euklides
Użytkownicy-
Zawartość
2,179 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez euklides
-
Różnica między nami jest po prostu taka że: ja nie wierzę by Milukow przekazał taką informację bez jakiejś formalnej pisemnej podkładki a Szanowny Secesjonista w to wierzy. Ponieważ cesarz przebywał w Pskowie to jedynym możliwym połączeniem był telegraf. Samolot nie mógł nim być bo by o tym napisał Aleksander Romanow, dowódca rosyjskiego lotnictwa. Zatem Milukow żeby przekazać taką wiadomość musiał mieć oficjalny telegram z Pskowa. Oczywiście treść takiego telegramu musiała być w Pskowie zatwierdzona przez cara, co najmniej podpisem. Zatem na pewno dowódca telegrafu nie zniszczył napisanego w Pskowie przez cara telegramu bo bałby się o własną skórę. Taki podpisany przez cara w Pskowie telegram mógł już narobić problemów. Zresztą nie był to jedyny wypadek z tego okresu. Mniej więcej wówczas coś podobnego zrobił cesarz Austrii, Karol. W jakiejś restauracji, trochę podchmielony, napisał na kartce, zdaje się że nawet na restauracyjnej serwetce jakiś projekt warunków pokojowych. Tak się złożyło że ta kartka trafiła w ręce francuskiego wywiadu a Clemenceau potrafił zrobić z tego niesamowity użytek. A co do podnoszonej przez Sz. Secesjonistę, wątpliwości zamierza-zrobi. To zwracam uwagę że abdykacja na rzecz syna musi być połączona z koronacją następcy. Dlatego użyte zostało słowo zamierza bo właściwa abdykacja następowała wraz z koronacją syna, a zatem potrzebna była uroczystość. Zdaje się że, Szanowny Secesjonisto, masz trochę zbyt popularne pojecie o tym wszystkim. Trudno tu mówić o jakimś akcie abdykacji. Istnieje cała dokumentacja dotycząca tej abdykacji tyle tylko że dysponował nią chyba wyłącznie Kiereński, a zatem mógł ją wykorzystywać na różne sposoby. Dowodem na to że tylko Kiereński nią dysponował jest to że kiedy uciekał z Rosji to ją ze sobą zabrał. Po ucieczce z Rosji znalazł się w Ameryce i tam ta dokumentacja trafiła. Dzisiaj znajduje się w Stanfort w USA. Możliwe że, Szanowny Secesjonisto, masz jakieś możliwości na przykład internetowe, by do tej dokumentacji dotrzeć. Jeżeli ci się to uda to będziesz mógł coś o tym napisać. PS. Pisałem z pamięci i mogłem coś pomylić.
-
No ja akurat znalazłem trochę na ten temat w książce Andre Brissaud "SS" (taki dziwny tytuł). Na temat jego życiorysu pisze że jego biografowie i on sam dużo mówili/pisali że wiódł życie kloszarda, robotnika imającego się różnych robót. W Mein Kampf pisze o tych czasach że "niedostatek porwał mnie w swe ramiona i musiałem zarabiać na chleb jako robotniki i malarski terminator". W innym miejscu jednak przyznaje że okres wiedeński nie był okresem nędzy bo pisze: "w latach 1909/10 moja sytuacja materialna poprawiła się na tyle że nie musiałem już zarabiać na chleb jako robotnik. Pracowałem jako drobny niezależny rysownik i akwarelista". Taka legenda o sobie mu pasowała bowiem trzeba pamiętać że przecież stanął na czele partii robotniczej, zatem jakiś ludowy rodowód był mu niezbędny. W rzeczywistości nie był nigdy kloszardem ani bywalcem domów noclegowych, nie był też malarzem pokojowym. Możliwe że można go było zaliczyć do wiedeńskiej bohemy i to wszystko. O źródłach jego dochodu była mowa powyżej i na pewno jakieś miał. Jakie to były sumy to trudno powiedzieć bo by trzeba było siedzieć mu w kieszeni. W każdym razie jego przyjaciele i znajomi z tamtego okresu mówią/piszą że sporo pieniędzy wydawał wówczas na papierosy, dzienniki, czasopisma, broszury i książki. Dbał o swój wygląd i swe ubranie, często uczęszczał do teatrów. Na pewno nie chodził zabiedzony i w łachmanach. Dużo czasu poświęcał na czytanie książek. Według świadków i przyjaciół z tamtego okresu czytał dzieła August Kubitzek, Otto Ernst, Schopenhauera, Nietzsche, Ibsena,. Dzieła klasyków takich jak Szekspir, Goethe, Schillera, Dantego, Renana, Zoli, Scheffel, Hammerling, Fourrier, Jeden z jego biografów, Joseph Greiner pisze że Hitler czytał przekłady dziel greckich i łacińskich: Sofoklesa, Homera, Arystofanesa, Owidiusza, Horacego. dzieła św. Tomasza z Akwinu i Marcina Lutra. Żywo interesował się Reformacją, biblią, naukami Konfucjusza, Buddy a także życiem i pismami Savonaroli. Podczas okresu wiedeńskiego systematycznie przestudiował socjalizm marksistowski który po przestudiowaniu zaliczył do socjaldemokracji. W tym też okresie umocnił swe pangermańskie poglądy. Jeżeli ktoś uważa że to wszystko przeczytał w czytelniach domów noclegowych to moje gratulacje. A w ogóle drugie gratulacje należałyby się temu kto te książki znajdzie w jakiejś naszej, dzisiejszej bibliotece, w ogóle. Co to ten drapieżny kapitalizm? Nie wiem czy to nie jakaś ściema. Parę lat temu stale słyszałem że coś takiego istnieje u nas ale nie w Wiedniu z pocz. XX wieku. Coś mi się wydaje że teraz owi, pożal się boże, dzicy kapitaliści trafiają za kratki. Ale to tylko taka dygresja. Tu to nie jakaś pomyłka? Kubitzek to filozof, jeden z ulubionych autorów Hitlera który go chętnie czytał.. Jednym słowem idiota i frustrat. Można i tak. Z tym że są tacy co uważają że nazizm dużo zaczerpnął od owego fałszywego doktora a samego Hitlera. Lanz umocnił w pangermanizmie. Chociaż trzeba przyznać że ludzkość na pewno lepiej by wyszła gdyby ów Lanz był naprawdę idiotą i frustratem.
-
Nic w tym dziwnego że nie rozumiem. Nie kończyłem waszych uniwersytetów, teraz co prawda trochę niedocenianych, ale które pewnie niedługo pójdą w rankingach w górę. POZDR.
-
No nie wiem. Na polskich uniwersytetach może tego nie uczą ale chyba co bardziej rozgarnięty SB-ek wiedział że na podstawie wyłapania różnic między tym co kto mówi/pisze o sobie a rzeczywistością można wysnuć sporo wniosków na temat danego osobnika. Przed wojną podobno tego uczyli na wydziałach prawa. Poza tym autorstwo Hitlera odnośnie Mein Kampf bywa podważane. Różnie by można o tym mówić/pisać jednak faktem jest że różnice regionalne u nich istniały poza tym dla nas może być niezrozumiałe (dla mnie jest mało zrozumiałe) choćby to że istniał na przykład w rząd pruski z odrębnymi ministerstwami, policją itd. któremu podlegała tylko część terytorium. A problem to u nich był bo sprzeczności między poszczególnymi regionami były tak wielkie że w praktyce uniemożliwiało to im prowadzenie jakichś rozmów pokojowych podczas wojny co skończyło się wypracowaniem doktryny "wojna do ostatecznego zwycięstwa" i w konsekwencji do ich zguby. Nic nie chcę udowodnić. Zauważyłem że piszący tutaj często spierają się po to żeby udowodnić że mają rację pewnie w celu poprawienia własnego samopoczucia. Ja rozumiem że znalezienie kogoś głupszego od siebie to samopoczucie poprawia ale marginalizowanie tak złowrogiej postaci jak nasz wątpliwy bohater, który tyle problemów narobił naszym poprzednim pokoleniom to więcej niż głupota. No bo czy nie jest głupotą robienie z niego zabiedzonego bezdomnego frustrata, na dodatek jeszcze niezaradnego. Przecież marginalizowanie kogoś takiego uniemożliwia poznanie mechanizmów prowadzących do wielkich dziejowych tragedii. No tutaj to już argumentacja wysokich lotów. Władze (pewnie austriackie) szukały go ale nie znalazły bo nie chciały w końcu znalazły w Monachium, które tak nawiasem było poza Austrio-Węgrami. Trochę trudno mi to zrozumieć. To powyższe może być słuszne znowu przy założeniu że Hitler był idiotą. Bo tylko będąc idiotą mógł przyjechać do drogiego Wiednia z o wiele tańszej prowincji. Jeżeli założymy że idiotą nie był to znaczy że było go na to stać. Trudno powiedzieć żeby Angela Raubal coś do tego miała a już na pewno nic do spadku po matce Hitlera bo była jego starszą siostrą ale z poprzedniego małżeństwa, co pewnie i w necie można łatwo sprawdzić. Nie wiem czy rentę jaką pobierał można nazwać sierocą bowiem pobierał ją po ojcu, było nie było, funkcjonariuszu państwowym. To że ta renta przestała być w 1911 roku wysyłana do Hitlera to świadczy tylko o tym że uzyskał inne źródła dochodu, zresztą to potwierdza że okres między 1911 a 1913 jest dosyć tajemniczym fragmentem jego biografii. W każdym razie stosunki Hitlera z Angelą Raubal układały się dobrze (co później można było zauważyć) i nie było mowy o jakichś zadrażnieniach między nimi. Nie tylko uczęszczał do opery. Prenumerował również czasopismo Okara "Zakonu Świątyni" co kosztowało, kupował i czytał mnóstwo książek i to nie byle jakich, które też kosztowały, a to że czytał poważne dzieła to dawało się zauważyć później. Wtedy m.in przestudiował marksizm. Jakoś mało mi się chce wierzyć żeby jakiś człowiek żył powietrzem bo wydawał na książki i studiował je jeszcze w domach noclegowych. Tu i ówdzie można spotkać opinie że jego dochody zapewniały mu poziom życia młodego nauczyciela. Nie żył w dostatku ale nie cierpiał nędzy a szkicami i obrazami po prostu sobie dorabiał. W maju 1913 roku kończy się jego tajemniczy okres życia i rzeczywiście wyjeżdża do Monachium niby do pracy u jakichś grafików. Pracy tej jednak nie dostaje ale żyje sobie dobrze. O swoim ówczesnym dochodzie pisał że wynosił ok. 100 marek/m-c z czego 80 kosztowało go życie. Ale czy tu chodziło o rentę po ojcu? Z jakiej racji przecież, Szanowny Bruno, sam piszesz że dostawała ją jego siostra. Argument wprost powalający.
-
W poprzednich postach trwała polemika kiedy car abdykował i zdaje się że teraz ustaliliśmy że było to 2 marca i że Rząd Tymczasowy powstał 28 lutego 1917 roku. Olga Palej pisze że 2 marca Milukow ogłosił w Dumie że car abdykował na rzecz syna. Wątpię żeby to zrobił na podstawie jakiegoś swojego wymysłu. Mógł to zrobić na podstawie jakiejś korespondencji cara który wówczas przebywał w Pskowie i dysponował tylko łącznością telegraficzną. Przecież taka telegraficzna łączność z kimś takim jak car musiała podlegać jakimś regułom, pewnie musiał być podpis cara. Przecież inaczej to każdy kto by się podłączył by mógł rozkazywać. Zatem treść takiej depeszy car co najmniej musiał podpisać i zatwierdzić. A to już jakiś dokument. Musiał istnieć również inny dokument mówiący o abdykacji na rzecz wielkiego księcia bo przecież na gębę takich spraw to się chyba nie załatwia. A poza tym car rządził na podstawie manifestów? Nie kończyłem polskich uniwersytetów ale wątpię żeby telegraficzną depeszę cara na przykład z Pskowa można było nazwać manifestem.
-
Jest faktem że między majem 1911 roku a majem 1913 roku jest bardzo tajemniczy okres w życiu Hitlera. Nie wiadomo co się w tym czasie z nim działo. Istnieje na ten temat kilka hipotez. Pierwsza mówi że pracował wówczas dla tajnej policji albo że odbywał jakieś organizowane przez nią szkolenia, co jest bardzo prawdopodobne. Inna mówi że ukrywał się przed poborem do wojska co jest bardzo mało prawdopodobne bowiem Hitler żył z odziedziczonej niewielkiej renty i gdyby się ukrywał to nie wiadomo z czego by żył. Niektórzy biografowie utrzymują że nawiązał bliski kontakt z Lanz von Liebenfels i został przyjęty do utworzonego przezeń „Zakonu Nowej Świątyni”. Co jest o tyle prawdopodobne że między „Zakonem Nowej Świątyni” a nazizmem istnieje wiele podobieństw. Jeżeli mówimy że Hitler był zafascynowany wszechniemiecką propagandą to z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać że jej źródłem był właśnie "Zakon Nowej Świątyni" No nie wiem. To zakrawa nawet trochę na bzdurę. Bo ówczesny król Bawarii u którego Hitler chciał służyć, zdaje się że Wittelsbach, bardziej poczuwał się do wspólnoty z Habsburgami, z którymi był blisko spokrewniony niż z narodem niemieckim (co nie musi być sprzecznością). Dość wspomnieć że w wojnie Austriacko-pruskiej w 1866 roku walczył po stronie Austrii i został nawet ranny. No nie wiem ale ówczesne Niemcy pewnie mogą się kojarzyć z różnymi rzeczami ale nie z tym żeby tamtejsza administracja ulegała euforii i kierowała się radością. A twierdzenie że konkretny bawarski urzędnik mógł przejść na problemami prawnymi do porządku dziennego albo się pomylić to już chyba jakieś odniesienia do zupełnie innej rzeczywistości, chociaż może nam bliższej.
-
Nie pomyliło ci się coś? To chyba nie 2-ga a 11 armia uderzeniowa która odblokowała Leningrad wystarczyło tylko wprowadzić do walki 2-gie rzuty a Leningrad byłby odblokowany. Stawka nie tylko tego nie zrobiła ale kazała się 11 armii wycofać. Jej dowódca, generał Własow ociągał się z tym, czemu nie należy się dziwić, ale tak długo że można to było potraktować jako niewykonanie rozkazu. Wiedział czym to pachnie dlatego poddał się Niemcom.
-
Wątpię żeby im się coś stało. Po obejrzeniu tych filmów moje subiektywne odczucie jest takie że żołnierze tych zwalczających się stron to się szanują. Coś tak jak włoscy kondotierzy z okresu XIV - XV wieku. Strzelają do siebie bo im za to płacą ale robią to z dala i od czasu do czasu pewnie kogoś trafią ale to wszystko. O broń i amunicję to chyba mało dbają bo ich zaopatrują i tyle. W najgorszym położeniu jest chyba ludność cywilna bo pewnie ani jedni ani drudzy niewiele sobie z niej robią.
-
Do tej obcojęzycznej części to trudno mi się ustosunkować bo nie znam niemieckiego. Co do reszty to nie wiem czy biorąc pod uwagę uwarunkowania prawne można o nim powiedzieć że był żołnierzem armii cesarstwa niemieckiego (bo chyba do tego sprowadza się mało precyzyjne określenie człowieka który w cesarskiej armii...). Po pierwsze służył w 16 pułku piechoty ale bawarskim. Oczywiście pułki bawarskie podlegały niemieckiemu dowództwu ale czy można o nich powiedzieć że były pułkami cesarskimi? Chyba nie. Były to pułki królewskie podlegające królowi Bawarii którego zdetronizowano, o ile dobrze pamiętam, dopiero w 1918 roku. Poza tym Hitler nie był obywatelem Niemiec, był obywatelem austriackim. Był ochotnikiem a zatem na pewno nie można go traktować jako najemnika. Zatem jaki był jego status bo przecież angażowanie obywatela obcego państwa do własnej armii to trochę niezwykłe. .
-
Czegoś nie rozumiem. Komuś się coś nie pomyliło z tą cesarską armią? Był dwa razy poważnie ranny. Po raz pierwszy w październiku 1916 chyba pod Beaupree drugi raz też w październiku ale 1918 roku kiedy to doznał urazu oczu podczas brytyjskiego ataku gazowego. Za każdym razem przeleżał w szpitalu 5 miesięcy a wtedy pewnie leserów w szpitalach nie trzymali, jak to się zdarza gdzie indziej. P.S A to "pokazywanie twarzy" to na czym polegało?
-
Jest jeszcze komentarz do tych wydarzeń pani Helene Carrere d'Encausse. Na ich podstawie ich przebieg był taki (to nie jest dokładne tłumaczenie): 28 lutego 1917 roku powstał Rząd Tymczasowy z księciem Lwowem na czele. Odzwierciedlał skład Dumy, chociaż ona sama nie wiedziała co należy uczynić. Cesarz był izolowany w kwaterze głównej. 2 marca 1917r cesarz najpierw zgodził się na abdykację na rzecz syna, następnie się jednak rozmyślił i przekazał tron swemu bratu wielkiemu księciu Michałowi. Car uczynił to gdyż nie chciał rozstać się ze swym chorym synem. Jednak legalność tego kroku była mocno wątpliwa a w tych napiętych chwilach miało to ogromne znaczenie. 3 marca abdykuje z kolei wielki książę Michał nakłoniony do tego przez Kiereńskiego, który później twierdził że w owym czasie legalność następcy cara miała kluczowe znaczenie. Z chwilą abdykacji Michała monarchia przestała istnieć. Inni wymienieni wyżej autorzy piszą że Ruzski robił problemy z oddaniem dokumentu cara mówiącego o abdykacji na rzecz syna. Zatem najprawdopodobniej istniały 2 autentyczne dokumenty. Jeden mówił o abdykacji na rzecz syna, drugi o abdykacji na rzecz brata. Jeżeli założymy że pani d'Encausse pisze prawdę (a ja tak uważam) to Kiereński pewnie nakłaniał Michała do abdykacji groźbą że opublikuje dokument carski na rzecz syna. Gdzie indziej pani d'Encausse pisze że Kiereński był zwolennikiem republiki zatem wygląda na to że to była jakaś przemyślana intryga. Co by zresztą tłumaczyło przytoczoną wyżej nerwową reakcję Kiereńskiego. Ale było ich wystarczająco dużo żeby uznać że armia wypowiedziała carowi posłuszeństwo.
-
E, chyba wychodzą przecież na tym filmie pisze że dżihadyści kontratakują i nawet jakieś tereny odbili. Powiedziałbym że asadowcy słabo się biorą. Parę dni temu kiedy walki były w terenie słabo zabudowanym to czołgi szalały teraz, w gęstej zabudowie to chyba ustaliła się linia frontu.
-
Czy słowo: "dyskrecjonalny" oznaczało niczym nie ograniczoną władzę?
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Historia ogólnie
Określenie dyskrecjonalny dzisiaj istotnie nie oznacza niczym nieograniczonej władzy, a przynajmniej nie powinno. Historycznie wywodzi się z absolutyzmu. Istnieje chyba nawet określenie: "Absolutyzm Dyskrecjonalny". Władca wykonujący ten typ władzy nie był skrępowany żadnymi zasadami moralnymi, rządził jak chciał i nie tolerował żadnego oporu poddanych ani nawet ich mieszania się do czegokolwiek. Jednak taki władca nie zawsze korzystał z tych swoich dyskrecjonalnych uprawnień i zdarzało się że delegował swoją władzę jakimś ciałom, instytucjom i korporacjom. Zdarzało się nawet że delegował swoje uprawnienia dyskrecjonalne. Tak było na przykład we Francji w XIV wieku. Po klęsce pod Poitiers państwo znalazło się w fatalnej sytuacji. Król znalazł się w słodkiej niewoli i w Londynie spędzał miło czas. W Paryżu natomiast został jego młody, niedoświadczony syn, delfin, co prawda władca absolutny (bo ojciec w niewoli) ale młody chłopak który o rządach nie miał zielonego pojęcia. Wówczas, konkretnie 8 marca 1357 roku, na żądanie ministra Le Coq powołano urząd Generalnych Reformatorów. Powołał ich delfin, ale wskazani byli przez Stany Generalne, w równej liczbie z każdego stanu. Otrzymali władzę dyskrecjonalną do śledzenia winnych. Sprawdzali urzędników. Nieuczciwym nakładali kary. Zdarzały się wypadki ich uwięzienia, nawet kara śmierci za zabójstwo popełnione 10 lat wcześniej. Administracja państwowa zaczęła powoli działać w nowych warunkach i państwo jakoś z kryzysu wyszło. Jakieś analogie chyba się narzucają ale się nie upieram. No właśnie, poufnie. To chyba tylko u nas władza dyskrecjonalna kojarzy się z dyskrecją. W innych językach tego chyba nie ma. W obecnych czasach nie ma absolutyzmu ale pojęcie władzy dyskrecjonalnej przetrwało i oznacza ono że ktoś, czy jakieś ciało, może podejmować decyzje nie krępując się nakazami prawa, regulaminami itd. Różni się od obowiązku który nakazuje komuś postąpić w danej sytuacji dokładnie tak jak tego wymagają przepisy pod groźbą konsekwencji. Jednak dzisiejszy władca różni się od władcy absolutnego tym że ze swych dyskrecjonalnych uprawnień musi się wytłumaczyć przed jakimś ciałem, na przykład przed komisją sejmową. Poufność i tajemność nie jest warunkiem koniecznym dla wykonywania władzy dyskrecjonalnej. Zasadniczo nie oznacza, chyba że wykonuje się ją w ściśle określonym zakresie (wzajemne przyznawanie sobie kasiory) i dyskrecjonalnie (tu: po cichu), żeby broń boże "ludzie" o tym się nie dowiedzieli. Coś takiego miało ostatnio miejsce w stolicy pewnego środkowoeuropejskiego państwa w ostatnich 3 latach. -
Czy słowo: "dyskrecjonalny" oznaczało niczym nie ograniczoną władzę?
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Historia ogólnie
Nic nie pisałem o staropolszczyźnie. Słowo "discretio" pochodzi z łaciny. Nie znam łaciny ale oznacza ono chyba "rozróżnienie" (może ktoś to wyjaśni lepiej).W każdym razie nie ma nic wspólnego z dyskrecją. Język staropolski mógł się posługiwać łacińskim makaronizmem -
Jaki akt prawny pozwala nabyć terytorium poprzez zasiedzenie po 50 latach
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Historia ogólnie
Akurat z liczbą 50 lat, przyznaję nie spotkałem się. Myślałem tylko o nazwie odnośnego aktu. Wyżej wymienione są teorie myślicieli Góralczyka, Antonowicza (o których, przyznaję, zielonego pojęcia nie mam) ale do prawa międzynarodowego pasuje raczej stare określenie inwestytura. Owa "Swoista legalizacja pierwotnego bezprawia" to mniej więcej to. Prawo feudalne respektowało chyba prawo silniejszego a tego w prawie międzynarodowym ominąć się nie da. . -
Też zajrzałem do tego słownika i znalazłem nie tylko "poufny" ale i "pozostawiony komuś do decyzji". Poza tym ów termin bywał używany długo przed XIX wiekiem ale wówczas oznaczał niczym nie ograniczoną władzę. Nowe znaczenia otrzymał niedawno. Piszę to bo zdarzyło mi się to parę razy usłyszeć w TV w radiu właśnie w sensie dyskretny, co jest irytujące bo robi z ludzi idiotów.
-
Coś mi się wydaje że Szanowny Secesjonista padł ofiarą SB-ckiej nowomowy. Przymiotnik "dyskrecjonalny" nie ma nic wspólnego z dyskrecją. Używany jest na określenie władzy nie skrępowanej żadnymi regulaminami ani przepisami (państwo to MY)
-
Jaki akt prawny pozwala nabyć terytorium poprzez zasiedzenie po 50 latach
euklides odpowiedział secesjonista → temat → Historia ogólnie
SCESJONISTA Jaki akt prawny pozwala nabyć terytorium... (...) Tu to trzeba by się odwołać do doświadczeń historycznych, a nawet wypadałoby z uwagi że jest to forum historyczne. Otóż w prawie feudalnym istniało pojęcie "Inwestytura" było to nadanie komuś ziemi albo całego terytorium bo dotyczyło to nie tylko jakichś morgów ale całych królestw. Nadawał ją cesarz czy papież. Dzisiaj może i jest jakiś problem kto ma nadawać inwestyturę bo taki ONZ raczej nie ma tzw. siły sprawczej, bo co te Błękitne Hełmy znaczą. Gdyby istniała inwestytura (a może takie pojęcie gdzieś w dzisiejszym prawie istnieje) to wówczas ONZ nakazałoby wykonanie wyroku na nikczemnym władcy przez innego, szlachetnego władcę, który byłby w stanie wprowadzić w życie decyzje ONZ. Zatem należałoby się odwołać do doświadczeń z przeszłości a nie dokonywać jakichś wymysłów. -
Bo prawo międzynarodowe też bierze chyba pod uwagę prawo silniejszego.
-
W końcu lutego a luty w 1917 roku miał 28 dni. Spostrzegawczość wprost niezwykła. Gratulacje!!! EDYCJA A w ogóle to pisałem skrótowo. Jeżeli raz napisałem że Rząd Tymczasowy powstał 27 lutego a gdzie indziej że 28 to dlatego że nie chciałem się rozwodzić bo uważałem że to może być skomplikowane dla odbiorców.
-
Pewnie nie były te same bo chyba miały nawet inny skład i Komitet Wykonawczy to nie Rząd Tymczasowy. Ten drugi, powtarzam, powstał nazajutrz, czyli 28 lutego 1917 roku. A że może powołany został trochę pokrętnymi metodami to nazwano go Tymczasowym.
-
Anglicy mają konstytucję? Bo różnie o tym piszą.
-
Jak by nie patrzał to zawsze lepiej jest dowiedzieć się czegoś o sobie niż być czegoś nieświadomym, zatem dziękuję za uwagę. Napiszę krótko bo to trochę poboczny temat. Otóż. Szanowny Bruno, wydaje mi się że niesłusznie ignorujesz trochę historię. Prawo silniejszego istniało w tradycji europejskiej. Były to początki prawa feudalnego. Jeżeli jakiemuś możnowładcy podobał się ktoś z pięści to czynił go swym wasalem i już. Pogląd że prawo europejskie wywodzi się wyłącznie z prawa rzymskiego jest błędny.
-
Możliwe że trochę są tu jakieś niejasności terminologiczne ale nie widzę tu [ciach] który by to jakoś należycie ponazywał. W każdym razie trzeba tylko jakoś te puzzle poukładać. Można zajrzeć do Pamiętnika Olgi Palej. Pisze ona że 27 lutego 1917 roku Duma powołała Tymczasowy Komitet Wykonawczy w skład którego weszli: Rodzianko, Kiereński, Czechidze, Szulgin, Milukin. To ten Komitet powołał nazajutrz, czyli 28 lutego Rząd Tymczasowy. Że to było 28 lutego to prawie pewne bo dalej pani Olga Palej pisze że 3 marca z wiadomą propozycją nie do odrzucenia przyszli do Michała Aleksandrowicza: Lwow, Guczkow, Rodzianko, Milukow, Kiereński a te nazwiska to przecież już skład nowego rządu. Czyli ten rząd już na pewno istniał. Zresztą pisząc w odniesieniu do wieczoru 3 marca pani Olga Palej pisze już o Rządzie Tymczasowym. Gdyby tego było mało to można zajrzeć do Byłem Wielkim Księciem na str. 205. Tam autor pisze że 3 marca odczytano rozkaz numer 1, pierwszy rozkaz Rządu Tymczasowego a 4 marca Aleksjejew odbierał przysięgę na rzecz Rządu Tymczasowego. PS: Pamiętniki Olgi Palej są na końcu Byłem Wielkim Księciem Aleksandra Michajłowicza Romanowa. Bo nie przekształciła się jedna instytucja w drugą tylko zmienił się rząd. Wszędzie pisze że ostatnim carskim premierem był Nikołaj Golicyn i wszędzie też pisze że urząd swój pełnił do 28 albo do 27 lutego (w sumie różnica wyrażona w godzinach). Natomiast wszystko wskazuje na to że Rząd Tymczasowy powstał 28 lutego a w każdym razie 3 marca już był na pewno. Istotnie były to czasy dwuwładzy ale dlatego że równolegle istniała Rada Robotników Piotrogrodu, w każdym razie coś co nazywano Piotrogrodzki Sowiet. Dwuwładzę stanowiły właśnie ten Piotrogrodzki Sowiet i Rząd Tymczasowy. Tego Piotrogrodzkiego Sowietu nie należy mylić z Tymczasowym Komitetem Wykonawczym. Są jeszcze jakieś niejasności? Czy to tak trudno zrozumieć? Wystarczy trochę poszperać po książkach a nawet po necie.
-
Są jednak maluczcy (ja się do nich zaliczam) którzy uważają że prawo międzynarodowe respektuje prawa silniejszego. Przecież przypuśćmy że państwo A zajmie przemocą państwo B. I załóżmy że społeczność międzynarodowa chce w tę niesprawiedliwość jakoś zaingerować to może to zrobić bez jakichś prawnych ustaleń? Musi zaaprobować prawo silniejszego bo to jest warunek żeby miała szanse na przykład na jakąś ingerencję na rzecz mieszkańców okupowanego kraju, przecież w pewnych sprawach taki okupant może iść na ustępstwa ale na to potrzebne są jakieś na przykład kontakty a coś takiego jest możliwe bez uregulowań prawnych? Czasem też narzucenie prawa silniejszego ma nawet pewne pozytywne skutki. Na przykład utrzymanie a nawet narzucenie spokoju w regionie. A jak jest z Izraelem. Powoływanie się na prawa sprzed 2 tysięcy lat to, delikatnie mówiąc, dziwne odniesienia. Zatem taki Izrael powinien być wyjęty spod prawa międzynarodowego? Przecież to bezsens.