Skocz do zawartości

euklides

Użytkownicy
  • Zawartość

    2,172
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez euklides

  1. Maxime Weygand

    Francuski autor Brissaud pisze że 16.VIII.1920r marszałek Piłsudski rozpoczął kontrofensywę na podstawie planów opracowanych przez misję francuską pod kierownictwem Weyganda i wkrótce Armia Czerwona została zmuszona do odwrotu. Kosztowało ją to 45 tys zabitych i 25 tys wziętych do niewoli. Prawda to czy fałsz? (oczywiście odnośnie Weyganda)
  2. Chyba nie do końca tak było. Faktem jest że, konkretnie, byłe państwa Ententy postrzegały rządzącą w Polsce Sanację jako wywodzącą się z byłych austriackich oficerów ci zaś jak wiadomo z ową Ententą walczyli zatem Piłsudczykom nie do końca ufali. Gdańsk ani korytarz gdański nie były tu jakimiś wielkimi kwestiami spornymi. Beck podnosił sprawę korytarza by za bardzo nie wiązać się z Niemcami bowiem obawiał sie że ci będą chcieli wciągnać Polskę do wojny z Rosją a Beck sobie tego nie życzył.
  3. Argumenty? Tu musielibyśmy wniknąć w szczegóły działań bojowych i protokoły w.w komisji, ja tak głęboko się nad tym nie zastanawialem. To co napisalem znalazłem to w książce Andre Brissaud "Wielkie Czystki w Moskwie". Jednak i ta notka wiele mówi. Przede wszystkim że istniały tam przesłanki polityczne. Frunze, Siergiej Kamieniew, Kujbyszew należeli do stronnictwa wrogiego Stalinowi o czym świadczy to że wszyscy oni zginęli pod koniec lat 1930-tych. Budionny to był typowy BMW a Szaposznikow stronnikiem Stalina. No i podczas walki tych dwóch stronnictw (przyjmijmy dla uproszczenia że były tylko dwa) sprawa Bitwy Warszawskiej była od czasu do czasu wyciągana jako argument.
  4. Nie wszyscy byli przekonani o jego winie. Jesienią 1920r powołana została komisja do zbadania przyczyn klęski Armii Czerwonej pod Warszawą. Tuchaczewski oskarżał o to Stalina. Frunze, Sergiej Kamieniew i Kujbyszew przyznawali mu rację. Budionny, Szaposznikow opowiadali się po stronie Stalina. Inni dowódcy Armii Czerwonej byli w tej sprawie podzieleni. Był to pierwszy zgrzyt między Tuchaczewskim a Stalinem.
  5. Ale trzeba też rozróżniać sprawy ważne od mniej istotnych. Wysłuchalem powyższej prelekcji R. Z chociaż pobieżnie z braku czasu ale uderzyło mnie że gdy coś tam wspominał o naszych południowych sąsiadach to mówił o Słowacji, nie wspomniał natomiast choćby o Rusi Zakarpackiej, która też do Czechosłowacji należała ale w praktyce była całkowicie autonomiczna a która odgrywała ważną dla nas rolę bowiem uważała się z Piemont Ukrainy. A jak wiadomo z małego Piemontu wyszło zjednoczenie Włoch. W tym kontekście oddziaływanie Rusi Zakarpackiej na Galicję było dla nas kłopotliwe.
  6. Oj chyba nie. Skoro forum jest historyczne to powinniśmy znaleźć jakieś historyczne analogie a kiedyś taki Mirabeau powiedział że prawdziwa rewolucja zaczyna się dopiero wtedy gdy wmieszają się do niej kobiety. Oczywiście Mirabeau żył w diametralnie różnej epoce i kulturze ale w Afganistanie coś takiego się chyba teraz dzieje bo coś słychać o porywaniach kobiet. Dotąd pewnie siedziały cicho w haremach czy w domu ale to się chyba kończy i wchodzą do gry. Zatem w Afganistanie to chyba dopiero początek prawdziwej rewolucji. I nie wiadomo jaki będzie miała zasięg, to znaczy czy nie rozleje się poza Afganistan.
  7. Chyba po to by zlikwidować tworzące się centrum jakiejś islamskiej ideologii (fundamentalistycznej?) Bo tak naprawdę to chyba nikt nie może przewidzieć w jakim kierunku ten rozwój pójdzie. W każdym razie teraz ta hipotetyczna nowa ideologia uzyskała przynajmniej spokojną bazę z której może promieniować. Oczywiście możemy mówić że za parę lat dojdzie tam do jakiegoś konfliktu ideologii islamskiej w zderzeniu z rzeczywistością ale to wszystko są spekulacje i rzeczywistość może nas zaskoczyć.
  8. Koronawirus

    Nie znam się na tym co to jest etymologia paronimiczna i patogeneza ale istotnie porównałem objawy, co prawda na podstawie fragmentarycznych wiadomości jakie można zdobyć np. w TV od jakichś profesorów. Te objawy wskazują na jakieś skrajnie groźne zapalenia płuc. Pamiętałem z historii że objawy dżumy bywały podobne do zapalenia płuc. Natomiast grypa ma o tyle coś wspólnego z zapaleniem płuc że zapalenie płuc to są powikłania po grypie. Istotnie porównałem te objawy, co zresztą każdy z powodzeniem może sobie zrobić sam. I te objawy właśnie pasują mi to dżumy płucnej . Sądzę że świat medyczny, przynajmniej ten w naszej ojczyźnie, ma inny problem, mianowicie z uczuleniem na koperty i dopóki z tą zarazą czegoś nie zrobi to nie ma szans pokonanie innych. A że temat jest poważny to przekonałem się na własnej skórze jakieś pół roku temu kiedy chciałem dostać się do lekarza. Drzwi we wszystkich przychodniach były pozamykane. Musiałem skorzystać z rady kolegi który lekarzem nie jest. Jeszcze co prawda żyję. A że trochę się interesują historią to przyszły mi na myśl czasy Starożytnego Rymu: Kiedy wybuchał pożar to ówczesna straż pożarna negocjowała podwyżki albo za bezcen wykupywała palącą się dzielnicę zanim przystąpiła do gaszenia. A że często na jej czele stał jakiś senator to i sprawa stawała się polityczna. Historia magistra...
  9. Koronawirus

    Niemniej jednak pani dr. nauk medycznych Magdalena Rogalska z Białegostoku napisała w poście "Dżuma/Choroby Zakaźne - Medycyna praktyczna" tak: Dżuma jest chorobą ludzi i innych ssaków spowodowaną zakażeniem bakterią Yersinia pestis. Zła sława dżumy jest związana z pandemią, która miała miejsce w Średniowieczu i pochłonęła miliony ofiar. Z tego co ta pani napisała wynika że każda Dżuma jest wywołana bakterią Yersinia Pestis tylko że ta bakteria może atakować (upraszczam) układ trawienny, krwionośny, czy oddechowy i w zależności od tego jej objawy się różnią. Nas interesuje ów trzeci przypadek, czyli gdy Yersinia atakuje układ oddechowy, czyli dżuma płucna. Przecież wszystko wskazuje na to że mamy do czynienia właśnie z tym świństwem. Zresztą to co ta pani napisała to chyba jest powszechnie znane bo ja o tym słyszałem/czytałem już kiedyś ale to było dawno to nie mogę podać źródeł. Ale to mniej więcej to. Ale żeby zrozumieć tą "naszą" pandemię to nie można nie wspomnieć o owym szwajcarskim lekarzu Aleksandrze Yersin który wyodrębnił bakterie dżumy w Hong-Kongu w 1894 roku, którego, nota bene, pamięć na Dalekim Wschodzie jest dzisiaj czczona. Dla mnie niejasna jest jedna rzecz: czy również wynalazł szczepionkę i serum na tą chorobę. Bo z tego co słyszę to wyodrębnienie bakterii wcale jeszcze nie musi oznaczać wynalezienia szczepionki i serum. I nie można nigdzie znaleźć czy Yersin wynalazł również szczepionkę i serum W każdym razie z tego o czym mowa wyżej: pandemia, objawy dżumy płucnej, odkrycia Aleksandra Yersin, wynika że to o czym mówią "koronawirus" jest po prostu dżumą płucną. Czyżbyśmy byli oszukiwani? Dlaczego?
  10. Koronawirus

    Niechętnie się w tej sprawie wypowiadam bo pandemia interesowała mnie dawno i dużo pozapominałem ale też jakieś ogólne pojęcie jeszcze o niej mam. W każdym razie dobrze gdyby było by ktoś zebrał wiadomości z tej dziedziny i je przekazał medykom bo wydaje mi się że często mówią od rzeczy. Nie mów hop. Ja naprędce wystukałem "Dżuma/Chroby zakaźne - Medycyna praktyczna"i od razu znalazłem: Dżuma płucna. Może się rozwinąć się, jako powikłanie postaci septycznej lub dymieniczej lub w wyniku zainhalowania do płuc zakaźnych kropelek pochodzących od osoby z dżumą płucną. Na tę postać choroby narażeni są również pracownicy laboratoriów mający kontakt z biologicznym materiałem zakaźnym. Cechuje ją gorączka, ból głowy, ogólne osłabienie i szybko narastające objawy ze strony układu oddechowego: duszność, ból w klatce piersiowej, kaszel, niekiedy domieszka krwi lub ropy w plwocinie. Zapalenie płuc jest najpoważniejszą postacią choroby i może prowadzić do niewydolności oddechowej bezpośrednio zagrażającej życiu. Czyli jednak ma i to nie jak pięść do nosa. Konkretnie pałeczka. Ta sama która spowodowała pandemię w XIV wieku. W 1894 roku wykrył ją i wyodrębnił w Hong-Kongu szwajcarski lekarz Aleksander Yersin, stąd nazwa. Też można bez trudu błyskawicznie coś o tym znaleźć, wystarczy na przykład wystukać Aleksander Yersin: Pogromca Dżumy. Zmroziło mnie, chociaż na pierwszy rzut okiem myślałem że konfabulujesz. Czyli serum przeciwko Yersin jest znane już od dawna. To dlaczego teraz wmawiają nam że dopiero wyprodukowano szczepionki i lekarstwa. Czy aby nie chodzi tutaj o jakieś interesy korporacyjne i marketingowe za które płacimy my wszyscy? To są [ciach!]? Wydaje mi się że obowiązkiem każdego historyka jest powiedzieć medykom jak to z tym Yersin jest, bo wygląda na to że obecnie wyważają otwarte drzwi. Ile znasz pandemii? I obecna pandemia na pewno ci się kojarzy z tą z XIV wieku. O ile sobie przypominam to sam pisałeś że ta pandemia z XIV wieku zaczęła się w Wenecji, a przecież ta obecna zaczęła się od ogromnej liczby zachorowań w Lombardii, czyli o miedzę od Wenecji.
  11. Koronawirus

    Też odnoszę takie wrażenie, tyle że nie dotyczy ono tylko rządu ale i opozycji. Widać tu wyraźnie jak mszczą się braki w wiedzy historycznej. Przecież wystarczy trochę przyjrzeć się pandemii jaka ogarnęła świat w XIV wieku. Wystarczy też trochę, nawet w necie, przejrzeć jakie były objawy owej Czarnej Dżumy z XIV wieku by wiedzieć że było to w zasadzie ostre zapalenie płuc wywołane przez jakiegoś wrednego, zmutowanego wirusa, czyli mniej więcej co teraz covid. Ofiarą tej Czarnej Dżumy padło w XIV wieku około 1/4 populacji w Europie i 1/3 w Azji. Ten wirus bynajmniej nie zniknął. W 1894 roku został wykryty i wyodrębniony w Hong-Kongu i nazwany Yersin. To nie znaczy że jego ogniskiem jest/był Hong-Kong, tam tylko prowadzono badania. Hong-Kong jest natomiast około 1000 km od Wuhan, czyli gdzieś tam jest ognisko tej choroby. Czasami niechcący oglądam TV a w niej profesorów wypowiadających się na ten temat ale nikt nie wspomniał o pandemii z XIV wieku, ani nawet o wirusie Yersin wykrytym w XIX wieku. Takie lekceważenie doświadczeń historycznych jest karygodne. Jakoś nikogo nie przerażają te w.w ułamki: 1/4 ludności europejskiej i 1/3 azjatyckiej.
  12. O tego jeszcze nie było. O rozmiarach swej głowy dowiedziałem się po raz pierwszy. Bo przez te 7 lat koleje wojny były zmienne, jak to się często zdarza, nie tylko w wojnach siedmioletnich. Zgadza się, jak najbardziej. Sprzedała, i to dopiero w 1800 roku, i nikt nigdy nie twierdził że zrobiła to bezprawnie. Można legalnie sprzedać coś nie swojego? A z jakim skutkiem mogli się bić? Trzeba pamiętać że wówczas w Ameryce Północnej mieszkało ok 20000000 (2 mln.) Anglików i 60 tys Francuzów, którzy często tam przybyli za karę. Tak naprędce licząc to te 60 tys to chyba 3% ludności. To co oni tam mogli zrobić, we trzech na stu. Musieli korzystać z pomocy Irokezów co im chwały nie przysparzało i w końcu dali za wygraną. Te warunki pokoju w 1763 roku to było w zasadzie tylko sformalizowanie istniejącego status quo. Niczego nie umocniła bo co tam mogło owe 60 tys Francuzów, chociaż trzeba przyznać że Wyspy Cukrowe zachowała a wygląda na to że odegrały one pewne znaczenie strategiczne podczas Rewolucji Amerykańskiej. Wystarczy powiedzieć że tam wielkimi posiadaczami byli de Lameth, bliscy krewni de Broglie, który właściwie tą Rewolucją kierował. Ale i Anglia nie umocniła tam swego panowania mimo że było tam 2 miliony Anglików. No na przykład ktoś tu pisał że ów autor pisał że Francja nie podjęła żadnych kroków gdy przejmowane były jej statki. A przecież chyba w szkołach uczą że postawiła ultimatum a gdy Anglia nie posłuchała to straciła bazę w Minorce. Bo chyba różnie te bunty rozumiemy. Na przykład jeżeli jakiś angielski statek wyrusza w szlachetnym handlowym celu z portu A do portu B i po drodze, na oceanie spotyka inny angielski statek który ma mniej dział i mniejszą załogę, wokół zaś żywego ducha (bo ocean) i składa tamtemu propozycję żeby część swego towaru oddał a później sprzedaje to w jakimś wrażym szemranym francuskim porcie to według mnie to również jest forma buntu i to mającego o wiele większe konsekwencje niż na przykład leżenie na pokładzie i granie na nosie kapitanowi. Bunt buntowi nie równy. To potrzeba być wielkim historykiem żeby wiedzieć że podczas Wojny Siedmioletniej ok 7 tys marynarzy francuskich i to tych najlepiej wykwalifikowanych służyło na okrętach brytyjskich? Przecież wszędzie to pisze.
  13. O dziękuję! Znowu coś o sobie się dowiedziałem. Znajomość XVIII-wiecznego sprzętu pływającego przez Sz. Sec może przyprawić o kompleksy. Wojna Siedmioletnia, jak sama nazwa wskazuje, trwała 7 lat. Luizjany to chyba nie stracili. Formalnie przeszła pod panowanie hiszpańskie ale jak przyszło co do czego to Francuzi ją sprzedali i zgarnęli za nią kasę. To dowód na to że Hiszpanie byli tam tylko słupami. Natomiast w wyniku Wojny Siedmioletniej Francuzi zachowali to co było najcenniejsze wówczas w Ameryce, Wyspy Cukrowe, to one przynosiły dochód, Kanada to dla Francuzów tylko zaspy śniegu, na ogół znienawidzona bo wysyłano tam pod przymusem i żadnego pożytku wówczas nie przynosiła. A Anglicy długo ją utrzymali? Jeżeli można powiedzieć że od 1763 roku ją zdominowali to trwało to co najwyżej do Traktatu Paryskiego w 1783 roku. Natomiast Wyspy Cukrowe na których Francji zależało pozostają we władaniu Francji do dziś, jako Antyle Francuskie. To co z tego że specjalista jak pisze od rzeczy. A to że od 1755 roku 6 tysięcy wykwalifikowanych marynarzy służyło na okrętach angielskich (albo przez nich przejętych) to można często przeczytać. Nigdzie też nie pisze że za każdym francuskim marynarzem stał z kijem Anglik i go pilnował. Bo ja inaczej tego przymusu sobie nie wyobrażam. Przyznam się że moja wiedza o buntach na poszczególnych statkach jest niewielka a poza tym nie wiem na czym te bunty polegały. Załoga zamiast szorować pokład kładła się na nim i leżała? Nie wiem. Coś mi się kojarzy że na okrętach Royal Navy była piechota morska, która, w przeciwieństwie do marynarzy miała karabiny, i ta mogła wygarnąć to takich obiboków.
  14. Mi to nic nie mówi ponieważ w XVIII wieku granica między regularną flotą, a coś takiego określa się mianem Royal Navy, a pozostałą, była bardzo płynna. Na ogół wszystkie statki były uzbrojone a te niby handlowe miały czasami bitniejszą załogę niż te regularne. Po kolei: Owa Królewska Marynarka Wojenna (Royal Navy) to w połowie XVIII wieku niewiele mogła, a już na pewno nie przejąć tych statków i marynarzy. Dowodem na to są wydarzenia z czerwca 1756 roku kiedy to owa Royal Navy została rozgoniona na Morzu Śródziemnym przez flotę francuską admirała Galisonniere a dowodzący rozgromioną flotą brytyjską admirał Byng po powrocie do Anglii został rozstrzelany. Coś takiego przejęłoby 300 statków i 6 tysięcy marynarzy? Bez przesady. Te załogi francuskie też nie były ani bezradne ani oszołomione. Ci marynarze nie mieli za grosz mentalności ministrantów, mieli za to silne ciągotki pirackie, i na pewno takiemu Byng nie dali by sobie w kaszę dmuchnąć. No i czy rząd francuski nic nie zrobił? Co to za autor? Przecież konsekwencją tych brytyjskich wyczynów był atak francuski na Minorkę gdzie była baza brytyjska i rozgonienie tej słynnej Royal Navy o czym wyżej. Radziłbym szukać historyków nie koniecznie prostych. Te załogi poszły po prostu na angielski żołd. W marcu 1755 roku (o ile sobie dobrze przypominam) parlament angielski uchwalił ogromne sumy na flotę. Pewnie gros tych pieniędzy poszło na zwerbowanie francuskich załóg. Raczej typowo anglosaskie posunięcie, działanie poprzez pieniądze czy sankcje ekonomiczne. Tylko że nic to nie mówi o sytuacji na oceanach. Z tego fragmentu można wywnioskować że były bunty w Royal Navy, co nie jest niczym niezwykłym, a ta Royal Navy to nie była wówczas jakaś decydująca siła. To już lepiej powołać się na Gilles Perrault który trochę pisze o innej rewolcie na oceanie wywołanej w końcu lat 1770-tych, tym razem przez Francuzów, którzy potrzebowali bałaganu na oceanie by dostarczać broń do Ameryki. Jest tam pewna, dla mnie wręcz sensacyjna informacja że przyjmowanie angielskich okrętów w portach francuskich groziło wojną z Anglią bo to prowadziło do piractwa na oceanie. Po prostu angielskie okręty mające w ładowniach trefny towar sprzedawaliby go za bezcen we francuskich portach, wszyscy zadowoleni. Przyznam się że czegoś tu nie rozumiem. Może taki był sens istnienia tych Kompanii Indyjskich, Amerykańskich itp. Po prostu Kompanie miały jakieś upoważnienia wynikające z gwarancji że nie handlują trefnym towarem. Zresztą jesienią 1777r Wersal oficjalnie upoważnił korsarzy pod banderą amerykańską do wpływania do portów francuskich. A banderę amerykańską mógł sobie wywiesić każdy statek angielski bo nikt ich nie odróżniał. Czyli w praktyce tyczyło się to angielskich statków. Na oceanie zapanowała wówczas wojna wszystkich ze wszystkimi. Wersal zabraniał co prawda Anglikom/Amerykanom sprzedawania tam swoich łupów dawało się jednak ten zakaz obejść. Efekty tego dały się poznać w 1778 roku kiedy to przechwycono 159 statków angielskich. Koszty ubezpieczenia wzrosły 6-cio krotnie, marynarze żądali podwójnej płacy. Angielscy armatorzy kazali swoim statkom pływać pod neutralną banderą wówczas niektórzy z korsarzy popadli w piractwo i przejmowali wszystkie napotkane statki. Zapanował totalny nieład. Mnożyły się interwencje ambasadorów i ministrów rozmaitych krajów.
  15. Bo Sz. Sec napisał że do schyłku XVIII wieku nie było takiej fali buntów w historii... Ja napisałem że były, choćby ta rewolta z 1755 roku a to połowa XVIII wieku.
  16. Nie jestem pewien czy Szanowny Secesjonista właściwie sformułował swoją myśl. Bo problem nie polegał na tym czy wybuchały bunty czy nie a na utrzymaniu jakiejś kontroli nad flotą bo przecież były to czasy gdy łączność była dalece niedoskonała, statki na morzu były w dużym stopniu niezależne itp. A przed schyłkiem XVIII wieku dochodziło do czegoś więcej niż bunty bo w 1755 roku doszło wręcz do prawdziwej rewolty na morzach. Na ogół słuszność historyczna zaprzecza jakoby była to rewolta. Słuszna historia mówi że w 1755 roku Anglicy podstępnie przejęli 300 statków francuskich z 6-8 tys marynarzy (w zależności od źródła) którym kazali pracować na swoich statkach. Czasami można usłyszeć/przeczytać jakiegoś francuskiego historyka który z oburzeniem mówi o albiońskiej perfidii i wiarołomności, natomiast ze strony angielskiej narracja jest taka: czego ci Francuzi od nas chcą zrobiliśmy źle, nasza wina itp. ale czas o tym zapomnieć. Jednak przez jednych i drugich przemawia słuszność historyczna. Bo mnie na przykład nie może się pomieścić w głowie jak w owych czasach, wobec braku łączności, gdy załogi statków były często wielonarodowe można było przygotować taką operację i utrzymać ją w tajemnicy a później zmusić parę tysięcy francuskich marynarzy by pracowali na ich statkach. Ci pewnie nie mieli nic przeciwko tej pracy. Wytłumaczenie jest jedno: francuscy i angielscy marynarze skolegowali się i doszło do prawdziwej rewolty na morzach i oceanach, której prowodyrami byli Anglicy, tym bardziej że nie słyszy się o jakiś krwawych ofiarach tego przejęcia. Naturalnie z tego w dużym stopniu wynikła Wojna Siedmioletnia podczas której angielska marynarka szalała po morzach i oceanach świata. Chociaż jeżeli się weźmie pod uwagę że w tej marynarce było 300 francuskich okrętów i 6 tysięcy francuskich marynarzy to można powiedzieć że była to angielsko-francuska marynarka. Można po prostu przypuszczać że wytworzyła się jakaś międzynarodowa subkultura marynarska której bliższa była Anglia niż Francja. Temat jest obszerny ale konsekwencją Wojny Siedmioletniej była Wojna o Niepodległość Stanów Zjednoczonych i tu dopiero sprawa kontroli nad flotą odegrała rolę. Ciekawym jest że Francuzi długo nie chcieli pozwalać na zawijanie amerykańskich statków do francuskich portów bo to od razu oznaczało wojnę z Anglią. Tyle że w owym czasie nikt nie potrafił odróżniać Anglików od Amerykanów a kapitanowie/właściciele statków wywieszali banderę angielską czy amerykańską w zależności od potrzeby. Zatem w praktyce ten zakaz zawijania dotyczył statków brytyjskich a brytyjski rząd nie chciał pozwolić by brytyjskie statki zawijały do portów francuskich bo to oznaczało rozwój piractwa, po prostu Anglicy rabowaliby swoich rodaków a towar sprzedawali w portach francuskich. Oznaczało to wojnę wszystkich ze wszystkimi na oceanie i totalny tam rozgardiasz, do czego zresztą doszło. Tu nasuwają się chyba analogie z Blokadą Kontynentalną Napoleona która też zabraniała angielskim statkom zawijania do portów francuskich ale biorąc pod uwagę powyższe to mogło to również urządzać Anglików. Temat jest jednak obszerny. Przyznam się że nie wiem o jakie bunty tu chodzi.
  17. Są trochę różne wersje gdzie i kiedy te słowa zostały wypowiedziane. Jedna wersja mówi że 27 marca 1796 roku w Nicei. W niej nie ma nic o butach (bo chyba o to chodzi z tą musztrą). Inna wersja mówi że Napoleon coś takiego powiedział 29 marca 1796 roku koło Tulonu i tu wspominał o butach. Konkretnie powiedział (a w każdym razie mu to się przypisuje): Nie macie ani butów, ani ubrań ani koszul, prawie że nie macie chleba, a nasze magazyny są puste: te nieprzyjacielskie wypełnione są wszystkim po brzegi. Musicie je zdobyć. Wy tego chcecie, wy to możecie, ruszajmy! Tak czy owak to trzeba przyznać że facet był przekonywujący.
  18. W Nicei w kwietniu 1796 roku był lepszy. W swym przemówieniu do żołnierzy powiedział: "Jesteście głodni, prawie nadzy i na boso [...] chcę was poprowadzić do najbogatszych krajów na świecie". Chłopaki niewątpliwie wzięli sobie to do serca bo na boso (może trochę przesadzam) przeszli Alpy i podbili północne Włochy. Ciekawe że Napoleon nic nie mówił o wolności, równości i braterstwie a przecież była to rewolucyjna armia.
  19. Jeżeli już przy tym jesteśmy to trzebaby chyba wspomnieć o III Rzeszy. Naziści (tacy jak Rosenberg, Ohlendorf, Himmler ale nie tylko) stworzyli całą para-religię którą potem wpajano przede wszystkim żołnierzom Waffen-SS. Temat jest obszerny ale wyjściem do utworzenia tej religii było pojęcie Weltanschauung które omawiali w XIX wieku niemieccy filozofowie, tacy jak Schleimachen i Hegel, na tej podstawie powstał tzw. Mit Krwi, pojęcie Duszy. itp. Tak na marginesie. W święta szedł rosyjski film "Biały Tygrys". Nie oglądałem go od początku, włączyłem przypadkiem, ale tam też jest pewna mistyka. Jeden z bohaterów, czołgista, wierzył w istnienie Boga Czołgów. Na pierwszy rzut oka wydało mi się to głupie ale w końcu to też jakaś para-religia i mogli być tacy co w to wierzyli a my po prostu nie jesteśmy w stanie zrozumieć kogoś kto przez parę lat egzystował na granicy życia i śmierci.
  20. Podobno pułkownik Ludwik Bogusławski, dowódca 4ppl podczas bitwy w Olszynce Grochowskiej gdy zauważył że panika zaczyna ogarniać jego żołnierzy krzyknął : "Chciałeś rewolucji jeden z drugim? To teraz dobrze celuj bo jak przegramy bieda będzie!”. Poskutkowało i to stojący naprzeciwko rosyjski batalion poszedł w rozsypkę.
  21. Wojna Zimowa

    Mówimy raczej o strzelcach drzewnych niż o snajperach. Snajper to raczej szczególny przypadek strzelca drzewnego. Wydaje mi się że taka taktyka była przez naszą armię w 1939 roku stosowana tylko niewiele można o niej poczytać. Ale to nic dziwnego bo tricków taktycznych żadna armia nie popularyzuje. Że ją stosowano mnie się wydaje pewnym. Wiem z relacji o tych "bocianicach" nad Wartą, tutaj przeczytałem o czymś takim pod Radomiem, ale czytałem jeszcze gdzieś o walkach naszych partyzantów w puszczy Janowskiej (o ile sobie dobrze przypominam miejsce). Tam również nasi zajmowali pozycje na drzewach. Odnośnie powyższego fragmentu to przypisywanie jakiejś decydującej roli w walce ubraniu to przesada, zresztą temu samemu przypisywano zwycięstwo rosyjskie pod Stalingradem, tylko że na odwrót. Były na pewno ważniejsze przesłanki wpływające na wyniki walk. Nie dziwię się owej pani która w w.w poście przypisuje taką rolę strojom ale bez przesady, w końcu to kobieta. Nieskuteczność Armii Czerwonej w Finlandii należy raczej przypisać czystkom jakie ta armia wycierpiała i po prostu brakowało w niej wyszkolonych oficerów. Że Finowie stosowali taką taktykę to mnie się wydaje bardzo prawdopodobne bo w końcu są relacje. Strzelec nadrzewny zajmuje chyba pozycje na skraju lasu bo w środku lasu to i tak nie ma dalekiego pola widzenia, zatem nie strzelców drzewnych mógł się bać rosyjski żołnierz gdy wchodził już do lasu. Poza tym zimą, kiedy drzewa są zmarznięte stanowią dość skuteczną osłonę przed kulami. To wie każdy kto choć trochę liznął wojska. Ciekawszym byłoby pytanie jaki rodowód ma ta taktyka. Wątpię żeby to był wymysł jakiegoś oficera, pewnie była sprawdzona podczas PWS. Nasi oficerowie wywodzili się z trzech armii. Niemcy takiej taktyki chyba nie stosowali bo ją krytykowali. Armia austro-węgierska? Jednak oficerowie fińscy, jak i wielu polskich, wywodzili się z armii carskiej. Może to ona podczas PWS stosowała taką taktykę.
  22. Wojna Zimowa

    Nie koniecznie samobójcza. Też czytałem książkę jakiegoś rosyjskiego generała. Ten pisał że Niemcy w pewnym okresie wojny zaczęli wyposażać swych snajperów w tarcze pancerne na tyle lekkie że pojedynczy żołnierz mógł sobie ją na drzewie umieścić i się za nią schować i na tyle wytrzymałe że nie przebijała ich żadna kula. Poza tym ci żołnierze mieli do dyspozycji niezwykle cienkie kable które mogli za sobą ciągnąć kilometrami i służyli również za obserwatorów. Rosjanie mieli z nimi ogromny problem bowiem strzał z przodu do nich nic nie dawał, przed moździerzem zdążali uciec z drzewa a poza tym dzięki łączności mogli ściągnąć ogień artylerii. No i czy Finowie walczyli w ten sposób? Pamiętam z wojska jak jeden gdzieś skombinował jakąś amunicję i m.in strzelił w lesie z kałacha do sosny. Kula przeszła na wylot. Później rozmawialiśmy o tym z jakimś zawodowym. Ten powiedział nam że zimą by się coś takiego nie stało bo po prostu przez zamarznięte drzewo kula nie przejdzie a może zrykoszetować. Dla fińskiego snajpera zimą, zamarznięte drzewo mogło stanowić pewną ochronę. Oczywiście z tymi łańcuchami to przesada. Możliwe że czymś się taki snajper przywiązywał do drzewa by mieć wolne ręce ale nie po to by do niego być przykutym na stałe.
  23. Wojna Zimowa

    Słyszałem o czymś takim ale u nas, w 1939 roku. Konkretnie nad Wartą, w okolicach miasta Warty. Tuż obok tego miasta, po drugiej stronie rzeki był styk armii Łódź z armią Poznań. Na południe od tego styku armia Łódź urządziła dość solidną linię obronną, której, nawiasem mówiąc, Niemcy nie zdobyli, obeszli ją bowiem gdy Armia Poznań się wycofała. O tych walkach rozmawiałem z miejscowymi chłopakami i oni właśnie mi mówili że na skraju lasu wzdłuż tej linii obronnej nasi żołnierze wysoko na drzewach urządzali stanowiska strzeleckie które się nazywały "bocianice" by stamtąd ostrzeliwać wroga. Później słyszałem w TV relację jakiegoś niemieckiego oficera który zetknął się z tym sposobem walki gdzieś pod Radomiem ale nie miał o tym najlepszego zdania bowiem na początku podobno żołnierze z tych bocianic zadali Niemcom spore straty ale krótko to trwało bowiem jak tylko zaskoczenie minęło i ci strzelcy z bocianic zostali zlokalizowani to przestali być groźni i już nie mieli szans by żywym zejść z tych drzew.
  24. Ochroniarze w czasach PRL-u

    Tego to nie pamiętam. Pamiętam że to było w bibliotece w latch 1990-tych. Przy jakiejś okazji zajrzałem do słownika. Pamiętam że chodziło mi o Wielki Słownik Języka Polskiego. Uderzyło mnie że były tam wszystkie bluzgi a nie było (może nie znalazłem) słowa stacz, które w mowie potocznej funkcjonowało. Ale to było takie zajrzenie do słownika przy okazji bytności w bibliotece w zupełnie innym celu i nie upieram się przy swoim. W każdym razie stacz była (a pewnie i jest) to osoba która otrzymywała jakieś korzyści za stanie w kolejce nic dziwnego zatem że sprawdzano obecność. Taki był sens owych "komitetów kolejkowych". Oczywiście oprócz staczy byli tam również pożyteczni idioci. Pamiętam jak jeden taki co się regularnie odhaczał skarżył się że w pewnym momencie usłyszał że kolejka została rozwiązana i na nic mu to odhaczanie się było.
  25. Ochroniarze w czasach PRL-u

    Nie wiem czy do wszystkiego trzeba dorabiać filozofię, politykę czy ustrój. Proponuję wystukać "Stacz Kolejkowy". Ja to zrobiłem i dla ułatwienia wklejam: Stacz kolejkowy – osoba, która za określone wynagrodzenie stoi w kolejce po zakup towaru bądź usługi w zastępstwie osoby, która towar lub usługę chce nabyć. Wykorzystywanie stacza kolejkowego było dość popularne w Polsce w latach osiemdziesiątych XX wieku. W latach 1980-tych można było jeszcze udawać wariata i pisać że kolejki to przejaw społeczeństwa obywatelskiego bo słowo stacz było zakazane. W każdym razie w Wielkim Słowniku Języka Polskiego go nie było, chociaż są tam wszystkie bluzgi. Teraz jest nawet w Wiki. Z tym że stacze bynajmniej nie zniknęli w latach 1980-tych. Tak na marginesie to dla mnie cały czas pozostaje tajemnicą kto im płaci?
×

Powiadomienie o plikach cookie

Przed wyrażeniem zgody na Warunki użytkowania forum koniecznie zapoznaj się z naszą Polityka prywatności. Jej akceptacja jest dobrowolna, ale niezbędna do dalszego korzystania z forum.