euklides
Użytkownicy-
Zawartość
2,188 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Zawartość dodana przez euklides
-
Wystarczy wystukać Secret du Roi. Trochę tam jest o owym Sekrecie Króla, i mimo że bardzo mało to nazwisko Vergennes jest tam wymienione.
-
Z kolei ów Gilles Perrault pisał tylko na podstawie listów i raportów Sekretu które gdzieś tam znalazł. I podobno jest to jeden (jedyny?) z nielicznych przypadków w historii kiedy tajna służba zostawiła po sobie prawie kompletną dokumentację. Według jego słów był to plik różnych tekstów ułożonych chronologicznie i ponumerowanych. Te liczby dotyczące liwrów które dostał Vergennes pewnie są stamtąd wzięte. Oczywiście że nie jest to cała suma jaka szła do Szwecji, przecież byli pewnie tacy co otrzymywali stałe renty itp. ale okres sejmu koronacyjnego i jeszcze w takiej międzynarodowej sytuacji politycznej przecież narzuca wydatki ekstra. A Perrault swą książkę pisał w ten sposób że brał po kolei te listy/raporty według numerów i każdy z tych listów przerabiał na tekst swojej książki co czyni ją trochę trudną do zrozumienia ale po prostu trzeba ją uważnie czytać. Przepraszał nawet czytelników za ten sposób pisania ale zaznaczał że jest człowiekiem leniwym i myślę że można go zrozumieć i nie można go podejrzewać o jakąś chęć manipulowania czytelnikiem. A co do sygnatur to nasuwa mi się pewna refleksja. W latach chyba 1980-tych na wielu książkach kupowanych u nas też były różne sygnatury, podobno naukowe. Niedawno robiłem porządek u siebie w książkach i te wszystkie książki z sygnaturami po prostu wywaliłem. W każdym razie na podstawie netu jest o wiele bardziej znaną osobą niż pan Murphy. Bo o Orville Theodore Murphy niewiele można znaleźć. Nie przeczytałem żadnej z jego książek toteż trudno mi coś twierdzić kategorycznie. Ja bym jednak przed tym autorem przestrzegał,w każdym razie ja za jego książki bym się nie wziął. Jak można pisać o dyplomacji francuskiej z 2-giej połowy XVIII wieku pomijając istnienie tajnej dyplomacji a że nie brał jej pod uwagę to świadczy poniższy cytat. . Jak Vergennes mógł otrzymywać instrukcje od d'Aiguillon kiedy wiadomo że otrzymywał je od de Broglie albo bezpośrednio od króla a łączność Sekretu działała dużo lepiej niż łączność oficjalnej dyplomacji. Wątpię żeby taka instrukcja gdzieś istniała i najpewniej jest to wymysł owego Murphy. Nawet jeżeli takie instrukcje gdzieś się zachowały to był to raczej jakiś wygłup d'Aiguillon albo jakiś tekst pomniejszego, nie wtajemniczonego w poważniejsze sprawy urzędnika. Co do tego że Vergennes był jednym z najważniejszych agentów Sekretu to można znaleźć nawet w necie. Jeżeli ów Murphy nie ma pojęcia o tajnej dyplomacji to pewnie też nic (prawie nic) nie napisał o de Broglie a zatem też o późniejszym konflikcie de Broglie z Vergennes bez którego nie można wręcz zrozumieć późniejszej historii Europy i Ameryki. Przy tym nie można być pewnym czy ów Murphy nie jest stronniczym. O ile się dobrze zorientowałem to jest on amerykańskim profesorem a taki może źle widzieć fakt że twórcą niepodległości kolonii amerykańskich, czyli Stanów Zjednoczonych był właśnie Vergennes a w każdym razie bardziej się do tego przyczynił niż Waszyngton, Franklin i cała reszta razem wzięta. .
-
O jej ale elaborat a ja się po prostu pomyliłem. Pisałem prawie z pamięci i Wiedeń pomylił mi się ze Sztokholmem. Co chyba nietrudno zauważyć. Gustawów w Szwecji to pewnie nie brakowało. Ale jeśli już lepiej byłoby napisać Gustaw Waza. A taki list się zachował, przynajmniej pisze o nim Gilles Perrault w swej Historii Sekretu Króla. Wcale nie jest powiedziane że Francja zaczęła płacić dopiero w czerwcu 1771 roku. Zawsze wspierała Kapelusze, które nazywały się stronnictwem patriotycznym, tak jak w Polsce. A w powyższym tekście jest mowa o obietnicach. Poza tym wystarczy chyba tylko trochę logiki żeby wiedzieć ze czas sejmu i to jeszcze elekcyjnego to okres wzmożonych wydatków. Różnego rodzaju trolle i warchoły przecież też muszą z czegoś żyć. Pisałem że był to odpowiednik polskich Pacta Conventa. Nie znam łaciny to nie wiem czy można to przetłumaczyć jako zobowiązania elekcyjne. Po śmierci Karola XII Szwedzi brali trochę przykład z Polski gdzie długo przebywali i niektóre nasze formy ustrojowe im się podobały. Nie wiem kto to ten Murphy i kiedy to pisał bo o ile się nie mylę to dokumentacja Sekretu Króla począwszy chyba od 1760 roku była opublikowana chyba dopiero w połowie XX wieku a jeszcze później jakoś przeanalizowana i ów Murphy mógł o niej nie wiedzieć. A w świetle tego co się wie o Sekrecie to Vergennes nie otrzymywał żadnych instrukcji od d'Aiguillon a przynajmniej miał je gdzieś, natomiast słuchał de Broglie. A że Vergennes i d'Aiguillon działali równolegle nawzajem się ignorując to inna sprawa.
-
Przecież było coś takiego jak jak wydany w 1774 roku przez króla Anglii Quebec Act który ustanawiał nad Kanadą mianowanego przez Londyn gubernatora oraz przywracał tam francuski system prawny. To dotyczyło całej Kanady ale nazwa tego prawa wzięła się od Quebec czyli wówczas Quebec utożsamiano z całą Kanadą. Osobny zarządca osobna forma rządów inny system prawny to są cechy wszystkich innych kolonii amerykańskich. W okresie Rewolucji Amerykańskiej Quebec zamieszkiwało 60 tys. ludności i prawie wszyscy mówili po francusku. Oczywiście że inne nacje tam istniały. Oprócz Anglików można jeszcze wymienić Algonkinków i Irokezów. Może Szanowny Secesjonista ich też przybliży.
-
To byli właściciele kolonii Maryland która nadana została ich ojcu lordowi Baltimore, katolikowi który ją tak nazwał (kraj Marii). Tyle że prędko, bo chyba jeszcze za życia owych dwóch panów, katolicy stali się tam mniejszością a w czasie Rewolucji Ameryk. było ich tam jeszcze mniej. Ta kolonia była raczej znana z jakiejś formy wzorcowego współżycia między katolikami i protestantami do którego przyczynił się Maryland Toleration Act. Jednak największa i najważniejsza kanadyjska prowincja Quebec była prawie w 100% francuska. Najlepiej usytuowane miasta też były francuskie. Jeszcze w okresie międzywojennym Montreal był po Paryżu największym francuskojęzycznym miastem na świecie. Podczas Rewolucji Amerykańskiej Ohio nie było żadną kolonią. Przed Wojną Siedmioletnią w widłach rzek (nie pamiętam dobrze jakich: Ohio? i Missisipi?) stał francuski fort od którego nazwę wzięły tamtejsze ogromne obszary. Po Wojnie Siedmioletniej te tereny przejęła Anglia. A Quebec z Ohio łączyło to że król Anglii na mocy represji przeciwko krnąbrnym koloniom przyłączył Ohio właśnie do francuskiego Quebec (Quebec Act) co mocno wzburzyło Anglików (jeszcze Anglików) m.in George Waszyngtona który myślał o handlowaniu tamtejszymi ziemiami.
-
A co Kanada miała wspólnego z 13 koloniami. Owe 13 kolonii było i tak zróżnicowane między sobą do tego stopnia że łączył je w zasadzie tylko protestantyzm, który na dodatek sam w sobie był tak zróżnicowany że jedyne co miał wspólnego to był antykatolicyzm a Kanada była wówczas raczej katolicka. No i francuska a od Wojny Siedmioletniej Anglicy bardzo krzywo patrzyli na Francuzów bowiem ci korzystali z usług Irokezów którzy z kolei z upodobaniem skalpowali Anglików. Do tego dochodziły jeszcze różne polityczne machinacje.
-
Na podstawie napisanej przez Gilles Perrault historii Sekretu Króla sprawy wyglądały tak: W marcu 1771 roku ambasadorem w Wiedniu został Vergennes a kiedy jechał na placówkę otrzymał od Terray (coś w rodzaju min. finansów) 2 mln. liwrów by mógł skutecznie prowadzić tam politykę. Początkowo jednak niewiele mógł zdziałać. 24 czerwca 1771 roku w Sztokholmie otwarte zostały obrady sejmu na którym miał być ustalony akt asekuracyjny, czyli coś takiego jak nasze pacta conventa, zatem warunki postawione królowi przez naród. W praktyce decydowało to o koronacji Gustawa. Vergennes był skazany na bierne działanie. Szwecja degenerowała się ustrojowo, szerzyła się korupcja. Vergennes pisał wówczas: „Naród jest podzielony i jest zgodny tylko w jednym, w sprzedawaniu się na licytacji”. Przy czym za najbardziej zachłanną uważał szlachtę. Zaraz po otwarciu sejmu zaczęły się gwałtowne starcia Czepków z Kapeluszami które swymi oratorskimi talentami łagodził Gustaw III. Vergennes opłacał pewnych posłów, sejm jednak się przedłużał i te koszty stawały się olbrzymie, miał się skończyć we wrześniu a w październiku trwał jeszcze w najlepsze. Czepki były górą, Kapelusze się podzieliły a aktu asekuracyjnego nie było i decyzji o koronacji też nie. Przez 6 miesięcy Francję kosztowało to 2,5 mln liwrów. D’Aiguillon zadecydował że jeżeli do 1 stycznia 1772 roku sprawa na sejmie nie zostanie rozstrzygnięta to Francja zaprzestaje wypłat dla Szwecji, tak jawnych jak i tajnych. Zachował się list napisany w grudniu 1771 roku przez d'Aiguillon bezpośrednio do Gustawa III i możliwe że w nim była o tym mowa. Minister francuski ostrzegał w nim Gustawa że w Szwecji chce się zaprowadzić anarchię pod protekcją Rosji i że może temu zapobiec tylko zamach stanu. Minister sugerował Gustawowi III by użył swych najwierniejszych oddziałów i w ten sposób ośmielił patriotów żeby powstrzymali sprawców frakcyjnych starć i zmusili ich do podporządkowania się starym instytucjom. Zapewniał również że król Francji poprze to przedsięwzięcie wszystkimi siłami. Przy czym tylko na przeprowadzenie samej operacji zamachu stanu w dniu 4 sierpnia 1772 roku Gustaw III otrzymał 64 tys. liwrów. Poza tym ciekawym jest że D’Aiguillon, przecież minister spr. zagr., w swej korespondencji wyraźnie pomijał Vergennes. Późniejsza korespondencja szła również poza jego wiedzą. Możliwe że dlatego iż zorientował się o jego przynależności do Sekretu i był przekonany że prowadzi podwójną grę. Dlatego zdecydował się postępować tak samo jak to czynili agenci Sekretu wobec oficjalnych dyplomatów. Nie wiem o co chodzi. Czy Szanowny Secesjonista też się włamał do tajemnic francuskich służb?
-
Zlikwidował stronnictwo czepków, czyli taką ich Targowicę. Reakcja Rosji w obronie demokracji nie nastąpiła tak jak to miało miejsce u nas. Wprawdzie Szwecja miała znikomą armię ale Rosja była zajęta Polską. Doszło również do porozumienia francusko-angielskiego o interwencji w razie agresji Rosji na Szwecję. Przewidywano że angielska flota wpłynie na Bałtyk a w Szwecji wyląduje francuski korpus ekspedycyjny. Inspiracji to może nie, ale pomocy tak i to nie tylko agenturalnej. . Podobno przez parę miesięcy Szwecja kosztowała ich 2,5 mln liwrów. No i te służby podobno się dobrze spisały. Był to podobno pierwszy przypadek kiedy agenci francuskich tajnych służb i dyplomacji nie przeszkadzali sobie nawzajem. Podobno w Polsce i w Anglii tak nie było i jedni drugim wchodzili w drogę. D'Aiguillon szefem dyplomacji został istotnie w czerwcu ale 1771 roku i te 2,5 miliona liwrów to wydał właśnie on. W końcu zagroził że przestanie płacić, co trochę się przyczyniło do tego zamachu. .
-
No właśnie kiedy. Jak można tego nie wiedzieć. W sierpniu 1772 roku kiedy podpisywano układ o rozbiorach Polski, Rosja Austria oraz Prusy były zajęte Polską. Wówczas (czyli w sierpniu 1772 roku) Gustaw III bezkrwawo rozprawił się z czepkami. Zresztą ten królewski zamach stanu, bo tak trzeba to nazwać, inspirowała Francja i był to jeden z największych sukcesów jej służby wywiadowczej, Sekretu Króla. Sprawa jest o tyle ciekawa że Francja prowadziła wówczas w stosunku do Szwecji dwie polityki równoległe. Oficjalnym szefem dyplomacji francuskiej był wówczas d'Aiguillon a bez jego wiedzy równolegle działali tam wówczas najlepsi agenci Sekretu: Vergennes, Breteuil i Harrincourt. Był to jeden z rzadkich chyba przypadków kiedy współdziałanie tajnej i jawnej dyplomacji doprowadziło do sukcesu. Z tym że trzeba podkreślić iż Vergennes potrafił się naleźć w takich równoległych działaniach, czego dowody dał zresztą później kiedy został ministrem spr. zagr Francji.
-
Nie mnie się równać z owymi Pigoniami, Wykami itp. Natomiast z Reduty Ordona pamiętam opis że "najstraszniejsza jest kula którą słychać po brzęku, po waleniu się trupów, po ranionych jęku, gdy kolumnę od końca do końca przewierci itp. Tu wystarczy czysta logika, przecież z kartaczownicy wylatywało mnóstwo niewielkich kulek a każda z nich zabijała albo raniła. Tyle że wystrzał z kartaczownicy mógł porazić tylko tych z pierwszego szeregu. Oczywiście na równym terenie bo gdy strzelano z góry albo na piechotę na stoku to mogło być inaczej ale nie było mowy żeby salwa z kartaczownicy przewiercała kolumnę od końca do końca. Zresztą nie wiem jak ktoś mający ogólne pojęcie o historii może coś takiego pisać. Ja przynajmniej wiem że w drugiej połowie XVIII wieku, zdaje się że gdzieś w czasach Wojny Siedmioletniej, artyleria zrobiła chyba spore postępy bo właśnie wtedy kule armatnie zaczęły "przewiercać" kolumnę. Właśnie w związku z tym zaczęto zmieniać taktykę. Rezygnowano z wąskiej ale głęboko urzutowanej kolumny na rzecz szyku szerokiego ale składającego się z mniejszej liczby szeregów. Oczywiście to wiele zmieniało na polu bitwy bowiem zaczęło być np. kłopotliwe pokonywanie przeszkód terenowych, manewrowanie, utrzymywanie ciągłego ognia itp. To był chyba nawet początek ewolucji która doprowadziła w końcu do tyraliery no i przykład jak technika wpływa na działania wojsk. Jakiś czas temu przyglądałem się poszukiwaczom militariów jak przy pomocy wykrywacza przeszukiwali miejsce które w 1939 roku ostrzeliwała niemiecka artyleria. Znajdywali tam mnóstwo odłamków ale, o ile dobrze sobie przypominam, to były to tylko odłamki pochodzące od skorupy.
-
Może nie tyle dżentelmeńska umowa co przyczyny natury politycznej. Gdyby Ukraińcy użyli lotnictwa to wówczas Rosja mogłaby poczuć się zobowiązana roztoczyć nad Donbasem parasol ochronny. Mamy zatem wojnę w powietrzu której skutki trudne do przewidzenia. Mogłoby się na przykład wtrącić NATO. To raczej obawa przed eskalacją konfliktu.
-
Nie przesadzajcie. Mickiewicz tu opisywał działanie kuli armatniej. W 1830 roku oprócz kartaczy stosowano okrągłe kule armatnie. Które wystrzelone odbijały się od ziemi niczym piłka ping-pong. Ciało ludzkie nie było w stanie jej zatrzymać to stąd mowa że wierciła kolumnę od końca do końca znacząc drogę martwymi ciałami.
-
Czy była szansa na zwycięstwo pod Legnicą?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Ja znalazłem od razu, tyle że pod hasłem "Henri II Le Pieux". jest zaraz na początku. Pamiętam z historii w liceum że przez jakiś czas przerabialiśmy temat "Monarchia Henryków Śląskich" i że jej upadek nastąpił na skutek bitwy pod Legnicą. Mnie to jakoś w głowie zostało. Widocznie coś podobnego miało miejsce. Poza tym nie wiem czy Szanowny Secesjonista zdaje sobie sprawę z tego że rabunki osłabiają a nie wzmacniają skuteczność działań wojskowych. -
Czy była szansa na zwycięstwo pod Legnicą?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Czyli jest kolejny ślad że Francję interesowało to co się działo w 1241 roku na Śląsku zatem możliwe że dlatego iż zależało im na narobieniu Fryderykowi II kłopotów na tyłach. Może to wówczas zaczęła się krystalizować we Francji doktryna polityczna mówiąca że należy z Polski uczynić dywersję wschodnią na tyłach cesarzy niemieckich. Ciekawe jakie, chociaż może i istniały. Pamiętać jednak trzeba że ich wyprawa zniszczyła dobrze organizujące się państwo. Zatem uderzyli celnie. Bardzo możliwe że wiedzieli jak i gdzie. -
Czy była szansa na zwycięstwo pod Legnicą?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Tu to akurat ty wiesz sporo więcej ode mnie jednak wydaje mi się że nie doceniasz owego cesarstwa nicejskiego. Wraz ze wstąpieniem na tron nicejski Watatzesa zaczęły się rwać więzi jakie jeszcze łączyły Greków z Latyńcami (bo to nie tylko Frankowie ale Wenecjanie, Pizańczycy, Genueńczycy itp). Można chyba uznać cesarstwo nicejskie za kontynuatora Bizancjum. Niewątpliwie Bizancjum/Nicea przestało być potęgą militarną nie mniej jednak pozostała im bazująca na wysokiej kulturze dyplomacja, wywiad i inteligencja która w przeszłości często wystarczała żeby sobie podporządkowywać różne barbarzyńskie ludy i wykorzystywać je dla swoich celów. W XIII wieku sporo im z tego jeszcze zostało. Dość wspomnieć że na przykład wojny religijne w Langwedocji zaczęły się tuż po IV-tej krucjacie i potrafiły narobić Frankom zamieszania w ich królestwie. Tu nie tylko o to chodziło. Przede wszystkim Cesarstwo Łacińskie nie było się w stanie oprzeć Watatzesowi. Francja była gotowa słać tam posiłki. Problem był jednak w tym że w Lombardii zainstalował się Fryderyk II i tych posiłków do Konstantynopola nie przepuszczał a innymi drogami docierało tam niewielu rycerzy i pomocy. Oczywiście papież robił co mógł żeby przywołać Fryderyka II do porządku ten jednak niewiele sobie z tego robił. Zatem jest chyba niezwykle prawdopodobne że chciał mu narobić zamieszania w Niemczech żeby się z Lombardii wyniósł. Pewnie nasz Henryk coś w tym celu mieszał Fryderykowi na tyłach, zresztą jego przydomek Pobożny nie musi świadczyć o jego pobożności (mógł takim być albo i nie) ale o tym że był pupilkiem papieża. Watatzes nie mógł dopuścić żeby do Konstantynopola zaczęły docierać posiłki z Francji i oddał Fryderykowi II tę małą przysługę. Fryderyk II pozostał w Lombardii i Francuzów nie przepuszczał. Oczywiście trudno powiedzieć na ile się to przyczyniło do późniejszej nienawiści papieży do Hohenstauffów których nazywali "żmijowym plemieniem" ale pewnie nie mało. Przecież kiedy cesarz wschodu chciał zatrudnić najemników to nie rozmawiał z jakimiś władcami, najwyżej z jakimś lokalnym dowódcą. Płacił i tyle. Co więcej przy tej okazji do boku jakiegoś stepowego władcy dostawali się różni osobnicy będący na bizantyjskim żołdzie i czasem taki władca musiał ich słuchać. . Zresztą sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie w poniższym cytacie. Przecież w takiej anarchii to cesarz werbował kogo chciał. No jednak w XIII wieku posługiwali się nimi również. w 1205 roku to na przykład Kumanie będący najemnikami w służbie cara Bułgarii Asena pojmali w bitwie pierwszego cesarza łacińskiego a wspomniany przeze mnie wyżej Du Cange pisze że właśnie w 1241 roku armia Watatzesa skladała się ze Scytów i Kumanów. Może to porzucenie obozu cesarskiego mu zaszkodziło, może to był początek jakichś prób narobienia Fryderykowi II kłopotów na tyłach. -
Książka Andre Brissaud "SS" wydanie: by Culture, Art, Loisirs, 1968r z serii Histoire du XX siecle. Tam na str. 36 pisze mniej więcej tak: w połowie czerwca 1919 roku Hitler został agentem wydziału wywiadowczego 1b/P, kierowanego przez kapitana Karl Mayr. I był tam określany jako V-mann. Drugą książką jest Pierre Nord "Mes Camerades sont Morts" t.2 contre-espionnage et Intoxication wydanie "by Librairie des Champs-Elysees 1947r" z Serii J'ai Lu Tam na stronie 196 jest napisane: Pomiędzy zawodowcami rozróżniam: 1 - Podwójnych zwerbowanych przez nas samych. Niemcy oznaczali takich mianem V 2 - Agentów nieprzyjacielskich odwróconych tych Niemcy oznaczali jako W. (...) Zatem jeżeli Hitler był określany w wydziale wywiadowczym, chyba Reihswehry, jako V-mann, czyli odwrócony agent, to nasuwa się pytanie z jakiej służby go odwrócono. Może ktoś coś zaproponuje.
-
Możliwe że określenia "odwrócony agent" jest trochę nieprecyzyjne, chociaż o kimś kto służył jednej firmie a później się rozmyślił i zaczął służyć drugiej można powiedzieć że się 'odwrócił", tyle że to trochę nieprecyzyjne, zgoda. . Ale w sumie to można powiedzieć że Szanowny Secesjonista ma rację. Te cytaty są z książki Pierre Nord Moi Kamraci Nie Żyją tom II Kontrwywiad i Intoksykacja. Reasumując: Francuskich agentów którzy zaczęli służyć Niemcom, Niemcy nazywali V-mann natomiast tych V-mann którzy przekazywali im info preparowane przez francuskie służby nazywali W-man i podobno ich fatalnie traktowali.
-
Odnośnie tych agentów pisze mnie więcej tak (cytaty na grubo). 1 – Tych co zostali prewencyjnie wprowadzenie do nieprzyjaciela przez nas samych. Takich, pracujących dla nich Niemcy na przykład określali mianem agentów V. Z tym że trzeba pamiętać iż jest to pisane z francuskiego punktu widzenia i oznacza że tych francuskich agentów co poszli na współpracę z Niemcami, Niemcy określali jako V-man. Tu jest elegancko określone że prewencyjnie, czyli że poszli na współpracę za francuskim pozwoleniem. Analogicznym agentem był Hitler, bo z innej służby, tyle że nie z francuskiej a z HK-Stelle. 2 – Tych których zwerbowano u nieprzyjaciela, czyli odwróconych, których przy pomocy eleganckiego znaku graficznego Niemcy określali jako W. Czyli chodzi o tych V co poszli na współpracę z francuskimi służbami i zaczęli Niemcom przekazywać banialuki.
-
Pisze tak Pierre Nord w swej książce o kontrwywiadzie tyle że trochę mętnie. W każdym razie tych co zaczęli pracować dla nich w obcych służbach Niemcy określali jako V-mann, natomiast tych V-mann co ich zdradzili i zaczęli im dostarczać info intoksykacyjne, czyli takie jakie nadawał przeciwnik, nazywali W-mann. (V+V=W)
-
Czy była szansa na zwycięstwo pod Legnicą?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Nie wiem co znaczy potwierdzone. Pisze o nich chociażby francuski historyk Du Cange. Zresztą te konszachty Watatzesa z Fryderykiem II kosztowały Cesarstwo Łacińskie utratę wsparcia militarnego w 1237/38 roku. Dokładnie to nie bardzo pamiętam gdzie to wyczytałem. Ale na francuskiej części Wiki o bitwie pod Legnicą pisze sporo i chyba przy tej okazji pisze że stoczył ją przodek Ludwika XII. (nie Ludwika XI) Zatem to chyba trochę wyróżnia Henryka Pobożnego przynajmniej na zachodzie spośród innych naszych książąt i pewnie mniej jako obrońcę Śląska a bardziej jako wroga Fryderyka II który się w tym czasie fatalnie przysłużył Francuzom z Cesarstwa Łacińskiego. . -
Jakoś mi się nie wydaje żeby się mijały. Możliwe że ta opinia ma coś wspólnego z właściwościami mego umysłu o których dowiedziałem się jednak dopiero niedawno, dzięki zresztą życzliwości tutejszych forumowiczów, i nie miałem jeszcze czasu się nad nimi zastanowić. Tu to potrzeba również trochę wiedzy ogólnej. Otóż wspominany przeze mnie wyżej Andre Brissaud pisze że w połowie 1919 roku Hitler został agentem wydziału wywiadowczego 1b/P, pewnie Reihswehry, kierowanego przez kapitana Karl Mayr. I był tam określany jako V-mann. W ten sposób w służbach niemieckich określano odwróconego agenta. Zatem skoro był V-mann to musiał przedtem należeć do jakiejś innej służby to może chodzić tylko o HK-stelle. Zresztą Hitler jako goniec miał spore możliwości zdobywania informacji, był przecież i między żołnierzami ale też za pan brat z wieloma oficerami w swej jednostce. Oczywiście należy założyć że Brissaud pisał prawdę. Pisałem że to są przypuszczenia. Po prostu Hitler (nawiasem mówiąc Himmler też), często wzorowali się na jezuitach. Brissaud tu i ówdzie zastanawia się skąd miał taką wiedzę i spogląda na te 2 lata dziury w życiorysie Hitlera. To wszystko. Przyznam że ja tych insynuacji dotyczących Secesjonisty nie zauważyłem (nie zapamiętałem) a Secesjonista bardziej kojarzy mi się z postem w którym opisuje swoją pracę zarobkową polegającą na rozbiórce domków na działkach. Trudno to nawet nazwać hipotezą. Po prostu jest to domysł biorący się stąd że żaden ze znających go świadków nic nie mówił/pisał żeby Hitler czytał jakieś książki o jezuitach zatem podejrzenia padają na te jego tajemnicze 2 lata.
-
Czy była szansa na zwycięstwo pod Legnicą?
euklides odpowiedział Jarpen Zigrin → temat → Bitwy, wojny i kampanie
Sojusze może i pokrętne ale na pewno wymierne. Od czasu jak teść Fryderyka II i zarazem jego wróg, Jean de Brienne , został współcesarzem Konstantynopola (cesarzem łacińskim) to Fryderyk stał się zawziętym wrogiem cesarstwa łacińskiego. Pogłębiła to jeszcze ekskomunika jaką Fryderyk otrzymał od papieża.Cesarz nicejski Watatzes i jego dyplomacja potrafili to wykorzystać. Od 1233 roku Watatzes prowadził wojnę z cesarstwem łacińskim które robiło bokami ale jednak się broniło. W 1237 roku zebrała się we Francji armia na odsiecz tego cesarstwa pod dowództwem Jean de Bethune. Wtedy to zmaterializował się sojusz Fryderyka II i Watatzesa bo Fryderyk II nie przepuścił Franków przez Lombardię i odsiecz do Konstantynopola nie dotarła. Że ten sojusz istniał to nie ulega wątpliwości no i Watazes był w 1241 roku na pewno Fryderykowi II bardzo zobowiązany za to że nie przepuścił Francuzów przez Lombardię. Przecież cesarze wschodu często korzystali z usług stepowych najemników. Mieli wśród tych ludów wpływy poprzez nestorian. Zresztą cała wyprawa pod Legnicę wygląda na bardzo dobrze przygotowaną wojskowo. To nie byli rabusie. Nie słychać o jakichś większych rabunkach. Wygląda na to że było do jakieś dobrze zorganizowane wojsko, raczej regularne które dobrze wiedziało co ma robić i zadziałało błyskawicznie . Mógł jednak stać kością w gardle Fryderykowi no i jednak w tradycji francuskiej się na niego powołują, Tu i ówdzie piszą że był przodkiem króla Francji Ludwika XII. Pewnie mieli małe pojęcie o Legnicy i Śląsku i jeżeli Henryk Pobożny trafił do ich tradycji to raczej jako ten który walczył po stronie cesarstwa łacińskiego bo uważają to cesarstwo jako część swojej tradycji. -
Wątpię żeby HK Stelle (tak się chyba nazywały austriackie tajne służby) zatrudniała ćpunów. Możliwe że się takimi wysługiwała ale wątpię żeby to tolerowała u etatowych pracowników. Napisał mniej więcej tak jak ja to przekazałem. Mogę podać stronę wydanie itp ale musiałbym trochę poszukać, jest sens? Zresztą napisałem na jakiej podstawie snute były domysły że przechodził szkolenie u jezuitów.
-
Teraz zerknąłem na dane o stratach podane przez OSDH. 106 tys - cywile 64 tys - żołnierze reżimowi (Asadowcy) 60 tys - żołnierze prorezimowi 63 tys Dżihadyści i ekstremiści islamscy. 63 tys inni - Kurdowie, zbiegowie z armii syryjskiej. To znaczy żołnierzy zginęło tam ok 240 tys a nie 340.
-
Wyżej pisałem że luka w pewnych szczegółach biograficznych może świadczyć że odbywał jakieś szkolenia organizowane przez austriackie tajne służby. Tą wersję uprawdopodabnia fakt że później był kimś takim. Wspomniany wyżej autor Andree Brissaud wysnuwa takie przypuszczenia.
