Skocz do zawartości

euklides

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,179
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez euklides

  1. Pisali o tym Pierre Nord, Gilles Perrault, Andre Brissaud. Napisałem tego sporo na tym forum i teraz musiałbym sobie przypomnieć co z jakiej książki wziąłem. Do naszego kraju ma to jeszcze to znaczenie (oprócz wymienionego wyżej) że w książce polecanej przez szanownego Secesjonistę, jest na przykład zachwalany Baden-Powell i jego książka z 1908 roku, Scouting for boys. Trzeba to traktować bardzo ostrożnie bo na przykład Pierre Nord pisał że wywiadowcy szkoleni na tych zasadach przez Anglików, zresztą Francuzi, po przerzuceniu ich do Francji zawsze pierwsi wpadali. Pisze że była to po prostu hekatomba.
  2. To co? Mało o tym napisałem w temacie "Agenci, informatorzy..." czy "walka wywiadów w Ankarze". Tyle tylko że "zrobiły się" z tego małe literki. A do naszego kraju ma to choćby to że przeciwnik często był ten sam. W zalecanym przez Szanownego Secesjonistę tekście komuś się pomyliła Sekwana z Tamizą, że polski wywiad był na wzór francuskiego bo "II Oddział" to tłumaczenie z "II Bureau". Tyle tylko że tak naprawdę to owe II Bureau to uproszczenie stosowane na przykład w literaturze a w rzeczywistości struktura tego wywiady była bardziej złożona. Jak chcecie coś ciekawego przeczytać to lepiej zrobicie jak przeczytacie to co ja tu napisałem
  3. Pisząc że rok później to sądzę że Szanowny Secesjonista miał na myśli listopad 1918 roku, czyli 1,5 roku później . Wtedy został zdjęty ze stanowiska przez nowo powołany rząd powstały w wyniku rewolucji. Że było to tylko formalnie to świadczy chociażby jego rola w traktacie Rapallo. Że w zorganizowaniu tej podróży brały udział niemieckie tajne służby to chyba nie ulega wątpliwości a pułkownik Nicolai wówczas był szefem tych służb a zaczął swoją karierę jako specjalista od spraw rosyjskich. Przecież nie napisałem że Karol Radek stał na czele delegacji tylko to że jego rozmowy zakulisowe prowadzone z Nicolai były ważniejsze od tych prowadzonych przez Cziczerina. Gerard Walter napisał że podejrzewano Bluma o to że jest agentem carskiej policji, nie żadnej Ochrany, i dlatego pozbyto się go. Pewnie miał na myśli Departament Policji bo to on się sprawami politycznymi zajmował. Ten sam autor pisze że później w archiwach Departamentu Policji znaleziono teczkę Lenina (tak się to chyba nazywa) świadczącą że Lenin był agentem-prowokatorem tego Departamentu. Zatem Lenin i Blum należeli do tej samej firmy. To po co Lenin miałby go wyrzucać? Dlatego miałem wątpliwości i się pomyliłem. A tak poza tym to co to jest ta Ochrana? Gdzie Szanowny Secesjonista to wynalazł? Nic twórczo nie połączyłem. Po prostu podróż Lenina była wypadkową walki prowadzonej przez dwa wywiady, niemiecki i aliancki, stąd te wszystkie rozmaite perypetie. Ponieważ komitet powrotu potępił decyzję Lenina o przejeździe przez Niemcy to Lenin poprosił Platten żeby postarał się o jakieś zaświadczenie socjalistów różnych krajów Europy które by jakoś usprawiedliwiały decyzję jego i jego kolegów. Platten zredagował takie oświadczenie i się pod nim podpisał to samo uczynili socjalista niemiecki, Paul Levi i Polak Broński. Na wezwanie Lenina przyjechało do Berna również kilku francuskich socjalistów, między innymi Guilbeaux i Loriot, by to zaświadczenie podpisać. Była tam również Ines Armand która (o ile dobrze pamiętam) zredagowała stosowny tekst po francusku. Podpisy złożono 8 kwietnia 1917 roku. Oczywiście ciekawym jest co jeszcze robił Lenin przez sobotę i niedzielę wielkanocną w Bernie. Należy przypuszczać że otrzymał jakiś instruktaż od organizatorów podróży, czyli niemieckich służb. Ale nie to było najważniejsze. Najważniejszym dla rewolucji są pieniądze. Oczywiście Lenin nie mógł ich dostać w reklamówce (nie dlatego ze wówczas takich nie było). Gdzieś czytałem że odbył tam bardzo ważne spotkanie z bankierem Aleksandrem Parvus alias Israel Gelfand poprzez którego mial otrzymywać pieniądze. Nic bliższego nie mogłem jednak o tym znaleźć. Walter nic o tym nie pisze.
  4. Znowu zamiast o Leninie to się czegoś ciekawego o sobie dowiedziałem. Obawiam się że Szanowny Secesjonista stosuje pytania mające doprowadzić pytanego do słusznych wniosków. Typu: "kto był najgenialniejszym człowiekiem w historii i dlaczego Lenin?". Tu użył uproszonej tego pytania formy, mianowicie: "Kto podejrzewał że Radek jest agentem Nicolai i dlaczego Lenin?". Ja wcale nie napisałem że Lenin go o coś podejrzewał (chociaż nie jest to wykluczone) tylko napisałem że Radek był agentem Nicolai. Uważam zresztą że wśród podróżnych którzy wyruszyli w wigilię 1917 roku ze Szwajcarii do Petersburga Lenin wcale nie był najważniejszą osobą o czym świadczą opisane poniżej fakty. . Nie wiem czy fakty historyczne można nazwać opracowaniem. Te podane niżej fakty są zaczerpnięte z książki Andree Brissaud "Wielkie Czystki w Moskwie" i dotyczą 1922 i 1936 roku. Otóż w styczniu 1922 roku z inicjatywy Lloyd-George rząd radziecki został zaproszony do wzięcia udziału w konferencji w Genui. W zaproszeniu napisano że: „Osobisty udział pana Lenina w konferencji znacznie ułatwiłby rozwiązanie problemów równowagi ekonomicznej w Europie”. Była to sensacja która wywołała komentarze prasowe. Lenin zaakceptował to zaproszenie jednak wywołało ono ogromne niezadowolenie wśród bolszewików. W fabrykach i koszarach Armii Czerwonej zbierały się masówki podczas których robotnicy i żołnierze pisali rezolucje domagające się by Komitet Wykonawczy Sowietów na to nie pozwolił. Wszystkie one wyrażały obawy o kochanego Lenina ze względu na brak zaufania do królów i międzynarodowych kapitalistów a na dodatek wszyscy wiedzieli że Włochy były pełne faszystów itp. Zatem ze względu na "oddolną" inicjatywę Lenin nie pojechał. Natomiast pojechał Radek. Konferencja w Genui rozpoczęła się w poniedziałek wigilijny 10 kwietnia (sic!) 1922 roku natomiast 6 dni później 16 kwietnia 1922 roku o godzinie 18-tej gruchnęła w Genui wieść o tym że godzinę wcześniej w pobliskim Rapallo niemiecki minister spraw zagranicznych Walther Rathenau i radziecki ludowy komisarz spraw zagranicznych Cziczerin podpisali układ. Wiedziano również że w tych negocjacjach brał udział Karol Radek. Przy tym o wiele ważniejszymi od rozmów Rathenau-Cziczerin były prowadzone w kulisach poufne negocjacje między Karolem Radkiem z jednej strony a dwoma niemieckimi wojskowymi: byłym szefem służb wywiadowczych armii niemieckiej z okresu PWS płk. Nicolai i mjr. Von Hammerstein. Natomiast w 1936 roku podczas jednego ze słynnych procesów moskiewskich w akcie oskarżenia Radka było wręcz że Radek prowadził rozmowy z niemieckim pułkownikiem Nicolai w Oliwie (wówczas część Wolnego Miasta Gdańska). Zatem z tego wynika że Radek był z Nicolai za pan brat i w kwietniu 1917 roku to on pewnie był okiem i uchem Nicolai podczas tej słynnej podróży i to on najwięcej tam znaczył. . Wierzę bowiem do wymienionych przez Szanownego Secesjonistę autorów nie zaglądałem ale uważać że ktoś tej miary co Nicolai poszedł do cywila na podstawie jakichś formalnych zarządzeń to przesada. Co do Blum to po prostu źle zapamiętałem ale dlatego że wydawało mi się bezsensowne by Lenin wyrzucił kogoś dlatego że podejrzewał go o współpracę z carską policją kiedy on sam udawał się do Piotrogrodu do pałacu bardzo bliskiej carowi Krzesińskiej. Zresztą nie wierzę że to Lenin przyczynił się do wyrzucenia Blum z pociągu. Jeśli już do tego doszło, w co wątpię, to zrobił to Radek i to nie osobiście a komuś kazał. Zatem prawidłowo postawione pytanie typu: "Dlaczego podejrzewano Bluma o coś tam i dlaczego Lenin go podejrzewał?" powinno brzmieć: "Dlaczego podejrzewano Bluma o coś tam i dlaczego Radek go podejrzewał?". To samo pewnie odnosi się do owej reglamentacji papieru toaletowego. Chociaż prawdę mówiąc to w to wątpię. W końcu Radek był absolwentem UJ a wątpię żeby wówczas absolwenci tego Uniwersytetu czymś takim się zajmowali.
  5. Gerard Walter pisze że Oscar Blum podejrzewano o to że jest agentem niemieckiej policji i dlatego nie zgodzono się na przyjęcie go. Trochę to dziwne bo skądinąd wiadomym jest że na przykład Radek był na pewno agentem niemieckich wojskowych służb, w każdym razie pułkownika Nicolai, a nikt nic nie miał przeciwko tej jego podróży. Może jest to jakiś ślad konfliktu na niemieckich szczytach władzy. Nie wszyscy w Niemczech podróż Lenina do Piotrogrodu akceptowali.
  6. Jednak tak się składa że wszystko ma swój początek, zwłaszcza w historii, i jeżeli mówimy o jakiejkolwiek podróży to istotne jest kiedy ją postanowiono, dlaczego, kiedy się zaczęła i kiedy skończyła. A tu mówimy o jednej z tych podróży które odegrały w historii ogromną rolę. Oczywiście nawet decyzja o tej podróży nie wyjaśnia wszystkiego bo ważnym jest kontekst w jakim została podjęta ale to już by mocno rozszerzyło temat. Nie wiem czy Szanowny Secesjonista ma należyte wyobrażenie o tym kim byli owi emigranci o których wspomina. Otóż ogromna większość z nich to przede wszystkim ci którzy migali się przed pójściem na front w swoich wojujących ojczyznach. Szwajcaria była w dotkniętej wojennym kataklizmem Europie oazą pokoju i wielu z tych którzy mieli kasę i jakieś możliwości tam się chroniło. Oczywiście była tam pewna grupa zawodowych polityków mających różne źródła utrzymania, na przykład Lenin. Ci na pewno znaleźli jakichś pożytecznych idiotów którym namieszali w głowach, zatem dyskusje pewno były, ale ogromnej większości Rewolucja Lutowa ani ziębiła ani parzyła. Oni wyglądali końca wojny. Gerard Walter pisze że nowy minister spraw zagranicznych Milukow, przy tym szef kadetów, dostarczył państwom sojuszniczym listę defetystów których przyjazd do Rosji byłby niepożądany a Lenin widniał na niej na pierwszym miejscu i ani Anglia ani Francja nie przepuściłyby go przez swoje terytorium. Zatem pozostał przejazd przez Niemcy i Skandynawię. Początkowo chciano zorganizować to w ten sposób żeby przewieźć Lenina przez Niemcy, po czym załatwić mu lewe papiery na których by przejechał przez Skandynawię. Te lewe papiery miały zostać załatwione za pośrednictwem bibliotekarza Karpińskiego z Genewy i Polaka Ganeckiego który był jego łącznikiem w Sztokholmie. Nic jednak z tego nie wyszło bo sprawa się wydała. Rezultat tej próby był taki że zdjęcie Lenina które ten przysłał Ganeckiemu do fałszywego paszportu znalazło się w wielkim sztokholmskim dzienniku Politiken z podpisem „szef rosyjskiej rewolucji”. Był to początek sławy Lenina. Po raz pierwszy napisano o nim coś więcej w gazetach europejskich i po raz pierwszy ukazało się jego zdjęcie. Oczywiście ten początek sławy mu zaszkodził bowiem tajny przejazd przez Skandynawię stał się niemożliwy i to było przyczyną trwających przez miesiąc różnych, wyżej opisanych, podchodów wiązanych z jego podróżą do Piotrogrodu. Ja nikomu nie każę doczytywać tylko jak coś wiem to piszę. No nie wiem ale tak się rzeczy miały. Poza tym zwracam uwagę że IQ nie jest addytywne i nigdy nie będzie tak że jeżeli dziesięciu coś napisze to będzie to tyle warte co to co napisał jeden dziesięć razy mądrzejszy od każdego z nich.
  7. Gwoli ścisłości to o tym wyjeździe zadecydowano raczej w Berlinie bowiem już 10 marca 1917 roku niemiecki minister spr zagr, Zimmerman dał zielone światło dla przerzucenia Lenina do Piotrogrodu. Można o tym przeczytać w Czerwonej Wiki (Wikirouge). Skoro pisze o zielonym świetle to pewnie myślano o tym wcześniej i pewnie stały za tym niemieckie służby wywiadowcze pułkownika Nocolai. Zaraz też w Szwajcarii zaczęła się pod tym kątem organizować rosyjska emigracja i 19 marca 1917 roku zebrał się tam ów specjalny komitet utworzony z przedstawicieli wszystkich rosyjskich partii który miał organizować powrót wszystkich emigrantów do Rosji, czasami zwany również Komitetem Powrotu. W jego skład weszli m.in właśnie Martow jako przedstawiciel mieńszewików, poza tym 1 socjal-rewolucjonista, 1 Bundysta. Lenin nie chciał wziąć w nim udziału i wysłał tam Zinowiewa. Głównym problemem była trasa przejazdu do Rosji. Martow zaproponował żeby spróbować przejechać przez Niemcy w zamian za uwolnienie kilku niemieckich korespondentów internowanych w Rosji. Ten plan spodobał się wszystkim. Lenin również go zaaprobował i ustalono że Grimm rozpocznie w tej sprawie rozmowy z ambasadorem Niemiec w Szwajcarii. 28 marca 1917 roku Komitet Powrotu zebrał się po raz drugi bowiem sprawa przejazdu przez Niemcy budziła kontrowersje. Zastanawiano się czy nie należy uzyskać od rządu rosyjskiego pozwolenia na ten przejazd. Wiadomym było że nie wszyscy by wówczas pojechali bowiem Milukow ogłosił czarną listę tych których sobie w Rosji nie życzył a Lenin była na niej na pierwszym miejscu zatem Lenin, który był na tym posiedzeniu, kategorycznie się na taką prośbę o pozwolenie nie godził i oświadczył że poczeka z wyjazdem parę dni ale jeżeli sprawa się będzie odwlekała to pojedzie sam po czym dwa dni później, 31 marca 1917 roku wysłał telegram do Grimm podpisany przez niego i Zinowiewa oświadczając w imieniu Biura Zagranicznego Komitetu Centralnego że zgadza się na plan przejazdu przez Niemcy ale bez żadnych warunków i prosi tylko o jak najszybsze zorganizowanie podróży. Natomiast do Komitetu Powrotu wysłał oświadczenie że w imieniu Biura Zagranicznego Komitetu Centralnego godzi się na przejazd przez Niemcy. Kiedy przedstawiciele innych partii dowiedzieli się o telegramie Lenina wysłanym do Grimm zebrali się i zredagowali rezolucję potępiającą ten zamiar. Nawet towarzysze Lenina z Komitetu Centralnego uznali to za błąd polityczny. Grimm zatem odmówił Leninowi angażowania się w tą sprawę i zerwał rozmowy z Niemcami. Wtedy Lenin zwrócił się do Fritz Platten by ten się tym zajął i dopiero ten doprowadził sprawę do końca.
  8. Ta grupa 32 rewolucjonistów nie urządziła sobie zbiórki w Bernie ani nikt nie zbierał żadnych list poparcia bo ten wyjazd organizowała ambasada niemiecka w Bernie. Zresztą trudno nawet powiedzieć że wszystkie owe 32 osoby były, jak to Szanowny Secesjonista nazywa, rewolucjonistami, ponieważ było tam również dwoje dzieci. Poza tym nic nie wiem żeby pani Nadieżda coś pisała o jakiejkolwiek zbiórce w Zurychu, chociaż siłą rzeczy po opuszczeniu Berna musieli przez Zurych przejeżdżać. W każdym razie sposób postępowania państwa Ulianow sugeruje że starali się zachować swój wyjazd w tajemnicy. Pani Nadieżda pisze że wiadomość o wyjeździe przyszła z Berna na 2 godziny przed odjazdem ostatniego tam pociągu. Możliwe że przesadza i ten termin znali już wcześniej i wcześniej też likwidowali swe sprawy w Zurychu, przynajmniej to co można było załatwić dyskretnie. Książek do biblioteki nie oddali bo to by zrobiło za dużo szumu, dlatego spakowali je i zostawili, pewnie poprosili kogoś żeby po świętach je oddał bo po świętach mieli już jechać przez Niemcy i nie zależało im co kto będzie się domyślał. Nawet jeżeli ten wyjazd zwrócił uwagę, w co wątpię, to wcale nie znaczy że nie starali się zachować tajemnicy. Przecież pisałem że pisała o tym pani Nadieżda Krupska, drukowanymi słowami, a na jej wspomnieniach opierał się Gerard Walter.
  9. Z zapisków N. Krupskiej, przynajmniej tak jak je przytoczył Gerard Walter, wynika że na początku kwietnia 1917 roku państwo Ulianow przebywali w Zurychu. 6 kwietnia, w Wielki Piątek, przyszła od Platten wiadomość o odjeździe (że załatwiony) i wtedy, w ciągu 2 godzin, zlikwidowali swe sprawy w Zurychu i ostatnim pociągiem pojechali do Berna. Widocznie tam była zbiórka podróżnych udających się do Piotrogrodu. Możliwe że Nadieżda trochę naciągnęła fakty bo tak z nagła, przez dwie godziny trudno się spakować. W każdym razie wyjazd był do Berna i odjechali tam pośpiesznie ostatnim pociągiem w Wielki Piątek. Pewnie chodziło o utrzymanie tajemnicy. To że państwo Ulianow wyjechali do Berna gdzie mieszkali jeszcze niedawno i gdzie mieli przyjaciół nie było niczym dziwnym, tym bardziej że była to Wielkanoc a wtedy wszyscy są zajęci innymi sprawami i nikt mógł nie zwrócić na to uwagi. Tak samo wyjazd z Berna do Piotrogrodu w ostatni dzień Wielkanocy też pewnie nie zwrócił uwagi bo w końcu tego dnia też ludzie często się przemieszczają a podróż była w kierunku Zurychu. Zresztą jest rzeczą normalną że takie konspiracyjne podróże często są planowane w święta bo wówczas nawet policja słabiej czuwa, i to zawsze. Że na dworcu żegnała ich demonstracja by dowodziło że tego wyjazdu nie udało się utrzymać w tajemnicy, jednak tak na dobrą sprawę to to czy ta demonstracja miała miejsce wcale nie jest pewne. Mogą być wątpliwości czy ten wyjazd miał miejsce 9 kwietnia o 15,10, czy 12 godzin później, o 3,10. Takie tajne wyjazdy zazwyczaj planuje się nocą dlatego sądziłem że chodzi o 3,10 w nocy. Państwo Ulianow po opuszczeniu Krakowa (Poronina) przybyli do Berna i tam zamieszkali, później z pewnych powodów przenieśli się do Zurychu ale w Bernie często bywali bo tam mieli wielu przyjaciół i możliwe że mieli tam jeszcze jakieś sprawy do załatwienia przed wyjazdem. Ale po co mieliby się przenosić do Berna 6 kwietnia kiedy było wiadomo że za 3 dni wyjeżdżają w ogóle ze Szwajcarii. No ale ze wspomnień Nadieżdy wynika że 6 kwietnia wyjechali do Berna w związku z podróżą do Piotrogrodu. Nie jest ona historyczką ale wiedziała co się dzieje. Poza tym w Czerwonej Wiki pisze że wyjazd do Piotrogrodu nastąpił z Berna.
  10. Chyba jednak ta "Marsylianka" była bowiem był to zaimprowizowany po Rewolucji Lutowej ceremoniał. Świadczyć mogą o tym "Wspomnienia"generała Wrangla który opisuje że kiedy w tym czasie przybył wizytować pułk Kozaków amurskich to ujrzał go pod czerwonym sztandarem i odegrano właśnie "Marsyliankę" by zaznaczyć poparcie tego pułku dla Rewolucji Lutowej. Radziłbym jednak ponownie zajrzeć do przewodników turystycznych. Restauracja "Zahringer Hof" jest w Bernie a nie w Zurychu.
  11. Mnie jednak godzina 2,30 kojarzy się z porankiem. Po południu byłaby to 14,30. Gerard Walter pisze że 13 kwietnia Lenin opuścił terytorium niemieckie w Sassnitz po 3 dniach podróży. 13 - 3=10, czyli jak by nie patrzył wychodzi że wyjechał 10-tego kwietnia. Tak nawiasem mówiąc 9 kwietnia był to poniedziałek wielkanocny. A teraz Zurych czy Berno? Gerard Walter pisze że 3 kwietnia 1917 roku Platten złożył w ambasadzie Niemieckiej w Bernie memorandum dotyczące podróży Lenina i innych do Rosji. 3 dni później, czyli 6 kwietnia, Platten poinformował Lenina że jego warunki zostały zaakceptowane przez niemiecki rząd. Lenin zareagował wówczas błyskawicznie. Walter powołuje się tu na pamiętniki Nadieżdy Krupskiej. Ta pisze że jak tylko Lenin usłyszał nowinę od Platten od razu powiedział jej:"Musimy jechać do Berna pierwszym pociągiem". Krupska spojrzała na niego ze zdziwieniem "Pociąg odjeżdża za 2 godziny a trzeba się spakować, zapłacić czynsz, oddać książki do biblioteki" i powiedziała mu: "Jedź sam. Ja pojadę jutro" Lenin natomiast: "nie jedziemy razem". Zatem szybko się spakowali, listy podarli, książki zapakowali i pojechali do Berna. Zresztą to jest logiczne bo w Bernie była niemiecka ambasada która ten wyjazd organizowała a podróżnych miał prowadzić Platten, który przebywał w Bernie. Dla mnie sprawa jest jasna. No nie wiem czy nie miała statusu, może oficjalnego nie ale specjalny na pewno tak, zatem celne przepisy najmniej ją ruszały. Przecież tym wyjazdem był zainteresowany niemiecki rząd osobiście interesował się nią minister spr zagr. Zimmermann a negocjacje prowadziła podległa mu niemiecka ambasada w Bernie, pewnie z jej jakimiś szwajcarskimi odpowiednikami. Oczywiście aliantom na pewno ta podróż Lenina się nie podobała, i pewnie wywierali odpowiednie naciski na rząd szwajcarski. Sprawa była zatem dość skomplikowana i Szwajcarzy musieli ją potraktować z uwagą i mało ich obchodziło czy podróżni przewożą żywność czy nie. Zresztą ta podróż to jest tylko niewielki wycinek ówczesnej sytuacji politycznej a np. skądinąd wiadomo że Zimmermann dał zielone światło dla tej podróży już 11 marca. Pewnie że trudno, tym bardziej że Rosjanie byli wówczas podzieleni, wielu stało zdecydowanie po stronie aliantów. Zresztą łatwiej było ukryć wyjazd z Berna niż z Zurychu gdzie kolonia rosyjskich emigrantów była znaczniejsza. Może ten pośpiech Lenina 6 kwietnia brał się stąd że chciał zachować tajemnicę. Tak nawiasem mówiąc to były buty przeznaczone do wędrówek po Alpach które Lenin uwielbiał, podobno ekstra.
  12. Zaplombowany to on nie był. To była chyba późniejsza wersja, już po tym jak przybył do Piotrogrodu. Milukow zaczął wówczas krzyczeć o Leninie że to niemiecki szpieg itd i wtedy zaczęto rozpowiadać że żaden szpieg bo przyjechał na własny koszt (kupił bilet), eksterytorialnym pociągiem itd. Oczywiście były to argumenty czysto demagogiczne ale na przeciętnego odbiorcę wystarczające.
  13. No nie wiem, ale w przytoczonym przeze mnie tekście pisze wyraźnie Berne. Mnie to się skojarzyło ze stolicą Szwajcarii Bernem. Zresztą niewątpliwie pewną rolę w tym wyjeździe Lenina odegrała ambasada niemiecka a ta była w Bernie. O ile sobie dobrze przypominam to z nią prowadził negocjacje organizator, albo przynajmniej jeden z organizatorów tego wyjazdu, Fritz Platten. Poza tym mogło też być tak że wyjechali z Berna o 3,30 rano, przybyli do Zurichu i stamtąd ruszyli w dalszą drogę istotnie o 15, 30. A tak poza tym to taki wyjazd był pewnie otoczony pewnym sekretem i stąd rozbieżności co do daty i miejsca wyjazdu. Że w tym czasie państwo Ulianow przebywali w Bernie gdzie likwidowali swe sprawy związane z wyjazdem (choćby upłynnienie jakiegoś majątku) to fakt. Tam napisano również że Lenin i wszyscy podróżni zapłacili za bilet, czyli sami ponieśli koszty przejazdu pociągu z jednym wagonem (przynajmniej niektóre źródła mówią że był jeden), przez kraj będący w stanie wyczerpującej wojny w którym nawet transporty wojskowe musiały długo czekać, zaś pociąg Lenina został przeprowadzony priorytetowo. Zatem ten bilet Lenina to blaga. To mi wygląda na przeniesienie w historię PRL-owskiej rzeczywistości kiedy to jeździło się w ościenne kraje szmuglując żywność. Jest to pewnie skutek tego że z handlu można było więcej wyciągnąć niż z uniwersyteckiej profesury i te profesorskie doświadczenia dały o sobie znać w pisaniu historii. Skutki tego zresztą widać. Zresztą to nie jedyne "odkrycia" wielkich historyków. Gdzieś przeczytałem że podczas tej tygodniowej podróży Lenin wynalazł reglamentację papieru toaletowego (przy okazji reglamentację w ogóle) bo przejął jego zapasy i go wydzielał. Są pewnie inne tego typu bzdury.
  14. Przecież państwo Ulianow mieszkali wówczas w Bernie. To co? Z Berna do Zurychu szli z bagażami pieszo? Przecież to ze 100 km. I jeszcze wsiadali do pociągu o 15,30, w biały dzień, żeby ich wszyscy widzieli? Errare humanum est (faktycznie Seneka) ale ja ich o taką beztroskę nie podejrzewam. EDYCJA Przed chwilą znalazłem pod frazą "Wagon Plombe - Wikisurce": Le voyage a lieu sur une semaine, du 9 au 16 avril 1917, sur 3 200 kilomètres de voie ferrée. Le train part de Berne, passe par Berlin, Stockholm puis repique au sud vers les postes frontières russo-finlandais de Haparanda et Tornio, pour enfin déboucher sur Petrograd, arrivant en Gare de Finlande. Pisze wyraźnie że wyruszyli z Berna. A pewnie godzinę 2,30 w nocy ktoś uznał za 9 kwietnia. Szanowny Secesjonista powinien bardziej uważać na Fake Newsy.
  15. Gaston Orleański

    No bo było dwóch Monsieur, czyli młodszych braci królewskich o jeden stopień. Tyle że jeden był bratem Ludwika XIII a drugi bratem Ludwika XIV i żeby ich nie mylić to o jednym mówiono duży a o drugim mały. I co tu wielkiego. A tak poza tym to Monsieur mógł nie mieć żadnych ambicji politycznych ale to nie znaczy że mógł nie być wplątany w politykę. Tak zresztą jak i król.
  16. Plan Schlieffena

    Teraz zerknąłem i pod frazę "Maurice Paleologue" i przeczytałem że w 1901 roku był ministrem plenipotencyjnym.
  17. Relacje monarchy z reprezentacjami stanowymi

    W każdym razie przedstawiona została w grudniu. W necie znalazłem że 5 grudnia ale faktycznie wówczas była zredagowana, przynajmniej tak pisze Favier. W każdym razie najpierw przedstawiono ją na radzie królewskiej i wtedy to podobno jeden z książąt, Robert Artois, wrzucił ją do ognia. Później, ale też w grudniu 1301 roku, na zwołanym przez króla Zgromadzeniu przedstawił ją Flote ale w skróconej formie jako dokument zwany Scire te volumus.
  18. Relacje monarchy z reprezentacjami stanowymi

    Ausculta fili została odczytana 5 grudnia 1301 roku przed Zgromadzeniem duchownych i królewskich urzędników i ci poparli króla. Wówczas papież by temu zaradzić zwołał do Rzymu synod na 1 listopada 1302 roku. Wtedy Filip Piękny zwołał kolejne Zgromadzenie na kwiecień 1302 roku, zebrani tam przedstawiciele przyrzekli wierność królowi a ten nie pozwolił im jechać do Rzymu na synod. Te dwa Zgromadzenia mało przypominają Stany Generalne i dlatego historycy nie są zgodni.
  19. Bankructwa Hiszpanii w XVI-XVII wieku

    Napisał to Pierre Vilar z swej książce "Złoto i moneta w historii"
  20. Pani de Chevreuse

    Zerknąłem na mapę samochodową. Może nieuważnie. Szanowny Secesjonista wie lepiej?
  21. Relacje monarchy z reprezentacjami stanowymi

    Zgadza się, owo wydarzenie miało miejsce 10 kwietnia 1302 roku a nie w maju. Nie dostawiono pałeczki. A co do tego że Szanowny Secesjonista, nie spotkał się z takimi glosami (czy może cytatami) to jest wynikiem słabej orientacji w temacie. Owszem w latach 1301-1302 miały miejsce dwa Zgromadzenia zwoływane przez króla ale wynikały one z ówczesnych okoliczności. Chodziło tu o konflikt papieża Bonifacego VIII z królem Filipem Pięknym. To trochę nie ten temat ale obejść się go nie da w wyjaśnianiu Szanownemu Secesjoniście tej sprawy. W każdym razie pod koniec 1301 roku papież (czy jego kancelaria) zredagował zbiór praw Ausculta fili. Jego wysłannik przywiózł je do Francji i bardzo się one nie spodobały królowi Filipowi. Tak w skrócie: Filip wezwał wówczas do siebie przedstawicieli swych poddanych i w grudniu 1301 roku zorganizował ich Zgromadzenie na którym odczytano Ausculta fili odpowiednio je krytykując. Wszystko poszło po myśli króla, duchowni francuscy uznali że papież za bardzo ingeruje w ich sprawy itd. Wtedy zaczęła się rodzić idea kościoła gallikańskiego, czyli narodowego. Papież jednak nie dał za wygraną i na 1 listopada 1302 roku wyznaczył synod biskupów francuskich, ale w Rzymie. Filip Piękny nie chciał dopuścić by duchowni francuscy jechali do Rzymu i ulegali propagandzie papieża Bonifacego VIII, stąd zwołanie drugiego Zgromadzenia które miało miejsce w kwietniu 1302 roku. Na tym Zgromadzeniu prałaci zapewnili króla o swojej wierności, chcieli co prawda jechać na synod do Rzymu ale król im nie pozwolił i nie pojechali. No i teraz co te dwa zwołane przez króla Zgromadzenia mogły mieć wspólnego ze Stanami Generalnymi które zwoływano po to żeby otrzymać zgodę na podatki? Od strony technicznej coś tam miały bo okazało się że takie zwołanie ważniejszych poddanych umożliwiało zjednanie ich sobie do własnej polityki i król później zaczął stosować taką metodę przy narzucaniu podatków. Ale akurat te dwa Zgromadzenia, czyli to w grudniu 1301 roku i to w kwietniu 1302 roku nie dotyczyły podatków, przynajmniej bezpośrednio, były natomiast pewnym etapem przy uniezależnianiu się Kościoła francuskiego od papiestwa. Dlatego wielu historyków waha się nazwać je Stanami Generalnymi. W każdym razie dotyczy to Jean Favier. To on właśnie napisał że wielu historyków uważa że te w.w Zgromadzenia można nazwać Stanami Generalnymi ale wygląda na to że on sam podchodzi do tego sceptycznie. Zresztą wystarczy przeczytać ów w.w cytat Butarica żeby wiedzieć że to Zgromadzenie z kwietnia 1302 roku dotyczyło stosunków między królem a papieżem a nie jakichś finansowych zagadnień, które, nawiasem mówiąc były wówczas palące, a mimo to ich na tych Zgromadzeniach nie poruszano.
  22. Wywiad - agenci, informatorzy, osoby informujące

    Po raz pierwszy trafił do Bastylii 16 maja 1717 roku za wiersze napisane o miłostkach Regenta i jego córki. Zresztą z tego aresztowania wyciągnął wnioski że lepiej nie pisać pod własnym nazwiskiem i postanowił przybrać pseudonim, właśnie Wolter. Pisze o tym Gilles Perrault ale można to znaleźć również w internecie. Pod frazą "Voltaire emprisonnee par Regent" mamy: En ce jour,[16.V.1717r] François- Marie Arouet, plus connu sous le pseudonyme de Voltaire, est jeté dans la prison de la Bastille sur ordre du pouvoir royal. Le jeune homme n’a que 23 ans mais esprit aussi vif que brillant, il a écrit des vers satiriques sur les amours du régent Philippe d’Orléans et ceux de sa fille la duchesse de Barry. Il y restera 11 mois et marqué par ce séjour, décidera par la suite de prendre le pseudonyme de Voltaire et se lancer dans l’écriture de textes plus consistants de tragédie et de poésie. Później trafił do Bastylii jeszcze 17 kwietnia 1726 roku pod pretekstem że chce dokonać zamachu na de Rohan. Przesiedział 15 dni ale wyjednał u ministra Maurepas zwolnienie, pod warunkiem jednak że natychmiast opuści Francję. Zdecydował że uda się do Anglii. 5 maja 1726 roku przybył w eskorcie policjanta (ojej!) do Calais, tam wsiadł na statek i odpłynął do Anglii. W Anglii przyjęto go życzliwie jako prześladowanego we Francji i dzięki temu dość łatwo mu było wstawić się na trzeciego tam gdzie coś ciekawego mówiono a to czego się dowiedział przekazywał z powrotem do Francji. Zresztą o to w tym wszystkim chodziło. O tym pisze Gilles Perrault.
  23. Voltaire

    Bo w przedmowie autor nie napisał że wykorzystał materiały z całą ścisłością a stwierdził że historia Sekretu nadal pozostaje do napisania. Zresztą pytyjski język jakim są napisane przez Perrault te 3 tomy trudno nazwać ścisłym. Nie napisał na przykład że pani de Chatelet prowadziła korespondencję ale napisał w nawiasie że była skrzynką pocztową. W ogóle to wydaje mi się że historia Sekretu pozostaje jeszcze w dużym stopniu białą plamą i aż się prosi żeby stała się tematem choćby jakichś dyplomówek. Tym bardziej że toczy się na obszarach między Grodnem a Ohio a z ludami które te tereny zamieszkują zaczynamy się teraz kolegować na dobre. No dobrze, współpracowała z nim. No jednak w III-cim tomie autor pisze że po śmierci Ludwika XV, jego następca, Ludwik XVI kazał spalić dokumentację Sekretu a Vergennes i de Muy tego rozkazu nie wykonali i dalej autor pisze że gdyby go wykonali to ta historia nie mogła by być napisana. Zatem owo dossier z przed 1774 roku jest decydującym dla Historii Sekretu. Co do Woltera to możliwe że autor pisze o nim by zaznaczyć w Historii przejście od agenta działającego solo, jakim był Wolter, do pierwszej nowożytnej służby wywiadowczej jaką był Sekret. To jest jednak tylko moje przypuszczenie. W każdym razie czy autor to chciał czy nie to tak mu wyszło. Tu są jednak odwołania ad personam a ja nie jestem w tym mocny. O przeciekach kontrolowanych można by pewnie sporo powiedzieć a pani de Chatelet na pewno idiotką nie była i wiedziała co do kogo mówi.
  24. Bo w bitwie pod Poitiers król dostał się do niewoli i zginęło wiele szlachty a wówczas szlachta miała ważne znaczenie, nie tylko wojskowe ale również polityczne i ekonomiczne. Zatem zaczęły rodzić się tendencje odśrodkowe bo każdy z tych wielkich i mniejszych którzy przeżyli Poitiers zaczął myśleć o obronie swej lokalnej ojczyzny. Żeby było jasne, to do niewoli dostał się również diuk Burgundii Filip Śmiały, stronnicy Filipa de Rouvres wykorzystali to żeby go osadzić na tronie w ramach tych odśrodkowych tendencji. Gdy Filip Śmiały wrócił z niewoli to miał trudności z powrotem na swój tron, stąd te różne wydarzenia i sztuczki prawne za którymi kryły się niewątpliwie różne intrygi. Niewątpliwie Parlament Burgundzki odegrał tu znaczną rolę choćby dlatego że to Filip Śmiały powołał go. Zresztą w ogóle parlamenty we Francji popierały Walezjuszy przeciwko Anglikom co później okazało się decydujące. Temat jest jednak niezwykle obszerny i trzeba sporo wiedzieć żeby go pojąć. .
  25. Proponowałby jednak sprawdzić u Ernest M. Champeaux owego autora opracowania "Les Ordonnances des ducs de Bourgogne sur l'organisation de la justice dans le duché, avec une introduction sur les origines du parlement de Bourgogne" Że we Francji przedrewolucyjnej istniało prawo zwyczajowe to wydaje mi się że to powinien wiedzieć maturzysta. Co do owego prawa zwyczajowego to na ogół było ono przestrzegane ale nie ciążyło na ziemi tylko na ludziach. Jeżeli ktoś był Burgundczykiem a jego sprawa toczyła się poza Burgundią to podlegał prawu burgundzkiemu i vice versa. Zatem jeżeli Walezjusze osadzili swego krewnego na tronie książęcym Burgundii to zrobili to według praw które oni uznawali. Ręce opadają. Rzecz w tym że król przebywał wówczas w niewoli w Londynie. Takiej sytuacji że prawie nieograniczony władca znajdzie się w niewoli nikt nie przewidział i nie dało się nad tym przejść do porządku dziennego, pominąć milczeniem itp. Co prawda władzę przejął natychmiast delfin, który sobie dobrze radził, obecnie uznaje się go chyba za jednego z lepszych królów Francji, inteligencji mu nie brakowało. Problem jednak tkwił w tym że król z Londynu nakazywał zbieranie różnych podatków i z owego Londynu wiecznie przychodziły jakieś wezwania do zapłaty. W takich warunkach nie można było udawać że nic się nie stało bo delfin sobie daje radę. Wtedy delfinowi najlepiej było postępować zgodnie z prawami i stąd jego brat po raz drugi został mianowany księciem Burgundii, tym razem zgodnie z prawem zwyczajowym, któremu dopomogła stosowna legenda że Filip Śmiały pielęgnował ojca, go nie opuścił itd. Zresztą długo ten okres przemożnego wpływu praw nie trwał. Bo po śmierci ojca, Jana II, delfin Karol stał się królem i to on jako pierwszy zaczął podpisywać swe rozkazy formułą "bo to mi sprawia dobrą przyjemność" (bon plaisir) jako całe prawne uzasadnienie. Co tak nawiasem mówiąc było dość wygodne bo zastępowało dzisiejsze elaboraty małym druczkiem będące na końcu każdego urzędowego druku. Tak na marginesie to wydaje mi się że dzisiaj warto byłoby wziąć pod lupę ten okres dziejów Francji bo wygląda na to że w sierpniu i Polska będzie w podobnej sytuacji. Przydałby się jakiś historyk który by dobrze ten okres poznał co by być może pozwoliło nam uniknąć jakiś błędów. (są chyba jakieś granty, czy coś podobnego?)
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.