euklides
Użytkownicy-
Zawartość
2,179 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez euklides
-
No nareszcie Napisałeś (Przekazałeś) coś na moim poziomie.
-
Zaprawy budowlane w architekturze romańskiej i przedromańskiej w czasach piastowskich
euklides odpowiedział Furiusz → temat → Gospodarka, kultura i społeczeństwo
Tu pewnie chodziło o nadanie zaprawie wodoodporności. W starożytności Rzymianie, by to osiągnąć, dodawali piasek z jakiegoś wulkanu. Stąd czerwona barwa. Poza Italią, tam gdzie nie było to dostepne, zadowalali się dodawaniem sproszkowanych dachówek. Pewnie w powyższym tekscie coś jest pomieszane pisze bowiem o dachówkach ale o czarnych (?). Poza tym z tekstu wynika że dodawano 40% piasku (gliny) podczas gdy dzisiaj dzisiaj dodaje się piasku co najmniej 60 % i to objętościowo. Dlaczego w owych czasach miałoby być inaczej? Pewnie chodzi o to że skała wapienne zawiera tylko jakiś procent wapnia ale z kolei musi ona być przerabiana na wapno by je można było dodać do zaprawy. -
Małgorzata de Valois Pamiętniki
euklides odpowiedział pablopavlo → temat → Katalog bibliografii i poszukiwanych materiałów
Są na archive.org.: Marguerite de Valois. Po angielsku i francusku. -
Trochę jednak krzywdzące. Był co prawda po stronie przegranych ale nie tylko on ale również całe jego stronnictwo. Ten traktat polityczny też nie wziął się z powietrza. Machiavelli po prostu uważał że źle się stało że na pewnym etapie swej historii Florencja straciła szlachtę. W tym widział przyczynę upadku poczucia honoru i narodziny nadmiernego cynizmu jaki niesie za sobą chorobliwa pogoń za pieniądzem. W braku szlachty jako warstwy społecznej widzial również słabość armii republik włoskich. Chciał zapewne jej odrodzenia i stąd chęć "zaimportowania" jakiegoś wladcy który pozwolilby na odrodzenie tej warstwy społecznej. Dlatego napisał Księcia. Miało to być pewnie zaproszenie dla kogoś takiego. Częściowo to się tak udało tylko że tym księciem został rodzimy Medyceusz a jego wladza nie niosła w sobie nic rewolucyjnego dalej panował nadmierny kult pieniądza, brak poczucia honoru i słabość militarna. Te jego poglądy też nie były utopijne. W owym czasie na północy Europy istniało państwo w ktorym istniała bogata burżuazja silna szlachta a jego władca miał i pieniądze i pożądną armię a taki ustrój chciałby widzieć Machiavelli w swojej Florencji. Tym państwem była Burgundia. Inna sprawa że ostatni władca tego państwa (Burgundii) w beznadziejnie głupi sposób roztrwonił możliwości jakie mial z racji wladania tym państwem. To państwo opisał inny pisarz polityczny owych czasów, Commines, który stamtąd pochodził. Jest nieslychanie ciekawą ale wciąż dyskusyjną sprawą czy ci dwaj się ze sobą zetknęli. Faktem jest że Commines jakiś czas przebywał we Florencji i może to pod jego wpływem Machiavelli chciał odrodzenia florenckiej szlachty. Można się zgodzić że Machiavelli jest przesadnie cyniczny. Jest w tym przeciwieństwem Comminesa który na pierwszym miejscu stawiał poczucie przyzwoitości i że nie wszystko wypada. W przeciwieństwie do Machiavellego nie był zdecydowanym zwolennikiem racji stanu. O ile Machiavelli wywodził się niewątpliwie z tradycji burżuazyjnej to Commines zdecydowanie z tradycji feudalnej w której dominowało poczucie przyzwoitości, przestrzegania norm moralnych i że pieniądz to nie wszystko. Oczywiście na wszystko co napisali należy wziąść poprawkę. Byli w trudniejszej sytuacji niż nasz Długosz, prawie im współczesny. Wywodzący się z litewskich puszcz Jagielloni nie przywiązywali wagi do tego co kto pisze i Długosz mógł sobie pisać co chce. Żaden zachodni władca by mu na to nie pozwolił. Co do przekonań politycznych to Machiavelli na pewno nie był zwolennikiem jakiejkolwiek autokracji o czym świadczy choćby to że bardzo chciał we Florencji czegoś na wzór ówczesnego parlamentu francuskiego. Chyba najtrafniejszym byłoby stwierdzenie że był zwolennikiem monarchii konstytucyjnej. To kwestia tłumaczenia. Słowo "il principe" można przetłumaczyć jako "książę" ale również jako "władca". To drugie tłumaczenie jest bardziej w tym przypadku prawidłowe.
-
Wydaje mi się że trochę jesteś za bardzo pod wrażeniem filmu, jeżeli nie to przepraszam. W każdym razie o ile dobrze pamiętam to podczas operacji Market-Garden zdobyto około 60 mostów i przepraw poza tym była to niesłychanie skomplikowana operacja bo współdziałało tam kilka rodzajów wojsk i nie ma się co dziwić że idealnie to wszystko nie poszło..
-
Nie chcę Ci wypominać tego Świętoszowa, że np. leżałeś gdzieś w kancelarii bo nie wiem. Zresztą nawet gdyby tak było to Ci się to należało za walkę w opozycji. Ale jeżeli jeździłeś czołgiem po poligonie to pewnie niejedną ciekawą rzecz masz do powiedzenia. Ja na przykład byłem swiadkiem jak zakopał się w błocie Star 266 (terenowa ciężarówka na oponach). Chłopaki podskoczyli do sąsiedniej jednostki i przyprowadzili szyłkę (opancerzony pojazd na gąsiennicach). Wydawało im się że pojazd na gąsiennicach to jest w takich przypadkach panaceum. Skutek był taki że szyłka się zakopała w błocie a Star 266 jak był zakopany, tak pozostał. W końcu i jedno i drugie zostało wyciągnięte przez innego Stara 266. Zawodowy żołnierz (ktoś z kadry) który to widział mówił że w takim przypadku to każdy wie (tzn. każdy zawodowy) że szyłka nigdy nie dałaby sobie rady. Kiedy napomknąłem coś o nacisku na podłoże to spojrzał się na mnie jak na wariata. Czyli by wynikalo że nie ma jakiejś żelaznej reguły co do zachowania się gąsiennic w terenie i tą całą matematyczną logikę należy traktować ostrożnie.
-
Historia nie jest nauką scisłą i każdy sąd może być obarczony jakimś błędem ale wygląda na to że ty nie potrafisz posługiwać się własną wiedzą. Jeżeli chcesz zobaczyć kozaków to proponowałbym ci Ogniem i Mieczem. Poza tym mogę przypuiścić że Ty widzialeś czołg. Pewnie nie cały czas walczyłeś w opozycji. Wypada mi tylko podziękować za liczne wyrażone tu komplementy.
-
Nie wydaje mi się bym się kierował emocjami, co zresztą istotnie przeszkadza w obiektywnym patrzeniu. Co do reszty to czy to co napisałeś nie świadczy o politycznym rozgardiaszu? Prawda że rząd radziecki w końcu opanował sytuację ale niemiecki marsz na Moskwę mu to ułatwił, przynajmniej tak by to pewnie ocenił Machiavelli.. Nie mam tej książki pod ręką. Zawieruszyła mi się gdzieś podczas przeprowadzek i piszę z pamięci. W każdym razie pamiętam że Guderian narzeka w niej że nie otrzymywal części zamiennych. Pisze że w decydującej chwili otrzymał 200 silników którą to ilość nazwał śmieszną. Możliwe że jest tam pomyłka tłumacza i nie chodziło o 200 silników a o 200 bloków do silników. Poza tym przyznaję że nie wiem co to są te resursy. Wiem że czołgi trzeba remontować. O ile samochód remontuje się powiedzmy co 100 tys kilometrów to czołg co, powiedzmy, tysiąc. Remont polega na wymianie określonych części i ewentualnie na szlifie silnika. Te remonty odbywają się w warsztatach polowych i nikt ich pewnie nie transportował do fabryk w Niemczech. Douczony dwodca pancerny (a Niemcy innych chyba nie mieli) zanim podjął jakąś akcję musial miec sprawny sprzęt. Zatem jeżeli nie dostał części zamiennych to jego czołgi pozostawały bierne, tym bardziej że musiał być przygotowany na różne, typowe dla wojny, niespodzianki. Już tu gdzieś pisałem że kryterium podziału na czołgi lekkie i ciężkie jest zdolność do pokonywania terenu. Tę zaś określa współczynnik mocy czołgu, czyli liczba Koni Mechanicznych na tonę. Wszystkie ciężkie czołgi (możesz sobie sprawdzić) maja współczynnik mocy rzędu 12 natomiast lekkie rzędu 15. Zatem nawet jeżeli czołg ma wąskie gąsiennice a dużą moc silnika to jego zdolność do pokonywania terenu może być również duża.
-
O ile wiem to przejście od sochy do pługa oznaczało spory postęp, nazwijmy go, technologiczny i ,według mnie, od tego należalo zacząć. To nie znaczy oczywiście że tego a tego roku wszyscy na świecie (czy w Europie) przeszli na pług. Dobrze gdyby na ten temat wypowiedział się jakiś historyk bowiem ja dowiedziałem się o tym przy okazji kopania własnego ogródka i później gdzieś tam coś przeczytalem.
-
Na ogół Machiavellego uznaje się za autorytet w sprawach polityki a w.w pogląd wyraził on w Księciu. Przecież tu nie ma żadnej sprzeczności, Moskwa leżala w centrum natomiast ropa była na południu. Hitler chciał się skoncentrować na jednym kierunku a przez pewnych generałów (Guderian nie był jedynym który miał inne poglądy niż Hitler) armia niemieckie rozproszyła swe siły na dwóch kierunkach. Tak na dobrą sprawę to po co była mu ta Moskwa? Gdyby zajął południe ZSRR i kaukaską ropę to pewnie wojna toczyłaby się dalej i może by ją zajął. ale ZSRR byłby w paskudnej sytuacji. No jeżeli uważasz że procesy polityczne w latach 30-tych to było nic, że ileś tam osób umarło z głodu to też nic i że wszystko się skończyło jak ręką odjąć w 1940 roku, to gratulacje. Jakoś wierzyć mi się nie chce by Niemcy nie przestrzegali zasad obslugi technicznej sprzętu a szczególnie w jednostkach Guderiana. Silniki na wymianę też są jednak potrzebne. Pisze zresztą o tym Guderian w swych pamiętnikach. Poza tym niejednokrotnie zdarzało się w historii że by powstrzymać upojonych zwycięstwami generałów ograniczano im dostawy by się zatrzymali i nie zrobili jakiegoś głupstwa.
-
Amunicji pewnie NKWD by nie zabrakło dla mnie jednak chodzi tu o dość ciekawe starcie dwóch tendencji: politycznej i wojskowej. Otóż już Machiavelli twierdził że w państwie w którym panuje rozgardiasz polityczny, a Rosja przecież nie ochłonęła jeszcze po różnych politycznych zawirowaniach, błędem jest maszerować na stolicę bo to jednoczy naród. To dlatego Hitler kierowany przesłankami politycznymi nie chciał iść na Moskwę, od samego początku chciał atakowac południe Rosji bo tam była ropa i to z jej powodu rozpoczął wojnę z ZSRR. Ta tendencja starła się z poglądami generałów, których wyrazicielem był Guderian, a które mówiły że należy zająć stolicę i stamtąd podyktować warunki pokoju. Wątpię żeby zapomnial o remoncie sprzętu. Po prostu Hitler nie dał mu silników by zrezygnował z ataku na Moskwę. W wyniku tych rozbieżności Niemcy stracili kontrolę nad sytuacją co przyczyniło się niemało do ich klęski pod Moskwą.
-
Ciekawe dlaczego nikt nie napisał że przyczyną katastrofy brytyjskich pancerników w bitwie Jutlandzkiej było to że miały na stanie za dużo amunicji i nie przestrzegano na nich procedur podczas transportowania amunicji do wież. Był taki film na Discovery na którym pokazywano wraki tych okrętów. Okazało się że grodzie na drodze transportu pocisków nie były pozamykane a powinny być po przejściu każdego pocisku. Skutek był taki że ścieżka ognia nie natrafiala na żadną przeszakodę i błyskawicznie z trafionej wieży szła do magazynu amunicji. Poza tym mówiono tam że dowódcy brytyjskich okrętów zabierali o wiele więcej amunicji niż to przewidywały regulaminy.
-
Referat III Wi - Spionageabwehr in der Rüstungswirtschaft
euklides odpowiedział secesjonista → temat → II wojna światowa (1939 r. - 1945 r.)
Tu coś pomieszane. W ramach OKW była kierowana przez Canarisa Abwehra. Sabotażem zajmował się jej oddział II któremu podlegała również wywrotka polityczna: Podczas wojny wydział ten miał się zajmować niszczeniem linii komunikacyjnych npla, wysadzaniem magazynów materiałów pędnych, urządzeń portowych, węzłowych dworców, tam zapór itp. Miał też organizować u npla zamieszanie poprzez prowadzenie propagandy defetystycznej,organizowanie wszelakich mniejszości na tyłach wroga, szkolenie partyzantów.Dzisiaj nazwalibyśmy to akcją wywrotową. Canaris był sceptyczny wobec sabotażu.Nie wierzył by w czasie wojny mógł przynieść jakieś istotne wyniki. Do 1939 roku tym oddziałem kierował mjr (później pułkownik) Helmut Groscurth. Cieszył się pełnym zaufaniem Canarisa. Natomiast wymieniony tu Oddział III to był kontrwywiad. Canaris przypisywał mu szczególne znaczenie. Po wybuchu wojny na jego czele stanął Rudolf Bamler, powołany na to stanowisko jeszcze przez von Reichenaua. Był zagorzałym nazistą, blisko powiązanym z Heydrichem,Ohlendorfem, Schellenbergiem, Mullerem, Nebe, Bestem. Z tego powodu Canaristraktował go z rezerwą. Kiedy w 1935 roku Canaris obejmował Abwehrę działalność kontrwywiadu ograniczała się do ścisłej kontroli przejść granicznych,nadzorowania podejrzanych osób i środowisk wewnątrz Niemiec, co w niektórych wypadkach obejmowało podsłuchy telefoniczne i perlustrację korespondencji.Nadzorowano przestrzegania ścisłych reguł dotyczących tajemnicy korespondencji,nadzoru nad ważnymi budynkami, urządzeniami wojskowymi, lotniskami.Przedstawicieli Abwehry zatrudniano w przemyśle by lepiej strzegli tajemnic przemysłowych itp. Jednak wszystkie te przedsięwzięcia ograniczały się doterytorium Rzeszy dlatego utworzony został nowy oddział który można nazwać kontrwywiadem ofensywnym, mający za zadanie: 1- rekrutować ludzi by nadzorowali podejrzanych za granicą i wykrywali tam wrogie organizacje. 2 – szukać sposobów przenikania do tych organizacji by poznać ich metody i zamiary. 3 – tworzyć potajemne kanały by dostarczać fałszywe informacje wrogim służbom. W ten sposób środek ciężkości służby kontrwywiadu został przeniesiony za granicę.Canaris posłużył się tu przykładem brytyjskiego Intelligence Service które składało się z MI-5 operującego wewnątrz i MI-6 operującego za granicą. Takie rozwiązanie zastosowano by uniknąć sytuacji jaka miała miejsce w 1914 roku kiedy to Anglicy za jednym zamachem schwytali wszystkich agentów niemieckich.Wyciągnięto stąd wniosek że należy chronić kontrwywiadowczo również swych agentów za granicą. -
To się chyba nazywa autarkia gospodarcza i charakterystyczna jest dla czasów kryzysowych. Określając to jako nacjonalizm mieszamy politykę z ekonomiką. Zdrowe to nie jest.
-
Pisze o tym choćby Wolter w swojej Historii Parlamentu. Innego, znanego mi autora, już wymieniłem. Na pewno znalazłoby się jeszcze wielu innych. To prawie dokładnie jak ja. Z tym że z w.w dzieł oprócz Manifestu przeczytałem jeszcze „Pochodzenie Rodziny…”, Marksa „18Brumaire Ludwika Bonaparte” no i moźe Lenina (czy rzekomo jego?)„O Państwie”. Wymienione wyżej przez Ciebie definicje znam, z tym że one po prostu do mnie nie trafiają, ale w końcu nie ma dwóch ludzi identycznych. Jednym z powodów dla których zainteresowałem się historią była ciekawość tego jak w praktyce wygląda walka klas, co to są klasy antagonistyczne itp. i niewiele się o tym dowiedziałem. Wszystko co na ten temat znalazłem sensownego opisałem zgrubsza wyżej. . Ale to zagmatwane. W gruncie rzeczy ta doktryna (pozwoliłem sobie to tak dla uproszczenia nazwać) jest charakterystyczna dla położenie w jakim znalazła się obecnie nasza ojczyzna i wynika ze zderzenia dwóch tendencji: autokratycznej i demokratycznej. Zwolennicy autokracji, czyli trzymania za m---ę, uznali że nie można tego dalej robić za pomocą jakichś drastycznych aczkolwiek wypróbowanych metod (kary, restrykcje). Jednocześnie wszystko co wydaje się zbyt demokratyczne budzi ich obawy albo ich po prostu przerasta i to stąd narodziła się owa koncepcja przemocy symbolicznej która dla mnie jest zwykłą manipulacją.Jest to coś pośredniego między właśnie autokracją a demokracją. Nie uważam tegoza mądre. Przede wszystkim dlatego że taka manipulacja jest nie do ukryciaprzed w miarę oświeconym społeczeństwem, a Polacy niestety co najmniej dotakiego należą i nic na to nie poradzi sączona na co dzień w telewizji głupota. Zdarzało mi się być świadkiem kiedy mówiono np. że:„ludzie nie mogą o tym czy tamtym niczego wiedzieć” i miałem sporo uciechy kiedy słyszałem że „ludzie to wiedzieli” no i oczywiście odpowiednio komentowali. To tylko jeden z przykładów przeciwskuteczności tego typu metod. Nawet jeżeli jakiś obywatel nie interesujący się za bardzo polityką będzie podatny żebysię na to nabrać to i tak zawsze znajdzie się jakaś organizacja, czy grupa, która mu to uświadomi. Poza tym taka manipulacja rodzi różne cwaniactwo i hochsztaplerstwo,zupełnie niepotrzebne a niebywale u nas rozpanoszone. To coś z Platona który twierdził że niewolnik trzymany pomiędzy murami i widzący tylko różne bryły geometryczne jakie przechodnie za murem niosą na głowach będzie sobie wyobrażał że świat składa się z brył geometrycznych a poza tym będzie doskonale szczęśliwy. Tylko niech mi Szanowna Userka powie w jaki sposób dzisiejszego człowieka można trzymaćza takim murem. Trzeba by odciąć go od radia, prasy, telefonu, książek, wszelkiego otoczenia itp. Poza tym po prostu nie wypada tak traktować człowieka. To wszystko jest wymysłem ludzi przebywających w jakichś cichych gabinetach, którzy dużo myślą a nie potrafią nawiązać jakichś szerszych kontaktów ze społeczeństwem bo albo boją się tego społeczeństwa, albo po prostu tym społeczeństwem gardzą. Słyszy się przecież o elitach,elytach, establishmencie, którym to pojęciom przeciwstawia się określenie „gawiedź”. Mnie takie rozumowanie jest zupełnie obce.
-
Przed chwilą znalazłem coś w Wiki: Obecnie w socjologii nie ma jasnego stanowiska wobec tego, który z podziałów klasowych należy uznać za odpowiedni. Często też dochodzi do nieporozumień i sporów terminologicznych wynikających z używania pojęcia klasa społeczna w różnych znaczeniach. Dlatego uważam że by jakoś to pojęcie określić należy wiedziećskąd ono się wzięło. Pewnie że społeczeństwo jest zróżnicowane ale powinno sięraczej używać innych określeń (warstwa społeczna?) bo słowo "klasa"jest już bardzo wytarte przez publicystykę polityczną (klasa robotnicza, walkaklas, klkasy antagonistyczne, co to wszystko jest?)
-
Trzeba wszystko po kolei. Używania słowa ”klasa” zabronił wiosną 1756 roku kanclerz Lamoignon. Nie wspomniałem o tym bo, Szanowny Secesjonisto, pytałeś mnie kiedy wyszła stosowna ustawa. Ta wyszła w 1771 roku, natomiast zakaz wydany przez Lamoignon był na gębę bowiem parlament takiej ustawy nigdy by nie zarejestrował. XVIII-wieczna monarchia francuska to nie XXI-wieczna Polska gdzie każdy sobie pisze w ustawie co chce. By coś takiego zarejestrował to najpierw trzeba było go rozgonić i powołać nowy, a to stało się w 1770 roku i wcale nie było łatwe. Co do „walki klas” to ja znalazłem w historii tylko jeden na to przykład, który wziąłem z Rewolucji Francuskiej. Otóż w zgromadzeniach ustawodawczych tego czasu (legislatywa, konstytuanta, konwencja) prym wiedli prawnicy, którzy bardzo niechętnie patrzyli na tych z parlamentów bowiem marzyli o zajęciu ich stanowisk i szkodzili przy okazji parlamentarzystom jak mogli. W1794 roku, podczas Wielkiego Terroru, bardzo wielu członków parlamentu zostało za ich sprawą straconych. Tę eksterminację ułatwiło to że parlamentarzyści nie emigrowali tak jak szlachta a uporczywie walczyli o stołki. Te wydarzenia, zakończone gilotynowaniem parlamentarzystów w 1794 roku na wielką skalę, oznaczały koniec owej klasy a jej miejsce zajął kto inny, prawnicy spoza klasy parlamentarnej,których tamci mieli pewnie za ćwierćprawników bowiem w połowie XVIII wiekuparlament wyróżnił wiele klas (parlament był oczywiście klasą I). Śmiało zatem można mówić o walce przynajmniej dwóch klas bo jedna zajęła uprzywilejowaną pozycję kosztem drugiej a trup ścielił się gęsto. Po rewolucji pojęcie „walka klas”zaadoptowano w różnych innych celach co mocno je zagmatwało.
-
Przeczytałem całą. W poście 53 są wymienione 3 możliwości: walka klas istnieje, to bzdura i 3-cia, że klasy to bzdura. W poście zaś 63 zaprzecza ich nieistnieniu i twierdzi że walka klas istnieje a to jest 1-sza wersja. Mogłem zatem poprosić o pewne wyjaśnienie i to wszystko. To miało miejsce w styczniu 1771 roku wówczas to kanclerz Maupeau wydał edykt zabranuiający parlamentarzystom strajku i powoływania się na "sojusz klasowy". O ile wiem to wówczas słowo "klasa" stało się problermem. Dotychczas drzemało sobie spokojnie gdzieś w mądrych książkach. Tą datę podaje Gilles Perrault w swojej książce Sekret Króla. Pewnie że nie składa się z samej Francji, jednak to stamtąd na przełomie XVIII i XIX wieku pochodziło wiele z tego co mamy dzisiaj: Kodeks Napoleona, metr i pewnie jeszcze co innego, a zatem i wprowadzeniae słowa "klasa" do sporów polityczno-ideologicznych.
-
lChyba tak, ale nie do końca. Z tego co wiem tobyły to raczej trybunały apelacyjne liczące nawet po kilkuset członków. Najważniejszym był parlament Paryża bowiem wszystkie inne uznawały jego autorytet w imię, jakto już napisałem, „solidarności klasowej”, chociaż zależało to tylko od ich dobrej woli. Parlamenty te miały jednak jeszcze inne zadanie, bowiem wszystkie ustawy i zarządzenia królewskie trafiały najpierw do nich, przede wszystkim do parlamentu Paryża, jako tego który był najbliżej króla. Ten je sprawdzał, zatwierdzał i rejestrował. To różniło je od polskich trybunałów. We Francji od, bodaj, XIV wieku wszystkie ustawy i zarządzenia wydane przez króla były rejestrowane i parlament sprawdzał czynowy akt prawny nie stoi w sprzeczności z poprzednimi, czy jest należycie zredagowany itp. Bez zatwierdzenia i rejestracji przez parlament żaden urzędnik nie brał takiego aktu pod uwagę bo nie miał gwarancji czy nie wyniknie z tego jakiś bałagan. Chodziło przede wszystkim o to by uniknąć takiego żałosnego bajzlu jak ten w naszym ministerstwie który opisała wyżej Szanowna Użytkowniczka Fraszka. Zresztą z tego co się słyszy na temat prawa w naszej ojczyźnie to jest to pewnie zjawisko u nas powszechne. Kiedy parlament miał jakieś zastrzeżenia to zwracał na to uwagę królowi (czy jego prawnikom) i sprawa była załatwiana nabieżąco. Czasami jednak różnice poglądów strony królewskiej i parlamentarnej były na tyle duże że parlament zgłaszał remonstrację. Król ją uznawał albo nie.Jeżeli nie, a parlament upierał się przy swoim, to król zwoływał uroczyste posiedzenie parlamentu zwane Łożem Sprawiedliwości na które przybywał osobiściei nakazywał rejestrację aktu, co kończyło sprawę. Co ta definicja jest warta. Używając tego sposobu myślenia to zwracam uwagę że jeszcze nie tak dawno temu u nas klasa robotnicza była właścicielem narzędzi pracy i wcale nie żyła bogato, przeciwnie harowała i biedowała. Natomiast o wiele lepiej jej się powodziło tam gdzie tych narzędzi na własność nie miała Oczywiście wyżej użyłem Twojej terminologii,według mnie bowiem pojęcia klasa robotnicza czy walka klas są ogromnym uproszczeniem. Jeżeli potrafisz podać mi jakiś przykład walki klas i kto z kim walczył, to proszę bardzo. Przyznam że nie wiem o jakie wersje chodzi. Słowo„klasa” zaczęło robić karierę w połowie XVIII wieku, przede wszystkim dlatego że zabroniono używania go na skutek konfliktu króla z parlamentami a nikt wówczas nie mówił, ani nawet nie myślał, o czymś takim jak „klasa robotnicza”.
-
i Co Wy tak z tą walką klas. Znowu z lekka konfrontujecie się a nie bardzo wiecie o co. Słowo klasa zaczęli używać pisarze polityczni powiązani z parlamentami, gdzieś w XVII-XVIII wieku i oznaczało ono członków parlamentów. Wowych czasach we Francji było kilka parlamentów co wynikało z historii tej monarchii. Po prostu kiedy przyłączano jakąś ziemię to pozostawiano tam dotychczasowe prawa a więc i parlament. Z czasem prawo ujednoliciło się a parlamenty zostały. W sumie było to ok. 3 tys. osób. Owi ideolodzy twierdzili że wszystkie te parlamenty pochodzą zjednego pnia i są jedną klasą. Były to rozważania czysto teoretyczne którymi nikt się nie przejmował. Realnego znaczenia nabrały dopiero w połowieXVIII wieku podczas konfliktu króla z parlamentami bowiem kiedy król podjął wobec jednego z nich jakieś restrykcje to inne przystępowały do strajku w imię,jak to nazywali „solidarności klasowej”. Sprawa stała się na tyle poważna że król zabronił używać słowo „klasa” i wtedy to owo słowo stało się problemem. O ile dobrze pamiętam to zabroniono go używaćw 1755 roku. Dotąd była mowa o „solidarności klasowej”. Wydaje mi się, że pojęcie „walka klas” pojawiło się podczas Wlk. Rew. Franc. Jedna klasa to byli100%-procentowi, należycie wyedukowani prawnicy (po stosownych egzaminach) skupieni w parlamentach którym powodziło się bajecznie dobrze i którzy prawie wszyscy byli milionerami. Druga klasa to ćwierć-prawnicy którzy klepali biedę i tamtym zazdrościli. W wyniku rewolucji parlamenty zostały zlikwidowane a niejeden z parlamentarzystów skończył na gilotynie. Do głosu doszli inni prawnicy, ci z klasy pozaparlamentarnej.Można zatem mówić o walce klas bo była to prawdziwa walka w której lała się krew. Rewolucja skończyła się a pojęcie „walki klas” zostało. W XIX i XX wieku wykorzystywali je publicyści polityczni różnej maści, w różnych celach i porządnie je zagmatwali. Dzisiaj tego pojęcia używa się przeważnie na określenie konfliktu między pracodawcą a pracobiorcą, który to konflikt jest i odwieczny i przyszłościowy. Zawsze jeden będzie miał tendencję by mało pracować a dużo zarobić,drugi odwrotnie i chociaż z pewnością oboje nie pałają do siebie miłością to wyciągać z tego wniosek o jakiejś walce klas jest grubą przesadą, tym bardziejże żyjemy ( a może jeszcze nie) w ustroju demokratycznym dla którego taki konflikt jest (powinien być) rzeczą normalną.
-
Czyli by się potwierdzało że wprowadzony przez Aureliana kult invictus solis to innymi slowy kult Mitry.
-
Z tego co wiem, to w świecie rzymskim Mitra był czczony przede wszystkim przez żołnierzy, cześć można było mu oddawać w obozie i był to ceremonial prosty. Stałe miejsca kultu znajdowały się w podziemnych pieczarach. Wielu zwolenników miał w Egipcie. Nie wiem czy między mnichami z góry Nitra nie było również jego wyznawców, ci swoje miejsca kultu mieli równiez po ziemią. Duży ośrodek jego kultu był w Aleksandrii. Około 350 roku doszło tam do rozruchów po tym jak cesarz miejsce kultu Mitry przekazal chrześcijanom.
-
Rozwijanie się i uczenie na błędach wymaga jakiejś kumulacji wiedzy i jej wdrażania a to już może uczynić tylko jakaś organizacja. Owe "przechytrzanie" to nic innego jak zorganizowana i wypracowana maetoda postępowania a do tego też potrzebna jest jakaś organizacja i hierarchia. Zatem mówimy o przestępczości zorganizowanej, taką zaś zwalcza sie przy pomocy kapusiów a tych w Polsce nie brakuje, może tylko do niczego się nie nadają i jest ich za dużo..
-
Jaki?
-
Czyli, o ile dobrze zrozumiałem, to przestępcy szkolą członków swoich band i podnoszą bezustannie swoje kwalifikacje przy czym robią to skuteczniej od policji. Jeżeli takie osrodki szkolenia uchodzą uwadze policji to może to świadczyć tylko o jej nieudolności.