spojrzała na niego ze zdziwieniem "Pociąg odjeżdża za 2 godziny a trzeba się spakować, zapłacić czynsz, oddać książki do biblioteki" i powiedziała mu: "Jedź sam. Ja pojadę jutro" Lenin natomiast: "nie jedziemy razem". Zatem szybko się spakowali, listy podarli, książki zapakowali i pojechali do Berna. Zresztą to jest logiczne bo w Bernie była niemiecka ambasada która ten wyjazd organizowała a podróżnych miał prowadzić Platten, który przebywał w Bernie. Dla mnie sprawa jest jasna. No nie wiem czy nie miała statusu, może oficjalnego nie ale specjalny na pewno tak, zatem celne przepisy najmniej ją ruszały. Przecież tym wyjazdem był zainteresowany niemiecki rząd osobiście interesował się nią minister spr zagr. Zimmermann a negocjacje prowadziła podległa mu niemiecka ambasada w Bernie, pewnie z jej jakimiś szwajcarskimi odpowiednikami. Oczywiście aliantom na pewno ta podróż Lenina się nie podobała, i pewnie wywierali odpowiednie naciski na rząd szwajcarski. Sprawa była zatem dość skomplikowana i Szwajcarzy musieli ją potraktować z uwagą i mało ich obchodziło czy podróżni przewożą żywność czy nie. Zresztą ta podróż to jest tylko niewielki wycinek ówczesnej sytuacji politycznej a np. skądinąd wiadomo że Zimmermann dał zielone światło dla tej podróży już 11 marca. Pewnie że trudno, tym bardziej że Rosjanie byli wówczas podzieleni, wielu stało zdecydowanie po stronie aliantów. Zresztą łatwiej było ukryć wyjazd z Berna niż z Zurychu gdzie kolonia rosyjskich emigrantów była znaczniejsza. Może ten pośpiech Lenina 6 kwietnia brał się stąd że chciał zachować tajemnicę. Tak nawiasem mówiąc to były buty przeznaczone do wędrówek po Alpach które Lenin uwielbiał, podobno ekstra.
  21. Zaplombowany to on nie był. To była chyba późniejsza wersja, już po tym jak przybył do Piotrogrodu. Milukow zaczął wówczas krzyczeć o Leninie że to niemiecki szpieg itd i wtedy zaczęto rozpowiadać że żaden szpieg bo przyjechał na własny koszt (kupił bilet), eksterytorialnym pociągiem itd. Oczywiście były to argumenty czysto demagogiczne ale na przeciętnego odbiorcę wystarczające.
  22. No nie wiem, ale w przytoczonym przeze mnie tekście pisze wyraźnie Berne. Mnie to się skojarzyło ze stolicą Szwajcarii Bernem. Zresztą niewątpliwie pewną rolę w tym wyjeździe Lenina odegrała ambasada niemiecka a ta była w Bernie. O ile sobie dobrze przypominam to z nią prowadził negocjacje organizator, albo przynajmniej jeden z organizatorów tego wyjazdu, Fritz Platten. Poza tym mogło też być tak że wyjechali z Berna o 3,30 rano, przybyli do Zurichu i stamtąd ruszyli w dalszą drogę istotnie o 15, 30. A tak poza tym to taki wyjazd był pewnie otoczony pewnym sekretem i stąd rozbieżności co do daty i miejsca wyjazdu. Że w tym czasie państwo Ulianow przebywali w Bernie gdzie likwidowali swe sprawy związane z wyjazdem (choćby upłynnienie jakiegoś majątku) to fakt. Tam napisano również że Lenin i wszyscy podróżni zapłacili za bilet, czyli sami ponieśli koszty przejazdu pociągu z jednym wagonem (przynajmniej niektóre źródła mówią że był jeden), przez kraj będący w stanie wyczerpującej wojny w którym nawet transporty wojskowe musiały długo czekać, zaś pociąg Lenina został przeprowadzony priorytetowo. Zatem ten bilet Lenina to blaga. To mi wygląda na przeniesienie w historię PRL-owskiej rzeczywistości kiedy to jeździło się w ościenne kraje szmuglując żywność. Jest to pewnie skutek tego że z handlu można było więcej wyciągnąć niż z uniwersyteckiej profesury i te profesorskie doświadczenia dały o sobie znać w pisaniu historii. Skutki tego zresztą widać. Zresztą to nie jedyne "odkrycia" wielkich historyków. Gdzieś przeczytałem że podczas tej tygodniowej podróży Lenin wynalazł reglamentację papieru toaletowego (przy okazji reglamentację w ogóle) bo przejął jego zapasy i go wydzielał. Są pewnie inne tego typu bzdury.
  23. Przecież państwo Ulianow mieszkali wówczas w Bernie. To co? Z Berna do Zurychu szli z bagażami pieszo? Przecież to ze 100 km. I jeszcze wsiadali do pociągu o 15,30, w biały dzień, żeby ich wszyscy widzieli? Errare humanum est (faktycznie Seneka) ale ja ich o taką beztroskę nie podejrzewam. EDYCJA Przed chwilą znalazłem pod frazą "Wagon Plombe - Wikisurce": Le voyage a lieu sur une semaine, du 9 au 16 avril 1917, sur 3 200 kilomètres de voie ferrée. Le train part de Berne, passe par Berlin, Stockholm puis repique au sud vers les postes frontières russo-finlandais de Haparanda et Tornio, pour enfin déboucher sur Petrograd, arrivant en Gare de Finlande. Pisze wyraźnie że wyruszyli z Berna. A pewnie godzinę 2,30 w nocy ktoś uznał za 9 kwietnia. Szanowny Secesjonista powinien bardziej uważać na Fake Newsy.
  24. Gaston Orleański

    No bo było dwóch Monsieur, czyli młodszych braci królewskich o jeden stopień. Tyle że jeden był bratem Ludwika XIII a drugi bratem Ludwika XIV i żeby ich nie mylić to o jednym mówiono duży a o drugim mały. I co tu wielkiego. A tak poza tym to Monsieur mógł nie mieć żadnych ambicji politycznych ale to nie znaczy że mógł nie być wplątany w politykę. Tak zresztą jak i król.
  25. Plan Schlieffena

    Teraz zerknąłem i pod frazę "Maurice Paleologue" i przeczytałem że w 1901 roku był ministrem plenipotencyjnym.
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.